Jesienne początki
Już trzy dni Warszawskiej Jesieni za nami. Trzy dni i kilka twarzy…
Warszawska Jesień szacowna, z muzyką, której mógłby słuchać każdy – to pierwszy wieczór. Inauguracja z zadumą, muzyka piękna i refleksyjna. Wszystko się zaczęło od uwertury, która nie jest uwerturą, nawet tak się nazywa: Ceci n’est pas une ouverture Pawła Szymańskiego. Muzyka Szymańskiego nie jest łatwa, ale jest piękna i polecam ją każdemu, komu się wydaje, że muzyka współczesna to tylko jakieś zgrzyty i piski. To świat, który jest naszym światem, kanony roztrzaskiwane i rozszarpywane, ale jednak wciąż mające wielką moc. Kaiji Saariaho Notes on Light na wiolonczelę i orkiestrę – muzyka niemal impresjonistyczna. Fantasia elegiaca Kazimierza Serockiego na organy z orkiestrą, sprzed prawie czterdziestu lat – muzyka plam barwnych i stonowanych, prawdziwie jesienna. I II Symfonia Pawła Mykietyna, utwór wciąż zaskakujący zwrotami akcji, opowiadający jakąś niekończącą się historię…
Potem jeszcze w nocy koncert monograficzny naszego wspaniałego, ale bardzo skromnego Węgra Szabolcsa Esztenyi, który wystąpił w duecie fortepianowym z Iwoną Mironiuk. Właśnie wyszła płyta z jego muzyką na dwa fortepiany, właśnie w ich wykonaniu. I ją także poleciłabym warszawskojesiennym sceptykom. Długo by opowiadać o nastrojach, z jakich jest ona utkana, jedno tu powiem: choć od prawie 40 lat mieszka w Polsce, Esztenyi pisze muzykę bardzo węgierską, z pobrzmiewającymi tradycjami lisztowskiej pianistyki i echami Mikrokosmosu Bartóka.
W sobotę na koncercie południowym zachwyciła mnie kompozycja Duńczyka Pera Norgaarda (którego muzykę w ogóle lubię) …through thorns… na harfę solo i zespół kameralny – brzmienia miejscami jak z Debussy’ego, a przy tym bardzo ciekawe i nietypowe efekty na harfie. A wieczorem w Warszawskim Centrum EXPO XXI (tam właśnie w przerwie była promocja mojej książeczki) – wielkie wydarzenie z przytupem, ogromna hala, która została jednak wypełniona publicznością – i fascynującymi dźwiękowymi przestrzeniami w utworach Magdy Długosz, Ewy Trębacz, Gerarda Griseya i Iannisa Xenakisa – w utworze tego ostatniego, pt. Nomos Gamma, członkowie orkiestry wmieszali się w publiczność. Wrażenie bycia wewnątrz dźwięku, wewnątrz orkiestry, było niesamowite.
Po tych paru dniach było też już parę rzeczy rozczarowujących. Ale teraz się już nie będę o nich rozpisywać. Zwłaszcza że zaraz pędzę na kolejny koncert.
Wszystkim jeszcze raz wielkie dzięki za życzenia. Na czterech blogach – tego jeszcze nie było 😆 Jak już napisałam gdzie indziej, kielicha pewnie będę się mogła z Wami napić dopiero po północy. Ale to już będzie po moich urodzinach…
Komentarze
To miłych wrażeń (sł)usznych 🙂
A my tu coś z fomą wymieszamy, co to i uleczy i wypić się da 😉
o, tak! Xenakis zdecydowanie piorunujące wrażenie zrobił 🙂
I Esztenyi z Iwoną Mironiuk pięknie grali.. ach! tylko szkoda, że śpiewaczka niezbyt się sprawdziła. Zatęskniłam za cudownie wysmakowaną artykulacją spółgłosek Agaty Zubel. Bo Małgorzata Pańko co prawda wyglądała na scenie przepięknie, ale podejrzewam, że bliższa jej sercu jest repertuar z początków XX wieku.
Trochę wiecej oczekiwałam po występie Elżbiety Chojnackiej. abstrahując od doboru utworów. wykonanie utworu McLachlana sprawiało wrażenie.. gry a vista. Zawiodłam sie też kompozycją Martina Smolki. Całość występu uratowała w moich oczach (i uszach) nieustająca charyzma naszej wspaniałej klawesynistki i „Continuum” Ligetiego, które słusznie Chojnacka zagrała na bis.
Generalnie Warszawska Jesień trzyma poziom i chwała za to organizatorom, kompozytorom i wykonawcom!
„Wszystkim jeszcze raz wielkie dzięki za życzenia. Na czterech blogach – tego jeszcze nie było”
No to miała Poni piknom kwadrofonie, Poni Dorotecko 🙂
Pani Dorotko!
Wszystkiego najlepszego, dużo słońca, uśmiechów i prezentów.
Moje serdeczne życzenia dla Pani Doroty:
http://picasaweb.google.co.uk/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5113864705177710050
ależ ta Dorota pieknie pisze o muzyce!!!
Happy Birthday, Dorothy 🙂
Pani Dorotko, inne Dorotki miewaja gorzej, niz katar w urodziny 🙁 Wszystkiego najlepszego!
http://www.youtube.com/watch?v=KDJ9JC-J3tg
Uuu… ja też bym tę Rose zadusiła 😉
Wreszcie w domciu, przed ekranem i z kieliszeczkiem porto w ręce – mogę wypić zdrowie Wszystkich Miłych Gości!
Także Twoje, Droga Przyjaciółeczko (toja) – w końcu zaraz też Twoje urodziny 😀
I EmTeSiódemecka się odezwała, jakże się cieszę 😀
I Torlin, jakże miło 😀
A kwadrofonia – zaraz idę zwiedzić ją jeszcze raz 😆
Jeszcze tylko wspomnę, że Camille Sans Sens bynajmniej nie mówi sans sens! Po recitalu Chojnackiej miałam te same wrażenia 😀
No i nieustające zdrowie: aliendoca, Jolinka51, Pana Witolda, zeena, fomy, Misia 2, PAK-a, a cappelli, Camille Sans Sens, Owcarka, Hoko, Pani Teresy, luny… Wielkie Wam dzięki jeszcze raz!
Misiu 2, jakoś musimy załatwić z tym autografem 😉
I ode mnie serdecznosci – coby w duszy pieknie gralo, slonce cieplo oswitlalo drozki i sciezki muzycznego tupania Wacpani, Pani Dorotko.
A ze zyczenia juz po polnocy? Nadal serdeczne!
Pozdrawiam
Echidna
I ja się dolączam do życzeń Urodzinowych, wszystkiego najlepszego Pani Dorotko. Pózno skladam życzenia, ale wczoraj na blog nie wchodzilam, bo bylam zmęczona po podróży, wprawdzie niedalekiej, ale jednak znużenie drogą się czulo. Jeszcze raz spóznione najserdeczniejsze życzenia.
Dzień dobry!
Witam wszystkich, dodatkowe podziękowania za miłe życzenia ślę echidnie i hortensji, i w podzięce trochę wiosny jesienią – z niedzielnego spaceru:
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/CiekawostkiPrzyrodnicze/photo#5114063949588433154
i parę kolejnych.
Pani Dorotko, zdjęcia piękne. Jednak jesień,to piękna pora roku, zawsze ją bardzo lubilam . I jeszcze tak jak teraz te ostatnie parę dni…. pogoda nastraja wiosennie i jakże rozmarza. Dziękujemy za piękny, jesienny spacer.
Te buty są rzeczywiście intrygujące 😆
Ale wracając do muzyki, widzę, że na Jesieni faktycznie jakaś łatwizna 😉
Szymańskiego i Norgaarda też barzo lubię, pierwszego zwłaszcza – najlepiej z tym trzecim, czyli Esztenyim.
Ten niejaki powrót do, szczątkowej choćby, melodyjności wydaje mi się symptomatyczny i chyba przybera na sile – brnięcie w „zgrzyty i piski” jakby traciło zwolenników.
Nie całkiem…
Właśnie „zgrzyty i piski” są teraz znów najbardziej oklaskiwane przez młode pokolenie publiczności. Coś więcej napiszę później.
Ja chyba jestem stracony dla zgrzytów i pisków. Jeżeli już coś ma zgrzytać, niech to będzie cuś takiego:
http://www.youtube.com/watch?v=kp_pczrUug4
Hoko, moze te buty to taka aluzja polityczna? Znasz film „Fakty i akty” („Wag the dog”)? Tam jest ten motyw, przed wyborami…
http://www.ofilmie.pl/recenzje/wag_the_dog_tyler_durden.html
Takie wiszace buty mam po drodze do pracy. Też nieraz myślę, że to pozostałość akcji Old-shoes z „Faktów i aktów”
Sąsiadko, ja po pomocną dłoń (albo informację) – cos stało się z blogiem obżartuchów i zamiast ulubionego zakątka wyłazi obrzydliwość reklamowo, nijaka i anglojężyczna. Co jest? Podpadliśmy komuś? Ratuj Dorota.
To było chwilowe, teraz już widzę, że wszystko OK
A skąd, nic nie jest w porządku! Sama jestem skłonna napisać protest song albo inne wariacje na trzy perkusje i jeden piorun.
Ja wchodzę bez problemów, nie wiem, o co chodzi… a tam nemo z kolei się skarżyła, że nie może wejść do mnie 🙁
Jaruta, g.16.23, bardzo bym chciala uslyszeć te (wyobrażam sobie , jak wspaniale) wariacje.
Z pewnością wspaniałe wariacje! W końcu blog inspiruje 😀
A ja się chciałem tylko usprawiedliwić, ale na Warszawskiej Jesieni nie jestem i mogę jedynie zamienić się w słuch, albo biorąc pod uwagę pisemną formę komunikacji — we wzrok.
A! I mogę jeszcze poskandować: Szymański, Szymański, Szymański! 🙂
PS. Foma: ja pytałem o dyrektora artystycznego NOSPR. Wyobraź sobie, że nie mają i nie mają zamiaru mieć! Kierować mają Kord i Semkow, aż NOSPR kogoś (młodego) nie znajdzie…
PAK, no coś z tym jest, jak przechodzę koło GCK to już ćwiczonych dźwięków nie słyszę.
A Warszawska Jesień bywa momentami w Dwójce, np. dziś. Po ostatnich zmianach częstotliwości i nadajników Katowicom akurat się poszczęściło. 105,6 FM działa bardzo przyzwoicie. Ciekawe ile minut WJ zniesie moja żona…
Dla Camille Bez -Sensu umieściłem wiadomość pod Glennem Gouldem. Mam score fugi. Idę na wojnę. Z Xenakisem. Słucham sobie Sculthorpe’a, pitraszę grzybki oraz przepowiadam czasowniki nieregularne. Wszystkiego Najlepszego Auuuuuuuuuuuu ! Tydzień trwa.
Nomos Apha. Hrrrrrr !
Nomos Gamma ? Jakby zbudować jakieś chałupy wedle przepisu z tych nomosów toby gruchnęły w ziemię prędzej aniźli Xenakis by się wiolonczlą nakrył. Jak on buduje domki tak jak nomosy komponuje to ja pomieszkam w ziemlance – póki Xenakis nie pograsuje i nie poniszczy. Jak sobie pójdzie to wylezę. Brrr . . .
e
Jestem zaintrygowana minimalizmem ostatniego wpisu aliendoca 😆
Przy okazji autoreklama: w najbliższym numerze „Polityki” jest mój tekst o Gouldzie. Dobranoc, jutro rano znów parę jesiennych słów (sama nie czuję, jak mi się rymuje).
Aha! Z życzeń Hokowych spełniło mi się o miodzie, bo w moim osiedlowym Tesco, czynnym całą dobę, jest akurat nocna promocja miodów – od 22.00 są tańsze o 10 proc., a właśnie wracając z koncertu wpadłam po drobne zakupy i skorzystałam. Teraz rozglądam się za tymi mruczącymi kotami…
Szanowna Pan Doroto z sasiedztwa !
Pozwalam sobie zwracac sie w nieco oficjalnym tonie albowiem nie danym mi bylo sie zbruderschafcic. Nie bede tutaj poglebial slusznego ubolewania Adresatki wspomne tylko, ze spotkanie dla mnie rozpoczelo sie nieco wczesniej. Wyjechalem z domu w dniu 19 wrzesnia roku Panskiego 2007, po pozegnaniu sie z kotka Muli i Pania Gosposia. Mialy wzajemnie czuwac nad soba majac bylo nie bylo do dyspozycji kawalerke 120 metrow kwadratowych oraz rezydencje wiejska w postaci daczy 110 metrow kwadratowych wraz z duzym ogrodem, polozone w sasiadujacych miejscowosciach. Z niejakim, powiem szczerze, bolem serca pozostawilem obu damom nieco gotowki na otarcie lez. Pierwszy popas zafundowalem sobie w miescie Tychy w celu poprobowania tyskiego ciemnego piwa. Nie powiem. Pensionat nowo wybudowany ale wlasciciel jeszcze niema wprawy. To bylo widac. Staraja sie. Tez bylo widac. Efekty przyjda pozniej. Nastepnego dnia rano, po sniadaniu jadac do Worszawy w programie drugim polskiego radia uslyszalem audycje – wywiad. Z kim ? Z Dorota z sasiedztwa. Wystepowala pod pseudonimem Dorota i pelne nazwisko. Chwalila sie, ze napisala ksiazke. Teraz bedzie sprzedawac mozolnie. Sam wiem jaki to trud bo tez handlowalem ksiazkami. Gdyby dala caly naklad do dyspozycji naszych blogowiczow, to kolejki kupujacych stalyby do Wiednia, Paryza a moze siegalyby za ocean. Pani sprawa, mysmy swoje zrobili. Teraz tylko trzeba kombinowac jak by tu nabyc takie dzielo droga kupna. Moze bedzie latwiej jak zaprenumerowac POLITYKE.
Audycja bardzo mi sie podobala. Zastanawiam sie czy nie przystapic do tworzenia notatek pod roboczym tytulem: “ Peregrynacje Pana Lulka do Ziemi …. “ Ostatnie slowo kazdy moze sobie sam dopisac.
Wczoraj, uciekajac przed deszczem przyjechalem jednym ciagiem do domu, ustawicznie gubiac droge na skutek znakomitego oznakowania drog. No ale jesli jedzie sie samochodem Nazareti to zadne przeskody nie sa grozne, 1.300 kilometrow za jednym zamachem, male nic.
Pieknie Pania pozdrawiam. Prosze traktowac ten list jako otwarty o ktorym kroniki beda wspominaly jako: list Pana Lulka do Doroty z sasiedztwa.
Pan Lulek
P.S. Prosze zwrocic organizatorom nastepnej Warszawskiej Jesieni uwage, ze powinni jednak koordynowac swoje terminy z Walnymi Zjazdami Blogu
Foma: muszę sprawdzić tę częstotliwość, bo stara mi ‚nie działała’.
W poniedzialek byłem w GCK kupić karnet na ten sezon — stąd moje informacje. Zresztą widziałem instrumenty NOSPRu zapakowane po podróży — bo w piątek to NOSPR grał Szymańskiego, Saariaho, Serockiego i Mykietyna na Warszawskiej Jesieni 😀 A najlbliższy koncert już dzisiaj, tyle że ‚edukacyjny’. Po 12-tej powinno być coś słychać, jakbyś przechodził obok 😉
Pani Doroto, nie wiem, jakich zgrzytów młodzież słuchała, ale moje spostrzeżenia są takie, że, po pierwsze, zgrzytów nie brakuje w rozmaitych nurtach muzyki nie-poważnej, więc młodzież ma to niejako we krwi, a po drugie, i ważniejsze, odnoszę wrażenie, że muzyka współczesna (ta „poważna”) staje się coraz bardziej eklektyczna, a więc i przyswajalna i „godna” oklaskiwania. Podejrzewam, że wiele zupełnie niezgrzytających kompozycji Bouleza czy Pendereckiego będzie w odbiorze znacznie trudniejszych niż niejeden zgrzyt, ale zasymilowany i do czegoś tam znanego nawiązujący. Oczywiście to nie jest wyłącznie zarzut, bo przecież i muzyka Szymańskiego jest jakoś tym naznaczona – wszystko zależy od artysty, a i od tego, czy nie zabrnie się za daleko, jako że wysublimowana papka też nie jest nie do pomyślenia. 🙂
A w sprawie kotów to tak sobie myślę, że gdyby tylko znalazła Pani jakąś zgrabną parkę, to o stadko już się nie będzie trzeba martwić 😀
Gdy chodziłem do szkoły średniej w !977 lub ciut później Polskie radio nadawało relacje z Festiwal Muzyki Elektronicznej w Bourges . Rzępolenia , zgrzytów innych niespotykanych eksperymentalnych dźwięków było co nie miara. Prezentowano utwory najwybitniejszch twórców gatunku. Wszyscy wokół patrzyli na mnie jak na czubka co słucha takich strasznych rzeczy . Potem pojawił się w złagodzonej i mocno ucywilizowanej formie J.M. Jarre i wiedziałem doskonale gdzie tkwią korzenie jego muzyki. Miłość młodzieńcza do muzyki współczesnej pozostała na zawsze.
Pan Lulek nie mógł odżałować ,że się z Panią nie mógł spotkać.
Hoko, do liceum chodziłem w latach 90. i słuchanych nurtów muzyki było mnóstwo. M.in. industrial. Wielkim fanem nie byłem, ale w dawkach ciewawiąco-poznawczych i owszem.
Polecam zapoznawczo Einstürzende Neubauten
http://www.neubauten.org/en-audio.html
Drogi Panie Lulku, dzięki za list otwarty. Miło, że przynajmniej mnie Pan słyszał 😀 Ja ze swej strony liczę na to, że w przyszłym roku zjazd blogowy odbędzie się w dogodniejszym terminie…
Miś 2: no właśnie!
Hoko: też – no właśnie! Taką tezę zamierzałam postawić w swoim kolejnym wpisie (nie po raz pierwszy zresztą – pisałam już o tym), i co ja teraz zrobię? Hmm… muszę się zastanowić nad czymś innym 😉
O jakim zjeździe blogowym mowa?
Foma, czyzbys nie szwendal sie po innych blogach „Polityki”? Zajrzyj na blog „Gotuj sie”, wpisy mniej wiecej od ostatniego piatku, to zajarzysz 😉
Chodzi o zjazd obżartuchów-wykształciuchów, jak był się wyraził Pan Piotr z sąsiedztwa. A swoją drogą wzruszyło mnie, że Pan Lulek napisał list otwarty do mnie przed szóstą rano – ja o tej porze przewracałam się na drugi bok… 😆
a i owszem, szwędam się po innych blogach, ale do obżartuchów prawie nie zaglądam – kwestia wyboru, na wszystko nie starcza czasu…
foma,
żadna strata: nam gra w duszy a im w kiszkach 🙂
zeen,
w kiszkach to tylko na dwie czwarte moze pobrzmiewać, marszowo, albo grave z przejedzenia…
a tutaj rytmiczna dowolnosc, tempo też ad libitum 🙂
😆
foma,
Ty to inspirujesz, wyobraziłem sobie kiszkowe appassionato, po którym następuje glissando…..
Zwłaszcza że pora obiadowa…
zeen,
to glissando zapowiada się na wielozmysłową kadencję…
Pani Doroto,
jaka pora obiadowa? u mnie to dopiero za 3 godziny – jak dobrze pójdzie…
Ten Pan Lulek to po prostu miły facet jest Pani Dorotko … 🙂 … a zjazd mieli udany … 🙂 jak w przyszłym roku zrobicie wspólny to będzie wszystko smakowało śpiewająco … 🙂 …. bo chyba śpiewów tam nie było — jakoś nic nie wyczytałam o tym ani nie wypatrzyłam … 🙂
Pani Doroto, też się przyłączam do życzeń. Zresztą wie Pani dobrze jak szczerze i dobrze Pani życzę sukcesów, smaku zycia i najwspanialszego porto.
A tym którzy się naśmiewają ze smakoszy to powiem tylko, że chiński filozof, poeta i po trosze polityk Sun Jat Sen zaliczał kuchnię do dziedziny sztuk. I miał rację. Gotował też cudownie Rossini. A Anthelme Brillat-Savarin powiedział, że smakosze są mili, towarzyscy, dowcipni, inteligentni i ogólnie dobrzy. A jedzeniowi abnegaci są ich pełną odwrotnością. Ze względu na dobry charakter – jak to smakosz – nie wyliczę cech ludzi wykazujących pogardę wobec rozkoszy stołu. Tanti auguri e mille baci!
Przepraszam, że znowu ja. Oczywiście, że śpiewy były. Młode Pyry (kto zajrzy do sąsiadów to zrozumie)z towarzyszeniem gitary śpiewały protest songi i rozliczne ballady. Myśmy są muzykalne łakomczuchy.
Muzykalne łakomczuchy …. 🙂 … pewnie dlatego tu zaglądają często … 🙂
Dzien dobry!!!
Zyczenia skladam lekuchno spoznione, ale i lekuchno z wyprzedzeniem zlozylam.
Piotrowi z Sasiedztwa przypominam, ze ksiazke wygralam, bo nikt o Sun Jat Senie nie wiedzial, a ja i owszem 🙂
A ze jestesmy muzykalne lakomczuchy to fakt, sama sie wydzieralam wnieboglosy.
„Wielkich wypraw pod Krakow,
nocnych rozmow Polakow,
wysokopiennych lasow,
i bardzo duzo czasu!!!”
Nasza Chinka zachwycona Krakowem i Wroclawiem (taka kolejnosc), Praga i owszem, ale przede wszystkim Krakow. No dobra, znowu wolaja na jedzenie!
Jennifer mowi – tu sie nic nic nie robi, tylko je i pije (i duzo chodzi sie, tez).
A, i jedzenie najlepsze w Polsce.
Dzięki, Alicjo! Mam nadzieję, że za rok zaśpiewamy wszyscy razem – a co? To zależy… 😆 Miłej dalszej podróży!