Drogie Frędzelki!
Jutro rano ruszam w tradycyjną podróż przełomu roku tego i następnego. Tym razem kierunek – Mediolan, Rapallo, Cinque Terre, Portofino, co też się zdąży zobaczyć.
Jeśli będę miała gdzieś w pobliżu internet, to będę zaglądać i może się odzywać. Tymczasem życzę wszystkim… czego można teraz życzyć? Rok mijający był trudny, przyszły może być jeszcze trudniejszy. Cóż zrobić. Przede wszystkim w miarę możliwości robić swoje. No i, jak na blog muzyczny przystało, życzę Wam, i sobie oczywiście też, dużo dobrej muzyki, która pomoże nam przetrwać tę całą paranoję. Tak sobie myślę, że gdyby nie dużo wrażeń muzycznych, ten rok byłby nie do zniesienia, przynajmniej dla mnie.
A więc – wspaniałych dźwięków w Nowym Roku! A co do reszty, mam nadzieję, że jakoś sobie poradzimy. Wszystkiego najlepszego.
Komentarze
Pani Kierowniczce i Fredzelkom Wesolego Nowego Roku rowniez.
A do lektury polecam:
http://www.newyorker.com/magazine/2017/01/02/bachs-holy-dread
Poniekad nawiazuje to do wczesniejszej dyskusji na temat antysemityzmu Wagnera.
Życzę PK i wszystkim F 🙂 by życie muzyczne różniło się wciąż od tego… pozamuzycznego… Z podsumowania PK wynika, że rok 2016 w klasyce był rokiem niezłym, wielobarwnym, choć pożegnań, jak każdego przecież roku, też i tu nie brakowało…
Chciałbym gdzieś tam w głębi, by Ci „pozamuzyczni” naprawdę próbowali uczyć się czegoś od tych „muzycznych”. Bo na razie – „niepotrzebne atomy, niepotrzebne rozbiory – cud-unikat-rekonstrukcja narodowej naszej zmory”.
A z inspiracji Panem reżyserem Arturem Tyszkiewiczem, którego sceniczną pracę obejrzałem sobie drugiego dnia Świąt w TVP Kultura (tak się składa, że zabrał się za jedną z tych lektur dla mnie ważnych) mogę tylko wszystkim Państwom-reżyserskim (również tym operowym) życzyć, by pamiętali, że lektury dla nas ważne, z tego co wciąż pamiętam, mają swoją wagę. Mają więc swój początek, mają swoje rozwinięcia, zazębienia, a na koniec (tak w swej wymowie różniący się wszak od swego początku) swój finał. I jeśli „Państwo wizjonerzy” już coś z tego wszystkiego wygumkują, cały swój sens traci to, co nie zostało przez Was akurat wygumkowane… 🙂
Gdy zaś myślę o nutach, to ideałem byłoby być może, tak trochę, jak z tymi książkami dla nas ważnymi 🙂 by każdy, każdy siedzący w jakimś operowym, albo filharmonicznych gmachu, też miał przed sobą partyturę i „mknął razem” z orkiestrą i maestro. Ale to chyba muzyczna utopia… Inżynier Gajny tak kiedyś próbował, ale rozproszyły go nóżki tancerek 🙂 pa pa! m
Wszystkiego dobrego!
Ps. Zazdroszczę podróży 🙂
Wszystkiego dobrego 🙂 Dużo wspaniałej muzyki i – jak mawia pewien mój przyjaciel – przyjaznej otuliny ludzkiej !
Bon voyage, Kierowniczko kochana. 🙂
Braci Frędzelkowej dobrego Nowego Roku, mimo wszystko, niezachwianej nadziei i wytrwałości.
I wspaniałych wrażeń muzycznych, ma się rozumieć.
Świetnie, że jest ten Dywanik, bo gdzie by się człowiek podział i gdzie dowiedział tyle nie tylko o muzyce.
Dzięki wszystkim za obecność, bardzo Was lubię. 🙂
Pani Kierowniczce machamy na drogę! 🙂
A w redakcji, jak PK wróci, będzie czekał mały upominek całoroczno-muzyczny. To na wszelki wypadek mówię, gdyby jego uroda była zbyt wielkim wyzwaniem dla uczciwości współpracowników. 😉
Ciekawa podróż, Cinque Terre wyjątkowo piękne. To chyba najlepszy czas na jego odwiedzenie, bo jest tak malutkie, że w innych porach roku pewnie zawsze zatłoczone. Zakochałam się kiedyś w Portofino po obejrzeniu „Po tamtej stronie chmur” (Antonioni/Wenders). Gdy tam pojechałam, okazało się być jednak bardzo snobistyczne. I już mi się tak nie podobało. Choć zimą pewnie się tego tak nie odczuje, bez tych jachtów okalających zatokę. Ale Cinque Terre to jednak wciąż urocze miejsce.
Wszystkim wielu muzycznych wrażeń w nowym roku.
A dla Agi, co prawda wieczorne, ale najlepsze życzenia urodzinowe:-) (czytam czasem Blog Bobika, stąd wiem, że to dzisiaj) .
Dzień dobry 🙂
Macham wszystkim z Rapallo, które jest naszą bazą wypadową do jutra. Jeździmy sobie po Cinque Terre i okolicach, słoneczko świeci, żyć nie umierać 🙂
Adze – wspaniałych urodzin spędzonych tak, jak sobie życzy, a ja wiem 😉
WW mnie zaciekawił, ale cóż, wytrzymam z tą ciekawością jeszcze parę dni…
Uściski dla wszystkich i dzięki za życzenia!
Dziękuję bardzo:-) i ściskam wszystkich noworocznie. Ja się dziś buntuję: zostawiam to, co się przewróciło, niech leży, wyłączam telefony i robię sobie randkę-domówkę z Janem Sebastianem, zanim przyjdzie wieczór i dopadną mnie kolejne obowiązki. Dobrego roku!
Cinque Terre, to 5 miejsc, jak z nazwy wynika. Najmilej dociera się stateczkiem, ale wóczas można zwiedzić nie więcej niż 2 w ciągu dnia. Zobaczyć z daleka można wszystkie. Można pociągiem, a od kilkunastu lat także samochodem, choć chyba nie wszystkie. Latem zaparkować można kilometry od miejscowości, teraz chyba można dojechać pod same miasteczka.
Portofino to maleńka bombonierka wokół mariny i niedaleko położona latarnia morska.
Jest, czego zazdrościć.
Za Rapallo warto zajrzeź do S. Rocco, zaparkować przy kościółku i zejść do San Nicolo di Capodimonte, a potem do Punta Chiappa. To piękne miejsca.
Tym za granicą i tym w kraju życzę niespodziewanie wspaniałego Nowego Roku 2017
Gostkostwo życzy wszystkim, czego najbardziej by chcieli… 🙂
@ Stanisław
Pociągiem po drodze niewiele się da zobaczyć, bo co i rusz wjeżdża się w tunele. Tak więc po prostu trzeba wysiąść i zwiedzać 🙂
My pierwszego dnia pojechaliśmy przez La Spezię do Lerici nad piękną Zatoką Poetów. Drugiego dnia Riomaggiore i Manarola, dziś Vernazza i Monterosso. Najbardziej spektakularnie położona jest Manarola – główne zdjęcia z Cinque Terre to zwykle to malownicze spiętrzenie kolorowych domów na skale.
Jutro jedziemy do Mediolanu, pojutrze do Bergamo, które chcemy też zwiedzić, zanim wskoczymy do WizzAira.
Jak to się tu mówi – Auguri!
Pani Kierowniczce i Wszystkim Frędzelkom życzę w nadchodzącym roku wielu pięknych muzycznych przeżyć. I – jak mawiają na Podlasiu – żeby doczekali za rok. 🙂
Najchętniej pod inną …. (no właśnie!).
Ach ! Rapallo ! – pamiętam, że W.I. Lenin miał trzy oficjalne typy portretów: „Lenin standard” – łysy, „Lenin sport” – w czapce z daszkiem (maciejówce) no i „Lenin De Luxe” – w kapeluszu. Ostatnie zdjęcie z konferencji w Rapallo właśnie.
Moc szczęścia i radości na Nowy Rok ! Szanownej Pani Kierownik i wszystkim ludziom dobrej woli i (w miarę) dobrego smaku 🙂
Dobry wieczór 🙂 Piękne przypomnienie maciasa1515 o portretach Lenina – ja już tego w kapeluszu nie pamiętam, a to akurat w kontekście mojego wyjazdu ważne 😉
Ja już w Mediolanie. Miło jest spędzać pierwszy dzień roku z kulturą, więc udaliśmy się do czynnego jak najbardziej Palazzo Reale na tę genialną wystawę:
http://www.hokusaimilano.it/
Niestety jest tam jeszcze tylko niecały miesiąc. I kosztuje niemało, ale warta jest każdych pieniędzy. Staliśmy w kolejce ponad godzinę, a gdy już w końcu weszliśmy, spędziliśmy tam z półtorej godziny i wyszliśmy tylko dlatego, że już zamykali i że nogi nas bolały 🙂
Trzy są obecnie wystawy tamże: inne to Rubens i Escher. Na Eschera była kolejka chyba równa naszej, a na Rubensa chyba najmniejsza 😉
Pechowo się trafiło, że jutro poniedziałek, bo większość muzeów zamknięta. Zobaczymy, co się jeszcze da w tym mieście obejrzeć, no i znikamy stąd.
Również wiele kultury życzę Frędzelkom (i nie tylko) w Nowym Roku!
PK dziękuję za link do wystawy. Prawie nic nie wiem o sztuce japońskiej, ale wciągnęłam się momentalnie. Sprawia wrażenie pasjonującej. Znalazłam informację, że będziemy mogli zobaczyć niedługo, również w Warszawie, odrobinę drzeworytów japońskich :
http://www.mnw.art.pl/wystawy/podroz-do-edo-japonskie-drzeworyty-ukiyo-e-z-kolekcji-jerzego-leskowicza,200.html
To może coś na podniesienie ciśnienia – nie tylko pianistom: 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=8alxBofd_eQ
Tutaj o jednym z moich ulubionych drzeworytow Hokusai:
https://en.wikipedia.org/wiki/The_Dream_of_the_Fisherman's_Wife
i co ciekawe, ma ten drzeworyt kontekst muzyczny:
„The so-called aria della piovra („Octopus aria”) Un dì, ero piccina in Pietro Mascagni’s opera Iris (1898), on a libretto by Luigi Illica, may have been inspired by this print. The main character Iris describes a screen she had seen in a Buddhist temple when she was a child, depicting an octopus coiling its limbs around a smiling young woman and killing her. She recalls a Buddhist priest explaining: „That octopus is Pleasure… That octopus is Death!””
Michał Kulenty nie żyje.
Jego ludowe wycieczki jazzowe nierzadko bardziej mi się podobały od Namysłowskiego.
Jużem w Warszawie.
Szkoda Michała. Długo chorował, nacierpiał się w życiu.
Drzeworyt podesłany przez jrk – świetny! Tych erotycznych w Mediolanie nie było. Natomiast niektóre z tych, co widziałam, wstrząsnęły mną. Np. z cyklu z górą Fuji (jest w całości) ten wygląda jak pocztówka z obozu pracy:
http://theredlist.com/media/database/fine_arts/arthistory/japanese-prints/katsushika-hokusai/015-katsushika-hokusai-theredlist.jpg
Kolejna żałobna wieść:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Aleksander_Jackowski
Wspaniały był gość.
To jeżeli jesteśmy w żałobnym klimacie, to dwa dni temu zmarł niestety John Berger: https://en.wikipedia.org/wiki/John_Berger.
Ten sam, któremu, czytającemu wiersze, towarzyszył w zeszłym roku PA na festiwalu Estoril w Lizbonie.
Odchodzą Wielcy Seniorzy, coraz mniej autorytetów przez duże A…
Aleksander – znaliśmy się kiedyś – był mądrym, dobrym i otwartym człowiekiem, który lubił mówić, ale też lubił słuchać (również muzyki – to był jeden z naszych wspólnych tematów ma się rozumieć). Tylu wspaniałych, a niedocenionych odkryć artystycznych dokonał. Utrwalonych w pięknych albumach poświęconych „sztuce zwanej naiwną”, że posłużę się tytułem jednego z nich.
Jako o zupełnie wyjątkowym przeżyciu opowiadał o pobycie na Syberii. Zapadła mi w pamięć anegdota o tym, jak zobaczył tam trzy słońca… Kontaktował się z tamtejszymi szamanami.
Dzień dobry 🙂
W sobotę w radiowej Dwójce o godz. 20 w ramach Wieczoru Operowego – Złote runo Tansmana. Bardzo polecam.
Dzień dobry 🙂 To trzeba posłuchać. Tansman w moim rankingu należy na pewno do kompozytorów, którzy słyszeli co piszą… A pisał precyzyjnie, elegancko. I bardzo szkoda, że ta muzyka w drugiej połowie XX wieku poginęła… Pięknie, że jednak nie na zawsze 🙂 pa pa m
Odszedl Georges Prêtre. 92 lat to jakis pechowy wiek dla dyrygentow? Sir Neville M. mial tyle samo.
RIP.
Cóż to za czas ciężki… 🙁
Żeby przełamać trochę tę smutną atmosferę – najnowszy wywiad z PA.
Śmieszny odrobinę, bo nowojorski, a Amerykanie z taką emfazą się wypowiadają czasem, że aż jest to jest zabawne. Ale wywiad całkiem na poważnie i nie tylko o muzyce, również o polityce (Aga będzie dumna:-), filmie i wreszcie o nowej płycie.
Live from the Lady Gaga room (sic!). Kto by pomyślał, że w siedzibie Steinwaya mają taką salę konferencyjną:-)
https://ricochet.com/podcast/live-lady-gaga-room/