Ej, mam ja konia…
Jakiś czas temu zadzwoniła do mnie koleżanka, która tłumaczyła dla programu ChiJE teksty pieśni czeskich, i spytała: „Nie wiesz przypadkiem, co to znaczy Ej, mám já koňa faku?”. Domyślacie się, że usłyszawszy to dostałam ataku śmiechu. Koleżanka mieszkała kiedyś w Pradze, znakomicie zna czeski, słowacki słabiej, a ten tekst był po słowacku i to w jakimś dialekcie. Okazuje się, że chodzi tu o jasnego konia, czyli siwka. O tym siwku właśnie zaśpiewała Hana Blažíková na zakończenie swego pięknego recitalu w Teatrze Stanisławowskim.
Tak zaczęłam do śmiechu, ale muszę przede wszystkim wyrazić swój zachwyt. Sopranistka, którą co prawda zdarzyło mi się już kiedyś słyszeć, ale nie całkiem solo, dała się teraz docenić w pełni. Tak, jak pisałam dwa lata temu, „barwę i artykulację miała przepiękną, jak mały instrumencik”, ale głos wydał mi się tym razem silniejszy, choć może i niezbyt wielka sala przyczyniła się tu na plus.
W każdym razie kulturę wokalną ma ogromną, a śpiewa prosto, prawie bez wibracji, jednak zupełnie nie płasko. Taka właśnie artykulacja i styl znakomicie nadają się do śpiewania pieśni Chopina. Znalazły się one w centrum występu Czeszki, okolone pieśniami jej rodaków: na początku Jana Václava Křtitela Tomáška Starožitné písně Královédvorského rukopisu op. 82, a na koniec Dvořáka V národním tónu op. 73. Artystce towarzyszył na pleyelu Wojciech Świtała, jeden z tych polskich pianistów, którzy do fortepianu historycznego przekonali się już od lat.
Nie ma dwóch zdań, że czeskie pieśni były wspaniałe, ale niemniej znakomite było wykonanie Chopina, i to po polsku. W zeszłym roku przy okazji pięknego zresztą również recitalu Dorothee Mields w tym samym miejscu trochę pospierałam się z SL, broniąc polskiej wymowy i rozumienia tekstu tak żarliwie, że dawno tu niewidziany Piotr Kamiński byłby ze mnie zadowolony. W tym roku SL żartuje, że przez te kłótnie właśnie zapytał Blažíkovą, czy by nie zaśpiewała Chopina po czesku, „ale jednak uparła się na polski”. A przecież tu sytuacja była inna: polski bardziej jest podobny do czeskiego niż do niemieckiego. W każdym razie była i wymowa, i zrozumienie. No, po prostu sama przyjemność posłuchać.
Myślę, że koncert spodobałby się Bohdanowi Pociejowi, którego pamięci był poświęcony. Ładny gest: na początek wieczoru przemówił dyrektor NIFC Artur Szklener oraz Ewa Sławińska-Dahlig, redaktorka książki Pocieja Polskość Chopina, właśnie wydanej przez instytut (obie wypowiedzi były tłumaczone na angielski). Obecna była wdowa po muzykologu, Krystyna Jackowska-Pociejowa, której po koncercie dyrektor Szklener wręczył kwiaty. Książkę dostałam, ale siłą rzeczy mogę o niej na razie powiedzieć tylko tyle, że została ładnie wydana.
Komentarze
Pobutka.
Ja tylko tak z redaktorskiego obowiązku zamiast „Polskość muzyki” powinno być „Polskość Chopina” 🙂
Dzięki, poprawiam 🙂
Chopin = muzyka (w moich uszach)? Hmm… no tak 🙂
@ PAK
No właśnie, p. Blažíková wykonuje bardzo różne rzeczy 🙂 Także na harfie gotyckiej:
http://www.youtube.com/watch?v=kbPv3R2_HAY&feature=related
I jeszcze… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=1UBrMSzcVNI
(ale tutaj nie śpiewa, tylko gra na basie 🙂 A śpiewa jej siostra)
aj lajk it wszystko 🙂
No właśnie — zobaczyłem początek i stwierdziłem, że to jakaś inna Hana Blazikova musi być 😀 Ale różnorodność cieszy 🙂
To jest w ogóle rodzinno-feministyczny biznes, na gitarze gra kuzynka.
Fajne holki 😆
http://stillknox.wz.cz/stillknox-start.htm
A to je „koleda pro Ježíška Krista” 😆
http://www.youtube.com/watch?v=dwW3YPYQL_U&feature=relmfu
Miałam nawet bilet, ale nie poszłam.
Kolejny zmarnowany.
Nie mogę zebrać się w sobie po odejściu młodszego brata.
Może jutro się uda.
EmTeSiódemeczko, współczuję 🙁
Dziękuję.
Ja również bardzo współczuję, mt7. Wspominałaś kiedyś, że brat ciężko chorował. Przyjmij moje szczere kondolencje.
Uściski, mt7.
byc może państwo jeszcze nie wiedzą, że kwartet smyczkowy z helikopterami
Stockhausena można obejrzeć do końca października br – w przyzwoitej jakości
jak na interner – pod adresem
http://thespace.org/items/e0000smj
jako część prawie kompletnej produkcji mittwoch aus licht
http://www.birminghamopera.org.uk/index.php?option=com_content&view=article&id=91&Itemid=125
miłego wieczoru
Moja Stara zalapala sie kiedys w studenckich czasach na chalture – oprowadzanie wycieczki aktywu Komsomolu po Nowym Jorku. Byli to glownie studenci z Syberii i z roznych powodow kontakty Starej z ta grupa nie byly ani latwe ani przyjemne. Stara sie jednak bardzo starala robic dobra mine do zlej gry, ale byla zbulwrsowana, gdy zapyatala jedneg z uczestnikow wycieczki co on studiuje i uslyszala dobitna odpowiedz: You’re fuck!
Po chwili wstrzasnietego i wscieklego milczenia zaczelo do niej docierac, ze chodzi byc moze o „juridiczeskij fakultiet” – wydzial prawa.
Pobutka.
Dzień dobry,
jaka ładna ta Pobutka. Jeszcze z polskim akcentem 😉 Uwierzyć trudno, że ta Hana potrafi tak przeskakiwać między różnymi światami.
em-esz – dzięki za link. A Mordechajowi za anegdotkę 😆
W końcu nie napisałam o wczorajszym recitalu. Alexander Romanovsky – kolejny współpracownik Gergieva i Pletneva. Widać, że lubi bawić się w championa – jak ktoś bierze do programu i pełne dwa cykle Brahmsowych Wariacji na temat Paganiniego, i wszystkie Preludia op. 28 Chopina… W tym pierwszym przypadku było trochę rąbanki, atmosfera raczej wyczynu niż Brahmsa. W tym drugim – na szczęście również próby robienia muzyki, niestety pod koniec pianista już nieco spuchł i gdzieś od Preludium b-moll zaczął się potykać. Ale podczas bisu (Nokturn cis-moll, ten pośmiertny, „szpilmanowski”) trochę się uspokoił, na tyle, że na drugi zagrał Etiudę dis-moll op. 8 nr 12, jeden z największych hitów Skriabina. A na początek recitalu był Gavotte avec ses doubles Rameau – nie było to wykonanie na poziomie Sokołowa, ale z tej tradycji.
Dziś Lisiecki. Nie wykluczam, że się tu na jego temat pokłócimy – ale nie nastawiam się. Może będzie OK.
Ja tam się nie pokłócę, ani w sprawie wczoraj (bo słyszałam), ani dzisiaj (bo nie będę słuchać). Ale wczoraj było tak mniej więcej OK. No i cudny wieczór potem. Lubię takie końcówki sierpnia.
Czy ktoś mierzy poziom stresu u tych straceńców podejmujących się grać w Polsce Chopina ? Siedzi na sali znawca w znawcę i tylko czekają, żeby utwierdzić się, że tak to właśnie nie…. 😉
To jest rzeczywiście straszne. Wszystkim im współczuję, nawet jak mi się nie podobają 😛
Ale pamiętam takiego Włocha, który mnie urzekł dwa lata temu właśnie w Chopinie – Pietro de Maria:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2010/08/23/walka-wojny-z-pokojem/#comment-71567
Tak że i coś takiego może się zdarzyć 😉
A Pani uprzedzona do Jasia? :p
O Marthę też będzie kłótnia? 😀 🙂
Dlaczego zaraz uprzedzona 😛 Do jego młodzieńczego Chopina byłam nastawiona pozytywnie – zwykłe, niezmanierowane granie. Ale nadmuchiwania nie lubię. A Mozart mnie nie zachwycił specjalnie, łącznie z kadencjami od czapy. Ale zobaczymy.
KM „Moja Stara zalapala sie kiedys w studenckich czasach na chalture – oprowadzanie wycieczki aktywu Komsomolu po Nowym Jorku. ”
Historyjka, ktora slyszalem od znajomego przewodnika po Warszawie.
Aktyw komsomolu wstepuje do kawiarni i zamawia herbate. Kelner podaje kipiatok i torebeczki herbaty. Konsternacja i aktyw spoziera na przewodnika. Ten z kamienna twarza wlozyl torebeczke do ust i popijal wrzatkiem. Aktyw poszedl rowno – uciechy bylo ponoc co niemiara, ale przewodnik prace stracil.
PS czekam na sprawozdanie z Lisieckiego. Do tej pory slyszalem go tylko przez radio (w Kanadzie robi KARIERE), ale mamy bilety – gdzies na kwiecien.
U nas Jasia okropnie ostatnio nadmuchują. Ale ponieważ głównie po linii „taki młody, a już…”, to kiedyś z natury rzeczy będą musieli przestać. 😉
No właśnie tego nie lubię.
A Jan L. już ma 17 lat, kwadratową szczenę i ze dwa metry wzrostu 😈
No proszę. A ja nawet jak będę duży, pewnie do pół metra z ledwością dociągnę. 👿
Emtesiódemeczko 🙁 🙁 🙁
Dobry wieczór. Niech żyje Chopin:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,12361191,Sukces_polskiego_zaglowca___Fryderyk_Chopin__wygral.html
Ale dziś Chopina w filharmonii nie było. Za to była EmTeSiódemeczka. Za parę dni znów się wybiera. I bardzo dobrze.
Bardzo wszystkim dziękuję za wyrazy współczucia i przepraszam za wprowadzanie bardzo osobistych wątków.
Próbowałam się jakoś usprawiedliwić, że się nie odzywam.
A Kierownictwu oprócz podziękowań za piękny prezent należą się słowa sprostowania.
Jak zwykle udało mi się pokręcić, oglądałam transmisje z Verbier Festival i to tam widziałam w tym roku i w zeszłym młodego Jana Lisieckiego.
Świetny koncert dał tam Daniił Trifonow.
Salzburg to zupełnie inna bajka.
Zaraz napiszę o dzisiejszym koncercie.
Bobik „U nas Jasia okropnie ostatnio nadmuchują”
Jestes w Kanadzie? Jesli tak, to gdzie?
PS Pamietam recenzje C. (tu umyslny skrot) Owerkowicza – taki maly i ….
Pietrku, Bobik jest w Niemczech. Tam może Jasia nadmuchiwać Deutsche Grammophon 😉