Jakim Bach był człowiekiem
Wykład niemieckiego muzykologa prof. Christopha Wolffa na Uniwersytecie Warszawskim miał mniej więcej taki temat – i z grubsza tym zajmuje się też jego książka Bach – muzyk i uczony. Ale powiedzmy sobie szczerze: wydedukowanie, jaki był Bach, jaki miał charakter, co lubił itp., przy tej ilości i charakterze materiałów, jakie się zachowały, jest równie łatwe jak proces poszlakowy. Bach nie pisywał listów osobistych, głównie oficjalne, z których coś czasem można wywnioskować, ale to trochę za mało. Jedynym tekstem, z którego można się co nieco dowiedzieć o jego osobowości, jest tzw. Nekrolog napisany po jego śmierci przez najstarszego syna Carla Philippa Emanuela wraz z uczniem, Johannem Friedrichem Agricolą.
Na wykładzie prof. Wolff skupił się na okresie lipskim, trwającym w sumie 27 lat. Wiemy, gdzie Bach wówczas mieszkał, jakie miał obowiązki i z czym musiał sobie radzić. Ale jak to się praktycznie odbywało, wiemy niedokładnie, z grubsza. Mieszkał więc w budynku Szkoły św. Tomasza (koło Kościoła św. Tomasza, jak nietrudno się domyślić), miał poza obowiązkami kantora obowiązek bycia pedagogiem tej szkoły, nauczania w zakresie zarówno muzyki wokalnej, jak instrumentalnej. Był odpowiedzialny za muzykę w czterech lipskich kościołach i za prowadzenie zespołu Collegium Musicum. Nie będę streszczała wykładu, można o tym wszystkim przeczytać w książce (warto zwrócić uwagę, że prof. Wolff jest dyrektorem Archiwum Bachowskiego w Lipsku, więc jak najbliżej źródeł tylko można).
Parę rzeczy pokazał na przykładach muzycznych. Nowatorstwo zilustrował porównując dwa początki Magnificatów: Kuhnaua i Bacha. Motet Singet dem Herrn posłużył jako przykład świetnej pedagogiki wokalnej oraz dowód, że każdy śpiewak u niego musiał mieć kwalifikacje solisty (co nie znaczy według Wolffa, że chóry bachowskie składały się z solistów, ale o tym tym razem nie było). Zwrócił uwagę, że Bach zmienił sposób wykonywania swojej funkcji – po doświadczeniach dworskich przeniósł styl dworskiego Kapellmeistra do muzyki kościelnej. Nie było mu łatwo się przestawić na absolutną dyscyplinę lipskiego stanowiska, ale w końcu musiał się dostosować. Wolff przedstawił prawdopodobny rozkład powstawania kolejnych kantat (najpierw było szukanie tekstów i przygotowywanie materiałów do pisania, od poniedziałku zaczynał komponować, w czwartek utwór był gotowy i można było zabrać się do prób; pisał prawdopodobnie w kolejności: chorały, arie i na koniec to, co pomiędzy nimi, czyli recytatywy).
O stosunkach rodzinnych Bacha można coś wywnioskować jedynie z literatury pedagogicznej przeznaczonej dla dzieci i drugiej żony, Anny Magdaleny (która, jak wiemy, dysponowała ładnym głosem, kopiowała też jego utwory). Że byli ze sobą bardzo blisko, świadczy tekst znanej pieśni Bist du bei mir. Podstawą funkcjonowania tej rodziny muzyka była od zawsze. Rodzina i muzyka to były dwie wartości najważniejsze dla Bacha; świadczy o tym fakt, że po wyjściu najstarszego syna z domu zaczął kreślić drzewo genealogiczne tego wyjątkowego rodu.
Po wykładzie był czas na pytania. Jednego z nich nie dosłyszałam, ale ogromnie zaciekawiła mnie odpowiedź. Otóż mowa była z grubsza o stosunku Bacha do teatralności. Operę jako gatunek znał, odwiedzał teatr w Dreźnie. Ale jego zadania były zupełnie inne. I tu bardzo ważna rzecz: w kontrakcie miał wręcz zapisane, że jego muzyka nie może być zbyt teatralna, służy bowiem celom religijnym (w książce znalazłam adnotację, że imiennie konsul Steger żądał przy wyborze Bacha na stanowisko, by „komponował on utwory, które nie będą teatralne”). Owszem, zawiera ona pewną ilustracyjność, ale jedynie symbolicznie. Tak więc – mówi prof. Wolff (i to, jak się domyślacie, jest wodą na mój młyn) – współczesne przeteatralizowane wykonania nie mają nic wspólnego z celem powstawania tych dzieł. Zadaniem bowiem śpiewaka w kantacie czy pasji nie jest odgrywanie określonych ról, wcielanie się w nie. To nie opera.
Komentarze
Pobutka.
Nadbutka.
—
A Bach jest taki, jakiego sobie tworzy odbiorca 😛
—
Nie czytałem jeszcze polskiego tłumaczenia książki Wolffa — miałem kilka lat temu możliwość zapoznania się z wydaniem angielskim, ale pamiętam bardziej metodę badacza niż jakikolwiek „obraz” osobowości Bacha. Trudno mi się więc wypowiadać.
Bardzo ciekawe. Na pewno Bach zdawał sobie sprawę z własnej wielkości. Dawał temu wyraz po przegraniu z Telemannem w Weimarze. Nie ustępował też w sporach muzycznych toczonych z przełożonymi. Mam wrażenie, że jednak zawsze na pierwszym miejscu był obowiązek. Muzyka i rodzina były miłością ale i obowiązkiem, z którego wywiązywał się z bezwzględną sumiennością. Możliwości rozwoju były chyba ważniejsze od pieniędzy. Jako kantor drezdeński zabiegał od czasu do czasu o stanowiska dworskie, ale chyba nie wkładał w to nadmiernego wysiłku z wyjątkiem może mszy h-moll i paru kantat, które pozwoliły uzyskać coś na dworze saskim, choć pozostając w Dreźnie niewiele to w istocie dało. Też chciałbym wiedzieć, jak ta cała sprawa z Augustem przebiegała i czy to nie poczucie obowiązku ostatecznie sprawiło, że Bach do końca pozostał w Dreźnie.
W Lipsku 😀
Ważne też było dla niego – to też Wolff podkreślał – eksperymentowanie z instrumentami, zwłaszcza klawiszowymi, przyczynianie się do ich rozwoju.
Z panem (baronem bodajże) Enochem zu Guttenberg (dyrygentem Pobutki) będę miała przyjemność zapoznać się, wpadając w jeden z lipcowych weekendów na festiwal, który organizuje on w pięknym zakątku Bawarii:
http://www.herrenchiemsee-festspiele.de/en/festival/festival.html
Ciekawostka – nigdy nie widziałam, żeby ktoś miał tyle imion:
http://de.wikipedia.org/wiki/Enoch_zu_Guttenberg
Jego syn niestety został bohaterem znanej afery o plagiat. On zaś w odróżnieniu od swej rodziny polityków jest dyrygentem. I fajnie.
Ilustracyjność – oczywiście, w kantatach, a szczególnie w pasjach.
Włoska teatralność nie byłaby na miejscu w poważnym Lipsku (vide pasja wg Mateusza by Marc Minkowski)
Otóż to.
A nie dodałam jeszcze, że po wykładzie krótki bachowski recital klawesynowy zagrał Marek Toporowski. Ciekawostką w jego programie było wczesne Capriccio na odjazd ukochanego brata; poza nim Suita francuska d-moll i Partita D-dur, a na bis Sarabanda i Gawot z Suity francuskiej G-dur. Wykonanie dobre, akustyka średnia…
Dziś o 18. Sezon na Dwójkę z nowym dyrektorem NIFC 🙂 Niestety nie będę słuchać, bo wybieram się na koncert Wszystkich Mazurków Świata (bardzo ciekawie się zapowiada), ale liczę na to, że Dwójeczka wrzuci podcast na stronę.
A o takim Festiwalu Cichej Muzyki ;-),któremu Jan Sebastian patronuje P.T. Blogownictwo słyszało ?
Cicha Muzyka wśród zgiełku świata,miód dla duszy 🙂
Dowiedziałam się przez zupełny przypadek (na okoliczność recitalu Zbigniewa Pilcha), bo ostatnio rzadko bywam w tym pięknym mieście
http://www.js-bach.pl/aktualnosci/
Pierwsze słyszę. Nazwa nieco prowokacyjna 🙂 To już Magnificatu z TROMBAMI się tu nie wykona 😆
http://www.polskieradio.pl/8/402/Artykul/599762,Wiosna-z-Chopinem-
Dziś, w środę o 18.00 w radiowej Dwójce spotkanie z Arturem Szklenerem 🙂
Warto posłuchać!
Pani Redaktor,
dziękuję za artykuł w POLITYCE – dobrze się czyta!
A tym czasem na Placu Defilad w M. St.:
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,11688716,Co_z_Muzeum_Sztuki_Nowoczesnej__Miasto_zrywa_umowe.html
A propos Bacha to polecam tę oto publikację Sz. Paczkowskiego „Styl polski w muzyce Johanna Sebastiana Bacha”.
http://www.polihymnia.pl/sklep/index.php?products=product&prod_id=573
Już zamówiłem sobie jedną i oczami wyobraźni widzę jak niemieccy muzykolodzy (i nie tylko :D) zgrzytają zębami w trakcie lektury. Bach jest przecie postrzegany jako bastion niemieckiej tradycji, a tu jakieś wpływy muzyki polskiej… 😀
Przesiąkł idiomem, nie inaczej. Ja chyba jednak dziękuję za takie książki. 🙂
Kiedyś przeczytałem w książeczce od płyty o jednym niemieckim kompozytorze, Paumann czy ktoś z tych czasów, że pracował jakiś czas w Polsce. No kurde, a to niespodzianka. Czytam dalej – muzykologowi chodziło o Stettin i Breslau. Ale on jest z Australii, a oni tam mają wszystkie mapy odwrotnie. 🙂
Pani Kierowniczka nie słyszała o stowarzyszeniu z Torunia? To niedobrze. 😉
Ja słyszałem, kibicuję, nie wiem jak oni to robią, ale się dowiem. 😈
Gostek!
Żeby wydawać jakiekowiek osądy trzeba ją usłyszeć.J D P to Geniousz
Bach… wiem! Pamiętam!
Mistrz świata w muzyce 💡
Jaką ją? Kogo usłyszeć?? 😯
Jak dotąd to najwspanialszą biografie J.S. Bacha napisał Albert Schweitzer. Jak dla mnie )) Poza tym muzyka organowa w Jego wykonaniu to według mnie muzyka, jaką grał i wykonywał Bach. Schweitzer znakomicie wczuł się w ducha tej muzyki. Dzisiejsze wykonania muzyki Bacha to popisy, co kto potrafi szybciej zagrać.
Dzisiaj są inne instrumenty, nowoczesne, kiedyś instrument był mechaniczny. Owszem i obecni interpretatorzy Bacha grają na takich starych, zabytkowych instrumentach ale proszę zauważyć, że są to wszystko krótkie i spokojne formy muzyczne. Fug, toccat i preludiów nie grają, bo „instrument nie pozwala” na szybkie wykonanie. Proszę posłuchać utworów granych przez Alberta Schweitzera. To jest klasa sama w sobie ))
Aaaa, zajarzyłem.
Wtedy mówiłem wyłącznie o Barenboimie. Nie mam nic przeciwko JDP. Powiedziałem, że nie znam jej nagrań z mężem, więc się nie mogę wypowiedzieć na temat jego osiągnięć pianistycznych na tych płytach.
przy okazji, Capriccio na odjazd ukochanego brata BWV 992 miał Richter w repertuarze: http://www.youtube.com/watch?v=uFHnJqBF-FQ
Przeczytałem, com napisał, i oczom nie wierzę. Tak się dworem saskim przejąłem, że tylko Drezno miałem w głowie.
Pociągnąłem linkę i się ucieszyłem. Nowy Dyrektor przewodniczył w Kole Naukowym Studentów Muzykologii. Na UJ koła studenckie były całkiem niezłe, wiem coś o tym. Gdy byłem na I roku, przewodniczacym Koła Naukowego Przyjaciół Biblioteki Prawa był student IV roku, Andrzej Zoll. Już wtedy wywarł na mnie wielkie wrażenie całokształtem.
Druga linka nie jest jednoznaczna. Prawdopodobnie obie strony mają co nieco za kołnierzem. Na pewno architekta zaskoczyły niektóre problemy z obowiązującymi u nas uzgodnieniami. Ale uwieńczeniem projektu budowlanego jest pozwolenie na budowę. Nie wyobrażam sobie, że umowa mogła przewidywać odbiór projektu, który nie mógł uzyskać pozwolenia na budowę. W takim przypadku można robić tylko projekt koncepcyjny, a taki pewnie już był zrobiony na konkurs. Obie strony chcą się wycofać z umowy z winy strony drugiej. Pewnie nie obejdzie się bez ugody. Jeżeli rzeczywiście prawo własności miejskiej w międzyczasie zostało obalone, projekt jest nie do zrealizowania.
Dobry wieczór. Z koncertu (Wszystkie Mazurki Świata) wróciłam co prawda już jakiś czas temu, ale natychmiast rzuciłam się do odsłuchiwania Sezonu na Dwójkę:
http://www.polskieradio.pl/8/402/Artykul/599762,Z-Arturem-Szklenerem-o-kondycji-i-przyszlosci-NIFC
Sprawiło mi to dużą przyjemność. Miło, jak właściwy człowiek znajduje się na właściwym miejscu.
O koncercie napiszę więc już po jutrzejszym – materiału będzie więcej.
woytek – dzięki za linkę! 🙂
Dopiero odkryłam, że w poczekalni czeka Organista – witam 🙂
Ja też mam oczywiście duży sentyment do książki Schweitzera. Najważniejsze były dla mnie jego tłumaczenia poszczególnych środków muzycznych w kantatach, cóż one dokładnie ilustrowały. Pasjonujące było odkrywanie tych zależności.
A jak to rozumieć, że teraz nie grają fug, toccat i preludiów na zabytkowych organach? Ja chyba w innym matriksie jestem. 😯
Wlasnie wrocilismy z parotygodniowych wakacji w poludniowo-wschodnich stanach USA, gdzie miedzy innymi bylismy na slubie kumpla Gostka, jeszcze z jego kanadyjskich czasow.
Dlatego zamilklem na pare tygodni – bo w podrozy, a nie bron Boze, z powodu zaniku zainteresowania najlepszym 😉 blogiem.
Jak sie wydaje, temat artysta i jego tworczosc w kontekscie zycia osobistego pare razy juz w tym blogu sie pojawil. Nie wiem CZY, a jesli w tak to jak, zmienilby sie moj stosunek do Bacha gdyby tenze okazal sie albo wyzutym ze wszystkich skrupulow szuja albo chodzacym po ziemi aniolem.
Z poprzedniego wpisu – slyszelismy de Larroche tu w Toronto ze dwadziescia lat temu. Czy miala monopol na Granadosa? Malo kto go gral i gra – pewnie dlatego.
Jesli idzie o Alicje i koncerty Mozarta to mam ja z Colinem Davisem (serem) – fajnie, i z Soltim – mniej fajnie.
Rubinstein tez probowal Granadosa. http://www.youtube.com/watch?v=yrqgEeAtPkc
Za Barenboimem nigdy nie przepadalem – ani za pianista ani za dyrygentem. W znacznej mierze dlatego, ze pojawil sie dosyc pozno w moim zyciu muzycznym i nie mialem juz ochoty na nastepne sonaty Beethovena, kolejnego Schuberta czy kolejne czyjes symfonie.
PS1 Nowe nazwiska ktore wpadly mi w ucho to Christina Pluhar i l’Arpeggiata i Sara Minogardo (slyszal ja kto?).
PS2 A propos „Zobaczcie, na jakiego słodziaczka przypadkiem trafiłam” – Trifonow przyjezdza do Toronto, a zaraz po nim Anderszewski.
Bylismy na koncercie gdzie Andre Watts gral Liszta (fajnie) i Beethovena i Scarlattiego (niezupelnie fajnie). W niedzile lecimy na Axa.
Pobutka.
@Pietrek PS1: o pierwszych dwóch PK pisze w najnowszej Polityce.
Dzień dobry,
o pierwszych dwóch, a właściwie o jednym, bo L’Arpeggiata to zespół Pluhar 🙂
Już ogłaszali dziś w Poranku Dwójki, więc i ja się przyznam: w niedzielę debiutuję w Trybunale. Przedmiotem jest III Sonata fortepianowa Szymanowskiego. W tę niedzielę jest nagranie programu (emisja później) w Studiu im. Szpilmana i można na nie przyjść 😈 Trochę się obawiam, jak to będzie brzmiało w tym pogłosie, bo to, co było słychać przez radio, to nic, ale niestety wiem, jak tam jest w realu 🙁
Można przyjść, jeżeli się w porę zamówi wejściówkę. Taki Trybunał to na pewno ciekawa sprawa.
To jest bardzo ciekawe, bo można się dowiedzieć wiele o różnych mechanizmach słuchania, o własnych (i cudzych) preferencjach estetycznych, o możliwości różnorodnych interpretacji tej samej muzyki i o żywotności różnych tradycji wykonawczych.
Taa, słyszałem, że Pani Kierowniczka będzie trybunem.
—
Oprócz 3 monografii JSB (Schweitzer, Zavarsky, Wolff) podoba mi się mała książeczka popełniona przez Iwaszkiewicza. Pełna uwielbienia dla tego mistrza świata w muzyce.
—
ad Organista – wczoraj 22:20
Tak się składa, że w czasach Schweitzera, zdążono już wszystkie (prawie) instrumenty poprzerabiać z mechanicznych na trakturę pneumatyczną – takie tchnienie romantyzmu.
Organy w Gunsbach (Alzacja) w miasteczku gdzie Schweitzer żył, grał i pisał monografię, też takąż trakturę mają
Jest też bardzo miła „książeczka” wydana (chyba) przez WSIP autorstwa Bohdana Pocieja „Bach i Jego Muzyka”. Doskonałe wprowadzenie, bez wchodzenia w szczegóły.
U mnie na polce stoi cegla Ernesta Zavarskyego „J. S. Bach” (PWM 1985).
Opisuje czasy Bacha i bardzo szczegolowo analizuje rozne utwory.
Też mam Zavarsky’ego 🙂
Ja też, ale lesio go wymienił.
Dobrze, że WAB wznowił Schweitzera, bo na aukcjach ceny starych wydań dochodziły do 200 PLN!
@pietrek 3:33: Sara Mingardo to nie nowe nazwisko. Ma w dorobku mnóstwo nagrań, najlepsze, oczywiście z muzyki dawnej 🙂
Pozdrawiam!
A Zavarsky nie nadaje się do wielokrotnego czytania, bo kiepsko sklejone kartki wylatują jak włosy z głowy.
Szukałam byłam tej książeczki Iwaszkiewicza, ale nie mogłam dostać. 🙁 Nikt się nie wybiera na Metallicę? 😯 😆
Ago, nie śmiej się, na Metallicę w formie sprzed 20 lat poszedłbym jak w dym!
O! Na Metallikę z pierwszych czterech płyt też bym poszedł. A to późniejsze badziewie… Ale i tak mój brat na to pojechał 😆
To co…
http://www.youtube.com/watch?v=bg92QpjRcJk
Szkoda, że PK w Szymanowskim będzie trybunarzyć, nie będę miał jak skrytykować, bo się na tym nie znam 🙂
Hi, hi – specjalnie się tak urządziłam, żeby Hoko nie mógł krytykować 😉
A serio, to jak Jacek Hawryluk się do mnie odezwał, to się zdziwiłam: to ktoś jeszcze nagrał ten kawałek na płyty poza Godziszewskim i Anderszewskim? Nagrał jak najbardziej, nawet ostatnio. Ciekawam. Ale już sobie powiedziałam, że podejdę do tego jako tabula rasa, bez uprzedzeń, że mogę np. w pierwszym słuchaniu odrzucić PA 😉 Choć to raczej niemożliwe.
Ja zatrzymałam się gdzieś w okolicach Nothing Else Matters.
No to właśnie będą grali cały „czarny” album. Dla mnie apogeum to było „Master of Puppets”.
III sonatę nagrał również Stefański, Richter (no – istnieją nagrania), Aleksandra Utrecht 🙂
Jest tych nagran duzo, i to z ostatnich lat. Finka Anu Vehvilainen (2010), a dalej cala lista
http://www.arkivmusic.com/classical/albumList.jsp?name_id1=11839&name_role1=1&comp_id=79305&bcorder=15
Richter gral, ale nie widze oficjalnego nagrania
http://www.youtube.com/watch?v=H03VrTXPJ-Q
Oficjalnego prawe na pewno nie ma.
Chyba się trochę zagalopowałem, bo ten link w Tubie już kiedyś widziałem, ale tu:
http://www.trovar.com/str/discs/szym.html
ewidentnie tej sonaty nie ma (choć lista już starawa).
To nagranie jest pirackie, z koncertu w Paryżu, marnej jakości akustycznej. Nie ulega jednak wątpliwości, że wykonanie jest GENIALNE.
Ponadto na tubie wisi niejaki Norman Shetler (z 1964 r.) oraz Gajusz Kęska (jako Keska) z krakowskiej Akademii, który bodaj zrobił doktorat z sonat Szymanowskiego. Właśnie jego sonaty wyszły świeżo na płycie Duxa, więc może to pretekst.
Lesiuuuu!!!
Znasz się na tym, to mnie oświeć: jaką trakturę mają teraz te organy?
http://mypipeorganhobby.blogspot.com/2009/03/alkmaar-holland-stlaurenskerk-hagebeer.html
Mysle,ze Bach byl przede wszystkim w swoim odczuciu doskonalym rzemieslnikiem. Nie siadal nad kartka i nie czekal na natchnienie tylko tworzyl tak jak sie tworzylo plany budowli barokowych. Jego geniusz polega na tym, ze nie ma i nie bylo lepszego architekta muzyki. Do tej pory nawet w samej partyturze szuka sie podwojnych znaczen, tajnych przejsc i schowkow. Jesli rozmowial o swojej muzyce to chcial przede wszystkim, aby sie skupiac na strukturze jego muzyki z ktorej byl dumny. Dla nas wspolczesnych sluchaczy najwazniejsza jest przede wszystkim wartosc dodana (co nam w duszy gra), ktora z tej muzyki emanuje i to nazywamy sztuka. Bach (tak jak Mozart) nie stworzyl nowych gatunkow w muzyce, doprowadzil „jedynie” te ktore zastal do absolutnego mistrzowstwa.
Tak a propos natchnienia w sztuce: „Ich habe fleißig sein müssen. Wir ebenso fleißig ist, der wird es ebenso weit bringen können.” (J. S. Bach)
I wszystko jasne! Jakie to proste!
😀
Wodzu Wielki,
obydwa wyjątkowo piękne instrumenty w Alkmaar mają zdecydowanie – jak widzę (bo jeszcze nie słuchałem) – trakturę mechaniczną. Umiejscowienie stołu gry, umiejscowienie cięgieł (kluczy rejestrowych) zwarta struktura instrumentu (nierozdzielony tzw. ruck-positiv) zdecydowanie na to wskazuje.
Zwarta struktura oznacza również mniejszą ilość rozmaitych dźwigienek łączących klawisze z piszczałkami, a mniejsza ilość dźwigni to mniejsze opory klawiatury, więc przy mniejszych instrumentach mechanicznych próba zastąpienia traktury mechanicznej przez inną byłaby w zasadzie bezsensowna.
Przy dużych instrumentach ta zasada oczywiście też działa, ale opory jednak rosną wraz z ilością głosów – i to było głównym powodem przeróbek tradycyjnej traktury na pneumatyczną.
Ale szczególnie Holendrzy nie widzieli powodu by gonić za nowinkami.. Oszczędność .. I wyszło im to na dobre
Dzięki. Zdaje się, że Holendrzy trochę gonili dawniej, ale przywrócili wszystko do stanu sprzed romantyzmu. 🙂 To znaczy tak mi się wydawało, tylko że jak wchodzę w techniczne szczegóły, to równie dobrze mogliby pisać po estońsku.
Pytam, bo mam parę płyt z tymi organami i wcale tam nie grają prosto i powoli, a Leon Berben wycina nawet tryle w niespodziewanych miejscach.
Byłam na kawiarnianym koncerciku muzyki dawnej z tej serii, o której PK pisała tu kilka tygodni temu. Niestety, to była zupełnie niepoważna impreza. 👿 Po pierwsze, ci, którzy życzyli sobie być obsłużeni w trakcie koncertu – byli obsługiwani. Peregrynacje, rozmowy, trzaskanie drzwiami i kasą, gruchot kostek lodu. Po drugie, wśród 20 osób, w większości krewnych lub znajomych wykonawców, było troje dzieci. Najmłodsze właściwie nieustająco wzbogacało utwory o partię wokalną oraz perkusyjną, biegając po kawiarni. Koncert został załatwiony koncertowo. Aż się wzdragam dodać, ale zrobię to dla kompletności opisu dźwiękowego tła, że lada chłodnicza chodziła prawie równie głośno, jak moja zmywarka.
Byłam kiedyś w pubie na występie amatorskiego zespołu, grającego muzykę dużo mniej wrażliwą na zakłócenia, niż Mozart – organizatorzy tamtego koncertu stworzyli dużo lepsze warunki do słuchania. Można. A kiedy sprzedaje się bilety – to wręcz trzeba.
Wróciłam, a tu Metallica za oknem. Co za wieczór. 🙄
A jaśnie państwo w pałacu to się lepiej zachowywało? No dobra, nie mieli lady chłodniczej. 😈
Szkoda. Może to wypadek przy pracy.
No przykro mi. Kiedy ja byłam, byli właściwie prawie sami organizatorzy (to był pierwszy koncert i praktycznie nikt o nim nie wiedział), więc umieli się zachować…
Podeszłam do tego na spokojnie i furia mną nie trzęsie, 😉 ale tak, jak napisał Wielki Wódz: szkoda. Bo potencjalnie, kameralna muzyka w kameralnym wnętrzu – to mogło dać naprawdę fajny efekt.
Pobutka.
Wodzu,
wczoraj oglądałem zdjęcia z Alkmaar na malutkim bździdełku. Teraz widzę, że wspomniany ruck-positiv jest znacznie oddalony od Haupt-werku, ale jednak nie jest rozdzielony co na pewno byłoby komplikacją dla dobrego działania traktury mechanicznej (w Św. Elżbiecie we Wrocławiu zdecydowano się – ze względów widowiskowych – rozdzielić o pozytyw na 2 części ale dopiero, kiedy zdecydowano – w 1941 r – na wprowadzenie traktury elektrycznej). Ale dobrze zrobiona mechanika (teraz na tzw. dźwigniach Barkera) pozwala na niezłe „śmiganie”. W opisie nigdzie nie znalazłem słowa „pneumatyczny” lub „elektryczny” więc puryści Holendrzy zapewne w trakturze nic nie kombinowali (zmieniano owszem położenie wiatrownic i takie tam..). Zaskoczeniem jest jak duża ilość piszczałek pochodzi z pierwszego i drugiego (historycznie) instrumentu z XVII w. Natomiast zaskakująca jest wysokość tonu podstawowego do strojenia czyli a1 (pitch) wynosząca 415 Hz. Czyli dokładnie pół tonu niżej niż standardowe 440. I strój równotonowy. To już chyba wpływy wspólczesne. Spróbuję się temu jeszcze przypatrzyć i w opisie i w rzeczywistości, bo jestem w Holandii za kilka dni i mieszkając w Zaandvort będę miał jeden dzień wolny i niedaleko do Alkmaar (i do Haarlemu)
Jeździłam kiedyś po tych okolicach, ale organom się nie przyglądałam 🙂
My tu o Bachu, chłodziarkach i stroju organów a fani Metallici mają poważniejsze problemy.
http://www.overkill.pl/Wez-zatyczke-najlepiej-dwie-na-Metallike,3872.html
😀 😀 😀
Wreszcie zaczynają odkrywać Amerykę 😈 choć to już chyba trochę późno.
Do głośnych koncertów trzeba by dodać, co te różne głuptasy ładują sobie bezpośrednio w uszy za pomocą słuchawek 👿 To się pojawia już w komentarzach do tekstu…
Wrzuciłam nowy wpis.
Sokołow też mnie ogłuszył – w 8 rzędzie siedziałem.
Dobrze, że piszą o tych zatyczkach, które nie obcinają pasma. A te pchełki douszne beznadziejne to faktycznie zaraza.
Mnie kiedyś ogłuszyła Edita Gruberova. Siedziałam w VI rzędzie. Na drugą część nawiałam do tyłu…
Właśnie dotarła do mnie z opóźnieniem smutna wiadomość:
http://www.nytimes.com/2012/05/09/arts/music/roman-totenberg-violinist-and-teacher-dies-at-101.html
Piękna to była postać.
Jeszcze rok temu:
http://www.youtube.com/watch?v=LaEF-XDN_Bs
A ja sobie jeszcze z Lesiem porozmawiam, dobrze?
No to Lesiu, jak będziesz w Zandvoort, ucałuj ode mnie ziemię na północnym końcu miasteczka, tam gdzie brama do obiektu sportowego. 🙂
I sprawozdawaj o organach koniecznie, to ja skorzystam i Organista może też. 😉
Ale 415 Hz to chyba niezupełnie współczesny wpływ, raczej rekonstrukcja? Coś tam było o skracaniu z powrotem piszczałek wydłużonych wiek temu.