Aimez-vous Brahms?
Tym tytułem nie chcę przypominać zapomnianej książki równie zapomnianej Saganki, tylko nawiązać do tego, że są w Hamburgu ludzie, którzy go naprawdę kochają. Choć jest to miasto, które z wielu powodów żyje teraźniejszością i to przesądza o jego specyfice. Ale przecież Brahms tu się właśnie urodził. Jednak jego miejsce urodzenia już nie istnieje. Hamburg przeżył dwa kataklizmy: wielki pożar w 1842 r. oraz wielki nalot brytyjski w 1943 r. i trudno tu znaleźć dom z czasów Brahmsa. Jednak parę ich pozostało, do nich dostawiono kilka innych zrekonstruowanych, żeby miały odpowiedni kontekst, a w jednym z tych autentycznych otwarto w zeszłym roku Muzeum Brahmsa. Jest to muzeum niewielkie i prywatne, założone przez Towarzystwo Miłośników Brahmsa – i znamienny jest fakt, że istniejąca tu wcześniej niewielka izba pamięci powstała dopiero w 1971 r. Najpierw Hamburg poza pomnikiem i konterfektami w sali koncertowej nie miał żadnego miejsca pamięci o swoim pierwszym honorowym obywatelu – bo to fakt, właśnie jemu tę godność jako pierwszemu nadano. Choć sprawy między Brahmsem a jego rodzinnym miastem były dość złożone: był tu ceniony, ale kiedy nie dostał posady, na jakiej mu zależało, wyjechał i w końcu wylądował na dobre w Wiedniu.
Jednak ci, co Muzeum Brahmsa założyli, zrobili to – jak już rzekłam wyżej – z potrzeby serca. I właśnie z sercem oprowadzał nas jego szef, pan Joachim Kossmann, który sam nam powiedział, że chętnie to robi osobiście także dlatego, że lubi spotykać ludzi, którzy interesują się Brahmsem na tyle, że przyszli właśnie tutaj. I od razu dodał, że poza Niemcami najwięcej jest Japończyków, co ucieszyło kolegę z Tokio (zwiedzam to miasto z międzynarodową grupką dziennikarzy).
Nie ma tu niby wielu autentycznych pamiątek – tylko kilka przedmiotów, ale wiszą reprodukcje rękopisów i dokumentów dotyczących historii życia kompozytora. W małym pokoiku na parterze i w holu (wszystkie pomieszczenia sa tu małe i fakt, że właśnie w takiej wielkości pokojach Brahms mieszkał) mowa jest o latach hamburskich, na piętrze – o wiedeńskich; jest też malutkie stoisko z suwenirami i biblioteka z fortepianem stołowym (Tafelklavier) z czasów Brahmsa – pozwolono mi go dotknąć, ale rozstrojony był do niemożliwości.
W sumie było to wydarzenie wzruszające. Wzruszające było też usłyszeć (poprzedniego dnia) Brahmsa, i to IV Symfonię, którą szczególnie kocham, w mieście jego narodzin, i to w naprawdę znakomitym wykonaniu Monachijczyków. To orkiestra, która brzmi tak śpiewnie, że śpiewał nawet triangiel w Scherzu. Ale przy ostatniej części ciarki mnie przechodziły. Dla mnie ta Passacaglia zawsze była po prostu bezbrzeżnie smutna, ale tym razem miała w sobie coś groźnego, budziła niepokój, takie memento mori. Być może przyczyniła się do tego dość specyficzna akustyka Laieszhalle – nie wiem, jak z innych miejsc, ale z mojego (XVII rząd) jakoś szczególnie wyraziście brzmiały instrumenty dęte. W każdym razie było w tym coś ostatecznego, jakiś fatalizm, i to nie łagodny jak w pierwszej części. Duże było przeżycie.
Tutaj trochę zdjęć. Więcej hamburskich fot wrzucę później, a jest ich już dużo…
Komentarze
…oj, będą w Hamburgu, ale tylko biegiem tam i z powrotem, Kierowniczko, lądujac i wylatując, a juz dawno postulowałam, żeby wakacyjne doby były mniej wiecej 48 godzin…
Dlaczego czasu tak zawsze mało?! 🙁
Kochasz Brahmsa? Oj, kochany tytuł 😉 (Nie, żebym czytał powieść, choć spotkałem kiedyś streszczenie. Ale weźmy takie LSO i ich akcję z poprzedniego sezonu: http://lso.co.uk/lovebrahms — można zerknąć na drugi film, gdzie różne osoby wypowiadają się na temat Brahmsa.)
PAK,
z muzyką to jest tak –
usłyszysz i zostaje w duszy, albo nie. To samo z poezją. Krytycy i znawcy mogą jedynie podesłać to i owo, a nuż widelec Twoja dusza sie załapie 😉
Jak ja nienawidziłam w szkole pytań na lekcji j. polskiego – a co poeta chciał przez to powiedzieć?
Poezji się nie prze-tłumacza, poezję się czuje (albo nie). Samo z muzyką.
O, a wskazówki mile widziane, tyż prowda… troche sie czepiam, ale byłam na skwarnym słońcu przez godzinę, możliwe, że przyćmionam 😉
O…. i przypalonam lekuchno 🙄
Podoba mi się to Alicjowe „dusza się załapie”. Moja na Brahmsa się załapała podczas X Konkursu Skrzypcowego im. Wieniawskiego, gdzie w czwartym etapie obowiązkowa była I cz. Koncertu D-dur op.77 Brahmsa. Od tego czasu I love Brahms 😀 I jak będę w Hamburgu, to z pewnością odwiedzę Muzeum Brahmsa.
Beato,
bo to chyba tak jest, i myślę, że Artysta ceni sobie właśnie to, że komuś coś w duszę wpadnie i zapadnie, przecież nie tworzy dla krytyków, tylko z potrzeby serca… A jak komuś się spodoba, to tym lepiej.
Nie jestem wykształcona muzycznie ani plastycznie… ale jak mi cos w ucho-oko wpadnie, to już zostaje na zawsze. Chyba wszyscy tak mamy?
Dusza załapała 😉
Alicjo, ja się podpisuje wszystkimi kończynami pod tym, że albo się coś czuje (muzykę, poezję) albo nie. Ingeborg Bachmann napisała kiedyś, też w moim odczuciu b. adekwatnie o muzyce i szerzej o sztuce: „„Uczucia mają postać wędrowną. Przechodzą z piersi do dźwięku — albo do słowa, albo obrazu — i znów przyjmują pierwotny kształt w innej piersi”. Jeśli tego nie ma, to zostają struktury dźwiękowe czy słowne, które można do woli analizować, ale lepsi od tego nie będziemy.
Oui, bien sûr!
To była ocywiście odpowiedź na pytanie zawarte w tytule dzisiejsego wpisu. A skoro Poni Dorotecka spytała po francusku, to odpowiedzieć tyz chyba nalezało po francusku? 😀
A komentarze wszystkie też trzeba pisać po francusku? 😯
Sacrebleu! 🙄
Jakie te nasze pieski są lingwistycznie oblatane… Widać, że z niejednego słownika jadły.
Bo nasze pieseczki są wyjątkowe 😀
I już po wycieczce. Byliśmy w pięknym miejscu (będą zdjęcia) na King’s Singersach, ale częściowo rozczarowali. W pierwszej części zdecydowali się na program niemiecki chóralny (w pojedynczej obsadzie oczywiście), tu i ówdzie z fortepianem. Brahms, Schubert, Mendelssohn, Reger i inni – śpiewani w stylu angielskim? Niestety bez sensu. To bardzo poważna muzyka, a oni przecież poważni nie są. Nawet jeśli z grobowymi minami zapowiadają po niemiecku, to i tak robią to jak jakie Monty Pythony, ale ci, co ich nie znają, nie łapią tych niuansów (widziałam to po innych uczestnikach wycieczki). W drugiej części było lepiej, bo i Brittena dwa utwory, i wreszcie coś całkowicie w ich emploi – parę utworków z repertuaru Comedian Harmonists. Trzeba tak było od razu 😉
Zaraz się zabieram za zdjęcia, żeby przynajmniej część wrzucić jeszcze dziś 🙂
Tu się chyba z psów żartuje. 🙄 Nawet ja, szczeniak, wiem, że słowniki wcale nie służą do jedzenia, tylko do ostrzenia zębów, bo mają świetne, grube okładki. 😀
I jescze na dodatek Brahms, Reger, Mendelssohn jednak lubią bardziej soczystą obsadę (i brzmienie), z pojedynczą to niezbyt się znoszą.
Bobiku, te żarty to chyba z zazdrości, bo też bym czasem chętnie sobie dla odmiany naostrzyła zęby o słownik, zamiast go wertować 😉
Wrzuciłam na razie hotel:
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/HamburgHotel#
Dalszy ciąg już chyba w Warszawie. Trzeba by pójść spać. A najpierw sie zastanowić, które papiery zabrać, które wywalić. To zawsze problem na tego typu wyprawach…
Takie som skutki, Poni Dorotecko, jezdzenia do Hamburga zamiast do Egiptu. W Egipcie syćkie papiery mogłaby Poni zapakować na wielbłądy i nic nie byłoby trza wyrzucać 😀
Beato, jest jeszcze jedno doskonałe zastosowanie słowników, encyklopedii i innych takich. Otwiera się je mniej więcej w połowie, po czym człowiek łapie za jedną część i mocno trzyma, a pies wbija zęby w drugą część i usiłuje mu słownik odebrać. Jak zabawa się uda, to takiego słownika już nigdy nie trzeba wertować.
Jakby co, to jestem zawsze do usług. 😆
Dobranoc, miłe pieski 🙂 I inni mili goście też oczywiście 😉
Bardzo dziękuję, Bobiku, w razie czego już wiem, do kogo się zwrócić o pomoc, chociaż coraz więcej słowników mam w wersji elektronicznej. A Duden (tradycyjny) kiedyś, spadając z półki, złamał mojej koleżance palec u ręki, a było to w decydującej fazie kończenia doktoratu…
Pani Kierowniczce pogodnych snów 🙂 Na pocieszenie w sprawie papierów napiszę tylko, że kilka dni temu wysłałam ich 17 kg do Polski, efekt 3 tygodni kupowania książek i kserowania artykułów 😉
To jeszcze zanim „za chwilę” PAK wrzuci pobutkę, to ja z „Pieśnią wieczorną” Rheibergera: http://www.musicanet.org/son/00/hifi/00015.mp3
Świetna niemiecka chóralistyka i nie mniej świetny Stuttgarter Kammerchor z Friederem Berniusem, któremu ufam w tej kwestii, jak mało komu.
Rheinbergera oczywiście, nie Rheibergera 😉
POBUTKA (teraz to jestem mądry, a sam zaspałem…)
Dzień dobry,
Nie ma to jak posluchać dobrej muzyki na powitanie dnia 😀
Nie ma to jak nie zaspać. A do tego jeszcze hortensja on-line 😉
Brams… Brams…. – to takie wino co się w bramie obalało, czyż nie?
A propos Aimez vous… też klasyka:
http://www.unc.edu/~sstaff/images/kippled.jpg
Wytrawne, białe… Gates.
foma,
🙂
Czy ten Brams był jakimś tyranem, że aż trzeba było go obalać? 🙄
Nie, ale może być taranem, który obala z nóg.
Do Bobika: Jeśli po francusku to proszę..
Ma jeunesse j’ai passe en France, C’est la-bas que j’ai fais connaissance des oeuvres de Johannes Brams . 3 ans apres la guerre ,a Marsielle, j’ai eu la joie d’assister a un concert des oeuvres de J. Brams, cette musique a profondement toucher mon coeur, que je garde un des beau souvenir de ma vie.
Kto to jest Brams i gdzie lezy Marsielle 😯
Niemniej witam serdecznie Tadeusza Smagacza 🙂
Macham popoludniowo i bez polskich liter, bo juz nie chce mi sie wyciagac z walizki malenstwa. Po intensywnym dniu zaraz na lotnisko. Relacja z domu 😉
No tak. I teraz pocziłem się zobowiązany do odpowiedzenia rówbież po francusku. 🙄
Moi, je suis seulement un chien,
qui ne comprend rien de rien
quand on parle de la musique.
Mais je connais un petit truc:
quand je chante une belle chanson
on me donne un saucisson.
C’est pourqoi j’aime bien chanter –
personne ne peut pas m’arrêter,
même Madame la Directrice,
qui dit: Bobik, stop it, please! 😆
Eee, nie bawię się tak. Na innej klawiaturze zaraz zaczynam się mylić. 🙁 Miało być „poczułem”, „również” i „personne ne peut m’arrêter”, bez żadnego pas. Może Madame la Directrice poprawi, jak przyjedzie? 😉
Bobik – J’ai un bel age. Jusqu’a present dans ma vie j’ai jamais rencotrer un chien qui ecrit en francais. en plus, qu’il chante . J’aime beaucoup les animaux, surtout les chiens qui sont tres tres inteligent, mais ils ne parlent pas.. Beaucoup a dire a ce sujet……..Je serai tres heureux de connaitre „le chien” qui chante , je suis pret a lui ofrir autres chose de meilleur que le saucisson. Asser blaguer. Serieusement.
Moi j’habite a Suwalki et vous ?? Si cela vous derange pas Veuillez me passer votre adresse postal ou e-mail. Nous pourions faire connaissance.. Au plaisir de vous lire. T.S.
Poni Dorotecka pedziała (a racej spytała): Kto to jest Brams i gdzie lezy Marsielle.
Kany lezy Marsielle, tego nie wiem, ale racej nie pod Turbaczem. Natomiast, fto to jest Brams, to jo wiem piknie! I wiem tyz, fto to jest Mocart, Hajdn, Sztraus i Gerszłin! 😀
do Pani Doroty Szwarcman..
Wszyscy ludzie na świecie którzy kochają muzykę klasyczną znają twórcośc J. Bramsa ,
A miasto MARSEILLE znajduje się na francuskiej Riwierze – COTE D’AZUR. . Piękny zakątek świata . Dużo, dużo do opisania. .
Czekam na relacje z domu na mój adres e-mail. T.S.
Panie Tadeuszu, mnie chodziło o to, że: 1. znają twórczość Brahmsa, nie Bramsa, 2. miasto nazywa się Marseille, a nie Marsielle. (Zdarzyło mi się je kiedyś odwiedzić zresztą.)
Takie drobne złośliwości, ale skoro ich Pan nawet nie zauważył… to pośmiejmy się razem 😉
Relacje z domu będą dla wszystkich, na blogu 🙂
A że w domu już jestem, to pewnie za czas zaniedługi.
A propos twórczości Brahmsa, to właśnie kiedy jechałam już U-Bahnem w stronę lotniska, zajrzałam przez ramię eleganckiemu panu chyba pod pięćdziesiątkę, który ustawiał sobie muzykę na iPodzie w eleganckim skórzanym etuju 😉 I co sobie ustawił? Jedną z symfonii Brahmsa! Słuchawki też miał jakieś bardzo dobre, bo nic nie było słychać. Można? Można! 🙂
Pani Kierowniczka nawet w U-Bahnie nie traci muzycznej czujności 😀 Będę wypatrywać relacji ciągu dalszego.
Pani Redaktor,
wszystko co w opisie z 22:27 – to ja, cały ja :). Ale, ale
Nie w Hamburgu,
Petersburgu
Ta historia się zdarzyła.
Żaden U-Bahn,
Ni gentleman,
Jeno moją fizys była.
Za to Pan Brahms
Wprawiał mnie w trans
Aż się dusza ma zbramsiła.
Pan Brahms zajmuje w moim sercu miejsce bardzo szczególne. Wzrusza mnie – niezmiennie. I koi – jak mało kto. Najpogodniejszy smutek śwata tego płynie z jego muzyki. Lubię od czasu do czasu wracać do jego biografii – uspokaja mnie. Pomimo wszystko.
Pani Redaktor – czy festiwalowi Chopin i Jego Europa – w kontekście obsuwu dotacji sponsora – grozi jakaś programowa redukcja. Bo już dzisiaj w radiu jakieś pierwsze wątpliwości zostały wyartykułowane – ale bez jakichkolwiek szczegółów. Moje kalendarium wyjazdowe i tak wywróciło się do góry nogami – i patrzę czy jakieś jego resztki są do uratowania.
Bobik, rzucules Kota na kolana.
A to sie jeszcze nikomu jak dotad nie udalo. 😈
Bardzo przepraszam, ale codziennie po kilkanaście razy rzucam kotem na kolana. Natomiast przy dzisiejszej lekturze p. Bobika – owszem, (s)pocziłem się okrutnie, pokonując po francusku ów „rówbież”, by w szóstym wersie zrozumieć, że mowa Galla jest mi nieobcą (chociaż to podejrzenie zrodziło się już w wersie trzecim). Wielkie i dzieło i autor. Pogrążam się w milczeniu.
Sorry, nie wierze. Zaden Kot nie da siebie rzucic na kolana. Albo sam sie rzuci, albo natychmiast zejdzie, nie ogladajac sie za siebie.
Koty zyja stojac, jak powiedziala slynna Kotka Dolores Ibarruri. Albo jakos tak podobnie.
Brams na POBÓTKĘ.
A nawet Брамс. 😉
Dzień dobry w ten piękny poranek przy niemniej pięknej muzyce 🙂
U mnie środek nocy i żadna tam pobudka… dajcie dospać….chyba z tego wszystkiego napisałam poprawnie 🙄
Zaniedłoho ptaki u mnie na Górce zaczną sie wydzierać, powinnam to kiedys nagrać. Tymczasem zasypiam na siedząco, lecę do wyra , dobrananaoc i dzień dooooo….
Dzień dobry 🙂
Oczywiście zmogło mnie wieczorem szybko i musiałam natychmiast wyleżeć się w kąpieli z pianką o zapachu lawendy 😉 Potem zaraz poszłam spać. Wstałam i wciąż żem mało przytomna…
Brahmsisko, oj, też mnie wzrusza. 60jerzy kiedyś tak fajnie napisał o nim 😆 Ja mam parę takich kawałków, jak np. fortepianowe Intermezzo es-moll (kiedyś je sobie chętnie grywałam) czy pieśń Immer leiser wird mein Schlummer, przy których niemal beczę jak bóbr (o ile jestem do tego zdolna).
Ale dziś od rana piękne słoneczko i nie ma co się nad Brahmsiskiem zapłakiwać. Pan z Muzeum Brahmsa zresztą nam przypominał, że przecież Brahms nie był zawsze taki poważny i tragiczny, że miewał szampański humor. No bo gdyby tak nie było, napisałby Tańce węgierskie? 🙂
No tak…
Laisser le Divan pour quelques jours et tout le monde parlefrance.
Och, kontravezré, marneszansé
Witam slonecznie. Un peu de champagne? Un bain à la lavende? Pour danser hohongrois avec une petite touche estivalo-provenciale? 😉
Aimez-vous Brahms? Mais oui-oui (nie mylic z wi-fi)
Es moll – jaka to paderewska tonacja…
Brahms to drugi po Bachu przypadek (czy ja się nie powtarzam przypadkiem?), gdzie muzyka broni się sama, nawet jeśli orkiestra się nie przykłada.
Najpiękniejsza Passacaglia – Bernstein z wiedeńczykami na DGG. W trakcie solo fletu człowiek przestaje po prostu oddychać.
Najpiękniejsze intermezza z Gouldem z 1962 r.(?)
Jeden z kilku dowodów na to, że niechęć tego pana do wszystkiego co romantyczne to była poza.
Trzeba się troszkę wysilić, żeby rozróżnić te same intermezza w wykonaniu Rubinsteina i Goulda.
Do Gospodarza blogu pani Doroty Szwarcman.
Dziękuje za poprawienie moich błedów ortograficznych, ale na usprawiedliwienie dodam. Mam juz dużo lat. Zdrowia coraz mniej, duże kłopoty ze wzrokiem, stąd te błedy wychodzą. Jeszcze raz DZIEKUJE. Francje znam dobrze, Przeżyłem tam z rodziną cięzkie lata w okresie wojny.
Więcej o sobie, zapraszam na moją stronę internetową. WWW. Tadeusz Smagacz- lub WWW. Bociany.
Pozdrawiam porannie, Panie Tadeuszu 🙂
I bonjour pour tout le monde! Może przejdziemy w ogóle na francuski 😉
Tereniu, widzę, że Paryżewo stoi jeszcze na miejscu, a Ty w nim 🙂 Bardzo mi się spodobał danse hohongrois. Może to taniec dla hohoni? 😆
Jakże ja zazdroszczę tym wszystkim, którzy wykąpać się mogą!!! 😥 Marzę o kąpieli!!! :-?:
O biedna hortensja… Mam nadzieję, że już niedługo 🙂
Właśnie pokazali w tiwi, że w Peru jest minus 20 stopni 😯
Gosteeeeek!
Generator jest dobry! 🙂
http://wyborcza.pl/1,75476,6861730,Koty_potrafia_wymruczec_chorobe_.html
Pani Dorotko,
do 8-go września mam być w gipsie 😯 , sprawa jest jeszcze o tyle zapaskudzona, że przeciążylam mięśnie i caly czas muszę kamieniem siedzieć w lóżku 🙂
ps. mam szczęście, że komp to laptop!!! do komputera nie doczlapalabym w ogóle! 😆
Oh yeah!
Tylko moja nie chce leżeć na moim ścięgnie achillesa 🙁
Nie dziwię się jej, bo niewygodnie.
Właśnie, wczoraj czytałam o tych kotach w samolocie i miałam miłą rozrywkę 😆
hortensjo, może kociska pomogą nogę wyleczyć? 🙂
Pani Dorotko,
moja Kicia bardzo chętnie spędza ze mną czas, może istotnie jej mruczenie mi pomoże? Bardzo bym się z tego cieszyla 😆
zeen,
dobrze, że podeslaleś ten artykul. 🙂 Caly czas zastanawialam się dlaczego Dzikuska ciągle pcha się na moje lóżko i cierpliwie czeka, kiedy przyciągnę ją go siebie. 😀
Jeszcze do 60jerzego: w czwartek ma być konferencja prasowa festiwalu Chopin i jego Europa, więc się dowiem, na czym stoimy…
„pcha się na moje łóżko”
Przykro mi, ale to TY zajmujesz JEJ łóżko.
Ceną wynajmu jest ogrzanie biednego kociego ciałka i pogliglanie za uszami/ pod brodą.
Śmiech to zdrowie, to masz hortensjo ostatniego kota Simona.
http://www.youtube.com/watch?v=I1qHVVbYG8Y&eurl=http%3A%2F%2Fcuteoverload%2Ecom%2F&feature=player_embedded
A popraw czytając komentarz niejakiego SHTRLZ1 …
No, zeen.
Dziś maksimum punktów za linki.
A M-me Dorota szwarcman.
Tout d’abord . Comment je dois vous ecrire Madame ?? ou Mademoiselle ??.
J’ai plusieur amis en France que je correspond avec eux. Il n’y a pas de probleme pour vous ecrire en francais..
Samedi dernier un journaliste parisien qui a ete chez nous a quite Suwalki. Au debut du mois de septembre nous recevrons 3 autres personnes de la region parisienne du Parrainnages-Pologne………Mais je voudrai que cette correspondance soit adresser a mon adresse privee -email . A bientot. T.S.
Alez oczywiscie, to mial byc taniec hohoniowy. I nie tylko dla hohoni z CK Hohongri (nie mylic z sangria)
Zdecydowanie przychylam sie do opinii Gostka. Mieszka sie zawsze KATEM u kota.
Hortensji wyzdrowienia jak najszybszego, a co do tonacji paderewskich – on pewnie myslal o Smolnym
Wracam do moich slupkow.
Off topic, ale na dawniejszy temat, lecz uaktualniony. Kolega był na Królu Rogerze na festiwalu w Bregenz:
http://kulturaliberalna.pl:80/2009/07/27/laskowski-barwne-widmo-rozumu-szymanowskiego-„krol-roger”-na-bregenzer-festspiele/
Nie wszystko wyszło na czerwono, ale link działa 🙂
Pani Redaktor, dziękuję za tę informację. Cóż, zobaczymy czy stoimy czy leżymy.
Zeen: ten komentarz: 😆
A w ogóle to proszę kociemu personelowi ciągle nie przy- i wypominać jego statusu. Każdy ma prawo do śnienia własnych fantazmatów o wolności. Gwoli kociej radości 🙂
Witam po zasłużonym urlopie. Poczytałem trochę dzisiejszego. Różne skojarzenia. Brams od obalania w bramie i sangria prawie do tego samego, jeśli w wydaniu niemieckim. Jaka jest w wydaniu hohongryjskim, nie wiem. Chyba jej tam nie znają.
A Marsielle mnie całkiem przypadła do gustu, choć nie szarpnąłem się na bujaną bezę, która ponoć pozostawia najlepsze wspomnienia z tego miasta. Mam dobre i bez tej zupy, choć czasem żal niewykorzystanej okazji powraca. Nie pływaliśmy także łodzia pod pobliskimi klifami. Jednym słowem trzeba tam jeszcze kiedyś pojechać. Ostatnia oferta CGV na przejazdy niedzielne w I klasie: Paryż-Marsylia-Paryż 30 EUR. Od połowy lipca do końca sierpnia. Niestety, Paryż odwiedzimy dopiero w końcu du moi de septembre (podobno tak teraz trzeba tutaj pisać), czyli ta oferta nie dla nas.
A propos Bramsa. Gostku, tak ładnie wyjaśniłeś Bramsa, może jeszcze wyjaśnisz Marsielle. Gdyby to była Varsielle, rozumiałbym, że pod Elle kryje się Sawa, czyli Varsielle leży nad Wisła. Ewentualnie nasuwa się Janka jako elle. Gdzie więc leży Marsjanka? Może ktoś ją widział. Jeżeli to kotka, to na łóżku mieszkającego tam kątem gospodarza.
Poczytałem siebie i wpływ nadmiaru słońca w Portugalii wydaje się wyraźny. Ale słońce też jest nam potrzebne, więc darujcie te wybryki.
Witamy zurlopowanego Stanisława 🙂
Marsylia jak Marsylia, ale jak tam Portugalia? Na swoim miejscu? 😉
Po tym słońcu rozum słabo działa. Przeczytałem z zainteresowaniem recenzję ze spektaklu na jeziorze (tak zapamiętałem scenę festiwalową) i z Paryża. Spowolniały umysł nie bardzo kuma, czy spektakl festiwalowy się podobał (takie mam przeczucie) czy też nie. To, że Kwiecień był lepszy, zdołałem pojąć. Opinie o paryskim na tyle jednoznaczne, że zdołały do mnie dotrzeć. O festiwalowym aluzje dla mnie zbyt cienkie. Dziś trzeba do mnie z łopatą. W każdym razie opis jest dość frapujący i ma się chęć ten spektakl obejrzeć.
Portugalia ciągle na miejscu, nie odpłynęła na zachód, póki co. Byłem tam pierwszy raz i odczucia dość mieszane. Dużo dość ciekawej architektury. Późny gotyk manueliński to cos w rodzaju gotyckiego rokoko. Renesans się nie przyjął. Ciekawe. Ale Kuszenie Św. Antoniego w wydaniu Boscha rewelacyjne. Wydaje się, że to jeden z jego najlepszych obrazów. Ale takie wrażenie odnoszę oglądając każdego Boscha. Po prostu robią wielkie wrażenie.
Z muzyki poznałem fado (nie, żebym wcześniej w ogóle nie znał). Trochę w TV pooglądałem Amelię Rodriguez i aktualną gwiazdę Marizę. Mariza robi z Fado pieśn narodową. Trochę to charakter fado ukoturnia, al;e Mariza robi to bardzo profesjonalnie, więc wciaga. Ale Rodriguez to rzeczywiście osobowość. Pewnie nie na miarę Piaff, ale naprawdę duża. Zdarzają się niedoskonołości w śpiewaniu, ale się ich prawie nie zauważa, bo osobowość pieśniarki przykuwa całą uwagę.
Jedzenie niezłe, ciastka i ciasteczka dobre. Ciasto francuskie pachnie i smakuje jak francuskie z mojego dzieciństwa. Eklery smakują ptysiem. Nie pamietałem już smaku ciasta ptysiowego poza domem. Wszędzie, gdzie je jadłem, smakowało inaczej – bez właściwego zapachu i smaku. A w Portugalii smakuje, jak trzeba.
Biedę widać często. Zaniedbanie miast również. Temperatura wody w Atlantyku: 16 stopni C.
Warto w każdym razie pojechać. Czy chcę tam szybko wrócić. Chyba nie, ale po paru latach pewnie zatęsknię.
Jak zwykle przekręcam. Amalia Rodrigues nie Amelia Rodriguez
Napisałem o „nieskonołościach” w śpiewie Amalii Rodrigues. Chyba wszyscy mieli okazję ją słyszeć z nagrań, a niektórzy może i na żywo. Naoglądałem się jej sporo w TV, ale wszystko to były bardzo stare nagrania. Te niedoskonałości mogły wynikać z usterek technicznych. To całkiem prawdopodobne.
Tylko symfonie i symfonie… A wg mnie Brahms pisał przede wszystkim kwartety i inne sekstety. Mozart i Beethoven zresztą też. Tak samo Schubert. Że o innych nie wspomnę.
A co do tych kotów, to właśnie stwierdziłem, że jak kto ma dwa albo więcej, to nie trzeba ich naraz na kolanach sadzać, bo fale mruczenia się wtedy znoszą i nici z terapii 🙂
Przecież nie wszystkie chyba koty mruczą dokładnie na tych samych falach 😯
A co do kameralistyki – popieram! Brahmsa uwielbiam sonaty skrzypcowe, wiolonczelowe, klarnetową, kwartety fortepianowe – no, chyba wszystko, co kameralnego napisał. No i fortepianowe solowe oczywiście, trochę grałam.
No to chyba że tak… tylko że ja jedne uwielbiam bardziej, a inne mniej, a nie tak wszystkie równo… 🙄
Co do fal mruczenia: właśnie o to chodzi, że jak fale nie są dokładnie w fazie, to powstają interferencje i fale miejscami się znoszą (a w innych miejscach nakładają), powstają dudnienia itd. Skutki mogą być nieprzewidywalne, z lokalnym trzęsieniem ziemi włącznie… 😆
zeen,
bardzo lubię filmy z Simonem, dzięki. 🙂 Niestety, nie moglam skomentować, ani poprawić komentarza SHTRlZ1, bo nie znam angielskiego, co ze wstydem przyznaję 😳
Poza tym przyznaję rację Bywalcom, to ja mieszkam kątem u moich Kiciusiów 😆
hortensjo,
🙂
pisząc: „a popraw czytając komentarz niejakiego SHTRlZ1” – miałem na myśli nie poprawianie gościa, a byś ubawiła się jeszcze dodatkowo po obejrzeniu filmiku. Komentarz nie jest po angielsku, jest w języku pięknym i śpiewnym, którego ja nie znam, ale tyle to zrozumiałem 🙂
Angielski nie jest obowiązkowy, zdaje się, że francuski powoli się takim tu staje… 😉
zeen,
podaj mi proszę, na której stronie szukać SHTRlZ1, bo tych komentarzy jest okolo 2300; ja na którejś stronie stracilam cierpliwość i przestalam szukać. 😳 Jeśli komentarz jest w języku rosyjskim, to na pewno jako tako go zrozumiem, zresztą zaraz z początku byl komentarz po rosyjsku, tylko prawdopodobnie nie zwrócilam uwagi na nicka. 😆
już wolabym komentarze po francusku, bo akurat uczylam się go. Co nie znaczy, że go po tylu latach od matury pamiętam, ale podstawy jako tako na pewno zapamiętalam. 😀 😆
Spikinglisz non est necesse, parlefranse necesse est? 😯
Rzeczywiście, niełatwo było go znaleźć, tam idzie jak burza…
Ano, wpisał się następującymi słowy:
второй день уже ржу… 🙂
Bobik,
Jawohl!
Jawohl, jawohl, ich liebe Alkohol…
Coś mi się spieprzyło z picasą albo mam tam już za dużo zdjęć 🙁
Sprawdziłam i nie mam za dużo. Tylko 63 proc. pojemności wykorzystanej. To co się dzieje, wrrr
zeen, uważasz że dwa dni śmiechu to za mało?
Ja sie już niczemu nie dziwię. Jak bym się naoglądał tyle zdjęć Picassa co Pani kierowniczka, to też bym w alkoholizm wpadł…
Raz, jak patrzyłem na jego obraz, to musiałem wypić trzy flaszki zanim obraz się wyprostował jako-tako…
Oj, to musiało być więcej flaszek, skoro się wyprostował 😆
Zdrowego śmiechu zawsze mało.
Pani kierowniczce CO PICASA ZROBIŁA???
To jeszcze a propos alkoholu, flaszek:
Gdzie dwóch się bije tam trzeci….
http://www.youtube.com/watch?v=YLDbGqJ2KYk&NR=1
Święta racja, zdrowego śmiechu zawsze malo. JUż lecę szukać faceta!!!!!!
Znalazlam!!! : grin: to bylo 6 godzin temu. Zaraz za nim byl ten komentarz od Senselessa 2007, który ja przeczytalam: „Blin, do sloz nasmiejalsja……..”. Nie wiem gdzie szukać alfabetu rosyjskiego 😳 Pomocy!!!
Bonjour!
I na tym sie kończy moja znajomość francuskiego. O, przepraszam, jeszcze parę takich, ale do tego potrzebne audio.
Idę poczytać do tyłu.
A ja chciałam powiedzieć, że chór to jednak potrafi: http://www.youtube.com/watch?v=pLNi-BvmhYA
A o co chodzi z ta Picassa? Ze sie wyprostowala? To chyba po wannie spirytusu z olejkiem lawendowym.
Nie znam lepszej muzyki kameralnej niz Brahmsa. Akceptuje w calosci, nawet z sonatami klarnetowoal(tfu)wkowymi. Mowiem tak w calej rozciaglosci!
I padam. Ale tak, zeby nosa nie rozbic.
Beato – pyszne! 😀
Z Picasą już OK. Przez jakiś czas nie byłam w stanie załadować podpisów pod zdjęcia. Ale już się wyprostowała 😉 i wszystko jest już na dobrej drodze 🙂
J’aime Brahms aussi, mais ostatnio zupełnie mnie zafascynowała jego muzyka kameralna, której dotąd nie znałem. Kwintet smyczkowy, fortepianowy, klarnetowy, sonaty, tria, po prostu olśnienie. Nie potrzebuję więc dodawać, że od chwili, kiedy przeczytałem wpis – muzyka Brahmsa mi towarzyszy, w tej chwili też. Zdjęcia naturalnie doskonałe, jakby tu mogło być inaczej.
Na mój dusicku! Jak nie skońcymy z tym francuskim, to w końcu Poni Dorotecka pomyśli, ze zmusamy jom do wyryktowania wpisu o Marsyliance abo inksej karmanioli 😀
Quatorze juillet już na szczęście był 😆
A ze zdjęciami to dopiero początek, już jest reszta – w nowym wpisie 🙂
Kto ma życzenie prowadzić ze mną korespondencje po francusku . Zapraszam.
Żu(i)lowski miesiąc na szczęście się kończy, więc może Towarzystwo przejdzie na jakiś inny język. Przeczuwam, że teraz będzie rosyjski. Bobik bedzie musiał wiersze cyrylica składać. Zawsze to jakieś nieudogodnienie.
Moi, j’aime Brahms, aussi, as far as his small forms are concerned. Wstyd przyznać, ale symfonie po chwili trochę mnie nudzą zamiast wciągać. Hy, камерный aнcaмбль исполняющий бpaмca, этo co bceм дpyгoe.
Nie wiem, co się teraz ostatecznie przyjmie, więc próbuję wszystkiego po trochu. Mam nadzieję, że Towarzystwo nie przejdzie na szwedzki lub węgierski.
Wstyd przyznać, ale też nie mam cyrylicy i w razie przejścia na rosyjski będę miał kłopot. Tymczasem kopiuję po literce. Nie znalazłem szybko dużego be, dlatego Брамс z małej litery.
Stanisławie, będzie chyba jeszcze gorzej. Jak ostatnio widziałem Kierownictwo, to z podejrzanym błyskiem w oku zajmowało się chińszczyzną… 🙄
Piątej linii zabrakło 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/Nutki.jpg
W średniowieczu pisywano na czterech 😉