Refleksje poelbląskie
W zeszłym tygodniu odbyły się Ogrody „Polityki” w Elblągu. Elbląski Salon „Polityki”, którego gospodarzem jest Mirek Pęczak, jest wciąż jednym z najprężniejszych (inne działają w większości od przypadku do przypadku), może dlatego, że poświęcone są kulturze masowej i w ich ramach odbywają się rockowe koncerty. Ale nie tylko chyba. Odniosłam wrażenie, że jest w tym mieście głód kultury, że nie ma ono w sobie zapyziałości, że ludzie są otwarci. Tradycje artystyczne związane np. z awangardą plastyczną sięgają lat sześćdziesiątych, kiedy to Gerard Blum-Kwiatkowski z grupą miejscowych plastyków zagospodarowali opuszczony i zrujnowany kościół i stworzyli tam Galerię EL. Galeria działa do dziś (choć może nie ma takiego znaczenia jak kiedyś, gdy była pionierską inicjatywą), a Gerard Blum-Kwiatkowski od wielu lat mieszka w Niemczech i robi dobrą robotę dla polskie sztuki; za to wszystko otrzymał właśnie medal Gloria Artis na tym koncercie, który miałam przyjemność prowadzić.
Koncert był więc poniekąd częścią artystyczną oficjałki w sali Biblioteki Elbląskiej: najpierw nastąpiło wręczenie tego i paru innych odznaczeń przyznanych przez ministra kultury i władze miejskie. Potem wystąpiło Duo ElettroVoce, czyli Agata Zubel i Cezary Duchnowski. Było kameralnie (oni są zresztą przyzwyczajeni, mówią, że było w sam raz) – nie liczyłam ludzi, ale nie wiem, czy była setka osób. Jak można zobaczyć w programie, wstęp był za specjalnymi zaproszeniami, liczba publiczności była więc ograniczona a priori. Z tych zaproszonych też pewnie część nie przyszła.
Koncert był świetny, jak zwykle w wykonaniu tych muzyków. Wykonali dwa dzieła kolektywne: Szymanki kurpianowskie, czyli własne wariacje na temat Pieśni kurpiowskich Szymanowskiego, i Szymborskie improwizacje na temat pięciu wierszy Noblistki. Co ja będę opisywać, posłuchajcie próbek z linka; niestety nie ma Szymanek, a tam z kolei Agata śpiewa folkowo, białym głosem, który wpleciony w elektronikę ma jeszcze więcej uroku.
Potem był szampan z truskawkami i kilka miejscowych osób przy okazji podeszło, żeby porozmawiać. A właściwie, żeby powiedzieć, że ich ta muzyka ruszyła, jak dawno nic. I że jaka szkoda, że tak mało osób mogło przyjść na ten koncert. I że gdzie jest ktoś ze szkoły muzycznej, która przecież w Elblągu istnieje?
Tym bardziej, że Czarek Duchnowski jest właśnie stąd. Jego rodzice wciąż w Elblągu mieszkają, przyszli oczywiście na koncert. Pewna pani z miejscowego ośrodka kultury opowiedziała mi o epizodzie, którego Czarek nie umieszcza w życiorysie, choć zawsze skrzykiwał grupy artystyczne: właśnie w Elblągu jako szesnastolatek założył z kolegami interdyscyplinarną grupę o intrygującej nazwie Zabawa w ludzi i przedstawiali razem tak interesujące projekty, także od strony muzycznej, że aż prof. Bardini spytał kiedyś ową panią z ośrodka, ile i komu płacą za aranżacje – a aranżował oczywiście Czarek i oczywiście za darmo…
Czarek z kolei opowiada, że większość jego szkolnych kolegów, w tym artystycznych przyjaciół, z Elbląga wybyła. Otwarci, zdolni młodzi ludzie uciekają w świat. Pojawiają się następni – i to samo. Tak to jest. Ale dobrze, że się pojawiają.
Tylko faktycznie: dlaczego koncert ElettroVoce był tylko dla garstki? Ja nie mówię, żeby miało być tak masowo jak w przypadku pozostałych koncertów wykonywanych na estradzie na wolnym powietrzu (zresztą nie na wszystkich ponoć frekwencja dopisała), ale żeby chociaż była szansa na wejście chętnych osób z zewnątrz… A tak rzecz się robi z góry superelitarna. No i jak ma nie być dalej taka? Kółeczko się zamyka.
Komentarze
Ciekawe ile zmieniłoby otwarcie koncertu dla wszystkich chętnych? Bo kółeczko się naprawdę zamyka. Osoba ‚z zewnątrz’ nie wejdzie bo ma masę uprzedzeń, że to trudne, elitarne, że jakieś wariactwo dla snobów… I będzie tak sądziła dopóki sama nie spróbuje. A po co ma próbować, skoro już ‚wie’?
(Wiem, są wyjątki. Ale umiarkowanie liczne.)
Wiem, PAK-u – pamiętam frekwencję (a raczej jej brak) w Decymber Palast na zeszłorocznym Festiwalu Prawykonań… dostrzegłam tylko paru ludzi „z zewnątrz” i teraz już wiem, kim był jeden z nich 😉
Pocieszające jest, że owa garstka jest zapewne dość stała i nie obawia się trudnych niespodzianek, bo usłyszała co miala na poprzednim występie dla garstki…
Taka malutka, milutka elitka 😀
Podstawowe pytania do organizatorów: czy były warunki, by na koncert przyszło więcej osób; czy chcą by więcej osób uczestniczyło w tego typu koncercie; czy elitarność jest „za zaproszeniami” mogłaby się przy okazji stać elitarnością „biletowaną”? Jestem przekonana, że sporo osób, które nie otrzymały zaproszeń chętnie kupiłaby bilety. Ja na pewno byłabym w takiej grupie. Sądzę, że chociażby płyta „Wielkie utwory muzyki klasycznej” (Paszporty Polityki) przyczyniła się do tego, że nazwiska wykonawców znane są laikom muzycznym. Którzy – jeśli mieliby możliwość w swoim własnym mieście uczestniczyć w koncercie…
Pozdrawiam poniedziałkowo i słonecznie,
No pewnie organizatorzy trochę się bali…
Warunki w tej sali były gdzieś na 200 osób. Też nie byłoby źle.
Prawdę mówiąc nie umiem powiedzieć, dlaczego nie było biletów. Nawet kiedy Czarek spytał, czy można jeszcze dostać jakieś zaproszenie, to najpierw powiedzieli, że nie – dali mu, jak powiedział, że to dla rodziców…
Coś tu zostało zaniedbane moim zdaniem.
No własnie. Kwestia organizacji. I pewnie błędnego założenia 100% frekwencji. Być może na zaproszeniach nie było R.S.V.P. i nie byli w stanie oszacować?!
Czy elita nie jest, no powiedzcie sami:
Gdy artysta dyga przed nami-perłami ?
😉
Bo jak mnie kto pyta,
To jestem elita…
😆
Taka elita –
Rzecz niepospolita!
Aż za gardło chwyta…
zeen, przecież wszyscy wiemy, że ty elita…
No to ja też dygam :-), chociaż artystką nie jestem… Może
przyjmiesz ukłon od „nie-artystki”?
Chwyta, trzyma i nie puszcza…
Elita to czy może tłuszcza?
(Rym mi pasował, żadnych podtekstów!)
Ale czy elite kto o dyganie pyta?
Przed elita dyga sie zgrabnie
wdziecznie i aerodynamicznie
Przed elita sklania sie slicznie
zachwycajaco energetycznie
A elita drapie sie po glowie
No bo kto elicie szczerze powie
czy ten dygajacy
nie jest czasem dygajaco potrzebujacy?
Dyga, bo dygania ma potrzebę
Dyganie powszednim chlebem
Czy na scenie czy to w firmie
Każdy bystry wdzięcznie dygnie.
Ukłonów Ci u mnie dostatek
Ale i ten przyjmę
Jako zadatek….
🙂
Dygu-dygu-dyg…
I aplauz już w mig 🙂
Dygają dziewczynki
Mając wdzięczne minki,
Ale chłopcy nie dygają,
Tylko w pasie się skłaniają…
Feministki już pracują, żeby równouprawnić i tu…
Tak naprawdę to się dyga
W podstawówce tylko chyba…
A artystki się kłaniają
Jak panowie – więc nie mają
Feministki nic do pracy:
Równoprawność że aż cacy!
(w tej jednej dziedzinie 😆 )
Równe tyły? Równe przody?
Eee, do chrzanu takie body….
Czemu babka godna pieśni ?
Z przodu zaczyna się wcześniej! 🙂
A i jej krągłości tylne
Wywołują w ustach ślinę 😉
Także taki widok błogi:
Od stóp aż po szyję nooogi 🙂
Nie, równości ja nie żądam,
Wręcz ja różnic tych pożądam 😆
A ja zaprotestuję
Przy takich nogach biustu brakuje 😉
Pięknie różnić się możemy,
Ale równe też być chcemy!
To nie znaczy: równe w biuście,
Szorstkie w stylu oraz w guście.
Czy przeszkadza biust w ukłonie?
Gromkim krzykiem wołam: O nie! 😀
foma, pójdę dalej!
Przy taaaaakich nogach biust jeszcze się zdarza, ale mózg?! Miejsca brakuje!
Mózg można schować w łydkach. A jak zabraknie miejsca to i w udach…
Mózg w udzie!
Bój w hucie!
Ręka noga mózg na ścianie…
Tak sie czesto jednak zdarza
ze mozg w glowie nie zagosci
predzej w udzie czy na scianie
z dziadkiem (bywa) grywa w kosci
czy baluje na wywczasach
w pieknych podkarpackich lasach
a bezmozdze puste glowy
mozg zastepczy papierowy
proponuja, z demobilu
czy z odzysku, takich wielu
a ty mecz sie tu czlowieku
z bezmozdzymi przez pol wieku
„Czy przeszkadza biust w ukłonie?
Gromkim krzykiem wołam: O nie! ”
Także biust się kłania pięknie
Chyba, że o scenę brzdęknie….
🙂
Jak silikon zmięknie
to nawet nie brzdęknie…
foma! Co za straszne komisarz na (re)wizje!
Jak mi kto powie, że biust ma człowiek
Jedynie z silikonu,
To się obrócę i go wyrzucę
Z wysokiego balkonu… 😉
Nie tylko, i nie wszystkie, ale dla wyjaśnienia nieporozumienia dodam, że pewna artystka na d. ma dużo…
No dobrze. Ale inne nie mają…
„…Ale równe też być chcemy!
To nie znaczy: równe w biuście,
Szorstkie w stylu oraz w guście.”
Szorstkość gustu, szorstkość stylu,
Zarzut niczym z wodewilu,
Ale niech tam, niech im będzie
One mówią co ich swędzie,
Zarzucają nam szorstkości,
To my chwalmy ich krągłości 🙂
„Pięknie różnić się możemy,
Ale równe też być chcemy!”
Równe po co? Równe w czym?
By dopadał Was nasz spleen?
Chcecie golić się codziennie?
W ogniach wojen tkwić-gehennie,
Duże stopy, bycze karki
Gotowe na ciężar barki,
Pożądanie płci niewieściej,
To się w głowie nam nie mieści.
Na to zgody ja nie daję
Kto to słyszał: baba z jajem….
Dzień dobry.
Tu znowu sauna i ja się do niczego nie nadaję. Zwoje mózgowe się wyprostowały i poszły powisieć na sznurku do bielizny pod drzewko, bo tam cień.
Baba z jajem ? 😯
Czemu nie 😉
Tu też z lekka saunowato i stąd chyba małpi rozumek 😀
zeen @16.42 ostatnie wersy:
Anatomia osobliwa
W wersach dwóch się tych odkrywa…
Wszak to baba jajo ma!
Facet – co najwyżej dwa… 😉
PS. Spleen dopada nas bez przerwy.
Chociaż mamy silne nerwy…
Świat jest cały niespokojny,
Więc i nas dotyczą wojny…
A niektóre też niebogi
Golą sobie często nogi!
No, ja wobec takich rymów mięknę 🙂
Że na koniec sobie stęknę:
Miejcie jajów ile chcecie
I śpiewajcie też w balecie
Tańczcie w chórze
Jak najdłużej
Golcie nogi oraz buzie, latajcie rakietą,
Nazywajcie się jak chcecie, tylko nie kobietą….
😉
Eee…
I ty, Brutusie-zeenusie?
A co do jajów, to kwestia nomenklatury…
Proszę tu sobie jaj nie robić!
Naprawdę jest gorąco 😀
Po prostu 17:26 mnie na łopatki rozłożyło i dotąd nie mogę przestać drgać 😆
taka śmiechu mać 😉
No dobra 🙂 Idę na koncert, dawno się nie odchamiałam… 🙂
Po snuciu się z takimi typmi odchamianie koniecznie…
😉
Chęć bycia w elicie, to problem nie tylko muzyczny, czy kulturalny.
Że czasami zamienia się to w towarzystwo wzajemnej adoracji i grzęźnie w utartych wzorach, nie przeszkadza ‚członkom’ elity. Chyba każde zamknięcie jakiejś grupy jest dla niej na dłuższą metę samobójcze.
Co wymądrzywszy znikam. 🙂
Klub samobójców? 😯
Właśnie w metrze poczytałam sobie w „Dużym Formacie” wywiad z Krystianem Lupą. Jeszcze nie ma go w necie, więc tylko zacytuję początek:
„Była taka meta w Krakowie, w latach 60. W mieszkaniu, właściwie w wielkim pokoju wynajmowanym przez mojego przyjaciela, malarza. Tam w dobrych dniach przychodziło 20 ‚młodych artystów’, no, w każdym razie projektów na artystów. Każdy coś tam zaczynał tworzyć, coś tam zamierzał, choć wieku z nich studiowało coś całkiem nieartystycznego. Szaleli David Bowie, Janis Joplin, ale nie tańczyliśmy w nieskończoność. Pasjami tworzyliśmy absurdalną literaturę. Takie prywatne happeningi – może mniej spektakularne, bardziej niebezpieczne. Na przykład tworzyliśmy wspólnie a vista powieść, ktoś pisał kawałek, następna osoba kontynuowała, ale mogłą przeczytać tylko końcówkę ostatniej strony.
Do swoich płodów podchodziliśmy lekkomyślnie, nonszalancko. Po każdym wieczorze tony zapisków lądowały w koszu. Teraz żałuję, bo były niesamowite.
Czasem w trakcie naszych zabaw literackich dochodziło do ostrych starć, dobieraliśmy się do siebie, odbywały się psychodramy. Na przykład słowne portretowanie uczestników jako potworów. Trzeba było jechać na całego, a jednocześnie nie stracić intuicji”.
😉
Witam! Ciężkie czasy nastały w związku z Euro… W każdym razie po właśnie zakończonym meczu (Holandia – Włochy) aż się chce obejrzeć jeszcze coś holenderskiego na deser. No to może mała reklama przed snem:
http://www.youtube.com/watch?v=Wm0eoUXF2q8 😀
I w ten sposób dowiedziałam się, kto wygrał mecz 😆
Pani Kierowniczko, już chyba można na blogu umieścić taki zegar liczący wstecz: „do zjazdu zostało jeszcze ….. godzin” 😉
Hmmm… leniwa jestem, liczyć te godziny… 😆
A a propos godzin, trzeba by jaki grafik. Muszę wiedzieć, kto kiedy przyjeżdża, żeby jakoś to ustawić…
Chyba muszę Was znów obmailować 😀
Pani Kierowniczko – bez grafiku ani rusz 🙂
To banalnie łatwe: do wyjścia z domu w celu wsiąścia do pociągu (wcale nie bylejakiego!!! 😐 ), który zawiezie delegata zjazdowego z Makroregionu Małopolska do Stolycy pozostało 11 razy 24 a to się równa 240 dodać 24 czyli mamy 264 godziny.
Eeetam, po co jakieś grafiki? 😮 Damy se rade… nawet w Wawie… 😎
Pięęęęękne poezyje! 😉 😀
I gotują się blogi Polityki, oj gotują… nie tylko do zjazdów i czynów przedzjazdowych 😉
a cappella,
jakieś grafiki są potrzebne, chociażby dla tych biednych stworów, które w ogóle Warszawy nie znają /co nie znaczy, że w stolicy nigdy nie byly/ i zastanawiają się jak, co i gdzie. 😉 🙂
… a mapy? 🙂
ja nigdy nie znam miasta, w którym się zjawiam po raz najpierwszy 😐 … ale GoogleEarth plus mapa pomagają (gdzie te czasy, gdy człek lądawał w takich Atenach, Wiedniu czy Paryżu… skrajnie zmęczony i musiał sobie radzić bez jakiejkolwiek mapy… zanim zdobył darmową i IT (bo dokładne kosztowały krocie)).
Witajcie z rana – znowu będzie upał… 🙂
Dlatego właśnie chcę się jakoś z Wami konkretnie umówić w jakimś miłym miejscu. Wszystko zależy od tego, kiedy kto przyjeżdża. Wiem tyle, że Beata ma być już poprzedniego dnia, bo wybiera się na koncert Minkowskiego. No i że PAK wieczorem wraca do Katowic…
Do PAK-a: z koncertów w sobotę w ciągu dnia można zaliczyć, jak się ostatnio dowiedziałam, koncert pieśni Mendelssohna (w cyklu 4. Festiwalu Pieśni Europejskiej) w Podchorążówce w Łazienkach o 13; śpiewają Agnieszka Kozłowska i Agnieszka Lipska, na co dzień związane z Warszawską Operą Kameralną. Tamże, w Podchorążówce, jest właśnie wystawa „Mistrzowie malarstwa polskiego 1820-1939 ze zbiorów Muzeum Okręgowego im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy” (ponoć to bardzo ciekawa kolekcja).
Witam wreszcie slonecznie i blagam o trzymanie kciukow, bo dzis czeka mnie apokalipsa w postaci wymiany instalacji elektrycznej. Przeczuwam horror!
Wyrazy współczucia…
Dziękuję. O 13-tej powinienem być. A zapewne i wcześniej. Ale jeszcze konkretnych planów nie mam.
Tereso,
każdy kataklizm mija, trzymam kciuki. 🙂
Pani Kierowniczko,
Bedę w Warszawie o 10.00 i tylko muszę dostać się do Sródmieścia, przypuszczam, że kolo 11.00 powinnam być w Centrum. 🙂
U mnie wszystko bez zmian i bardzo cieszy mnie perspektywa zlotu i masońskiego Mozarta 🙂
Będę w Warszawie już w piątek, tak więc w sobotę będę silny, zwarty i gotowy 🙂
Mówią, że w lecie będzie koniec świata… 🙄
No to zabawmy się jeszcze przed tym końcem świata 😀
Hoko,
a kto mówi o końcu świata? A czerwiec to jeszcze wiosna. 😀
Witam, witam,
Chciałabym się dowiedzieć czy powinniśmy wcześniej opłacić bilety? Gdzie wpłacać? Najpewniej będą inne „około” koszty; tworzymy „wspólną pulę” czy może będziemy je regulować na bieżąco? Ile osób będzie obecnych?
Będziemy regulować na bieżąco. Bilety najpewniej ja załatwię wcześniej, żeby mieć je już w łapie.
To teraz tak:
Ja jestem do dyspozycji, kiedy chcecie – nastawiam się na obcowanie blogowe. Można ustalić jakiś treffpunkt – to jeszcze się zorientuję. No i jeszcze trzeba gdzieś coś zaklepać w kwestii obiadku – pytanie, o której? Do Quake’a: czy znajomi przyłączają się tylko do koncertu, czy też chcą z nami poobcować? Czy ci, co przyjeżdżają rano, jak hortensja czy a cappella, chcą coś jeszcze robić czy oglądać w tym mieście?
Tak czy owak trzeba też będzie w pewnym momencie trafić do hostelu. Ja też pewnie coś tam będę dla Was miała i nie wiem, czy będę nosić ze sobą, czy zostawię tam? I co po koncercie?
I co następnego dnia – kiedy kto musi ruszać?
Dużo tych pytań, a to dopiero początek 😀
W niedzielę jest też piękny koncert, ale chyba raczej dla miejscowych, bo o 18…
Mamy jednego uczestnika mniej – właśnie Marek Kulikowski mi napisał, że obowiązki związane z pracą nie pozwolą mu na przyjazd…
Bo Marek się obraził
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=512#comment-64734
Dopiero dziś spokojnie przeczytałam wpis i komentarze. Trochę byłam zajęta obok 😉 🙂
Pani Doroto, dlaczego koncerty dla garstki ? No właśnie….
Szykowałam się z dzieckiem na Piknik Naukowy.Muszę odpuścić bo małej z ręką w gipsie nie zaciągnę w ciżbę. Na otarcie łez mam dni miasta i takie sławy jak zespół Boys 😆 Tak więc jedni się odchamiają a inni ….. 😉
Na szczęście w minioną niedzielę tak chyba dla równowagi odbył się piękny koncert w miejscowej farze Symfonii Żałobnej i Mszy Terezjańskiej Józefa Haydna w wykonaniu Orkiestry Sinfonia Viva, Chóru Uniwersytu Kardynała S. Wyszyńskiego oraz solistów: A. Mikołajczyk, A. Łukaszewicz, T. Krzysicy i R. Gierlacha. Prawdziwa, niestety rzadka uczta dla ducha na prowincji. Wykonawcy , zwłaszcza dyrygent, byli poirytowani częstymi oklaskami części nieobytej publiczności. Miałam wrażenie ,iż zdarzało się , że przyspieszał rozpoczęcie następnej części utworu, nim do końca wybrzmiał ostatni dźwięk poprzedniego by uprzedzić brawa.W sumie jednak było bardzo sympatycznie. Szkoda, że to taka rzadkość…..
Wszystkich serdecznie pozdrawiam i lecę na działkę , sprawdzić co uschło. 🙂
P.S. Poezja cudna! 😀
Torlinie – nie całkiem. Napisał mi mail, którego treści ujawniać nie jestem upoważniona. Myślę, że i u Pana Piotra mu przejdzie… 😉
Małgosię i tu pozdrawiam imieninowo! 😀
Aha – nie pamiętam, czy już pisałam, ale niestety nasz Mistrz_Z (copyright a cappella) też mi już dał znać, że nie da rady dotrzeć…
Tak więc nasz zlocik się feminizuje 😉 Nie licząc Quake’a i jego znajomych (nie wiem, jakiej płci) no i PAK-a, który wpadnie jak po ogień…
A może ktoś jeszcze chce dołączyć?
Chcieć to chce – tylko nie może pojawić się fizycznie. Ale duchowo przecież tam chyba wszyscy będą. Aby w pełni się cieszyć zlotem – mam prośbę; chodzi o krótki komunikat co jakiś czas: jesteśmy tu i tu, robimy to i to. Kiedy to przeczytamy – będziemy mogli sobie też posłuchać Mozarta, jakiego kto tam ma, oraz zjeść i napić się o tej samej porze. I być razem.
No to trzeba chyba nosić ze sobą laptopka i szukać hotspotów… 😆
Pani Doroto, bardzo dziękuję. Pomysł Piotra M. przedni.
Jakoś to można rozwiązać; noszenie laptopka może być uciążliwe, ale np. telefon komórkowy jest dośc niekrępujący (pod warunkiem, że się go wyłączy w czasie koncertu). Można więć komórką dać cynk zaprzyjaźnionej osobie – a ta umieści informację na blogu.
Pani Kierowniczko, moi znajomi (to małżeństwo) zjawią się tylko na koncercie. Wcześniej nie dadzą rady się spotkać.
Wielka szkoda, że nie będzie zeena 🙁
Też tak uważam 🙁
I tylu z Was chciałoby się jeszcze zobaczyć…
Nie popadajmy w pesymizm – pewnie jeszcze kiedyś sobie zrobimy jakiś zlocik w szerszym gronie 🙂
Ja tam wolę bezpieczną odległość. Z wariatuńciami nigdy nic nie wiadomo 😉
Pani Doroto, dorobiłam się bloga! Treści w nim niewiele, a szczerze mówiąc mniej niz niewiele, ale za to jaki śliczny!!!
Wielkie dzięki Panie Radco 🙂
Spotkanie w szerszym gronie?
Bez wątpienia, świat bowiem wciąż się poszerza 😉 w czym na szczęście nie uczestniczę 😆
zeen: a zastanawiałeś się kiedyś w co się ten wszechświat rozszerza? Tzn. co tam było zanim się tam znalazł rozszerzający się wszechświat? Coś dziwne pytania mi do głowy przychodzą, chyba czas spać 🙂
Niemożliwe! Quake! O takiej porze? 😆
Allo, Allo! Gratulacje z powodu zarumienienia się 😉 Wpisałam się, ale muszę zostać zaakceptowana…
Pani Kierowniczko, ja wstałem dziś o porze dla mnie kompletnie zabójczej, tj. o szóstej rano…
Nie ma takiej godziny 😉
Już zaakceptowanam u Alli – ORMO czuwa… 😀
No cóż Quake, wiedząc o świata ekspansji posunąłem się nieco, ale po co on się tam pcha – oto jest pytanie….
zeen, bo „świat to za mało” 😉
Tam to znaczy gdzie? 😯
Pani Kierowniczko, sądząc z tekstu „posunąłem się nieco” należy wnioskować, że świat się przybliża do zeena. Bardzo mocno się przybliża 🙂
No to choćby nawet w nim nie uczestniczył (@21:54), to zaraz będzie… Tylko niech biedactwo uważa, bo idą trąby powietrzne
Na takiej trąbce to nasz zeen sobie zagra coś skocznego przed kolejnym ssaniem 😉
Już wróciłam. Wyprawa na moje błękitne meandry bardzo mnie ekscytuje!
Ja myślę!
Wrzucam tam prezencik 😀
Nie chce wpuścić 🙁
Linków nie lubi?
Chodziło mi o to:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/samouczek.html
Pani Doroto, skopiowałam linkę i sama prezencik wkleiłam. Dzięki. Jutro opanuję.
A tak nawiasem mówiąc właśnie wyobraziłam sobie zeena grającego na trąbie powietrznej 😯
Ja już taka jestem – wszystko od razu widzę 🙄
Ja, prawdę mówiąc, wydrukowałam sobie samouczek i trzymam w pobliżu kompa. To samo zrobiłam z Hokowym kufownikiem 😀
No ale chyba to nie było specjalnie trudne do wyobrażenia, prawda? Koniec końców zeen już nie takie rzeczy robił. Czymże jest trąba powietrzna 🙂
No, łatwiej byłoby go sobie wyobrazić unoszonego przez trąbę, jak na skrzydłach pieśni…
No dobrze. To jeśli plotkujemy, to plotkujemy. Quake, zacząłeś „…już nie takie rzeczy robił” to i dokończ… A jakie robił? 😀
Nie, nie… nie jestem ciekawska, tylko ot, tak… 😉
unoszony przez trąbę i śpiewający fortissimo – ryk trąby przy tym wydaje się cichym popiskiwaniem myszki… 😉
Quake, noc się zbliża… A tu takie wizje… 😀
Idę odespac dzisiajsze emocje związane z rozpoczęciem nowej działalności… Miłego blogowania.
Alla: mam nadzieję, że Ci się nie przyśni 😉
Też chyba pójdę dziś spać wcześniej – coś ciśnienie pewnie spada…
Ryk trąby i głośniejszy od niej śpiew: Wagner byłby zachwycony 😉
Przyśni mi się zeen,
Jak na trąbie gra,
To ci będzie sen
Piękny, że aż ha! 😀
😆
Dobranoc, tez już na dzisiaj kończę 🙂
A co to, Poni Dorotecko, oznaco w ZEENniku egipskim? 🙂
zeena z trąbą śnić – na głooośny koncert iść… 😉
Głośny i wesoło-skoczny… pozwolę sobie uścislić!
I’v got a dream…
O czym? Powim…
Drogą na Wąchock lekkopółśmieszna
Szła sobie kiedyś trąba powietrzna
Idzie i trąbi głośno pierońsko
Spotkała siostrę, tę Jerychońską
Nazwisko z męża co panie dziejku
Z zacnego rodu pochodził: Queke’ów
Idą i wspomnień lawina rusza,
O trzeciej – żoną jest Eustachiusza.
Idą trzy trąby i wspominają
Bo znajomego jednego mają….
Tu Wojski wkroczył, trąbi na trwogę
Kto wpuścił takie trąby na drogę….
Jak ma być głośno, ale i wesoło, to może Walkiria, za to w scenerii rodem z Hollywood?
http://www.youtube.com/watch?v=tAo_fTiZ2hY&feature=related
Raz pewien z Jerycho Eustachy
Powiedział: strachy na Lachy!
Mówią, że ma trąba
Jest głośna jak bomba –
Doprawdy, ubaw po pachy!
Śliczna Kirsten 😀
Ale nie ma rady, mnie już zawsze cwałowanie Walkirii będzie się kojarzyło z: Kill the Wabbit, Kill the Wabbit 😉
😆 😆 😆
Wciąż się uczę śmiać wirtualnie, co widać wyżej 😉
Może teraz zaśmieję się pełniej (a jak nie to, Kill the Wabbit…):
😆 😆 😆
Bo trzeba zrobić jeszcze jeden odstęp między dwukropkami – w poprzednim komentarzu dodałam 😉
Dobranoc, idę na spotkanie z trąbą 😀
Aaa, to i śmiać się trzeba ze spacją i umiejętnie 😉 Pod wpływem tych trąb, zapuściłam sobie początek „Latającego Holendra”. Ale chyba zaraz wyłączę, bo boję się, co mi się przyśni. Dobrej nocy 😀
Dobranoc dla mnie i dzieńbry dla wcześniaków po drugiej stronie Wielkiej Kałuży.
Od 10, czy 11 (waham się), do 19, to nie jest znowu tak bardzo jak po ogień 😉
W tym tygodniu legendarny włoski trener Giovanni Trapattoni w wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” wezwał wszystkich piłkarzy, żeby słuchali Mozarta, bo „jego muzyka pomaga stać się lepszym, bardziej kreatywnym piłkarzem”. – Można się z niej wiele nauczyć o tempie, rytmie, strukturze i logice gry – stwierdził Włoch, który ma w kolekcji ponad 2 tys. płyt z muzyką klasyczną. (za GW)
No i co? Włosi przegrali…
Ale to chyba nie był ich trener 😉
Nie był. To były włoski trener. Ale w XXI wieku mu się nie wiedzie i trenuje drużynę z Salzburga. Może dlatego Mozart, a nie Verdi 😉 (Monteverdi, oczywiście 😉 )
Na pewno dlatego 🙂
Co do zjazdu, to jeszcze mam pomysł, żebyśmy może wszyscy się wybrali do tych Łazienek? Wstęp na koncert jest wolny. Potem można wrócić do centrum – skoro hortensja będzie zmotoryzowana (Quake zdaje się też?), będzie prościej przemieszczać się po mieście. A będzie nas w sumie w ciągu dnia zaledwie sześć osób 😉
Aha, a w ramach tego samego Festiwalu Pieśni Europejskiej o 16. w Wilanowie (w Oranżerii) jest Pieśń angielska – Dowland, Purcell, Locke, Henryk VIII itp. Śpiewa Anna Karasińska (ogólnie śpiewa ładnie, ale nie słyszałam jej jeszcze w tym repertuarze) i Krzysztof Szmyt, akompaniuje – ciekawostka- zespół Canor Anticus, składający się z członków jednej rodziny: mój dawny szkolny kolega Marcin Zalewski na lutni i jego dwaj synowie Piotr i Paweł na violach da gamba. Bywa, że ten zespół powiększa się jeszcze o brata Marcina, Wojtka, i jego żonę 🙂
Wszechświat rozszerza się w pasie…
foma
Był już król Słońce, ale PAKa-wszechświata jeszcze nie było 😉
Ale ja nie o tym. Znajomy podesłał słowa Trapattoniego o piłce i Bachu:
“Young players no longer have the patience for a symphony, which
takes an hour and which one must hear several times to understand” he
added.
“Sometimes the concentration would do them good. They think their
whole lives happen on the pitch. They don’t realise that they could
learn a lot in the real world to improve their game.
“They sit with their MP3 players in the bench, in the dressing room
and are much too nervous before the game. I say to them sometimes
‘why don’t you listen to Bach?’ But it gets harder to appreciate
the classics in this culture.
Łazienkom mówię radosne tak, dziś rano nawet sobie pomyślałam, żeby się tam wybrać 🙂 Zresztą Wilanów też brzmi kusząco. A może sobie „pokolendujemy” w sobotę po wspomnianych parkach i koncertach?
PAK,
to zależy co i jak się tym trampkarzom sprzeda.
Można np. tak:
– Myśląc o drugiej połowie, o tym jak zagrać mimo utraty sił, posłuchajcie Two-part inventions…
– Grając z Niemcami konecznie posłuchajcie Allemande, a z Anglikami – English Suite…
A co, jak Allemande jest częścią Suity angielskiej? A jest – każdej 😀
Beato – świetny pomysł! A jak zechcemy jeść, to sobie podjedziemy w jakieś miłe miejsce. Parę mam upatrzonych w centrum.
A Two-Part Inventions to Inwencje dwugłosowe 😛
Nie będę zmotoryzowana.
Pani Dorotko, ja dopiero na serio zaczęlam jezdzić na wsi, bo wszędzie daleko i nigdy w życiu nie odważylabym się jechać samochodem do Warszawy, gdzie trzeba mieć niesamowity refleks. 😉 Przyjeżdżam autobusem, bo to dla mnie najprościej, jestem na Kijowskiej po 10-tej i zastanawiam się wlaśnie, którym tramwajem trzeba do Centrum.
Aha, to w takim razie ja powiem, dokąd trzeba dotrzeć i czym, jak już to miejsce ustalimy 😉
A jak z Quake’iem?
Zapomniałam jeszcze, że z warszawskich blogowiczów ma dołączyć się Alla – jaki z jej strony gryplan?
Pewnie odpowiedzi uzyskam później…
A Garbarek 23.06. w Ostrowiu i 24.06. w Warszawie – zamiast Manu Katche będzie Trilok Gurtu.
Wiem że dwugłosowe 😉 dlatego wersja angielska, żeby można było zasugerować perspektywę piłkarską…
foma
A Wariacje dwugłosowe, na Klose i Podolskiego, czyż to nie byłaby perspektywa piłkarska? 😉
23.06 w Ostrowcu Wlkp. godz. 19.00 umówiliśmy się z Garbarkiem, że on zagra a ja posłucham i jak wszystko będzie ok. to Jan pojedzie do Warszawy.
A zeen gdzie pojedzie?
No bo chyba nie do Ostrowca Wlkp., bo takowego nie ma 😉
Jasne, Ostrów Wlkp. …
Właśnie kombinuję jak dać radę, wychodzi, że aby bilet się nie zmarnował (takie miejsce!), to z samochodu będę wysiadał chyba tylko na tankowanie….
A już naprawiony chociaż?
zeen, inni dają radę, a Ty nie dasz…? 😯
Dziś ma się ten cud dokonać…
Nie zna życia, kto nie wie, co na naszych ulicach się dzieje, rzut oka na rozkład jazdy naszego mpk daje tego przedsmak….
foma 😆 😆 😆
Cudne! A Garbarek miałby być tą przerwą przy muzyce…? 😉
Pani Doroto, chętnie dołączę jeśli to możliwe. Jestem zmotoryzowana, ale jeszcze nie zmieniłam opon na letnie. Jeśli do czasu zjazdu uda mi się dokonać tej trudnej operacji (i ją przeżyję – właśnie z tego problemu przed chwilą zwierzyłam się na blogu komisarza fomy) to chętnie służę. Ja się bardzo łatwo dostosowuję do harmonogramów i gryplanów. Jestem karna, punktualna i zorganizowana. Mnie naprawdę nie trzeba brać pod uwagę.
E… no to znaczy wprost przeciwnie! Trzeba i NALEŻY brać pod uwagę! 😀
To przyjemnej zmiany opon życzymy 😉
Dziękuję. Ale nie ma co się śmiać. To naprawdę starszny stres! I żyję z nim już od lutego…
„Stres może obniżać reakcje układu immunologicznego na infekcję, zatem przedłużające się sytuacje stresowe prowadzą do poważnego zmęczenia mięśni i umysłu, które mogą spowodować między innymi zapalenie opon mózgowych.”
No i następne opony do wymiany 😉
zeen, no to wymieniamy… Te drugie, bo tych od samochodu to chyba jednak się nie ośmielę… Zaczęłam uprawiać jazdy komunikacją miejską…
Pani Kierowniczko, ten sobotni koncert w Łazienkach mi nie pasuje – czasowo się nie wyrobię (mimo, że w Warszawie będę już w piatek wieczorem). Będę wolny dopiero gdzieś tak od 15. Tak więc spotkam się z resztą Blogowiczów nieco później w centrum – pytanie tylko o której i gdzie.
Quake, po 15 w centrum…
foma, a od kiedy Waćpan taki zorientowany?
Biały wywiad prowadzę… Takie zboczenie zawodowe 😆
Całe szczęście, że tylko biały wywiad. Bo już myślałem, że jakieś podsłuchy wchodzą w grę 😉
W każdym razie ja teraz znikam na parę godzin. Powrócę wieczorem 🙂
Widzę, że komisarz spisze nam grafik 😀
Samochód zdecydowanie ułatwiłby nam możliwości w dziedzinie przemieszczania się. Niestety ja jestem niesamochodowa, wstyd się przyznać, ale za komuny uważałam, że nigdy mnie nie będzie stać, więc nawet nie robiłam prawa jazdy, a potem już po prostu czasu nie było…
Ja jestem samochodowy, bo sam chodzę 😀
No właśnie ostatnio podczas czeskiego wypadu miałam taką refleksję, że my się tak śmiejemy z ichniego vozidla i letadla (pokład samolotu = paluba letadla 🙂 ), a oni pewnie się śmieją z samochodu i samolotu, bo jak to – samo chodzi i samo lata?
To ja jutro spróbuję… Te opony… Jutro?!?!?!?
😀
Jakby komisarz nie miał nic innego do roboty. Śledzić to jedno, robić opracowanie to drugie…
Czy śledzenie to to samo co dorszowanie i jesiotrowanie oraz kiełbikowanie?
Pozornie to samo. Różne sa okresy połowów.
foma! To Ty podczas urlopu sam będziesz musiał sobie pożywienie złowić, złapać, dogonić?!
Pani Doroto,
gratuluję artykułu o festiwalach muzycznych, który ukazał się w dzisiejszej „Polityce”! Ujął mnie obiektywizmem i wielopłaszczyznowością przedstawienia. Sama znam bliżej tylko festiwale „Misteria Paschalia” i „Pieśń naszych korzeni” i uważam, że świetnie uchwyciła pani ich „nerw” i klimat. Z dużym zainteresowaniem przeczytałam o innych, o których wiedziałam jak dotąd niewiele. Cenne są też informacje o „filozofii” działania organizatorów (w końcu: jaki pan, taki kram). Przydałby się przewodnik po polskich festiwalach przygotowany z podobną wszechstronnością spojrzenia, najlepiej po polsku i angielsku. Serdecznie pozdrawiam 🙂
Spod stuletniego kurzu (no, powiedzmy piecioletniego, ale koty historyczne!)
A czy po drodze do Lazienek nie moglibyscie wpasc pod Wieze Ajfla? Apokalipsa wierceniodziurowa, mebloprzesuwaniowa i inna przeraza mnie przede wsystkim perspektywa ULOZENIA KSIAZEK!!!
Kazdy sposob podtrzymania na duchu bardzo mile widziany.
Teraz wiem, czego wrogom zyczyc: a zeby ci elektryke wymieniali!!!
Tereso,
można też wrogom życzyć przeprowadzki. Zresztą pocieszać Cię przy takim zmęczeniu, to chyba nie jest dobry pomysl, ale zrób sobie dobrej herbatki i odsapnij trochę. Nadal trzymam kciuki. 🙂
Droga hortensjo, ja nawet nie jestem zmeczona, ja jestem zakurzona i przerazona totalnie. Mam nadzieje, ze Gutenberg cierpi za miliony, jako i ja za jego wynalazek!!! Cztery sciany ksiazek, jedna sciana nut, jedna sciana archiwow starej prasy, dwa zapchane biurka, trzy komputery, z dziesiec twardych dyskow z kablami, ale przede wszystkim te tysiace ksiazek, a na kazdej KURZ i kawalki sciany!!! Cale szczescie, ze ciuchy przejrzalam i oddalam do armii, ktora mnie tymczasowo zbawila.
Wrogom, zaiste, mozna zyczyc przeprowadzki, ale nie jestem pewna, czy bym tego nie wolala (zwlaszcza do wiekszego, z palma, malpa i basenem)
A… znalazlam… Moze kto chce maszyne do pisania? Zakurzona, ale chyba erika. Nie otwieram, nie ma jak. Polska. 🙂
Erika była enerdowska, o ile się nie mylę. Też kiedyś miałam 🙂
Erika? … a to chyba „Stawka większa niż życie” i obezwładniający kapitan Kloss 😉
Tylko nie zakurzona!
…a w roli Eriki – Aleksandra Zawieruszanka 😉
No tak, ale spod biurka. Ma prawo byc zakurzona. baaa, Obowiazek!!!
A stawka iscie wieksza niz zycie!!!
Tereso,
to jak to, ekipa remontowa nie zabezpiecza mienia domowego płachtami folii?! I
tak bedzie kurz, ale znikomy w porównaniu z niezabezpieczonym mieniem. Stare prześcieradła choćby trzeba było na te nuty rzucić ! Albo te ciuchy, co to poszły w kamasze do armii…
No tak, ale ciuchy juz poszly w kamasze, a ekipa wlasnie przedziurawila sciane na wylot i czeka mnie murowanie!!! Nie mowiac o sciaganiu ze sciany CALEJ wielopolkowej etazerki ksiazek. na szczycie Prus ukochany, na dole slownik angielski, po drofdze historia w datach.
Klne jak szewc po pijaku
Ekipy nic nie obchodzi. To ekipa francuska, nie bialoruska. przychodza o 9, o 12 jedza, potem trawia i gadaja caly czas. Poza tym robia nie to, co bylo uzgodnione i nie tam, gdzie trzeba. Na rece trzeba patrzec ciagle, bo fantazje maja biurowa, a u mnie stare budownictwo. Krzywe, bo na drewnianych stropach. CMac
To co, nikt nie chce Eriki (nie Steinbach)?
…no to ja Ci kobieto składam wyrazy 🙁
No to ja ciebie bardzo dziekuje. jak to malo czlowiekowi do szczescia potrzebne. Od razu sie ucieszylam, ze ktos mnie pozalowal…
Merci
tereso,
też składam wyrazy 🙂
Kto stawia ukochanego na szczycie? Ukochany powinien zawsze się znajdować na wysokości oczu a co najmniej na wyciągnięcie ręki 😉 (Panie Prus, chyba się nikomu nie naraziłem? Z góry przepraszam)
Bo ja wznosze wzrok do gory, jak na niego patrze. Zawsze lubilam mezczyzn wyzszych od siebie, a rzadko mi sie to zdarza. Prus tez nie byl wyzszy, to chociaz na polke go wstawilam.
Dołączam się do składanych wyrazów 🙂
Opisywany remontu niebezpiecznie zbliża się do wizji przedstawiających czterech jeźdźców Apokalipsy 😉
Dla wszystkich walczących z majstrami – odrobina klasyki:
http://pl.youtube.com/watch?v=ZiPVf2XXuxc 🙂
Ja nie walcze, ja tu tylko SPRZATAM!!!
Jezdzcy sa dwa, jakby jeszcze dwa, wyskakuje przez okno z braku miejsca.
Ale to cos w tym stylu, zaiste. Wezykiem.
Male pytanie, bo nie sledzilam uwaznie. Jak zakonczyla sie miedzynarodowa akcja udostepniania zdjec z Pragi?
Stanelam na tym, ze wszystko stanelo.
No stanęło, cholera, bo ciągle nie mogę się zebrać i wziąć pudełko do redakcji 🙁 A właśnie kolega przysłał mi świadectwo, że naprawdę tam byłam… 😉
O… To w Pradze swiadectwa wydaja? Ze w Krakowie mozna sobie kupic swiadectwo wysluchania hejnalu, to wiedzialam, ale ze w Pradze tez… 😉
No, uwiecznił mnie na zdjęciu…
Chwala! Chwala mu za to. W sumie mile, mnie tak zawsze jakos smutno, jak wyciagam karte z aparatu, a tam wszyscy z wyjatkiem mnie.
Chyba padlam sterroryzowana majstrami. Zegnam tymczasowo spod ksiazek wielu.
A propos uwieczniania – właśnie znalazłem:
http://pl.youtube.com/watch?v=eM1rzHUM6Gs 🙂
Stoi przed Ziukiem trąba leciwa… 😆
Mniam mniam!
I znowu pojawia się motyw trąby 😉
Siedem trąb Apokalipsy 😉
Trąba to poważna sprawa! Koniec i bąba…
Pani Doroto, przy dzisiejszym artykule w „Polityce” jest zdjęcie z występu Greckiego Chóru Bizantyjskiego w Jarosławiu, a oto fragment tego występu
http://uk.youtube.com/watch?v=8wNcZf64PvU
Oglądając dziś to zdjęcie w „Polityce” lekko się rozmarzyłam – niesamowite są te koncerty przy świetle świec!
…przepadła trąba?!
Hi, hi…
Ja dawnymi laty dla młodzieży licealnej prowadziłem wieczorki z muzyczką przy świecach. Polegało to na tym, że puszczałem muzykę do tańca, ale taką z ambicjami, rock głównie oczywiście, ale ambitny – przy tym wtedy się tańczyło. W połowie zabawy brać siadała do stolików, herbatka, Polo-Cocta i tem podobne wynalazki i była godzina na prelekcję i zaprezentowanie ciekawej płyty. Był Davies z Bitches Brew, Santana z Abraxas, Procol Harum z Edmonton Orchestra, Jarrett z Garbarkiem – Belonging i wiele innych. Ja robiłem za pomagiera M.K. niesłychanie ciekawego człowieka. Aż przyszedł czas, że wielość zajęć jego spowodowała, że zastępowałem go – och jaki dumny byłem….. Trzeba było się przygotować, i mieć te płyty – no M. je miał a ja je powoli od niego kupowałem….
Do Beaty:
Właśnie zobaczyłam, że wreszcie wrzucili tegoroczny program Jarosławia na stronę:
http://www.festiwal.jaroslaw.pl/pro/2008_pro_pl.html
Widzę, że już trochę inaczej za nowej dyrekcji. Już nie tylko sacrum, ale i profanum (muzyka tradycyjna, taniec) także na koncertach… Chyba to dobrze, tak musiało się w końcu stać. Ciekawam, jak to wypadnie.
W ubiegłym roku też już dało się odczuć lekką zmianę kursu. Trudno powiedzieć, czy to dobrze (pewnie tak), ale na pewno ciekawie. Choć ja się cieszę, że Marcin Bornus jest i czuwa, mimo formalnej zmiany u sterów 🙂 Z ubiegłorocznych koncertów we mnie największą fascynację wzbudził „wynaleziony” i zaproszony właśnie przez Marcina Bornusa zespół „Graindelavoix” z Belgii. Okazało się (po raz kolejny), że renesansowej polifonii zdecydowanie służy zindywidualizowane, żarliwe, prowadzenie każdego głosu z osobna, jakbyśmy mieli do czynienia z sumą kilku monodii, a co za tym idzie – służy jej też pojedyncza (wykwalifikowana) obsada. Cóż to był za koncert!!!
Ja już tam od kilku lat nie jeżdżę. Kiedyś bywałam tam co roku i przyszedł moment pewnego znużenia, bo i czymś najwspanialszym można się znużyć i trzeba zrobić płodozmian. A że w tym czasie w Warszawie powstał świetny festiwal Chopin i jego Europa… Zupełnie inna bajka, ale też bardzo atrakcyjna. W tym roku też:
http://pl.chopin.nifc.pl/institute/events/festival/id/516
A Marcin to mój odwieczny kolega, jeszcze z chóru 😉 Nazywał się wtedy Szczyciński. Bornus to nazwisko jego żony, przybrał je, bo Bornus Consort brzmi lepiej niż Szczyciński Consort 🙂
Spojrzałam na stronę festiwalu Chopina: wygląda na robiony z dużym rozmachem, taka programowa i wykonawcza armata!
Ja wielbię (wielo)głos ludzki (koniecznie bez nagłośnienia), więc w Jarosławiu czuję się jak ryba w wodzie, ale bywam tam od niedawna 🙂 Byle tylko było w czym wybierać (festiwale)!. Mam wrażenie, że jest w naszym kraju pod tym względem coraz lepiej.
O, kolega z chóru! A śpiewał w tenorach?
A „Bornus Consort” rzeczywiście brzmi dobrze 🙂 Szkoda, że mało koncertują… 🙁
Tak, śpiewał początkowo w tenorach. Później zaczął się uczyć śpiewania kontratenorowego jako jeden z pierwszych w Polsce.
Byłam ciekawa, czy przed kontratenorowaniem był i epizod tenorowy 🙂 Tymczasem północ minęła a za progiem nowy dzień. Osuwam się zatem przezornie w objęcia tego pana na literkę M. od snu. Dobrej nocy, pani Doroto (dzisiaj może już bez akompaniamentu trąby) 🙂
Capstrzyk: trutututuuuuuuuuu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zawsze mnie śmieszyło słowo capstrzyk 😀
Trutututu, kłębek drutu, a ja piszę nowy wpis 😉
U mnie sie mówiło –
trutu tutu
majtki z drutu!
A kłębek to może być wełny 🙂 I raczej proste druty proszę…
Pani Doroto,
dokonałam! Dzisiaj późnym popołudniem. Tak, zebrałam całą moją odwagę, zacisnęłam zęby i dokonałam wymiany opon!!! A w piątek oddam mojego zielonego skarba do przeglądu, mycia, prania i natłuszczania. No cudny będzie!
A mnie kiedyś karnie wydalono z kolonii letnich do obozu harcerskiego, mieli nadzieję naiwni, że tam większa dyscyplina i mnie sobie podporządkują. Naiwni…. Kilka dni tam spędziłem, nie powiem, bo spodobało mi się, że mają fanfary a ja chwytałem wszystko, co dźwięki wydaje. no i dorwałem jenstrument i dawaj dąć. Oczywiście zaskoczony, że tak łatwo nie idzie, ale szybko złapałem o co chodzi i po kilkunastu minutach już umiałem wydać czysty dźwięk. Jak pisałem wcześniej, organki były moim pierwszym instrumentem, nikt mnie nie uczył a jakimś sposobem wiedziałem jak zagrać każdą – z dostępnych na danych organkach oczywiście – melodię. Później doszedłem do umiejętności wydobywania dźwięków, których oryginalnie tam nie ma – kto próbował, wie o czym piszę – jest i na to sposób….
Zatem fanfara jest podobna trochę do tego instrumenciku i po niewielu próbach umiałem zagrać dowolną melodię. Zagrali mi co trzeba na pobudkę i na capstrzyk, no i mieli dęciaka przez kilka dni, akurat tyle, przez ile mi się znudziło wstawać jako pierwszy i kłaść się ostatni….
No i wyrzucili z obozu za brak dyscypliny….
Spowrotem na kolonię 🙂 A tam już tylko dwa dni do końca, no to pomyśleli, że wytrzymają. Naiwni…. Zieloną noc im urządziłem, że proszę siadać 😆
No proszę, tośmy wyczuli, że z tą trąbą jest coś na rzeczy 😆
Alla – gratulacje!!!
Majtki z drutu
Dźwięki, których „oryginalnie nie ma” w instrumentach dętych, nazywa się popularnie kiksami 😉 , a Witold Szalonek nazwał je dźwiękami kombinowanymi i stworzył całą systematykę, jak się je na którym instrumencie wydobywa.
No właśnie! Majty cnoty?!
Ale tak się u nas mawiało! Majtki (bikini całe!) zrobiłam sobie w młodości w szpitalu, odlegując dość długotrwałe choróbsko. Nie na drutach – na szydełku 😉
Wyszły i owszem – tej wełny nikt nie ruszał, bo była cieniutka, akuratnie mi sie nadała.
Z całym szacunkiem, ale ja pisałem o organkach, które wyposażone są w rezonatory o określonej długości, i które zasadniczo uruchamia się na dwa sposoby: dmąc lub wciągając powietrze. Na tym samym rezonatorze można uzyskać dwa podstawowe dźwięki. Każde organki są zwykle wykonane w jakiejś tonacji i nie zawierają niestety wszystkich półtonów. Owszem miałem i takie ze zmiennym manuałem – przyciski przesuwające rezonatory, a właściwie kanały „dmące”, na których była bogata paleta dźwięków. Umiejętność kierowania i modulacji dęcia pozwala na wydobywanie składowych harmonicznych – okrojonych o dźwięk podstawowy – i to jest sposób, niełatwy, na wydobywanie odpowiedniego dźwięku. Z trąbką albo fanfarą to niewiele ma wspólnego, bo tam nieco inaczej się tworzy żądany dźwięk. Trąbka jest inna i fanfara inna. I choć we wszyatko się dmucha, to w każde inaczej trzeba 🙂 Tak naprawdę, to dęciaki są pierdziaki 😉
Aha, a ja zrozumiałam, że to o trąbce. Małe qui pro quo 🙂
Nie ma jak trójkąt….
😆
…bermudzki 😆
I znikam w nim – dobranoc 😉