Kciuki za Marthę!
Już w pierwszych słowach po dzisiejszej konferencji festiwalu Chopin i jego Europa pragnę uspokoić ciekawych, a zwłaszcza 60jerzego, że – poza tym, o czym już tu dużo wcześniej mówiliśmy, czyli inauguracyjnym koncertem, jaki miał się odbyć pod dyrekcją Marca Minkowskiego, który już dawno został odwołany (ach, niestety…) z powodu braku pieniędzy – program imprezy nie uległ większym zmianom i przedstawia się tak, jak to jest podane tutaj. Jedno tylko pozostaje enigmą, jak zawsze: Martha Argerich. Stanisław Leszczyński, dyrektor festiwalu, przyznał, że tegoroczna edycja winna mieć podtytuł „Od Staiera do Argerich”, czyli od wielkiego pianoforcisty do wielkiej pianistki, ale jest przesądny, bo Martha jest nieobliczalna i co prawda obiecała, że przyjedzie i zagra na dwóch koncertach, ale kto ją tam wie – więc na wszelki wypadek zmienił podtytuł na „Od Staiera do Staiera”. Co też ma swoje uzasadnienie, bo Staier zagra aż cztery razy: z Concerto Köln (koncert Johna Fielda), na solowym recitalu (z utworami Muzia Clementiego, Fielda, Schuberta i Schumanna) i dwukrotnie w duecie z Christophem Prégardienem w pieśniach Schumanna, Schuberta i – tak, Chopina! Po raz pierwszy ci muzycy dotkną naszego Fryca. Ciekawe, że Prégardien zaśpiewa Chopina po niemiecku. No, ale na początek nie wymagajmy za wiele.
Po raz pierwszy tknie się również Chopina Philippe Herreweghe ze swoją Orchestre de Champs-Elysées, którzy oprócz dzieł Mendelssohna (na jednym koncercie Hebrydy i Szkocka, na drugim Eliasz) zagrają Koncert f-moll z Olejniczakiem jako solistą.
Trzecim zespołem „historycznie poinformowanym” będzie tradycyjnie już Orkiestra XVIII Wieku, która już poniekąd stała się orkiestrą festiwalową. Zwłaszcza jeden z ich koncertów będzie szczególny: Stworzenie świata Haydna jako koncert dla dzieci.
No i oczywiście jak zwykle orgia pianistyczna. Z „pianoforcistów” – znów świetny Alexander Melnikov, dwaj młodzi Rosjanie poleceni przez Lubimova: Alexei Zouev i Sergey Kasprov, jeszcze Paolo Giacometti i 14-letnia zaledwie Aimi Kobayashi. Z pianistów „tradycyjnych” – Ohlsson, Ax, Goerner, Luganski w duecie z Vadimem Rudenką, Eldar Nebolsin, Howard Shelley (w Koncercie Ignacego Filipa Dobrzyńskiego, kolegi Chopina z Konserwatorium), a także dwie dawno tu nie widziane pianistki: Ewa Kupiec, która mieszka w Niemczech i wydaje udane płyty u Kocha, i Magdalena Lisak, która w ostatnich latach zajmuje się przede wszystkim XX wiekiem i na swoim recitalu zestawi Chopina z Debussym i… Ligetim.
No i Martha – w Koncercie potrójnym Beethovena, który z braćmi Capuçon wykona na dwóch koncertach, i w jeszcze jednym, ale do końca nie wiadomo: czy to będzie Ravel (G-dur), czy Prokofiew (Trzeci)? Sinfonia Varsovia z Jackiem Kaspszykiem na wszelki wypadek uczą się obu. A na dodatek do programu jednego z koncertów zostanie włączony koncert niejakiego Giuseppe Martucciego w wykonaniu Goernera, który podobno Martha bardzo ceni i chętnie słucha za każdym razem, gdy Goerner go wykonuje. Tak więc Martucci jako przynęta… Pozostaje trzymać kciuki, żeby zadziałała!
Jeszcze można by wymieniać, co będzie się działo. No i jak tu mogłabym się ruszyć gdziekolwiek w drugiej połowie sierpnia?
Komentarze
Witam Panią Redaktor i dziękuję najśliczniej za wszystkie informacje. Patrząc i słuchając relacji z Verbier – a zwłaszcza M.A. – myślę że przyjedzie. O ile w zeszłym roku sprawiała tam wrażenie b. zmęczonej, zero bisów, szybkie ucieczki z estrady – o tyle w tym roku aż tryska energią i humorem – ot takim, jak podczas ostatniej wizyty w Warszawie. A już jej ugadywanie z kameralistami 24 lipca – czy i co bisować – przeurocze. Zresztą całe to towarzystwo pianistyczne, które zjechało do Verbier aplikuje sobie i widowni spory luz (inna rzecz, że chwilami pewnym kosztem, ale to są w końcu ludzie utyrani po łokcie – prawie jak my, i jest w końcu lato). Doszło do tego, że sztywny jak kij od miotły Kissin skakał z trąbką (taką jak w moim rowerze) w pewnym prześmiesznym bisie przygotowanym przez Rodiona Szczedrina podczas Nocy Pianistów 27 lipca. Kto śledzi Verbier – to wyśledzi, zresztą cały czas dostępne są te poszczególne koncerty.
Ja zjadę do W-wy na dwa dni, jak praca pozwoli to dodatkowo na jeszcze jeden dzionek, ponadto żuraw na Don Giovanniego (już dzisiaj doszła informacja z Theater an der Wien, że Alessandriniego zastąpi przy pulpicie Riccardo Frizza. Obsada póki co zdrowa). A ponieważ z końcem sierpnia lecę na wrzesień za dwie wielkie wody, a wcześniej zaprogramowany byłem m.in. na wrześniowego Johna Eliota na Wratislavii – to aby program wrocławski choć w tej części zrealizować – resztką swej determinacji zakukam prosto z Warszawy do Lubeki i tam posłucham to, czego szanowny blog zakosztuje 7 września we Wrocławiu. A reszta jest już tylko pracą, pracą, pracą. Mam nadzieję, że z CHiJE będzie dużo transmisji radiowych.
Jeszcze raz pozdrawiam gorąco tych przed, w trakcie i po urlopie.
Pani Kierowniczka raczy sobie żartować z prowincjonalnych gości tego miejsca. Zaglądam do kalendarza. Weekend 22 sierpnia mógłby pasować. Wchodze na stronę FN. Najbliższy koncert 28 sierpnia. Może o 9 da się coś zarezerwować. Ticket on-line, 22 sierpnia tylko 17:00. O 19:30 nie ma mowy. Nawet brak informacji, że wyprzedane. Po prostu nic.
23 sierpnia zdecydowanie gorzej pasuje, ale ticket on-line coś oferuje. Tylko za cholere nie można srawdzić, jakie miejsca są dostępne. A przy obowiązującym podziale na strefy wolę dobre miejsce w drugiej niż gorsze w piewrwszej. Może nie racjonalnie, ale tak te miejsca odbieram.
Do tego ticket działa bardzo opornie (może dlatego nie można sprawdzić położenia wolnych miejsc). Informacja o konieczności odświerzania strony ukazuje się po niemiecku. Widać, ciśnienie ogromne.
Tak dla wyjaśnienia, to ten weekend 22 nie tylko z kalendarza pasuje. Moja Ukochana po prostu szaleje za MA. Nie powiem, że ja nie jestem fanem, ale daleko mi do Mojej pod tym względem. Dla niej MA to Wielka Pianistka, potem długo długoooooo nic i dopiero może ktoś, kogo warto posłuchać. Ale fakt, że bilety były w sprzedaży od 27. Jak ktoś gapa, to jego wina.
Ja brzydkich słów rzadko używam i tutaj na pewno nie miałem takiego zamiaru. Mam w domu bardzo czułą klawiaturę i wystarczy dotkąć właściwie, żeby wystukać literę. Dlatego tutaj gubię literki i tak głupio wyszło z tym, co miało być sprawdzaniem.
Drogi Stanisławie,
bilety na ChiJE były w sprzedaży na ticketonline od 15 lipca – co organizatorzy na swojej stronie zapowiadali od czerwca, zaś od 27 lipca, o której to dacie wspominasz – są w sprzedaży bezpośrednio w kasie FN. Koncert wieczorny 22.08 był na ticket dostępny do wczoraj rana – nie wiadomo dlaczego wieczorem zniknął. A miejsca były dostępne z planu widowni – w tej chwili już nie są co również wzbudza moją irytację. Na 22 sierpnia były już tylko bilety od 167 zł wzwyż. Ale jeżeli nie z domu to te bilety można kupiś w salonie empiku – za pośrednictwem tegoż portalu – i wtedy odbiera się je bezpośrednio nie płacąc za dostawę.
Jako radę dot. wyboru miejsc przy braku planu widowni mogę podpowiedzieć, że należy otwierać tyle okien i rezerwować swoje bilety, aż pokaże się optymalne dostępne miejsce – i wówczas dopiero finalizować zakup z płatnością za bilety. A wcześniej otwarte okna z rezerwacją – po prostu zamknąć. Ukłony dla Stanisławowstwa.
Nie ma to jak człowiek oblatany 😉
Oj, to słyszę, k sożaleniu (wybaczcie, że bez cyrylicy 😉 ), że już się minizlocik wrocławski zmniejsza. Ale cóż, dalekie loty… A co do transmisji z CHiJE – będą. Wszystko będzie rejestrowane, czasem transmitowane bezpośrednio, czasem odtwarzane, nawet z niewielkim opóźnieniem.
Drogi 60Jerzy,
Bardzo dziekuję za rady. Spróbuję do MPiK-u, choc ostatnio troche mnie irytuje jego coraz gorsze funkcjonowanie. W interesujacej sprtawie zupełnie nie byłem zorientowany. 26-go wieczorem wróciłem z urlopu w Portugalii i wszystkie aktualności były mi obce, choć o terminie 15-go byc może mógłbym się dowiedzieć przed urlopem, ale niewiele by mi to dało – do 19-go praktycznie nie miałem dostępu do internetu.
TROMBY! Pobutka!
Transmisje TV z rejestracji mało dają. Włączam Mezzo i mam różne, czasem rewelacyjne, rejestracje. Ale to nie zastąpi transmisji na żywo, która przy dobrej woli oglądającego może dać złudzenie uczestnictwa. Dlatego „czasem transmitowane bezpośrednio” to jest coś, ale już „z niewielkim opóźnieniem” to irytuje najbardziej.
Oj, Stanisławie, jeszcze nie jest tak dobrze, żeby telewizja interesowała się takim festiwalem. To tylko nasza wierna Dwójka radiowa.
Ale nasza wierna PR2 na te dni jeszcze nie ma ramufki.
Czy dobrze się domyślam, że te szpanerskie koncerty z ON nie będą transmitowane, tylko te z S1?
Tak dokładnie to nie wiem. Ramufkę powinni niedługo wrzucić chyba.
Pytanie z mojej strony połowicznie retoryczne, bo do 23 VIII będę poza zasięgiem fal e/m wszelakich.
Ale numer, zadzwoniłem do FN i mam rezerwację na wszystko, co chciałem, od 22 do 25 sierpnia. 2xMA, Ohlsson, 2 fortepiany. Darowałbym sobie może Kobayashi, bo w sumie to niezły wysiłek finansowy. Ale jak już jest w środku wszystkiego, a może jeszce coś wielkiego wyrośnie. Stworzenie świata odpuściłem, bo ta wersja dziecięca mnie zniechęciła.
Wielka szkoda, że Stanisław odpuścił sobie stworzenie świata. Nie mam wątpliwości, że jego wersja byłaby lepsza od tej obecnej. 😉
Zarezerwowałem i co dalej? Trzeba odebrać do 7 sierpnia 🙁
Taką lepszą wersję już nam proponowało wielu, miejmy nadzieję, że już więcej nikt nie będzie. Nawet na miarę kolejnego numeru do RP. Może obecna wersja wielu wydaje się niedoskonała, ale to jak z demokracją. Wszyscy widzą niedostatki, ale próby udoskonalania nie kończa sie dobrze.
A nie powiedzieli, co robić, jak się nie jest z Warszawy? 😯
Jak wszedłem w te rezerwacje (dodzwońcie się pod właściwy numer – końcówka 188) przeoczyłem istotne wpisy. Jak zwykle niezorientowany. Faktycznie to naiwność sądzić, że TV mogłaby transmitować coś tak słabo przyciągającego reklamy i to w takich godzinach. Stary człowiek a głupi jak dziecko.
Jakby nie to, że nie z Warszawy, to w ogóle nie byłoby mowy o rezerwacji.
Hm… może można jakoś pomóc?
Co do „wersji dziecięcej” tego Haydna to nie znaczy, że to będą jakieś uproszczenia, tylko że będzie z recytatorem. No, a Orkiestra XVIII Wieku gwarantuje poziom.
Tak dla ścisłości zarezerwować może każdy, jeśli wie, jak. Na stronie FN jest osobny numer do rezerwacji Sali Kameralnej i 2 numery do Koncerowej, z czego odpowiada chyba jeden, ale tak mogło być w danej chwili. Tam można otrzymać informację, że bilety są i można kupić. Na prośbe o informację odpowiedź: „Zapraszamy do kasy, rezerwacji w zasadzie nie ma”. Na pytanie „A co, jak jestem z Gdyni” można usłyszeć 2 numery telefonu, pod którymi zamiejscowym załatwią.
Ale pod tamtymi okazuje się, że trzeba dzwonic pod jeszcze inny. A tamten zajęty non-stop. A jak się już dodzwoni, nikt nie pyta o miejsce rezydowania. I trzeba przyznać, że pani załatwia bardzo miło i stara się dobrze doradzić.
A czy wersja dziecięca nie powinna być dla dzieci? 🙂
Aha, tam można zarezerwować na wszystko niezależnie od miejsca koncertu. Także na Scenę Wielką Opery Narodowej. Ależ to dumnie brzmi.
Jest dla dzieci – są mile widziane 😀
Scena Wielka brzmi dumnie, ale oznacza to, że wszystko mieści się na tej scenie – i wykonawcy, i publiczność, która siada amfiteatralnie z trzech stron wokół orkiestry.
@Stanisław:
Ja mogę odebrać te bilety. Proszę podać hasła, odzewy, sygnały.
Tylko potem opuszczam planetę 14 VIII wcześnie rano, więc musiałbym to przekazać przed tym dniem.
Zdaję sobie sprawę, że nie będzie uproszczeń, ale mnie właśnie interwencje słowne w muzyce trochę denerwują. W ciągu ostatniego roku miałem do czynienia z przerywaniem muzyki recytacją poezji lub recytacjami aktorskimi (w kostiumach z ambon) ról ze Snu nocy letniej. W tym drugim przypadku chodziło o Mendelssohna, którego usłyszę na Festiwalu, tym razem bez dodatków. Może to wszystko pomysłowe, ale po jakimś czasie lepiej pamiętam te dodatki niż samą muzykę.
Albo mogę ja – na pewno będę na festiwalu 🙂
Gostek opuszcza planetę 😯
Ale przelotem? 😆
No tak, PK może osobiście przekazać fanty w dniu koncertu.
W każdym razie pozostaję do usług.
Planeta Wawa.
Gostku, bardzo dziękuję. Ale pozostałby problem, jak odebrać do 14. Możliwe, że byłbym w Warszawie, ale pewności nie mam. Skorzystam więc chętnie z oferty pani Kierowniczki, choć zdaję sobie sprawę, że Kierownictwo bardzo obciążone aktywnością wszelką.
Aj, aj, nie podawać adresów w formie nadawalnej na blogach i forach wszelakich, bo zaspamieniem grozi!
Tzn. ja sobie wyobrażałem wysłanie biletów pocztą.
Rozumiem, że niezapłacone jeszcze, więc przelew na konto, ja płacę przy odbiorze i wysyłam poleconym na wskazany adres.
Adres zapisałam, pozwoliłam sobie skasować z powodów podanych przez Gostka 😉
Planeta Wawa. Ostrożny byłbym z takimi żartami. Niewarszawianie bardzo chetnie odbierają stolicę jak obcą planetę, a jej mieszkańców jak UFO-ludki mające w pogardzie całą resztę. Powiedziałbym, że jeszcze wyraźniej ma się analogiczna rzecz we Francji. Prawdopodobnie wszędzie prowincjusze mają kompleks stolicy. Osobiscie nie zauważyłem, żeby obecnie mieszkańcy Warszawy mieli jakiś kompleks wyższości, ale u niektórych Paryżan to widać (wyjąwszy Panią Teresę, oczywiście).
Ale ja mogłem mówić o dwóch stacjach radiowych. Kto wie? 🙄
To prawda, że grozi zaspamieniem, ale do tego już się troche przyzwyczaiłem. Ale jak to inaczej zrobić? Mamy kody jakieś na to?
Pisze się np.:
nazwa AT domena DOT com
„Zawodowcy” jeszcze oddzielają każdy znak spacją:
n a z w a AT d o m e n a DOT c o m
z j a AT b y m c o ś p o p r o s z e o DOT a c j e
Czy to jest wystarczająco fachowo? 😉
Nie, bo w adresach nie ma polskich znaków. 😛
Ja też bym coś z j a t l a i chętnie bym weszla do czegoś zimnego, bo gips grzeje mnie strasznie. Proszę nie radzić mi, żebym weszla do lodufki, bo jest za mala 😆
O, przepraszam, jeżeli słonia daje się włożyć do lodufki, to tym bardziej Hortensję. 😀
Ale włączenie wiatraczka i wzmożona konsumpcja lodów poziomkowych to też nie jest takie złe rozwiązanie. 😉
Fakt, że te zabiegi mogą wystarczyć, bo spamiarze nastawiają się na wyszukiwanie gotowych adresów i nie będą składać z kawałków. Ale pomysłów mają dużo. Do znudzenia przysyłają informacje o rzekomych wielkich wygranych, z zasady powyżej miliona dolarów lub funtów. Jakoś miliona EUR jeszce nigdy nie wygrałem. Wystarczy podać imię, nazwisko, płeć, wiek, zawód, ewentualnie zainteresowania. Najśmieszniejsze, że w tych „informacjach” prawie zawsze wystepują poważne błędy ortograficzne.
Alez, Stanislawie, wszak nie jest to przypadek, ze Paryz miasto lezy w departamencie, ktory nosi wdzieczne miano Wyspa Francji…
A wiadomo, jak to wyspiarze – sa dwie mozliwosci:
01 albo wzniosla wynioslosc
02 albo kolonizacja
03 albo i jedno, i drugie (mozliwosc laczona)
A tak a propos konia, to ja moze zacytuje, co mowi MA o Brahmsie iw ten sposob polacze dwa wpisy?
Otoz w wywiadzie dla Le Monde de la Musique z serii Spécial Piano, chyba 2008:
Czy lubi Pani Brahmsa? Kiedys Pani powiedziala, ze powoduje u Pani depresje.
MA:
Gdy go gram, lubie, ale nie jest to muzyka, do ktorej czuje sie powolana z natury. Z Gulda pracowalam nad drugim koncertem, ale nigdy go nie gralam. Moze to historia libido. Istnieja mlode kobiety, ktore ta muzyka bardzo przyciaga: Irena Russo, Hélène Grimaud, Karin Lechner. Bardzo mlode kobiety czesto kochaja dojrzalych mezczyzn. Ja nigdy nie kochalam sie w zadnym starcu! Kiedys grywalam III Sonate. Moze dlatego, ze tak bliska Schumannowi. Lubie sonaty wiolonczelowe, ale juz nie skrzypcowe, lubie Wariacje na temat Haydna, Sonate na dwa fortepiany oparta na kwintecie, Rapsodie… W gruncie rzeczy sporo… Lubie Brahmsa. To Gulda go nie bardzo lubil.
Sacrée Martha!!!!!
No cóż. Bardzo ciekawe, ale bardzo przygnębiające. Jak zawsze, gdy czytam, że kobieta nie chce kochać starców 🙁
A od wyspy do planety w samej rzeczy blisko
Bo faktycznie Brahms to zupełnie inny rodzaj ekspresji niż ten, który pasowałby do Marthy. Ale żeby zaraz starzec? Litości! I Symfonia – 43 lata, IV Symfonia – 52 lata, I Koncert fortepianowy – 24 lata (!), II Koncert fortepianowy – 48 lat…
Wracając do Brahmsa. Sporo napisał jako młody człowiek. Czy jego muzyka ma starczy charakter?
Bo ja wiem… To Martha lubi strugać małolatę 😉
„nie ufaj nikomu po trzydziestce…” 🙄
Może MA ten slogan tak w pamięć czy podświadomość zapadł, że nie jest w stanie wyrobić sobie innego wyobrażenia starości? 😯
A własną metrykę można przecież zjeść albo spalić i udawać, że nigdy jej nie było. 😉
Pal 6 błędy ortograficzne w informacjach o wygranych. Najzabawniejsze jest to, że z reguły nie przypominam sobie, żebym kupował losy w tych loteriach.
No ale „Nigerian lottery scam” to jedna z podstawowych przynoszących dochód gałęzi gospodarki tego państwa…
Ja mam troche inną perspektywę. Nie metryka… Ale MA gra nadal tak, że może ma prawo czuc się jak 29-latka. Choć dopiero co PK pisała o zeszłorocznym wystepie w dużo gorszej formie, ale zrozumiałem, że chodziło tylko o forme fizyczną. Ale jak dobrze grać bez formy fizycznej? Za miesiąc będę mógł, mam nadzieję, powiedzieć na ten temat dużo więcej. W każdym razie MA bardzo szanuje i nie chcę z niej żartować, choć śmiech to zdrowie przecież.
Brak losów to pestka. Piszą zazwyczaj, że wylosowali do nagrody adres internetowy albo inną głupotę.
Ostatni milion dolarów jaki wygrałem, to w loterii Micro Softu, gdzie losowali numery rejestracyjne Windows czy MO.
No tak, ale przewiez nie od dzisiaj wiadomo, ze Martha ciety jezyk ma. Pewnie chciala dogryzc panienkom, nie Bramsom 😉
A przecież jej ulubiony Goernerek pięknie gra Brahmsa…
Totez go nie wymienila
Ponadto, un panienka po trzydziestce? Nie ufaj 🙂
Mimo to twierdzę Bobiku, że do lodufki się nie zmieszczę. Wiatraczka nie mam, bo pan i wladca nie znosi najmniejszego warkotu w pokoju 🙁 , a lody poziomkowe… no cóż, może by się i zjadlo, ale przy tak nieruchawym trybie życia, jakie muszę teraz prowadzić, raczej nie są wskazane. 😆
No to mogę jeszcze zaproponować przeniesienie się na czas złamania do tego hotelu:
http://www.perfectday-online.de/wordpress/wp-content/uploads/2007/09/eishotel_1290597_s.jpg
Jeżeli z jakichkolwiek przyczyn nie wchodzi to w grę, to pozostaje przeniesienie pana i władcy do kuchni lub łazienki i przeforsowanie wiatraka. 😉
Droga hortensjo, jedyne co w takim wypadku moge Ci poradzic, to ze wlasnie wraz z Amundsenem zdobywasz Biegun Polnocny. Moze poczytaj Centkiewiczow?
…to mi teraz gra nie tylko w duszy , lecę poczytać do tyłu
http://www.youtube.com/watch?v=BJWv3Xw5QrY
… no to jak wszyscy śpią… to ja sobie podsłuchuję bynajmniej nie z youtube, tylko z własnej zakupionej płyty i na „full blast” (Jerzor juz nawet nic nie mówi)…
” confusion… will be my epitaph…”
(Alicja kiedyś była na koncercie!)
…
http://www.youtube.com/watch?v=snMOmHzgssk
Takie proste. Jak dla mnie – Nobel literacki, niekoniecznie musi to być książka…
http://www.youtube.com/watch?v=9F8QM3tjkTE&feature=related
TUBY..
…i TROMBY!!!!
Ja akurat udaje sie do wyrka, więc mi to…
http://www.youtube.com/watch?v=0a3XG0gSQ9w
Ja wiem, że rozrabiam pop-owo na poważnym blogu muzycznym, ale ktoś musi 😉
Dobranoc i dzień dobry wszystkim budzacym sie ze snu.
Tereso,
chyba masz rację, że przydali by się Centkiewiczowie, niestety nie mam; zaczytywalam się w nich w dzieciństwie. A do glowy by mi nie przyszlo, że od lektury może zależeć to jak odbiera się temperaturę otoczenia 😉 – w tej chwili czytam POCZET FARAONÓW i może faktycznie trzeba by się przenieść z tą książką do hotelu, który zaprezentowal Bobik 😆
Bobiku,
pomysly przednie, dziękuję Ci bardzo :grin:, niestety w chwili obecnej nie do zrealizowania 🙁 .
hortensjo Przesyłam chłodzącą muzykę: http://www.youtube.com/watch?v=AJJ_ZGe8dOM z nadzieją, że pomoże 🙂
Pani Kierowniczko niestety nie dotrę na Marcelka 🙁 Jestem potrzebna w Poznaniu (nic poważnego, drobna przyjacielska przysługa, ale akurat dzisiaj b. potrzebna).
Dzień dobry. Wszyscy wiemy (a kto nie wie, się dowie), że obowiązujący tekst piosenki zlinkowanej przez Alicję o 7:06 brzmi: „Sza, cicho sza, czas na myszę…” 😉
http://hokopoko.net/o-czym-mrucza-koty/
Beato – no to następny minizlocik w takim razie we Wrocławiu? 🙂
Pani Kierowniczko Wszystko na to wskazuje, że we Wrocławiu 🙂 Szkoda, że 60jerzy nam w tym czasie odlatuje.
Beato,
chyba istotnie pomoglo, muzyka piękna. Dziękuję bardzo. 🙂
ps. chyba muzyka najbardziej mi w tej chwili pomaga 😀
No to kolejna zimowa muzyka. Trochę melancholijna, ale i uspokajająca…
http://www.youtube.com/watch?v=jFKfuanIfdU
Pani Dorotko,
dziękuję 😀
Mam błogą nadzieję Pani Doroto, że nie ruszy się Pani z Warszawy w drugiej połowie sierpnia, że wysłucha Pani tego co się da i potem podzieli się Pani wrażeniami. Szczególny mam apetyt na wrażenia z Koncertu Potrójnego Beethovena. Niezwykły był opis IV Brahmsa z Hamburga, niesamowicie sugestywny. Czytając miało sie wrażenie uczestniczenia w tym koncercie, potem zaś trzeba było natychmiast nastawić sobie płytę i „ugruntować wrażenia”.
Bo do myszy trzeba kota
Tak ten świat zrobiony jest 🙂
PS
czy ktoś tu boi się Mahlera?
http://kopalniawiedzy.pl/graffiti-muzyka-klasyczna-przejscie-podziemne-Anglia-odtwarzac-Dartford-8132.html
My nie robimy graffiti 😉
Nic nowego, w londyńskim metrze odtwarzają klasykę już od dobrych kilku lat 🙂
A a propos nieśmiertelnego tematu kotów. Czy ktoś zna kolejny internetowy fenomen pt. kot Maru?
Maru mieszka w Japonii i lubi pudełka.
Tu się przedstawia:
http://www.youtube.com/watch?v=z_AbfPXTKms
Tu najbardziej efektowne jazdy, pod które ktoś podłożył muzyczkę:
http://www.youtube.com/watch?v=urizHysauG0
Tu zabiera się do dużego pudła:
http://www.youtube.com/watch?v=03kZSHR2U-A&feature=related
Filmików o Maru jest już naprawdę dużo. Ale ja wymiękłam przy tym:
http://www.youtube.com/watch?v=gATCPbsUvio&feature=related
😀
Nie chcę nic mówić, ale ten Maru trochę łamagowaty 🙄
😆
Proszę Kierownictwa – książkę przeczytałam (Dziękuję!!!) i chciałabym „pogodać z Autorką. Proszę o namiary.
Jaruto – wykasowałam adres z powodów podanych wyżej przez Gostka 🙂 Czy mam podać adres mailowy mojej siostry? Widzę, że jednak w końcu dało się przeczytać 😀
Hoko – jak toto może nie być łamagowate, skoro jest takie spasione? 😆
Tu jest bardzo „twarzowy” Maru:
http://www.youtube.com/watch?v=08pVpBq706k&feature=related
Maru najlepiej wychodzi wylegiwanie się (nawet w umywalce) 😆
hortensjo, dla ochlody:
http://www.youtube.com/watch?v=Vh5h-DsZ-vY
No, faktycznie, Poczet Faraonow to moze nie jest najszczesliwszy wybor na te okolicznosc. A moze chociaz cos o Wikingach?
Niektórzy wyglądają tak, jakby nawet w polarnych warunkach było im za gorąco 🙄
http://www.welt.de/multimedia/archive/1229960847000/00719/eisbaer_neu_DW_Wiss_719886g.jpg
Bobiczku, biorac pod uwage natezenie swiatla odnosze wrazenie, ze te zimowe warunki zgola relatywne sa 😉
Maru-szmaru, pridurek jeden!
Zamiast chodzic z workiem na glowie, moglby zajac sie przedezajnowaniem tej bialej kanapy.
👿
Tak Kierowniczko- albo swój , albo Siostry. Jak nie „pogadam” to pęknę z hukiem.
Pani Redaktor: być oblatanym – to dla mnie coś z gatunku wishful thinking.
Pozostaje mi zatem tylko drinking (aber alkoholfrei). I ciągłe – do pracy lataaaj. Bo jedyne do czego przyznaję się bez bicia – to do ciągłego zalatania. I w związku z tym – nawiązując do wpisu Beaty z 9:52 -też mi szkoda, że obecny będę jeno duchem, a nie ciałem całem. A tak chciałem.
Natomiast pękam z dumy (i dziękuję za porady Miskidomleka z 8 lipca, dotyczące słuchania transmisji internetowych nie przez słuchawki tylko przez kolumny. Nabyłem – zgodnie z poradą – drogą kupna stosowne kabelki z różnymi wtyczkami, zatyczkami i wszelkimi szykanami – w bardzo ładnym kolorze blue. Następnie zażyłem właściwą dawkę antydepresantów i środków uspokajających najnowszej generacji, kota spacyfikowałem, ostatnią wolę spisałem, wodę i gaz zakręciłem, kwiatki podlałem, kotu na miskę nałożyłem podwójną porcję i… zacząłem przyglądać się zarówno gniazdom w laptopie (co z uwagi na jego podręczność i dostępność jakoś jeszcze nie trzepnęło mojej psyche), by następnie spojrzeć na tyły wieży. Tutaj, niestety, pot zlał mi oczy, przy pomocy lusterek stomatologicznych odczytywałem napisy na tylnych ściankach wzmacniaczy, tunerów, zawołałem „siostro, tlenu”… Tak, poczułem w sobie coś z doktora (niestety, Wilczura). Po godzinie operacja dobiegła końca. Wyjąłem odkurzacz, umówiłem się z malarzem, kafelkarz za dopłatą skróci termin. Niunia jeszcze nie wychodzi z komody. Trudno jej strata. Nie usłyszy Verbier z kolumn.
Bo to DZIAŁA!!! I jak tu nie być dumnym (z siebie) i wdzięcznym (bliźnim).
Bo ja, moi drodzy, tak naprawdę to strasznie boję się techniki. Ona mnie onieśmiela, przytłacza, przeraża. Ale w takich chwilach – zachwyca. Fiu, fiu, bździu, bździu. O, Tulcia wyszła z komody 🙂
Gromkie brawa i owacje na stojąco dla 60jerzego, który kablom i wtyczkom się nie kłaniał 😀 A ja nabyłam polecane wtedy słuchawki – uszy są bardzo wdzięczne 😉
Chyba też w końcu muszę do tego dojść…
Bardzo mi się podoba literatura 60jerzowa 😆
Wróciłam z Marcelka. Ach… Zabieram się do wpisu 🙂
Nawet na maluszku przyjemnie przez nie słychać 😉 Więdnę z ciekawości! 😉
Pani Redaktor 🙄
Beato, oj kłaniał, a przy tym jakie pas de deux, grande plies, w którymś momencie było jedno grand battemant poprzedzone ronde de jamb en’lair.
Cudnie było.