Pierwsza włoska Wratislavia
Zdania są bardzo podzielone. Moje też nie jest jednoznaczne: wśród tych paru wydarzeń, z którymi się zetknęłam, były piękne, ale też średniej jakości bądź wręcz skandaliczne. Giovanni Antonini nigdy wcześniej nie organizował festiwalu – i to widać. Ale byli i zachwyceni, więc może spocznie na laurach? Oby nie, bo nie będę miała po co przyjeżdżać…
Skandaliczne było dzisiejsze wydarzenie popołudniowe, czyli koncert „Kosztujmy z kielichów radości – Włochy wina i śpiewu”. Co do śpiewu, sopranistka Gemma Bertagnolli może i kiedyś była niezła, ale najlepsze lata ma już za sobą. Lepiej wokalnie prezentował się baryton Furio Zanasi. Natomiast pianista i zapowiadacz Giovanni Bietti po prostu odstawiał chałturę i pogadankę jak w prowincjonalnym domu kultury. Całość poświęcona była operowym i pieśniowym toastom, od Rossiniego i Verdiego po oczywistego Offenbacha (wykonanego po prostu ordynarnie). Ciężkie dowcipasy. Po koncercie degustacja. Ale dodatkowo zdumiewające było to, że rzecz miała miejsce w synagodze, która co prawda od czasu remontu stała się również salą koncertową, jednak na miłość boską, z takim repertuarem, i to w dzień po Jom Kipur… Jedynym usprawiedliwieniem mogłoby być, że organizatorzy zapłacili gminie duże pieniądze, ale – moim zdaniem – to też żadnym usprawiedliwieniem by nie było. Nie wszystko należy robić dla pieniędzy, noblesse oblige.
Wieczorem w Filharmonii z kolei z lekka zbulwersował mnie Giovanni Sollima – niezły wiolonczelista i kompozytor; jego koncert wiolonczelowy Folktales był nawet zabawny w swym eklektyzmie, ale jako solista jest showmanem w typie cyrkowym; ten cyrk uwydatnił się zwłaszcza w aż trzech bisach. Było dużo młodzieży i była przeszczęśliwa – stojak, gwizdy, piski, te rzeczy. Jednak takie występy zupełnie nie pasują do Wratislavii.
Za to Sinfonia Luciano Berio nic się nie zestarzała przez te 45 lat od powstania. Była chyba jednym z pierwszych utworów postmodernistycznych w czasach, gdy jeszcze zupełnie inna stylistyka królowała, i pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobił na mnie ten utwór, zwłaszcza owa słynna trzecia część, czyli kolaż wplatający w Mahlera Ravela, Debussy’ego, Beethovena, Straussa – przeczuwałam wówczas, że raczej w taką stronę muzyka pójdzie. Ten wybór na zakończenie tej „włoskiej” Wratislavii wydał się trafny.
Ale z tego, co ludzie opowiadają, było na tym festiwalu bardzo nierówno. Zresztą różne koncerty różnym osobom się podobały lub nie podobały. Jedni znajomi byli aż dwa razy (te drugie razy – poza Wrocławiem) na koncercie Collegium Cartusianum z muzyką Schuetza i Giovanniego Gabrielego oraz wczoraj przeze mnie wspominanym występie Vox Luminis z Gesualdem i Scarlattim. Miłośnikom pięknych głosów spodobał się występ znanej nam dobrze Julii Lezhnevej i Betulia liberata Mozarta z udziałem innych naszych dobrych znajomych, Roberty Invernizzi i Soni Priny. Jednym podobał się koncert Sollimy z zespołem wiolonczel skrzykniętym z różnych wrocławskich orkiestr, inni byli zdegustowani graniem Nirvany w Kościele Uniwersyteckim… Jednym słowem, program okazał się grochem z kapustą, w którym różne dziwne rzeczy przyćmiewały to, co w nim było dobrego.
Pierwsze koty za płoty.
Komentarze
Pobutka.
Fajnie, że o 10:00 „ruszyła” sprzeaż biletów na tego szwajcarskiego pianistę w FN 👿
Nic nie działa. Jestem zbudowany. Czy pan Haluch już dostał prowizję?
Dzień dobry 🙂 Melduję się z Polskiego Busa (zbliżam się do Łodzi), ale sieć tutaj chodzi, jakby chciała, a nie mogła. Nawet Pobutki nie mogę wysłuchać 🙁
Gostku, z panem Haluchem nasz szwajcarski pianista już nie współpracuje 🙂
Dzień dobry (i oby słoneczny), próbowałam kupić bilet na KZ i ledwo mi się udało wejść na stronę, okazało się, że już wyprzedane? Czy pozostali też tak mają? To chyba jakiś żart…
Odświeżałem stronę od dziesiątej co 5 minut. Koło 11:20 pojawiła się możliwość kupna, po wybraniu jej okazało się, że został 1 (!!!) bilet. Po przejściu do płatności jednak i on zniknął.
To jakiś żart.. A on i tak przerwie koncert, bo zadzwoni jakaś komórka albo ktoś zacznie robić zdjęcia… Tyle dobrego, że ominie mnie ten stres potworny wywołany cudzymi komórkami. Teraz tylko liczyć na Dwójkę pozostaje.
1. Tak, tak, wiem, że tamta współpraca się skończyła. To miał być gorzkawy dowcip.
2. Po kilku minutach zajarzyłem, że trzeba zacząć od ogólnej sprzedaży biletów i tam wejść na 22 września. Kiedy się dostałem na stronę (ok. 10:10), zostało tylko kilka po 308 na parterze i kilka na II balkonie po 160, a i one szybciutko schodziły po każdym odświeżeniu strony.
3. Na dwójkę nie ma co liczyć, bo wątpię, żeby pan KZ wyraził zgodę na rejestrację (chyba żeby).
4. Tak, stres komórkowy na tych koncertach jest podobny do antycypowanego błysku lampy na koncercie Roberta Frippa. Znam dobrze to uczucie.
Za to dziś Bang On a Can grają Music for Airports w PR2, więc będzie można się relaksnąć, co zrobić zamierzam.
„G. Sollima – Folktales na wiolonczelę i orkiestrę „
Tak, tak, Sacrum Profanum – pierwszy raz od dawna nie będę.
Do duszy to połączenie, rwie się bez przerwy, nie jestem w stanie w tej chwili wpuścić nowego komentującego i zrobić poprawki we własnym tekście 👿 Nie jestem w stanie wejść na zupełnie podstawowe strony, dobrze, że w ogóle na blog mi się udało…
Przereklamowana sprawa jak dla mnie. Sama droga – od Wrocławia do Łodzi koszmar i trzęsionka, od Łodzi wreszcie przyzwoicie. Autostrad, autostrad nam trzeba… 😈
Z boczku przelotem – wystarczą ekspresówki, paniusiu kochana.
Sytuacja z biletami na KZ jest skandaliczna. Dowodów nie mam ale mam za to dziwne przeczucie, że instytucje utrzymywane ze środków publicznych zorganizowały sobie zamknięty koncert dla grona „wtajemniczonych”.
Dla pocieszenia pozostaja mi dobre wspomnienia z wczorajszego koncertu inauguracyjnego S.P. w Krakowie.
Teoria spiskowa, ale kiedy wlazłem na plan FN (~10:10), jakieś 90% miejsc było szare. Szły szybko, ale nie aż tak szybko.
Ale żebrał o jakieś spady pół godziny przed koncertem też nie będę.
Gostek @13:24 – może i wystarczą, byle cywilizowane…
Z biletami nie chciałam nic wykrakiwać, ale takich sytuacji się właśnie obawiałam 🙁
Dobrze wreszcie zażyć domowego internetu. Niniejszym więc wreszcie witam jow, przepraszam za pomyłkę – już poprawiłam.
I lecę do dalszych zajęć 🙂
Teraz już wiem, że biletów nie widziałem, bo chciałem je kupić wchodząc przez kalendarz ze strony głównej FN zamiast kliknąć w „Bilety” na wstążce strony głównej…
Ja również padłem ofiarą sprzedaży internetowej biletów na niedzielny koncert KZ. Sprawa jest tym bardziej skandaliczna, że bilet miałem już prawie w ręku – po wprowadzeniu danych do płatności, co mogło trwać minutę lub dwie okazało się, że miejsce które zamierzałem wykupić jest niedostępne !
No proszę. Ja nawet tak daleko nie dotarłem. Po przeliczeniu ceny biletów x liczba osób w rodzinie stwierdziłem, że tygrysy tego dnia zostaną w domu.
Gdy czytam o tych przebojach biletowych, zaczynam być wdzięczna, że moje szefostwo mnie uziemiło każąc tego dnia siedzieć w pracy. Ominęła mnie chyba rozczarowanie, bo pewnie bym próbowała bilet zdobyć. A swoją drogą, skoro tak wielu odeszło z kwitkiem, to kto w końcu na tym koncercie będzie? 😉
Przed chwila dowiedzialem sie z Dwojki, ze transmisja radiowa koncertu z Filharmonii Narodowej z udzialem „szwajcarskiego pianisty” nie dojdzie jednak do skutku. Jak mozna bylo przewidziec, nie pomogly miesiace „delikatnych” negocjacji i artysta jak zwykle nie zgodzil sie na transmisje radiowa.
Wspominam o tym tylko dlatego, ze jakis miesiac temu, kiedy zwierzalem sie „zaprzyjaznionej osobie z Dwojki” o swoich planach umieszczenia pirackich nagran KZ w swojej audycji o pirackich nagraniach, owa osoba wrecz zabronila mi tego, powodujac sie wlasnie „delikatnymi negocjacjami”, ktore moga zostac storpedowane moja egoistyczna decyzja. Obawiano sie rowniez , iz inna „zaprzyjazniona z KZ osoba” moze mu o takiej audycji doniesc i wtedy artysta KZ zupelnie sie wscieknie.
Z litosci wiec, choc zgrzytajac zebami, poszedlem „zaprzyjaznionej osobie” na reke i w swojej audycji osobe KZ w ogole pominalem. Wczesniej jeszcze probowalem w desperacji zalozyc sie z Jakubem Puchalskim o to, ze upart artysta I TAK nie pozwoli na transmisje, ale Jakob byl zbyt madry aby sie na to zgodzic( jak powinna byc kazda osoba, majaca kiedykolwiek do czynienia ze wspomnianym artysta!).
No i teraz wypada mi jedynie wziac na siebie cala odpowiedzialnosc za radiowe fiasko, jesli tylko z powodu, ze mialem takie niegodne zamiary, ktore moze laserowa wizja KZ odczytala w mojej glowie. Wiec wszyscy, ktorzy sa rozczarowani tym, ze swojego szwajcarskiego ulubienca nie zdolaja posluchac nawet przez radio, moga spokojnie zwalic wine na nizej podpisanego.
Ja, ze swej strony, z usmiechem patrze na naiwnosc i slepa wiare pewnych radiowcow, ktorzy mysleli, ze na ich zyczenie KZ sie nagle zmieni.
Ma on oczywiscieprawo nie zgadzac sie na transmisje ze swych wystepow i od lat to prawo zuzytkowuje. Nie on jedyny: Radu Lupu w ostatnich latach rowniez poszedl ta droga, choc on przynajmniej jest szczery mowiac „nie chce, aby ludzie sluchali jak falszywie gram”. O tym jak pieknie gra, niestety juz nie wspomina.
Panie Romku,
Stokrotne dzięki za audycję, anegdotę i linka 🙂
Pani Kierowniczko,
Będę wdzięczna za wciągnięcie na listę 🙂
Chęć kontrolowania przez tego pianistę wszystkich trwałych śladów jego obecności na ziemi jest podziwu godna.
Byłem swojego czasu w Toronto na jego kursie mistrzowskim. Było dużo słuchaczy (jak ja). Po zakończeniu podeszła do niego starsza pani z jakąś kasetą VHS (chyba Schubert, nie pamiętam już). Odmówił autografu tej kobiecinie, mówiąc że on „cannot endorse” nagrania, które wycofał z katalogu.
Co do nagrań – w dwójce puszczali jego wczesne rzeczy nagrane dla radia, potem nagrania z konkursu (które później nie wyszły na żadnej płycie) i nagrania koncertowe z okresu, kiedy nagrał utwory fortepianowe Brahmsa (też potem wycofane).
Nie są to więc rzeczy pirackie jako takie, ale…
Dziwny to człowiek. Szkoda, bo atmosfera nerwowości wytwarzana wokół jego występów chyba strasznie musi przeszkadzać w odbiorze muzyki.
Kto na tym koncercie będzie?
Ja będę 😈
Ale co Wam z tego…
Trza by zaopatrzyć PK w uherka albo nagrę jakąś, coby skandalik wywołać.
http://www.youtube.com/watch?v=2hsmoo97CVA
(od ok. 2:16)
Pani Kierowniczko:
blogowiczon, na otarcie lez, ze nie mogli sie dostac na niedzielny koncert w FN, podsylam na Pani rece „odnosnik” do nagrania sprzed 25 lat w NY.
Nie jest to to samo, co byc na sali, nie bedzie to rowniez ta sama interpretacja jaka sluchacze uslysza w FN w nadchodzaca niedziele i nie bedzie to rowniez jakosc komercjalnego nagrania.
Ale bedzie to wciaz „hold” zlozony artyscie, jesli nawet takiego rodzaju holdow nie lubi. A kochamy go przeciez i za to, ze zyje w mysl przekonania:
„po co byc trudnym, jesli z minimalnie wiekszym wysilkiem mozna sie stac niemozliwym”
Nie wiem czemu Państwo cokolwiek mają do Pana Andrzeja Halucha. Czy ktokolwiek z Państwa się dowiadywał u źródła jakie kłody i koszty generuje nasz wielki szwajcarski pianista podczas jakiejkolwiek (czytaj, także „charytatywnej”) współpracy??
..
Też dziś próbowałem się dobić od 10tej rano aby mieć to „szczęście”. Niestety… system zawiódł na całej linii..
Dziękuję Panie Romku za bardzo ciekawe dwie audycje (i Gospodyni, dzięki której nie przegapiłem tej drugiej, bo na stronie jak zwykle null), zwłaszcza za przypomnienie nieodżałowanego Malcolma Fragera oraz ślicznego Mendelssohna z Rudolfem Serkinem, których to nagrań (w przeciwieństwie do Horowitza) nie znałem.
Powtórzę więc, że Pana stała obecność na falach Dwójki (i dodajmy, co oczywiste, na tym blogu) byłaby jak najmilej widziana – z pewnością nie tylko przeze mnie.
Co do kontynuacji tak interesująco rozpoczętej prezentacji pianistycznego rocznika 1903, prosiłbym może na przyszłość jeszcze o Carla Zecchiego, bo (inaczej niż dość powszechnie znany Arrau) jest on chyba niezbyt popularny – niestety również wśród producentów płyt. Wprawdzie, podobnie jak C.A., grywał kiedyś i u nas, ale jakże dawno to było…
Choć, przyznaję, postawienie obok siebie P.A. i L.L. zapachniało mi prowokacją.
Dla mnie, abstrahując od gustów i kolorów, są to jednak pianiści niezestawialni.
@ scichapek
Raz jeszcze powtarzam, ze moja obecnosc na falach Dwojki nie zalezy wylacznie od MOICH checi, bo te z pewnoscia istnieja. Ktos mi to musi zaproponowac i na kolejne propozycje bede spokojnie czekac. Przypuszczam, ze wspolpraca z panem Psikuta ma szanse na powodzenie, rozumiemy sie chyba dobrze i nasze pierwsze dwie rozmowy byly bardzo, dla mnie przynajmniej, sympatyczne. Pozostaje teraz pokonanie miejmy nadzieje niewielkich problemow technicznych.
Moja wlasna propozycja podsylania muzycznych reportarzy z NY, na razie we wladzach/u kierownictwa Dwojki nie znalazla odzewu, ale tez nie odmowy: wiec moze i to sie kiedys powiedzie. Prosze nie zapominac, ze ja jestem- i slusznie chyba!- dla wiekszosci z admnistracji Dwojki, anonimem.
A obecnosc na blogu? Czytam dosc religijnie, czyli o ile tylko moge. Czasami pewne komentarze lokalnych dywanikowych luminarzy- i nie udaje tutaj skromnosci- wprowadzaja mnie w rozterke, bo widze, ze im intelektualnie nie dorownuje. Nie wszystkim moze, ale wielu. Wiec pisze tylko wtedy, kiedy wiem, ze sie nie skompromituje. Poza tym nie sposob wtracac sie w dyskusji do tematow , ktore maja do czynienia z warszawskimi/czasami polskimi tylko realiami. Tu mam wlasciwie bardzo malo do powiedzenia. Latwiej jesli np. mowa o jakims muzyku, ktorego sztuke i kariere znam z wlasnych obserwacji. A najbardziej juz wprowadzaja mnie w depresje pisane, jak to widze, na poczekaniu poemaciki Bobika, ktorego uwazam wrecz na geniusza w swoim fachu. Z takimi mierzyc sie NIE BEDE!!!
Pobutka
@Romek 16.09. 21:27
Dzięki za tę znakomitą,najkrótszą charakterystykę : „po co być trudnym, jeśli z minimalnie większym wysiłkiem można się stać niemożliwym” – cudne 🙂 To prawda,kochamy KZ i za to,chociaż to niełatwa miłość 😉
Na kolejne audycje czekamy, może Dywanik zorganizuje jakiś lobbing w tej sprawie,np.mailując do redakcji Dwójki.
A z Bobikiem nikomu z nas mierzyć się nie udaje, więc proszę nie wpadać w kompleksy. Król jest jeden ! 😀
Dzień dobry 🙂
WW się dziś ucieszy z Pobutki 😉
Wyznam Wam szczerze, że Romek przez dłuższy czas uczestniczył w blogu korespondencyjnie, pisząc mi maile i dodając pod koniec: jeśli uważasz za stosowne, możesz podzielić się tym z blogowiczami 😆
Ale chyba fajniej, jak jest z nami osobiście! 🙂
Co zaś do Bobika, wiadomo, on jest ponad, ale bywały tu czasy, i to także przed przybyciem tu naszego Latającego (jak Pegaz) Psa, kiedy niemal wszystko tu bywało wierszem, w bardzo różnych i także znakomitych wykonaniach…
Zobaczcie np. pod tym wpisem, wrzucam na chybił trafił…
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2007/11/27/sztambuch-dawniej-i-dzis/#comments
@Herbert
Tak, wiemy jakie wymagania ma ten pianista. Część problemów myślę, że kreuje sobie sam.
Wiemy również jak zorganizowane były koncerty kwintetu kilka lat temu. Też była sprzedaż internetowa i też organizacja urągała wszelkim regułom, pomijając już niepojęty paradoks zorganizowania koncertu w sali, w której nic nie było słychać, ani nic nie było widać, dla pianisty który tak olbrzymią wagę przywiązuje do jakości dźwięku.
Witam serdecznie,
ja niestety znowu z off-topikiem, choć w zasadzie…
to, co chcę zaprezentować, nawiązuje jakoś do przewodniej idei krakowskiego festiwalu (jest tu muzyka stworzona współcześnie, jest i sacrum, i profanum 😉
Chodzi o najnowszą produkcję Collegium Vocale Bydgoszcz, która nosi znamiona eksperymentu. Otóż podjęliśmy próbę wskrzeszenia wymarłego renesansowego gatunku – tzw. mszy parafrazowanej. Brzmi to niemal XVI-wiecznie, choć tematy kilku pieśni wtłoczonych w ramy liturgicznej muzyki mogą wydać się dziwnie znajome dzisiejszemu słuchaczowi. Zapraszam serdecznie do wysłuchania „Missa super canti profanae” niejakiego Michała z Bydgoszczy:
http://www.youtube.com/watch?v=-7zZB-tIC1M
https://www.youtube.com/watch?v=Dau2_Lt8pbM
1:0 dla Ciebie 🙂
Pozostały jeszcze cztery temaciki…
No tak, rękawica rzucona – jestem w robocie i akurat cicho było, ale obawiam się, że nie mam szans w „tych warunkach” rozpoznać reszty. Niech inni blogowicze też oddadzą jakieś strzały na bramkę.
Samotulinus – ja nie mam czasu zgadywać, bo muszę do roboty, ale Michał z Bydgoszczy to Ty? 😉
Tak wychodzi 😉
Nie zgadywać tylko rozpoznawać 🙂
Tak się zawstydziłem tymi pochwałami, że w ogóle nie wiedziałem, co odszczeknąć. 😳
Ale już wiem. 😀
Zmierzyć z Bobikiem się to problem,
bo ma gabaryt bliski zeru,
więc pomiar nawet kogoś z Noblem
ściągnie musowo do parteru.
Mam zatem przemyślenie takie,
proszę Szanownych Luminarzy:
po co się mierzyć ze szczeniakiem,
nie lepiej mu coś na ząb zważyć? 😉
po co się mierzyć ze szczeniakiem,
zamiast mu coś na ząb uwarzyć?
http://www.youtube.com/watch?v=PxxGVjLNpek
http://www.youtube.com/watch?v=2pMuQyoRSR8
Trafiony i trafiony 🙂
Pozostały jeszcze dwa…
http://www.youtube.com/watch?v=iAojTuIW8XQ
🙂 Takiej wersji „Christus vincit” jeszcze nie słyszałem 🙂
Ale oczywiście – trafiony!
Pozostał jeszcze początek „Glorii”…
Meczy mnie ten hymn bo znam a nie moge sobie przypomniec… 🙂
W samym początku początku usłyszałam to
http://www.youtube.com/watch?v=cTL2qXbfJfs
A może „to” tylko mi w duszy gra na przekór ciemności za oknem? Bywa 🙂
@Romek
z Radu Lupu to różnie bywa: http://www.wgbh.org/programs/The-Boston-Symphony-Orchestra-in-Concert-1641/episodes/Conductor-Christoph-von-Dohnnyi-and-Pianist-Radu-Lupu-43674
To zdaje sie tradycyjna brytyjska piesn (koleda lub piesn patriotyczna).
@ lisek & jedna taka
Zimno, zimno…
Trzeba szukać w klimatach celtyckich 😉
@ lisek
Cieplej…
OK. Nie będę już dłużej męczył zgadywankami 🙂 Przypuszczałem, że to właśnie może być jedyny trudniejszy do zidentyfikowania temat.
Słowa patriotycznej pieśni „The Minstrel Boy” z Zielonej Wyspy ułożył w XIX wieku Thomas Moore do tradycyjnej staroirlandzkiej air „The Moreen”. W obecnych czasach spopularyzowała to grupa The Corrs na swojej debiutanckiej płycie:
http://www.youtube.com/watch?v=SPbrsC6rOFQ
Cieszę się, że mogłem zapewnić Państwu odrobinę zabawy
i serdecznie pozdrawiam 🙂
Pamietalam ze patriotyczna, tradycyjna i po angielsku 🙂
Dzieki! 🙂
Oj, mnie to się z czymś innym, podobnym kojarzy. Zaczęło mnie teraz męczyć, ale nie mogę sobie przypomnieć. Pewnie w drodze do domu odblokują się neurony.
Gostku, moze z Down the Sally Garden, bo podobne
http://www.youtube.com/watch?v=1UXr4-YDJqk
A to jest nagranie ktore znam i mam… 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=I8jlCedM-cE
Nie, na pewno nie. Ten motyw, ale pod nim schodząca linia basu. Mózg mi podpowiada orkiestrę (albo przynajmniej jakiś rozbudowany zespół).
Rzeczywiscie jest cos na orkiestre zaczynajace sie dokladnie ta sama sekwencja, stosunkowo pozne, jakos kojarzace sie ze switem, teraz to z kolei bedzie mnie meczyc 😉
Ale to nie Peer Gynt 😉
Nie, ale cos w tym kolorze 😆 Sekwencja pierwszych szesciu dzwiekow identyczna do Minstrela, a potem cos w rodzaju ptasiego trylu 🙂
Tak, tak. O tym samym mówimy.
@ Woytek:
nie wiem jak dziekowac za podeslanie mi tego „odnosnika”!
Swoja opinie oparlem na dotychczasowych doswiadczeniach, kiedy to wszystkie( jak widze teraz NIEMAL wszystkie) wystepy Lupu z orkiestra nie otrzymywaly pozwolenia na radiowy przekaz, czasami nawet- jak w przypadku NYPhilharmonic- nie byly zarejestrowane.
Cieszy mnie, ze pomimo swojej niecheci do nagrac na zywo Radu czasami jest gotow zmienic swoja pozycje. Cieszy mnie tez, ze sa blogowicze ktorzy pilnuja zagranicznych stacji radiowych.
Wykonania wlasnie slucham i Mozart ( koncert A-dur K488) Radu Lupu jak zawsze zachwyca. On najwyrazniej tez uwaza, ze u Mozarta nawet szybkie nutki powinny posiadac charakter melodyczny. Jakiez to proste, jaki to sens nadaje muzyce!
@Samotulinus
Bardzo ładne, podoba mi się.
Mała pedantyczna uwaga: powinno być raczej „Missa super cantus profani”. Domyślam się, że miała tu być liczba mnoga [„pieśni świeckie”]. „Cantus” jest rzeczownikiem IV deklinacji, nie zaś II, nadto rodzaju męskiego a nie żeńskiego – podobnie l. mn. od „cantus firmus” jest „cantus firmi”:
http://en.wikipedia.org/wiki/Cantus_firmus
To Samotulinus jest baaaardzo młodym człowiekiem, bo ta wersja Sal Solo – San Damiano była bardzo długo światowym hitem.
Takiego nicku jeszcze nie było – IX Symfonia 🙂 Widzę, że ktoś z koleżeństwa internetowego wpuścił, pozostało mi więc przywitać 🙂
@lisek i kompanija:
Mam, przypomniało mi się. Miałem to wżarte głęboko, bo byłem zmuszony tego słuchać na okrętę, kiedy Mats Ek robił Carmen w TWON w 1999 r.
https://www.youtube.com/watch?v=NpWX7bBiK9Q
II Intermezzo – od 15:13.
Ale to nie jest prawidłowa odpowiedź na pytanie Samotulinusa 😛
Ale czyja ta IX… 🙄
Gostku, to nie jest to o czym ja myslalam ze myslales, ale co to bylo w tej chwili sobie nie zdolam przypomniec… 🙂
(Za to serdecznie zazdroszcze ogladania Carmen Matsa Eka na zywo, szczegolnie jesli w tym wykonaniu
http://www.youtube.com/watch?v=_IoU4_fDLnM )
Nie, przygotowywał Carmen z baletem ON, a ja pomagałem mu porozumiewać się z zespołem 🙂
Tak więc słuchałem sobie tego kilkanaście razy dziennie przez kilka tygodni.
To rzeczywiscie moglo sie odcisnac 😀
Ale pewnie bylo fascynujaco…
@ IX Symfonia
Serdeczne dzięki za korektę językową. 🙂 Jeśli chodzi o łacińską gramatykę jestem kompletnym ignorantem i pewnie podświadomie zasugerowałem się podtytułem „Carmina burana” Orffa (Cantiones profanae). A czy zamiast „Missa super cantus profani” (które jakoś niezręcznie mi brzmi) mogłoby być właśnie „Missa super cantiones profanae”? Z tymi łacińskimi sformułowaniami w muzyce dość często jest spory kłopot, np. „simfonietta” (Bacewicz) / „sinfonietta” (reszta świata) albo „a cappella” (u nas) / „a capella” (na Zachodzie)…
@ mt7
Jam ci już tylko duchem młody, ale pewnie z innego świata, więc ten hit uszedł mojej uwadze 🙂
@Samotulinus
Proszę bardzo. 🙂
Tak, taka wersja też jest dobra.
To super! Jeszcze raz dzięki za pomoc 🙂
U Bacewicz jeśli jest „simfonietta”, to chyba tylko na rękopisie (nie widziałam), a co do capelli czy cappelli jest dokładnie odwrotnie. Dlatego Adamus chciał zmienić pisownię Capelli Cracoviensis, co spotkało się z protestami przyzwyczajonych, że tradycja itd. 😈
http://www.pwm.com.pl/szczegoly.php?przedm=1034788&grupa_p=3
Na płycie z wczesnymi utworami z Lewtakiem też „Simfonietta”.
@ Romek
Co się dzieje TU, z grubsza wiemy; bardzo nam więc zależy, by dowiadywać się z dobrego źródła, co się dzieje TAM – bo z pewnością nieustająco dzieje się dużo i ciekawie. A blog czy radiowa audycja to jednak znacznie szybsze medium niż korespondencje dla specjalistycznego periodyku – choć i te czytujemy z przyjemnością (cierpliwie na nie czekając; w końcu ars longa…).
A więc życzymy – Panu i sobie – odzewu ze strony stosownych gremiów kierowniczych.
@ Gostek Przelotem
Ogólnie trudno się nie zgodzić, ale na tamten koncert w AudiMaksie poświęcony Bacewiczównie jednak można się było dostać; kupiłem wtedy wejściówkę – i całkiem sporo słyszałem, a nawet coś tam widziałem (choć z daleka).
Nie żebym bronił AM jako miejsca koncertowego, ale ciekawe, że po koncercie Vaclava Luksa jakoś nie dotarły tu narzekania na akustykę sali, zapewne równie marną; postawiony wobec trudnego wyboru – pognałem jednak wtedy na Hille Perl do SL.
@ PT Blogownictwo
Mam jeszcze ogólniejsze pytanie, bom przegapił, a i konkurencja była tego dnia spora: czy był ktoś na niedzielnym recitalu Peruwianki Priscili Navarro na Zamku? Albo może na koncercie w starym BUW-ie, m.in. z Anną Radziejewską?
Na koncercie Luksa nie byłem (znaczy w „AudiMaksie” też był?) Może większy zespół, może jaśniejsze brzmienie?
Wiem, że na Zimermana był bajzel ogólny, kłopoty z wydrukowaniem biletu (pamiętam, że w którymś momencie, już po przelaniu kasy, zastanawiałem się czy w ogóle dostanę tego nieszczęsnego PDFa).
Nie było to bynajmniej komfortowe. Teraz sytuacja się powtórzyła, z tym że nie dotarłem nawet do końca, bo stwierdziłem, że za drogo mimo wszystko.
Tak, Luks też był tam, nie wiem, jak brzmiało z tyłu, ja siedziałam z przodu i było całkiem OK. Fortepian jest dużo trudniejszy.
A propos, dziś czekała na mnie w redakcji miła niespodzianka: płyta Collegium 1704 z Mszą h-moll Bacha 🙂 Wydana w tym roku przez firmę Accent. Z przyjemnością przesłucham.