Swanee River czas zacząć
Uśmiałam się dostając do rąk tę książeczkę. I tak, jak często tu na blogu zastanawiam się, do czego nam służy układanie wierszyków, to i teraz się zastanowiłam, dlaczego właściwie wszystkim chyba znany Marek Gaszyński, którego głównie kojarzymy z popem czy, jak to się wówczas mówiło, bigbitem, postanowił napisać trzynastozgłoskowcem ni mniej, ni więcej, tylko historię początków polskiego jazzu?
Nie zawsze jest to trzynastozgłoskowiec regularny, czasem zmienia rytm, czasem powiększa się do czternastu zgłosek. Autor twierdzi: „Chciałbym, by ten długi wiersz, wzorowany na wielkiej poezji mistrza Adama, był czymś innym niż tylko opowieścią o jazzie tamtych lat, by był on samodzielnym utworem jazzowym”.
Nie bardzo wiem, gdzie tu widzieć analogię z utworem jazzowym, ale cóż, licentia poetica. Nie jest to oczywiście, jak się można spodziewać, poezja najwyższego lotu, przypomina miejscami wierszydła pisywane przez uczniów w szkole, ale co jest w niej zajmujące, to obraz opisywanych lat, pamiętanych przez bardzo młodego wówczas autora, dla którego jazz był pierwszą miłością. I choć tę miłość zdradził, to – czy o początkach polskiego rocka napisałby poemat Pan Tadeusz Rock? Pewnie nie.
Pan Tadeusz Jazz opierał się początkowo na pomyśle kalki z Mickiewiczowskiego Pana Tadeusza, z cytatami włącznie („Właśnie dwukonną bryką wjechał młody panek…”), a bohater tytułowy – to młody warszawski jazzman, który w 1946 r. wraca do Polski z Londynu i wpada zaraz w epokę socrealizmu i zejściu jazzu do podziemia. W pierwszym roku postalinowskiej odwilży (1954) bohater trafia do orkiestry Jana Cajmera, a jeżdżąc z nią po kraju zarabia na bikiniarskie ciuchy:
„Krawat jest najważniejszy – krawat klimat czyni./Może palma wysoka lub atol Bikini?/Koszula kolorowa, okrągły kołnierzyk -/ta ładnie dopasowana, znaczy dobrze leży./Szeroka marynara z samodziału, z wełny,/rękaw trochę przykrótki, lecz krój ramion pełny/i skarpetki w krateczkę – tego nie ominiesz!/Teraz buty zamszowe – na grubej słoninie. (…) Fryzura to plereza albo mandolina,/ma taką Gerard Phillipe, to bożyszcze kina”.
No, długo by te smaczki cytować. Potem już jest coraz mniej o literackim bohaterze, a zaczyna się o postaciach autentycznych z Tyrmandem na czele. Wreszcie pierwszy festiwal jazzowy warszawski (po dwóch sopockich), czyli późniejsza Jamborka:
„Swanee River czas zacząć – Roman Waschko rusza,/z teatru na ten wieczór pożyczył kontusza./Kuryl wąsa podkręca, już rękę podnosi,/tuż obok żona Wanda, ją do pary prosi./ I marsz sunie dostojnie, nowoorleański,/bo hymnem Jazz Jamboree jest amerykański/temat Stephena Fostera, dawny, ludowy;/Tyrmand go gdzieś odnalazł, przywrócił jazzowi”.
Ale już naciera rock and roll (1959) i zarażają się nim też jazzmeni. „Nawet Krzysztof Komeda, sam mistrz modern jazzu,/już w roku pięćdziesiątym siódmym miał od razu/dla rock and rolla miejsce u siebie w programie./Razzle Dazzle grał w tempie szybkim niesłychanie,/potem See You Later i Rock, Rock Everybody/i – jak mawiał pan portier – zaczęły się schody,/bo potem, na koncertach jazzowych Komeda/gra Bacha, ludzie rocka chcą, no i bieda./(…) Tyrmand to człowiek mądry; pojął należycie,/że rock, to jest zjawisko, które niesie życie”. I na roku 1960 książka się urywa. Dlaczego? Bo potem to już był inny świat…
Komentarze
Myślę , ze przybliżanie w takiej formie historii i początków polskiego jazzu jest doskonałym przyczynkiem do zainteresowania czytelnika tematem . Długie dysertacje z początku mogą zrażać . Wdzięczne strofy pobudzają wyobraźnię , zmuszają do sięgnięcia do źródeł . Pozdrawiam …
Ojej, pani Dorotecko. Ja też chcę! Gdzie to-to można kupić? Dostać? Wyżebrać?
Zabawa zabawą, ale jaki będzie zasięg oddziaływania tego opracowania?
Pewnie niewielki. Traktuję to jako ciekawostkę przyrodniczą… ale w księgarniach zapewne się pokaże. Może paru entuzjastów jak Jaruta zakupi, potem pójdzie do taniej książki… Co jakiś czas odwiedzam księgarnie taniej książki, gdzie już coraz wcześniej spadają pozycje z rynku – czasem już nawet po roku.
Szukałem w You Tubie polskiego wykonania Swanee River; nie znalazłem! 🙁
Pomyślałem sobie; zalinkuję Ammonsa, ale w porę się opamiętałem; dopiero co był grany w związku z Shepem.
No to się nie wykażę… 😉
To w takim razie o Stephenie Fosterze:
http://www.pitt.edu/~amerimus/foster.htm
I słodziutka Deanna Durbin 😉
http://www.youtube.com/watch?v=IOqh-dNeQ-o&feature=related
😆
http://www.youtube.com/watch?v=rlMyw5V6csI&feature=related
A może tak?
http://www.youtube.com/watch?v=jP8V00NzzAo&feature=related
Pomysł zadziwiający. Kto jest wydawcą? Jak zwie się wydawnictwo?
Jakże nisko można upaść
Na nizinach czuć się lubo
I beztrosko, kiedy ty waść
Bawisz się tą piękną tubą…
Tuba bywa także groźna,
Kiedy Tuba mirum wspomnieć…
A jak ryknie w ucho – można
Z decybeli znieprzytomnieć 😉
Mieliśmy na Akademii Muzycznej takiego Zdzisia Piernika. Co też on z tą swoją tubą nie wyrabiał, jakie przystawki, jaka preparacja… Stał się słynnym solistą, a kompozytorzy pisali dla niego utwory. Przez lata grał w Filharmonii Narodowej, potem miał przerwę, a teraz zajmuje się muzyką improwizowaną, ale nie daj Boże improwizować z nim, bo Zdzisiu nie może skończyć… Ale gra super.
Alllo, książeczkę wydało Wydawnictwo Trio.
Taki…. Zdzisiu Becio 😉
Kończ-że Zdzichu, bo Dora pisać nie ma czasu.
Zapolować już pora, by troche hałasu
swym rybenkom na blogu zapodać do duszy
Dora mogła, więc tubę wkręcać pora w uszy.
„Krawat jest najważniejszy…”
Dobre sobie…
A jest tam taki fragment… 🙂
A wówczas Coltrane chwycił na taśmie przypięty
Swój saksofon błyszczący, tenorowy, kręty,
Łypnął okiem, oburącz do ust go przycisnął,
Wzdął policzki jak banię, do Jonesa kiwnął
I zagrał…
Melduję, że ten „Hokok”, co w poczekalni czeka, to ja 🙂
Pójdźże o dziecię, ja cię becić każę
Odwijanie betów słabiznę ukaże
To nie twoją dziecię, Becia to słabizna,
Odwijasz, odwijasz, ot: beethovieńszczyzna…
A jak Wam się słyszy ta wersja?
http://www.youtube.com/watch?v=kcvvUWhckww
Więcej niż w Bethoveenie, w bigbicie emocji,
Cała książka przykładów, by ten pogląd wzmocnić!
Krótko, mocno, na temat – to nie Becia bajka
Gdy coś grać zacznie latem, trzeba przyjść w kufajkach
bo do grudnia nie skończy, bo do grudna nudzi.
Jakżesz można nie myśleć o odczuciach ludzi?
Trza mu zabrać orkiestrę, w zamian dać gitarę
bas, perskusję i wokal – niech pisze na miarę.
passpartout, Ammons był parę wpisów wcześniej, ale nie szkodzi, bo śmiszny 🙂
A slynne Piernikiana, Pani Dortko? W tubie nie znalazlam 🙁
Na tubie niestety nie ma naszego tubisty 🙁
Tu jest jakiś przykład dźwiękowy:
http://www.mozg.art.pl/muzyka/piernik.htm
Nie wiem, jak brzmi, bom w pracy i nie mogę posłuchać.
Piernikiana były Witolda Szalonka 🙂
Przy okazji: koledzy z redakcji internetowej wrzucili mi właśnie do poprzedniego wpisu wizualizację zwycięskiego projektu na Muzeum Chopina.
Z zapowiedzi p. Doroty brzmi to jak odpowiednik tuwimowskiego „Balu w operze” tylko bardziej ambitne w zalozeniu. Moze „Maraton” Ujejskiego? Co tez ludziom przychodzi do glowy na starosc. Ja pamietam MG z tekstow piosenek Niemena i Akwareli. Az sie lezka kreci w oku.
Bardziej ambitne w założeniu? Bo ja wiem. Bal w operze był jak najbardziej ambitnie założony, był swoistym freskiem utrwalającym pewne sytuacje.
„Bal…” do mnie mówi (i to jak!). Te fragmenty z MG jakoś nie. Może lepiej by było, gdyby pisał Matołkiem?
Obejrzałam wizualizację na dużym i małym. Żeby tak dało się wymyślić coś zamiast gablot! One, żeby nie wiem co, dystansują.
Coś mi się porobiło. Zrzędzę 😯
Idę przywołać się do porządku.
Jak to nie jest poprawny kod, to nic nie jest poprawne. Czekaj draniu, dam ci inny.
Hehehe, Kazik Staszewski już dawno temu napisał utwór pt. „Z archiwum polskiego jazzu” – aczkolwiek nie jest to trzynastozgłoskowiec 😉
http://neddy.wrzuta.pl/audio/gJghiRqoWj/z_archiwum_polskiego_jazzu
p.s. ładny kod mi się trafił – 6699 🙂
Hej, nie znałam tego 😆
Mahler napisał Pochwałę praptaka 😯
A jo dzięki tytułowi dzisiejsego wpisu Poni Dorotecki teroz juz bede wiedzioł, ze POLONEZ to po angielsku SWANEE RIVER 😀
P.S. Jako juz od jakiegoś casu wiem, ze IDZIE DYSC, IDZIE DYSC, IDZIE SIKAWICA to po angielsku I’M SINGIN’ IN THE RAIN 😀
Owcarecku 😆
Kiedyś oglądałam jakiś polski film na TV Polonia (już nie pamiętam, co to było) z napisami po angielsku. Kwestia „Ki diabeł” była przetłumaczona jako „How do you do?” 🙂
Uuuu, polskie tłumaczenia to jest osobny rozdział 😉
To mi przypomina wspomnianego wyżej Koziołka Matołka:
„Tam mu rzekli: Hau du ju du?
Co oznacza: Jakże zdrowie?
– Trochę katar mi dokucza –
Kozioł grzecznie im odpowie”. 😉
O! Lingwistycnyk wątków u Koziołka Matołka kapecke było. Cytuje z pamięci:
Kwa! Kwa! – kaczka rzecze na to
Czyniąc w wodzie wiele plusku.
– Nie rozumiem – rzekł koziołek –
– To zapewne po francusku!
Był jesce jakisi cłek, co godoł: „Sziwa riwa ecze pecze” – to chyba wte, kie Matołek był w Indiak.
No i jesce: „Małpa skałpa spitu fitu…” –
Kto rozumie małpią mowę
Lub zna słów choć kilkanaście,
Ten zrozumie, że to znaczy:
Siostry małpy, na słup właźcie!
Swojom drogom nie rozumiem, jak badace małp mogli pominąć dorobek pona Makuszyńskiego, ftóry przecie nie ino koziołka Matołka między małpy posłoł, ale wyryktowoł tyz „Awantury i wybryki…” wiadomo kogo 🙂
A jeszcze było:
„Rachatłukum – rzekł Matołek
W ich arabskiej słodkiej mowie”
i jeszcze „uwa uwa figos migos”, co miało oznaczać „kozi z ciebie zrobią bigos”.
Ale najlepszy kawałek był taki:
„Al Koziołkes Ben Matołkes
Fugas chrustas z Lechistana
Ul Afrika gołes piętes
Szuru buru kęsim dana!” 😀
Jaze dziwie sie, ze jesce zodne biuro podrózy nie wyryktowało wyciecki ślakiem Koziołka Matołka. Bo co on sie krajów nazwiedzoł, to pon Indiana Dżons niek sie schowo!
Dobrej nocki! Choć być moze nifto mi nie uwierzy, ze północy jesce nimo, a jo juz spać ide. Ale jo naprowde juz godom: dobranoc 🙂
Dobrej nocki 😀
Ale obawiam się, Owcarecku, że na taką wycieczkę szlakiem Koziołka Matołka niewielu rodaków byłoby stać…
To niech się nam chociaż przyśni 😉
„Ciało mojego ciała i blasku mojej myśli,
chciałbym, by ci się ogień pełen szelestu przysnił,
z którego żółte kwiaty wyplusną, brzózek szelest,
jak sieć, abyś poczula przy ich lekkości smielej
swój lot jak płomyk drżący, bolesny, a pragnacy,
by popłynęło w tobie jak szumny strumien słońce”
Zołnierz, poeta, czasu kurz… – mija 64 rocznica śmierci wiadomo gdzie, 4-ty dzień PW.
Kochałam bardzo jego poezje, bedąc w ogólniaku daaawno temu, a teraz kocham nie mniej, tylko inaczej je czytam trochę. Nie muszę czytać… wiele znam na pamięć, bo wtedy bylam zafascynowana i tak mi zostało. I mam Utwory Zebrane, raz na jakis czas sięgam. To dla mnie jest jak jakaś piosenka z tamtych czasów. Przypomina fascynacje, tak poezją, jak muzyką.
Zebrało mi się… zawsze pamietam datę, 4 sierpnia.
Dobranoc!
p.s.Czy ja sie dobrze wyraziłam? Chodzi mi o to, ze jak mi zostało z Jimi Hendrixem i innymi z moich czasów i ten klimat w czasie muzycznym, tak mi został Baczyński – bo najpierw Demarczyk, a potem fascynacja KKB, itd. ale to już niezależnie od piosenek Demarczyk. Chociaż na pewno ona zainicjowała. Fascynację.
Spadam –
„ciało mojego ciała i blasku moich pragnień
niech ci sie we śnie galąz niebieskiej chmury nagnie…”
Dżez babaryba pisze się chyba
Jazz Baebaeraybae jazz…
Jak dżez pogrywa człowiek się kiwa
Odchodzi wszelki stresss…
Butelka piwa, trzęsie się grzywa
Dżez babaryba dżezzzz…
Piszę utwora dżezwierszpotwora
Trzepokasiora dżezzzzz…
Babaryba? Babanieryba 😕
Babia ryba?
Juz lepiej
Raz babia ryba pod Babią Górą
Słuchała jazzu, co był chałturą.
I pomyślała: Wścieknę się chyba!
Dżez baburiba! dżez baburiba!
Wduszygrajki to są ludzie tacy
Dżez…
Co księdzu przepiją cała tacę
Dżez…
Parafialna władza też sobie dogadza
Dzez baburiba dżez…
Jaka tego, kto wie, jest przyczyna
Dżez
Tańczą w stylu Heinego-Medina
Dżez
Wiecznie rozrabiają, wszystko wyśmiewają
Dżez baburiba dżez…
W głowie wciąż im tylko bara-bara
Dżez
Albo fruwa twoja marynara
Dżez
Dadzą spokój sobie dopiero aż w grobie
Dżez baburiba dżeeeeezzzzz…
„To nie muzyka to skandal chyba”
nadela skrzela wiec babia ryba
ogonem wzbila fontanne bura
tyle jej bylo pod Babia Gora!
A kolega zeen może by się zabrał za źwirza lądowe, takie małpy czy inne pandy, a nie o rybach. Tu nie Sycylia…
Małpa nie jest to zwierzę lądowe
Dżez
A koala zawianą ma głowę
Dżez
Z gałęzi zwisają, fom w nosie nie mają
Dżez baburiba dżez
Australia to czy Afryka dzika
Dżez
foma wszędzie swego nosa wtyka
Dżez
Jak mu hipopotam tam zasunie kopa
To będzie fajny dżeeeezzzzz…
Czy to dżeeez,
Czy to pieees?
Może dżeza
Stworzył bieees?
Jeśli taaaki ci on jeeest
I wyzwala śmiaaały gest…
Czy na lądzie, czy na morzu,
W borze-lesie czy też zbożu,
Czy to małpa, czy to panda –
Wszystko jest dżezowa banda…
A o kurach O* Państwo nie zapomnieli? Dżeeez
——–
* to kółeczko oznacza, że słuchać moga tylko osoby pełnoletnie… 😉
O kurach zapomniałem
A obok kur w A spiewa dżez…
Już prawie się pospałem
Tak swingująco dzisiaj jest…
Ku… ku… – ryku!
Swinguj dziku!
chociaż zeena
żre migrena
nadal rządzi dżeezzz…
Czas na klasyka:
Podchodzą mnie wolne numery- slowfoxy, ale ubóstwiam!
fara ra ra, fara ra ra…
Ja wtedy zdejmuję Burbery- mam taki prochowiec z Pewexu, na krawca-
I mogę tańczyć, nucić do białego dnia- aha!
Perkusja, ten baraban cały, to niech ledwo mnie szura,
I nie bigbitowo, lubię tak delikatnie, o tak- !
I wtedy jest pełna kultura,
I takich numerów proszę więcej pisać mi, panie kompozytorze!
Gdy sobie piwko golnę z rana w barze „Smakosz”,
To słowa lubię wolne i tonację takoż!- fara ra ra ra…
Tak, zwłaszcza gdy piwko, piweńko gdy golnę
I ten taki szmerek, ten szmerunio taki miły we mnie trwa-
Podchodzą numery mnie wolne,
Ale finezyjne dosyć, takie: fara ra ra, taki szkic jest: fara ra ra! -jazz!
Podchodzą, nie wiem, czy pan tańczy czasami, pan przyzna: damie na uszko w tańcu delikatnie, to jest piękna sprawa, tylko tak: fa- ra- ra- ra!
I wtedy dłoń kobiety skłonny ująć jestem,
I kocham ją, niestety, całym swym jestestwem!- bo jestem:
Ja jestem zasadniczo z tych mężczyzn, co wodzą,
Znaczy na pokuszenie- w wolnym rytmie i bez gróźb- absolutnie, sama łagodność!
Mnie wolne numery podchodzą,
Lecz nie podchodzą ci, co je płodzą, ci kompozytorzy ważni, serio do tych próśb!- fara ra ra!
Zawsze ich proszę: panowie, sunąć mnie po całości, przyjemne wolne numery, bo za szybko piszecie, barabanicie za bardzo, i potem co się dzieje? Ja się pocę, panienka się mnie płoszy- no luzu troszkę, luzu!
Kolega ma chwile nostalgii?
To może jeszcze taki wolny numer
http://www.youtube.com/watch?v=TAVweVW2neY
Oto młodość. Zamiast dać oryginał, wybrał – no, to, co wybrał. Ech młodość….
http://www.youtube.com/watch?v=hLU6ooylng0
Nigdy więcej nie patrz na mnie szklanym okiem,
Nigdy więcej nie kłap na mnie sztuczną szczęką…
Potrzebne coś oldskulowego?
http://www.youtube.com/watch?v=ND3XZkm4yPo
No tak, młodzież oryginałów już nie zna, na ersatzach chowana…
http://www.youtube.com/watch?v=no2ICU58Cgk
P. Dorota przypomniala sobie zlote przeboje Piotra Szczepanika 🙂
zeen:
Wspominam z lezka film Kusturicy „Do you remember, Dolly Bell”, gdzie przewija sie jeden z przebojow wloskich lat 60-tych, wykonywany przez prowincjonalny zespol z domu kultury.
http://www.youtube.com/watch?v=_vtd3RsJ6eU
Tylko jeden link, pamietam 🙂
Z @14:53 wersja audio:
http://www.wrzuta.pl/audio/z9RthEzJ2g/podchodza_mnie_wolne_numery_-_wojciech_mlynarski
PA2155 – ja pamiętam, że były polskie słowa do tegoż przeboju:
„Con venti quatro mille baci
Jak ci dam w mordę, to zobaczysz
I potem będziesz żałowała,
Żeś swego chłopca nie kochała…”
Piosenkę znam i owszem, ale filmu nie widziałem 🙁
zeen:
Jezeli widziales „Yesterday”, to cos w tym stylu. 🙂 Moze tylko, R. Piwowarski (mam nadzieje, ze nie przekrecilem ) to nie Kusturica.
Prawdopodobieństwo, że R. Piwowarski to nie Kusturica jest wysokie, może nawet jeszcze wyższe….
Yesterday i owszem, zaliczyłem z nadziejami…
Za to późniejsze produkcje Kusturicy z przyjemną ością 🙂
A z jakim filmem kojarzy się Wam ten przebój lat pięćdziesiątych?
http://www.youtube.com/watch?v=bBmZ1pgYdcc&feature=related
O tym filmie Kusturicy:
http://www.film.gildia.pl/filmy/sjecas_li_se_dolly_bell
Dziwny to człowiek w dziedzinie autopromocji. Robiłam kiedyś z nim wywiad (króciutki), potem okazało się, że koledze powiedział coś całkiem odwrotnego 😯
Bede strzelal: „Czarny Orfeusz”.
A skąd. Duuużo nowszy…
Bylo kilka filmow z ta piosenka. Jedna z nich w tajwanskim filmie (moim faworycie) „In the mood for love”.
Buena…
Hongkong, nie Tajwan 🙂
http://www.gutekfilm.pl/spragnieni-milosci/
Same thing :). Moja pamiec niekiedy mnie zawodzi. Coz, wiek, dr Alzheimer puka do drzwi.
Również w Strictly ballroom (Doris Day) , Buena Vista…, Brokeback Mountains (po hiszpańsku)
PA2155,
lepiej zapomnieć wypić, niż wylać i zmarnować 😉
Proponuje moja wlasna zagadke, jezeli moge, Co to za film:
http://www.youtube.com/watch?v=IZip7Y_IDqQ
Oj, należało chyba przeczytać wcześniej komentarze pod teledyskiem 🙂
Scandal – o aferze Profumo?
U mnie ten dysk nie działa 🙁
zeen:
To sie nazywa po angielsku „cheating”. 🙂
Wracajac do filmu. Nie byl on porazajacy swoja wielkoscia, ale posiada kilka cech, ktore zapamietalem. Glowna role Ch. Keeler, gra zona gwiazdy Hollywoodu, Vala Klimera, Joanna Whalley- Kilmer. Podobno po tym filmie rozstali sie oni na dobre. Wystepuje tam rowniez w jednej z rol, pozniejszy solista zespolu-efemerydy „Fine Young Cannibals”, Roland Gift. Pamietam rowniez dobra role J. Hurda, jako S. Warda. Jest to rowniez ostatni przeboj Dusty Springfield. Afera Profumo to bylo rzeczywiscie wielkie wydarzenie poczatku lat 60-tych, w okolicach kryzysu kubanskiego.
Bo gdy się dobrze czuję
Z radością Was kantuję
Z lubością oszukuję
I w kanał wpędzam też
Lubo konfabuluję
Fałszywym słowem truję
Psikusy aranżuję
Już taki ze mnie zwierz…
🙂
zeen zwierz to jest kosmaty,
Przemyślny i pyskaty,
Przypina innym łaty,
Wydaje głośny dźwięk…
Lecz jego te numery,
Choć wiodą do cholery –
Jak dwa i dwa to cztery –
Przykrywa wielki wdzięk 😛
Dopiero teraz mam wolną chwilkę – widzę, że zdaje się nikt nie odgadł, że piosenka Quizas, quizas pochodzi z filmu Wang kar Wai’a SPRAGNIENI MIŁOŚCI. Oczywiście była owykorzystana w kilku innych filmach. Ciekawostką jest to, że najpierw była utworem instrumentalnym (grała orkiestra Xaviera Cugata) jedynie orkiestra spiewała na końcu potrójnie słowo quizas (być może). Potem powstał tekst angielski – Perhaps, perhaps (spiewała Doris Day), a następnie hiszpański. I dopiero wtedy, wykonana przez Nata King Cole’a stała się wielkim przebojem. Słowa są takie: kiedy cię pytam: gdzie, kiedy i czy w ogóle – ty na tylko: być może., być może.
Piotrze M, przecież PA2155 podał tytuł angielski (tyle że z Tajwanem, nie Hongkongiem) o 16:29, a ja zaraz potem podałam link na stronkę filmu 🙂
To był (podobno, ja tych czasów pamiętać nie mogę 😆 ) naprawdę wielki przebój w latach pięćdziesiątych, nawet ponoć w Polsce się go słyszało np. na plaży w Międzyzdrojach 😉
To prawda, przebiegłem pospiesznie wpisy i nie zauważyłem. Mam na karku gości i pracę, dopiero późnym wieczorem przeczytam wszystko porządnie.
Test zakazanego słowa u Piotra ” pozegnanie „
Witojcie! Jo tutok ino na kwilecke, bo zaroz muse lecieć dalej. Ale skoro tędy przechodziłek, to pomyślołek, ze wpodne pedzieć choćby ino „witojcie”. Co właśnie zrobiłek 🙂
Haj, Owcarecku 😉
Uwaga, uwaga, próba mikrofonu:
komentarz pozegnalny
U mnie weszło! 😀
Nie bójcie się, nie zegnam się z Wami. Nie żegnam się też. To tylko test Łotra 😉
A może moich, czyli adminowych, nie ma prawa wciąć?
Wygląda na to, że Łotr nieźle rozrabia 😉
U mnie na razie, tfu tfu, nie. Ale u pasibrzuszków podobno nagminnie 🙁
A, to tfu tfu. A u pasibrzuszków to pewnie coś wyjada?
Owszem, wyjada komentarze ze słowem „pożegnać” i pochodnymi, tyle że pisanym bez kropki nad ż 😯
Bardzo dziwny ten Łotr… W dodatku dziwnie się odżywia. Rozumiem, żeby wyjadał nazwy ulubionych składników i potraw, ale tak…
Chacun à son goût 😉
Mimo wszystko trochę się o niego niepokoję, to jednak bardzo monotonna dieta 😉
Ratatuję mu zrobić… 😆
A na deser koniecznie krem kataloński Savalla 🙂
To ja się odważę. Pozegnam sie z łotrem. Ciekawe, czy mnie zje.
Jej! 23:17. Czekam na akceptację! Trawi.
Nooo… czyli jednak u mnie też wcina, z wyjątkiem mnie samej…
No, a Marek próbował jeszcze przed 22, i nie zauważyłam, bo nie zajrzałam na stronkę adminową…
Łotr z niego, ale swój rozum ma. Wie, że zjedzenie Kierowniczki skazałoby go na brak zajęcia.
Chyba będę musiała zainterweniować. Skoro u Owczarka udało się…
Miałby zajęcie. Ze mną na przykład 👿
Kochani, miałam dziś wrzucić nowy wpis, ale coś oczy mi się same zamykają. Ale słucham właśnie tej muzyki, o jakiej napiszę (pewnie jutro przed południem). Fascynująca sprawa, zobaczycie 😉
Zanim Was pozegnam za mniej wiecej na wakacje w Polsce oczywiście – test 😉
Cóż więc pozostaje: Uwierzyć na słowo, wypatrując jutra i życząc Kierowniczce dobrej nocy 🙂
No, już wiemy, że u mnie też nie puszcza 🙁
Dobranocka 🙂
Pani Kierowniczko,
słowa na indeksie można samemu wskazywać, wedle własnego uznania: w Ustawienia > Dyskusja międzyblogowa. Dobrej zabawy 😉
Hehe, dobrze by było, gdyby to było takie proste, ale u mnie nic nie jest wpisane na czarną listę, więc znikanie powyższych słów (wszystko ze zbitką liter ‚poze’) jest już chyba problemem samego Łotra i ja tu nic zrobić nie mogę… 🙁
Oj, spojrzałam na komentarz Alicji, słówka tam brak i zrozumiałam, że już zaraz leci do Polski. Ale to dopiero 29 sierpnia. Potrzymamy wtedy skrzydełka, żeby nam zdrowo doleciała 😀