Nostalgia to nie estetyka…
…tylko stan umysłu – sprecyzował od razu na początku spotkania Manfred Eicher, szef ECM. Mimo że płyty przez niego wydane kojarzymy z nostalgicznym nastrojem, nie ma to nic wspólnego z jakąś ideologią, jedynie z jego upodobaniami czysto słuchowymi.
Eicher, jak wiadomo, lubi brzmienia czyste i umiarkowane, przejrzyste i liryczne, stąd w dorobku ECM tak wielka rola kameralistyki (chciałoby się zapytać – a co robią w tym kontekście kobylaste i kiczowate orkiestry Eleni Karaindrou, ale przecież Eicher był współpracownikiem Theo Angelopoulosa, więc najpewniej z tego względu). Ukształtowało go w dzieciństwie muzykowanie domowe: matka śpiewała po amatorsku, a gdy w domu zbierali się goście, również śpiewali – zespołowo. Ważne też było miejsce, gdzie spędził dzieciństwo: urodził się w Lindau, czyli na wyspie na Jeziorze Bodeńskim, i lubiał jako dziecko siadywać na brzegu i słuchać wodnych odgłosów. Choć dziś czuje się człowiekiem miasta, te wspomnienia są wciąż dla niego żywe.
Do szkoły muzycznej poszedł jako skrzypek, fascynował się Schubertem i Beethovenem, ale w wieku 14 lat odkrył Milesa Davisa i od tej pory chciał grać tylko jazz, więc przerzucił się na kontrabas. Grywał nawet z muzykami amerykańskimi, ale w końcu stwierdził, że zrobi dla muzyki więcej, gdy stanie się jej producentem. I chyba miał rację. Uważa, że producent muzyczny powinien być muzykiem, wiedzieć, jak się kształtuje dźwięk i jak nad nim pracować. Też słusznie.
Faktem jest też jednak, że producent o tak silnej osobowości jak on musi narzucać styl wedle swoich ściśle określonych upodobań. Dziś ktoś z publiczności poprosił naszego gościa, by uporał się z mitem Eichera-tyrana. Cóż, Eicher jednak jest tyranem, bez dwóch zdań, ale bardzo kulturalnym. Narzuca swoje w sposób zdecydowany, ale spokojny. Przed spotkaniem mieliśmy możność zobaczyć fragmenty jego pracy w filmie Sounds and Silence (który zresztą jest filmem nie tylko o nim, ale i o niektórych artystach z jego „stajni”). Znalazł się w nim zarówno moment, kiedy podczas wykonania utworu o rytmie zbliżonym do walca w kościele w Tallinie Arvo Pärt porywa Eichera do tańca (podobno Eicher chciał ten fragment wyciąć, ale współpracownicy mu na szczęście odradzili), jak i moment, kiedy dość dokładnie opowiada muzykom jazzowym, jakich dźwięków mają używać, z której to wypowiedzi zresztą przemawia wielkie doświadczenie realizatora dźwięku („kiedy perkusja będzie zbyt głośna, nie będzie słychać alikwotów fortepianu”).
Spotkanie z Eicherem prowadził Jan Topolski, który – choć jest muzykologiem – zna się na filmie niemal tak samo znakomicie, jak na muzyce współczesnej (od paru lat pracuje w Gutek Film przy festiwalu Nowe Horyzonty). Od razu zagadnął go o film Holocen (wg Maksa Frischa), którego był współtwórcą – nie wiem, czy jeszcze ktoś na sali wiedział o jego istnieniu. A też zadał parę ciekawych pytań z pogranicza dźwięk/obraz. Eicher podkreślił, że centrum jego świata jest muzyka, ale w filmie obraca się równie swobodnie, a montaż dźwięku i filmu to dla niego prawie to samo.
W filmie, obok Pärta, Anouara Brahema (będzie w listopadzie w Bielsku na Jazzowej Jesieni!) czy Eleni Karaindrou występuje też Dino Saluzzi we współpracy z Anją Lechner. Podróżują razem po Argentynie i w jednym z prowincjonalnych miasteczek odwiedzają w knajpie- bardzo to ujmujący moment – zespół lokalsów-staruszków, takie coś w rodzaju tamtejszego Buena Vista Social Club, który gra miejscową muzykę, bliską tanga. – To jest moja historia – mówi do Anji. (I jeszcze: „Nie mam wykształcenia muzycznego, a muszę ciągle grać z kształconymi muzykami”.) Nagrali już swego czasu płytę w duecie, a także wraz z bratem Dino, Feliksem, zarejestrowali parę płyt, w tym tę, z której materiał zaprezentowali tu na koncercie. Duch Andów przebijał się w melodiach w stylu El condor pasa, były też fragmenty a la Piazzolla. ale ogólnie było spokojnie i łagodnie. Tak po ECM-owsku.
Komentarze
Pobutka.
Holozän
Dzień dobry 🙂
Dzięki, lisku, ja też znalazłam w nocy tę linkę, ale jakoś mi nie chciała chodzić, więc myślałam, że jest w niej jakiś feler. Ale widzę, że to raczej po mojej stronie coś było nie tak – teraz chodzi.
Ładne sformułowanie przypomniał wczoraj Janek Topolski: że Andriej Tarkowski (patron tegorocznej edycji i w ogóle festiwalu Nostalgia jako całości) powiedział kiedyś, że montaż filmu to rzeźbienie w czasie. Łatwo tu wysnuć paralelę z muzyką.
Słuchałem niedawno sonat Bacha na skrzypce i fortepian w nagraniu Makarskiej i Jarretta i jakoś szczególnie nostalgiczne to niestety nie było. A ja tak lubię nostalgicznego Bacha… 🙂
Bach w wykonaniu Jarretta jest dość bezpłciowy. Ładny, ale bezpłciowy.
Ano. W szybkich fragmentach idzie to w tych sonatach nawet nieźle, zwłaszcza że muzycy są idealnie zgrani, ale jak trzeba zwolnić, zaczyna być kiepsko. Skrzypaczka jeszcze coś tam próbuje z tego wyciągnąć, ale Jarrett już tylko wybija bim-bomy 🙂
Spoglądając na dzisiejszy „nostalgiczny” katalog ECM, aż nie chce się wierzyć, że na początku lat 70. Manfred Eicher wyprodukował debiutancką płytę Return to Forever (słynnej jazz-rockowej kapeli Chicka Corea) z ognistą „La Fiestą”. Jak to dobrze, że kierując się własnym gustem nie usunął jej z repertuaru tego krążka…
http://www.youtube.com/watch?v=5zDcWxGPQNY
Kurcze, słyszeliście? 😀
http://www.pb.pl/3379286,96245,wino-dla-kotow-wkrotce-na-rynku
„contains Cabernet grape juice, vitamin C and catnip”.
Czyli jednak jakiego kociego kopa daje.
Samotny kociarzu, już nigdy nie będziesz musiał pić do lustra.
Ale koty nie chcą tego pić 😆
Co za dziwne podejście do biznesu…
Nie wiem, czemu wcięło Samotulinusa, zwłaszcza że pisze o mojej niegdyś ukochanej płycie 🙂 Tak, to była płyta historyczna – i tak, nie wiem, czy Eicher by ją dziś wydał…
Chyba skrypt mnie nie rozpoznał, bo podałem alternatywny adres mailowy 😉
W swoim czasie Chick nagrał kilka kultowych płyt dla ECM, np. Crystal Silence (1973), Lyric Suite for Sextet (1983), Septet (1985), Trio Music – Live in Europe (1986), jednak faktycznie, większość z nich pewnie nie zmieściła by się w profilu estetycznym lansowanym obecnie przez Eichera. Na gruncie muzyki klasycznej i jazzu dziwi mnie aż taka ingerencja producenta w kwestie artystyczne. Wcześniej czy później, tak wąskie wyprofilowanie stylistyki musi odbić się negatywnie na interesach 😉
A ktozby chcial pic japonskie wino 🙄 kiedy dostepne jest na rynku nader przyzwoite francuskie? Chatons Neuf du Pup albo jakos tak podobnie. 🙄
Myślę, że np. Crystal Silence mogłaby się zmieścić 🙂 Bardzo to jest łagodne granie.
Kocie 😆
Płyta historyczna, ale następne autor nagrywał już dla Polydoru… Pat też dość szybko się wyniósł. Potem jeszcze był odchył od linii partii w płytach Nilsa Pettera Molvaera.
Już się kiedyś skarżyłem, że płyty różnych artystów ECM czasami trudno rozróżnić od siebie, bo są nagrywane w dość podobnym stylu.
Ale co to przeszkadza, kiedy wszystkie są takie ładne 🙂
Amerykanie snobami nie są
http://bowserbeer.com/
Mogli by do tej butelki po piwie wlac porzadny rosol czy zupe rybna…
Psy nie stronia tez od kawy po irlandzku z duza wkladka whiskacza. Znajomy Labrador Zbigniew wychleptal kiedys Starej caly kubek tego napoju pozostawiony na chwile na podlodze werandy. Po paru minutach podskakiwal na 30m usilujac sciagnac z drzewa oplatujace je liany, a kiedy sie zmeczyl, walnal sie pod drzewem i bardzo glosno zachrapal. Spal pare godzin a nazajutrz byl bardzo smutny na kacu, z bolacym lbem.
Aby oddać sprawiedliwość, ECM wydaje tak gdzieś raz na dwa lata normalną płytę, niepodobną do tego relaksacyjnego pitolenia. To nie jest zasługa pana Eichera, po prostu niektórej muzyki nie idzie spieprzyć. 🙂
Nordyckie akcenty w tworczosci Manfreda Eichera
______________________________________________
Bawarczyk Manfred EICHER (ur 1943) zainteresowal sie jazzem bardzo wczesnie. Jako kilkunastoletni chlopak wsluchiwal sie w programy radiowe Voice of Americe ze slynnym prezentatorem Willisem Connoverem (odwiedzil Polske w 1959, Connover przyjaznil sie z Romanem Waschko)) i jego Jazz Hour.
W latach 60 Eicher czesto odwiedza kluby jazzowe w Kopenhadze (Montmartre) i Sztokholmie (Gyllene Cirkeln) i spotyka sie z muzyka m.in. Cecila Taylora, Alberta Aylera,
Archie Sheepa, Bila Evansa, Dextera Gordona.
Manfred Eicher studiowal gre na kontrabasie i kompozycje (Boris Blacher) w Berlinie. Gre Eichera na basie mozna uslyszec w nagraniach z Bobem Degenem „Celebrations” (1968).
Eicherowi duzo pomaga norweski muzyk, inzynier dzwieku Jan Erik Kongshaug ( uczen slynnej Trondheim Technical School) – prawie 700 nagran dla ECM w studio w Oslo od roku 1970. ECM ciagle wierne jest winylowi a sam Eicher bardzo dlugo byl sceptyczny wobec techniki digitalnej.
Wspomniany film Eichera „Holozän” wedlug powiesci Max Frischa i z Erlandem Jospehsonem w roli glownej to ciekawy epizod w biografii Eichera. Erland Josephson opowiada o tym w biografii, ktorej autorem jest zaprzyjazniony Szwed Ulf Peter Hallberg. Eicher spotkal Bergamana w Monachium (1977-1982) w czasie, gdy wielki rezyser byl czasowo na „emigracji” w Niemczech. Rozumiem, ze Eicher niechetnie wraca do tej produkcji filmowej, bowiem „Holozän” byl przyjety bardzo „chlodno” przez Bergmana i nie sadze, by Wielki Rezyser mial kopie tego filmu Eichera w swym prawie 2.tysiecznym zbiorze filmow w salonie filmowym na Gotlandzie.
Z ECM wspopracowali szwedzccy muzycy m.in. Bobo Stenson, Ale Möller, Lena Willemark czy tez Lennart Aberg.
Podobnie jak Arvo Pärto rowniez Manfred Eicher uwielbia szwedzka tradycje choralna z jej wielkim popularyzatorem i dyrygentem Erikiem Ericsonem (1918-2013)
Cudowne to:
________________
Alexander von Zemlinsky, Die drei Schwestern wollten sterben,
_____________
Ann Sofie von Otter – wokal.
http://www.youtube.com/watch?v=d0pUvo5dmow
ad Kot Mordechaj
Chateauneuf – przekłady alternatywne :
– nowe szaty do pupy
– nowy kot na zamku
Moja teściowa podała kiedyś przygarniętej kocinie whiskas z whisky – celem ewentualnego uspokojenia bo szalał na firankach .
Weszło ; objawy były podobne jak u labradora.
W WOK można kupić WOK-owskie nagranie Giulio Cezare (3 CD) za 15 PLN. A kolekcjonerskie programy z poprzednich festiwali Mozartowskich po 5 zeta.
Zastanawiam się, czy – z klasyki mocartowskiej – dlatego wystawia się głównie Cosi, bo najmniejsza obsada ???
Czyli nie ma kasy. Teraz już nawet dla protegowanych.. (no może nie wszystkich bo Mazowsze właśnie zapremierowało Bogusławskiego Krakowiaków i Górali)
Nigdzie nie ma kasy. Miasto Warszawa już nie daje na nic. Praktycznie wszystkie tegoroczne duże festiwale w stolicy pozostały bez (albo prawie bez)wsparcia miasta.
Chyba tylko by pomogło przemianowanie z WOK na NOK…
I z chińszczyzną się nie będzie kojarzyć jak to wczoraj grupka angielskojęzyczna dywagowała..
Krakowiaków i Górali z WOK-u kupiłem na początku roku za 10 zł, i nawet jest Stefani większymi literami, a Bogusławski mniejszymi. Szok kulturowy, normalnie. 🙂
No, wszyscy żeśmy kupowali te płyty PMC za grosze. Czyli jeszcze są w siedzibie WOK. Dobrze wiedzieć.
Tak, pieniędzy brakuje. W przypadku WOK, jest jednak nadzieja, że przygotowywana opera oparta na życiorysie Pani Grodzkiej i z librettem Piotra Pacewicza, raz na zawsze rozwiąże problemy tej instytucji 🙂
lubiał?!! no pani redaktor! polecam: http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=13488