Początek wrocławskiego najazdu
Górą Wrocław – cała druga połowa części „poważnej” tegorocznego Sacrum Profanum jest zapełniona twórczością kompozytorów związanych z tym miastem. Bo dziś Cezary Duchnowski, jutro Agata Zubel, pojutrze Sławomir Kupczak… A przecież i Paweł Mykietyn jest z Oławy, dopiero na studia wylądował w Warszawie; z Górnego Śląska jest Aleksander Nowak, tylko Marcin Stańczyk reprezentuje centralną Polskę, czyli Łódź.
Cezary Duchnowski zaproponował dziś z musikFabrik i Igorem Boxx (czyli Pudło – połówka reaktywującego się właśnie Skalpela) zamiast kilku utworów rzecz jedną a dużą (godzina i dwadzieścia minut), pod enigmatycznym tytułem i, który należy rozumieć nie jako literę, lecz jako spójnik. Od czasu Ogrodu Marty spodobała mu się chyba duża forma. Jak to było tym razem?
Rozwijało się to dość swobodnie, choć były i nawiązania – pod koniec do początku, kilka razy powtarzały się jak refren tutti zespołowe, które w sumie najmniej mnie przekonywały – składały się z urywanych motywów, jakby kawałków zapomnianych melodii. O wiele bardziej wciągające były momenty splotów brzmień instrumentalnych z elektroniką, w tym kilka solówek – fagot, flet, perkusja, fortepian preparowany, trąbka z dodanym drugim roztrąbem – także przetwarzanych komputerowo. Były też fragmenty złożone z brzmień elektronicznych, ale najczęściej były one przemieszane, czasem układające się w obsesyjne sekwencje i ciągi, i te momenty intrygowały chyba najbardziej. Zakończenie było wręcz traumatyczne – długi, elektroniczny, zatrzymany dźwięk, co w połączeniu z pokazującą się w tle ciągłą linią (choć chyba i dziś warstwa wizualna była improwizowana niezależnie od muzycznej) jednoznacznie skojarzyło mi się z aparaturą medyczną zatrzymującą się w momencie śmierci.
Zmyślać nic tu więcej nie będę. Powiem tylko, że czasem mnie to wciągało, a czasem nużyło. Co chyba było nie do uniknięcia. Nie będzie to zapewne mój ulubiony utwór Duchnowskiego, co nie znaczy oczywiście, że mniej przez to cenię kompozytora.
PS. Tekstu, który pod poprzednim wpisem kontestuje jmp eip, użyłam jako „rozruchu” artykułu o Duchnowskim tutaj.
Komentarze
dodam jedynie, aby pozostało w annałach, że dydygował Manuel Nawri.
chwilę zajęło mi znalezieni tego nazwiska. przy okazji natrafiłem
na „ćwierkanie” menadżera musikfabrik, który wspominał o kilku
próbach utworu w Kolonii. beczka-instument, wg niego, przyjechała
wraz z zespołem, pniak prawdopodobie też.
Siedziałam z daleka, więc nie widziałam beczki ani pniaka 🙁
Fabryka Muzyki bardzo przyzwoita i pewnie można nadać jej produktowi „i”- znak spójności teraz – i Polska, i Pudło! 😀 Prawdę mówiąc, pociągają mnie bardziej szelki Pod mizdrzeniem, i – Wrocław wówczas też, mam go na dłoni ( monadologia stosowana binarnie z plombą, typu szczecińska ) i mogę zamknąć w dłoni. Generalnie, założone uogólnienie, które naszło mnie w finale tego wieczoru, mam podobne. Nie mniej, nie mam wątpliwości co do stanu sacrum maszyny podpiętej do gniazdka elektrycznego a na pewno nabawienia się ich nie dożyję! Fabryka Muzyki i lub na i, będącego spójnikiem, to chyba najbardziej twórczy pomysł. Lapidarność programu produkcyjnego! Każdy łapie! – i… i, co mu tam gra na duszy, daje i, i jest muzyka! Sama wzięłam dziś czynny udział w tej uszczęśliwiającej „spójności” improwizacji. Nie poczyniłam żadnych przymiarek, wręcz odwrotnie, chciałam mieć tekst Duchnowskiego „na świeżo” 🙂 Co wyprodukowałam, trudno mi ocenić lecz co za stan produkcyjny – totalne poluzowanie wszystkiego co w moim ciele wiąże z sobą jakikolwiek spójnik! W najlepsze zaczęłam zastanawiać się, czy takie rozluźnienie nie przejdzie w stan ekstremalny, całkowite zwiotczenie i się nie pozbieram!? Przed oczami stanęły mi tragiczne zejścia po zastosowaniu Pavulonu! Piszę, więc żyję 😉
Pobutka.
Tia… A ja sobie myślę, że gdyby dzieło miało 20 minut, zamiast 80 byłoby zdecydowanie lepiej… Kiedy koło mnie ktoś krzyknął na koniec „nuda”, to nie była to jednak zwykła złośliwość lub brak artystycznej wrażliwości.
http://bachandlang.blogspot.com/2012/09/swiat-dzwiekow-w-piguce-cezarego.html
https://www.google.pl/webhp?hl=en&tab=ww
🙂
Miło, że nasz Google pamiętał o Clarze 😀
Tak, ja też bym to wczorajsze odchudziła. Nawet wiem, o co. Ale nie można pisać muzyki za kogoś 🙂 W każdym razie Duchnowski zdecydowanie lepiej wypada w mniejszych formach (np. cykl monad).
Odpowiem tutaj Danielowi Brożkowi spod poprzedniego wpisu. Myślę, że nie ma co tu snuć teorii spiskowych, że minister kultury z Wrocławia, to i kompozytorzy wrocławscy. Po prostu we Wrocławiu jest dużo ciekawych kompozytorów i nawet na tym tle można by się zastanawiać, czemu np. nie Paweł Hendrich czy Marcin Bortnowski – to pierwsze kolejne nazwiska, jakie mi przychodzą do głowy..,.
Nie sądzę, żeby akurat Berkowicz (bo wybór należał do niego) podlizywał się panu ministrowi. Może ja też wybrałabym kogoś innego, ale byłby to wtedy mój festiwal.
Zauważyłam, że zupełnie co innego dzieje się w mojej głowie, a też z tym tzw. „ze mną”, kiedy zmuszona (?) jestem słuchać tego co nazwałabym muzyką docierającą do mnie z zewnątrz… i muzyką, która dzięki „zabiegowi” kompozytora, zakładając rzetelność wykonawczą, czyni mnie jej współtwórczynią. Łącznik i, ja i, wydawać mogło by się zbyt proste a nawet pomysłem zupełnie naiwnym, gdyby oczekiwać od tego krystalizacji nowej formy, która ma realne szanse uzyskania postaci w pełni dojrzałej (!) Otóż, uświadomiłam sobie, szczerze, że dotychczas miałam mylne rozumienie, choć nie znaczy to, że intuicyjnie reagowałam fałszywie, tyle tylko, że jakby w pełni nie zdawałam sobie sprawy z tej „osobliwości” dziejącej się we mnie. Konkluzja jest banalna, bo rozumienie zachodzących zjawisk w świecie, tym, który mnie interesuje, jest czymś koniecznym, jeśli widzieć w tym niezbędną konieczność formy edukacji. To! – jest może i denerwujące, lecz nie ma pewnie innego sposobu na być i być i … Bez dramatu, bo nie jest to teatr w klasycznej postaci, lecz nowej, takiej, w jakiej choćby wychodzi się z łaźni 😀 Ja przynajmniej, w takiej sytuacji zawsze czuję się dobrze.
Joanna
Hmmm…. „i” uczyniło się współtwórczynią? A to czemu, co takiego wyróżnia tę kompozycję od wielu innych – pod tym względem właśnie?
Poza tym nie rozumiem konkluzji – ona tu na pewno nie jest podana w banalnej formie 🙂 Bo nie wierzę, że chodzi Ci o to, że „rozumienie […] zjawisk w świecie jest konieczne” i wymaga do tego jakiejś tam edukacji. To więcej niż banał.
Aha i co to jest „konieczność formy edukacji”? 🙂
Pani Kierowniczko.
Bardzo dziękuje za link do niezwykle ciekawego artykułu. O istnieniu Dwutygodnika.com nie wiedziałem, przyznaję ze wstydem. Wydaje mi się interesujący,
Rzeczywiście jest tak, że śmieszą mnie „opowieści z mchu i paproci” o jakimś utworze, a szczególnie irytują, jeśli stanowią pseudointelektualny bełkot. Pociesza mnie tylko Pani wskazówka, żeby w przypadku Duchnowskiego nie brać tego całkiem serio.
Podoba mi się Pani sposób opisywania muzyki, nawet tej najnowszej: profesjonalnie, z dystansem, z celnymi, krytycznymi uwagami i, co najważniejsze, bez zbędnej egzaltacji, która zdradza lekko nawiedzonych snobów.
Nie ukrywam, że twórczość spod znaku Muzyki Novej jest mi obca i jak dotąd naprawdę niewiele „kawałków” tego typu mogłem zaakceptować. Tymi wyjątkami są m.in. niektóre utwory Pawła Szymańskiego.
Podobnie jest zresztą z jazzem awangardowym. Brrr…
No, ale każdemu co innego w duszy gra …
Pozdrawiam serdecznie.
http://www.youtube.com/watch?v=XZafCR1-1Q4&feature=g-all-u
nowa era 🙂
Dzięki Lolo 😉
mkk, postaram się równie „dziarsko” odpowiedzieć, być może przy okazji nie tylko tobie. Warto, tak czysto organizacyjnie, dać sobie chwilę i jeszcze raz popatrzeć na swoje myśli ustawione w szeregu na baczność, zanim ruszą ze śpiewem na ustach. Nie byłam w wojsku, więc nie wiem czy ruszającą już szarżę łatwo utrzymać w ryzach, bo zawrócić chyba nie. Ale może są tacy artyści kaprale lub sierżanci, mający w sobie wypaloną cechę żelaznego wzoru, jedynego wodza naczelnego, niepodważalną!? Być może też teraz używa się czipsów, typu Loewe 3NF 😀 sorry, nie znam się za bardzo na nowoczesności dowodzenia.
Więc, jeśli chodzi o banał, właśnie gotuję 🙂 spóźniona, dlatego wyręczę się, pozwól, interesującym adresem.
http://pl.wikiquote.org/wiki/Bana%C5%82
Mam nadzieję, że to cię usatysfakcjonuje. Miłego popołudnia i do Zubel, wieczorem.
Pani Kierowniczko, ktoś niepokoił się o warszawskie transmisje z MET. Nic się nie stało, Teatr Studio jest w trakcie rekonstrukcji strony, ale już jest dostępna. A, jeśli można wiedzieć , którą operę będzie Pani zapowiadać?
Pani Doroto – trzymam wiec kciuki, by kiedys sie udalo zorganizowac taki festiwal! a teorie, nie zwiazana z ministrem z Wrocławia, wyjasnie przy inne okazji.
Pozdrawiam, czipsy typu Loewe 3NF rowniez 😉
Trzeba być po prostu otwartym na nowe doznania „i” wyzwania….., oraz kochać Życie!
Urszulo, zgłosiłam się do Juliusza Cezara 🙂 Będę więc miała czas, żeby się przygotować 😉
jmp eip – dzięki za miłe słowo 🙂
@Daniel Brożek – proszę nie skrywać swych teorii dla wybranych. Chętnie wszyscy poznają Pańską opinię na temat tych „interesów”, o których Pan wspomina. Ja szczególnie. Pozdrowienia.
Panie Filipie – teorie teoriami (te i pare innych omawiamy na spotkaniach Obywatelskiej Rady Kultury – http://orka.wroclaw.pl/ – zapraszam serdecznie przy okazji wizyty we Wroclawiu), jednak wazniejsza jest praktyka. Skoro Pan sie tu ujawnil (co niezmiernie cieszy!), to prosimy o wyjasnienie swoich wyborow. Jesli mlodzi („Dziesiata edycja festiwalu pomyslana jest jako POTEZNA prezentacja mlodej muzyki polskiej”), to dlaczego roczniki 70., a nie mlodsi? Dlaczego stawiacie wciaz na tych samych artystow (np. tegoroczny program Sacrum Profanum i Koleda Nova sa podobne; tegoroczni kompozytorzy juz byli prezentowani na SP w poporzednich latach)? Dlaczego co roku Aphex Twin?
Pozdrawiam.
Drogi Panie Danielu, tego właśnie się obawiałem – pod insynuacjami dotyczącymi „interesów” (niejasnych, a nawet ciemnych) tak naprawdę kryje się jedynie brak zrozumienia dla moich wyborów. A z tych – jeśli mnie Pan nie zna – nigdy się nie tłumaczę. Te ocenia publiczność i recenzenci. Pozdrawiam Pana serdecznie.
Właśnie się upewniłam – Jagoda Szmytka była uwzględniona i w Kolędzie Novej 2011, i w Miłoszowskim cyklu SP 2011.
Co roku skład był trochę inny (licząc jeszcze 2010). Powtarza się we wszystkich tylko nazwisko Mykietyna oraz Zubel (ale w Kolędzie tylko jako wykonawczyni). Spoza tegorocznego zestawu pojawiali się jeszcze Aleksandra Gryka, Wojciech Ziemowit Zych, Maciej Zieliński.
Panie Filipie – jako kurator i dyrektor artystyczny wydarzen finansowanych z publicznych pieniedzy, nigdy nie tlumaczy sie Pan ze swoich wyborow? To niemozliwe.
Zreszta nie pytam o ocene, ale o powody powtarzalnosci tych wyborow.
Pozdrawiam.
Panie Danielu – jak Pan doskonale wie środki publiczne, które stanowią część budżetu przedsięwzięcia, przyznawane są w konkursach na konkretny program. Ten może powstać po dokonaniu wyboru. Wyboru, z którego się nie tłumaczę, ale który jest poddawany ocenie. Pozdrawiam.
To może ja wytłumaczę: ta ocena polega na tym, że zbiera się grono tzw. ekspertów, przegląda wszystkie wnioski o granty i decyduje, komu dać, a komu nie.
To już naprawdę nie są czasy ulicy Mysiej (dla młodszych: tam mieścił się w Warszawie za PRL Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, czyli popularnie mówiąc cenzura), żeby liczne organizacje – bardzo liczne, podkreślam – ustalały z cenzurą, kogo chcą zaprosić na swoją imprezę.
Zresztą akurat tegoroczne SP ostatecznie nie zostało przez MKiDN potraktowane zgodnie z zapowiedziami. NInA miała wszystko pięknie zarejestrować, te rejestracje miały się ukazać, by służyć promocji tych młodych artystów. Nic z tego – ministerstwo kaskę przycięło. Domyślam się, że tymi pieniędzmi ratuje teraz podupadającą TVP…
Pani Doroto – wedlug informacji MKDiN to SP dostalo najwieksza dotacje (600 tys. pln). http://www.mkidn.gov.pl/pages/strona-glowna/finanse/programy-ministra/programy-mkidn-2012/wydarzenia-artystyczne/muzyka.php
Czy informacje na stronie sa nieprawdziwe?
Grono ekspertow – 3 na 5 jest zwiazana z NInA wlasnie (Tomasz Cyz, Robert Kamyk, Jacek Marczyński). NInA, ktora do tej pory mocno wspierala projekty Pana FIlipa.
Sytuacja finansowa robi sie trudna i bedzie pewnie jeszcze trudniejsza, dlatego potrzebna jest publiczna debata i weryfikacja celowosci wspierania kosztownych projektow. Moim zdaniem mamy ciekawszych kompozytorow, ktorych powinnismy promowac poprzez kupowanie ich wykonan u swiatowej slawy zespolow. Sama idea wydaje sie sluszna, choc kosztowna – pytanie czy taki zabieg przynosi wymierne korzysci? Przyklad zestawienia Pendereckiego z Grenwoodem – Penderecki jest i tak rozpoznawalny na swiecie wsrod melomanow (chocbyl to dobry typ na poczatek), a plyta z Greenwoodem nie zebrala entuzjastycznych recenzji na swiecie (co jest dla mnie zrozumiale – kompozycje Greenwooda nie sa wybitne) – np. magazyn the Wire z kwietnia 2012.
Odnosnie misji promocji wroclawskich kompozytorow przeztegoroczne SP – wszyscy slyszymy, ze nie sa to dziela zwalajace znog. Z drugiej strony zblizaja sie Swiatowe Dni Muzyki 2014 (http://worldmusicdays2014.pl/en/start), pozniej ESK2016. Mysle, ze tegoroczny program SP to uklon w strone Wroclawia na poczet tych wlasnie impez. Widoczne jest tutaj niebezpieczenstwo konfliktu interesow. Moze sie myle, czas pokaze.
I jeszcze do Pana Filipa – punkty VI.B. i VI.D1 wniosku na w/w program wyraznie zawieraja opis idei, merytorycznych rezultatow i program (wykonywane utwory, zaproszeni artysci) wnioskowanego zadania. Domyslam sie, ze takie wnioski moga byc pozniej aneksowane, jednak zawsze ich uzasadnienie musi sie pojawic.
Ale juz Pana nie mecze – to informacja publiczna, kazdy moze o nia sie zwrocic do MKiDN.
Z ani jedną rzeczą nie mogę się zgodzić.
O obcięciu pieniędzy na rejestracię SP NInA dowiedziała się (i przekazała KBF) na trzy dni przed festiwalem.
Z wymienionej przez Pana trójki tylko Tomasz Cyz jest pracownikiem NInA, Robert Kamyk póki co pracuje w TVP Kultura, a Jacek Marczyński – w „Rzeczpospolitej”.
Nieprawda, że „Penderecki jest na świecie rozpoznawalny przez melomanów” – rozpoznawalny jest przez znawców muzyki współczesnej, ale nie przez szerszą publiczność, a muzyka z wczesnego okresu jego twórczości, która jest podstawą tego projektu, w ogóle nie była dotąd znana odbiorcom Greenwooda (i Radiohead), bo to do nich skierowany był projekt. Co więcej, młoda publiczność (byłam tego świadkiem w Barbican) odkryła, że Greenwood jest faktycznie wtórny, za to młody Penderecki rewelacyjny, i to właśnie on dostał wielką owację na stojąco! Tak też było i w innych miejscach.
Co do Wrocławia zaś – po prostu grupa skupiona wokół tamtejszego Studia Muzyki Komputerowej jest najbardziej zauważalna. Z prezentowanych na festiwalu kompozytorów – Zubel jest rewelacyjna, Duchnowski też, choć tym razem nie wypadł najlepiej, ale każdy ma gorsze utwory. A choć nie siedzę w głowie p. Filipa i nie jestem jego adwokatem, myślę, że teoria spiskowa związana z ŚDM i ESK jest po prostu nieprawdziwa, by nie powiedzieć inaczej.