Znów muzyka odkrywana
Z prawdziwą przyjemnością odsłuchałam w Dwójce retransmisję Złotego runa Aleksandra Tansmana (może ktoś z Was również słuchał?). Ale też w ten mroźny, spędzony w domu dzień słuchałam innych dzieł ze zbliżonej epoki – parę pretekstów się znalazło.
Właśnie na łódzkiej Tansmanowskiej premierze od jej dyrygenta, Łukasza Borowicza, otrzymałam z prezencie płytę, która wyszła już kilka lat temu w cyklu niemieckiej wytwórni EDA realizowanym we współpracy z Polskim Radiem – Poland Abroad. Pomysłodawcą, orędownikiem i autorem omówień w książeczkach dołączanych do płyt jest Frank Harders-Wuthenow (z niemieckiego oddziału wydawnictwa Boosey & Hawkes), którego zasługi w odkrywaniu muzyki tej epoki są po prostu nieocenione.
Płyta, o której mówię, zawiera dwa dzieła sceniczne, nagrane na żywo na koncercie Polskiej Orkiestry Radiowej (którą jeszcze wówczas Borowicz prowadził) w Studiu im. Lutosławskiego w 2009 r.: jednoaktową operę komiczną Szymona Laksa L’Hirondelle inattendue (Niespodziewana jaskółka) oraz krótką suitę z baletu Karola Rathausa Le Lion amoureux (Zakochany lew). I znów – dwa dzieła po prostu smaczne, wyrafinowane warsztatowo i po prostu wdzięczne w słuchaniu. Szymon Laks, z urodzenia warszawiak, przed wojną i po wojnie paryżanin, miał podobne upodobania kompozytorskie do Tansmana (kompozytorzy zresztą byli zaprzyjaźnieni, a Tansman Laksowi niemało pomógł), ale o wiele mniej szczęścia – podczas gdy autorowi Złotego runa udało się zbiec z Francji do Stanów Zjednoczonych, Laks został aresztowany i deportowany. Trafił na dwa lata do Auschwitz, gdzie przeżył dzięki dość szczególnej roli: skrzypka, a potem dyrygenta orkiestry obozowej. Opisał to później w książce Gry oświęcimskie. Po wojnie, zwłaszcza w ostatnich dekadach życia (zmarł w 1983 r.), w ogóle zrezygnował z komponowania, poświęcając się pracy literackiej. Jaskółka jest jego ostatnim utworem, powstała w 1966 r. do tekstu Claude’a Aveline’a i na chwilę jeszcze ukazuje jego dawną pogodę i pazur. Już sam wstęp jest niezwykle barwny i zapowiada ciekawą akcję muzyczną. To również bajka, jak Złote runo, choć bez akcentów politycznych, ale jest to swoista opowieść o pojawieniu się obcego. Dziennikarz prasy lżejszej z pilotem przybywają na planetę, gdzie witają go szczególne zwierzęta – wzięte z ludzkich opowieści, a więc Gołębica z Arki Noego, Pstrąg Schuberta, Pies Baskerville’ów, Wieloryb Jonasza, Sęp Prometeusza, Gęsi Kapitolińskie… I nagle przybywa nowa postać, wzięta nie ze szlachetnego mitu czy legendy, lecz z popularnej francuskiej piosenki z początku XX w.: Jaskółka z Przedmieścia. Zwierzęta traktują ją pogardliwie, doprowadzają do płaczu, wreszcie do zniknięcia. To trochę ilustracja pogardy, jaką gatunki „wyższe” mają do „lżejszych”, ale też coś więcej. W każdym razie słucha się tego znakomicie i chciałoby się to również zobaczyć na scenie. Podobnie zresztą jak Lwa Rathausa, opierającego się na dość prostym pomyśle, ilustrującym podobny problem. Lew przybywa na dwór królowej i jest tam – on także – absolutnie obcą istotą. Jego wejście zilustrowane jest gęstą muzyką o posmaku ekspresjonistycznym (Rathaus związany był bardziej z kręgami niemieckojęzycznymi – urodzony w Tarnopolu, studiował w Wiedniu i Berlinie, tam też odnosił swoje pierwsze sukcesy), dwór zaś jest opisany muzyką bardziej konwencjonalną. Lew powstał w latach 30., gdy kompozytor przebywał w Londynie, i miał swą premierę w Covent Garden. Dla uzupełnienia znajduje się jeszcze na płycie Preludium na orkiestrę Rathausa, ostatni jego utwór, napisany w Stanach Zjednoczonych w 1953 r., czyli na rok przed śmiercią.
W cyklu EDA ukazały się jak dotąd jeszcze trzy płyty, z których mam jedną, również sprzed kilku lat, również ofiarowaną mi przez jej wykonawców, czyli Kwartet Śląski. Rozpoczyna się ona dziełem niemal kompletnie nieznanego odkrycia Hardersa – Joachima Mendelsona, kompozytora również z Warszawy, urodzonego w 1897 r., który zginął najprawdopodobniej w 1943 r. w getcie. Ale przez ten czas zdążył studiować w Warszawie, Berlinie i Paryżu, gdzie zaprzyjaźnił się i z Laksem, i z Tansmanem, którzy promowali jego twórczość. To, co pozostało w Paryżu – przetrwało, to, co w Polsce – przepadło. Przetrwał m.in. I Kwartet smyczkowy z 1925 r. – znakomity; kojarzy mi się w sumie najbardziej z dziełami kameralnymi kompozytorów z Terezina. A więc coś pomiędzy stylistyką niemiecką, ale jakby jaśniejsze, w stronę francuską właśnie. Drugim utworem jest II Kwartet smyczkowy kolejnego nieodżałowanego kompozytora, tym razem bez żydowskich korzeni – Romana Padlewskiego, ofiarę Powstania Warszawskiego (którego wiele dzieł także zginęło). Również ujmująca muzyka, również neoklasyczna, ale o bardziej posępnym (choć i śpiewnym) charakterze, czemu trudno się dziwić (data powstania 1940-42). Ocalała dzięki temu, że została podczas wojny – jak parę innych powstałych w okupowanej Polsce wybitnych dzieł – konspiracyjnie wysłana do Londynu w formie mikrofilmu. Płytę zamyka V Kwartet Laksa z 1963 r., trochę elegijny, trochę cierpki, przywodzący na myśl kwartety Grażyny Bacewicz. Kwartet Śląski poświęcił zresztą osobną płytę wszystkim trzem powojennym kwartetom Laksa (przedwojenne zaginęły), o której już tu kiedyś wspominałam.
Wreszcie absolutna nowość, również w polskim wykonaniu i wydana za granicą. Wydana przez Musiques Suisses, i również we współpracy z Polskim Radiem: wykonawcą jest NOSPR pod batutą Thomasa Rösnera, z Mariuszem Godlewskim jako solistą; rzecz nagrano w siedzibie NOSPR. Zawiera twórczość dwóch kompozytorów z Polski, zamieszkałych przez lata w Szwajcarii. Pierwszy utwór – to II Symfonia g-moll op. 18 (1927) wspominanego tu niedawno Pawła Kleckiego. Wielki dyrygent był autorem czterech symfonii, zachowały się trzy. To nagranie jest premierowym. Utwór ze środkowego okresu, o błyskotliwej orkiestracji, coś pomiędzy późnym Mahlerem, późniejszym Richardem Straussem i nawet Paulem Hindemithem. Mahlerowski z ducha jest finał z udziałem solisty barytona, do wiersza poety ekspresjonistycznego Karla Stamma (1890-1919) Schlafe, schlafe, o Welt!
Drugim utworem na tej płycie jest jednoczęściowa Symfonia op. 28 Czesława Marka, twórcy, o którego istnieniu słyszałam, ale nigdy nie zetknęłam się z jego dziełami. I znów nadspodziewanie dobra muzyka, i warsztatowo, i wyrazowo, impresjonistycznie barwna, z rozmachem. Aż dziw, że to twórca kompletnie u nas zapomniany, zmarł dopiero w 1985 r. w Zurychu w wieku 94 lat – ale cóż, nieobecni nie mają racji. Urodzony w Przemyślu, studiował we Lwowie, Wiedniu i Strasburgu; podczas I wojny światowej uciekł do Szwajcarii, gdzie już pozostał na resztę życia, z małą przerwą na rok akademicki 1929/3o, kiedy to pełnił funkcję dyrektora i profesora kompozycji w Państwowym Konserwatorium w Poznaniu. Co go tam spotkało, trudno powiedzieć, dość, że powrócił do Zurychu i pozostał cenionym pedagogiem. Przez lata występował jako pianista, również z żoną skrzypaczką. Symfonia jest chyba najefektowniejszym jego utworem, nagrodzonym w 1928 r. II nagrodą na Konkursie im. Schuberta (w jury byli m.in. Carl Nielsen i Aleksander Głazunow). Komponować Marek przestał w latach 40. Jak wielu innych. Mimo że na wojnie nie był.
Komentarze
Off topic. W transmisji z MET za nami verdiowski „Nabucco” z 76-letnim Placido Domingo w roli tytułowej i Ludmiłą Monastyrską w roli Abigail. Domingo udatnie udaje że śpiewa barytonem – ja tam nadal słyszę tenora ale być może to tzw. stała postrzegania. Jego rola broni się aktorsko bardziej niż wokalnie a że śpiewa ją od trzech lat to publiczność chyba to akceptuje. To w sumie nie zarzut – Domingo to wszak żywa legenda i można mu wybaczyć prawie wszystko. Monastyrska po prostu świetna i razem z Zachariaszem tzn. Dymitrem Biełosielskim zdecydowanie „ukradli show” pozostałym wykonawcom. „Va pensiero” bisowano obowiązkowo. Być może była to jedna z ostatnich okazji słuchać transmisji z MET pod dyrekcją Jamesa Levine’a. Bo będzie jeszcze „Idomeneo” w marcu a potem to nie wiadomo…
Pobutka 8 stycznia.
Wszystkim Wszystkiego Najlepszego!
Dame S. Bassey 80 https://www.youtube.com/watch?v=51Wg6k9cWhM aah goldfingaah 🙂
82! https://www.youtube.com/watch?v=1vd3voNW-A4 to tak pod te wloska wycieczke 😉
PS1 Nabucca sluchalismy, a jakze.
PS2 A propos orkiestry oswiecimskiej. Ojciec nie znosil Marsza Radetzky’ego od czasu, kiedy to orkiestra obozowa grala go codziennie, kiedy komanda wychodzily do pracy 😯 👿
Dzień dobry! 🙂
Moja rodzina też słuchała Nabucca i jest zachwycona Domingiem.
Aktorski to on zawsze był i w tym m.in. jego siła 😉
Pani dziś w Płytomanii 🙂
Jeśli chodzi o Szymona Laksa, to niedawno również CPO wydała płytę z jego utworami: przedwojenną Sinfoniettą oraz prawie 30 lat późniejszą Symfonią (1964), obie na smyczki. To nagraniowa premiera Orkiestry NFM Leopoldinum z nowym szefem Hartmutem Rohde.
Widzę, że literóweczka u Baskerville’ów wciąż wisi… 🙂
I jeszcze zupełna świeżynka – drugi podwójny album ECM-u z Wajnbergiem! A na nim m.in. Awdiejewa w przeróbce Kwintetu fortepianowego op. 18 (na większy zespół Kremeraty Baltica).
Mam nadzieję, że pianistka nagra jednak niebawem także wersję oryginalną – może nawet z którymś z naszych wspaniałych kwartetów…
https://www.jpc.de/jpcng/classic/detail/-/art/mieczyslaw-weinberg-chamber-symphonies/hnum/5731156
Ech, ścichapęku, nie siedzę cały czas przy kompie, ale dzięki za korektę 😉
I za info o nowej płycie ECM! Mam nadzieję, że ją otrzymam i będę mogła napisać coś.
Pani Kierowniczko, po prostu wciąż liczyłem, że mię kto godniejszy ubiegnie z wyłapaniem tego drobiazgu, a tu nic… Czyli intencja zbożna, żadne tam wytykanie 🙂
Jest już program Actus Humanus Resurrectio:
http://www.actushumanus.com/pl/resurrectio.html
A zdjęć Kierownictwo już nie zamieszcza?
Pobutka 9 I.
A. Czeriepnin 118 https://www.youtube.com/watch?v=iBOvJJ7FENQ
pare dni temu byl J-P Rampal 94 – od niego zaczynalem sluchac fletu https://www.youtube.com/watch?v=NcQPRpS9TPw 😀
i cos pod wpis 😉 https://www.youtube.com/watch?v=ONm8lUFLMFw
PS czy lista plyt z wczorajszej plytomanii gdzies jest dostepna na pismie? ❓ 💡
Dzień dobry 🙂
Siódemeczko, ja bym zdjęcia chętnie zamieściła, zrobiłam ich dużo, ale w nowym systemie nie umiem jeszcze zrobić tego tak, by miały mniejszą objętość i nie wyczerpywały tak szybko miejsca…
@ schwarzerpeter – na piśmie nie, ale można odsłuchać godzinną audycję 🙂 Z lewej u góry strzałeczka.
http://www.polskieradio.pl/8/651/Artykul/1712182,Najlepsze-albumy-roku-2016-wg-recenzentow-Plytomanii
Tansman-Muzyka wartko wciąż płynie
Chciałbym ją kiedyś ujrzeć na scenie
Pytanie tylko (libretta odnośnie)
To tak otwarte, jak drzwi na oścież
Skąd ten zamordyzm i pustka zbiorowa?
Nie Mrożek pisał, a ta wymowa…
Pobutka 10 I
S. Milnes 82 https://www.youtube.com/watch?v=C-oEFapnjiw
M. Maisky 69 https://www.youtube.com/watch?v=845VPwSMFzI
P. Benatar (z domu Andrzejewska 😉 ) 64 https://www.youtube.com/watch?v=vy-QmgdUVTI
PS Dziekuje za linke. Programu sluchalem i chodzi mi tylko o pewne szczegoly.
Dzień dobry 🙂 Dziś dzień Paszportów „Polityki”. Z trochę większą nerwówą w tym roku, bo po pierwsze w nowym tiwi – TVN, a po drugie po raz pierwszy od dawna na żywo (od 20.). Jedna zabawna konsekwencja – w środku programu będzie 15 minut przerwy na reklamy 🙂 Na sali w tym czasie koncercik.
Sala ta sama co zawsze – im. Moniuszki w Operze Narodowej. To przynajmniej jest niezmienne (jak na razie), jak również prowadzący – naszemu naczelnemu jak zawsze będzie towarzyszyć Grażyna Torbicka.
Pobutka 11 I. Cos pod te pogode 😀 C. Sinding 161
https://www.youtube.com/watch?v=ZUgF77ynbKk
Dzien dobry 🙂 Pozdrawiam z lotniska. Lece do Hamburga na otwarcie Elbphilharmonie. Trudno mi powiedziec, kiedy cos napisze, bo jest bogaty program prasowy (zwiedzanie obiektu jutro o bladym swicie), ale napisze na pewno!
Wczorajsze Paszporty – jestem bardzo zadowolona z werdykru. Zreszta wszyscy nominowani byli znakomici!
W Teatrze Wielkim Tygodnik
przyznał swoje Paszporty
Więc na widowni zasiadły
Dzieci Gorszego Sortu
Nie cenią ich WPolityce
Nie zagra ich Radio Zet
Na listę Wybawców Narodu
nie wpisał ich MSZ
A gdzieś w zaciszu domowym…
Prezes z Prezesem, przy stacji
Tej „co to całą dobę”…
lecz zawsze bez żadnej racji…
„To trzeba, wiecie, iść właśnie
jedynie jedyną tą drogą”
– powiada zrazu ten pierwszy…
„Teraz to oni nam mogą!”
„Myśmy już naszą misję
Szopką spełniali ostatnio
Pełną miłości do świata
miłości a jakże… rozbratniej”…
– zaznacza szybko ten drugi
i ciągnie bez polemiki:
„Ten Dom Moniuszki jeszcze.
Paszporty?
Idzie wszak o publikę…
Prędzej się z bratem dogadam
Zaproszę na Woronicza
niż zobaczymy za rok
w teatrze tym te właśnie oblicza
Owsiak już studio buduje…
Fakt, że i Wielką Flotę…
Ja mu żagielki również podetnę
Pewno pomyślę, ale już potem”.
Dzień dobry 🙂 Cieszę się zwłaszcza z nagrodzonych muzycznych i filmowego.
Wczoraj było miło, ale żywności nieco zabrakło chyba 🙂
A z płyt roku 2016, których mi się nie udało otworzyć w roku 2016, bo otworzyłem i posłuchałem dopiero wczoraj np., przypadła mi do gustu np. ta:
http://www.dux.pl/new-york-sketches-2016.pdf
Zwłaszcza jej przystanek 10, chyba nieprzypadkowo nazwany. Słyszę tam… „pion” 🙂 bo kolędę… pa pa m I udanych podróży!
Ponieważ w bieżącym sezonie jest już (od dawna) niemożliwe kupienie jakiegokolwiek biletu na cokolwiek w nowej sali (chyba że od koników na ebayu z kosmicznymi przebiciami), to podrzucam linka do transmisji online z koncertu otwarcia (w którym z powodu chorób nie zaśpiewają A. Harteros i J. Kaufmann).
https://www.elbphilharmonie.de/
Macham Wam z XIX piętra tej góry lodowej (w niej jest właśnie hotel, w którym mieszkam). Widoki fantastyczne! Obstawa gigantyczna. Nie dziwię się.
Dzisiejszy koncert wraz z grupą dziennikarzy będę oglądać z… Elby. Z restauracji Skyline, z której ma być widać wszystkie iluminacje i cuda-wianki, jakie tu na dziś zaplanowano. Koncert jutrzejszy, na którym będę już osobiście, to powtórzenie dzisiejszego. Ponadto skoro świt mam zwiedzać obiekt. A w ciągu dnia jeszcze zwiedzanie Speicherstadt (już kiedyś zwiedzałam, ale to było 8 lat temu) i jakieś tam spotkania. Jest co robić.
Zazdroszczę pobytu w Hamburgu. Oglądałem otwarcie filharmonii w niemieckiej telewizji. Budynek zachwycający, ogromny w środku i absolutnie doskonały akustycznie. Pan Toyota dbający o akustykę spisał się znakomicie. Według występujących w programie dotyczącym historii budowy i pierwszych prób zespołu muzycy są zachwyceni i mówili, że jest to jedna z najlepszych sal koncertowych na świecie. Niestety świat zaczął nam znowu uciekać 🙁
Z Elby? Z tej włoskiej wyspy od Napoleona? 😮 — Dość dalekie widzenie ;D …chyba dalsze, niż od źródeł Łaby… czy moje, dzięki informacji 60jerzy 🙂
😉
Ależ imponujące otwarcie „ElPhi”?:-) – tak chyba określił ją prezydent Gauck. Momentami pompatycznie, ale wykonanie najwyższej jakości.
No oczywiście, że a cappella słusznie prawi – o Łabę chodzi, ale rozumiecie, zmęczenie po podróży 😉 i wszędzie Elbe, Elbe, no i przede wszystkim Elbphilharmonie…
Tak, ona już ma taką ksywę: Elphi. Ale zaraz trochę więcej.
@ Misiu Kurpiowski – dopiero teraz mogłam Cię wpuścić. Czy świat nam ucieka? Pod tym względem nie. Mamy dużo pięknych nowych sal koncertowych, niektórzy twierdzą nawet, że za dużo 🙂 NOSPR naprawdę nie ustępuje Elphi (a jest przy tym o wiele piękniejszy jako sala), Wrocław właściwie także.