Skąd my to wszystko znamy
Nowa inscenizacja Ubu Króla Krzysztofa Pendereckiego w Operze Śląskiej w Bytomiu jest znakomita. Ale czy doczekamy czasów, kiedy to dzieło przestanie być tak do bólu aktualne?
Wszystko się kojarzy. Od samego początku. Odkąd Ubicy, a potem samemu Ubu zamarzy się władza po to, żeby mieć kapuzę i kacabaję, zabrać sobie koronę i posadzić zadek na tronie. (Nie mam przy sobie libretta, ale trochę próbuję cytować.) Król zostaje zamordowany w istnej parodii Makbeta – i co dalej? Trzeba z czegoś żyć. („Masz całą Polskę!” – mówi mężowi Ubica.) Ludowi najpierw trzeba rzucić ochłap (akurat dziś szczególnie zabrzmiała propozycja Ubu, by w tym celu „zabić trzy stare konie”…). Potem Ubu zabiera sobie cudze dobra, reformuje wymiar sprawiedliwości (mordując sędziów – widziałam sardoniczny uśmiech min. Borysa Budki obecnego na sali) i finanse (mordując finansistów, którzy krzyczą: to bez sensu! to niekompetencja!), ściąga podatki… W scenie, gdy grupa chłopów jęczy nad ciężkim losem, pada nagle: kto puka do drzwi? Kolejne natychmiastowe skojarzenie. No i faktycznie wpada Ubu ze swoimi zbirami i robi swoje. Kres temu kładą dopiero Rosjanie, którzy wygrywają wojnę – przy okazji Polacy wywołują powstanie – więc pobity Ubu ze swoją bandą uciekają, gdzie pieprz rośnie, ale już myślą o kolejnym podboju…
Waldemar Zawodziński ze swoimi stałymi współpracowniczkami (Janina Niesobska, Maria Balcerek; ta pierwsza jak zwykle wniosła wiele pysznych pomysłów w dziedzinie ruchu scenicznego) stworzył tym razem spektakl o zupełnie innej estetyce niż zwykle z nim kojarzymy, bez feerii barw i powiewności, lecz wyrazisty i konkretny, z dbałością o szczegóły – na scenie pojawia się autentyczna kuchnia polowa, kałasznikowy, a rosyjscy żołnierze mają nawet napisy po rosyjsku na otokach czapek (co z daleka zresztą niekoniecznie widać, ja to zauważyłam dopiero z bliska po spektaklu). Ubowie na początku noszą brudne (sztucznie brudne oczywiście) łachy, a zielona świecąca kiecka Ubicy w roli królowej bije rekordy kiczu. Scena z carem rozgrywa się w całkiem dokładnie odmalowanej cerkwi – to wyjątkowo estetyczny jak na to przedstawienie fragment, bo skrajnością w drugą stronę w tej dziedzinie jest np. scena, gdy banda Ubu żre – inaczej tego nie można nazwać – z czegóżby innego, jak nie z koryta.
Muzycznie spektakl jest znakomity. To debiut Jurka Dybała w tak poważnym dziele tego gatunku. Na co dzień kontrabasista Filharmoników Wiedeńskich i szef Sinfonietty Cracovii, od paru lat studiuje też dyrygenturę, m.in. u Jormy Pamuli. Postępy zrobił ogromne. Świetnie trzymał wszystko w ryzach, a zadanie tu jest trudne, nie tylko z powodu wielopłaszczyznowości muzyki będącej niemal kolażem pseudocytatów z muzycznej przeszłości czy też nieregularnych rytmów a la Strawiński, ale też z powodu rozrzucenia aparatu wykonawczego po sali – po prawej stronie I balkonu gra orkiestra wojskowa (autentyczna tutejsza, z Bytomia), a z II balkonu jeszcze od czasu do czasu trąbki. Co do śpiewaków, obie główne role wykonują ci sami artyści, co w warszawskim spektaklu Krzysztofa Warlikowskiego sprzed 13 lat, czyli Paweł Wunder i Anna Lubańska, ale dziś byli zupełnie inni – zwłaszcza ona, która poszła w tym spektaklu na całość (pod względem gry aktorskiej) i stworzyła takiego babona, że trudno sobie wyobrazić bardziej adekwatną wersję tej roli, zwłaszcza, że i wokalnie była znakomita. Z pozostałego peletonu cały był na wysokim poziomie. Długo oklaskiwano po spektaklu nie tylko artystów, ale i kompozytora, który ze sceny zauważył: „Król Ubu Alfreda Jarry’ego ma sto lat, a wciąż daje nam do myślenia”.
Komentarze
A w tiwi – by tak rzec – reżimowej przypadkiem usłyszałem dziś wieczorem (w materiale zapowiadającym wydarzenie) nowe, jakże odkrywcze prononsowanie: Alfreda Dżariego.
Kolejna dobra zmiana?
Pobutka urodzinowa M. Waters 101 https://www.youtube.com/watch?v=NXBrAtoGwwM
Poza tym dzis bylismy na pokazie La Passion de Jeanne d’Arc – niemego francuskiego filmu z 1928 roku (rezyseria: Carl Theodor Dreyer). Choc film jako taki jest zupelnie niezwykly, ale pewnie nie pisalbym o nim na tym blogu, gdyby nie zupelnie niezwykla oprawa muzyczna, dostarczona na zywo przez the Orlando Consort. W oparciu o muzyke z tego okresu: Guillaume Dufay, Hymbert de Salinis, Gilles Binchois i innych (o ktorych nigdy nie slyszalem 😯 ) skomponowali program muzyczny do calego filmu no i oczywiscie odspiewali podczas projekcji. Zupelnie niesamowity przezycie.
Czyli zamiast standardowych organow Wurlitzera do niemego filmu byl chor.
PS U nas znowu zima -5 oC i 15 cm sniegu.
Dzień dobry; a ja wczoraj zdradziłem big-bit i moją „rodzinę” 🙂 i świętowałem z SV.
Zwłaszcza finał Elgara – żarliwy, z nutą czytelną a przecież zgodnie z tytułem i zarazem tajemniczą, gdzie SV mogła pokazać nam i pokazała tzw. „całą paletę” – brzmiał mi szczególnie zwycięsko. I zwyciężyła nie jakaś „rachuba”, „matematyka muzyki”, a człowiek… pa pa m
zapomniałem dodać (bom „drobiazgowy gapcio”) że sam środeczek Enigmy pofrunął wczoraj na bis do Sir Menuhina. i tak oto zwyciężyliśmy wczoraj wszyscy… 🙂
Nawiązując do Salome, zawsze w myślach słyszałem pana Wundera jako Heroda i panią Lubańską jako Herodiadę, wiem że śpiewali już w takim zestawieniu, szkoda że nie w Warszawie 🙁
Wracajac na chwile do (mojego) poprzedniego wpisu. Tak jak Pani pisze – “Ale czy doczekamy czasów, kiedy to dzielo przestanie byc tak do bólu aktualne?”. To samo odnosi sie do procesu Joanny d’Arc.
A z nowosci. Wczoraj, w Calgary, odbylo sie wreczenie nagrod Juno – kanadyjskiego odpowiednika Grammy. W dziedzinie solista/zespol kameralny wygral J. Ehnes i A. Armstrong za nagranie sonat Francka i Straussa.
Ale jednym z nominowanych zespolow byl ARC Ensemble grajacy Jerzego Fitelberga. [… ] Hometown: Toronto, Ontario The Grammy-nominated ARC Ensemble (Artists of the Royal Conservatory, Toronto) has released Volume 2 in their series of works by Jewish composers who were forced to flee the Third Reich during the 30s: presenting premiere recordings of chamber works by Jerzy Fitelberg. The album offers two String Quartets; the early mysterious Nachtmusik for clarinet, cello and celeste; the Sonatine for two violins, shaped by Polish folk tunes; and the Serenade for viola and piano, composed in New York in 1943 and published in 1954, three years after Fitelberg’s death. [… ]
Nie wiem jak bardzo Jerzy jest znany w Polsce i czy jest grywany, ale tutaj, poza ta plyta wlasciwie nie.
Pobutka https://www.youtube.com/watch?v=TLV1tR5auk8 violophone! Jak to jest po polsku?
Dwójka właśnie podała informację o śmierci Elżbiety Dziębowskiej
Dzień dobry,
smutna wiadomość z rana o inicjatorce i redaktorce Encyklopedii Muzycznej PWM. Miała 87 lat, chodziła swoimi ścieżkami, encyklopedia była jej życiem i szczęśliwie udało się tę przygodę po wielu latach doprowadzić do końca.
@ schwarzerpeter – Jerzy Fitelberg u nas jest jeszcze mniej znany, a wielka szkoda, bo to świetna muzyka. Jeśli jego muzyka pokazuje się na płytach, to zagranicznych. Płytę ARC Ensemble (wyd. Chandos) dostałam swego czasu od… zaprzyjaźnionej niemieckiej agencji PR. Napisałam jej recenzję do papierowej „Polityki”, ale czy to coś komuś dało, nie wiem. Rozprowadzała ją w Polsce firma Music Island, była też w Empiku, ale drożej.
Pobutka urodzinowa 6 kwietnia
Dorothy Donegan 92. In 1943, Donegan became the first African American to perform at Chicago’s Orchestra Hall. […] In the first half I played Rachmaninoff and Grieg and in the second I drug it through the swamp – played jazz. Claudia Cassidy reviewed the concert on the first page of the Chicago Tribune. She said I had a terrific technique and I looked like a Toulouse-Lautrec lithograph. 😀 https://www.youtube.com/watch?v=J6WFgLIPu7g
Aczkolwiek ostatnio widzialem pare pan grajacych w wysokich obcasach, ale takiego przytupywania to chyba jeszcze nie 😉 . A do tego dyrygent, ktory wczuwa sie w muzyke i to jak 😯
Poza tym G. Mulligan 89 https://www.youtube.com/watch?v=0cK_AIpmejs
A. Previn 87
Przez nastepne pare dni nie bede nadawal 🙁
Dzień dobry 🙂
Myślę, że Liszt nie miałby nic przeciwko przeróbce pani Cassidy 😆
Gerry Mulligan zawsze pyszny, a obraz Van Gogha ktoś świetnie dobrał 🙂
Przez następne parę dni spróbujemy sobie poradzić…
jest śledź
śledź w śmietanie
i leszczyna
zieleń od niej
zieleń dla niej…
i kolędy szara łza
co nas prosi
bo nas zna
w istocie swej zna…
Czyli w Ateneum spotkałem wczoraj słowa, które są wciąż mistrzowskim komentarzem do tego, co dzieje się i tu i teraz… Absolutnie 🙂 A teraz pomalutku cieszę się już na spotkanie z kolejnym bohaterem ulubionym mym – 9.04. 🙂
pa pa m
Dzień dobry.
Ubu wciąż rzondzi… widać, słychać i czuć. Przypomnę scenę z realizacji Warlikowskiego – też ciekawej na swój sposób, choć może zbyt przeciążonej symbolami stalinowsko-peerelowskimi. A przecież nie tylko w takich czasach Ubu działa. Tylko kto wtedy wiedział…?
https://www.youtube.com/watch?v=a2BSfZLXSlQ
Ale nie tylko Ubu na szczęście jest na świecie. Kontynuując cykl urodzinowy: Robert Casadesus, wspaniały wykonawca Mozarta:
https://www.youtube.com/watch?v=3swglF3EU08&nohtml5=False
A jutro w Filharmonii Poznanskiej nagle zastepstwo za chora Yoncheve – przybywa Anita Hartig. Warta polecenia!!! 🙂
Dzięki za polecenie. Może ktoś skorzysta. Ja jutro jadę w innym kierunku – do Wrocławia…
To do zobaczenia jutro,Pani Kierowniczko 🙂 Dziś jeszcze wiosna się budzi w całej naturze ;-), ale na sobotę zapowiadają pogorszenie pogody i ochłodzenie, więc proszę spakować do plecaczka jakieś stosowne okrycie.
Dzięki za ostrzeżenie i do zobaczenia 🙂
ROH ogłosiła dziś plany na przyszły sezon. Zakończy się w lipcu 2017 dwoma spektaklami „Kupca weneckiego”. trochę mało, ale dobre i to… A poza tym „Otello” z Kaufmannem i „Norma” z Netrebko i mnóstwo innych atrakcji.
Bardzo mnie cieszy ta wiadomość. Czajkowskiemu się należało w końcu.
Dzień dobry 🙂
Na Pobutkę dziś śpiewaczka, której miałam przyjemność posłuchać wczoraj na żywo – to był zamknięty koncert organizowany przez ambasadę niemiecką z okazji 25-lecia dobrego sąsiedztwa Polski i Niemiec…
Akurat Cherubina wczoraj nie śpiewała, tylko Hrabinę (Dove sono), ale Cherubinek też ładny.
https://www.youtube.com/watch?v=3dBMz2ar7q0
A propos „trzech starych koni”. W środę dodatkowo zatłukli „Pegaza” 🙂
No słyszałam właśnie. Z powodu spektaklu Przemysława Wojcieszka, laureata Paszportu „Polityki” 😈
Wybieram się na jego spektakl do Legnicy, może zdążę zanim zdejmą i sztukę i dyrektora 🙁
„Made in Poland” z Erykiem Lubosem w roli głównej. To niesamowite jakie wrażenie na ciele i duchu ten spektakl zrobił na mnie. Oglądałem i nie wierzyłem własnym oczom i uszom, że można to tak napisać i zagrać.
Nie ma szans, żeby ujeździć (znowu końska metafora) Wojcieszka.
No tak, ale miało być o muzyce. 🙂
OT. W Lublinie zbliżają się KODY
http://www.kody-festiwal.pl/pl/2016/program.html
Może PK zasugeruje na co trzeba koniecznie się wybrać. Na wszystkie pozycje programowe niestety nie ma szans
@Irek1 Przede wszystkim nazwa festiwalu trochę mało cenzuralna 😉 To taki żart miał być. Smutny.
A o historii z „Pegazem” dyrektor Jacek Głomb w krótkich żołnierskich słowach na FB: ” Zrobiliśmy spektakl,nie manifestację, agitkę, plakat polityczny, ale spektakl. O współczesnej Polsce. Redakcja ‘Pegaza” najpierw zaprosiła reżysera, potem poprosiła, żeby do Warszawy przyjechali także aktorzy. Męczyli i dręczyli nas esemesami, aż w końcu ulegliśmy. Stanęliśmy na głowie i w niedzielę – po premierze – zmontowaliśmy podstawowo zapis spektaklu (nagraliśmy go z 2 kamer), bo przecież państwo z Warszawy nie mieli czasu pofatygować się do Legnicy i poprosili o zapis. W poniedziałek, zaraz po drugiej niedzielnej premierze, reżyser i dwoje aktorów pojechali do Warszawy i odbyli kulturalne spotkanie, bo przecież “nowa telewizja’ jest bardzo otwarta na kulturę. A potem przyszli komisarze TVPiS i wyrzucili w kosmos program. CAŁY odcinek “Pegaza”. To nie nożyce cenzora, ale wyrzucenie w kosmos CAŁEGO programu. Zaiste dobra to zmiana.”
Na tymże portalu społecznościowym wpis Wojcieszka o decyzji TVP: “Jest to najbardziej chwalebna recenzja tego, co wspólnie zrobiliśmy w Legnicy. W takich chwilach czuję, że teatr ma sens i wartość.”
A tu recenzja z lokalnych mediów : http://24legnica.pl/hymn-narodowy-polska-pachnie-krwia/
@Irek1 A to już zależy co komu w duszy gra 😉 Ja bym nie odpuściła oczywiście 11.05 Olgi Pasiecznik i Ensemble Tourbillon (Petr Wagner – moja wielka miłość :-), no i jeszcze Marcin Świątkiewicz na dodatek ). Te nowe propozycje operowe i ukraińskie requiem też wyglądają bardzo intrygująco.Miłośnicy „Nowej Tradycji” pewnie ucieszą się z wieczornych propozycji,bo zapowiadają się kusząco. Żeby tylko mieć czas,siły i środki 🙂
A w radiowej Dwójce jutro „Ariodante” . Kto nie był – niech nie przegapi.
Kto był, tym bardziej nie przegapi. 😉
Ale mi się podoba jak napisałaś 🙂 Ja taki zdolny nie jestem, ale wyznam, że napisałem tak: http://lenarcinski.blogspot.com/2016/04/jazdy-bez-trzymanki-ciag-dalszy-droga.html
Też fajnie napisałeś 🙂
Dziękuję, miło mi 🙂
Donoszę, że Kompozytorowi tak się podobało, że przybył też na drugi spektakl 🙂
No rzeczywiście 🙂 Fajnie!