Trudno jest zagrać recital
W pierwszym etapie była tylko dwudziestominutowa próbka – teraz każdy z czterdziestki pianistów musi przyciągać naszą uwagę przez całe 50 minut. W tym parę większych form, obowiązkowe mazurki i walc. Część recitalu można kształtować swobodnie. A efekty? Oczywiście różne.
Rzadko się zdarza, jak dotąd, skomponowanie recitalu jako całości. Młodzi pianiści nie budują formy, lecz każą nam oglądać poszczególne kamyczki ze swojego ogródka. Pół biedy, jeśli przynajmniej kamyczki są ładne. A bywają. Absolutnie się nie zgodzę ze zdaniem, że dziś nic ciekawego nie było. Wprost przeciwnie – przedpołudnie było bardzo interesujące, a po południu dwie produkcje były co najmniej ciekawe.
Z przedpołudniowych pianistów dobrze mi się słuchało zwłaszcza Kultysheva – pewnie także dlatego, że jemu właśnie udało się skomponować całość. Utwierdziłam się w przekonaniu, że to naprawdę dobry pianista, dojrzały i twórczy, choć lepszy zapewne byłby w muzyce impresjonistycznej. No, ale Debussy inspirował się Chopinem, więc jedno od drugiego nie jest tak daleko. Ja w ogóle zaczynam sobie myśleć, że na tym konkursie, być może po raz pierwszy, nie będzie Chopina „prawdziwego”, czyli wzorca, o jakim marzy polskie profesorstwo i krytykanctwo, tylko będzie wielu Chopinów osobistych, związanych z danymi artystami. I może to nie jest aż takie złe, jak się wydaje różnym strażnikom tradycji?
Choć pewne tradycje są przekazywane. Śmiesznie, że najbardziej polskie mazurki zaprezentowali dziś pianiści dalekowschodni, ale cóż: Chińczyk Peng Cheng He uczy się u Edwarda Auera, a Koreańczyk Hyung-Min Suh – u Emanuela Axa. Za to Leonard Gilbert w ogóle chyba nie wie, co to są mazurki – wykonał po prostu nastrojowe miniaturki. Powiem zresztą, że z przedpołudniowego zestawu to on satysfakcjonował mnie najmniej.
Trifonov podobał mi się tym razem o wiele bardziej niż w I etapie. Piękne rzeczy robił z dźwiękiem, świetnie sobie tańczył walca, zjawiskowo szemrał mazurki, ale najbardziej podobała mi się Barkarola – taka wodna, płynąca. On też jest właściwie impresjonistą. No i niestety, żeby pełni szczęścia nie było – zapędził niemiłosiernie na koniec Scherzo cis-moll, a jeszcze bardziej – poloneza.
Zmęczyli mnie potwornie wydziwiający rytmicznie Nagano i koszmarnie toporny Gillham, ale doznałam prawdziwego szoku widząc, jak publika bije brawo tej słoniowaciźnie… Natomiast Tysman podobała mi się, i podobałaby mi się jeszcze bardziej, gdyby zmieniła instrument – ta yamaha niestety jest do niczego. Ale zagrać na niej w ten sposób preludia, z wielkim smakiem i poezją jak haiku, to naprawdę duża sztuka. Ja trzymam za nią kciuki, żeby ją jednak, mimo regulaminowych nieporozumień, przepuszczono. Polonez As-dur, który zagrała zamiast zamieszczonego w programie Poloneza fis-moll, był także świetny.
Komentarze
O! To jest piękne 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=aehQayphOC4&feature=related
W sam raz na dobranoc 🙂
może właśnie to będzie ta rewolucja spowodowana większością artystów/profesorów ‚elastycznych’ w komisji, że Chopin będzie kompozytorem prawdziwie osobistym i student przestanie się bać jak to zagrać aby podpasować się jury
Tez trzymam za Tysman. Chociaz narzekala ze niezadowolona jest z organizacji konkursu i ze swojego wystepu.
Ona strasznie samokrytyczna jest, po pierwszym etapie też narzekała, że źle zagrała…
Tereska pamięta ją od małego, mówi, że zawsze zdolniacha była 🙂
A w ogóle zapomniałam powiedzieć, że mieliśmy minizlocik: Tereska, Gostek (z Gostkówną) i jeszcze pokazujący się od niedawna andrusz 🙂
W ogóle mam tu na konkursie dużo spotkań po latach. Np. dziś – z koleżanką z liceum, której nie widziałam od jej matury (a była dwie klasy wyżej)… nie będę pisać, ile to lat temu, bo ludzie tyle nie żyją 😉
Mi też miło było poznać koleżanki i kolegę 😀 A z dzisiejszych obserwacji jurorów (taką małą rozrywkę miałem, bo występy po południu średnie) jasno mi wynika, że: 1. jurorzy ww II etapie są bardziej skupieni, 2. najważniejsze są… nuty 😀
Sledzę konkurs tylko fragmentarycznie i tylko przez transmisje. Nie polegam na opiniach przedstwianych przez ‚trujce w Dwójce’, ale słucham czasem audycji dla czystej rozrywki. Dziś na początku audycji miałam wrażenie, że słucham omówienia popisu szkolnego, takim tonem mówiono w ogóle i szczególe o uczestnikach. Z krytyki wynikało, że nikt z dziś występujących nie miał zielonego pojęcia o Chopinie, a i o graniu na fortepianie niewiele. MD celował dziś w zaprzeczaniu samemu sobie, ale nawet nie to było dla mnie problemem. co wyjątkowo złośliwe komentarze i ogłaszanie ex cathedra. ze to wszystko z Chopinem ma mało wspólnego.
Pod koniec, bodaj MM wyraził przypuszczenie, że dzisiejsza zła gra uczestników to kara dla jury za nieprzepuszczenie dalej kilku osób, które w pierwszym etapie pozostawiły na dwójkowej ekipie dobre wrażenie. Może więc to frustracja p.t. dwójkowych redaktorów wpłynęła na tak negatywne opinie o wszystkich dziś występujących? Jakieś okropne wrażenie wywarła na mnie ta audycja.
Jeśli by miało być w tym roku na konkursie tak, jak to PK wróży, czyli mniej mowy o św. Idiomie, a większe otwarcie na Chopina osobistego, to ja jestem jak najbardziej na TAK!
Pobutka (niechopinowska).
Też słuchałem MD – trochę przez przypadek a trochę z lenistwa- nie chciało mi się podnieść i wyłączyć radia. Dramat. Moim zdaniem takiej publicystyki(bo to nie jest krytyka) po prostu uprawiać nie wolno. I że Pani MP tez w tym „gronie” – to żal. Trifonow się chyba trochę przejął powszechnym sądem z sali (że za słabo słychać etc) i zaczął grać mocniej ale scherzo i poloneza zagonił – więc jury ma na niego haka jakby co.A to fajny chłopak. Duża sympatia dla Tysman i Sun. Kultyshev jakby mniej.
Nie mam pojęcia, dlaczego tę piękną Pobutkę musiałam wpuścić ręcznie. Czy dlatego, że niechopinowska? 😯 😉
To już któryś konkurs z rzędu, kiedy ogół protestuje przeciwko tym komentarzom, nie wiem, czy one się komukolwiek podobają, ale tradycja jest tradycją i dalej ci sami ludzie komentują (jeszcze kiedyś bywał Andrzej Sułek, też raczej jadowity w ocenach).
Św. Idiom – piękne określenie, kupuję natychmiast 😀
A co do jury (i wczorajczego filmiku od mica), w I etapie koleżanka siedząc na balkonie z nudów obserwowała zachowanie Dostojnych. Prawa strona, patrząc od sceny, siedziała na baczność, natomiast lewa rozgadana: Dang z Fu, Martha z Nelsonem, Bella z Adamem 😆
Do popołudnia, a może do wieczora 😉
A co robi w II etapie ten cyborg z Ukrainy o urodzie rusałki? Jakby młotem o kowadło w kuźni.
Armellini bardzo, ale znowu tylko komputer 🙁
Leonora – czystość, świeżość, klarowność i wyrazistość. Przy tym wrażliwość, subtelność i zniuansowanie. Barkarola pięknie zagrana, a polonez był wręcz płomienisty. Duża osobowość!
Dwie pianistki z tego samego matowego pudła Kawai wydobyły skrajnie odmienne możliwości brzmieniowe.
Leonora – jak grała Poloneza to wiedziała co gra. Mazurki ciut za lirycznie. Nokturn przepięknie. Barkarola piękna ale prof. Tarnawska w TVP wybrzydzała że za mało „otwarta” i za mało”świetlista” gra. Cokolwiek to znaczy. Ale w całym recitalu miało się wrażenie jednak obcowania z muzyką tzn.zapominało się że to konkurs.
Cieszę się, że Helene ma tak zacnego obrońcę w osobie p.Doroty:-).Ja również gorąco za nią ściskam kciuki (tzn.za Tysman, choc za p.Dorotę również, a co mi tam;-) .Byłem pewien, że odrzucą Francuzkę po I etapie „za osobowość”;-) zawsze przepadali za muzealnym Chopinem, a tu proszę! Może to przewaga w jury koncertujących artystów nad „belframi” daje o sobie znać? Oby tak dalej!
Tak czy inaczej dla mnie Tysman jest zjawiskiem! I przykładem jak można połączyć wierność Chopinowi z indywidualnością pianisty bez szkody dla obydwu.Helena ma przy tym rzadką zdolność słuchania tego co gra i myślenia! Obok niezwykłej wrażliwości.
Leonora mi się nie podobała w II etapie, za to Fiedorowa tak – bajeczna fantazja i fascynujący polonez.
Ujęła mnie naturalna zwiewność i lekkość Airi Katady, pokazana zwlaszcza w obu walcach oraz czysta perlistość pasaży w polonezie. Zapamiętam.
Zgadzam się z tym, co napisał kadett.
Dodałbym jeszcze radość i optymizm, jakie płynęły z jej wykonania.
Polonez może nie największy, ale występ maleńkiej,wdzięcznej Japonki to, jak myślę, spore osiągnięcie w jej niedługiej przecież karierze. Życzę jej jak najlepiej:)
Brawa dla Fei Fei! Mazurki mnie przekonały i porwały niemal do tańca. Polonez niegorszy! Bardzo wysoka forma i jeszcze większy talent! Wszystko z pietyzmem, wyobraźnią i głębokim przeżyciem. Najlepszy występ dzisiaj do tej pory. Brawa!
Wyskoczę z małym offtopem, na dodatek totalną prywatą, skierowaną do tych frędzelków dywanowych, które są dotknięte lekką audiofilią i nają jakie takie rozeznanie w odtwarzaczach mp3. Porady szukam. Musze kupić nowy, bo stary się popsuł. Nie chcę kruszyć na dywan, więc może jakoś mailowo?
Droga Vesper !
Ja z własnego bogatego doświadczenia bardzo polecam Sansa (googlować „Sandisk music players” i ewentualnych dostawców) – ma wymienne karty pamięci – jak w telefonie czy aparacie więc nie trzeba się ładować w koszty z pojemnościami pamięci. Nadal są dostępne bardzo niedrogie modele tylko mp3 a niekoniecznie mp4 (jak komuś nie zależy na wideo). Koniecznie zawsze trzeba wymienić słuchawki na jakieś lepszej firmy – np. Senheiser lub AKG i mieć przy sobie kabelek do podłączenia do wzmacniacza:) Creativy, Pentagramy , Sony Walkman też ludzie też sobie chwalą. Jest oczywiście ipod – ale on wymusza stosowanie oprogramowania iTunes więc ja go nie lubię (ale moje dziecko kocha). Pozdrawiam
porada dla „vesper”
pod wzgledem f-cjonalnosci i niezawodnosci
http://tinyurl.com/2v33rj
lub z końcówką a3 gdy moze sie wyrzucic troche wiecej zlotch.
kazda inna marka jest raczej rozczarowaniem.
jak kamera pokazuje jury to tak jest cały czas 😀
dzisiaj przed Japonką Jasiński siadł na miejsce Danga a Dang na miejsce Jasińskiego
pierwsza myśl – AJ rozsadził ich jak w szkole za gadanie 😀
widziałem nagranie z 2000 roku i MA siedziała obok AJ to ciągle coś mu mówiła a on był zły, że nie może skupić się na swoim notatniku 😉
P.S.
zresztą trudno znaleźć kolejnych nie gadających, bo Kenner z Koyamą nawijają itd.
jak nie mają kogo posadzić koło MA to zgłaszam się na ochotnika!
pozdrawiam serdecznie! 🙂
em-esz: tak iAudio bardzo dobre – popieram propozycję (odtwarza jeszcze FLAC), myślałem że nadal jest u nas trudno dostępny ale jest np CowonE2.
Własnie ten Cowon E2 trochę mi chodzi po głowie. Słuchawki mam dobre, więc tylko nowy odtwarzacz w miejsce staruszka inwalidy Creativa. Zapytam jeszcze wobec tego dokładniej o nawigację między folderami – wkurza mnie, kiedy odtwarzacz raczy grać utwory tylko z jednego folderu. Kiedy odtwaorzy ostatni, wraca do pierwszego, zamiast przejść do następnego. Staruszek Creative grał wszystko po kolei, mogłam go najwyżej popchnąć, żeby przeszedł do następnego folderu. Wczoraj kupiłam Sony i oddałam, bo życzył sobie za każdym razem, żeby wyjść z bieżącego, cofnąć się do głównego katalogu i wejść w następny. A ja nie mam ochoty za każdym razem wędrować po katalogach. Lubię odtwarzacze umożliwiające obsługę bezwzrokową, wyświetlacza mieć nie muszą, w końcu służą do słuchania nie oglądania 😉
w modelu „C.W.N ia..7” mozna okreslic zakres odtwarzania:
wszystkie dane w katalogu z „muzyka”, jeden folder wraz z
podkatalogami itd. po podłaczeniu do komp (windows / ubuntu)
dostep do pamieci ma charakter intuicyjny, tzn nie wymagana jest
oddzielna aplikacja do kopiowania plikow.
„SIóDEMKA” ma te przewage, ze odznacza sie wyjatkowa
bateryjka. w pelni naladowana zasila urzadzenie przez przynajmniej
40godz, jesli nie wiecej.
nie wiem czy tak sprawa sie ma we wspomnianym modelu E2
– nie poznasz dopoki nie pouzywasz. poza tym, producenci maja
tendencje do wprowadzania ograniczen mozliwosci w kolejnych
swoich produktach uwazajac, ze „lepsze” jest lepsze od „dobrego”.
zwykle okazuje sie to byc nieporozumieniem i nadganianiem rzekomej
nowatorskości aj-płodów.
Chyba tylko mnie Gilbert zauroczył. Huangci o wiele lepsza niż w 1 etapie, a przecieź już wtedy była znakomita. Cudownie. Duże wydarzenie Jej występ. Lubię takie brzmienie. Dobrze, że są tacy artyści jeszcze.
Claire na pewno nie zaniżyła poziomu. Polonez b. uroczyście i z rozmachem. Ballada też niczego sobie. Jury będzie w kłopocie, jak tak dalej pójdzie.
Mi Claire jakoś nie podchodzi – poprawny Chopin i nie ma się specjalnie do czego przyczepić, ale… nic ponadto. Fiedorowa i Armellini też słabo. Chinki Fei-Fei nie słyszałem, a podobno zagrała dziś najlepiej z wszystkich.
P.S. Czy młodzież już nie uczy się tańczyć walca? Pianiści i pianistki mogłyby 😉
Da Sol Kim troche za bardzo forte, ale ciekawie, nawet bardzo. Też nie słyszałem Phei Phei Dong, pozniej poslucham
Da Sol pokazał duże umiejętności interpretacyjne (szczególnie w rondzie). Do tego stopnia duże, że sposób miękkiego przeprowadzenia Poloneza miejscami przypominał walca. Zdolna wariacyjna bestyjka. Zgadzam się z Kanibalem.
Rondo Ching-Yun piękne jak słowicze trele.
U Ching-Yun powaliła mnie śpiewność oparta na pięknym frazowaniu. Brawa!
Ching-Yun ho! ho!! ho!!! Godne zwieńczenie pierwszego dnia II etapu. Piękny recital, cudowny nastrój w balladzie, a mazurki – bajka! Polonez ekspresyjny. Przepustka w ciemno do finału z pominięciem kolejnych szczebli, jeżeli idzie o moje odczucia. Zjawiskowe dziewczę.
Bardzo mocne było to popołudnie. Chinka z Tajwanu dokonała metamorfozy swojego grania niemal w jednym wystąpieniu na plus. Takiej zmiany na tym konkursie chyba nie słyszałem. Sudo mnie też zaskoczyła. Polonezem zwłaszcza
Oczywiście to, co napisałem w ostatnim wpisie dot. RINY SUDO!
@Kanibal
Przeżycia dzisiejszego popołudnia i wieczoru spowodowały, że zupełnie zapomniałem, że to już drugi dzień II etapu. 😆
Dzisiejszy wieczór sprawił mnie także wiele radości, Rita Sudo wyglądała na zadowoloną, komentatorzy w TVP Kultura też:) – trzymam mocno kciuki za pianistów azjatyckich. Entuzjazm i zaangażowanie, radość z gry widać i słychać u nich w szczególności.
Czy coś wiadomo już w sprawie zmienionego programu Helene Tysman? Czy dopiero po zakończeniu przesłuchań?
Pozwalam sobie włączyć się w debatę na temat maluchów słuchalskich. Żona ma Siódemkę Cowona (8 Go), ja mam Dziewiątkę (16 Go) i oboje bardzo sobie chwalimy. Znakomity dźwięk (szarpnęliśmy się na słuchawki… Denona, szalenie nam odpowiadają, ale Kossy Porta-Pro nadal bronią się nieźle, a dużo tańsze), maszynka wznawia tam, gdzie się przerwało (gdy jej taką metodę polecić) i pakuje po kolei wszystko, plik za plikiem. W obu bardzo wytrwała bateryjka. Większość formatów, w przeciwieństwie do Apple’a. Nie waży toto nic.
Przydatny mały wzmacniacz słuchawkowy, ale nie każdemu potrzebny, bo maszyna „daje” całkiem nieźle – pod warunkiem, UWAGA! że przy pierwszym ustawianiu klient okłamie maszynę, że NIE mieszka w Europie. W przeciwnym razie maszyna wrzuca przepisowy kaganiec mocy, przewidziany dla ochrony młodocianych uszek słuchający na fulla heavy metalu, ale morderczy dla muzyki o szerszej skali dynamicznej. Tego pierwszego ustawienia już potem nie można zmienić.
panie Piotrze! skoro jest pan na „linii”.. czy jako „nasz człowiek
w hawanie” mogłby się pan zapytac czy kochane RF MUSIQUE
wznowi emisję „electrain de la nuit” (w sezonie, było raz w m-cu
z niedzieli na poniedziałek)?
po zredukowaniu VIVACE straszne jest z tym zamieszanie.
ale może pan się już nie udziela, w ostatnie kanikuły pana
nie było.
niemniej, serdecznie pozdrawiam
Dobry wieczór 🙂
maciek – witam. Niestety (to i do innych) mam pod wieloma względami i w wielu wypadkach całkiem inne wrażenia.
Dzień prawie damski, jak wczoraj prawie męski (proporcje 7:1). Ale podobnie: przedpołudnie ciekawsze, popołudnie dużo mniej.
Fedorova trochę ckliwa, momenty ładne, ale czasem strasznie rąbie, zwłaszcza w polonezie, co było już nieznośne. Armellini podobała mi sie bardziej niż w I etapie, pokazała naturalną muzykalność, mazurki całkiem przyjemne, ballada i polonez też, tylko nokturn za szybko. Podobała mi się dziewczęca Katada, choć nie ma pojęcia, co to są mazurki, ale przykładając do nich swoją osobistą wrażliwość robi z nich bardzo ładne miniatury po prostu. Bardzo wdzięczne walce. Nokturn i polonez trochę jak dla mnie przeegzaltowany. Fei-Fei wydała mi się jeszcze bardziej afektowana i chwilami mnie po prostu nudziła, ale wszystko nadrobiła prześlicznym Rondem, utworem idealnie w jej typie – zabrzmiał tego dnia jeszcze dwa razy, ale tamte wykonania nie umywały się do tego.
Popołudnie: Huangci rozczarowała, bo niby wszystko OK, ale czegoś brak. Może także w związku z dźwiękiem yamahy. A reszta to dla mnie był dramat. Kim znów sztywny, jakby kij połknął, łupacz niemiłosierny; dwie dziewczyny po przerwie ckliwe i nudne po prostu. Wyszłam w stanie udręki. I nie tylko ja…
A kółka spirytystycznego pod wezwaniem św. Idioma nie włączam. Niech gadają, co chcą, żyjemy w wolnym kraju 😐
Widzę, że Cowon jest tu silnie reprezentowany 🙂 Zakładam, że nie bez powodu. „Poważka” stawia sprzętowi sprzętowi specyficzne wymagania, więc wolałam zapytać Was niż osób słuchających metalu 😉 Chyba zdecyduję się na E2, ale poczytam jeszcze o innych. W tym miejscu pytanie do Piotra Kamińskiego : czy Twoja „Dziewiątka” to model S9 czy i9?
Serdeczne dzięki za porady i wielkie przepraszam dla Kierowniczki za tymczasową prywatyzację dywanu.
dostali chyba lekki opier*** bo na początku się tłumaczyli ze swoich decyzji, ale teraz już wracają do normy, ja dalej tego nie słucham….
vesper, nie ma za co, myślę, że większą ilość osób ten temat ciekawi. Mnie też 😉
🙂 W takim razie: ufffff 🙂
Ja osobiście jeszcze się takiego sprzętu nie dochrapałam. Jakoś nie umiem się przekonać… Ale może już pora 🙄
Jeszcze a propos Frycka, ale z półki księgarskiej – czy Panią Redaktor i Współczytających mógłbym poprosić o radę co do książek o Chopinie (życie, muzyka, analizy itp.)- co naprawde warto przeczytac? A czego absolutnie nie?
Pytało mnie o to kilka osób ostatnio i chciałbym sie poradzić na dywanie:)
Dlaczego by nie? Po co słuchać elevator music podczas zakupów, jeśli można czegoś ciekawszego?
Elevator music doprowadza mnie do depresji Ale czy to się da tak po prostu zagłuszyć?
Marcin D. – o, na to pytanie odpowiedzieć to duża odpowiedzialność 😉 Zależy też, na jakim poziomie wiedzy jest człowiek potrzebujący. Ostatnio zresztą wyszła taka masa różnych różności, że nie zdANżam 😉
Ja sobie szczególnie cenię źródła. Np. Korespondencja (Fryca) – w ostatniej edycji na razie jest tom I – bardzo porządnie opracowana. Ja oczywiście będę patrzeć raczej od strony bardziej zaawansowanej, np. zafascynowała mnie i bardzo mi była w wielu przypadkach przydatna pozycja Chopin w oczach swoich uczniów Jean-Jacquesa Eigeldingera – polecam w ogóle tego autora, jak dla mnie najlepsze pióro o Chopinie. Różne tam Zamoyskie czy Wierzyńskie (właśnie wyszły kolejne wydania) wydają mi się trochę przestarzałe; książka Tadeusza A. Zielińskiego zawiera różne analizy, które czasem dziwne mi się wydają (np. on twierdzi, że Scherzo cis-moll jest wesołe i żartobliwe 😯 )
Cień jaskółki Ryszarda Przybylskiego to bardzo specyficzna pozycja, erudycyjna, dla kogoś, kto szczególnie sobie ceni związek języka z życiem 🙂
Nie miałam kiedy obejrzeć przeznaczony dla szerszego ogółu album prof. Ireny Poniatowskiej Chopin – Człowiek i jego muzyka, ale wydany jest pięknie, autorkę cenię, więc dobre to chyba na ewentualny prezent. Kupiłam też ostatnio książkę Williama G. Atwooda Paryskie światy Fryderyka Chopina, podobno dobra, ale też nie miałam jeszcze czasu, żeby się w nią wgłębić.
To tak na razie rzucam, co mi przychodzi do głowy. Jak mi co kiedy jeszcze przyjdzie, to będę wrzucać. 🙂
Można zagłuszyć elevator music 😈 Za pomocą dobrych słuchawek dokanałowych.
Rozbieżność opinii duża. Przyznam się do siebie, choć powinnam być cicho 😕
Armellini zaprowadziła mnie gdzie chciała – słuchałam i chciałam jeszcze 🙂 Fedorowa wcale. Katada zeźliła wyciskaną barkarolą i polonezem. Fei-Fei polonezem i walcem, nie umiem tak szybko słuchać. Hu znudziła i fortepian bardzo brzęczał. Przy Sudo odpoczęłam.
Dzięki wielkie za te sugestie! Sam się zagłębię i przekażę innym.
ja się też bede rozglądał, kupował i podziele sie wrazeniami.
Pamietam z czasu studiow Wierzynskiego i szkice Iwaszkiewicza, do Atwooda musze zajrzec, bo Paryż kocham:)
No i chyba prof. Tomaszewski niezłą księgę popełnił…
Ja polecam artykul z mojej polki :
Dance and the Music of Chopin: The Waltz. Eric McKee. Znalesc go mozna w ksiazce Age of Chopin, Halina Goldberg.
Swietnie ujety temat dotyczacy tanca w zyciu Chopina. Nie tylko jest o Walcu ale tez o polskich tancach towarzystkich tego okresu. O tym gdzie bywal mlody Chopin co go inspirowalo w tancach. Ogolnie opis kulturalnego zycia towarzyskiego z wiodacym tanecznym watkiem.
Podaje link do tego arykulu;
http://books.google.pl/books?id=lPSSMhdW_bQC&pg=PA106&lpg=PA106&dq=Eric+McKee+chopin&source=bl&ots=Q9alCywMl2&sig=bNfaN4rjqLVTZ4aNJB-IQYeaXUA&hl=pl&ei=vDSyTLjFKYaVswbloaWxDQ&sa=X&oi=book_result&ct=result&resnum=8&ved=0CDYQ6AEwBw#v=onepage&q=Eric%20McKee%20chopin&f=false
A, z tym Tomaszewskim to jest tak, że jest to oczywiście biblia chopinowska, ale wygląda na to, że wciąż się dezaktualizuje.
Halina Goldberg – bardzo fajna muzykolożka. Zawsze z ciekawością słucham jej referatów na konferencjach chopinologicznych.
Do szkiców Iwaszkiewicza, muszę się przyznać, mam pewną słabość. Jeszcze większą do jego szkiców o Bachu. Facet coś rozumiał.
Przestrzegam przed Piotrem Wierzbickim – na samą myśl robię wrrr…
haneczko – co to znaczy „powinnam być cicho”? To nie na tym dywanie 😉
Mam pół ucha i ani kawałka merytoryzmu, ślepy o kolorach 😕
Jutro ucieknie mi Masson i Sun. Dobranoc 🙂
Dobranoc, też idę spać 🙂
Drogi Em-Eszu : nie mam pojęcia, jestem już dzisiaj od tego bardzo daleko. Czasem mignę pewnie w jakiejś dyskusji, bo mnie szarpią, ale poza tym robię zupełnie co innego i nie wiem co się tam dzieje, sorka…
Droga Vesper : o E2 nic z audiopsji nie wiem, więc nie powiem (troszkę małą pojemność ma, ale to kwestia gustu – i uwaga, czy się aby nie płaci za design…). Moja dziewiątka to iAudio 9, bo tamto wydaje mi się trochę zbyt zorientowane na „wideo”. I9 też to ma, ale oczywiście do oglądania przez lupę…
Cowon jest osiągalny z trudem w normalnej sprzedaży, łatwiej na internecie. Z pewnych objawów (paranoja, ja wiem…) wnoszę, że Apple ich bardzo nie lubi i nie szczędzi wysiłków. Także w załatwianych odgórnie recenzjach, np. w poważnej zwykle prasie brytyjskiej, absurdalnie pro-jabłecznej.
Miłych wrażeń
PMK
„Paryskie światy” – absolutnie do czytania. Wciąga jak cholera. A przy tym nie jest taka frycocentryczna. Natomiast daje znakomity ogląd rzeczywistości w jakiej przyszło Chopinowi żyć.
Wskutek dezinformacji wczęśniejszej na stronie TWON musiałem musiałem wyjść na 20 minut przed końcem „Pasażerki”. Jak kupowałem bilet, to podawano czas trwania poniżej 2 godzin. Jako że spektakl zaczynał się o 18.00 – to wybrałem transport kolejowy z powrotem o 21.00. Czyli, że spokojnie spacerkiem dojdę na prześłiczny Centralny. Gdy w łapki wziąłem program i przeczytałem, że czas trwania to 3 godziny – szlag mnie o mało co nie trafił, bo wiedziałem, że będę musiał wyjść przed końcem (po 21 nic już nie jedzie na południe kraju).
Rozumiem, co Beata ma na myśli mówiąc o pewnych „pęknięciach”. DLa mnie wiążą się one przede wszystkim z drugim aktem. Ale teraz jestem już zbyt zmęczony, by coś więcej o tym pisać.
Na wczorajszym Wagnerze góra urodziła mysz.
Poza tym – dwa dni bez konkursu. Przeżyłem.
Rozumiem reakcję Marthy na książkę o niej. Na jej miejscu może bym wręcz zdzielił mnie jej egzemplarzem przez łeb – nie patrząc na ilość mych siwych włosów. Na szczęście Martha to dobry człowiek – ale to poniekąd uświadomiła mi również ta książka. W porównaniu z nią praca Schonberga o Horowitzu – wzorzec. Przynajmniej do 150 strony.
Dobrej nocy
Pobutka (też niechopinowska).
PAK ma ostatnio fazę na Schuberta 🙂
Dziś taka szarówa od rana, że dla kontrastu pogodniejsza Pobutka by się przydała… ale obojętne, i tak jestem średnio przytomna. Nie mogłam zasnąć, czy to z powodu zmiany pogody, czy suchego powietrza 👿
A dziś zaczyna Wakarecy. Co by nie sądzić na temat, czy słusznie go przepuszczono, palce trzymać należy. No i parę innych ciekawych pokazów.
60jerzy – przecież ja mogłam powiedzieć, ile trwa Pasażerka… A jeśli o Marthę chodzi, to fakt uświadomienia dzięki książce, że jest ona dobrym człowiekiem, to też już coś 🙂
A propos książki: nie wspominałam wcześniej, ale nie wszystko w niej zostało przetłumaczone. Np. tragiczna historia pianistycznego Duo Crommelynck. W oryginale jest konkretnie, co tam się stało i dlaczego skończyło się samobójstwem. W tłumaczeniu nie ma tego powodu. Nie wiem, czy cenzura obyczajowa, czy protesty ze strony rodziny pianistów…
Do popołudnia 🙂
Dzień dobry.
Również bardzo miło było się spotkać na przerwie, poznać p.t. Dywanowstwo i pogwarzyć sobie o zasięgu sieci komórkowych 😉
Moja pierwsza w życiu obecność na Konkursie była niesłychanie pouczająca, a przypadkowo zupełnie (bilety kupiłem jeszcze przed ogłoszeniem wyników I etapu) dostałem świetny przekrój całości – pianiści z Japonii, Rosji, Francji i Australii, grający na trzech różnych fortepianach. Czego więcej chcieć?
Gostkówna ledwo, ale przeżyła. Malutka Japoneczka (może z 6-7 lat) w rzędzie przed nami w którymś momencie zrobiła rzecz najrozsądniejszą z możliwych – poszła w kimę. Gostkówna już się nie mieści do końca w fotelu, więc trochę się pokładała, ale spać nie poszła.
Za to udało jej się wyszarpnąć autograf wielkiej MA ❗
Po koncercie MA (pod pozorem rozmowy z AJ) wyraźnie szła na wyczekanie, aż tłumek się rozejdzie. A Julia ustawiła się pierwsza w przejściu przy stolikach jury, tak więc MA musiała obok niej przejść. Urok dziecka zadziałał, bo jak ją grzecznie poprosiło, powiedziała „No dobrze, dam ci ten autograf.” Przez pozostałe osoby się przepchnęła i poszła sobie.
Wczoraj w PR 2 zrobili materiał o fortepianach konkursowych, ale był to zwykły produkcyjniak. Niczego ciekawego się nie dowiedziałem.
Nie zgadzam się do końca z opinią PK o fortepianie Yamaha. Helene Tysman wydobywała z niego bardzo ładny, aksamitny dźwięk, dobrze pasujący do muzyki cichej. Przy forte niestety nie-Steinwaye się wykładają. Przy niektórych nutach w Yamasze słyszałem uderzenie młotka o struny (chyba). Nie wiem, czy tak ma być, czy to była kwestia ustawienia mechanizmu, ale bardzo nie przyjemny dźwięk
Nie mogę się też zgodzić z pozytywną opinią naszego znajomego Profesora na temat fortepianów Fazioli. Nie wiem kto z „wielkich” gra na Faziolim, ale jego dźwięk jest suchy, szklisty, nie słyszę harmonicznych, ma brzydkie basy.
Za oknem wcale wcale — powiedziałbym, że wciąż piękna jesień. Ale zamówienia na pogodniejszą pobutkę przyjmuję — nie wiem, co z niego wyjdzie…
Ale — na Chopina jest faza wkoło — dzisiaj w kioski mijałem się z wchodzącą panią, która już w drzwiach pyta sprzedawcę:
— Czy ma pan COŚ o Chopinie?
Z dala od muzyki podróżowaliśmy po Nieborowie, Krakowie i Warszawie przepełnionej Chopinem. Odwiedziliśmy Muzeum przy Tamce, próbowaliśmy także z Narodowym, ale zrezygnowaliśmy, gdyż musielibyśmy czekać dwie pełne godziny do otwarcia o 12. Gdzie na świecie otwierają muzea tak późno?
Muzeum Szopenowskie ogólną koncepcję ma chyba niezła, może nawet bardzo dobrą. Ale szczegóły wykonania już gorsze, a technika szwankuje okropnia. Usterki sprzętowe i niedoróbki programistów. Szczególnie tam, gdzie można odsłuchiwać muzykę, ale nie tylko.
Ale była niezła muzyka i poza Szopenem. A to na spektaklu „Koniec” Warlikowskiego wg Kafki, Koltèsa i Coetzeego. Czytałem przedtem kilka recenzji i z jedną tylko się zgadzam, choć nie w pełni. Niektórzy recenzenci chyba nic z tego nie zrozumieli, choć to wszystko wydaje się dość czytelne. Generalna konstrukcja pochodzi od Kafki.
Prawie wszyscy piszą, że druga część jest zdecydowanie lepsza i na dobre można z pierwszej zrezygnować, bo się dłuży (2,5 godziny) i jest nieczytelna. Ale ta pierwsza jest bardzo teatralna, świetny spektakl i stanowi przecież wstęp do drugiej, gdzie pojawia się Józef K. (Maciej Stuhr) z pierwszej, przedstawiający się teraz jako zmarły „Łowca Gracchus”, ale nawiązujący w tym, co pamięta, do okoliczności swojej śmierci pasujących całkowicie do części pierwszej, gdzie są one z kolei opisane z perspektywy lęków jego kobiety.
Ale właściwą bohaterką części II jest Elizabeth Costello z rozdziału „Przed bramą”, który to rozdział jest uznany za przeniesienie „Procesu” na grunt metafizyczny. Pomysł Warlikowskiego, żeby to połączyć wydaje się zupełnie naturalny. Można zrobić inny spektakl z E. Costello jako autorką „Domu przy Eccles Street” stanowiącego wersję „Ulissesa” z perspektywy Molly Bloom. Gdyby połączyć w tym spektaklu teksty z Ulissesa i z Domu, też byłoby ciekawie. Szkoda, że „Dom…” w rzeczywistości nie został napisany. Ale reżyser formatu Warlikowskiego potrafi chyba uporać się z takim problemem.
To były żarty, oczywiście. Ale spektakl według mnie świetny i warto pójść. Nie wolno tylko się spóźnić, bo przejście na widownię prowadzi przez scenę. A trafić na ulicę Notecką 22 jest bardzo trudno, szczególnie wieczorem po ciemku. Nawet mieszkańcy ulic odległych o kilometr nie mają pojęcia, gdzie to jest.
3 utwory literackie nie wyczerpują spekrtaklu. Są odniesienia do innych utworów, a nawet konkretnych wystawień, np. Hamleta z Teatru Rozmaitości, w którego obsada przwie w całości uczestniczy w Końcu, a Gertruda (Celińska) i Hamlet (Poniedziałek) tutaj też są matką i synem. W ogóle aktorstwo na najwyższym poziomie, choć niektórych aktorów dotychczas ceniłem nie aż do takiego stopnia. Może niedoceniałem,. a może Warlikowski potrafi z nich więcej wydobyć. Poniedziałka doceniam najbardziej, ponieważ pomimo spóźnienia umożliwił nam wejście na widownię.
Dodatkową atrakcją przedstawienia był fakt, że za nami siediała Ana Rottenberg, którą bardzo cenię. Po spektaklu miałem silny impuls podziękowania jej za książkę, którą napisała, ale wrodzona nieśmiałość na to nie pozwoliła.
Przepraszam za oderwanie od Konkusu.
Wszyscy słuchają Szopena, więc mam Dywan dla siebie. Nie bardzo czas tylko dopisuje. Ale zachęcam jeszcze w charakterze divertimenta pójście na Tango do Narodowego. W końcu nie tak daleko. Jak za daleko, można do Kwadratu na Perfect Day. Niby komedia, ale wcale niezła i aktorzy, np. Kasprzyk i Wencel, gerają popisowo. Dla pań modny Małaszyński. Poza wszystkim jeszcze niezła dykcja wszystkich aktorów, co teraz też rzadkie. Aha, w „Końcu” dykcja idealna u wszystkich.
Obawiam się, że mnie wszędzie daleko. 🙁
Chociaż przepraszam, do Kolonii albo Brukseli właściwie dość blisko. Tylko czy tam grają „Tango”? 🙄
Graja na pewno, przynajmniej Saury, a jak nie Saury to w klubach tanecznych grają. Al Compás del Corazón w Brukseli promuje tango argentyńskie.
Kammerspielen des Staatstheaters Darmstadt – wystawiali Tango Mrożka w 2007. Nie wiem, czy jeszcze to mają w repertuarze.
A dziś przed południem na konkursie dobrze grali czy nie? Bo słuchałem w radio i nic mi się nie podobało 🙄
Jakby a propos konkursu:
http://wyborcza.pl/1,75478,8491741,Chinczycy_tropia_Blechacza.html
Dobre z tym rynkiem odbioru nowych technologii – w przyszłości to w stosunku do Chin będziemy właśnie „egzotycznym” krajem Trzeciego Świata, więc nie wiem, kto od kogo będzie te technologie odbierał.
Tak, też mnie to z lekka ubawiło 😉
Jak grali dziś na konkursie? Z mojego ósmego rzędu było słychać, że: 1. Paweł Wakarecy miał nieudany występ, grał szaro, bez barw, nerwowo i bałaganiarsko. 2. Yuma Osaki też była bladawa, a jak się rąbnęła w jednym z mazurków, to już na resztę występu zbiła się z pantałyku (jeśli miała jakiś pantałyk). 3. Bozhanov ubawił mnie szczerze. Po totalnie kiczowatej Barkaroli resztą programu mnie jakoś przekonał, zwłaszcza Rondem a la Mazur (on po prostu powinien przede wszystkim takie cyrkowe kawałki grać, bo w nich jest świetny); w mazurkach próbował się nawet hamować, a Polonez As-dur też był całkiem przekonujący. 4. Rachel Cheung – wielki talent, świetnie gra, ale wyraźnie niedopracowany program, dużo małych obsuwek. Zobaczymy, czy jej to darują. Bo poza tym mi się podobała.
Z szarówy zrobiło się i u nas słoneczko. Ciekawe, czy na długo.
Do wieczora 🙂
Z tego art. jakiś profesor twierdzi ze wykształci kadrę dyplomatów. I w wypowiedzi chyba twierdzi ze Chiny to kraj rozwijający się. To chyba pomyłka?
Przepraszam, ale to że „Chiny nie są supermocastwem. To kraj rozwijający się” to słowa z tego tygodnia premiera Chin Wen Jianbiao – czyli oficjalna wykładnia i dyplomatycznie jest się nie kłócić (dzisiejsze FORUM – strona 3 rubryka „Powiedzieli”).
Bozhanov przez radio wypadł nieciekawie – jakby histerycznie po większej części, natomiast Cheung bardzo ładnie.
Co do ciekawostek z prasy – w dzisiejszym „Przeglądzie” red. Tumiłowicz pisze że w Chinach to jest 38 milionów pianistów(w to wierzę choć pewnie jest więcej), a Konkurs wygrają ci co mają wygrać tzn Trifonow, Kultyshev, Huangci bo już ich dopuszczono bez eliminacji itd (a przecież tak w regulaminie jest od zawsze że „za wybitne osiągnięcia” dopuszcza się bez eliminacji). Tak to czytam i sam nie wiem czy ktoś ze mnie wariata robi czy faktycznie wszystko jest takie pokręcone. Nie chce mi się cytować tych wszystkich „sensacji” – kto się chce poepatować albo odnieść – to proszę bardzo ja tylko z kronikarskiego obowiązku informuję o publikacji.
” Z mojego ósmego rzędu było słychać, że: 1. Paweł Wakarecy miał nieudany występ, grał szaro, bez barw, nerwowo i bałaganiarsko”
Fascynujące, jak różne można mieć odczucia. Dla mnie Wakarecy jest jedyną prawdziwie „romantyczną” duszą na tym konkursie, którego wykonana nie są wyuczone, zaplanowane, tylko tworzone tu i teraz. Poza tym czaruje dźwiękiem, odcieniami jak nikt inny (Mazurki!!!).
Mam szczerą nadzieję (graniczącą z pewnością), że będzie grał dalej, tym bardziej, że jury słucha muzyki, a nie tylko nut, jak to czynią niektórzy czepiający się…
sanctus-gościnnie – witam. Przykro mi, zeznaję to, co usłyszałam na własne uszy. Mam niestety graniczące z pewnością podejrzenia, że ów sympatyczny niewątpliwie młody człowiek będzie grał dalej, ale poza tym konkursem. I to nawet nie jest jego wina, widzę w jego mankamentach wiele rzeczy wynikających z niedobrego prowadzenia pedagogicznego. Większość zresztą polskich pianistów (i nie tylko pianistów 🙁 ) miewa podobne problemy.
macias 1515 – oczywiście red. Tumiłowicz nie ma racji.
Z biura prasowego po pierwszej części. Niestety dwie nieudane produkcje. Masson bardzo mnie zawiódł, bo po pierwszym etapie spodziewałam się czegoś więcej, co zaś do Sun – w ogóle jej nie przewidywałam w drugim etapie i okazuje się, że słusznie…
„widzę w jego mankamentach wiele rzeczy wynikających z niedobrego prowadzenia pedagogicznego. ”
Ha, zaiste, odważna to opinia, że najlepszy i jeden z najznamienitszych pedagogów-PIANISTÓW w tym małym, pełnym „znam-się-lepiej”-frustratów kraju „niedobrze prowadzi pedagogicznie”…
Tak się składa, że sam usiłuję w miarę profesjonalnie grywać, gdzieniegdzie bywałem i z tym i owym lekcje miałem, z tym i owym rozmawiałem i twierdzę, że w promieniu 1000 kilometrów nie ma lepszego pedagoga od Popowej-Zydroń. Ona jak nikt inny potrafi zapłodnić i zainspirować do prawdziwego, szczerego grania – a nie rozpisywać każdą nutkę, takcik, srakcik jak taka p. Tarnawska. To widać po uczniach. Nawet na tym konkursie.
sanctus-gościnnie to, że Pani prof. P-Z potrafi zainspirować, to cenna rzecz u pedagoga. Ale nutki są ważne, a w Chopinie nawet bardzo ważne! Kilka dni temu siedziałem z tyłu za jury i obserwowałem jak reagują na występy różnych pianistów. I okazuje się, że dość często otwierają nuty i sprawdzają, czy uczestnik za bardzo nie mija się z tekstem (czyli intencjami kompozytora). Najpierw powinny być nuty, a dopiero potem interpretacja – nie odwrotnie, jak to się czasem spotyka 😉
Pomijając część merytoryczną dyskusji pozwolę sobie tylko dodać że zestawienie Pani Doroty ze znającymi się lepiej frustratami jest trochę nieleganckie (i na pewno nieuzasadnione w żaden sposób tym co PD napisała)…
Ten mlody pianista o ktorym tak dyskusja idzie mnie sie podobal. O wiele bardziej niz zespol azjatycki, niestety uwazam ze Azjaci nie potrafia oddac ducha polskosci i nie ‚aham’ jesli pisza ze uczyl sie tam a tam. Moze to jest bardzo rasistowskie na tle dzisiejszej mody globalizacyjnej, ale niestety, sa rzeczy ktorych oni nie przeskocza i na odwrot.
A Pan Wakarecy, jest chyba studentem pani P-Z, tak przynajmniej podawali. Ja nie wiem jaka jest pedagogika dzis, chetnie bym poszla na taka lekcje i przyjarzala sie jak to od kuchni wyglada.
I z tego co widze w komentarzach po konkursowych w roznych TV i radio, sa rozne opinie i to bardzo rozniace sie jedna od drugiej. Bardzo zdegustowana była za to Pani Bella.
Dobry wieczór. Paweł Wakarecy jest, owszem, studentem prof. Popowej-Zydroń, ale przecież nie była ona w jego życiu jedynym pedagogiem fortepianu. Te mankamenty, o których piszę, to są raczej sprawy zastarzałe, zresztą się dziwię, że p. prof. nie udało się ich wyplenić. Ale odnoszę też wrażenie, że p. Wakarecy jest impulsywny i nerwowy, a w związku z tym nieprzewidywalny. Inna sprawa, że można mu współczuć pory grania – dziesiąta rano to może nie jest „godzina, której nie ma”, ale średnio nadaje się do kreowania Wielkiej Sztuki. No, ale cóż, ryzyko zawodowe. Jeśli się chce ten zawód uprawiać, trzeba być na wiele przygotowanym…
Pewnie, że bym chciała, żeby zagrał tak, by zasłużył na nagrodę. Ale co zrobić, jeśli nie zagrał. Chyba tylko życzyć mu dobrze na przyszłość.
Po przerwie były jeszcze dwa występy. Shadrin znów nie zachwycił, natomiast Irene Veneziano – i owszem. Gra logiczna, przytomna i pełna wdzięku. Jak gra balladę, to jest to utwór epicki. Jak gra polonez, jest może przyciężki, ale dostojny. Jak gra walc, jest taneczny. No, z mazurkami różnie, pierwszy z nich mazurkiem nie był, ale były ładne.
Inna sprawa, że jak na razie kandydatów do nagród za mazurki i za poloneza nie widzę 🙁
Jak tu oddzielić koterie, salony towarzyskie i koterie, szkoły profesorskie z ich zgubnymi i dobroczynnymi wpływami na wychowanków, anse pomiędzy nimi i inne histerie, doprawdy nie wiem.
Wiem natomiast, słuchając transmisji konkursowych na ile obowiązki pozwalają, że Szadrin jest dla mnie skończony. Chciałem powiedzieć, że jest skończonym pianistą i oddać mu muszę swój szacunek z jakim on sam podchodzi do własnej pracy i Chopina. Może to nie porywać, jak próbowała to uczynić z niemałym skutkiem Veneziano, ale mnie stawia na baczność w zadumie. Zagrał dzisiaj Chopina prawie z kozackim honorem. No, kozak, ale z tych bardziej zimnokrwistych, powściągliwych w niepotrzebnym machaniu szablą. Veneziano zauważyłem już w I etapie i powiedziałem komu trza, żeby zapamiętać jej nazwisko.
Ranne przesłuchania przegrały z obowiązkami zawodowymi.
Irenka nie spodobała się Państwu redaktorstwu w TVP-Q.
Ta włoska żywiołowość jest fajna, ale ona grała nieprecyzyjnie i boję się, że za to ją ujają. No i ten Fazioli…
Shadrin niby dobrze, ale takie momenty wybierał, żeby przypi…. w klawiaturę, że ja nie wiem, ale bardzo mnie to rozstrajało.
Tak, mam te same obawy co do Irenki – niestety miała niemało potknięć. Pod koniec, w walcu, już widać było zmęczenie – to strasznie forsowny program. Ale jako całość jej produkcja naprawdę mi się podobała. W przeciwieństwie do Shadrina.
Pani Redaktor,
ale i mazurki w wykonaniu Szadrina nie są w moim odczuciu do zdyskwalifikowania. Trzymały się kupy. Po chłopsku au naturel…
No tak, po chłopsku toporne… 😛
Jak to sa sprawy glebsze w jego edukacji, to ja juz sie nie wtracam tak daleko nie znam jego drogi pedagogicznej, wylapuje tylko tyle ile mowia w TV KULTURA nie przez Q, to chyba jakas nowa moda 😉
A Irene miala bardzo ladna kreacje nie to co Japonki.
Zmarła Joan Sutherland 🙁
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,81048,8497052,Szwajcaria_Spiewaczka_operowa_Joan_Sutherland_nie.html
http://www.youtube.com/watch?v=4YAxDbQSRXI&feature=related
Jak po chłopsku to może siekierne, rąbane. Toporny od R. Topora czy skatowane?
Panu Wakarecemu bardzo dobrze życzę. Fajnie by było, gdyby udało mu się wypłynąć na szersze wody, zamiast zasilać grono sfrustrowanych młodych utalentowanych. Nie bardzo rozumiem jedynie, skąd u niego taki rozdźwięk między wyznawaną teorią a praktyką wykonawczą. Jeszcze nie tak dawno temu wspominał na innym forum, jak wielkie według niego jest znaczenie ciszy w muzyce Chopina. Czego jak czego, ale ciszy i przestrzeni w jego interpretacjach brakuje mi najbardziej. Chyba że chodzi o te niezrozumiałe zwolnienia tempa w dość nieoczekiwanych momentach 😯
… kolejna wielka postać operowego świata odeszła…Smutno…
Nawet ciekawy był ten „Portret Bożanowa z Chopinem w tle”. Zgodnie z przewidywaniem, dalej więcej pytań niż rozjaśnionych wątpliwości. Obrazek może jakoś rozjaśni się po sonacie w III etapie. A czy gdzieś w materiałach stoi co nasz Liszt z Moiseiwiczem pospołu zagra w III etapie?
Życzę Państwu na jutro wzruszeń i poruszeń, oby nie z powodów smutnych. Dobranoc!
Hm, jeśli mowa o Gieniu, to ma w programie III etapu Poloneza-Fantazję (wrrr, utwór obowiązkowy, będę musiała go wysłuchać 20 razy ), Sonatę h-moll, Walce Es-dur, F-dur i As-dur (ten op. 64 nr 3) oraz – zabawny pomysł – trzy Mazurki cis-moll, każdy z innego opusu (op. 50 nr 3, op. 41 nr 4 i op. 30 nr 4).
To ja też mówię dobranoc 😀
Acha, dziękuję za info,
dobrej nocy.
Ja, niestety, w ciągu stachanowskim i nie do końca jarzę, co to dobra noc.
„Ale odnoszę też wrażenie, że p. Wakarecy jest impulsywny i nerwowy”
Czyż to nie cechy świadczące o romantycznej emocjonalności?
„a w związku z tym nieprzewidywalny”
No i całe szczęście! Zmorą tego konkursu są przewidywalni pianiści, którzy swoją grę dopieszczali w programie tworzącym pliki MIDI i są w stanie zagrać utwór dwa razy tak samo, co jest dla mnie osobiście nie do pomyślenia. Niestety dla wielu to się staje celem i standardem.
Taki Koziak na ten przykład wszystko gra pod linijeczkę, wymuskane, wypieszczone, wydumane, wyćwiczone. Jeszcze poprawić jakość forte, podszlifować artykulację, zapuścić włoski i Blechacz jak malowany!
Jakże będę się cieszył jak Pawła przepuszczą do półfinału i zagrają wszystkim „krytykom” (no offence) na nosie. Bądź co bądź trudno marzyć o rzetelniejszym jury, więc taki krytyk słusznie będzie musiał uznać swój mylny osąd. Bo przecież do insynuacji, jakoby miał to być ukłon w stronę jurorki K.P-Z chyba się nie zniży…
Pozdrawiam 🙂
Pobutka.
Dzień dobry.
Impulsywność i nerwowość NIE ŚWIADCZĄ o żadnej „romantycznej emocjonalności”.
I w ogóle co to jest ta „romantyczna emocjonalność”?
Czy tym enigmatycznym określeniem (ech, polska specialite de la maison) nie usprawiedliwiamy zbyt często zwykłego bałaganu myślowego?
Pisząc o nieprzewidywalności miałam na myśli również nieprzewidywalność w stosunku do samego siebie. Np. że zagra się zły koncert. A to jest również brak szacunku dla słuchaczy. (Każdy może mieć spadek formy, ale powyżej pewnego poziomu nigdy nie będzie to zupełnie złe.)
Ech, trudno, zabieram się za nowy wpis. Mam chwilę, wstałam wcześniej i dzięki pójściu spać przed północą jestem wreszcie wyspana 😉
PS. Pobutka – ileż cudownej muzyki bez „romantycznej emocjonalności” 😉