Blask na Ochocie
Hashtag Ensemble w swojej nowej siedzibie Hashtag Lab nie marnuje czasu. Organizuje koncerty, a także program dla dzieci ĄSĄBĄBLE. W czwartek odbyła się premiera sceniczna utworu Blask Wojciecha Błażejczyka.
Premiera sceniczna, nazwana też koncertem performatywnym – koncertem z elementami reżyserii (głównie chodzi tu o poruszające się po sali dzieci) i scenografii (przyroda, ogólnie rzecz biorąc, na filmie w tle). Kilkoro wykonawców: skrzypce, altówka, wiolonczela, duduk, cytry i parę instrumentów egzotycznych, elektronika, śpiew (Marta Grzywacz) i recytacja tekstu poematu Chaima Nachmana Bialika (Adam Woronowicz), plus grupa dzieci ze szkoły muzycznej im. Oskara Kolberga; całością dyrygowała Lilianna Krych.
Chaim Nachman Bialik, wielki poeta języków jidysz i hebrajskiego, urodził się 150 lat temu. Ale utwór Wojciecha Błażejczyka nie powstał z powodu tej okrągłej rocznicy, tylko ponad dwa lata wcześniej. Miał być wykonany w POLIN, ale przyszła pandemia. Jedyne więc, co było wówczas możliwe, to stworzenie kreacji internetowej. Każda warstwa została nagrana osobno, a kompozytor, a zarazem reżyser dźwięku, zmontował z tego całość i efekt wciąż możemy podziwiać na YouTube. Nie jest to wersja pełna – dzisiejszy koncert trwał ok. 50 min.
W dzieciństwie żyłam w kulcie Bialika, nie znając jego poezji, ponieważ nie znałam hebrajskiego, a jidysz połowicznie, więc nie byłam w stanie ocenić. Ale moja rodzina to byli wspaniali znawcy literatury żydowskiej. Zwłaszcza od najstarszej cioci słyszałam o tym poecie, krajanie rodziny mojej mamy z Wołynia, o jego uduchowieniu i oddaniu sprawie odnowy języka hebrajskiego, przywrócenia go do codzienności. Pisał poematy, wiersze dla dzieci, prozę. (Jedną z ulubionych piosenek cioci z tekstem Bialika była ta). Szczęśliwie, jeśli tak można powiedzieć, zmarł jeszcze w latach 30. W latach 20. wyemigrował do Palestyny i zamieszkał w Tel-Awiwie, gdzie uznano go za narodowego wieszcza.
Wracając do jego mistycyzmu, była w nim jasność i zmysłowość, miłość do życia i świata. Blask to poemat uosabiający to wszystko; trzeba jeszcze dodać, że tytuł nawiązuje do świętej księgi Zohar. Narrator powraca do dzieciństwa, czasu prostych zachwytów, za którymi kryje się jednak wielka tajemnica. Z blaskiem bijącym z tych tekstów współgra muzyka, w której powtarza się zwłaszcza jedna melodia. Muzyka podnosząca na duchu, zarażająca zachwytem, który jest w tekście.
Komentarze
Bardzo piękna ta ulubiona piosenka cioci. No i bardzo znana piosenkarka izraelska. Moja koleżanka została nazwana jej imieniem, na jej cześć. A sama piosenka bardzo urocza, zupełnie jak baśń. No i piękny głos. Czy Pani ciocia ją śpiewała czy grała czy może odtwarzała?
Pozdrawiam.
Księga Zohar mnie też kojarzy się z dzieciństwem, a ściśle biorąc – z Dänikenem 😉
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=ry3a-lvVvYc
@ Berkeley special
Śpiewała ją. Bez żadnego akompaniamentu oczywiście, w ogóle miała zwyczaj śpiewać sobie np. przy wykonywaniu czynności domowych. Znała piosenki w sześciu językach – a to nie były jeszcze wszystkie języki, jakich używano tam, gdzie się urodziła i spędziła młodość.
Ciekawa jestem zresztą, ale tego się już nigdy nie dowiem, gdzie poznała tę piosenkę. Wiele lat później wykryłam, że muzykę napisał Nahum Nardi, ciekawa postać zresztą:
https://en.wikipedia.org/wiki/Nahum_Nardi
Ale co jeszcze ciekawsze, ta melodia oparta jest na… arabskiej, o czym wcześniej nie miałam pojęcia i moja ciocia zapewne też.
http://www.hebrewsongs.com/?song=beinneharpratuneharchidekel
Być może wziął ją od swojej ówczesnej żony: https://en.wikipedia.org/wiki/Bracha_Zefira
Interesujące historie.
A tymczasem Wojciech Błażejczyk otrzymał Fryderyka za płytę Muzyka strun w kategorii Album Roku – Muzyka Współczesna (oczywiście nie był na rozdaniu w Tychach, bo grał w swoim utworze na powyższym koncercie).
Fryderyków nie poważam ze względu na różne macherstwa wokół nich, ale to jednak jedyna nagroda na naszym rynku, więc gratulacje.
Jak również gratulacje dla Kwartetu Śląskiego i Cameraty Silesii. No i dla Krystiana Zimermana, ale cóż to dla niego 😉
Bardzo ciekawe o Pani cioci. Mnie się wydaje, że wyczułam te elementy arabskie, może dlatego, że Ofra Haza często używała szeroko rozumiane bliskowschodnie, właśnie czasem arabskie motywy w swoich piosenkach. Korzystała też z folkloru tureckiego i pakistańskiego, a tam te wpływy arabskie są istotne. Ja Ofry słucham od dawna i żałuję jej zbyt wczesnej śmierci. I dodam, że fajnie było mieć ciocię, która tak swobodnie śpiewa w kilku językach. Uwielbiam takie domowe historie.
Pozdrawiam serdecznie.
A to jest ta piosenka arabska: https://www.youtube.com/watch?v=LZV2Ss6P-ww
I jeszcze chciałam zapytać w jakim to było miejscu, gdzie ciocia śpiewała w tylu językach (i ciekawa jestem w jakich!) : to brzmi albo jak obszary przy granicach wschodnich Polski albo może właśnie tereny palestyńskie albo terytoria republik radzieckich. Nie wiem czy zgadłam, w końcu losy wiodą ludzi w różne strony świata. Mogłaby to być też Papua Nowa Gwinea, bardzo bogate terytorium lingwistyczne.
Pozdrawiam serdecznie.
Wołyń, okolice Równego.
Języki: jidysz, hebrajski, polski, rosyjski, ukraiński, białoruski.
Wzajemnie pozdrawiam 🙂
Bardzo ciekawe, dziękuję za zaspokojenie mojej ciekawości. To była chyba super ciocia!
Wczoraj w San Francisco Joshua Bell z koncertem Sibeliusa dyrygowanym przez panią Dalię Stasevską, bardzo energiczna młoda osoba, od dawna związana z fińską kulturą muzyczną. Dyrygowała całym ciałem, ubrana też była raczej niezwykle, w takie jakby długie kimono czy też jedwabny kaftan. Do tego oczywiście spodnie. I ten strój (kaftan) był wzorzysty i kolorowy, niebieskie i beżowe motywy. W jej buzi na pewno widać znajome rysy (rodzice ukraińsko-litewscy), naprawdę ciekawa postać i jeszcze dużo o niej usłyszymy. Taką mam nadzieję.
Koncert był świetny, na bis fragment Pięciu Utworów na Dwoje Skrzypiec Szostakowicza zagrane z asystentem koncertmistrza orkiestry. Bardzo to było kameralne, proste i przez to prawie wzruszające. Joshua Bell jest w znakomitej formie.
Pozdrawiam.
Acha, ubiór Joshua Bell był nudny – nie ma o czym pisać. Ale i tak zwracam większą uwagę na strój pań. I szczególnie ciekawi mnie kanon tych dyrygenckich „mundurków”. To co miała na sobie pani dyrygent wczoraj było znacznie ładniejsze. A widzieliśmy ją wielokrotnie z przodu i z tyłu i jej kimono przyciągało pozytywną uwagę. Dalia Stasevska ma 39 lat, Joshua Bell jest znacznie starszy (ale wydaje się być młody duchem i ciałem). Pozdrawiam.
Szanowna Pani, dziękujemy serdecznie za recenzje, jednak być może z braku kompletu informacji pojawiły się w niej nieścisłości. „Blask” nie powstał tylko na podstawie poematu „Blask” Chaima Nachmana Bialika, jest to tylko jego pierwsza część, do scenariusza czy w tym przypadku libretta dodałam cześć poematu „Staw” oraz fragmenty wierszy Bialika (gdzie wspomina o blasku, co z lektury jego twórczości było dla niego ważnym doświadczeniem metafizycznym) oraz Psalm 8 po polsku i po hebrajsku, cześć utworu bazująca na poemacie „Blask” zaprezentowana jest w przekładzie Salomona Dykmana, zdecydowałam się na ten przekład z racji na jego niezwykle piękno. Tak wiec moja reżyseria nie sprowadza się tylko do ruchu dzieci na scenie i projekcji w tle, ale jestem autorem idei. Dzieło, które stworzyliśmy z Wojtkiem Błażejczykiem jest wynikiem naszej współpracy.
Jeżeli uzna Pani za właściwe będę wdzięczna za uzupełnienie o te informacje. Bardzo się cieszę, że utwór tak przypadł Pani do gustu. Czekaliśmy wiele lat na to wykonanie na żywo i mamy nadzieje na ponowne,
Z wyrazami szacunku,
Katarzyna Michałkiewicz (autorka scenariusza/ libretta, koncepcji/ reżyserii)