Nagroda im. Pogorelicha?
Ostatnio modne jest słowo: narracja. Myślę, że przypadek Ingolfa Wundera jest właśnie dowodem na potęgę „narracji”. No bo czy nie jest piękna taka historia: młody niedoceniony geniusz (a jeszcze tak się adekwatnie nazywa – pan Cud) wraca po pięciu latach na ten sam konkurs, na którym został spostponowany – dramat! nawet do półfinałów nie wszedł! – i wreszcie zostaje doceniony. A najlepiej jeszcze byłoby zapewne, by tę narrację dopełnić, żeby ten konkurs wygrał. I tak sobie pomyślałam: co to będzie, jeśli jury po dzisiejszym występie, o którym sam delikwent na moje oko doskonale wiedział, że był nieudany, nie wpuści go do finału? Lincz gotowy czy co… Ale może go właśnie puszczą, bo też im się narracja spodobała. W końcu Martha sama takową stworzyła Pogorelichowi…
Historyjka bardzo medialna. W medialności przecież żyjemy, nie jesteśmy w stanie się bez niej obejść. I stąd także kariera Bozhanova. (Dziś znajomy krytyk z Madrytu spytał mnie, jak mi się on widzi. Powiedziałam, że jest bardzo dobrym pianistą, ale jego osobowość mi się nie podoba. On na to: ale przecież nie musisz za niego wychodzić za mąż!) To jest facet, który strasznie siebie uwielbia i każdym swoim gestem daje temu wyraz. I jest w tym sugestywny – innym też to się spodobało! Te gesty, te miny… Właśnie pospacerowałam sobie po różnych forach i na którymś wyczytałam, że dla danej osóbki to on jest faworytem, bo podobają się jej właśnie jego gesty, a taki Khozyainov ją mniej ciekawi, bo swoją postawą nie wyraża emocji. Czyli: emocje trzeba odgrywać i można nawet tego nie robić najlepiej, zaledwie na poziomie serialowej roli, bo to, co robi Bozhanov, to jest odgrywanie i owszem, ale raczej nie emocji, a w każdym razie nie takich, o jakie chodzi w muzyce.
No i trzeci przypadek – Tyson. Ten ujmuje swoich wielbicieli uśmiechem i postawą: hi folks, what ‚am doing here? A gdy siada do fortepianu, mówi: zobaczcie, jaki ten Chopin to w gruncie rzeczy kicz! A kicz to coś cudnego, przecież wiecie. No, to zobaczcie, jaki Chopin jest cudny! Chłopak jest szczery w tym, co robi i to też się może podobać. (Zobaczymy, co nam wytnie za kilka godzin. A może zrobi nam niespodziankę i… spoważnieje?)
Potęga medialności jest w każdym razie fenomenem naszych czasów, który dotarł i do pianistyki (choć na swój sposób od dawna w niej jest – wystarczy przypomnieć sobie kariery dziewiętnastowiecznych i dwudziestowiecznych wirtuozów, ale zawsze po drodze gdzieś była prawdziwa sztuka). A wracając do Khozyainova i jego „niemedialności”, zauważyłam, że na forach pozostał niemal niedostrzeżony. Wszyscy zajmują się gestami Wundera i Bozhanova, i czekają, co zrobi Tyson.
Czy nagrody na Konkursie Chopinowskim mogą stać się Nagrodami im. Pogorelicha? A może nawet taka będzie pierwsza nagroda? Hm… jeśli tak się stanie, chyba powiem: pora umierać. Ale i tak jeszcze pożyję… Bo póki są na konkursie tacy jak Khozyainov czy Trifonov, warto nań chodzić. Czy jury ich doceni, czy nie.
Komentarze
No tak, lajza, wpisalam sie poprzedniowpisowo.
A teraz podpisuje kopytkiem
A tak a propos, niesmialo, 15-go bylo Teresy…
Dzisiaj 16, to juz o czulosc moge sie dopominac
Słodka Teresko, przyjmij najlepsze życzenia zatem.
Ale kogo jury doceni, jak zostaną potraktowani Trifonow Khozyainow, okropna jest ta niepewność. Mam nadzieję, że będzie trwała długo.
Przecież Ty, Kochana, obchodzisz 24 czerwca 😉
Ale i tak Cię całuję 😀
No tak, ochana, ale 24 czerwca albo okolicznie to Ty jestes w Paryzu, a ja 15 pazdziernika w Polsce po raz pierwszy od 25 lat. Slowo honoru!
To taka troche prowokacja, ale wybaczcie mi, prosze
Dobra, jak się zobaczymy, dostaniesz dodatkowe buziaki 😀
A w tym roku 24 czerwca bynajmniej nie byłam w Paryżu 🙁
Może w przyszłym? 😀
A teraz dobrej nocki!
Piotrze, dzieki wielkie jak wieza Ajfla. A moja nostalgia i jakiestam bilanse niewatpliwie zwiazane z rozmowa, jak przez zupelny przypadek mialam z Fou T’sungiem. Rozmawialismy o emigracji. I o starosci. I o sercach. Wstrzasajacy dzien. Nie chce po raz drugi.
Dziwi mnie ten zachwyt Wunderem na forach. Do tego ta Dwójka z opiniami, krytyką Khozyainova. Dyżewski w tym poszukiwaniu u innych osobowosci pogubił gdzieś chyba własną i to jego problem. Słysząc opinie z dwojki szczęka mi opada. Powiedzmy sobie szczerze, nikt nie zagrał wszystkich 3 etapów na takim poziomie jak Khozyainow. Nie wiem, jak można być ślepym , głuchym na takiego artyste. O której będzie ogłoszenie finału?
Dziś mówili, że o 17-18. A jak będzie naprawdę, tylko Chopek wie…
Dobranoc 😀
A już miałem iść w objęcia Morfeusza, a tu Pani Redaktor tak świetnie napisała!
Media mogą wiele – czasem z kopciuszka zrobić gwiazdę, ale i tę gwiazdę zmieszać z błotem i zniszczyć…
Dzięki rozwojowi mediów możemy na Dywanie dyskutować, możemy oglądnąć sobie wszyściutko w Internecie…
Nasunęła mi się taka myśl nawet, że być może są tacy (oczywiście poza Dywanem), którzy w ogóle nie słuchają muzyki Fryderyka, a dyskutują, wpiszą tu i ówdzie nazwisko, które akurat ‚chodzi’ i…już się kręci…
A jak prof. Jasiński powiedział dwukrotnie już, że wyniki tak późno są, bo z komputerem były problemy…ech…
Kartka i ołówek, wystany cierpliwie bilet do FN albo radiowa Dwójka, ale bez komentarzy – to też pamiętam i było dobrze:)
(jakoś mnie dziś tak filozoficzno-metafizyczny nastrój dopadł 😉 )
@kadett – wierzę, że ten Chopin prawdziwy jest tu podczas tego konkursu, tylko czasem się trzeba dobrze wsłuchać 🙂
Pozdrawiam wszystkich!
Tereso: co prawda Teresy było wczoraj, ale że chodziło o „Teresę Większą”, to można przenieść i na dzisiaj 😉 — wszystkiego naj-, naj-, w kraju i pod Ajflem, i gdzie będzie trzeba!! 😀
Co do nagrody — może dodać taką, po prostu? „Specjalne wyróżnienie za gestykulację podczas gry jury przyznaje…”? W końcu w pianistyce gesty to ważna rzecz (o ile nie słucha się muzyki 😈 ) — chyba bardziej tylko w dyrygowaniu…
Pobutka!
Trochę Pani Redaktor jest niekonsekwentna… Jak inni zajmują się gestami Bożanowa na tak, to jest źle. Ale jak te same gesty stają się jedynym kryterium negatywnej oceny, to jest OK. A muzyka? Nic Bożanow ciekawego nie pokazał? Pokazał, być nad wyraz delikatny i skupiony w Largo z Sonaty h-moll, artykulację i lekkość ręki ma fenomenalną, w mazurkach (zwłaszcza 30/4) to dawało eteryczność zjawiskową, rzadko słyszaną w tych utworach.
Dla równowagi wypadałoby o tym wspomnieć, a nie tylko fenomen Bożanowa sprowadzać do medialnego ogłupienia.
No i czemu pisze Pani z uporem Bozhanov, Kultyshev – przecież to okropne jest, w polszczyźnie obowiązuje nasza, naukowa transliteracja z cyrylicy.
Dzień dobry,
WB – witam. Taka pisownia (to jednocześnie odpowiedź na wczorajszy komentarz Wielkiego Wodza) przyjęta jest na konkursie, więc jej używam.
Też miałam z tym kłopot, czy spolszczać, czy nie, bo przecież po polsku by nam było wygodniej. Pzyjęłam jednak regułę, że jeśli sami rosyjscy artyści przyjmują taką pisownię na świat, to trzeba to uszanować, bo gdyby tak nie było, to inaczej pisaliby te nazwiska Polacy, Anglicy, Francuzi, Niemcy… i byłby bałagan. Inna sprawa z nazwiskami historycznymi, które piszemy po polsku od zawsze – wtedy należy je w tej transliteracji zostawić. Dawid Ojstrach, Mścisław Rostropowicz, Światosław Richter. Nazwy geograficzne to w ogóle osobny rozdział, więc nie ma co zestawiać.
Bozhanovowi nie odmawiałam przecież nigdy świetnej pianistyki. Nawet w tym wpisie (proszę go uważnie przeczytać). Jeśli nawet otrzyma którąś z nagród, czego nie wykluczam, nie będę się dziwić. Pytanie tylko, czemu ta pianistyka służy. Zauważam, że Chopin jednak z czasem uszlachetnia – wszyscy bohaterowie powyższego wpisu z kolejnymi etapami łagodnieją i coraz bardziej poddają się muzyce. Także Bozhanov. Mniej ostatnio gestykulował – zauważyliście?
Gesty, zwłaszcza te wyreżyserowane, mnie osobiście nie są do muzyki potrzebne w ogóle. Nawet mi właściwie przeszkadzają. Ale prawdą jest, że żyjemy w cywilizacji obrazu i właśnie dlatego to, co widać, staje się dla niektórych ważniejsze od tego, co słychać.
Dalej niestety rozmowy nie pociągnę, bo wychodzę na przesłuchania. Pozdrawiam 🙂
Ja dochodzę cały czas po sierpniu do siebie i Konkurs oglądam i słucham jedynie z doskoku (II TVP, cóż, cuda tam prawią). Kiedyś trzeba w końcu popracować. Tak sobie przypomniałem scenkę w Filharmonii Poznańskiej z tego sezonu już, kiedy wejściówkowicze zasłaniali trochę jednej pani widok na estradę, oburzona kazała studentom sobie „gdzieś pójść”, nie definiując za bardzo, gdzież to „gdzieś” jest, więc grzecznie ją zapytałem, czy ona tu jest słuchać, czy patrzeć, a ona na to, że ona musi widzieć, inaczej nie wie, co się gra. Takie to czasu, że teatrum oczekują ludziska, na miarę pewnie „Na wspólnej”.
Dorzucę swoje trzy grosze (wszak bohaterów trzech) – mnie gesty i miny w ogóle nie przeszkadzają bo po pierwsze konkursu słucham przez radio/internet (TV nie posiadam, więc chyba niemedialnym jestem), a nawet gdy mam okazję odbioru koncertu z autopsji mam zwyczaj zamykania oczu (skrzywienie „płytowe”? – poprzez to medium zaczynałem przygodę z muzyką). Na marginesie: dlatego nie cierpię niezgaszonego żyrandola w FM, jakoś na finale ostatniej WJ dało się grać bez niego… Ale wracając do tematu – po ciemku zarówno B. jak i W. działają na mnie (nie we wszystkim), więc chyba to nie tylko kwestia gestykulacji… No i w ten sposób słuchając ich produkcji jakoś nie mam tego wrażenia, że to na pokaz, tak jak np. u Lang Langa, w moim odczuciu oni tak czują muzykę, a czy komuś to odpowiada czy nie to inna kwestia. Ja w każdym razie nie nazwałbym ich „jajcarzami”, nawet T. – on robi tego „Jarreta” na poważnie… A co do rzekomego zadufania Bozhanova – w wypowiedzi dla radia powiedział, że (cytuję z pamięci) „nie myśli czy znajdzie się w finale czy nie i niczego się nie spodziewa”, więc nie jest do końca tak – jestem genialny, pierwsze miejsce dla mnie to – cytując klasyka – oczywista oczywistość. No i pełna pokory wypowiedź o muzyce Chopina, a nie na zasadzie – jak JA go poprawię to wtedy jest dopiero muzyka…
A z informacji praktycznych:
W programie RealPlayer jest opcja pobrania plików video, wystarczy otworzyć w nim stronę z archiwum konkursowym i ściągnąć w pełni legalnie na komputer każdy umieszczony tam występ (jest adnotacja, że pliki nie są objęte prawami autorskimi, zresztą inaczej byłaby na nie blokada). Jakość nie jest powalająca szczególnie obrazu (format flv) ale w końcu chodzi o muzykę a nie gesty i miny ;).
Chodziło mi oczywiście o Salę Koncertową Filharmonii Narodowej.
Na koncertach lubię widzieć — to pomaga w odbiorze (choć zwłaszcza orkiestry, gdzie drobiazgi wyłapane wzrokiem łatwiej wyłapać i słuchem). Ale pamiętam taki swój eksperyment — odtworzyłem parę wykonań pewnej arii Bacha w przypadkowej kolejności. Dla mnie odkryciem było to, że nie pasowały do nich etykietki przypisywane im przez komentatorów, tak jakby kierowali się oni bardziej stereotypem wykonawcy, niż tym, co słyszą. I gdy teraz słyszę komentarze na temat wykonań, gestów i narracji, to chciałbym, by i ocen dokonywano podobnie — na ślepo. Reszta może zwodzić.
PS.
W tle transmisja internetowa z obrazem. Staram się wyłapać Panią Kierowniczkę i Teresę, ale bezskutecznie… Dlaczego ich realizatorzy nie pokazują? 😉
PS.2.
Choć jakby mi fryzura Pani Kierowniczki przed Dumontem się na ekranie objawiła…
Słodkiej Teresce Wielkiej 🙂
słoneczka w duszy, weny powalającej na kolana i dużo, dużo miłości.
Jak dobrze, że jesteś z nami.
PAK-u, już wspominałam, że teraz siedzimy dalej, w XII rzędzie, więc kamera nas już nie łapie. I nie martwię się tym 😉
Dumont mnie tym razem zaskoczył – znów na plus. Ładnie też (i inteligentnie) ułożył program: jako wstęp Impromptu As-dur, jako przerywniki Berceuse i Impromptu Ges-dur – interpretacyjnie dobrze się w tym czuje, bo to takie paryskie kawałki. Dlatego większe formy były już jakoś osadzone w kontekście, i choć grał je, hm, trochę miętko 🙂 to nieźle się odbierało.
Geniusas – trochę się bałam tego ciągu Etiud, ale one właśnie wyszły bardzo fajnie.
Ciekawie się robi.
A teraz jeszcze o gestach. P. Stanisław Dybowski twierdzi, i chyba nie bez racji, że Bozhanov zrzyna tę swoją gestykulację żywcem z Richtera. Ta nóżka w bok, ten ruch łapki, główki… Fakt, Richter rzeczywiście czasem robił podobnie, ale u niego się tego nie zauważało, bo to właśnie nie była gra…
No, a z czasem tej gestykulacji się wyzbył. Ale to już całkiem inna historia.
Szanownej Pani Teresie imieninowo samych dobrych dni i wiele pięknej muzyki (nie tylko Chopina) w tym roku i w następnych latach 🙂
Czy już może wiadomo, kiedy przewidziane jest ogłoszenie wyników III etapu?
Będę wdzięczny za informacje na bieżąco, bo dzis nieslychanie zabiegany dzien…
Ostatnio się mówi o 18:30 😉
A jak będzie, zobaczymy.
Pewnie skomentuję je późniejszym wieczorem, bo mam wizytę rodzinną – wreszcie wolny wieczór 🙂
Komentatorzy na stronie konkursu cały czas zachwycają się Geniusasem, smakują po kawałku.
To info dla tych, którzy nie słyszeli. 🙂
Muszę się oddalić. 🙁
Uciekam przed Tysonem na działkę, grabienie liści takie chopinowskie….
Wczorajszy wieczór nieprawdopodobny (plus wczesne popołudnie) – Koziak wspaniały, choć to taki typ do słuchania często (Khoziyanow tylko raz na jakiś czas, za duże empocje) i Wunder, odważnie się przyznaję – interpretacja (strony tehcnicznej nie tykam). Ale to bardzo osobiste. Sonata Khozyianova ciągle jeszcze po mnie krąży.
Avdeevej się boję.
Pani Kierowniczko:
Ja staram się odliczyć do dwunastego rzędu 🙂 A i kamera czasem korzysta ze zbliżeń 😀
It is true that elaborate gestures while performing not only impress the audience with a sense of drama but also serve to release some of the tension in the pianist, and may act in much the same way as the grunting of tennis players with each stroke […]. Nevertheless the wild gestures and gyrations can also interfere with technical efficiency. This was particularly true of Rudolf Serkin, a pianist whom I admired perhaps above all others when I was sixteen and for some years afterwards. I once heard Serkin play Beethoven’s Sonata in A Major, op. 101, a work for which he had a special affinity. On this occasion he violently threw his hands high into the air at the fortissimo in bar 52 of the march-like scherzo, marked Lebhaft and Marchmassig, with the result that he hit a formidably disturbing wrong note. This section of the scherzo is repeated at once, and Serkin went through the same acrobatic display, hitting the wrong note once again.
Charles Rosen Piano notes, Allen Lane 2003
(Szukałem fragmentów o gestykulacji, ale tylko to, pospiesznie przerzucając kartki, znalazłem.)
Trzy grosze (bo merytorycznie strach…) :
1. Miny. W beethovenowskim roku 1970 przyjechał do Warszawy, poprzedzony niejaką reputacją, pewien austriacki pianista. Nie był jeszcze bardzo sławny, bo zagrał nie w FN, ale w sali Konserwatorium (nie pomnę, jak to się wtedy nazywało, czy już Akademia, czy jeszcze nie). Robił tak przerażające, małpie miny i grymasy, żeśmy wyszli obrzydzeni, nie usłyszawszy niczego właściwie.
Nazywał się Alfred Brendel. Można lubić albo nie, ale do dzisiaj żałuję, że wtedy nie zamknąłem oczu.
2. Słuchanie na ślepo. Mam w tej mierze bolesne doświadczenia, bo uczestniczę czasami w (znanej Teresce) Trybunie Krytyków Płytowych na France-Musique. Od wielu lat słucha się tam już tylko na ślepo. Nawet się nie przyznam, ile razy skopałem moje ukochane płyty, a pokochałem takie, których zasadniczo nie znoszę. To drugie trochę rzadziej, ale się zdarzyło.
Najgorzej : zgadywać, kto gra. Wpadka murowana. Najryzykowniej : mówić, że to jakiś trzeciorzędny pianista (sto procent, że będzie Richter, albo Horowitz), albo prowincjonalna orkiestra (ani chybi Filharmonia Wiedeńska).
Oczy kłamią słuchowi, a wzrok uszom kłamie.
Niech żyje pianino oburącz!
PMK
Panie Piotrze, dziękuję za doradzenie Cowona 🙂 Nabyłam. Zadowolam 🙂
Drogi Vesperze – Siódemkem czy Dziewiątkem?
Z Dziewiątki ja jestem dobry, Żona z Siódemki, jakby co. Bardzo się cieszę, że Pani przypadło do gustu. Jeśli Dziewiątka, warto się pobawić equalizerem.
Cześć
PMK
Mnie się wczorajszy Cuduś też niezbyt podobał, ale to może dlatego, że pies z natury woli befsztyk od torcika. 😉 A w kwestii zachwytów publiki nad nim tak sobie pomyślałem: zarzuca się nieraz różnym pianistom (i często nie bez racji), że Chopina nie rozumieją. Choć to przecież chodzi o ludzi, którzy przez dłuższy czas, dzień w dzień muszą z nim obcować i się w niego wgryzać. Więc skoro nie tak łatwo tego Chopka zrozumieć, to dlaczego oczekiwać tego od całej publiczności? Wiele osób po prostu nie bardzo rozumie, ale też wcale nie o to im w tym wszystkim chodzi.
Przeciętnemu słuchaczowi zwykle trudno ocenić takie rzeczy jak wierność tekstowi, czy sprawność posługiwania się pedałem. I nawet tego robić nie próbuje. On przychodzi na koncert (włącza tv, kompa, etc.) żeby „coś przeżyć”. A narrację można równie dobrze „przeżywać” jak muzykę. I rozumienie muzyki nie jest do tego konieczne, wystarczy uruchomienie pewnych emocji.
Dobra narracja daje rozliczne przyjemności, a nawet może sprawić, że widzi się rzeczy, których nie ma, co dobrze zostało opisane w „Nowych szatach króla”. 😉 A nie zawsze na podorędziu jest niewinna dziecina, żeby poinformować o nagości króla. Zresztą w dzisiejszych czasach dziecina w starciu z mediami nie miałaby szans. No i nie jestem pewien, czy ludzie, którzy zdążyli się zachwycić szyciem iluzji, marzą o tym, żeby jakiś gówniarz im taki fajny event popsuł. 😎
Teresie na wesołe nieimieniny – samych cudowności i zawsze takiego samopoczucia, jakby miała ogon. 😆
Pobawiłam się i Dziewiontkom, i Edwójkom. Nabyłam Edwójkę, ponieważ dźwiękowo były bardzo podobne, a ja szukałam czegoś kieszonkowego, najlepiej bez wyświetlacza albo z bardzo malutkim.
czy tylko ja mam wrażenie, że Tyson gra dla olbrzymów?
Foma, a tak dokładniej, to w jakim sensie?
nie wiem, co tu dokładniej trzeba? tylko ja tzn, że inni nie mają takiego wrażenia, a że nie tylko ja, tzn że inni też takie mają
Tak w skrócie z dzisiaj; Geniusas- wg mnie bardzo, bardzo, dużo sobie po nim obiecywałem, ale nie aż tak dużo. Dumont- ten facet nie wie , co to dramat, jest nijaki, rutyna. Tyson- lubię chłopaka, ma szlachetny dzwięk, można się spierać o jego Chopina, ale ten Chopin zastanawia. Tysman , chyba zagrała sobie finał.
Mnie o tych olbrzymów chodziło. 🙂 Co to znaczy, że gra dla olbrzymów? Że trzeba być tytanem ducha żeby go docenić? Czy że lekceważy maluczkich na sali, bo jego wyobrażonymi odbiorcami są jacyś wyobrażeni olbrzymi? Że do odbioru jego gry trzeba by mieć słoniowe uszy? Czy coś jeszcze całkiem inszego?
Nie ma tak letko, żeby coś napisać i żeby zaraz wszyscy wiedzieli, o co biega. 😎
Miłość do konkursu Chopinowskiego jest trudna. Jak tylko kończy się seria prezentacji zaraz pojawia się ilość komentarzy najczęściej przeciwstawnych a ponieważ sztuka to nie sport to każdy komentarz jest subiektywny i tylko osobista sympatia dla komentatora przesądza o uznaniu go za prawidłowy/właściwy. Pięknie napisał Pan Piotr Kamiński – wszystko może zawieść i łatwo się nieracjonalnie uprzedzić. Komentatorzy działają pod presją czasu i muszą komentować. Tak już jest. Czasem kogoś poniesie ‘temperament polemiczny” a komuś innemu zrobi się przykro, że nie podziela się jego poglądów. Na samym początku Konkursu pozwoliłem sobie na refleksję że to i tak piękne, że Państwo Polskie stać na taką imprezę jak Konkurs i on sam w sobie jest największą wartością. Natomiast dyskusje, poziom uczestników, oceny jury i zainteresowanie Konkursem w mediach są temu podporządkowane. Bliska jest mi refleksja zawarta w dzisiejszej GW przez Jacka Świądera http://wyborcza.pl/1,75475,8518971,Patrzcie__jaki_konkurs_.html . Wielu pytań jakie stawia autor bym nie stawiał i moja wiedza jest jednak większa od deklarowanej przez Pana Świądra (nie wiem czy rzeczywiście czy to tylko taka „figura”) ale tak chyba jest , że niezależnie od tego czy pianista W czy B są przereklamowani czy też nie, obchodzi nas cała ta miesięczna międzynarodowa potyczka z naszym Fryckiem. (Przy okazji to że nas to obchodzi do niczego nas nie upoważnia.) Pan Świąder bardzo rozpisuje się nad stroną teatralną tych zmagań – co oczywiste bo im mniej ktoś słyszy bądź słucha to stara się to nadrobić tym co widzi. Tu każdy się czuje kompetentniej.
Wundera nie słyszałem – bo się z latoroślą udałem na koncert (recydywa , już raz byłem) zespołu „Strachy na Lachy” co może być poczytane tu jako mocno niestosowne wyznanie. Ale to jest zespół który śpiewa „Żyję w kraju” oraz „Ten wiatrak, ta łąka” – kto ciekaw niech googluje albo pójdzie w ślad za recenzjami Krzysztofa Vargi.
Słucham Tysman i sam nie wiem… Słuchałem Tysona to wiedziałem że z szacunkiem ale „nie” ale z Tysman nie wiem (po bandzie zmiany w programie i całe preludia…). Słuchałem Bozanowa to wiedziałem że mi się nie podoba (choć dobrze gra) , słuchałem Kazianova to wiedziałem że bardzo dobry , słuchałem Leonory to wiedziałem że się wzruszyłem, ale na Konkursie ostatni raz wzruszyłem się jak Montero grała Rondo a la Krakowiak więc na mnie w ocenach polegać nie można. Wzruszenie przy tym nie jest tożsame z satysfakcją odbiorczą. Uff kto przeczytał taki długi wpis – ten zuch !
Wg mnie to tak wygląda 1. Khozyainov 2. Trifonov 3. Kultyszev 4. Avdeeva 5. Geniusas 6. Bozhanov 7. Armellini 8. Veneziano(pewnie już nigdy tak nie zagra jak w 3 etapie) 9. Tysman 10. Phei Phei Dong (mam słabośc)
Helenka śliczne ma te preludia 😀 A wygląda jak skrzyżowanie księżniczki perskiej z bohaterką obrazów prerafaelitów…
Mówcie, co chcecie, ale ja mam do Tysona słabość, bardziej niż do dwojga pozostałych bohaterów wpisu. Dlaczego? Bo jest absolutnie szczery w tym, co robi, to jest naturszczyk. A technikę ma może i lepszą nawet niż Bozhanov 😉
Ale w większych ilościach jest męczący. Co prawda rzeczywiście zrobił taki numer, jak podejrzewałam, czyli był prawie całkiem serio, a mazurki mnie szczerze ubawiły swoją folkowością (acz nie tylko), ale granie ciągle tą samą metodą przesadnego wydobywania linii melodycznej jest po prostu nużące.
No dobra. Tereska wszystkim serdecznie dziękuje za życzenia (poszła strzelić w płucko) – a zaraz idziemy na pierogi! A co. 😀
Dzień dobry! Tych wykonawców chciałbym usłyszeć w finale:
Leonora Armellini
Ewgeni Bożanow
Nikołaj Chaziajnow
Fei-Fei Dong
Lukas Geniušas
Marcin Koziak
Danił Trifonov
Hélène Tysman
Andrew Tyson
Irene Veneziano
Tych także chciałbym, ale to już niemożliwe:
Airi Katada
Da Sol Kim
Rina Sudo
Jurij Szadrin
Paweł Wakarecy
Yuri Watanabe
Teraz widzę, że Wakarecy jeszcze nie odpadł przecież.
Ja już mam wyłącznie słabość, ufff… Chciałabym, żeby Tyson przeszedł dalej, skoro w takim tempie poważnieje 😉
Życzę Teresie cud pierogów 😀
W pirogach ważna jest dusza (farsz). Duszę należy jednak udomowić w ciele, żeby nie fruwała sobie gdzieś tam w przestworzach. Wyrabiając ciasto na dom, należy dodać 2 stołowe łyżki oleju na 3/4 kg mąki, oczywiście jajko i tak przygotowaną mieszaninę potraktować (sparzyć) gorącą wodą, nie za dużo tej wody, bo się zrobi breja. I wyrabiać, wyrabiać aż będzie gładkie, lśniące i ciągliwe (lepkie). Ten sposób został podpatrzony u rodowitej Ukrainki, która stała się Polką z wyboru.
cud pierogi = Wunder pierogi 😉
Wunder-Waffel pierogi 😆
Wunderwaffel w golfie? 😯
Wunderwaffelgolfenkartoflenundkasenfullenundsmalecspritzen
Bez sznapsa nie razbieriosz. 😆
Teresa się ucieszy 🙄
Jestem w szoku 😯 Wakarecy i Wunder przeszli, a Armellini i Veneziano nie!
A gdzie ta lista?
Czy ktoś z Państwa zlituje się i wklei ekspresowo listę? Byłem na spacerze…
http://www.facebook.com/pages/Narodowy-Instytut-Fryderyka-Chopina/223544980519
I wszytko jasne –
Avdeeva [3]
Bozhanov [5]
Dumont [9]
Geniusas [14]
Khozyainov [31]
Kultyshev [41]
Trifonov [72]
Tysman [73]
Wakarecy [76]
Wunder [79]
zatem czekają nas: 2 fymolle i 8 emolli 😉
Dzięki, mic. Patrzę i oczom nie wierzę…
ja pomyliłem się tylko w jednym wypadku w typowaniu…
Że Cuduś przejdzie mimo wszystkich blogowych zastrzeżeń 😉 to raczej podejrzewałem. Że przynajmniej jeden Polak, to też można było przypuszczać. Ale co w tym towarzystwie robi Dumont? 😯
Należało zamiast niego przepuścić którąś Włoszkę choćby z przyczyn wizualnych. 😉
Tym samym do finału przeszli (alfabetycznie) Bóg, Cud i Geniusz.
Ale konkurs, jak Mamę kocham…
PMK
Moje Włoszki 😈 😥
można zaryzykować twierdzenie, że wreszcie Rosja dała sobie radę ze wschodnimi sąsiadami… 😎
Ciekawe, co te Ruskie obiecałe/dały jurorom? 🙂
Kondominium, od razu widać, wszystko pod dyktando. 😀
Panie Piotrze MK, a co Pan o tym szczególowo myśli, poza kochaniem Mamy?
Drogi mt7 – szczegółowo to nie mogę, bo nie słyszałem wszystkich, a wprost na sali to w ogóle nikogo (tylko internetem i po łebkach). Z takiej powierzchownej znajomości wyniosłem przede wszystkim wrażenie, że konkurs ma rzeczywiście bardzo wysoki poziom, nie to, co zeszłym razem.
Dzisiaj w skupieniu i uważnie posłuchałem Wundera i Bożanowa (bo lubię wiedzieć, o co jest awantura) i choć obydwaj to wspaniałe, zębate wirtuozy, Bożanow podoba mi się bardziej, czuję szeroki, romantyczny gest, głębszy dźwięk (o ile przez internet można dosłuchać), bogatszą skalę wyrazu. Ale to bardzo ostrożne opinie, bez żadnych pretensji.
U Tysona, którego osobiście trochę żałuję (ale jego słuchałem bardziej powierzchownie), zachwyciła mnie radość grania. Jeśli go system nie zeżre i jakieś, apage satanas, problemy osobiste, może być z niego strasznie fajny facet, bo wyraźnie kocha to, co robi, a robi znakomicie. Może przyda mu się tylko, jak obiecywała Czarna Wróżka królewnie Różyczce, „odrobina cierpienia”.
O reszcie wolałbym nic nie mówić, póki się nie wgłębię. Ale finał chyba będzie jak ta lala.
Cześć
PMK
Mnie najbardziej brakuje Armellini, to mógł być najbardziej spontaniczny i młodzieńczy koncert, a te utwory Chopina właśnie takie lubię (w zastępstwie liczę na Tysman, Khozyainov młody ale to chyba inna bajka – ta z tych ze smutnym zakończeniem – o treść mi chodzi a nie brak oklasków oczywiście).
A co do tych co przeszli – jedni bardziej drudzy mniej jak u wszystkich, ale przy jednym nazwisku ogarnia mnie lekka groza – co będzie jak wygra … Dumont?
Zamiast Franzuzów wolałbym Włoszki 😀
Ale Wam zazdroszczę! Emigrant nie ma możliwości śledzenia Konkusów Chopinowskich. Docierają do niego tylko relacje prasowe – zwykle rezultaty konkursu. Wzruszyłem się niemal do łez, kiedy czytałem w „gazecie.pl” wywiad z Katarzyną Popową-Zydroń po sukcesie jej ucznia Rafała Blechacza na poprzednim konkursie.
Czy doceniacie to, co macie będąc na miejscu? Pozdrawiam z bardzo daleka…
Wunder zębaty? Hmm… No może, tylko na moje psie ucho trochę ma te zęby lukrowane. 😈
Ale to może taka moja pieska nadwrażliwość na lukier. 😉
Oprócz Boga, Cudu i Geniusza w finale jest jeszcze Kult. 🙂
A ja się pytam co tam robi Wakarecy? Powtórze się, produkują na siłe kolejnego Blechacza. Za 3, 4 preludia finał? Heheh. I co wyjdzie mu koncert, i wygra? Szkoda Armellini. Od Dumonta i Wakarecego to nawet Huangci była lepsza, w tym jej suchym graniu była jakaś konstrukcja, całośc, a u Wakarecego, co? Ważne , że są dalej Rosjanie, przynajmniej tyle naszego.
co tam robi Wakarecy?
reprezentuje gospodarzy 😎
a muzykę dla olbrzymów już tłumaczę – słuchając kończącej występ sonaty miałem poczucie, że Tysman stawia ogromne, wielkie kloce sprasowanych dźwięków, przy których, jak taśmociągi, pojawiają się pasaże, i nowy kloc, i kloc, i pasaże, i kloc, kloc, kloc. nie powiem, inne, wręcz bardzo inne, bauhausowska fabryka, nie żadna tam rozczulona porcelana, ale blisko przy fortepianie siedzieć bym nie chciał (chyba że to mój komputer tak zniekształcał)
Wygranej za koncert bym się raczej nie obawiał, bo w finale liczy się łączna punktacja ze wszystkich etapów. Gorzej ze średnicą, która umiarkowanie podoba się wszystkim, bo decydować zaczyna matematyka – zgodnie z regulaminem indywidualności zostają ścinane o czym była już tutaj mowa, ale działać ta zasada zaczyna dopiero teraz (dotychczas było tylko TAK/NIE).
A typować zwycięzcy to ja się nie ważę, zresztą różnie z nimi potem bywa – nie jestem wielkim fanem Blechacza, ale chyba jednak (za „moich czasów”), szczególnie patrząc na to co robi teraz najsłabszym był Yundi (wtedy jeszcze Li). A Armellini to tak dla przyjemności bym posłuchał, bo że sobie poradzi i jeszcze ją usłyszymy to nie wątpię…
Widzę, że jeszcze parę osób żałuje Fei Fei za parę ładnych momentów. Ale dlaczego wolicie Farncuców od Włochów? Mnie się Helene bardzo podobała, ale Włoszka na A również. Nie można Francuzów było za Wundera i naszego geniusza? Bobik może ściskać Putina za reprezentację, ale czy 5 to mimo wszystko nie przesada o 1?
Miałem jechać na wyniki, a oni na złość nawet akademickiego kwadransa nie darowali.
Żal: Włoszek 😉 Tysona (tak, tak – sonatą kasował wszystkich. Nawet ten monster-kiks na sam koniec tego nie zepsuł). Nie wiem co jury sobie myślało. To już lepiej było go odwalić po drugim.
Wakarecy oczywiście, że „ratuje honor i dumę Polaków”. Faktycznie lepiej zagrał, ale co z tego? Czy Koziak lepszy był od niego? A ja wiem?
Trifonow? Maybe. Kultyszew? A kto to taki? Tysman? Mogła być, ale bladawo grała. Veneziano lepsza, mimo wszystko. Dumont? nudziarstwo.
Fei Fei Dong trochę szkoda. Spodobała mi się jej werwa. Poza tym to może źle wpłynąć na polsko-chińskie stosunki gospodarcze.
‚A ja się pytam co tam robi Wakarecy? ‚
no jak to co…. gra na nerwach. Będąc szczerym to jury jest już chyba znudzone życiem, karierą i miliardem nut wygranym w życiu i szuka natchnienia w histerycznym masochizmie opartym na twórczości Chopina, choć z drugiej strony nie odważyło się utrącić Chazjajnowa czy Kultyszewa którzy graja jak najbardziej w akademickim kanonie i wedle tego co w kajetach Gornostajewej czy innych Naumowów stoi, nie zatracając przy tym umiejętności do wyrażania własnego ja w sposób niekoniecznie dający w rezultacie potok mało identyfikowalnych dźwięków.
Po prostu patrząc na tą listę nie potrafię zrekonstruować algorytmu wedle którego powstała. I tak dochodzę droga dedukcji, tudzież myślenia nie bardzo składnego, że powstała wedle algorytmu składającego sie z dwóch składowych. jedna składowa to naj. najbardziej perfekcyjny, najbardziej nieperfekcyjny, nabardziej odlotowy, najnudniejszy (choć tu brak akurat kandydata… no może dumont). Najgłośniejszy, najcichszy, najromantyczniejszy, najimresjonistyczniejszy… od sasa do lasa byle ciekawie i co by Frycka choć trochę przypominał. Drugi algorytm to algorytm „tu mi wisiejszy”. Czyli tu mi wisi co o tym pomyślą 🙂 ot i można sobie wytłumaczyć skad się to wszystko wzięło.
A na poważnie to wydawało mi sie że w jury w którym zasiada Harasiewicz, Dawidowicz czy Jasiński – czyli ludzi którzy kojarzyli sie dotąd z kanonem wykonawczym Chopina takie „wynalazki” jak Helenka czy paweł Wakarecy nigdy się nie wydarzą. A jednak.
Ja miałem przypuszczenia ze Jury będzie miało kłopot ze skompletowaniem finalistów bo oprócz osób wyjątkowych w 3 etapie zdarzyły się występy że tak powiem nieprzystające do tych najlepszych. Ze zdumieniem odkryłem jednak ze nie byłem aż tak do końca fantazyjny aby przewidzieć żeby z tych nie najbardziej dobrych wybrać te najgorsze i wstawić do finału odtrącając na przykład takiego Marcina Koziaka . Co do niego to miałem takie wrażenie że to człowiek któremu co prawda ostatni popis może nie wyszedł porywająco ale jeśli już szukać indywidualności to w Marcinie Koziaku zwłaszcza. Człowiek który gra niekrzykliwą sztukę ale wielce przemyślana i odartą z taniego blichtru i tandetnej egzaltacji. ot taki (zachowując proporcje) Glenn Gould chopinistyki który ma podejście skrajnie analityczne do kompozycji Chopina a przy tym nie gubi jej romantycznego charakteru. To może wydawać się chłodne, mało atrakcyjne i zbyt mechaniczne ale w tym jego graniuna prawdę bylo coś wiecej niz uzewnętrznianie własnego ja poprzez walenie po krzakach i łupaniu w klawisze. z jego odpadnięciem nie pogodzę się po prostu bo na to nie zasłużył. No ale jesli jury woli extrema to i patron od spraw beznadziejnych rozłoży ręce.
Pozdro.
Chwilowo jestem w niebie i tu też niekoniecznie się z jury zgadzaj a jak mi pozwolą wrócić to się przywitam grzecznie. od kilkunastu miesięcy podczytuję ale nie miałem odwagi napisać aż w końcu żech nie wytrzymał :-)))
Panie Piotrze Paryski!
Za anegdotkę o przeprawach z Brendlem uściski serdeczne.
Pod:
„finał chyba będzie jak ta lala.”
podpisuję swoimi łapami i cztery psie dorzucam na dokładkę.
Już nimi wspólnie przebieramy.
Chociaż strasznie bym chciał, by jako drugi koncert do wyboru było coś Hummla, Moschelesa … Fielda – ot tak, dla porównania … i przeciw monotonii.
Żal Włoszek wielki, łza płynie po Fei-Fei, tęskno za Fedorową … ale … Bóg i Cud .. nic więcej dodać.
TG
Anna Fedorowa gra jutro recital Chopinowski – program z III etapu 😀 Armellini też by mogła coś zagrać przed wyjazdem 😉
…wyniki, jak się zdaje, po raz kolejny zaskakują…i wielu z nas na Dywanie, i na forum fejsbukowym, i komentatorów w TVP Kultura, w Dwójce trójca będzie zapewne zachwycona obecnością niektórych nazwisk…
Ale ta nieprzewidywalność jest przypisana do tego konkursu – tym bardziej interesująco się śledzi to, co w FN:)
Mnie szkoda Koziaka, cieszę się z Wundera i obecności Francuzów…
Nie pierwszy raz w historii bardzo silna ekipa rosyjska.
Aha, dziś po południu p. MM w dwójce skarżył się, że polscy pianiści nie chcą rozmawiać z dziennikarzami. Gdybym ja słuchał, co o mnie wygadują coponiektórzy dziennikarze, też bym nie chciał z nimi gadać 👿
Dwójkowy „głos melomanów, który wyostrza gust słuchaczy i udziela kursu aksjologii” (cyt. M. Dyż.) mówi, że ‚dostał werdyktem jak obuchem w głowę’, ‚to nie przypadek…raczej skandal’…
Najbradziej im szkoda Armellini…
Mnie się Fei Fei bardzo podobała w wielu momentach, ale jednak jeszcze wiele musi się uczyc, gdy prawie wszyscy finaliści są jednak już całkiem dojrzali. Dlatego jej brak nie jest chyba skandalem. Tysman nie słyszałem, ale wszyscy się nią zachwycali. Wundera nie słyszałem, a tu wydaje się teraz faworytem. Noże w następnym konkursie Fei Fei Dong zostanie nagrodzona
Szkoda to mało powiedziane. Piali nad nią pół godziny insynuując, podnosząc głos i pławiąc się w epitetach.
Najlepszy tekst „Marek Bracha wykazał się niezwykłą muzykalnością jak na Polaków”
najlepszy był inny, MD: ” my artyści” 😈
ale rozbawił mnie tekst: „zmarwychwstała na marszu żałobnym”
Micu, tekst o zmartwychwstaniu też mnie ubawił, do łez niemalże 😆
Czekam tymczasem na wrażenia Kierowniczki.
warto było czekać cały konkurs na ten jeden świetny żart 😀
Och, Dwójkowe studio konkursowe to skarbnica dykteryjek. Żałuję, że nie nagrywałam albo chociaz nie notowałam. Choć „majestat polskiej pianistyki” chyba utkwi mi na zawsze w pamięci, nawet bez notowania.
Czy nasze szanowne plenum muzyczne w dwójce mówiło coś na temat Khozyainova? Wie ktoś? Za kim płaczą, kto im nie pasuje?
Witajcie. Po wieczorze wreszcie prywatno-rodzinnym, nie chopkowym, wracam na Dywanu łono 🙂
Witam nowych: Urbana, bandziocha i sz, a także dawno niewidzianego Tatę Guta.
Właściwie wszystko już o werdykcie powiedzieliście, także i to, co ja bym powiedziała.
Co do tzw. naszego człowieka w finale, przypomnę taką historię. W 1995 r., właśnie wtedy, kiedy jury Konkursu Chopinowskiego wykonało największy kiks w historii nie dopuszczając do finału Nelsona Goernera (a ostatecznie na tym konkursie nie przyznano I nagrody, dając drugą ex aequo porządnickiemu, nudnemu akademikowi Giusiano i szalonemu wymiataczowi Sułtanowowi), wpuściło za to do ostatniego etapu Magdalenę Lisak, uczennicę prof. Jasińskiego, za którym chodził i chodzi do dziś mit nauczyciela Zimermana. Pani Magdalena, skądinąd osoba sympatyczna i inteligentna, dziś zresztą znakomita specjalistka bynajmniej nie od Chopina, lecz od muzyki współczesnej, wiedziała, biedna, że znalazła się na nie swoim miejscu, i dała nieudany występ w finale. Przyznano jej jednak VI nagrodę i co się rozpętało! Zrobiono wówczas dziewczynie po prostu wielką przykrość.
Historia niestety lubi się powtarzać.
oni są jedyni w swoim rodzaju i tylko w tym składzie potrafią tak ….. mówić 😉
Kiedy usłyszałam, że pan Wakarecy przeszedł do finału, jako jedyny „reprezentant gospodarzy”, pomyślałam sobie, że jury zrobiło człowiekowi w gruncie rzeczy krzywdę. Przecież nie trzeba być znawcą, wstarczy mieć uszy, żeby słyszeć, że to nieco za duże buty dla pana Pawła, przy całym szacunku dla niego (w tym konkursie nie ma kiepskich pianistów). Od razu pojawią się komentarze, że to gest kurtuazji wobec jego szacownej pani pedagog. A sam pan Wakarecy dostaje nieco sprzeczny sygnał odnośnie własnych umiejętności. Może okaże się na tyle dojrzały, by nie brać sobie tego sukcesu za bardzo do serca i nadal pracować, może nawet bardziej niż dotychczas, ale jeśli tej dojrzałości zabraknie, to klęska. Jeśli porównać to, co zaprezentował z tym, co zaprezentowała Armellini, to osąd jest jasny. Długo będzie chłopak się zmagał z etykietą kogoś, kto „nie zasłużył”. No bo nie zasłużył, ale przecież sam się do finału nie wybrał.
I znowu coś, pod czym sama bym się podpisała… 🙁
Teorie spiskowe zaczną niestety mnożyć się jak króliki. Sama mam jedną, po zaobserwowaniu, kto z kim wędrował na papieroska… ale cicho sza 😈
Paweł nie z tych co siadają na laurach!
Ja nie mogę słuchać tych głupot wygadywanych w PR2! Z Armellini się zgodzę, ale Tyson, który kaleczy Chopina, że aż zęby bolą (nawet puścili przykład – chyba jego najlepszy fragment), wg nich zasłużył na finał, w przeciwieństwie do Geniuszasa (Etiudki wykonał dziś przegenialnie)? Albo czepiają się, że ktoś „niedoczytał” nut, a potem przechodzą do porządku nad karykaturą Chopina wyczynianą przez Tysona (Bożanow to inny temat). „O tempora o mores” jakby powiedział M.D. 😉 Oni chyba nie powinni cały czas siedzieć w FN, bo niekorzystnie odbija się to na ich uszach… co najmniej.
Mnie najbardziej zdumiewa, że nie odebrali Sonaty Khozyainova. Tak zakopali się nosami w nutkach, że im muzykę przesłoniły 😯
Tyson mnie dziś nawet rozbroił. Wcale aż tak nie kaleczy Chopina, jak się wydaje. On go tylko przerysowuje. Tyle że to jest fajne w paru mazurkach, a w godzinnym programie – już mniej. Ale ciekawa jestem, jak potoczy się życie tego chłopaka w przyszłości.
A mnie jest smutno 🙁 Przecież to nie testowanie robotów. To dotyczy żywych, czujących ludzi 🙁
Oj, tak, tak…
Kiedy przyszłyśmy z Tereską do filharmonii, żeby się dowiedzieć o wyniki, minęłyśmy płaczącą Leonorę Armellini 🙁
Kto jak kto, ale ona na pewno powinna była znaleźć się w finale ❗
Tereska mówiła mi dziś ciekawe rzeczy o Bozhanovie, którego obserwowała na konkursach Van Cliburna i brukselskim. Otóż ona twierdzi, że wydaje się jej on jakoś niepewny samego siebie i przykrywa to właśnie pozorami, teatralnym gestem pewności siebie, bojąc się odsłonić, co naprawdę ma w środku. Hm, ciekawe. Podała mi też parę interesujących szczegółów na jego temat, np. że był akordeonistą, a poza tym, że strasznie dużo czyta 😯 Brał na konkursy e-książki oczywiście i czytał w każdej wolnej chwili 😯
Myślę podobnie na temat Tysona. Chyba za bardzo mamy w głowach nokturn H-dur, który na samym początku wykonał koszmarnie, i to nam ciąży nad resztą jego grania, określając Go. To pianista bardzo ciekawy, z wyjątkowym brzmieniem. Lubię wypowiedzi Karola Radziwonowicz. Cenię Jego krytykę. On powiedział, że takiego scherza z Sonaty b-moll jak pod palcami Khozyainova to nie słyszał.
Całkowicie się zgadzam…
A jak Bozhanov gra Schuberta? Słyszał ktoś? Pani Tereso?
Szkoda Armellini, ale to młodziutka pianistka i szybko się otrząśnie (widać, że jest optymistycznie nastawiona do życia) 🙂 Może powróci za 5 lat na wzór Wundera?
Tyson miał dziś całkiem niezły recital (jak na niego) i rzeczywiście jeszcze najmniej kaleczył (oprócz dynamiki, to w połowie taktu zmieniał nagle tempo). Za to w poprzednich etapach nie mogłem go słuchać i od razu chciałem wyłączać dźwięk.
Ciekawe, ciekawe to o Bożanowie. A to nawet możliwe, bo jest spod znaku Ryby (10 Marzec), czyli wrażliwa osoba. A co czyta?
Nie wiem. Ale wiem, jak Schuberta gra Avdeeva. Dość szczególne przeżycie, z gatunku bulwersujących, ale transowych 😉
Odpowiadałam oczywiście Kanibalowi, nie andruszowi. Co B. czytał, nie mam pojęcia.
W PR2 nie odebrali sonaty Khozyainova nie ze względu na złe nuty tylko wolumen dźwięku, a to kwestia gustu jak już pisałem. Chłopak ma taki styl – kogoś tym wstrząśnie, innego ogłuszy, bo nawet transmisyjnie to słychać, że do „szemrzących” nie należy. A co najciekawsze najbardziej krytyczny w stosunku do niego był po drugim etapie gościnnie komentujący skądinąd b. sympatyczny (i osobiście ceniony przez mnie) p. Kacper Miklaszewski. Ale można to zrozumieć – w końcu to miłośnik dawnych fortepianów i stylowego grania więc Khozyainov to nie jego bajka…
A może by takie „porozumienie ponad podziałami” i nagroda dziennikarzy dla Armellini…? To tylko taka mała sugestyjka, wszak sam się do szacownego grona nie zaliczam…
Naprawdę – Kacper był krytyczny? Zdumiewające 😯 Bo przecież z drugiej strony on też jest „rosyjska szkoła” – studiował fortepian w – jeszcze wówczas – Leningradzie.
No cóż, pora iść spać, z miłą świadomością, że nie trzeba zrywać się rano na przesłuchania. Pochwalę się jeszcze, co dziś znalazło się w moim posiadaniu:
http://www.amazon.com/Sviatoslav-Richter-Conversations-Bruno-Monsaingeon/dp/0691074380
Chyba nie zasnę do rana…
Dobranoc 😀
Pobutka.
Dzień dobry 🙂 Ta Pobutka to a propos Rosjan w finale? 😉
A tymczasem kultowa Sonata Khozyainova znalazła się już na tubie: tutaj i
tutaj.
Jest w ogóle cały jego występ z III etapu.
No i jeszcze dla wielbicieli cudów – „cudowna”, toporna do bólu Sonata h-moll:
http://www.youtube.com/watch?v=W875L5CnApE&feature=related
Polecam zwłaszcza radosną twórczość od 4’15” do 4’58” 😛
A tu polecam rąbankę po sąsiadach od 9’40” – istna Wunderwaffe 😈
http://www.youtube.com/watch?v=1ITSiaK66Fw&feature=related
I dla porównania początek Sonaty h-moll Leonory Armellini:
http://www.youtube.com/watch?v=b8TuQip658s&feature=related
Jest i reszta.
Jak to dobrze, że jest YouTube.
Dzień dobry 🙂
Ani pobutki, ani nic. Lekcje odrobię dopiero w domu 🙁 Dzisiaj darmocha, przychodzą i jestem tylko dla ludzi.
Pobutka miała być antytezą zbliżającego się finału, by dać Czytelnikom Bloga szansę syntezy muzycznej wyższego rzędu 😉
(Poważnie — sam podsłuchiwałem tego, co mi umknęło, gdy za późno w śledzenie konkursi się włączyłem, ale nie chciałem przedawkować pianistyki na blogu…)
No i fajnie 😀
haneczko, dzielnego wytrwania na posterunku życzę 😉
Pani Doroto!
Dziękuję za wyłapanie mojego skromnego wpisu 🙂
Do środka wchodzę rzadko ale przez okno filuję regularnie
Bożanow urodził się 10 marca??! Spadanę z krzesła – Guto też jest z 10 marca !!!
Nie widzę go na podium ale teraz zaciskam kciuki, by może postarał się rozdzielić Rosjan… Inna sprawa – najbardziej jestem jednak ciekaw nagród z Mazurki i Sonatę.
TG
Kochani, dorwalam sie do internetu, wiec z czystym sumieniem, z wypoczetymi uszami, lekkim sercem i nutka ironii wobec wynikow pragne wszystkim, ale to wszystkim bardzo serdecznie podziekowac za wszystkie imieninowe mysli, czulosci, zyczenia i usmiechy. I niech sie spelnia, i niech trwaja.
Szanowna Pani Doroto
Jestem wzruszony powitaniem na blogu – spotkał mnie taki zaszczyt po raz pierwszy i chyba ostatni. Już napisałem w poprzednim wpisie, że nie mogę śledzić Konkursu, bo tam gdzie mieszkam nie ma ani telewizyjnych, ani radiowych relacji. Mogę czytać polskie gazety internetowe, ale wykonania pianistów muszę sobie wyobrażać.
Ale chcąc mieć swój udział w muzycznym wydarzeniu roku, opowiem Pani i Innym tu obecnym, jak zaczęła się moja miłość do muzyki klasycznej – wiadomo, za sprawą Fryderyka. Było to 15 lat temu. Kilka razy w miesiącu musiałem samochodem jechać 600 km do Durbanu, by tam odwiedzać klienta. W moim audi miałem tylko dwie kasetki (były to początki mojego pobytu w RPA): Love Songs w wykonaniu Beatlesów oraz 1. i 2. koncerty fortepianowe Chopina. Początkowo słuchałem na okrągło łatwych do słuchania piosenek o miłości. Jakoś nie ciągnęło mnie do polskiej muzyki klasycznej, ze względu na powód mojego wyjazdu z kraju.
Kiedyś złamałem się i włączyłem Chopina – stwierdziłem, że jest to niezły przerywnik. Pierwsza strona Beatlesów, druga strona Beatlesów, 1. koncert Chopina, 2. koncert Chopina. I w takiej kolejności odtwarzałem sobie posiadane kasetki. Przez kilka miesięcy stało się to regułą uprzyjemniania 5-godzinnej podróży.
Z czasem stało się coś dziwnego – Beatlesi znudzili mi się. Kasetka z muzyką polskiego kompozytora zaczęła mieć trzy strony, cztery strony… nieskończoną ilość stron. Doszło do tego, że niczego innego nie słuchałem, a oba koncerty znałem na pamięć. Im lepiej je znałem, tym bardziej lubiłem ich słuchać. W trudnych momentach życiowych zakładałem sobie w domu słuchawki na uszy i ze łzami w oczach nuciłem oba koncerty, słuchane z płyt odtwarzanych na HiFi. Moja kolekcja muzyki klasycznej zaczęła rosnąć, a 13 lat temu założono w RPA stację radiową Classic FM, która jest ustawiona na stałe w moim samochodzie.
Pozdrawiam z Afryki – au
Urban z Durbanu (+600 km) 😯
Piękna historia!
Z Afryki to tu chyba jeszcze nikogo nie było – tym bardziej się cieszę 😀 Mam zwyczaj zawsze witać nowych gości – to w końcu obowiązek gospodarza 😉
A czy ja mogę o czymś troszkę z innej beczki? Dwa tygodnie temu w Biszkeku odbył się festiwal jazzowy… tak w Biszkeku i tak jazzowy… u nas się nic o jazzie środkowoazjatyckim nie mówi i nie pisze, więc chciałam zachęcić, bo dźwięki zupełnie inne i bardzo ciekawe! http://turkiestan.weebly.com/2/post/2010/10/festiwal-jazzowy-w-biszkeku.html
Witam Joannę Kańdulską – blogową sąsiadkę 🙂 No rzeczywiście, dość surrealne to zestawienie dźwięków…
W Galicji też się dzieje:
– 2 dni temu siedziałam w jury gminnego konkursu wiedzy o Chopinie dla gimnazjalistów.Oniemiałam.Małolaty z wiejskich gimnazjów leciały wiedzą muzykologiczną.rozpoznawały też nieźle.Przynajmniej niektóre.Jeszcze Polska nie zginęła.Wygrał Iwonicz Zdrój.
– moi hydraulicy sami wszczęli dyskusję o Konkursie.Pewnie jako przykrywkę dla spartaczonego odpływu,ale zawsze…
-Trio Wojciecha Gogolewskiego z Lorą Szafran nagrało wczoraj w Piwnicy pod Cieniami w Krośnie płytę live inspirowaną Chopinem.Później wznieśliśmy za Jego zdrowie.Mam nadzieję,że Mu się poprawiło.
-głosuję za Panem Gospodarskim!!!
Ja też, dzielny łabądku-jurorze 😀 Właśnie popełniłam o nim wpis, ale wrzucę go później. Na razie zaraz w radiu Mozart.
No nie, cholera, chyba to zaraz wyłączę. Ledwie się zaczęło, już księżowskie zawywanie 👿
pewnie dlatego MA jest w Londynie, zresztą jak usłyszałem, że Mozart z liturgią to poczułem niesmak i nie słucham… 🙁
A czy p. Gostek nagrodzi kogos Złotą Przelotką za najlepsze wykonanie Ballady op.23? Moze srebrna i brazowa tez?
Z liturgia to jeszcze pol biedy, ale jak nasze ksiezule zaczna zapiewac, wszystkiego sie odechciewa.
Otóż to właśnie – ta nieskazitelna czystość zaśpiewu… 👿
Ja sie rozczarowalam konkursem i jury.
ale jak zaczną prawić ‚kazania’ (choć to zależy od księdza) to różnie się czuję, choć może kazanie jurorom wygłosił MD? 😉
p.s.
nie mogę zrozumieć po co łączyć liturgię z Requiem Mozarta, ale to może ze mną jest coś nie tak… 🙂
No bo rocznica, bo msza za duszę etc. Jutro grają to „w cywilu”, czyli w Operze Narodowej, znów na scenie. Moja rodzina się wybiera, ja niestety nie – obowiązki konkursowe wzywają 🙁
Ja mam jeszcze pytanie, na strone Instytutu Audiowizualnego, nie da sie wejsc, a tam byly transmisje z konkursu, teraz wyswietla sie ze strona stanowi zagrozenie i zostala zablokowana, czy u innych osob tak samo jest?
znaczy rozumiem po co ta liturgia, tylko…. a nie ważne
dzisiaj publicznie wygłosiłem tylko jedno życzenie dotyczące finałów KCh:
aby tych 10 wykonań dostarczyło nam jak najwięcej doznań artystycznych niezależnie od naszej oceny kandydatów czy werdyktu jury
u mnie wyskakuje informacja o zagrożeniu
To ja już nawet nie próbuję… 🙄
Tym, którzy nie mogą znieść zawywających księżulków, polecam nieskazitelnie czyste Gregorian Chant w wykonaniu hiszpańskich mnichów benedyktyńskich z klasztoru Santo Domingo de Silos 🙂
To skandal, żeby ktoś poza mną ośmielał się tu wyć! 👿
Chleb mi, kurczę, odbierają. 🙄
Bobiczku, ale Ty wyjesz pięknie i nawet czasem do rymu 😆 Zdecyduj się jednak, czy Ci odbierają chleb, czy kurczę? 😉
inscenizowana „pasażerka” ukaże się na blu-rej
http://tinyurl.com/25ptmg6
To bardzo dobra wiadomość. Zresztą festiwal w Bregencji zawsze wydaje swoje produkcje. Zeszłoroczny Król Roger też wyszedł.
Dla niejakiego urozmaicenia wieczór w ON – Elektra. Pani Podleś oszałamiająca, jeszcze lepiej niż w ubiegłym sezonie. Skupienie i cisza na widowni aż dojmująca. Czas się zatrzymał, niesamowite wrażenie.
W drodze powrotnej w samochodzie – Requiem, warunki fatalne, ale trudno było zrezygnować. Wolę wersję „koncertową” – wrażenie spotęgowane, ale mszalne okoliczności zgodne są chyba z zamysłem WAM (?). A i mszę łacińską słyszy się tak rzadko.
Słucham tutaj 🙂 http://konkurs.chopin.pl/pl/edition/xvi/video/31_Nicolay_Khozyainov/stage/2
Kurczę jest moim chlebem powszednim.
Befsztyczki, niestety, tylko w święta. Ale za to bez różnicy – katolickie, protestanckie, żydowskie, muzułmańskie animistyczne… Nawet kult cargo jest reprezentowany. 😀
jakiś ewenement, ponieważ dołączona książeczka
będzie miała 162str :O
podrzucam:
http://chopin2010.pl/pl/rozmowy/entry/5446-jest-ktos-taki.html
Dzięki 😀 Ciekawe…
To już chyba pora na wrzucenie nowego wpisu…
Ooo, najwyższa! Bardzo bym chciała przeczytać, co Kierowniczka sądzi o Gospodarzowie, ale padam na nos i nie wiem, czy dotrwam. Gdyby jednak wpis pojawił się za chwilę, to bym sobie jeszcze poczytała, zanim padnę.
Już jest 😀
Pani Doroto, czy naprawde pani uwaza, ze Bozanow gra nie najlepiej? Bo nie uwierze, ze miarą pani oceny sa jego rzeczywiscie smieszne miny i gesty. Proponuje w trakcie gry na niego nie patrzeć, a jedynie słuchać tego, co robi z fortepianem, a od razu pani zrozumie, dlaczego doszedł do IV etapu, dlaczego otrzymał nagrodę na konkursie van Cliburna i dlaczego podczas warszawskiego koncertu, który odbył sie 30 wrzesnia, podczas którego wypełnił czas przed własciwym recitalem Stanisława Bunina – po prostu przyćmił swoją indywidualnością mocno już wyleniałą „gwiazdę” chopinowska sprzed 25 lat.
kalina – witam 🙂
Przeciez wyraźnie napisałam we wpisie, że uważam Bozhanova za bardzo dobrego pianistę, tylko niezbyt mi się podoba jego osobowość sceniczna. Nie można mu przecież odmówić technicznej maestrii.
Stanisława Bunina akurat łatwo przyćmić, bo jest teraz zupełnie nie w formie 🙁 (prawdę mówiąc zwiałam z jego występu, przewidując, że nie będzie najlepiej). A patrząc na Bozhanova myślałam wówczas: czy on tak zawsze, czy to może tylko dlatego, że akurat ma w programie tak cyrkowe kawałki? No i na konkursie okazało się: najpierw, że zawsze, potem, że z czasem coraz mniej 🙂
Jakaś nerwica pewno go trawi… A to jednak przeszkadza zarówno w kreowaniu, jak w odbiorze, kiedy ma się kłopoty ze sobą…
Pani Doroto, zgadzam się w 100% z tym co Pani napisała. dopóki będą ludzie, którzy grają sercem, warto jeszcze żyć (i chodzić na koncerty i konkursy). szkoda że pupil publicznosci i szanownego jury, pan Boyhanov, emocje zastepuje przytupami, zarzucaniem glowa i robieniem groznych min. czy naprawde mozna nas tak latwo nabrac?
Hela – witam. Mam wrażenie, że dziś p. Bozhanov przykrywał tym wszystkim nerwy i niedouczenie. Ale o tym zaraz będzie we wpisie.