Zmierzch bogów
– Ach, cóż za cudowna egzekucja – westchnął z uwielbieniem Pierwszy Rycerz Bractwa św. Idiomu, podziwiając, jak młody Pandulf, zwany przez swych zwolenników Wunderwaffe, traktuje klawiaturę fortepianu firmy steinway swymi stalowymi palcami w tempie presto prestissimo, czasem siekąc ją nawet całymi rękami jak toporem. – Takimi tempami w etiudach z pewnością musi wygrać Wielką Warszawską Gonitwę Klawiszową! – poparli natychmiast to zdanie koledzy Pierwszego Rycerza.
Bractwo św. Idiomu za przedmiot czci obrało sobie dawno już zmarłą personę. Idiom był przed laty wybitnym rycerzem na służbie króla Fryca Genialnego, patrona Wielkiej Warszawskiej. Niektórzy twierdzili, że Fryc był właściwie bogiem i egzystował w trzech wydaniach: francuskim, angielskim i niemieckim. Idiom jednak miał być tylko jeden. Smutna prawda była taka, że w rzeczywistości Idiom spłodził wiele dzieci z licznych nieprawych łóż; małe Idiomki rozprzestrzeniły się po całym świecie, nawet w Japonii, Chinach i – o zgrozo – Korei. Bractwo wstydliwie przemilczało fakt istnienia tak licznej progenitury i udawało, że ona nie istnieje.
Niestety, już w I etapie okazało się, że to nie Pandulf jest pierwszy. Największą ilość punktów zdobył nikomu nieznany Cherubino Fattore. – Kto to jest? Skąd się wziął? – szemrano w krainie Klawiszowców. – Gra, jakby posiadł jakąś ciemną moc. To niebezpieczne! Ale jeszcze jest bardzo młody, więc podczas następnych etapów może uda się nam rozpowszechnić opinię, że przecież musi się jeszcze bardzo dużo uczyć.
Ale w drodze do wygranej pojawiło się jeszcze paru zmyślnych zawodników – m.in. znany już wśród Klawiszowców Bożydar Gestykulant, który poza nader sprawnymi palcami, równie stalowymi jak Pandulfa, imponował jeszcze aktorstwem iście serialowym, no i przede wszystkim Nefrytowa Kocica, inteligentne i drapieżne stworzenie, po którym trudno było zgadnąć, czego się można spodziewać. – Ale z kobietą łatwiej będzie walczyć – szeptano – powie się, że gra po akademicku, i wszyscy uwierzą. Z Bożydarem tak łatwo nie będzie, chyba że sam się podłoży, co jest możliwe, bo on taki więcej z natury porywczy. – Niektórzy członkowie Bractwa poczuli zresztą sympatię także do Bożydara. W końcu nie był jakimś tam smarkaczem, a tym bardziej nie był kobietą. A sprawności odmówić mu nie można było.
Gonitwa się rozwijała, losy kolejnych zawodników zmieniały się jak w kalejdoskopie. Działy się różne dziwne rzeczy. Np. Nefrytowa Kocica ukradła znak repetycji z nut Sonaty b-moll, wiedząc, że może w ten sposób zdobyć za nią nagrodę. Strach padł na członków Bractwa. Trzeba coś zrobić! Trzeba ją zatrzymać!
Nie pomogła nawet akcja specjalna, gdy przygaszono Nefrytowej światło podczas finałowego występu (na wszelki wypadek akcję urządzono jeszcze nieszczęsnemu Cherubinowi). To Kocicy w końcu przypadł Główny Wieniec Laurowy. Rozpacz wybuchła w Bractwie św. Idiomu. – Jak to się stało? – krzyczał Pierwszy Rycerz. – Skandal! Spisek! Zdrada! Przecież to Pandulf miał wygrać! On był najwyższym wcieleniem Idiomu! – Naprawdę to on był najlepszy – zawtórował mu Maestro, który niegdyś wygrał tę gonitwę, a ostatnio trenował Pandulfa na swojego następcę w szermierce palcami. – Nie wygrał tylko dlatego, że ja nie mogłem na niego głosować!
Ale w rzeczywistości było całkiem inaczej…
Komentarze
Pani Redaktor, pyszna historia! Te walki, spiski, intrygi…;)
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/kultura/jak-zrobilem-wywiad-z-martha-argerich,66919,1
Ciekawy artykuł Filipa Łobodzińskiego w najnowszym numerze Newsweeka (a Martha Argerich stawiała na Trifonova…)
Polecam jeszcze artykuł B. Tumiłowicza ‚CHOPIN CI WSZYSTKO WYBACZY…” w tygodniku ‚Przegląd’.
Tak, słyszałam już, że jej się Trifonov podobał, a z tekstu Łobodzińskiego wynika, że także Armellini. No proszę, jak się zgadzamy 😉
A historyjkę jak ktoś chce, może pociągnąć – specjalnie jest zawieszenie na końcu 🙂
Mniam, oblizala sie Pograniczna Wizytatorka (nie mylic z wizytka), zacierajac rece z ukontentowania…
Mniam, mniam, powtorzyla, wspominajac, ze i ongis Wunderwaffe nie na wiele sie zdala. A tyle wokol niej bylo zachodu…
Mniam, mniam, mniam, dodala, czytajac raz jeszcze z luboscia…
Pozostalo tylko jedno pytanie: Azaliz Bractwo Sw. Idiomu zamierza popelnic zbiorowe samoubijstwo? A moze przybierze taktyke uciszonego urabiania gruntu pod? A jezeli nie jedno, nie drugie, to co? Dodawanie z dziesietnymi po przecinku (powtorka z podstawowki) plus namietne oczekiwanie na kolejna nadarzajaca sie okazje, by wlozyc plaszcze, wyczyscic szpady, naciagnac przylbice i ruszyc do ataku w obronie Jedynie Prawdziwego Niepodwazalnie Godnego Namaszczenia a Nierozpoznanego Przez Holote Pandulfa Cudownego?
No to lecimy Danem Brownem. 😆
Profesor Mądralski przez całą noc miał ciężkie, mollowe sny, po których obudził się zlany potem i przedtem. Rezygnując z porannej gimnastyki podszedł do biurka, na którym poprzedniego dnia rozłożył swoje papiery i wziął do ręki zetlały, pożółkły skrawek papieru, który znalazł w XVI tomie opasłego dzieła „Żywot św. Idyoma albo siurpryzy i facecye żurorów”. Westchnął bezładnie, wpatrując się w pospiesznie, drżącą dłonią nakreśloną pięciolinię z pozornie bezładną gmatwaniną kółek, krzyżyków i innych tajemniczych znaków. Nie umiał ich rozszyfrować, ale instynktownie czuł, że ten tajemniczy przekaz zawiera rozwiązanie zagadki, którego bezskutecznie poszukiwał już od dawna.
Wszystko zaczęło się wtedy, kiedy jako młody, pełen entuzjazmu historyk, zaczął zajmować się sektą Hopsasasynów, wykonawców woli groźnego Starca z Góry. Starzec, którego prawdziwego oblicza nikt nie znał, podawał się za jedynego słusznego potomka Idiomu i za cel życia postawił sobie wytępienie potomków niesłusznych. Swoich zwolenników trzymał żelazną ręką, nie zezwalając na swobodne, niekontrolowane hopsasanie i wymagając absolutnej wierności ustalonym przez siebie regułom.
Pierwsi Hopsasasyni bez szemrania podporządkowywali się Starcowi z Góry, w przekonaniu, że jego mądrość pochodzi od samego Idiomu. Ale z kolejnymi generacjami nie było już tak łatwo…
Kierowniczko, pomocy. Cosik mi dwie linijki umknęły korekcie. 🙁 Po „znalazł w XVI tomie” ma być „opasłego”, „Żywot” i dalej „bezradnie”.
Bractwo św. Idiomu, choć o rycerskich korzeniach , nie nawykłe było do wojaczki. Bracia mieczy swych dobywali, gdy trzeba było mieczami powymachiwać, ale wygrać orężem żadnej bitwy nie zdołali. Pogrozili więc Kocicy białą bronią, marsowe miny na oblicza wpierw przywdziawszy, po czym zajęli się tym, co potrafili najlepiej. Zaczęli kopać dołki.
– Czy mnie powonienie myli, czy czuję tu walerianę? – spytała Wielka Dama, na co dzień używająca przydomka Debeściara, drobnymi kroczkami ostrożnie klucząc między wykopanymi już w ziemi zagłębieniami.
– Nie myli, nie myli – odparł jeden z rycerzy – Wszystko tu już wychlapane kropelkami nasercowymi. A tam – dodał prostując się i wskazując ręką punkt na horyzoncie – A tam przywieźliśmy cały kontener. Zrobimy wielkie buuuum, a do leja w ziemi wlejemy kropelki. Kocica musi się złapać, a wtedy Pandulf zagra z Zamorzanami.
– Zbudujcie jeszcze wokół labirynt, żeby się tak łatwo się nie wydostała – zachichotała Debeściara i podreptała do taksówki.
Ja już myślałam, Bobiczku, że ten opsały tom to albo freudowska pomyłka, albo coś z dziedziny psoezji 😉
Bobiku, poprawiac „opsalego” na „opaslego” nie uchodzi psu, zaiste. No, gdyby jeszcze na „oposlego”, to moglabym przyklasnac, albo chociaz „oslego”, ale na „opaslego” – NIE! NIE! NIE!
Ma byc „opsalego” i juz!
powtórka ekspozycji od wstępu do jej końca jest w wydaniu prof.Ekiera, Padarewski repetycję ustawia tylko w obrębie ekspozycyjnego Doppio movimento. To co zrobiła YA robi Pollini (nagranie dla DG utwory z opusów 30-tych) i Zimerman, zresztą ten ostatni coś się tłumaczył, że gdzieś to odnalazł i tak podobno jest właściwie.
p.s.
jest to podobny problem jak zamiana dwóch wysokości w Balladzie op.52 o których już pisałem
tekst o św.Idiomie genialny, czekam na dalsze części i jakiś film 😉
Już za późno – poprawione. Nie będę przecież poprawiać z powrotem… 😆
micu, w takim razie Paderewski skłania się za wydaniem niemieckim, a Ekier za pozostałymi 😉
Tylko i jedynie Erast Fandorin ( vide Akunin ) jest zdolny rozwikłać tę przerażającą zagadkę Bractwa sw. Idiomu i ich tragicznej, zawikłanej i samobójczej śmierci…
Pani Doroto- wyliczenia ze słupków i uwolnionych do publicznej wiadomości punktacji w etapach mogą doprowqadzic do zawału.. lub szaleństwa. Nic nie rozumiem..
dokładnie! 😀 tylko ja często Ekiera nie rozumiem jak w sonacie czy we wskazanej balladzie czy tylko mnie to często gryzie w uszy?! 😉
Teraz widzę, że ja chyba zacząłem pisać prequel. 😀 I nie wiem, czy go rozwijać chronologicznie w stronę współczesnego Bractwa, czy grozi to za dużym chaosem i poplątaniem wątków.
Z drugiej strony prequel daje dobrą możliwość pokazania, jak doszło do powstania Bractwa i co ono za jedno.
Utknąłem i nie wiem, w którą teraz stronę. 🙁
No to lecimy dalej.
Profesor obudził się z zamyślenia, gdy nagle zadzwoniła komórka sygnałem z Walca minutowego. – Halo, panie profesorze! – usłyszał zdyszany głos – Larum grają! Tusk z Putinem nasłali nam Kocicę Nefrytową, by wygrała Wielką Gonitwę Warszawską i tym samym zdruzgotała nasz Idiom! A ma jeszcze czworo innych Ruskich do wsparcia! Co robić? Czekamy na radę!
– A kto mówi?- spytał profesor nie poznawszy głosu, lecz połączenie się urwało, jakby sam Putin z Tuskiem je przerwał.
Ha! pomyślał. Chodzi więc o Rację Stanu… Ale jaka jest nasza Racja Stanu właściwie?
Do psodu, Bobiku, do psodu!
Sluchajcie, cos jest w tym Bractwie!
Kod 1277, a tu czytamy:
Książę legnicki Bolesław Rogatka napadł i uwięził Henryka IV Prawego, zmuszając go do wydania spadku po arcybiskupie salzburskim Władysławie, stryju Henryka IV i bracie Bolesława Rogatki. Henryk IV Probus odzyskał wolność dopiero wtedy, kiedy wdał się w sprawę jego starszy przyjaciel i protektor, król Czech Przemysł Ottokar II.
Mamy scenariusz poboczny zeslany przez Wikipedie i kod!
Ja, jesli pozwolicie, pojde w ukochane objecia. Musze jednak odespac te zarwane noce, skoro jutro mam cos wykonac.
Sledzic bede juz o swicie!
To potrzymamy jutro kciuki 😀 DobraNoc!
„Opasły Tom”? Toż to przecież „product placement”! 🙂
To ja napiszę jeszcze kawałek tła historycznego i spróbuję tak się z tego wymotać, żeby dojść do momentu tego telefonu do profesora Mądralskiego. 😉
No dobrze, ale coś widzę, że i mnie morzy. Ale fantasy nie zając, nie ucieknie 😉
To jeszcze dla mica – sprawdziłam w cfeo odnośny fragment Ballady f-moll. Paderewski znów oparł się na wydaniu niemieckim, gdzie nie ma kasowników. W wydaniu francuskim, na którym oparł się Ekier, są dwa kasowniki. W angielskim jest jeden – ten w górze…
I dojdź tu, człowieku, co jest właściwe 😛
A w ogóle jakie to fajne czasy, że pierwodruki Chopka możemy w każdej chwili w necie obejrzeć 😀
Już wiem, w czym się pogubiłem. Powiedziałbym obrazowo, że powieść jest w tej chwili rozdarta między Wiedźminem i Leonardem. 😉
No tak, a to, co już jest we wpisie, to jak sklasyfikować? 🙂
To dla mnie raczej w stronę Wiedźmina. 😉 Znaczy, raczej fantasy niż thriller pseudohistoryczny. A ja pewnie szybko od tego uciekłem, bo prawdę mówiąc nie ma chyba drugiego gatunku, który brałby mnie tak mało jak fantasy. No, chyba że chodzi o „Bajki robotów”. 😆
Ale jest to fantasy całkowicie z kluczem 😉
A z drugiej strony faktycznie coś na kształcie różnych tam Trzech elektrycerzy mi po głowie kołatało 😉
Trudno, jakoś się to musi zejść. Sam zboczyłem ze wskazanej drogi, to sam będę się musiał wyplątać i dobrnąć do punktu wskazanego przez Kierownictwo. A potem będzie sobie można poszaleć. 😀
Proszę mnie nie rozpraszać, trzymam za Teresę 🙂
To może i ja coś wtrącę…
Wielki Rycerz Bractwa zawezwał swoich wiernych Giermków i rzekł im: przed nami Wielkie i Ważne Zadanie zlecone przez Profesora. Musimy mianowicie przekonać do naszej idei Maluczkich.
– Ale jak to zrobić? – zafrasowali się Giermkowie unisono.
– Urządzimy im Trzygłosowe Jednotematowe Snucie Motywiczne – zdecydował Wielki Rycerz. – Ja oczywiście poprowadzę pierwszy głos – dodał niepotrzebnie (ale nie mógł się pohamować). Najpierw przypomnę im, kim byłem kiedyś, a z tego wyprowadzę główny motyw. Ty, Margot i ty, Mortenie będziecie mi wtórować odpowiednio tercję wyżej i sekstę niżej. Tylko bez dysonansów! Od czasu do czasu zmilczycie, a ja wtedy wprowadzę jako motyw poboczny tego czy innego filozofa. Trzeba, żeby niveau było możliwie wysokie.
– Czy Maluczcy się dadzą przekonać? – spytała Margot.
– Oczywiście. Wiecie przecież, że większość z nich nie odróżnia op. 132 od Sonaty Księżycowej.
(…)
Eh… miało być „a ja wtedy wprowadzę SOLO motyw poboczny”.
Okej, poniżej kończy się rys historyczny, a potem następuje Wielka Warszawska z wtrąconymi dalszymi informacjami i (po czy w trakcie WW?) telefon do profesora:
Kolebką Hopsasynów były Mokradła Przywierzbiańskie, kraina wiecznie zasnuta siwymi nokturnami, pełna dramatycznych oberków i liryczących armat, przemyślnie ukrytych w kwiatach. Lud tej krainy skłaniał się ku konserwatyzmowi, co przejawiało się zarówno w niepohamowanej konsumpcji „Mielonki turystycznej”, jak i w zajadłej obronie każdego zapisu nutowego, narażonego na zszarganie przez wraże siły moderny. W największej świątyni Akademii, stolicy krainy, spoczywał pieczołowicie chroniony testament Starca z Góry, mający gwarantować niezmienność Idiomu na wieki wieków, hołubiony i chroniony przez grupę najszacowniejszych obywateli Akademii.
Kiedy młodsi Hopsasasyni, pod wodzą Dezynwolta z Pogorelic, znienacka zaatakowali niczego niespodziewającą się starszyznę, ta ostatnia wycofała się do Okopów Świętego Idiomu, gdzie założyła Zakon Stemplariuszy. Odtąd nikt z młodzieży nie mógł wejść do Okopów bez specjalnego Stempla, przybijanego przez Radę Zakonu na zebraniu zwanym Dniem Żuru. Decyzja ta była przyczyną krótkotrwałych zamieszek, których punkt kulminacyjny stanowiło trzaśnięcie żelaznymi wrotami przez Żelazną Damę Zakonu, wkrótce jednak sytuacja unormowała się i spokój zapanował w Okopach.
Rada Zakonu dysponowała wprawdzie wielką władzą, ale za kulisami jej poczynań stało tajemnicze Bractwo, o którym to i owo szeptano po kątach, nie śmiejąc jednak ujawnić żadnych domysłów publicznie. Narażenie się Bractwu skutkowało bowiem nie tylko pojawieniem się niespieralnych plam na opinii, ale i definitywną utratą szans na otrzymanie Stempla.
Jedyną nadzieją młodych Hopsasasynów było podważenie testamentu Starca z Góry i udowodnienie, że nie był on zgodny z wolą samego Fryca. Ich nieświadomym narzędziem miał zostać profesor Mądralski, a duchowy zamach stanu miał się dokonać podczas Wielkiej Warszawskiej Gonitwy Klawiszowej.
Czas naglił, Gonitwa nadbiegała wielkimi krokami. Trzeba było podrzucić Mądralskiemu zaszyfrowaną wiadomość, mającą naprowadzić go na ślad jeszcze bardziej zaszyfrowanej wiadomości, zostawionej przez Fryca jednej z jego kapłanek, Żorżecie z Sandomierza, a potem z niepokojem oczekiwać rozwoju wypadków…
Aaach, widzę, że popełniłam niespójność stylistyczną. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że nie czytałam Browna ani Wiedźmina…
Ja też, Natko. 😆 To znaczy, znam kilka fragmentów, które dały mi jakieś wyobrażenie. A resztę można dorobić przypuszczeniem. 😉
Wrzucam jeszcze ten kawałek po telefonie do profesora i potem już będzie mogło być na bieżąco, bezmieszania wątków i chronologii. 🙂
Nagle do pokoju wpadło kilku zamaskowanych Rycerzy Idiomu.
– Nie ma żadnej Racji Stanu! – wykrzyknęli, wymachując buńczucznie ekierkami. Jest Jedyna Słuszna Racja, a kto by jej nie uznawał, z nami będzie miał do czynienia. Kto nie z Mieciem, tego zmieciem, kto nie z Marusiem, tego udusiem, kto nie z Adasiem, tego skitłasiem. Dał nam przykład Maestro, jak zwyciężać mamy!
Przerażony profesor zapomniał o przerwanym połączeniu. Zacisnął kurczowo w dłoni Zaszyfrowaną Wiadomość, postanawiając za wszelką cenę uchronić ją przed Rycerzami.
– Czy panowie znają już słoniatę Pandulfa z trzeciego biegu? – zapytał tonem swobodnej, towarzyskiej pogawędki.
Rycerze Idiomu nie dali się zwieść.
– Cud-miód! – wrzasnęli z należytym zachwytem. – Artyzm! Wirtuozeria! Wirtuozeria! Artyzm! Victoria! Fantasmagoria! Feeria! Paluszki lizać!
Mądralski dyskretnym accelerandem przesunął się w stronę drzwi. Wiedział, że raz rozpoczęty zachwyt nie skończy się przed czwartym bisem. Nie mogło być lepszego momentu do dania nogi.
Pobutka (nie a propos, w ogóle, taka… przypadkowa…).
A teraz coś z zupełnie innej beczki.
Płatnerz starł pot z czoła. Było chłodne. Od dawna wiedział, że do roboty nie wolno przychodzić z gorącą głową. Bang bang-bang bang bang bang bang, bang bang-bang bang bang bang bang zastukał polonezem w rozgrzany kawał metalu. Baang bang, baaang, baaang, baaaaaang, baaaaang poprawił sonatą. „Ot grave” użalił się nad swoim losem i powtórzył raz jeszczebaang bang, baaang, baaang, baaaaaang, baaaaang.
„Jakie grave? Jakie grave?!” krzyknął czuwający nad wszystkim Rycerz św. Idiomu. „A takie” odparł spokojnie płatnerz i przyłożył młotem tuż koło ucha Rycerza baang bang, baaang, baaang, baaaaaang, baaaaang. „Już nigdy więcej nie będę tutaj kupował mieczy!” postraszył wstrząśnięty Rycerz. „Inni” kupią” nie przejął się Płatnerz. Rycerz wyjął z wewnętrznej kieszeni fortepianową strunę i zacisnął ją na szyi Płatnerza. Płatnerz, nie czekając na Cud uderzył rycerza łokciem w brzuch. Rycerz św. Idiomu zgiął się w pół i na moment odpuścił. „Może nie po rycersku, ale skutecznie” podsumował Płatnerz i powrócił do wykuwania miecza.
w sumie tez chopin:
http://www.youtube.com/watch?v=pQxyQktNFwc
Nefrytowa Kocica szalała w finałowej gonitwie. Nie biegła tak szybko jak Wunderwaffe, ale handicap ustalony po wcześniejszych gonitwach sprawił, że była o szyję przed Pandulfem.
Tak dalej być nie może, rzekł Pierwszy Rycerz. Trzeba wprowadzić na tor samochód bezpieczeństwa i zmienić bieg płaskli na bieg z przeszkodami. Po ustawieniu pzreszków samochód bezpieczństwa może zjechać.
Ba, ale jakie przeszkody ustawić? – zasępili się rycerze. Przecież kocica skacze najlepiej, to bez sensu. Oj, mili moi, rzekł Rycerz, musicie pogrzebać wokół racji stanu. Trzeba ją trochę nagiąć i ustawić na torze. I musi być nie do pokonania dla NK.
Zasępił się rycerz – prefekt Pandulfa. Po chwili rozpromienił lico i rzekł: Trzeba wysłać jakiegoś nowicjusza do Lasu Łaziebnego. Wokół gmaszyska obrzydłe pełne zdrajców trzymających z Putinem i Tuskiem, a nawet on sam tamże. Niech rycerz nastawia uszu i, jak Rację Stanu podsłucha, niech wraca.
Spaceruje nowicjusz Szczery po alejkach, lornetą okna Belwederu i gmachów naprzeciw przegląda, nic jednak ciekawego nie widzi ani nie słyszy. Posmutniał i spuścił głowę. Wzrok jego padł na ławkę i kleszcze przerażenia na wskroś go ścisnęły. Mąż w kapturze, którego wcześniej już widział ukazał oblicze tak nowicjuszowi znane, ale i tak paraliżujące swym wzrokiem. Nie był to żaden znany my Rycerz Św. Idiomu, nie był to też sam Idiom. Ujrzał oblicze samego Króla Fryca Genialnego.
Nie mógł się ruszyć nowicjusz struchlały, jednak władcza dłoń króla nakazała Szczeremu spocząć przy sobie. Drogi nowicjuszu, rzekł król, wiem, że wstąpiłeś do Zakonu z przekonania i wierzysz w czcze brednie, które Wielki Idiom skodyfikował.
Śledzę Wielką Gonitwę od lat, ale tym razem zniosło mnie spod wierzby na tę ławkę, abym mógł wreszcie skończyć z tym szaleństwem. Czy wiesz, chłopcze, że książe Ferenc przedstawiał niektóre moje dzieła lepiej niż ja sam? Zdradzę przed tobą prawdziwą Rację Stanu. Jest ona taka, aby wygrywali zawodnicy, którzy ani nie biegną najszybciej, ani nie są najbardziej podporządkowani Bractwu Św. Idiomu, lecz ci, którzy są najlepsi i najbardziej podobają się Prawdziwym Mistrzom.
Czy możesz przekazać moje przesłanie Wielkiej Radzie? – zapytał król. O Panie, odparł Szczery, powiedz jeszcze, kto jest najlepszy? Chłopcze, rzekł król, Racja Stanu wymaga, żeby to Wielka Rada jawnymi głosy orzekła. Dla mnie Cherubino jest miły sercu, ale i ten z Triforium zły nie jest, a Bożydar i Nefrytowa Kocica najwyższe budzą uznanie. Bożydar w Finałowej Gonitwie formę swą stracił i musiałby cudów dokonać, by złe wrażenie naprawić. Ale już Wielka Rada odesłała do domu kilka osób tak dla mnie miłych… Tylko Cię proszę, Szczery, idź prosto do Wielkiej Rady, nie piśnij słówka Rycerzom.
I poszedł Szczery do Wielkiej Rady, ze swojej misji sprawozdał. A Wielka Rada po cnych namysłach, dla przeszkód zgody nie dała.
I dokończyła bieg swój Kocica na pierwszym miejscu o chrapy przed cnym Pandulfem i i cnym Geniuszem, a Szczery dostał po łapach. Z Bractwa wyrzucon na wieki został, a Rada też go olała. Z bajeczki morał, że Szczery zawsze Kozłem zostanie Ofiarnym.
Wymyśliłam coś w rodzaju cody – może się nada (jeśli nie, to można podrzeć):
Miejsce: Moskwa. Wielka Sala Koncertowa.
Czas: zima. Za oknem -128 stopni mrozu, szaleje burza śnieżna.
Pośrodku Wielkiej Sali Cherubino gra na fortepianie (jeszcze nie wiem, co). Po lewej stronie na stołeczku siedzi Sam Pambuk, od czasu do czasu wstaje i przewraca Cherubinowi nuty.
W głębi siedzą Rycerz i Giermkowie ze świeżo przeczyszczonymi uszami. Nagle gaśnie światło, okno gwałtownie się otwiera, słychać trzask i łomot.
Sala powoli się rozświetla, słyszymy dźwięki złociste, świetliste – to gra Cherubino.
Sam Pambuk półgłosem, do siebie: No, nawet nie zauważył, kiedy podmieniłem mu fortepian.
Rycerze Św. Idiomu: kulą się w sobie, robią się coraz mniejsi, w końcu znikają.
😳
Nawet chcialam cos napisac pobutkowo odnosnie wielkiego BigBaaangu, ale…
Wyszedl mi kod 1795.
Czyli tak latwo nie pojdzie.
Bo:
25 listopada – ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski abdykował na rzecz Rosji i został deportowany do Petersburga, Polska na 123 lata przestała istnieć jako państwo.
a we Francji:
24 maja – rewolucja francuska: rząd francuski ogłosił zakaz zgromadzeń dla kobiet.
23 września – rewolucja francuska: Termidorianie doprowadzili do uchwalenia trzeciej w dziejach Francji konstytucji. Zgodnie z nią władza prawodawcza należała do Rady Pięciuset (uchwalała ona projekty ustaw) oraz Rady Starszych (nadawała rezolucjom Rady Pięciuset moc prawną). Czynne prawo wyborcze przysługiwało wszystkim obywatelom, którzy ukończyli 21 lat i płacili podatek bezpośredni.
ale na pocieszenie:
7 kwietnia – we Francji ustalono wzorzec metra.
No i najwazniejsze:
Ludwig van Beethoven skomponował menuet G-dur na fortepian.
To ostatnie najbardziej mi sie podobamisie 🙂
I jak tu ciagnac dzieje Bractwa Sw. Idioma, skoro watki poboczne pojawiaja sie same?
Chyba ze tak:
W obliczu nieuchronnie zblizajacej sie gonitwy, Rycerze Bractwa zebrali sie z trybie naglym, bynajmniej nie upadlosciowym. Rada Zakonu przebrnela przez Nadwierzbianskie Mokradla (zastanawiajac sie, czy by ich nie wysuszyc cichaczem) i wdarla sie potajemnie do Niezlomnego Sanktuarium, zamknietego na cztery spusty, bo godziny muzealne zobowiazuja. Cos jeknelo niczym puszczajaca struna.
Konstytucja! Konstytucja! zakrzyknal Morten! Konstytucja i prawo, dla ustalenia raz na zawsze i po wsze czasy zasad, kwasow i dogmatow dla Jedynie Slusznej Sprawy!
Konstytucja! Rozleglo sie gromkie Zewszad. Blysnely miecze. Drgnely kaptury. Biele plaszcze z haftowanymi zlota nicia I w koronie zafalowaly groznie!
Konstytucja!
Trzygłosowe Jednotematowe Snucie Motywiczne opanowalo pograzone we snie Sanktuarium.
I w ten sposob Idiomirianie doprowadzili do uchwalenia pierwszej w dziejach Wielkich Gonitw Klawiszowych konstytucji. Zgodnie z nią władza prawodawcza należała do Rady Pięciuset Idiomirianow (uchwalała ona projekty ustaw) oraz Rady Starszych (nadawała rezolucjom Rady Pięciuset moc prawną). Czynne prawo wyborcze przysługiwało wszystkim obywatelom, którzy ukończyli 21 lat i płacili podatek bezpośredni.
Nie pozostawalo juz ni poza znalezieniem Pieciuset Sprawiedliwych i posciaganiem podatki.
Nad Sanktuarium dnialo.
ERRATA:
Nie pozostawalo juz nic poza znalezieniem Pieciuset Sprawiedliwych i posciaganiem podatkow.
No i tak to jest, jak sie pisze, a nie czyta.
Znowu Lajza. Ech, nastojaszczaja zizni, ech…
pewnie nie wszyscy trafią, a fajne
http://arturandrus.bloog.pl/id,6527844,title,Sierpowy-Choziajnowa,index.html?ticaid=5b211
Jeszcze a propos sonaty b-moll, na ktoryms z forow znalazlam TO:
http://www.ourchopin.com/others/RosenChopinSonata.pdf
Dzień dobry,
jestem rozczarowana – tytuł noty p. Andrusa brzmi „Sierpowy Chozjainowa”, a nic tam o takowych nie ma 😆
Ja też nie czytałam Wiedźmina 🙄 Dana Browna i owszem 😳
„Sierpowy Chozjainowa” – może to taka super-tonkaja aluzija, że Cherubinek wszystkich wykosił… moralnie, rzecz jasna…
A sportowe przenośnie do wykonawstwa muzyki? – metaforyka stara jak świat… Taki np. Gombrowicz* już w Dzienniku pisał m.in. o galopujących jeźdźcach – ca 60 latek temu… Moi Komentatorzy od ca 2 tygodni domagają się (implicite 😉 ), by im to odszukać chapter and verse – więc niech-że się wreszcie wezmę i… przetrzebię te 3 tomy Gombro! 😈 😀
____
*skoro tak tu wszyscy erudycją literacką rzucają… 🙄
Profesor Mądralski został wprowadzony do tajnego gabinetu w podziemiach Alp Szwajcarskich, gdzie wokół kamiennych tablic na kobyłkach siedzieli już Putin, Tusk, przedstawiciele wielkiej finansjery, Herr Steinway ze śnieżnobiałym klawiszem w butonierce, a nieco dalej, w głębi pomieszczenia, Yamaha-san o metalicznym spojrzeniu obok uśmiechającego się głupkowato Jasia Fazioli.
– Na kogo czekamy? – zapytał bystro Mądralski.
– Ma jeszcze przyjść jakiś Pan Brown – zawiadomił z wielkoruskim gestem Putin.
– Ksiądz Brown – odruchowo poprawił profesor.
– Był księdzem, ale wystąpił – uściślił przedstawiciel wielkiej finansjery.
– Na Konkursie? – zainteresował się Mądralski.
W oku Putina pojawił się niedobry błysk. Wyjął z kieszeni spracowane walkie-talkie i syknął scenicznym szeptem:
– Tu Bieriozka, tu Bieriozka. Agentura Watykanu usiłuje zagrozić Naszej Racji Stanu. Natychmiast posłać naszą najlepszą agentkę do rozpracowania Zakonu Stemplariuszy.
Odpowiedź przyszła tak szybko, jakby zagrał ją Pandulf.
– Zrozumiano. Lejtnantka Stolichnaya już w drodze.
Na twarzy Yamahy-sana uważny obserwator zauważyłby w tym momencie nagłe złagodzenie metalicznego spojrzenia. „Dobra nasza”, pomyślał, albowiem lejtnantka Stolichnaya, pod którym to kryptonimem kryła się w rzeczywistości Nefrytowa Kocica, była również jedną z jego najcenniejszych agentek.
A wymiary Kocicy były – dodajmy – imponujące – 20-20-20-20-20-20-20-20-20-20 – bo tyle centymetrów miał każdy jej wirtuozerski palec.
Widzę , że dzisiaj blog pod hasłem:
„Bo fantazja jest od tego żeby bawić się na całego”.
A czy to ładnie to tak naśmiewać się z bliźnich ?
PS
Gombrowiczem bym się nie podpierał, bo on akurat odrzucał w muzyce kwestię „wykonania” – jak mu kupowali płyty to kazał zdzierać nalepki bo go nie interesowało (nie chciał wiedzieć) czy to Karajan czy Toskanini interesowało go że Beethoven itd
@macias1515
ja się nim nie podpieram, ja się nim bawię – i to tak, że prawdopodobnie byłby zadowolony… 😎
o zdzieraniu nalepek* jakoś zapomniałam (może i nie wiedziałam? 😉 )… – lecz kwestie stadności kibicowania sztuce, celebrowania jej bez wejścia w istotę rzeczy, wyłączność versus multiplikowanie… (etc., etc. ) — tym wszystkim można się pobawić a nawet ‚zainspirować’… wciąż –
… i/albo od czasu do czasu 🙂
_______________
*poza? prowokacja? protest przeciw „kolekcjonerskim gębom” i pseudoznawstwu? coś jeszcze?…
No, przy jego ego jak mogli go interesować inni artyści 😉
My tu, maciasie, nie pierwszy raz się tak bawimy. W zamierzchłej blogowej przeszłości powstawały już powieści kryminalne i sensacyjne… Będę musiała kiedyś jednak zrobić porządne archiwum naszej twórczości, niech tylko nadejdą te długie zimowe wieczory, kiedy to nic nie będzie do roboty… ha ha…
Takich wieczorów nie będzie Stop Kraj rośnie w siłę Stop Ludzie żyją dostatniej Stop
Avdeeva w lutym w Łodzi – mówi Grochowalski Stop
tu link: http://lodz.gazeta.pl/lodz/1,35136,8565120,Zwyciezczyni_Konkursu_Chopinowskiego_zagra_w_Lodzi.html
A że się tak bawimy(cie) to ja wiem oj wiem Stop
Archiwum twórczości mnie przeraża Stop
Tyle w telegraficznym skrócie Stop
Szykuj beczki Stop pomarańcze Stop Bracia Karamazow
A do Krakowa jej nie zaproszą i już 😐
Bo Awdiejewa może sobie w Kongresówce grać, a Kraków ma swój CK-Patriotismus 😉
Dlatego P. Przytocki do Łodzi już nie wróci – bo był tu czas jakiś ale …
No jakby to…
Młody był…
Lejtnantka Stolichnaya przybyła w samą porę. Nastroje w oblężonej Akademii nie były najlepsze. Znużonym długotrwałą obroną Okopów Akademianom zaczynały puszczać nerwy. Zdarzało im się całkiem bez powodu, ot, choćby w samym środku programu radiowego, wylać wiadro wrzącego oleju na Frycowi ducha winnego uczestnika Gonitwy, podłożyć nogę czarnemu koniowi, lub zagłaskać na śmierć któregoś z Kadetów Idiomu. A jakby tego nie było dosyć, w mieście pojawili się zdrajcy, naszeptujący w blogospelunkach o możliwej wygranej Pazia Trifona, czy nawet, nie daj Boże, samego Cherubina. Rycerze Idiomu tropili takie szeptanki i kiedy udało im się złapać je w sieć, rozprawiali się z nimi bezlitośnie, waląc bang-bangami po łbiech, aleć i oni nie potrafili być wszędzie i wszystkim złym językom poradzić.
Stolichnaya, przedostawszy się przy pomocy bezbłędnie podrobionego stempla do samego serca Okopów, przeprowadziła szybkie rozpoznanie i podjęła decyzję: jeśli spadać, to tylko z wysokiego konia. Inaczej w ogóle nie płacało się przystępować do Gonitwy.
Popatrzyła znacząco na 200 centymetrów swoich palców, mrugnęła nefrytową powieką i skontaktowała się z Yamaha-sanem.
CK-Psatriotismus? coś musi być na rzeczy… 🙄 znajomy powiedział mi niedawno, że logistycznie i przyjemnościowo* znacznie mu bliżej na koncert do Widnia, niż do takiego np. Wrocławia, o Stolycy nawet nie wspominając… ❗
_____
*uwielbia prowadzić… prawie jak ja 😎
O-żesz! 😯 CK-Psatriotismus!!! 😳
💡 – to na pewno dekonspiracja CK-credentials Bobika… dla niepoznaki całego za Awdiejewą i Kolą… 😈
To i naszemu katowickiemu przyczółkowi bliżej czasem do Widnia 😉
Ze Śląska do Wrocka jednak bliżej… i autostrada chyba tańsza*… czy wręcz darmowa wciąż :?! … a znów winiety słowackie jak się ma (roczne) – to można kursować bez ograniczeń 😀
…no i Wiedeń zawsze jakaś-tam zagranica… 🙄
Na Śląsku wszystko jest na miejscu. i piwo czeskie, i słowackie, i miejscowe. O winerkach czy frankfurterkach nie wspominając ;D
A trochę bardziej serio (socjologicznie-serio) – porobiło się ostatnio tak, że ci co dawniej żonglowali hasłami „Jarosław”, „Vratislavia”, albo pędzili na złamanie karku do Warszawy na Emmę – teraz przewracają oczami… „eee – lepiej zaoszczędzić i skoczyć do Pragi na to, do Wiedna na owo… i jeszcze ktoś-tam w Budapeszcie bedzie w marcu (nie pomnę), a Monachium i Berlin też niedaleczko… i wino grzane, i zakupy świąteczne przy okazji zrobimy…” –
— dystanse się skróciły niesamowicie!… i „pole rażenia” naszych obserwacji, „podglądu wydarzeń kulturalnych”…
Ja jak najbardziej jestem CK, chociaż stamtąd zdezerterowałem. 😀
Nie dalej jak wczoraj przyznawałem się do CK-psatriotyzmu u siebie na blogu. 🙂
Ożywioną rozmowę Stolichnej z Yamaha-sanem przerwało nieśmiałe pukanie. Do pokoju wszedł giermek i skłonił się nisko.
– Żorżeta z Sandomierza przysyła strój i każe zawiadomić, że najlepsze kasztany już nie są na placu Pigalle. Przeniosły się na Place Vendôme – wymamrotał konspiracyjnie.
Zelektryzowana Stolichnaya skoczyła na równe nogi. Ta wiadomość mogła zmienić cały przebieg Gonitwy, jeśli tylko przed jej zakończeniem dostałaby się do rąk Mądralskiego.
– Trzeba znaleźć młodego Hopsasasyna, który podziemnym przejściem potrafiłby wywalcować lub wymazurczyć z Akademii – pomyślała. – Mądralski musi dostać wiadomość jeszcze dziś. Tylko muszę ją odpowiednio zaszyfrować.
Usiadła przy biurku, które przysłano jej z Peterburka i narysowała na pięciolinii zgrabne kółko, po czym wręczyła papier giermkowi, który gapił się na nią nic nierozumiejącym wzrokiem.
– Musisz postawić krzyżyk, gamoniu! – zniecierpliwiła się. O, tu.
Usta giermka rozciągnęły się w zdrowym, przaśnym uśmiechu.
– Ku…jawiak! – sapnął radośnie. – Chyba już kapuję. Mam grać?
Wiednia?
Hm… z tego co obserwuję, to lokalnie raczej panuje orientacja na Berlin 😉 Ale Niektórzy są wszechstronni.
Ja prawdę mówiąc miałam na myśli nasz przyczółek gliwicki 😉
poznałem raport Asio (Otusa) dla Wlk Ducha w sprawie finalistów XVI kompetycji (sensacyjny!)
i jeszcze dziś przedstawię co dałem rade przepisać
z osobistymi okolicznościami
A kto/co to jest Asio (Otus)?
W Łodzi Avdeeva, w Gdańsku Geniuszek , a FP Wakarecy z f-mollem 😐
Pocieszam się, że może pod koniec listopada już będę z rodziną oficjalnie w 3City i załapię się na Lucasa.
Lukas mógłby zagrać w W-wie. Trifonow też (ponownie, bo już nie ma biletów na 4.11) 🙂
Właśnie. Kim jest Asio i dlaczego raportuje do Wlk Ducha? 😯
nie moge przed dwunastą
wybaczccie
Ojoj, to musi mieć związek z „Dziadami” 😯
kiedyś było „przed trzynastą”. ot, inflacja 🙄
http://picasaweb.google.com/labadek622/Filharmonia?feat=directlink
Mały off topic.Otwarcie Filharmonii Podkarpackiej,ongiś Rzeszowskiej po remoncie.Krakowskie biuro Kozień Architekci podeszło z sercem,akustyka OK.
Kenner z polonezami baardzo,mlody Kazazian pod Kiradijewem w Wieniawskim też się wykazał.A Wojciechowski zrobił to,co lubi,czyli dziewiątą poprowadził bez kwitów.Momenty były.Na plus.No i wstęgi,kwiaty i toasty.Nawet parking podziemny jest.Powiało optymizmem.Za tydzień Duczmal.
Zasępił się prof. Mądrala. Wsparł piękną twarz na dłoniach i rzekł: Wiem to ja ze źródeł pewnych, że Yamaha-san knuje z Tuskiem i Putinem. A wy rozumu nie macie. Skreślacie Cherubinka i Kulta, a to Kocica prawdziwą agentką, nie oni. A teraz za późno. Już jej nie skreślicie.
Ale jest rada. Agent groźniejszy od Kocicy. Nie biegnie w gonitwie, ale nogę podstawić może. Właściwie agentem dopiero będzie, jeszcze nie skaptowany. Ale w tej sprawie da się skaptować. Patryjota CK, w Galicji pomieszkiwał, musi Pandulfowi pomóc. A sztuka sprytna, czarnomorda, opsała, ospała lecz nie opasła, wiązaną mową wszystko wyśpiewa, do tego zęby godne Zębatka. Kod najtajniejszy ruchami ogona przekaże. Knują w Szwajcarii, on nad Renem mieszka. Drogę ma niedaleką.
Nadzieja wstąpiła w serca Bractwa. Wysłało Świętoidziowe Bractwo umyślnego do Psiny. Przesłanie proste: gdy Kocica e-molla zacznie, złapać za łydkę raz, drugi. Wysłucha psina, myśli wytęży i takiej udzieli nauki: Kochani z Bractwa, ja was nie cenię, ale patriotą z rodzaju CK w istocie jestem ogromnym. Pandulfa poprzeć, może i mogę, choć nie jest mym faworytem. Lecz mnie nie znbacie, skoro nie wiecie, że mogę za kimś lecz nigdy przeciw komuś.
I tak Kocica wygrała
Asio wygląda mi na dalszy ciąg Dana Browna. 🙄
Do lektury c.d. Browna dopiero się zabieram.Wczoraj bałam się wciągać,bo mam superpilną robótkę,jak zawsze na rano.Ale już nie wytrzymam,muszę poczytać.Jesteście niemożliwi!!!
Stanisławie, zapomniałeś o bodźcu materialnym w postaci pasztetówki. Albowiem nie ukrywajmy – psiny są przekupne. 😆
Łabądku, czy ten podziemny parking to tylko dla pracowników, czy dla gawiedzi przybyłej, by posłuchać także? Jeśli dla wsjech, to zazdroszczę. Zimą się człek nakombinuje, jak by tu się przyodziać, żeby w miarę wyglądać, ale nie dyrdać w szpileczkach po kolana w śniegu.
Dla wsiech,Mateczka Unia nie pożałowała!
Psiny są przekupne za pasztetówkę, ale nie ta akurat. W każdym razie nie, żeby przeciw komuś
A parking pod filharmonią to coś oczywistego, tylko dotąd jeszcze nikt w Polsce na coś takiego nie wpadł. W Gdańsku od kilku lat przymierzają się do kładki dla pieszych z Podwala Staromiejskiego do Filharmonii na Ołowiance. Kładka ma kończyć się na poczatku parkingu naziemnego i całą jego długość trzeba będzie pokonać, żeby wejść do budynku. Wyobraźcie sobie wysztafirowane Damy zimą, a nawet jesienią i wiosną.
Jeszcze tunel prowadzący do samego budynku może zdałby egzamin.
Kluczem do sukcesu jest opracowanie stylu smart casual uniwersalny bezszatniowy.
Stanislawie, witam.
W Salzburgu takie piesze mostki-kładki świetnie sie sprawdzają: na końcu zawsze jest budka z kielbaskami ( hau!) i eleganckie towarzystwo w futrach itp kreacjach raczy sie na mrozie wurstami z musztardą -lub bez. I w Gadńsku byłoby miło…hau! Bo kiełbaski w tunelu….?
A jaki widok z tych kładek, nawet a może szczególnie w nocy. Ale tam nawet zimą jest cieplej i rzadko takie wiatry jak u nas. W Salzburgu dawno nie byłem, chętnie bym tam kiedyś zawitał.
Z Salzburga pamietam jednak wiele. Jedna z rzeczy, którą dobrze zapamiętałem i obfotografowałem, były ogrody Pałacu Mirabell jasno oświetlone i dostępne w środku nocy, chociaż nic tam się tego wieczoru nie działo.
Popieram salzburskie rozwiązania hauchitektoniczne całym ogonem! 🙂
Co z tą dwunastą?Może to nie z Dziadów,tylko z Kopciuszka?
Brown koniecznie do Archiwum, bystro!
A Kola powinien sobie rzec,że trudno,jako najmłodszy zapłacił Frycowe.I robić swoje.
Lecz zanim Kocica wygrała, Mądrala nie rezygnował. Psina zawiodła, więc można prawdziwego Zębatka. Trzeba tylko uruchomić Bonda, on z Zębatkiem nierozłączni. Bractwo uaktywnia zakodowane radio: Tu Prater, tu Prater, 007 zgłoś się. Zgłaszam się, zgłaszam się, usłyszeli Bracia i odpowiada: James, listen… Nie zdążył skończyć, gdy padła odpowiedź: Co za James, co za kawały, nauczę was porządku, zgłosicie się jutro w Pałacu Mostowskich. Porucznik Borewicz odwiesił słuchawkę, zmienił kanał i wywołał: Bierioza zgłoś się, Bierioza, zgłoś się. Zgłaszam się, usłyszał głos Putina. Zameldował Borewicz: Tu 007 East, plan nie zawiódł, Mądrala bez szans.
Chyba nie z Dziadów. Ale z Kopciuszka? Tam północ ważna, ale w tym kontekście… Może jednak Dziady. Może huknie, błyśnie trzaśnie i poznamy Wielkiego Ducha.
Nie zdzierżę do północy. Dobranoc
Ale Mądralski miał właściwie przyczynić się do pokonania Bractwa. Dlatego Kocica usiłowała przekazać mu zaszyfrowaną wiadomość. 😉
Jak huknie i trzaśnie,to równie dobrze może się pojawić Pasterka z barankiem albo i coś gorszego…
Pasterka to chyba dopiero po Wigilii powinna się pojawić. 🙂
Wydrukowałam wyniki, przeczytałam ponownie komentarze, zmusiłam szare do matematycznej orki i bardzo żałuję, bo jestem głupsza, niż byłam 🙁
Łabądku, jak miło, że masz się gdzie unosić 🙂
Co do Kopciuszka:może Awdeeva powinna przeliczyć obuwie,czy ma komplet?
Chyba za długo się unoszę.Jeszcze trochę takich czasochłonnych uniesień i grozi mi śmierć zawodowa.Ale faktycznie,miło.
Kluczem do wszystkiego bylaby zmiana klimatu i umowa z niebiosami, zeby nie padalo pod zadnym pozorem…
Ale ja z innej beczki.
PKierowniczce, Dywanikowi, Fredzelkom i wszystkim innym Nieidiomowatym dzieki stokrotne za opieke i kciukotrzymanie. No bo standingovation sie nie spodziewawszy, a w ogole to bylo w zasadzie ok (co w moich mniemaniach jest wielkim komplementem). Jakos tak wyszlo w porzo.
Ale to tylko dziekiWam (akcent na ki) 😉
Natomiast wracajac do KCH, okazalo sie, ze Agence France Presse przedrukowala sensacyjne doniesienia o manipulacjach wokol pierwszej nagrody i musialam w zwiazku z tym zrobic wstepny speech, bo ludnosc sie dowiadywala (ponoc). Nie wiem, czy udalo mi sie wyprostowac, bo wiadomo, ze jak smierdzi, to nie wiedomo, czy nogi, czy szambo, ale ja te gadajaca glowy Sw. Idioma najchetniej pociagnelabym do odpowiedzialnosci karnej. Jeszcze sobie obejrzalam studio po ogloszeniu wynikow i noz mi sie otworzyl raz jeszcze, bo gadajace glowy puscily nagranie finalu Bozhanova akurat w tym miejscu, gdzie sie wysypal. Kurcze, juz nie mogli wybrac czegos innego? Przeciez to naciaganie rzeczywistosci. Mozna lubic, albo nie, ale w powtorce puszczac zdecydowana nieporadnosc, to jednak przesada.
Ech,chyba sie schleje i pojde spac. Chce ktos szampana, bo calego nie wypije
Na zakończenie Wigilii, ale bywa i w trakcie. Chociaż Pasterka przed którą bieży baranek i nad którą fruwa motylek, może pojawić się w najmniej spodziewanych momentach.
Przykro mi, że pokręciłem. Proszę uprzejmie o zastąpienie Mądrali Pierwszym Rycerzem, jesli możliwe
Haneczko, nie przejmuj się. Wbrew pozorom nie znamy zasad. Z tych, które niby znamy, 1,47 nijak wyjść nie może. Są tu jeszcze jakieś zagwozdki, które może kiedyś zostaną ujawnione.
Powinniśmy poznać też głosy poszczególnych żurów. Według regulaminu są one poufne, ale tylko do końca konkursu, a potem powinny być ujawnione.
Bobiku, chcesz pochleptac, zagryzajac gesimi wonztrupkami?
Wonztrupek co prawda nie mam, ale zawsze mozna zagryzc dykta posmarowana koncentratem pomidorowym (w lodowce stepy akermanskie)
Zapraszam wszystkich.
Sluchajcie, moze rzeczywiscie odpalic ten korek?
Stanislawie drogi, a jak punktowano ex aequo, a jak brak pierwszego miejsca? Moze w tym tkwi tajemnica?
Z tego co pamietam, matematyka nie chce zgodzic sie w przypadku Cudu Naddunajskiego, Nefrytowej Lisicy i jeszcze kogos. Tchnie mi to egzekwiami.
Tereso, tak byś się przydała u mnie do gdybysiów. 🙂
Wypić tam też jest co. 😉
Szampana chętnie, ale iść z kieliszkiem za daleko.
Gratuluję serdecznie. Jak to miło, gdy Nasi górą.
Gdybysie, zebranie? Lece z korkowyciagiem, jakas pieszczotliwa nazwe ma, ale zapomnialam
Rozpisaliście się tak, że nie zdANżam 😯
Ale już niedługo dwunasta, to się coś rozwiąże 😉
Ja jestem cały czas, ale kurcze blade tak mnie wessała robota, że nie mam chwili ani na tutejsze hulanie, ani na imprę u Bobika 🙁
Ale szampana chętnie! 😀
Etam, Stanislawie, nie za daleko, wystarczy stawiac noge przed druga (noga, nie godzina, choc godzina tez).
To krok i w pieriod!
Dzisiaj to raczej ja wszystkich zapraszam, bo jubileuszowy bufet zaopatrzony mam tak obficie, że choćbym pękł, sam wszystkiemu nie podołam, a nawet i z Gośćmi nie całkiem. 🙂
Tereska, odpalaj! 😀
Korkowyciąg pieszczotliwie nazywa się degolem. 😆
Aha – oczywiście gratulacje standing ovation! Ale pewnie się należało jak Bobikowi pasztetówka 😉
Gratulacje stojące!
Jak się potrzepie palcyma zatykając,to może z Paryża na Podkarpacie siknie?
Na zagrychę polecam zamiast dykty coś podobnego, czyli wafle pikantne posmarowane avocado.Stosuję,kiedy zegar się kończy.
gratuluję serdecznie! znalazłem oto:
http://www.trifonov.us/
jeżeli zdjęcia dyplomów o są te które DT otrzymał to trochę podpisów tu mi brakuje… ale czemu!?
Próbowałem ex equo w różnych kombinacjach, w tym nawet 5 pierwszych albo 5 drugich u różnej liczby sędziów, ale wszystko na nic. Ułamki wychodziły 0,25, 0,5, 0,33 ewentualnie. Suma żadnych tych końcówek nie daje 0,47. Wystarczy przemnożyć 1,47 przez liczby od 8 do 13 (mniej niż 8 głosować nie mogło, nawet 8 nie mogło, ale uwzględniłem. Żaden z wyników nie może stanowić sumy realnie oddanych głosów.
olabadkugenialny, wszak paletaja sie jakis meksykanskie chipsy. Ale po avocado nie chce mi sie skakac do Araba za trzema rogami
No to odpalamy!
Nie, jeszcze jakas inna nazwa korkowyciagu, to nie to. Nie blazek, bo to co innego, nie gwarek, bo do ortografii, cos w tym stylu. Ktokolwiek widzial, ktokolwiek wie…
Tego i Dan Brown nie rozwiąże… 😈
Czy nie ma na Dywanie kogoś ze Szkoły Banacha?
A jeśli chodzi o punkty, które nam się nie zgadzają, to tam pod spodem małymi literkami jest:
Przyjęto metodę oceny niezależnie od punktów przyznanych w poprzedzających etapach […] z zastosowaniem korekty (w rozumieniu §XV) o szerokości 1.
O rany… 😯
Na korkociąg znam bardzo nieprawomyślną nazwę:papieżyk.Wersja z podnoszonymi ramionkami.
O rany,bez wodki nie razbieriosz…
To zdrowie Tereski i Jubilata
A miałem nadzieję, że od tego jest Don Brown, żeby rozwiazał 🙁
Nie, nie papiezyk, choc kupuje…
ta korekta o szerokosci 1 pachnie mi Fermatem
Jaka nagroda?
No, to ja właśnie tego papieżyka znam jako degola, co podnosi ramionka wołając „vive la France!”. 🙂
MAM: GRAJCAREK!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Andrusz, właśnie to ostatecznie mnie rozłożyło, za nic nie jestem w stanie rozgryźć 🙁
Tereso 😆
Bo jeszcze nam grozi da capo!
Ale nie zdradze, przy jakiej okazji mi sie przypomnial 😉
Sluchajcie, ja proponuje pojechac do Lwowa, zadekowac sie w matematycznobanachowej restauracji i czekac na kaczke! Na pewno jakis geniusz sie znajdzie!
Przecież grajcarek to waluta!
Niezła piwniczka jest we Lwowie naprzeciwko ratusza.Ale jak ten geniusz to będzie Ten Geniusz?
Tej restauracji, kochana Teresko, już dawno nie ma. Na tym miejscu jest bodaj jakiś bank. 🙁
No,w banku też liczą!I im musi bilans wyjść!!!
Jak to nie ma, przeciez bylam w 2007 roku, to niedawno!
A grajcarek to grajcarek. Nasz, nadwislanski, zadna waluta obca, przywiaze sie i bede bronic!!!!!!!!!!!!!! Na Bary Kady!
Ja byłam dawniej, ale powiedział mi ktoś, kto był w zeszłym roku…
Ja to jeszcze tam byłam. Strasznie dziadowsko było, jak u nas za peerelu…
„Jeśli ocena punktowa któregoś z Jurorów odbiega od średniej arytmetycznej ocen uzyskanych przez pianistę w danym etapie więcej niż o:” … „5 punktów w finale,
oblicza się drugą, pomocniczą średnią arytmetyczną ocen tego pianisty z pominięciem ocen odbiegających. Wszystkie oceny nie mieszczące się w wyżej określonej normie odstępstwa od uzyskanej w ten sposób średniej pomocniczej zostaną następnie skorygowane do najbliższych im liczb całkowitych, mieszczących się w tej normie. Ostateczna i miarodajna będzie średnia z tak skorygowanych ocen”
Chyba tego szampana od Teresy nie starczy do zrozumienia.
Żeby coś takiego wymyślić, trzeba mieć źle w głowie
Zerknelam na strone Trifonova i zatkalo mnie.
No bo tam, gdzie nasi cyzeluja do ostatecznosci koslawe wyjscie z trylu w nokturnie opus dospiewac, ten smarkacz gra sobie w najlepsze recital z appassionata i kartinkami s wystawki.
A kilka miesiecy wczesniej ma koncert kompozytorski
Ech, z czym do ludzi…
Toast z babelkami. Na zagryche dykta.
Widać, że Kocica dostała od jakiegoś żura miejsce powyżej 7.
Kto mówi,że obca?Grunt,że twarda,uzębieniem sprawdzalna.A kudy te bary?
Nie, kochani, to kolejna sztuczka dla zmylenie poscigu. No bo wlasciwie, o co chodzi. Zmiany regulaminu byly przeciez nie dlatego, zeby utracic Avdeeva, a po to, by wylowic Cud Naddunajski. W tym kontekscie nie dziwie sie, ze Bozhanov dal noge.
To co, kolejne babelki?
Bary na Quadach
Babelki paruja!
I jak to wytłumaczyć po francusku?????
Tzn.nie bąbelki,tylko Olimpiadę Matematyczną!
Ja to od początku mówiłam, że ktoś tego Pandulfa pcha
Przecież to jasne, że ta wyższa matematyka właśnie po to, żeby żaden normalny człowiek nie był w stanie udowodnić jakichkolwiek nieścisłości. Jakby przypadkiem ktoś żurowi coś zarzucił, to on zaraz na to: a skocz mnie pan na potęgę i w całkę się pocałuj. 🙄
Grajcarek to loczek 🙂
Mam, co nie znaczy rozumiem, nadzieja umiera ostatnia 😉 :
Steinhausa Kalejdoskop matematyczny
Encyklopedię matematyki
Zagadki logiczne
Trochę Feynmana i pewnie jeszcze coś, ale nie pamiętam
Mamy 5 lat na znalezienie rozwiązania 🙄
Nie znam osobiście żyjącego Banacha 🙁
Dziś rano ujęło mnie na blogu kulinarnym „cmoknij mnie w rant zupierki” 😉
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=2038#comment-248638
No,ale skoro złamali Enigmę…
Bo z nieoficjalnych zrodel on jakowyms przyszlym zieciem ponoc, wypenetrowali na jakims forum Pauline. Nawedt fotki wrzucili, ale ja Pudelka jakos nie bardzo.
Dorotko, wszak po punktacjach Pandulf byl uparcie czwarty
Sprawdzam: po I etapie – 7
Po II etapie – 4
Po III etapie – 4
Po I+II – 5
Po I+II+III – 4
I Wunder sie stal – po IV – II i w koncowej wyliczance II
A z glosow wynika, ze byl ktos, kto nie chcial go w finale
I to kulinarne hasełko powinna sobie przyswoić Avdeeva.
Ja tylko nie rozumiem, komu jeszcze mogło zależeć na tym Pandulfie poza AH 😯 Bo przecież sam by tego nie przeprowadził.
Bobiku, sturlalam sie ze smiechu!
A skocz mi pan na potege……………
i pocaluj mnie w calke…………..
A co logarytm na to?
To czyim on jest zięciem? 😯
Japonka bardzo nie chciała.
Nie moim 😯
Księciem!Kopciuszka!Zostawmy te pudelki,jest tyle innych psów…
Trzeba sprawdzic najpierw, kto ma corke na wydaniu. Wyczaili jakas Pauline i pisneli. Poza tym anidudu.
To moze wlasnie Japonki?
Skąd tu Japonka???Z wiśni w zalewie?Wiślanym???
Dobra, babelki paruja, Bobiku, pasztetowka stygnie, Pani Kierowniczko, wywczasy nada, labadku, grajcarek na pewno, Stanislawie chrap, chrap
Ja proponuje ukuc kolejny problem matematyczny. Moze za 300 lat znajdzie sie jakisAdam Adampandy Kochanski 😉
A na razie, z ostatnim babelkiem ide myc zabki, bo Ukochany Morfeusz sie niecierpliwi.
papa i merci
Adamandy, oczywiscie!
Słuchajcie,to ani chybi córka źle strzeżona.
Widzę, że Kierownictwo się jednak choć na chwilę załapało na gdybysie. 🙂
Lepiej późno niż wcale, choć i tak będę żałował, że nie wcześniej. 😉
No taki jeden mi zajął wieczór…
Gorzej, że on już bardzo dawno nie żyje 🙁
Jedni adamandy,inni otrawaje.I chyba do białego matina.Pa!
Już po dwunastej. I co z tym peregrinusem?
Nie żyje, Pani Kierowniczko, ale gdyby żył… 😀
przepraszam, sam jestem zszokowany, a nadto ta osobowośc
o zmierzchu, przed świtem
o raporcie Asio Otusa (z rodu Strigiformes)
ws Cherubina , Kocicy, Trzech Dźwięków i innych istot finalnych
z jak najskromniejszym udziałem własnej osobowości
Zmierzchało już, kiedy taka mnie wzięła smuta po ostatniej Sporej Biegunce za Wlk Duchem ŻelaznoWolskim, ze poszedłem zalać ją do karczmy żółtej na rogatce. Teraz to pud „Żółtko”
(nawet nie jajko, nazwy biorą na skróty) pod rządami automatycznie grających pudzianów. Znakują swoje terytorium się rykiem i skałami kręcą, krzywym okiem patrząc na muzykalnych inaczej. Jak mnie widzą to mówią „ty melomanie złamany”. Zawsze idę tam ze strachem, ale mus to mus, Duch wzywa, ból rozstania się odzywa.
Cherubin uszy mi strzyże, oczy łzawi, serce huśta (nie , nie, pókim żyw nie chuśta), aż się lękam, czy się nie odwróciłem wedle płci, bo nie dość, że autentyczni mnie wykluczą, to jeszcze młodzianki wyśmieją. Niestety na starość wyglądam inaczej. Duch mam jednak spory.
Chcieliście raportu w szpetnych sprawach Kocicy, a to poczekajcie, mam prawo do małej samorealizacji. Ale nie przesadzę, uczyłem się rynku czy tam marketingu.
Do rzeczy. Każdy normalny mnie zrozumie. Dla Cherubina – wszystko.
Z tym poświęceniem wchodzę do „Zółtka” (cholerne jajo – ważniejsze żółtko czy białko? gdzie nie wejdziesz – niepewność). Drzwi otwieram już nadbolały, a tu – patrzę – stary znajomy Asio uszaty ze służb niebezpiecznych, co mnie na tajnego melomana do narodowych pomówień czy pamięci chciał wpisać, ale żem się upił i nic nie zapamiętałem. Był wpis czy nie, kot jeden wie.
Mupudziany (skracam pudzianowsko muzykalnych czy odwrotnie, ale dodam że Żur (czyli jury) wredniejszy z natury jest – zawsze!) nie lubią Asio. Przychodzi po zmierzchu i mądrością ich dręczy. Ale się go boją, jak tylko co, repetuje i … ( o tym dalej).
Teraz siedzi nabombiony na puchacza.
– Co tak wyglądasz, jak by ci Sewilski krew miał puszczać? – mówię – Prawdziwe bubo bubo.
– Milcz bo cię w kanon żywcem uformuję – tradycyjnie po melomańsku odpowiedział.
– A co może cię Ekiertką zwać mam? Utworów Ducha porzuciłeś obmierzanie i wyroków ostatecznych drukiem wydać się nie odważyłeś.
– Nie głupim. Mierniczy z Duchem nie da rady. Nie ja jeden do tego doszedłem.
-Aleś się na taki zamiar poważył liczykrupna mądralo!
– Milcz mówię , melodyku pospolity. Rozwiązanie zagadki rozpić muszę. Dla pewności sądu.
– Co ty? Wieczór jeszcze, to nie twoja pora.
– Sprawa do wyjaśnienia była. Zwycięstwo Kocicy spać nie dało. Melomany uzasadnień żądały.
– Aaa, mówisz o ostatniej Sporej Biegunce?
– Jakiej biegunce? O gonitwie wielkiej mówię. Kompetycji dla Wlk Ducha młodych poszukiwaczy z różnych krajów.
– No właśnie dla biegunów, których w ogólności Olga Stoczona dobrze opisała. Wypisz, wymaluj, biegunka po nieboskłon. A i bieguni – marzenie.
– Jakie bieguny. Wykluczeni się do kompetycji nie zgłaszają. Chyba, że ich siłą kwalifikują. Wszyscy sami z siebie przybyli. Żur tak swobodnie wykluczał, że się zmieszał. Ale jesteśmy w końcu w wolnym kraju, zamieszać każdy może.
– Ale Kocica się przemknęła.
– No przecie kocica! Co ty wiesz o kocicy??
I tu właściwy raport o Kocicy vel Nefrytowa Lisica vel Chopin Hari, tyle ile zdążę
– ?
– Nikt nie zwrócił uwagi, że wiele, wiele lat temu Kocica była w Anglii. Była tam, nim się jeszcze wedle teraz publikowanych informacji urodziła. Spotkała Dzikiego Anglika, który namalował jej portret, zwany portretem Gray Kocicy, źle do niej usposobieni nazywali go portretem Doriana Kocicy. To był cudowny portret – mając go Kocica się nie starzała. Dodać trzeba, że z niewielką pomocą Polonii angielskiej. To, zgłaszając się do ostatniej kompetycji zataiła, zwodząc Krakowem.
Zataiła także , że spotkała się z Wielkim Duchem, o co dzisiaj niesłusznie posądza się niezłomną prof. Kozubek. A to Kocica się słuchała na żywo Chopina. Jednak doświadczony Sandą Wielki Duch zostawił tylko Kocicy niezbędne do in vitro zaczątki nowych geniuszy, z czego po latach wielu począł się najpierw TrzyDżwięki, a po roku Cherubino. Czemu Kocica zataiła, że w swoim czasie była w Nowgorodzie i Błagowieszczeńsku. Co by nie było i czy dacie wiarę w to co wykrył Asio, faktem jest, że zachowała pośmiertny profil Ducha.
Musze się skracać. Godzina prawdy wybiła. Asio podsuwa mi tekst za tekstem (Yamaha się przygląda). A to w sprawie W. Golfa- sprawnego mechanizmu wytworzonego w Wolfsburgu i jego złotych pedałów napędzających dodanych w Austrii po „urodzeniu”, a to w sprawie ekspresji Bożydara z Południa, a najciekawsze o kontaktach Cherubina i Kocicy z Duchem w czasie koncertów (gasły światła, pudła pękały). Kobiety to wykryły
Czas mija, Asio przysnął.
Z lektury wynika, że to, tak naprawdę, Kocica przywiozła na kompetycję TrzyDźwięki i Cherubina. Musiała ich pokazać. A sama się poświęcić i wygrać. Wie bowiem, że Cherubin wróci jako Archanioł i zmieni oblicze tej muzyki.
Jak Asio się ocknął to zapuścił telefon komórkowy.
– Co ty, w pudzie Żółtko cherubinowa sonata ma wygrać z automatami?
– Uwierz , a wygra
Po zwycięstwie ruszyliśmy w świat. Cwałem.
http://www.facebook.com/topic.php?topic=14349&post=64622&uid=223544980519#post64622
Na fejsbuku dyskusja na temat werdyktu jury w międzynarodowym gronie trwa również w najlepsze…
A ja dziś na schodach mojego wydziału na UW przez blisko 20 minut przekonywałem kolegę, że Juliannie jednak słusznie przyznano I nagrodę. Poparła mnie w tym przechodząca akurat pani doktor.
Ale kolega był zdania, że najlepszy był Trifonov…i zbulwersowany nieczystością zagrywek jurorów za zamkniętymi drzwiami…
ps. a może wrócimy do dyskusji o muzyce, a nie tylko o cyferkach? Werdykt w końcu niezaskarżalny…
ps.2…ale Dywanowego Dana Browna i okolice fantasy czyta się wspaniale!
„Milcz bo cię w kanon żywcem uformuję”. 😆
Kupione. Tak rodzinie będę grozić, jak mi salcesonu odmówią. 😈
Coraz lepsze kawałki 😯
Poddaję się… 😆
Co istotne przekazałem, na życzenie o tym czego nie zdążyłem na razie przepisać od Asio. To najwazniejsze juz wiecie – Kocica matka jest. A i Geniuszas tez tak sobie się nie urodził.żDuch jest płodny w Kocice. Teraz musze Asio odnieść do domu.
No to dobrej nocy wszystkim 😀
TrzyDźwięki – chwilę się zastanawiałam 😉 Ładne! 😀
Też się odniosę. Dobranoc 🙂
Bobik, co ty? na noc salceson?
Ja biore sonate.
Ale może ten salceson lepszy?
Spróbuję.
Stare psie przysłowie mówi „salceson jest dobry na wszystko”. 😉
O sonatach psie przysłowia milczą jak zaklęte. 😯
Skoro zmierzch o świcie to i pobutka zmierzcha się…
Tak się zaczytałem, że przegapiłem konkurs kulinarny. Trudno.
Tabelka kolejności po 3 etapach dla 12:
Avdeeva 280,08 Bozhanov 275,92
Geniušas 273,08 Wunder 264,27
Trifonov 259,75 Khozyainov 257,92
Kultyshev 251,25 Armellini 239,25
Wakarecy 237,79 Koziak 236,51
Dumont 234,97 Tysman 226,42
Nie tylko Wundera ktoś nie chciał po pierwszym etapie. Właściwie nie wiem, czy go ktoś nie chciał, czy głos Harasiewicza na S zamiast na TAK o tym nie decydował. Ale to korygowanie studentów jest ponad moje rozumienie, bo mnie to jakoś inaczej wychodzi, więc chyba mogą być różne procedury rachunkowe.
Ale z dwunastki najlepszej po III etapach tylko Awdiejewa i Geniuszas mieli po 12 głosów na TAK.
Z wszystkich cyferków świata wolę sobie odsłuchać po raz kolejny sonatę Koli… Nowy prywatny Święty Idiom się tworzy… 😀
Proszę szanownych Państwa, jeśli zabawa jeszcze się nie skończyła, to mam Wielką Naradę i Sprawozdanie. Wczoraj nie udało mi się; proza życia weszła mi w paradę.
Rycerz: Ty, Margot, dzisiaj się lepiej nie odzywaj, przytakuj mi tylko. Po pierwszej Gonitwie pochwaliłaś Cherubina, za co dostałem nieprzyjemną reprymendę od Profesora, który od razu był go skreślił z listy uczestników dalszych gonitw. Dlatego dziś zawołałem posiłki. Będzie nas wspierał były wysłannik do Agentury Newskiej. Wspólnymi siłami zmiażdżymy i unicestwimy Cherubina. Sprawa jest poważna; tu nie wystarczy zabić pół raza. Zaczynamy.
Cherubin bardzo młody, a choć już utytułowany, jednak cierpi na szereg niedostatków wynikających z niedoczytania tekstu i to niedoczytanie wynika z braku intencji doczytania. To zaś wynika z umiejętności czytania tekstu muzycznego, co z kolei bierze sieł z tego, że go nie nauczono czytania. Nie rozumie fenomenologii ani hermeneutyki. Nie rozwija umiejętności wczytania sieł w treści ukryte. Pochylenia sieł nad każdą stroną tekstu.
Agent Newski (próbuje zdominować snucie): ależ on w ogóle nie umie czytać nut. Jest ofiarą tendencji panującej w jego szkole, tendencji tworzenia impresji, barwnych obrazów nie zaś tworzenia struktury. Jest na samym początku nawet nie kariery, ale rozwoju zawodowego. Jego błędy wynikają nie tyle z kondycji psychicznej, co rozziewu między formowaniem techniki a kształtowaniem muzycznej świadomości. Musi się jeszcze bardzo dużo nauczyć.
Margot: …jeszcze bardzo …
Morten: …dużo nauczyć…
Rycerz: najważniejsze, by wiedział, czego nie wie. Barbarzyńca na konkursie z tego szczególnego uwznioślajołcego i sublimujołcego ambiance powinien czerpać inspiracje, a nie uprawiać szczekando proporcjonalne.
Margot: Dużo bałaganu wynikającego z nieporadności, Cherubino wyraźnie zmagał się z dziełem przerastającym go. Do tego forsował tempa.
Rycerz: Nie dba o pielęgnacjeł umysłu muzycznego, przejawia niedostatki hermeneutyki, fenomenologii.
Margot: popełniał błędy wuczone, nie był nawet na poziomie poprawności…
Rycerz: …a chcemy sieł przecież wznosić do poziomów inspirujących, odkrywczych… Już Plotyn stwierdzał, że muzyka ogniskujołca sieł w harmonii i rytmie istnieje w ten sam sposób, co muzyka ogniskujołca sieł w rytmie umysłowym. Dlatego zalecamy Cherbinowi przeżycie metanoji muzycznej.
Pandulf natomiast to bezsprzeczny faworyt, ktoremu nawet 5 agentów Putina nie da rady. Jest bowiem, nie przesłyszeliście sieł, uczniem samego Fryca. Dla niego Gonitwa to już nie tour de force, lecz wesoła igraszka w szaleńczym, niespotykanym tempie.
Margot: szaleńczym tempie
Morten: s z a l e ń c z y m
Rycerz: Tempo jest takie, że mamy wrażenie, że tercja wręcz stoi, wszystko wokół niej wiruje, tworzy sieł zjawisko malarskie pełne barw, odcieni, dyskretnych szlachetnych nuances kolorystycznych. No i ta ręka…! Co za ręka! Fenomen. A jak stosuje zasadę varietas, libertas et ordo sugerowanoł przez Chopina, od której wielu abstrahuje…! Varietas była wprost nagłośniona przez egzekucjeł! Oto mistrz i jestem przekonany, że mamy tu do czynienia ze zwycięzcoł!
Natka od rana wdarła się na tajne obrady Bractwa św. Idiomu 😯
Brawo 😀
A jeśli chodzi o utwór, który Cherubino gra w kodzie, to (choć pewnie wypadało by, żeby grał Fryca), może zasugeruję parafrazę Liszta A la Chapelle Sixtine. Po pierwsze wiąże ona dwa nieziemskie arcydzieła, po drugie bardzo ją lubię. Ale decyzję pozostawiam Pani Kierowniczce.
Dzięki Pani Dorocie jesteśmy w nastroju alegorycznym, poetyckim. Polecam Wam więc ten tekst, w którym sporo miejsca poświęcił poeta Chopinowi. Bo odnoszę wrażenie, że w naszych rozmowach (matematycznych) zapominamy o sprawie najważniejszej:
“Cóż wiesz o pięknem?…”
„… Kształtem jest Miłości…”
:ups:
w pierszym akapicie jest: To zaś wynika z umiejętności czytania
Powinno być: To zaś wynika z braku umiejętności czytania
Dalej jest: Cherbinowi zamiast Cherubinowi.
Lecz z drugiej strony, Urbanie, nie jest światło, by pod korcem stało… – a dziwne decyzje ‚mocarzy’* ziemskich wypaczają hierarche, tworzą nowe, często na lotnych piaskach osadzone… 🙁
___
*zatem niech ‚mocarze’ owi wiedzą, że się im patrzy na ręce… coraz skrupulatniej 😉 [ja na przykład chcę też wiedzieć KTO JAK głosował 😀 ]
A capella ma raję. Regulamin stwierdza, że wszelka poufność wygasa z zakończeniem Konkursu. Czyli nie mają prawa ukrywać, kto jak głosował.
A cappellko… tym korcem to mnie zaprzyłbicowałaś… 🙁
Buuuuuu 😥
Nie mogę sobie użyć i pofantasjować jak pies w studni, bo ciągle coś mi staje na przeszkodzie. Wczoraj u siebie honory musiałem pełnić, dziś do popołudnia robota, jutro to samo… 🙁
Zaczynam rozumieć, dlaczego tak niewiele psów zostaje pisarzami. 🙄
Ja mam podobny problem 🙁
Wreszcie mialam chwile na tyle powolna, zeby posluchac kilku radiowych wynurzen okolokonkursowych. W tym wywiadu z A. H. Pomine szczegoly, ale jedno przykulo moja uwage. Jak to sie dzieje, ze juror nie pamieta i blednie podaje nazwiska laureatow i wyroznionych?
Jeszcze moge zrozumiec, ze mozna nie pamietac nazwiska kogos z I, II etapu, ale juz w III jest tylko 20 osob, w finale – 10. W tym roku w finale nie bylo nikogo z Azji, co zawsze nastrecza pewnych trudnosci w zapamietywaniu.
Ale blednie podac nazwisko Bozanowa, Avdeevej czy „jak on tam sie zwal” Wakarecego?
Nie wiem. Nie rozumiem. Wynika z tego, ze ci wszyscy, ktorych jedna z nadziei bylo wyjscie z anonimowego tlumu polegli pokotem.
Pani Teresko też właśnie mnie to przeraziło!!
I o zgrozo jak on wybierał swoją 40, 20 i 10 skoro nie pamiętał nazwisk 😯
jak im przydzielał punkty!? chyba, że ten konkurs go tak interesuje, że….
p.s.
gdyby ktoś chciał się jeszcze podenerwować lub pośmiać to dzisiaj w Radiu Maryja od godz. 21:40 gościem będzie L.Kozubek…
kod 1447 – 2 maja Kazimierz Jagiellończyk wydał przywilej gwarantujący nienaruszalność terytorium Litwy. Hospodar Mołdawski o miłym przydomku Diabeł został zamordowany. Następca nosił przydomek Dan. Czy pochodził z Japonii?
Skąd AH może pamiętać nazwiska tych wszystkich beztalenci. Skoro nikt poza Pandulfem nie jest w stanie zagrać z orkiestrą, po co pamietać ich nazwiska. Nic mnie nie dziwi.
tylko Pandulf i sam AH umieli grać na konkursie, reszta to sobie mogła
p.s.
Kiedyś był wywiad z AH jak przyszła do niego MA przed konkursem w 1965 i na jego uwagi coś tam odburknęła i coraz mniej się dziwię dlaczego tak postąpiła….
Zresztą po występie Pandulfa w I Etapie kamera uchwyciła jak niemiłosiernie miała ostrą wymowę zdań z AH (wręcz się kłócili).
O, to ciekawe, ta wymiana burzliwa.
Ale tak swoja droga, chcialabym wierzyc, ze tylko AH jest w stanie nie pamietac
Propozycja wariantu od stałego czytelnika Dywanu:
„Maestro intensywnie poszukiwał sposobu zapewnienia Pandulfowi zwycięstwa w Gonitwie.
– Zmienić regulamin! Niech grają w golfach. Pandulf w golfie to istny cud!
– Wunder? In Golf? – Powtórzył głośno rycerz-strażnik wydania niemieckiego. – Cudownie w Golfie może być tylko na czysto niemieckim, betowenowym autobahnie. Najlepszy jest Golf kabriolet i ten upojny szuman wiatru we włosach.
Rycerza-strażnika wydania niemieckiego poprawił ten od wydania angielskiego:
– Chodzi o innego golfa, z angielska – polo neck.
– Poloneck-fantazja! W tym Pandulf nie miał sobie równych! No i był najlepszy w tańcu ze św. Witem! – podchwycił Maestro.
– Golf czy Polo – Volkswagen uber alles! – podsumował rycerz wydania niemieckiego, otulając sie białym płaszczem z czarnym krzyżykiem na pięciolinii.”
Witam azyatę ze świetnym wejściem 😆
Znów muszę się oddalić, a tu coraz ciekawiej 😉
Za dawnych dobrych czasów mowilo sie: tylko pęc ze smichu…Szkoda, ze mila Pani Dorota dala sie wkrecic w te gre domniemanych koterii i spiskow, jakby nie było widac, a przede wszystkim słychac, kto grał dobrze, a kto tez dobrze, tylko tak jakos…bez wyrazu.
„Wolałbym grać niż oceniać” – o tym, jakie trudne jest zadanie jurora. Okazuje się, że system punktowy nie zdaje egzaminu w finałowym etapie Konkursu. Natomiast w etapach początkowych punkty nie są potrzebne, bo wyróżniających się pianistów widać bez punktacji.
Oops… Przepraszam za kolor wpisu – nie zagrałem wszystkich nutek…
Nie do konca sie zgodze, Urbanie.
Problem punktacji rzeczywiscie pojawia sie zwlaszcza na poczatku kazdego konkursu, gdy jeszcze nie bardzo wiadomo, jaki jest sredni poziom wykonawczy. Ale zwlaszcza w pierwszych etapach wydaje sie konieczny, zwlaszcza jezeli jest polaczony (jak to bylo w KCH z glosowaniem).
Szkopul w tym, ze koncertujacy pianisci nie praktykuja go na co dzien, wiec wydaje im sie (i slusznie 😉 ) ciasnym gorsetem.
Z obserwacji punktacji i wynikow podczas ostatniego KCH mozna bylo wywnioskowac, ze – jak zwykle – problem pojawil sie w „grupie pogranicznej”. Tych najlepszych zapamietac latwo, ale jestem pewna, ze z etapu na etap z pamieci zaden juror nie wypelnilby tych 40, 20 nazwisk. Nawet notatki by nie wystarczyly. Zreszta jak dla zabawy typowalam osoby do III etapu, bez wahania i bez zagladania do programu wyszlo mi 14 pewnych nazwisk (ze Zhdanovem, ktorego wyeliminowania po dzis dzien nie pojmuje). Pozostale 6 musialam wyszukac.
W finale sprawa jest juz troche inna – tych 10 osob winno sie juz na tyle dac poznac, ze stawianie punktow rzeczywiscie mija sie z celem. I glosowanie jest jak najbardziej na miejscu.
Chcialabym jeszcze powrocic do tej „zaporowej” granicy szesciu glosow „za”, ktore dawaly awans do kolejnych etapow. Otoz wlasnie z tej grupy „pogranicznej” widac bylo, jak niektorzy, ktorzy ze wzgledu na punktacje powinni przejsc dalej bez najmniejszego problemu, toneli, nie uzyskawszy wymaganych 50% glosow za.
Troche szkoda, bo dotyczy to na przyklad Joasi Rozewskiej, ktora zgodnie z punktacja spokojnie powinna znalezc sie w II etapie, dotyczy Marka Brachy, ktory byl akurat 20 w II etapie, gdyby sumowac etapy – Zhdanov bylby 14, wiec do III etapu spokojnie, Fedorova – 19, wiec tez by sie zalapala, a po podsumowianiu trzech etapow Leonora Armellini znalazlaby sie w finale.
Tak wiec na moje odczucie punktacja nie byla w ogole brana pod uwage, a jezeli – to tylko orientacyjnie. Oczywiscie, nie sadze, by zmienilo to w jakikolwiek sposob rezultat konkursu (na szczescie zreszta Avdeeva przez caly czas ma glowe ponad oceanem). Moze byloby mniej znakow zapytania.
Z mojego punktu widzenia problemem ostatniego KCH byl… szalenie wysoki poziom. Tak dalece, ze w finalach znalazlo sie 10 uksztaltowanych osobowosci artystycznych, z czego polowa wykrystalizowanych tak dalece, ze wzbudzajacych wieksze czy mniejsze entuzjazmy. Stad te swary i te klotnie. Wlasciwie powinnismy sie cieszyc, bo rzeczywiscie czegos takiego na KCH dawno nie bylo. A co bedzie dalej – zycie pokaze. I porownywanie do Argerich, Polliniego i innych mija sie z celem, bo przeciez roznie tocza sie losy laureatow.
Wlasciwie tak dla ciekawosci warto spojrzec na tabelke laureatow proponowana nam przez ciocie Wikipedie i powspominac sobie nie tylko tych, ktorzy wygrali, ale tych, ktorzy zaistnieli w artystycznym swiecie nie zwyciezywszy w Wielkiej Gonitwie Klawiszowej. I tych, ktorym sie kibicowalo, a jakos znikneli.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Mi%C4%99dzynarodowy_Konkurs_Pianistyczny_im._Fryderyka_Chopina
Nawiasem mowiac, mialam lat temu hohoitroche okazje slyszec Edith Picht-Axenfeld, ktora siegnela absolutnej transcendencji w wykonywaniu dziel Schuberta…
🙂
Witam. Patrząc z perspektywy 🙂 „mego podwórka”, zaciekawiły mnie obserwacje z występów „Janusz Prusinowski Trio” (czyli :)kwartet + pianistka ostatnio) na ceremonii wręczenia nagród na konkursie oraz o warsztatach dla pianistów w ramach festiwalu mazurków i ich jeszcze 🙂 „przed premierą” cd z fantazjami (do nabycia po 1. 🙂 oczywiście u mych przyjaciół http://folk.pl ) – serdecznie zachęcam, by opisać to na Muzykant#man.torun.pl . Innym „łącznikiem” obu festiwali było też, że w pt. Katolończycy z obojami gralla i bębnem, co grali do wspomnianych „gigantów” F.Chopina i G.Sand, zagrali też na otwarciu festiwalu i nocą do tańca (ale szkoda, że nie też w sobotę, choć też na sali byli). Wracając ściślej do wątku, wysłuchałem rozmowy red. Rozlacha z prof. Harasiewiczem w 1 http://polskieradio.pl/43ce5777-bd3a-4d1a-9f13-ced773195799.file (mp3) i w 3 red. Majchrowskiego z red. Popisem http://polskieradio.pl/a2f1f077-d1dc-4766-b331-675cbc79427b.file (mp3). Regulamin głosów w finale zmienili „z powodu” (tj. a legalność? – jak z „blokowaniem” list w wyborach) Bożanowa, co wg punktacji z poprzednich etapów byłby wobec stylu zagrania koncertu za wysoko – czy w takim razie „nagrodą” za niższe etapy nie powinno być po prostu puszczenie do finału i wtedy „zresetowanie” oceny całości, wygrana za sam koncert? Wunderowi zabrakło 1 punktu, bo nie mógł głosować nauczyciel. Faktycznie, nie uwzględniono kursów mistrzowskich itp. krótkich kontaktów też w tej relacji – może przesada, ale formalnie też. Jakim prawem i co się stało z 9 tys. na sonatę od Zimmermana? Red. Popis ucieka od meritum, obrażając się za „grę z brudem”. Nawet jeśli od odrzuceniu video Awdiejewej zadecydowały tylko względy techn. nagrania, to 🙁 to samo spotyka też innych, a o poza-regulaminowej interwencji dyr. Leszczyński mówił wprost. A propos mówienia o muzyce w Tok fm, najlepsza bywała przy audycji literackiej, co właśnie 🙁 bez krzty szacunku dla od lat stałych słuchaczy wyrzucili http://facebook.com/pages/Chcemy-Romana-Kurkiewicza-w-radiu-TOK-fm/105316752867237 (wersja oficjalna: umówił gościa z innego miasta, naraził na czas i koszt jazdy, a pomylił dni i bez uprzedzenia nie był) – pusto się robi. 🙁
B. proszę o te pożytki dla pianistów z „JP3” na Muzykanta. Dzięki.
Do linku Urbana dołączę jeszcze ten
http://tygodnik.onet.pl/0,54735,geniusz_kontra_znakomitosc,komentarz.html
komentując zdumiewające twierdzenie mojego młodego kolegi z Krakowa tym, że był on obecny JEDYNIE NA FINAŁACH konkursu, kiedy to występ Wundera był rzeczywiście zadowalający. (Ale czy genialny, czy można go w ogóle stawiać koło Zimermana i Argerich, i to na podstawie tylko tego koncertu ❓ Panie Danielu, prosze się opamiętać…)
Miła pani kalino – no właśnie widać: ten, który grał „tak jakoś… bez wyrazu”, był i nadal jest pchany do góry, i to widać nie tylko po tym, co się dzieje w mediach (a dzięki temu ten, kto nawet nie słuchał konkursu, już wie, że Wunder to geniusz i powinien wygrać), dodajmy jeszcze akcję prowadzoną przez jego profesora (większej żenady nie ma, mam nadzieję, że ktos taki nie zostanie więcej zaproszony do jury) i zachowanie niektórych szefów polskich placówek – i mamy. Widać to, jak na dłoni, w jawnej przecież punktacji.
Nikt mnie wciągać nie musiał. Wszyscy zostaliśmy wciągnięci.
KKE, post z kilkoma linkami jest zatrzymywany w poczekalni. Jeśli czegoś nie wiesz do końca, lepiej się nie wypowiadać. Myślę tu o sprawie związanej z Tok FM. Ja też nie wiem i się nie wypowiadam, choć coś słyszałam, że to już nie pierwszy był wyskok. Ale nie wiem na sto procent, więc nie oceniam.
Z tym postulowaniem dawania głównej nagrody na podstawie wykonania koncertu to bez przesady. Dla mnie koncerty Chopina są najmniej ważne z całej jego twórczości, i myślę, że nie tylko dla mnie. Sam Chopin zapewne też miałby inne priorytety. Że się je wykonuje w finale, to kwestia raczej techniczna, bo trzeba by masochistów i do grania, i do słuchania tego, gdy uczestników jest kilkudziesięciu.
No, to dla każdego, kto naprawdę się w twórczości Chopka orientuje, chyba jasne. Utwory właściwie dyplomowe, studenckie, choć genialne oczywiście. Od tamtej pory on poszedł daleko stamtąd, i zapewne rzeczywiście miałby zupełnie inne priorytety.
Teresko, nie polemizuję z Tobą, bo jestem amatorem. Moja wiedza jest ograniczona do tego, co dociera na czarny kontynent. Z pianistów najczęściej słyszę Evgenya Kissina i Chińczyka Yin Cheng-Zong (skomponował „Yellow River” Piano Concerto). Jeżeli chodzi o laureatów Konkursu Chopinowskiego, to często gra Martha Argerich, Krystian Zimerman i Janusz Olejniczak („Pianista”). Nigdy nie słyszałem Rafała Blechacza.
Wracając do sędziowania, to publiczność powinna akceptować decyzje (nawet błędne) jurorów. Coś, jak „rękę Boga” w wykonaniu Diego Maradony. Bo decyzje sędziów są nieodwołalne i wszelkie protesty świadczą jedynie o braku kultury krytykującego. Można pomyśleć o wprowadzeniu wyboru jurorów przez szersze grono miłośników muzyki fortepianowej. Ale wtedy decyzje komisji sędziowskiej należałoby przyjmować bez słowa sprzeciwu.
Na koniec, wracam do sugestii oficjalnej nagrody publiczności, jako formę rekompensaty za decyzje niezgodne z wolą masowego słuchacza.
Jednak sobie dziś chociaż trochę użyłem fantasyjnie, bo dużo jeździłem autobusami i mogłem w trakcie tego wymyślać. Potem wystarczyło tylko w kompa wklepać. 🙂
Popłoch wkradł się w szeregi Bractwa. Trzy biegi turniejowe zdążyły się już odbyć, a Pandulf wciąż jeszcze nie był na rycerstwa czele. Posępny chodził Brat Złotoust, w nachmurzone zamyślenie popadł Brat Erudytus, wzdychał znacząco Maestro, a Siostra Laudacja popłakiwała po kątach, nie śmiejąc twarzy zawstydzonej w telewizorni pokazać. Wszelakich sposobów już próbowali: wody nabierali i z pustego w próżne ją lali, mowę trawę cichcem na torze Gonitwy zasiewali, Wymowę pojmali i na tortury wzięli, iżby wybrańcowi ich była powolna… Wszystko na próżno. Prosty lud imienia cherubinowego nie zapomniał i ze czcią, chociaż przyciszonym od strachu głosem je wymawiał, a tuż za rogatkami Akademii buszowały niesforne bandy Nieprzekonanych.
Nie było rady, Bracia musieli uciec się do środka ostatecznego, choć w nich samych grozę on wzbudzał niepomierną. Uradzili tedy udać się do potwora wielogłowego, który samym swym widokiem porażał wielkich, większych i największych, nie mówiąc już o maluczkich, a trującymi wyziewami każdego do pomieszania zmysłów doprowadzić potrafił. Stwór ten mieszkał w Jaskini Regulaminowej i zwał się Liczydło-Straszydło.
W oznaczony dzień, kiedy Akademię spowiły mroki, Bracia przygotowali barana ofiarnego i udali się do Jaskini. Dojście do niej było najeżone przeszkodami tak straszliwymi, trzęsawiskami tak zdradliwymi, bagnami tak bezdennymi i urwiskami tak przepastnymi, że mało który śmiałek w taką drogę ruszyć by się odważył, jeśli nie był, jak Bracia, zbrojny w moc egzorcyzmu, hermeneutyki i fenomenologii.
Już w promieniu kilometra od Jaskini słychać było miarowe, przejmujące metafizycznym dreszczem stukanie. To Liczydło-Straszydło mełło w drebiezgi kości naiwnych doktorów matematyki, którzy tak wierzyli w potęgę swych algorytmów, że ich ułamkiem chcieli pokonać potwora. Ponure, gęste opary cyfronowe szczelnie spowijały nieprzyjazną dolinę. Porzucone tu i ówdzie mózgownice, wyglądające na profesorskie, były wyczyszczone do zera przez krążącą w górze gromadę sępów.
Kiedy Bracia do jaskini weszli, padli na twarze, jak przystało, po czym na klęczki się podnieśli i wzajemnie poszturchiwać zaczęli, najodważniejszego do wygłoszenia suplikacyi chcąc wypchnąć. Nareszcie Brat Złotoust zebrał cały swój zapas determinacji i zagaił:
– Szlachetne i przepotężne Liczydło-Straszydło! Doszły nas słuchy, że tylko ty jedno możesz zmienić wyroki Żuru i sprowadzić Gonitwę na pożądane tory. Błagamy cieł w imieniu całej Akademii: okaż łaskawość i zdradź nam sposób, jak pomieszać szyki sprzymierzonym siłom Putina, Yamahy-sana, Mądralskiego i Nieprzekonanych. Od tego wszak zawisi szczęśliwość i dobrobyt wszystkich Akademian, którzy jak na rozżarzonym wągliku siedzoł i naszego powrotu z dobroł nowinoł oczekujoł.
Liczydło-Straszydło pokręciło powątpiewająco niezliczonymi głowami, zaniosło się piekielnym chichotem, a potem zadudniło rubasznym basem:
– No dobra, ale co ja z tego będę miało?
Zafrasowali się mędrcy z Bractwa, bo żaden z nich nie zaopatrzył się w odpowiedzi na tak haniebnie proste pytania. Spojrzeli bezradnie po sobie, słów nie znajdując, a Liczydło ryknęło ironicznie, machnęło najeżonym miejscami po przecinku ogonem i z groźnym chrzęstem wypluło ognistą kolumnę cyfr, długaśną jak stąd do wieczności. Blady strach padł na Braci i już mieli dać dyla, zapominając o Świętym Idiomie, kiedy nagle Brat Erudytus wyciągnął z kieszeni ozdobne puzderko ze sprężoną elokwencją, zaczerpnął spory jej haust i przemówił w te słowa:
– O, niezwykłe i pełne nadludzkiej komplikacji Ono! Jeżeli okażesz nam pomoc, możemy sprawić, że Władczyni Dywanu i jej wierne Frędzelki przez tydzień, a może i dwa pogrążą się w próbach przeniknięcia twych i tak nieprzeniknionych kombinacji.
Na niezliczonych twarzach Straszydła odmalowała się rozterka.
– Hmm… Władczyni Dywanu i jej świta, powiadacie? Przez tydzień albo i dwa w kółko o mnie? – zazgrzytało z namysłem. – Taaa…to jest jakiś argument. Ale nic na wiarę. Ja muszę wiedzieć dokładnie, na co mogę liczyć. Zaraz nakażę swoim głowom, żeby oddały się koncentracji, kooperacji konsultacji,koordynacji, komutacji, tudzież wzmożonej kalkulacji, nie zapominając o kolacji, wyciągnęły średnią i podały w procentach, czy to jest dla mnie dobry interes.
We wnętrzu potwora rozległy się szmery i trzaski, potem dało się słyszeć wytężone stękanie, a kiedy ono ucichło, u nasady ogona pojawiło się jasne, świetliste 100%.
– Wygląda nieźle – mruknęło Liczydło. – Okej, wchodzę w ten układ. Macie tu Magiczną Formułę, która posiada zdolność odwrócenia losów Gonitwy. Bierzecie jedną część dezorientacji, dwie części dezorganizacji, po łyżce dysfunkcji, dyskryminacji i dystrakcji, oczyszczacie z dyshonoru, wytrącacie dyskusję, dosypujecie uncję ogólnej dyskalkulii, mieszacie zaskoczeniem, wyrażacie w liczbach i gotowe. Tylko musicie uważać, żeby nie znalazł się taki, co Formułę zrozumie, bo wtedy straci ona swoje magiczne właściwości i cały pogrzeb na nic.
Wdzięczność niezmierzona ogarnęła członków Bractwa. Kornie ucałowali wypiętą całkę Liczydła-Straszydła i czym prędzej udali się w drogę powrotną. Spieszyli do Akademii, nie bacząc na przeszkody straszliwe, trzęsawiska zdradliwe, bagna bezdenne i urwiska przepastne, a nad ich pochodem niósł się radosny, dziękczynny śpiew Maestra:
Gdybym to ja był Cherubinem młodym,
już bym z Pandulfem nie poszedł w zawody,
ani w koncercie,
ani w etiudzie,
bo gdy mowa o cudzie…
Cud, mój Pandulfie, zdarzy się dla ciebie,
jak wszystkie znaki wskazują na niebie.
Gdyby Kierownictwo poprawiło nietlicuonymi na niezliczonymi, to by było miło. 🙂
Poprawiłam 🙂
Dziękuję 🙂
Hoko, ja bynajmniej nie postuluje przyznawania nagrody na podstawie samego tylko koncertu. Skadze! Zakladam po prostu, ze zury zna nazwiska dziesieciu finalistow, a nawet potrafi dopasowac je do twarzy, no i ze pamieta, co dzialo sie w poprzednich etapach (tu przydatne notatki, ewentualnie punkty, ale tylko dla przypomnienia).
Jesli zas chodzi o podrozowanie po swiecie – no coz, to juz jest bizzznesss. Zalezy od impresario – gdzie ma kontakty, kontrakty, i za ile dolarow. 😉
A odnosnie nagrody publicznosci – bylam na calym KCH w 1985 roku (wygodne miejsce na podlodze miedzy prawa noga Waldorffa a laska) i widzialam PUBLICZNOSC. Tym razem moje odczucia byly bardziej mieszane, brakowalo mi tego nieogarnionego tlumu mlodziezy, ktora byla gotowa na wszystko. Ceny zaporowe, Internet, wzgledy bezpieczenstwa, etc… Ech… Duch w narodzie ginie, choc bezpieczny.
Tu obawiam sie, ze nie byloby co liczyc na bezstronny entuzjazm, tak dalece komentarze byly zdolne zasugerowac percepcje.
Co nie znaczy, ze nie jestem za. Tylko kto mialby liczyc te esemesy? 😉
Podobnie jestem za nagroda dziennikarzy!
Ponadto kwestionowanie decyzji jurorow wpisane jest w grafik. Blechacza tez dyskutowano na roznych platformach medialnych. Tyle ze w przypadku tegorocznego konkursu zakrawa to na nagonke. I przyznam sie szczerze, ze jak przeczytalam w prasie francuskiej komentarze przedrukowane za PAP-em z wypowiedziami ekspertow, ktorych nie zacytuje, malo – jak wczoraj musialam zaczynac koncert od speechu na temat KCH i tlumaczenia, ze pierwsza nagroda jest jak najbardziej zasluzona, bo ludnosc pytala o wyjasnienia, a zdradzono, ze bylam, odczulam na wlasnej skorze szkodliwosc rozpowszechniania opinii typu „skandal” czy „wynik makabryczny”. We Francji Wunder jest dosc znany, stad te pytania.
Tym wieksza moja radosc, gdy wyczytalam cos takiego:
Ce premier prix récompense une pianiste qui, depuis le début du concours, s’est montrée égale à elle-même, allant au fond de la pensée de Chopin dont elle sait faire briller toutes les facettes, en exploitant habilement les possibilités du Yamaha. Elle est la seule qui a vraiment su donner cette impression d’improvisation, de vie, de surgissement, caractéristiques de Chopin!
Une artiste! Avdeeva! Une diva? Brava!
🙂
Czy to nie jest przypadkiem reklama pana Yamaha-san? 😉
Bynajmniej, Dorotko, absolutnie nie! Blagam, nie dobijaj, ja tu od wczoraj mam Mlyn, tyle ze nie czarodziejski i nie Afanasjewa, a Avdeevej. Tez na A. 😉
Nie kwestionując całości wypowiedzi zauważę jednakowoż, że z tą impression d’improvisation autor pojechał trochę po bandzie. 😉 U Awdiejewej jak u mało kogo miałem raczej wrażenie, że wszystko przemyślała, przećwiczyła, doperfekcjonizowała, a potem zrealizowała z żelazną precyzją. 🙂
o… dcdc 🙂
Kochany Bobiku, byli tacy, ci improwizowali i na zle im to wyszlo, wiec chyba lepiej. Prosze mi nie brac zazle (z akcentem na pierwsza sylabe) 😉
Ależ ja nie mówię, że dobre przygotowanie jest złe. 🙂 Tylko że można się u Awdiejewej pozachwycać wieloma innymi rzeczami, więc po co wciągać do tego akurat dość nietrafione wrażenie improwizacji? 😉
Bobiczku, niech juz pisza, co chca, byle nie kazali mi prostowac i nie napadali. Mam szczerze dosc tej zadymy. Slowo honoru. Kto tylko nie dzwoni, mowi o skandalu i powtarza powszechnie opublikowane opinie znafcuf. Wiesz, mozna naprawde dostac szalu.
Okej, okej. Ja przecież nie napadam i nie każę prostować. Chociaż gdyby chodziło o wyprostowanie kudłów, to moja rodzina byłaby zapewne zainteresowana. 🙂
A gdyby tak skombinować telefon do kogoś z Żuru i podawać tym napadającym, puszczając równocześnie z taśmy głośne dźwięki umywania rąk? 😉
Bobiku, popsysl przedni, tylko „kto was pajmiot zdes’ w Paryze, Iwan Iwanowicz”. Zwlaszcza to umywanie rak. 😉
1229 – i znow fabula pisze sie sama na kanwie kodow:
18 lutego – VI Krucjata: Fryderyk II podpisał dziesięcioletni rozejm z al-Kamilem, odzyskując Jerozolimę, Nazaret, i Betlejem bez działań wojennych i bez wsparcia papiestwa.
18 marca – VI Krucjata: Cesarz Fryderyk II koronował się na króla Jerozolimy.
Czyz nie jest to wymowne?
🙂
To jest właściwie świetna idea na kolejną powieść brownowską, „Kod Łotra”. 😆
😎 Urbanie, chyba jeszcze nigdy się do mnie nie zwrócono w sieci tak oryginalnie… 😀
[Zazwyczaj modyfikacje nicka mego sprowadzają się do eksperymentów z dużymi literami, apostrofami, pomijaniem jednego „p” (ostatnią manierę nieraz strofowała Pani Redaktorka… 😀 )]
…mam nadzieję, że zaprzyłbicowanie nie oznacza czegoś strasznego… strasznego permanentnie? 😉 😀
Dobry wieczór. Właśnie wracam z koncertu, na którym spotkałam Gostka. Też mi powiedział, że ma dość tego konkursu 😉
Kochani, chyba cierpie na syndrom przesytu KCH, Sw. Idiomow, Sw. Idiotyzmow, Sw. Oburzen, Sw. Konsekracji itepeitede…
Czy bardzo sie obrazicie, jezeli zdezerteruje z pola bitwy i zaglebie sie w lekture… na przyklad wspomnien Jerzego Przybory?
Przylbicuje sie wieczornie. Definitywnie i nieodwolalnie! I zadna krucjata mnie nie wezwie!
🙂
Serdecznosci nieustanne dla Gostka i Gostkowny, o ktorej myslalam za kazdym razem, kiedy laczylam sie do sieci Play!!!
🙂
Ja też już dzięki koncertowi, z którego wróciłam, oddalę się od konkursu.
Pozwolę sobie jeszcze, Tereniu, sprostować, że Pandulf owszem, może będzie czyimś zięciem, ale chyba nikogo znanego, w każdym razie ma dziewczynę Polkę, do czego przyznał się w „Rzepie”:
http://www.rp.pl/artykul/9145,552610–Trudno-zapomniec-o-rywalizacji–.html
I jeszcze wymowny, a smaczny cytacik z tego wywiadu:
„Pokochałem muzykę Chopina dzięki współpracy z profesorem Adamem Harasiewiczem. Dwa i pół roku temu zdecydowałem skupić wyłącznie na niej. Jakiś czas później pomyślałem: dobra, wystartuję w Warszawie jeszcze raz. Grałem konkursowy repertuar wielokrotnie podczas minionego roku. Wychodziło przepięknie”. ❗
Dziękuję, więcej pytań do tego pana nie mam 😉
No bo najzdrowiej w pewnym momencie zdystansować się do tego wszystkiego i potraktować to wyłącznie jako np. materiał fabularny. Wtedy umysł zajmuje się zwrotami akcji, wymyślaniem imion i nazwisk dla postaci, albo kluczeniem, czyli dopasowywaniem do klucza. I nagle to, co tak wnerwiało, zaczyna się brać easy, a nawet można się tym zacząć bawić. 😉
I tak właśnie tu zrobiliśmy, piesku 🙂 Ale chyba i to się już wypstrykało. Zaraz coś nowego machnę.
Wydaje mi się mimo wszystko, że Pandulf nie jest aż tak słaby, jakby można skonstatować na podstawie dywanu. Gra przyzwoicie, koncert rzeczywiście zagrał całkiem dobrze. Trochę iskry bożej brakuje, ale na to trudno cos poradzić. Podejrzewam, że w ewentualnych knowaniach nie miał udziału. Właściwie zbiera cięgi za protektora. Jeśli nie ma iskry bożej albo ma jej za mało, to może być przekonany o swojej wyższości, bo może nie dostrzegać natchnionych walorów u innych.
Przecież nie mówię, że słaby 🙂
Pani Kierowniczko, ale powieści brakuje pewnego elementu…
ktoś tu w trakcie konkursu stwierdził, że ” pan MD stukając butami w podłogę wybija rytm pokazując, jak należy grać…”
Toż to idealny materiał na seans spirytystyczny. Powinien się znaleźć w powieści moim skromnym zdaniem.
Możemy ją oczywiście ciągnąć 😉
Ale nowy wpis i tak zrobię 🙂
Buu, ja się specjalnie nie czuję na siłach. Mój styl taki trochę…przyciężkawy. Ale chętnie przeczytam, jeśli ktoś dobrze napisze.
Napisałam to trochę tak, jak kiedy byłam dawno dawno temu w empiku w dziale płytowym i ktoś podszedł do sprzedawcy i zapytał: czy ma pan płytę trzech tenorów w jakimś dobrym wykonaniu?
Putin usiadł z Niedźwiedziem i zamyślił się. Tak, Polaczki, wredne to było, ale też całkiem przekreślić się nie da. Moc my pokazali, teraz możemy być za przyjaciół. Ale bzdury plotą, że niby my dla Jewropnej Unii teraz dla palaczków łaskawsi. To o Japonię tu chodzi. Mów, Niedźwiedziu jak ich użyć dla spraw japońskich?
Podrapał się Niedźwiedź i rozwija wizję: W Japonii teraz Yamaha-san z wielkimi wpływami. Swoje fortepiany na świecie promuje. Wypromujesz mu instrument, sprawy japońskie masz załatwione, może nawet od Kuryli się odczepić gotowi będą. A wypromować łatwo. Kto ma pianistów lepszych od nas? Na Frycowy konkurs rzućmy najlepszych, nawet Lisicę, Geniusza, Trójdźwięka i nie żałujmy nawet Cherubina naszego. Tylko Wilcze Oko musi pilnować, żeby Lisica wygrała, bo ta na Yamasze najbieglejsza. Ale on bystry, jak mu aluzju zdełamy, pojmie. Obiecamy, że po załatwieniu sprawy w jedną niedzielę Ławrow do Warszawy zawita.
________
A trójosobowe zaproszenie na Geniusza na 26 listopada już mamy. Właściwie niespodzianie. Wróciłem do pokoju, a na moim miejscu siedział … z Filharmonii. Kopertę wręczył, a ja zachodzę w głowę, skąd wiedzieli, że na 3 osoby potrzebuję. Czasem dobrze w urzędzie pracować. Ale to nie korupcja żadna, tylko we wszystkich imprezach kulturalnych, jakie są, uczestniczę, jeśli tylko mogę.
I chwalipięta żegna się do jutra
Dobranoc 🙂
Stanisław, zaraz, zaraz… a gdzie ten koncert Geniuszasa się odbędzie? 🙂
Pani Kierowniczko, Piano City pokrótce zreferowałem u siebie.
Nad Pandulfem my się tu właściwie szczególnie nie znęcamy, raczej nad jego protektorami, fanklubem i niemiłym zapaszkiem, który rozpylił Maestro. To, że Pandulfowy sposób grania akurat kogoś nie zachwyca i daje temu wyraz, jest w pełni uprawnione, ale w końcu epitetami nikt go tu nie obrzuca. A że w powieści z tego i owego się nieco pochichramy… No, mój Boże, toż i z samego Fryca chichraliśmy się w „Roku Szopenowskim”. 😉
A w powieści, jeżeli ma się już skończyć, trzeba zebrać wątki do kupy i doprowadzić do jakiejś „puenty”.
No, Geniuszek to w Gdańsku mieście, jak rozumiem 😉
Ja zapraszam do nowego wpisu i już tymczasem lecę, Bobiczku, do Ciebie 🙂
Czekam z wielkim napięciem na zakończenie powieści, urocza 🙂
sinuscosinus – witam. Czy ona się skończy? Nie wiadomo 😆 Przede wszystkim trzeba by to jakoś zebrać do kupy i usensownić akcję, ale na razie nie mam czasu 😉
po konkursie chopinowskim lekcje spędzam na wymyślaniu podobnej historyjki z Wunderem w roli złego arcyksięcia i carycą Awdiejewą 🙂
pimpam – witam. Nooo… gdybym przewidziała, że co poniektórzy przez te historyjki uważać na lekcjach nie będą, to nie rozpętywałabym tego 😐 😆