Natura i ekstaza
Drugi, piątkowy koncert w Bozar był nawet jeszcze bardziej efektowny niż pierwszy. Także dlatego, że program ułożony był tym razem na zasadzie pokrewieństw, skleił się więc w jedną, logicznie zaprojektowaną całość. A I Koncert skrzypcowy Szymanowskiego w tym kontekście zabłysnął pełnym blaskiem.
Najpierw więc Nokturny Debussy’ego – przyrodnicze i bajkowe opowieści, ogromnie barwne i obrazowe. Peter Eötvös odmalował je przepięknie, zwłaszcza że orkiestra jest ogromnie sprawna i brzmi wspaniale. Chmury były prawdziwymi kłębiącymi się chmurami, Święta wybuchały radością, a ów pochód ze środka utworu, nadciągający w oddali, zbliżał się ogromnie sugestywnie. I Syreny, znów w wilgotnym i zamglonym krajobrazie.
Naturalne więc było przejście do I Koncertu skrzypcowego Szymanowskiego. I rzeczywiście, interpretacja była zupełnie inna niż na płycie Bouleza – i całe szczęście, bo najwidoczniej Eötvös o wiele lepiej tę muzykę rozumie. Ogromną przyjemnością było słuchanie tych orkiestrowych ptaszków z wstępu (który w kiepskich wykonaniach jest męką dla słuchacza). Można do nich podejść albo właśnie całkowicie nokturnowo, jakby śpiewały przez sen, albo z lekka figlarnie, i tak właśnie było tym razem – motywy były wyraziste i zrywane. Christian Tetzlaff zaś odszedł od denerwującej na płycie maniery – pokazu, że to taki wirtuozowski utwór. Jest bardzo ekspresyjny, bo taka już jego osobowość, ale więcej tu było po prostu muzykowania, nie popisu. A końcówka po prostu mnie wzruszyła. Publiczność przyjęła skrzypka z jeszcze większym entuzjazmem niż Znaidera, aż doszło do bisu – Tetzlaff zagrał finał solowej Sonaty Bartóka, niby efektownie, ale ja niestety pamiętam, co tam jest w nutach i nie wszystko tak było… No, ale podobało się.
Łącznikiem Debussy’ego z Szymanowskim była nokturnowość, a Szymanowskiego ze Skriabinem – ekstatyczność. Poemat ekstazy, wspaniale rozegrany i rozgrywający się na zasadzie filmów Hitchcocka, w ciągłym narastaniu, był wspaniałym finałem tego koncertu.
Teraz jeszcze parę słów o kontekście wydarzenia. Koncerty te były wielkim finałem całej serii muzyki polskiej, która wykonywana była na koncertach w Bozar i w La Monnaie. Inicjatywa była związana z polską prezydencją, ale szczególny nacisk został położony na twórczość tegorocznego jubilata, Szymanowskiego – i właśnie jubileusz stał się pretekstem, by cykl skończyć dopiero teraz, a nie z końcem prezydencji. To wszystko jest zasługą wspaniałych pań z Instytutu Polskiego, a raczej, wedle belgijskich przepisów, Serwisu Kulturalnego Ambasady Polskiej. Niesamowita jest ich robota, siła przebicia i pomysłowość, by „sprzedać” naszą muzykę do prestiżowych instytucji. Na temat Szymanowskiego wydały znakomitą broszurę o Szymanowskim, z tekstami prof. Zofii Helman, Alistaira Wightmana, Didiera van Moore (autora monografii Szymanowskiego) i – ukłon w stronę miejscową – belgijskiej muzykolożki Joelle van Hyfte. Wcześniej, w Roku Chopinowskim, została wydana broszura o Chopinie – i tu dyplomatycznie zwrócono się do muzykologów belgijskich. Teraz serie się skończyły, ale wciąż praca „urabiająca” trwa – teraz panie próbują przekonywać miejscowych, by w przyszłym sezonie uwzględniono twórczość Lutosławskiego. A w tym roku, w centrum Flagey, wystąpi Tomasz Stańko z zespołem. Byłam na konferencji w Flagey przed nowym sezonem, którego nad wyraz zgrabnej prezentacji dokonał nowy dyrektor – i gdy wyświetliły się instytucje współpracujące, okazało się, że Serwis Kulturalny Ambasady Polskiej jest jedyną związaną z zagranicą. Imponujące.
Ogólnie jestem też pod wrażeniem współpracy różnych instytucji muzycznych w Brukseli. Gdyby to tak w Warszawie… ech, marzenie ściętej głowy.
Komentarze
Dzięki za relację!
Pani Doroto, mam dwa pytania 🙂
1) czy p. Szklener pełni już obowiązki nowego dyrektora insytutu? W internecie wyszukałem, że miał objąć to stanowisko z dniem 1. maja, ale na stronie instytutu nadal są stare dane
2) program festiwalu również nie zmienił się na stronie, chociaż mówiła Pani, że będą zmiany. To znaczy, że ten jest nieaktualny?Muszę przyznać, że w porównaniu z latami poprzednimi tegoroczna edycja CHiJE – na razie – prezentuje się trochę blado… 😉
Witam ciekawskiego 🙂
1) P. Szklener objął stanowisko oficjalnie 2 maja, ale, jak wiemy, cała Polska w tym tygodniu stoi. Mam nadzieję, że zmienią dane na stronie w przyszłym tygodniu, bo to, co wisi, to obciach.
2) Strona festiwalowa wygląda w tej chwili inaczej niż parę tygodni temu – nie ma preliminarza, który koncert miałby się kiedy odbyć; to, co było wcześniej, zostało wrzucone pod przymusem, ale to nie był gotowy program. Teraz są tylko wykonawcy:
http://pl.chopin.nifc.pl/festival/
Nie dziwmy się bladości po tym wszystkim, co się wydarzyło – cud, że w ogóle się coś uchowało. Dyr. Leszczyński już nas trochę rozpuścił tą Marthą prawie co roku i różnymi takimi. Ale powrót Melnikova i Faust, Staiera, Trifonova, Bezuidenhouta czy Avdeevej, nie mówiąc o Bruggenie, a i Concerto Koeln mnie cieszą. Ponoć kolejnym odkryciem w dziedzinie śpiewania pieśni Chopina jest Czeszka Hana Blazikova. No, ale w ogóle cała tegoroczna koncepcja się przecież w pewnym momencie zawaliła i trzymajmy kciuki, żeby coś się z niej ostało.
Chciałbym prosić Panią Kierowniczkę, by przy najbliższej nadarzającej się okazji sprowokowała dyskusję nt. sensowności „dyrygowania” od instrumentu. Wczoraj obserwowałem w Mezzo klarnecistę Martina …, który wprawdzie pięknie grał koncert Mozarta, ale potem wykonywał jakieś nieskoordynowane ruchy prawą ręką, co z prowadzeniem orkiestry nie miało nic wspólnego. A kilka dni wcześniej w Auditorium Maximum Anton Birula próbował – przy okazji kantat Bacha – czynić to samo od teorbanu – ani granie ani dyrygowanie. Jakoś jedynie – jak mi się wydaje – dobrze udaje się to ino skrzypkom (vide Kabara i Symfonietta). Klawiszowcom chyba niezbyt – koncerty LvB z Buchbinderem, koncerty WAM z Maestro, różne kawałki z Tonem Koopmanem…
Hm, kiedyś w ogóle dyrygentów nie było i jakoś sobie radzili 😆 A serio, to po prostu jest tak z tym, jak ze wszystkim: jedni potrafią, drudzy nie potrafią 🙂
Tak samo jak z Vengerovem. Genialny skrzypek. Żaden dyrygent. Takich pełno. Przecież to wygląda tak,że budzi się ktoś rano, dzwoni do agenta i mówi „Hej, a co jakbym był znanym na całym świecie dyrygentem”? Wystarczy mieć renomę jako instrumentalista i potem się już jest też genialnym dyrygentem. Wszystko dla pieniędzy, bo nie ukrywajmy, że dyrygenci nie zarabiają dużo… Ehh…
No właśnie, Leszczyński Marthę zapraszał co roku to wypadałoby być konsekwentnym 😀 😀 😀
Chciałoby się… 😉
Słucha ktoś Goyesków? 🙂
O kruca, audycja z publicznością w studiu – ciekawe, czy będą podpowiadac jurorom 😆
Ja słucham 🙂
Okropny pogłos w tym Studiu im. Szpilmana 👿
Piątka mi się też podoba 🙂
Mnie najbardziej dwójka spasowała – coś mi tam Chopinem zaleciało. Ale generalnie średnio mi się to podoba. Tańce Granadosa to i owszem, ale toto mnie nie rusza 🙂
@ ciekawski: Nie podejrzewałabym artystów, tak hurtem zwłaszcza, o brak pobudek artystycznych. Nie dziwi mnie to, że solista budzi się któregoś ranka 😉 z myślą: A gdyby tak, zamiast ‚uzgadniać’ interpretację z dyrygentem, mieć na nią decydujący wpływ? No bo cóż z tego, że ja sobie coś pięknie wymyśliłem, skoro dyrygent prowadzi orkiestrę w inną stronę? Solista może mieć też szersze zainteresowania muzyczne i chcieć je realizować grając nie tylko na swoim instrumencie, ale też – na orkiestrze. Całkiem ludzkie jest również chcieć czasem zrobić – coś innego. Tak się ‚ustawiam’ w pracy, żeby mieć też jakieś ‚specjalne’ zadania, oprócz tych rutynowych, które przecież lubię. Zaczęłam pracować mając ponad dwadzieścia lat, muzycy pracują ze swoim instrumentem od dziecka – tym bardziej mogą chcieć czasem jakiejś odmiany. Dodatkowo, w kierunku dyrygenckiego pulpitu solistę może pchać świadomość, że karierę solisty może przerwać, albo i zakończyć, nawet drobna kontuzja.
Przy dyrygowaniu od instrumentu soliście-dyrygentowi grozi dekoncentracja, na czym mogą ucierpieć i partie solowe, i orkiestrowe, poza tym nie ma tak dużej wprawy w dyrygowaniu, jak dyrygent-dyrygent. Ale – chyba? – przynajmniej czasami po stronie korzyści można odnotować spójność interpretacji.
Małe mam doświadczenie w tym względzie i kwalifikacje do oceniania żadne, ale byłam na kilku koncentrach Piotra Anderszewskiego, na których dyrygował od fortepianu Mozartem i na jednym, gdzie ‚tylko’ grał. Zdecydowanie bardziej podobały mi się te koncerty, gdzie występował w podwójnej roli.
Lesia zapewne nie zdziwi, że tu się różnimy; 😉 natomiast też miałam pozytywne wrażenia, jeśli chodzi o dyrygowanie przez Roberta Kabarę.
Mnie się PA zdecydowanie jako „dyrygent” nie podobał 🙁 Zresztą zdaje się on sam już wie, że to nie dla niego.
Pani Kierowniczko, w tej kwestii nie jestem, być może, obiektywna, 😉 ale dyskutuję głównie z tezą: ‚wszystko dla pieniędzy’. Jestem też ciekawa, czy nie znalazłoby się więcej przykładów, kiedy podwójna rola solisty wyszła wykonaniu na dobre – ale tu już mądrzejsi ode mnie musieliby się wypowiedzieć.
E tam, zaraz dla pieniędzy… Dla przygody 🙂
Dla pieniędzy też. O paru przypadkach wiem ze źródła, ale nie będę zdradzać 😈
No, ja myślałem o PA. Jak pianista jest na kontrakcie i do tego gra na fortepianie, to chyba jakichś wielkich pieniędzy dodatkowo nie dostanie?
A nie – już wiem, to wytwórnia oszczędza na dyrygencie! 😆
PA akurat bardzo chciał czegoś takiego spróbować, nawet przez pewien czas twierdził, że chce się nauczyć dyrygowania. Ale mu przeszło, i dobrze 😀
Ha! De Larrocha rulez! 😀
Na I i III miejscu 🙂
Uwielbiam ją.
A to jest Prats, którego tak się domagałam 🙂
Instrument i nagranie takie sobie, ale jak on gra! Poza tym, że De Larrocha istotnie rulez.
http://www.youtube.com/watch?v=jb9ieBLCVmA
Ja miałam wielki zaszczyt słyszeć De Larrochę (także w Granadosie – nie zapomnę Słowika) na żywo, i to z bliska, bo w Podchorążówce…
Przegapilam 🙁 (czy moze ktos nagral..?) Ale Alicje De Larroche wrzucilam piszac o tym trybunale 3 dni temu 🙂
A siusiającej dziewczynki PK nie zdjęła? Jest całkiem niedaleko od Manneken Pisa , ale na ogół ignorowana, jakże seksistowsko i niesłusznie ( nie, żebym PK podejrzewała o takie zdrożności).
Tfu! A ja zawsze myslalem, ze do dyrygowania to potrzebna jest co najmniej jedna lapa wolna, a niektorym to naqet dwie! Na dwu tylnych musza stac.
A okazuje sie, ze guzik prawda.
Wiek ziwi, wiek uczis’, jak mowi Stara. 😈
Urszulo, już właśnie o tym rozmawiałam wczoraj na blogu Bobika – że nikt mi nie umiał tam powiedzieć, gdzie dziewczynka (Jeanneke-Pis) jest. Teraz już wiem, bo mnie dokładnie poinformowano; na Wiki też jest lokalizacja i link do zdjęcia:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jeanneke_Pis
Nie seksistowska, tylko pedofilska. A w Belgii, to wiadomo czym sie moze skonczyc…. 👿
Okazuje się – nawet nie wiedziałam – że De Larrocha nagrała Goyescas ze cztery razy. To się nazywa wielka artystka – za każdym razem zagrać inaczej i też fascynująco. No bo przecież dwójka i piątka bardzo się różniły (choć wcześniejsza piątka zdecydowanie najlepsza).
A w ogóle trudny ten Granados jak diabli.
Mordko, dlaczego pedofilska? Jeanneke to w miarę świeża sprawa, wyrzeźbiona i postawiona, bo dlaczego dziewczynki mają być gorsze 😉 Piesek zresztą też 😀
A kto byl na II miejscu?
Że dla pieniędzy – też (różne osoby, w różnych momentach, w różnym stopniu – od 0 do 100%), to nie zamierzam dyskutować. Dyskutuję wyłącznie z wyłącznością tego motywu. W ogóle, idealistką będąc, nie widzę jednakowoż niczego złego w graniu – także – dla pieniędzy. Talent może zapewnić nieśmiertelność, aczkolwiek, niestety, tylko w pewnym sensie, ale po tej stronie zasłony z czegoś trzeba żyć. 🙄
Na marginesie, nie jestem pewna, czy Maestro aby tak całkiem zrezygnował z dyrygowania (którego podobno uczył się u Diego Masson’a, nie wiem, czy tylko) – w następnym sezonie ma grać cztery koncerty z SCO.
Na drugim miejscu był ten pan:
http://www.youtube.com/watch?v=Tfahl4dkec8
Dziekuje:)
Jakos do mnie nie przemawia.
Sentencjonalnie – granie hiszpańskiej muzyki fortepianowej (XIX wieku) przez kogokolwiek innego poza panią Alicją mija się z celem… 😈
Dotyczy to Granadosa, Albeniza i Turiny.
Ona miała to po prostu we krwi. To było w jej wykonaniu tak naturalne…
Mozart zresztą też 🙂
A teraz niespodzianka 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=FUeQfcMdIjM&feature=related
Jak pieknie! 🙂 Palce same mi sie ukladaja do kastaniet 🙂
A to jest Pani Alicja 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=EaCOi2gplYo
Tu też, takoż w muzyce hiszpańskiej 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=vkqgLzfU78U
A tu w Mozarcie:
http://www.youtube.com/watch?v=Kp2pOao4hNE&feature=related
Mozart koronkowy… To prawdziwa lady.
Prawdziwa dama umie też tańczyć tango 😉
http://www.youtube.com/watch?v=KU2kPTgJGeM&feature=fvwrel
Mil gracias!
Przepraszam za generalizowanie. Nie mówiłem, że wszyscy wszystko dla pieniędzy.
Natomiast trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Nie ma w tym nic dziwnego, że ktoś chce być dyrygentem. Zazwyczaj są to jednak kiepscy, słabi dyrygencki, przede wszystkim jeśli chodzi o warsztat. To podstawa. Teraz każdy dyryguje, naprawdę… A kto to robi dobrze?
No, np. Barenboim. Ale on już teraz pianistą jest raczej marnym. Kiedyś mu dobrze wychodziło dyrygowanie od fortepianu. Teraz jest przede wszystkim dyrygentem.
Ashkenazy przestawił się z fortepianu na dyrygowanie – szkoda, że gra już rzadko, ale jako dyrygent nie jest zły.
Pani Doroto! Świetne przykłady… chociaż one są wyjątkowe. Barenboim jest dobrym dyrygentem… nie wiem jak u niego nadal z fortepianem, chociaż ja bym go np. nigdy do naszej Marthy nie porównan, na korzysc tej drugiej…
Natomaist u Barenboima jest jeden wielki plus – on jest wybitnym muzykiem 🙂 dyryguje dobrze, nie wybitnie, ale wszystkie braki nadrabia interpretacja
Jeśli chodzi o Ashkenazego to uważam ze jest wybitnym wielkim pianista, genialnym, dyrygentem też całkiem niezłym i podobnie jak Barenboim – u nich sila wielka w tym ze to sa potezni muzycy 🙂 ktorzy przynajmniej muzyke zrobia dobrze… a jak sie dyryguje Wiener albo Berliner… to tam machac nie trzeba 🙂 sztuka grac z taka orkiestra… bo ona gra sama… natomaist trzeba tak dyrygować, żeby robic muzyke, a zeby nie przeszkadzać…. 🙂
Spojrzmy na przyjaciela wspomnianej Marthy, Rabinovitch – to jest dyrygent tragiczny, ale martha z nim gra bo to jej przyjaciel i lepiej czuje sie na scenie
notabene… przeabawna sytuacja 🙂 na festiwalu w lugano grali z martha 1 prokofjewa:) nie zalapal sie na wejscie orkeistry, po partii fortepianu i martha mu z fort. pokazala co o tym mysli – postukala sie w czolo… haha
a np. James Levine jest świetnym dyrygentem i pianistą-ale raczej kameralistą… 🙂
Pobutka.
To tango tanczylismy wczoraj (20:44) 🙂
To moze teraz tupanego ?
Przepraszam bardzo, ale porównywanie Barenboima pianisty z Marthą jest jak… jak….
To już chyba lepiej porównać Marthę dyrygentkę z Berenboimem dyrygentem 😈
Bernstein świetnym pianistą był.
Eschenbach mierny i tu i tu.
Rene Jacobs ekh ekh ekh…
Pletnev?
„Eschenbach mierny i tu i tu ???” – nie za ostro aby ?
Mówcie co chcecie, ale najlepszym dyrygującym pianistą jest Perahia w koncertach Mozarta 🙂
Gostku, w pojedynku Argerich – Barenboim biorę WTC Barenboima 🙄
Wyrażane opinie należą tylko i wyłącznie do ich autora 😛
Z Eschenbachem pianistą mam jakieś sonaty Mozarta i Kwintet Brahmsa. Wszystko nudne jak flaki z olejem.
Eschenbacha dyrygenta miałem okazję słuchać w radiu (jakieś symfonie romantyczne) i też mnie nie porwał zbytnio.
Solti zdaje się też był bardzo dobrym pianistą.
Dzień dobry,
de gustibus… Eschenbacha słyszałam na żywo na Festiwalu Beethovenowskim – grał bardzo przyzwoicie (choć nie było to wstrząsające, porywające czy coś takiego). Widziałam go również jako dyrygenta i wrażenia mam zbliżone, w sumie raczej pozytywne, acz w temperaturze letniej.
Solti był znakomitym pianistą. Levine rzeczywiście też jest niezły.
A Pletneva nie znoszę w żadnej z ról.
Troszkę po stycznej tematu dyregentów – pianistów, czy ktoś z p.t. Dywanowiczów mógłby mnie oświecić co do daty koncertu PA z SV, na którym w pierwszej części zagrał (i zadyrygował) którymś koncertem fortepianowym Mozarta, a w drugiej części dyrygował „Jowiszową”. Na bis była uwertura z „Der Schauspiel Direktor”.
Chomikowiewiór posiał gdzieś świsteluszek z informacjami…
Z góry dziękuję.
Też nie sądzę, że wyłącznie dla kasy…
Często dla splendoru lub by dopisać do CV.
Lub dla spójności interpretacji (szczególnie w przypadku gdy solista i dyrygent są okopani na swoich konserwatywnych pozycjach).
Źle to wygląda w przypadku śpiewaka-dyrygenta (jak niedawno na UW), boć stoi twarzą do publiczności…
Wracając do kantat, gdzie dyrygował siedzący teorbanista nie-solista, to on już nawet nie miał czym pomachać…
Znaczy się miał, tylko mógł narobić dużo szkód i zatem trochę machał głową tylko
Gostku, ten koncert Maestra to sprzed ‚moich’ czasów. Jest jakiś w archiwum SV, ale tam jest Bach, nie Mozart. 😯 http://www.sinfoniavarsovia.org/sv.php?ref=%2Fkalendarz-koncertowy-archiwum.php%3Fpage%3D41%26idNode%3D18
Pletneva też nie znoszę.
Jeszcze tu można poszukać: http://www.sinfoniavarsovia.org/sv.php?ref=%2Fkalendarz-koncertowy-archiwum.php%3Fpage%3D41%26idNode%3D18
Przepraszam, zawiesiła się drugi raz ta sama linka. 😳 Chodziło mi o to, że na tej stronie można zapodać wyszukiwanie po nazwisku i może wtedy znajdzie się ten Gostkowy koncert.
Ago, chyba znalazłem. Baaaardzo dziękuję. Najciemniej zawsze pod latarnią!
Ależ Gostku, cała wdzięczność po mojej stronie. 🙂 (Znowu wczoraj słuchałam nagrania Koncertującej Szymanowskiego. 😀 )
Jeszcze kilka cukierków w zanadrzu czeka.
Może nie mieszajmy pojęć. Dyrygent od stuoosobowej orkiestry i dyrygent (z braku lepszego słowa) od kameralnego zespołu to chyba nie jest ta sama praca. Jak muzyków jest pięciu, to mówimy, że ten główny dyryguje* i zaraz problemy, czy on dobrze dyryguje, czy ma kwalifikacje, ojej ojej. A co z kwartetem, ktoś się przyczepi do pierwszych skrzypiec, że nie umiom dyrygować? 🙂 Sztuczny problem, gdyby mnie ktoś pytał.
* prowadzi, jest szefem, jego nazwisko jest większymi literami na okładce
W drugą stronę, czyli „prawdziwy” dyrygent w zespole kameralnym. Popatrzcie sobie, jak Claudio Abbado „prowadzi” Koncerty Brandenburskie”. Grają sobie, nieźle im idzie, a z boku stoi jakiś typ i macha rękami do rytmu. Obojętnie jakie pieniądze tam zarobił, nie powinien, trochę szacunku dla siebie warto mieć. Jak to zobaczyłem, to skojarzyło mi się z dzieciakiem maszerującym obok orkiestry dętej, bardzo przepraszam, nic nie poradzę. 😎
No i oczywiście są jeszcze takie kuriozalia:
http://www.youtube.com/watch?v=t0OaHAcjU-0&list=PL9386DA442EACD773&index=1&feature=plpp_video
Zdecydowanie za mało kontrabasów 🙂
Tu mamy wersję „proszę nie machać tym patykiem”, ale też tylko dwie basetle.
http://www.youtube.com/watch?v=TKthRw4KjEg
Akurat wczoraj oglądałem program o Karajanie, w którym dość się podśmiechiwano z jego niezwykłej próżności w kwestii „jak wyjdę na filmie”. Kazał po sto razy potarzać ujęcia, żeby Szanowny Wizerunek osiągnął najwyższy stopień efektowności. Że się to w końcu często rozjeżdżało z nagraną muzyką, znacznie mniej go przejmowało. 😈
Potarzać ujęcia – znaczy się tarzał się w tych ujęciach, żeby fajniej pachnieć?
Karajan był jednym z pierwszych, którzy w sposób współczesny traktował Potęgę Wizerunku 😈 Jak uwielbiał wszelkie nowinki techniczne, tak w tej dziedzinie był prekursorem.
Ogłoszenia
Skończył się Najdłuższy Weekend Nowoczesnej Europy i rozpoczynają się majowe imprezy.
Dziś – pod znakiem mazurka:
http://www.festivalmazurki.pl/festiwal-2012
8 maja zaś o godz. 18 w audytorium starego BUW w ramach IV Ogólnopolskiego Zjazdu Studentów Muzykologii odbędzie się wykład prof. Christopha Wolffa, autora książki Bach – muzyk i uczony. Po wykładzie recital Marka Toporowskiego. Tu plan całego zjazdu:
http://www.imuz.uw.edu.pl/pdf/IVOZSM.pdf
Gostek to rozumie duszę psa… 😆
Gostku, a co jest nie tak z Bareboimem jako pianistą? 🙂 Pytam bez złośliwości, po prostu niezbyt interesowałem się jego karierą i wykonaniami i znam go bardziej z prowadzenia swojej West…. orkiestry. Słyszałem chyba tylko Koncert fort B-dur Mozarta w jego wykonaniu, nie porwał mnie ale było przyzwoicie 🙂 A więc? 😀
Mogę ja odpowiedzieć 🙂 Kiedyś, w czasach młodości, był pianistą bardzo przyzwoitym, a przy tym świetnym kameralistą – tworzyli idealny duet ze swoją ówczesną żoną Jacqueline Du Pre. Potem, jak wiadomo, ona zachorowała na SM (i w końcu zmarła), on poszedł w dyrygowanie i go wessało. Divan Orchestra to działalność uboczna, głównie stał się dyrygentem operowym – znakomitym, choć może nie wszystko w jego wykonaniu tak samo się podoba. W Wagnerze w każdym razie jest wspaniały (w każdym razie ja tak uważam). Ale on się jeszcze upiera, żeby czasem grać. Nie ćwiczy, gra w sposób niedopracowany – dla mnie to po prostu chałtura. Ale należy do – jak to swego czasu nazwałam – kategorii „kochanków publiczności”, czyli stara się włączyć wszelką możliwą charyzmę, bardzo kokietuje widownię, co jej części się podoba. Pamiętam jego recital w Warszawie, na którym bisował ponad 10 razy. Było to granie niedobre, ale jednak sprawił, że publiczność dalej klaskała. Ja byłam wkurzona, ale fenomen mnie tak zafascynował, że zostałam do końca… natomiast na recital w ramach Koncertów Urodzinowych Chopina 2010 nie poszłam z premedytacją i podobno nie mam czego żałować 👿
Słuchajcie – blogowiczka xbw właśnie podrzuciła mi mailem link do Konkursu Pianistycznego w Dublinie, który można podsłuchiwać online:
http://www.dipc.ie/StreamingLive.aspx
Właśnie kończy się I etap. Jest tam parę znajomych nazwisk, zwłaszcza jedno 😉
A w tym znajomym filmiku jest przyklad pana dyrygujacego brwiami 🙂 od skrzypiec (np 0:47-0:57)
http://www.youtube.com/watch?v=tsneraStokY
Skoro nie jest fopasem powtórzenie linku do jutubka, to ja uwielbiam to:
http://www.youtube.com/watch?v=3dkK1iw2SMk
klakier, ja wprost przeciwnie, nie lubię tego nagrania, ona robi jakieś niezrozumiałe ruchy ręką, niewiaomo po co… ale pianistka pierwsza klasa… 🙂 chociaż wolę ten 20-sty Mozarta w wykonaniu Marthy…
http://www.youtube.com/watch?v=noBlnRMTzbw – w 3 częsci dodała 2 takty ” ad libitum” coś a la kadencja – dokladnie tak samo grał to jej mistrz, Gulda 🙂
@ciekawski 15:52:
Po wysłuchaniu nokturnów Chopina, jakichś koncertów i co bardziej hiciastych sonat Beethovena Barenboim mnie po prostu śmiertelnie nudzi.
Oczywiście nie jest to jakieś totalnie niekompetentne, złe technicznie granie, ale on mnie po prostu nie wzrusza.
Z tym małym zastrzeżeniem, że nie znam właśnie jego wczesnych nagrań z Jacqueline du Pre.
…ale repertuar wiolonczelowo-fortepianowy nie znajduje się na szczycie listy moich zainteresowań.
Specjalnie dla Gostka 😉
http://www.youtube.com/watch?v=t29vc6PBey0&feature=related
Dałam zresztą to nagranie na płytę ze Srebrnej Serii „Polityki” 🙂
Moim zdaniem to jedno z najlepszych nagrań tej sonaty.
Na stronie instytutu dane wreszcie jak należy 😀
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2012/05/05/natura-i-ekstaza/#more-2250
Widzę, że w zasadzie zmienił się tylko dyrektor… p. Strugała i p. Leszczyński – dzieki bogu !!!!! – zostali…
ups, skopiowałem nie ten link…
http://pl.chopin.nifc.pl/institute/organization/contact
Nie wiem, czemu p. Strugała dzięki bogu 😉 Dla mnie do dziś jest zagadką jej rola w tym miejscu…
Ale że poprawią, to byłam pewna. Pan Artur przywiązuje odpowiednią wagę do Internetu. To on przecież rozkręcił konkursowego fejsa (i chyba nawet nie spodziewał się aż takiego sukcesu…).
podczas przyszłorocznej edycji musica electronica nova
zabrzmi nowa kompozycja Manoury „Echo-Daimónon”.
tak mniemam, ponieważ w akapicie zamówień wisi,
obok ircam i orch de paris, filharmonia wrocławska.
miłego wieczoru.
a dla zainteresowanych:
zmagania konkursowe zapchały belgijskie rozgłośnie (czyt. musiq3 i klara)
można się emocjonować sur vif
Dla mnie p. Strugala „dzięki bogu”, bo moim zdaniem ta kobieta naprawdę wie jak wygląda prawdziwa organizacja i potrafi nie tylko zrobić jakiś plan, ale tez skutecznie go zrealizować 🙂 może jest też „zamieszana” w tworzenie CHiJE? Wystarczy sobie przypomnieć rok 2001, podobno „perła w koronie” filharmoni narodowej 🙂 wiedenczycy, councertgebouw… w kazdym razie, pewnie po coś tam jest 🙂
O! Bardzo ciekawe. Wiem, że Elżbieta Sikora działa, bo przyszłą Electronicę jeszcze ona robi.
Wrocław w ogóle w awangardzie. Właśnie muszę się dowiedzieć, co to dokładnie będzie z tym Eötvösem, który ponoć ma tam być we wrześniu:
http://eotvospeter.com/compositions_in_concerts
@ ciekawski
O ile wiem, to nie.
Tzn. dokładnie mówię o „zamieszaniu w ChiJE”. Nie ma z tym nic wspólnego.
Wersja „proszę nie machać tym patykiem” z 13:22 przewróciła mnie razem z krzesłem – krzesło już się chyba nie podniesie. 😆 Patyk, jak patyk, ale energiczne dyrygowanie głową, pod którą podczepione są skrzypce – bezcenne.
O Dżizas, dopiero wysłuchałam tych Gostkowych linek (w dzień nie mogłam, byłam w firmie) i szczęka mi opadła 😯
Faktycznie basetli za mało 😆
Na dobranoc, co by się dobrze spało!
http://www.youtube.com/watch?v=8Xf92qaURpM
No i jak tu po czymś takim spać 😉
Trzeba by kiedyś się zastanowić, co to jest takiego w tej Marcie, że jest Marthą, i że ją wszyscy tak kochamy. No, może poza p. Dybowskim, wg którego ona już straciła talent 😛
Dobranoc!
Dzisiaj zadałem sobie to samo pytanie, po obejrzeniu filmu z Uchido. Oczywiście MU jest świetną pianistką, ale ma jakieś maniery w trakcie gry. Takich jest wielu, jak choćby Lang Lang (ostatnio widziałem go w Royal Albert Hall), grał średnio, ale za to aktorstwo perfekcyjne…
A właśnie Martha… ona nie komibnuje tylko gra. Więc może po prostu ten talent nas tak bardzo przyciąga? No i osobowość… ale chyba to, że ona jest bardziej eskapiczna, niż wylewna… ale jeśli ktoś przeczyłał „Dziecko i czary” to włosy sie jeżą od niektórych historii 🙂 ale w dobie internetu, gdzie wszystkie nagrania (prawie…) można dopaść to naprawdę słuchając argerich niektórzy wielcy pianiści wypadają słabo, myslę też że u marthy interpretacja wynika z niebywałej techniki 🙂 ona może w zasadzie wszystko, więc interpretacja nie jest niczym ograniczona.
No i jak tu zasnać?!?!
A tak poza tym… to aż smutno, że – przepraszam za to słownictwo – taki gatunek pianistów za niedługo wyginie… o dziwo dyrygenci się „trzymają” i naprawdę są tak świetni niektórzy, jak ci z poprzedniego wieku, ale pianisci? Kto jest dzisiaj taka Martha?
Skrzypkowie też aż tak źle się nie mają. Moim skromnym zdaniem taka Argerich w wiolinistyce jest Sophie Mutter. Jej nagrania są niemożliwe. Idealne, uwazam ze to obecnie no. 1… ona no i moze Kremer… ale naprawdę trudno się zbliżyć do jej poziomu teraz:)
ciekawski – napiszę coś na ten temat, ale teraz padam z nóg, więc idę spać – Martha czy nie Martha 🙂
Pobutka.
@ciekawski:
Pamiętam z lektury Rosena odwołanie się (wprost) do aktorstwa u pianisty. Charles Rosen twierdził, że w ‚aktorstwie’ pianiści ustępują tylko dyrygentom (aktorów i śpiewaków nie brał pod uwagę). I że jest to właściwe (choć oczywiście, z oceną jakości ich aktorstwa nie ma zgody). Nawet ‚wyciszenie’ za fortepianem może być aktorstwem — na dowód czego przytaczał skuteczność rady, bodaj Skrowaczewskiego, którą dostał na jednej z prób. Skrowaczewski mu poradził, że skoro w koncercie fortepianowym, który wykonują, fortepian w końcówce nie gra, to dobrze jest, z punktu widzenia estetyki i odbioru przez słuchacza, by pianista nadal trzymał palce tuż nad klawiaturą, nie demonstrując odsunięciem się od klawiatury, że skończył już swoją ‚szychtę’.
Ciekawe to, co piszesz. Coś w tym jest. Moim zdaniem jednak przesadzać nie można i to aktorstwo musi być po prostu naturalne…
Przy okazji Skrowaczeskiwego – wybiera się ktoś 18 maja do Katowic na jego koncert z NOSPREM? Wypada iść, bo to może być jedna z ostatnich szans, żeby go zobaczyć a to prawdziwy mistrz i legenda polskiej dyrygentury!
Gostek powinien by, bo w programie jest Dziewiąta Brucknera 😈
Miejmy nadzieję, że będzie transmisja w Dwójce.
A z tą Marthą to jest nie tylko idealna technika, to jest też genialne po prostu wyczucie rytmu, proporcji, akcentów, ważności poszczególnych nut w pojedynczej frazie i poszczególnych fragmentów w całości. Pamiętam, jak kiedyś dawno temu, na jakiejś młodzieńczej potańcówce męczył mnie jeden kolega Kubańczyk, który powiedział swoją zabawną polszczyzną: lubię z tobą tańczyć, bo ty wiesz, kiedy jest „raz”. Otóż Martha, kiedy gra, zawsze wie, kiedy jest „raz”, „dwa”, „pięć” i w ogóle wszystko. Wie to instynktownie. Pewnie dzieciństwo i młodość w Argentynie pomogły jej w tym. Kiedy coś takiego połączone jest z nieskazitelną techniką i ognistym temperamentem, to jest mieszanka piorunująca 🙂
Trudno się nie zgodzić. Dlatego lubie jej Bacha, bo ona właśnie świetnie czuje artykulacje i puls…
A tutaj czuje genialnie na 7… polecam od 13:20, 3 czesc 7. sonaty prokofjewa. Końcówka jest niemożliwa! http://www.youtube.com/watch?v=bSeriQx3RLM
Niedzielny występ konkursowy Koli, etap pierwszy, prosto z Dublina, oczywiście przeszedł do etapu drugiego. Kolejne przesłuchania jutro.
http://www.youtube.com/watch?v=pulQLouIJ2M&feature=youtu.be
Pozdrawiam – xbw, miłośniczka konkursów fortepianowych 🙂
Dziś w Filharmonii Dwójki dyryguje Eschenbach, jakby ktoś chciał obalać lub podtrzymywać argumenty.
xbw – dzięki za linkę na występ Koli! Oczywiście trzymamy kciuki 😀
ciekawski – już tu kiedyś długo dyskutowaliśmy o tym, jak winien być grany finał VII Sonaty Prokofiewa. Dla mnie ideałem jest Richter; do jego interpretacji dziś nawiązuje Sokołow. Richter na pewno wiedział, jak to grać – był zaprzyjaźniony z kompozytorem. To miało przypominać straszliwą, bezlitosną machinę. U Marthy to jest wybuch jej temperamentu – tyz piknie, ale to nie ten utwór.
@xbw – dzięki za dobre wieści,trzymamy kciuki za Kolę 🙂
@PK 7.05. godz.22:36 „Anioły w Ameryce” ( wersja koncertowa) planowane są w ramach III Festiwalu Opery Współczesnej – ostatni tydzień września/początek października .Oprócz nich i znanych nam już spektakli wrocławskich ma być Narodne Divadlo i balet z Wiesbaden (Górecki/Glass ) http://www.opera.wroclaw.pl/1/index.php?page=2&month=9&year=2012
Bliższych informacji na razie brak,ale chyba kawałek tego wrześniowo- pazdziernikowego tygodnia trza sobie rezerwować 🙂
Dzięki. Chyba warto 🙂
Pewnie w związku z tym, że wykonanie koncertowe, jest „Festiwal Muzyki Współczesnej”, a nie oper współczesnych.
@PK 10:20
To prawda 🙂 Siła przyzwyczajenia do poprzedniej nazwy.
Z nazwami ulic mam podobnie i czasem są z tym problemy 😉
PAK ma dużo racji – i to o piątej rano! 😯 Choć mnie akurat całe aktorstwo muzyków – na koncertach – umyka, bo słucham z zamkniętymi oczami. 😛
Dzień dobry, Pani Doroto; przepraszam, że tą drogą. Jeśli miałaby Pani ochotę zapoznać się z drugą częścią nie tylko muzycznych przygód Bartosza Czarnoleskiego, proszę o znak.
J.A.Homa – witam. Bardzo chętnie się zapoznam – chodzi o tego altowiolistę-detektywa? 🙂
Tak, właśnie o niego. W takim razie postaram się, aby jakoś do Pani dotarł. W nawiązaniu do tematu aktualnego postu mogę tylko dodać, że tym razem altowiolista odwiedził również Brukselę. „A co przeżył i co widział, książka wszystko Wam opowie” 🙂 Serdecznie pozdrawiam.
Ja się właśnie skończyłam zapoznawać. Trochę za dużo tego wszystkiego jak na jedna książkę, Don Bartolomeo wyrósł na herosa takiego , że Batman razem z Albertem i Robinem (o Batgirl nie wspominając) mogliby mu buty czyścić Najlepsze fragmenty (w każdym razie mnie się najbardziej podobały) to te, w których Autor pisze o muzyce. Robi to nie tylko ze znajomością tematu (oczywista oczywistość, jak u klasyka) , ale też z prawdziwą czułością. Po lekturze zapragnęłam zapoznać się z Webernem, którego nie lubię z całek duszy, ale może tym razem…
Wzajemnie. Już jestem ciekawa 🙂
Ja tam Weberna uwielbiam 🙂
No cóż, altowioliści często bywają niedoceniani, ale jeśli pozwolić rozwinąć im skrzydła… 🙂
Kiedyś znajomy altowiolista po wysłuchaniu serii dowcipów wkurzył się i powiedział: Dlaczego jest tyle dowcipów o altowiolistach? Żeby skrzypkowie mogli wyleczyć swoje kompleksy 😛
Otóż to! Altowiolista to środowiskowy odgromnik, przedstawiciel zacnego tria, uzupełnionego o blondynkę i policjanta 🙂 Cóż poczęlibyśmy bez nich?
Dla mnie Sokołow gra to za wolno, moim zdaniem zabija tę sonate i to jest po prostu nudne…
Przepraszam bardzo, a u Marthy to nie jest bezlitosna machina? 😀
Zdaje sobie sprawę, że Richter zapewne dostał kilka podpowiedzi od samego Prokofjewa odnośnie wykonania. Ale… ja chyba wolę szaleństwo tempa, po prostu to mi odpowiada 🙂
Swoją drogą, świetna jest ta sonata…
Wychodzę w piki 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=i70cxaui2Kw
Średnio przepadam za Gouldem…
A tutaj inna wersja 7 sonaty, Martha nagrała to w latach 60-tych na płytę, ale potem poszło jako „odpad”. Chyba najszybsza wersja, jaką kiedykolwiek wykonała…
http://www.youtube.com/watch?v=5bn0YTUmFgY
Żeby inni nagrywali takie ‚odpady’ 😀
Też nie mogę powiedzieć, żeby połączenie Gould+Prokofiew było ulubionym przysmakiem tygrysów, ale inne spojrzenie na ten utwór.
A wracając do Twojego wczorajszego komentarza, że nie ma już wielkich pianistów (czy też muzyków w ogóle) – czasy się zmieniły. Zmieniły się relacje, sposób percepcji muzyki i artystów. Muzyków, czy może: „osób zajmujących się muzyką” dziś jest (myślę) wiele więcej niż kiedyś. Są o wiele bardziej widoczne (ale nie wybijające się) z racji ogólnej dostępności wszystkiego w internecie.
Niewiele zostało artystów, których rozwój i kariery śledzi się latami, dekadami. Coraz trudniej o wybitną, wyrazistą osobistość. Wszystko się robi „nijako doskonałe” – technicznie, nagraniowo. Trochę jak samochody. Niby każdy inny, a wszystkie bardzo do siebie podobne, bo praw aerodynamiki nie zmienisz i projektować musisz tak, a nie inaczej.
50 lat temu tych naprawdę wielkich nazwisk było kilka(naście) – Karajan, Solti, Horowitz, Rubinstein, Heifetz, Milstein.
Dziś nazwisk jest dużo więcej, ale wszystkie zlewają się ze sobą.
Zapewne niektórzy Dywanowicze się ze mną nie zgodzą, ale ja to tak widzę.
Altowiolista-detektyw? No dlaczego ja pierwsze słyszę? 👿 Ostatni znany mi muzycznie uzdolniony detektyw to Peter Death Bredon Wimsey. Ale tym razem mówimy chyba raczej o detektywistycznie uzdolnionym muzyku? A mogę poprosić o tytuł?
Ago, pierwsza powieść , od której należałoby zacząć to „Altowiolista”, druda, która sie właśnie ukazała „Ostatni koncert”.
Dziękuję, Urszulo. Biegnę się zaopatrzyć. 🙂
Zobaczcie, na jakiego słodziaczka przypadkiem trafiłam 😀
http://www.youtube.com/watch?v=imGD8UsZxu8&feature=related
Drugi utwór jest jego własny 🙂