Odkrycia z POR-em
Wielokrotnie już okazywało się, że Polacy umieją się sprężać w trudnych warunkach. W sytuacji, w jakiej znalazła się Polska Orkiestra Radiowa, ciężko jest pracować – ale chyba gra ona lepiej niż kiedykolwiek. Był to, można powiedzieć, koncert polsko-szwajcarski: kompozytorzy pół na pół, albo raczej trzy czwarte szwajcarskie (Czesław Marek przez większą część życia mieszkał w Zurychu), skrzypek Piotr Pławner dużą część życia spędził w tym kraju, no i dyrygent z Berna – Kaspar Zehnder, młody i energiczny.
Program rozpoczął się dziełem Arthura Furera (nie mylić z Beatem Furrerem) Caeciliana na wielką orkiestrę, stworzonym w 1987 r. (kompozytor miał wówczas 63 lata), a brzmiącym, jakby napisał go Paul Hindemith. Potem utwór, na który czekano najbardziej tego wieczoru: zapomniany I Koncert skrzypcowy op. 11 Emila Młynarskiego z roku 1897. Najciekawsza jest historia tego utworu: kompozytor otrzymał zań jedną z pięciu głównych nagród na konkursie kompozytorskim Paderewskiego w Lipsku, dzieło zostało wykonane przez znakomitego skrzypka Stanisława Barcewicza i pod dyrekcją kompozytora w Warszawie i od tamtej pory go nie grano. Młynarski był już wówczas bardzo czynny jako dyrygent i do własnej muzyki nie miał głowy, choć z czasem rozwinął swój warsztat – powstały kilkanaście lat później, ok, 1916 r., II Koncert skrzypcowy, spopularyzowany ostatnio przez nagranie Nigela Kennedy’ego, ma już zupełnie inną stylistykę, chwilami bliższą impresjonizmowi nawet. Na temat, w jaki sposób partytura I Koncertu się zachowała, dużo jest w ostatnim „Ruchu Muzycznym”, gdzie pisze o nim Kacper Miklaszewski (i rozmawia z Piotrem Pławnerem). A sam utwór? Cóż, jeszcze dość grzeczny, jak wczesny Karłowicz może, są pewne gesty, które można skojarzyć z Wieniawskim albo nawet z Brahmsem, ogólnie jest dość efektowny, ale w sumie niewiele z niego zapamiętałam.
Dla mnie większym odkryciem była muzyka Czesława Marka, w Polsce dziś kompletnie nieznanego, który wyjechał stąd podczas I wojny światowej i od 24 roku życia mieszkał w Szwajcarii (z roczną przerwą 1929-1930 na Poznań). Zmarł w 1985 r., mając 94 lata. Ciekawe, że od dziesięcioleci już nie komponował (przestał podczas II wojny). To taki casus jak genialnego Amerykanina Charlesa Ivesa, który też gdzieś koło pięćdziesiątki zamknął swoją twórczość, nie wiadomo dlaczego. Ale to jedyne podobieństwo. Muzyka Marka – a wysłuchaliśmy Czterech medytacji op. 14 z 1911-13 r. – płynie łagodnie, ale jest wyrazista, robi wrażenie, zapamiętuje się ją. Język muzyczny przypomina nieco łagodniejsze w nastroju utwory Richarda Straussa, ale idzie jakoś dalej. Na pewno chciałabym posłuchać jeszcze nieraz tego utworu. IV Symfonia „Deliciae Basilienses” Honeggera była powrotem do nastrojów neoklasycznych, ale z szerzej zakrojonym dramatem. W sumie niezwykle ciekawy koncert, a publiczność (w przerwie kuluary rozprawiały o sytuacji studia i orkiestry) przyjęła program z entuzjazmem. Aha – Piotr Pławner po wykonaniu utworu Młynarskiego bisował Kaprysem polskim Grażyny Bacewicz. Mam nadzieję, że Bacewicz stanie się znów modna.
Dla wygody – tu także link do petycji w sprawie Studia im. Lutosławskiego.
Komentarze
…i jeszcze zabytkowy http://radio.folk.pl z III-2007 r. – kiedy wreszcie w zarzadzie PR SA (nb. wszyscy obecnie p.o. http://prsa.pl/wladze/?w=3 ) normalni ludzie, by nie byl potrzebny… Wyodrebnic wreszcie Dwojke z tych przepychanek polityczno-biznesowych jako 1 realizujaca „misje” wprost pod MKiDN (a przez to pisanie o S-1 na Muzykanta spoznilem sie na tance Korei w MCKiS; pozniej jeszcze Gwinea w Artbem, ale to juz na czas i 🙂 opisy na Muzykanta). Pozdrawiam. Dobranoc.
Poza tym, jakim prawem ten istniejacy od 2005 r. zespol na Bielanach uzywa nazwy Operetka? Tzn. moze (jak tez np. Filharmonia im. Traugutta, lepiej mi znana), ale nie dezinformowac w komunikatach, ze to jakas ciaglosc istniejacej przez lata Operetki Warszawskiej, ktorej – bez przerw, a tylko zmiana formalnego wlascieciela – kontynuacja jest Teatr „Roma”.
Niech prezes PR SA wyjasni, co i jak chce przebudowac w S-1 i na zapleczu, by nie zaklocilo te realizacji podst. „misji” PR, a pr. 2 zwlaszcza, oraz na jakich zasadach i gwarancjach dzierzawca bedzie sie zgadzal, by czasem ktos innym tam zagral, a pr. 2 (lub gdy do nagran cd wynajmuje) mogl to nagrywac i transmitowac. Oplacalniej zrobic tan night club ze striptizem.
Może ktoś odsłucha, ja nie potrafię…
Więc pobutka, taka grzeczna…
Otrzymałem bardzo uprzejmą odpowiedź od Pana Celeja, Przewodniczącego Komisji Kulury i Dziedzictwa Narodowego Sejmiku Mazowieckiego. Zarząd Województwa ani Departament Kultury nie zadali sobie trudu chocby poinformowania KKiDzN o planie wydzierżawienia Studia. Pan Leszek Celej obiecał porozmawiać w tej sprawie z Dyrektorem Departamentu Kultury i powiadomić mnie o wyniku. Znając zwyczaje wiem, że sprawa może rozwinąć się różnie, ale radni raczej nie powinni odpuścić, ponieważ sprawa jest na tyle ważna, że ukrycie przed nimi sprawy może podziałać ożywiająco. Formalnie oczywiście Mazowiecki Teatr Muzyczny może sobie wydzierżawiać salę, ale tutaj wszyscy zdają sobie sprawe z powagi sytuacji.
Dla tych, którzy mają obiekcje, że Studio „nie zarabia”, że „powinno zarabiać”, jeszcze raz napiszę tu to, co przed chwilą pod poprzednim wpisem:
Kultura wysoka nie jest i nie powinna być komercyjna. Jest artykułem pierwszej potrzeby, wręcz trzeba do niej dopłacać.
W dziedzinie kultury wysokiej podaż powinna przewyższać popyt. Nie będzie zapotrzebowania mas na kulturę, jeśli ludzie nie będą jej znali. Nikt nie jest w stanie wymyślić zapotrzebowania na Bacha, Mozarta, jeśli go najpierw nie dostanie.
To nas różni od zwierząt – przeżycie estetyczne. Nie krtań, czy przeciwstawny palec. Bez kultury wysokiej – Bacha, Szekspira, Rembrandta (mówiąc hasłowo, bo wszystkich nie da się wyliczyć), będziemy gorsi od zwierząt…
trudno mi się skupić rano, żeby zgrabnie podjąć polemikę, więc tylko w krótkich punktach:
– tak, kultura nie powinna być oceniana jedynie pod kątem jej dochodowości
– nie, kultura nie powinna z wyższością twierdzić, że koszty to nie jej sprawa, bo coś (wstawić co się nawinie).
– przyjmując że kultura nie jest pierwszą potrzebą do przetrwania gatunku, lecz ciągnącą gatunek w górę i zaspakajającą potrzeby wyższe, traktujemy roboczo kulturę jako coś, na co możemy przeznaczyć nadwyżki i godzimy się, że chcąc być wyżej niż płacimy za to jakąś cenę. istotna jest jednak wysokość tej ceny, jeśli jest za wysoka, to może nie znaleźć nabywcy. tym samym w dobrym interesie kultury jest by: a) była warta zainteresowania, b) jej koszt nie przekraczał granicy, którą się akceptuje bez rozszerzonej buchalterii.
– ergo: kultura nie powinna prowokować do twierdzeń, że zupełnie nie uwzględnia ekonomii
@foma
„kultura nie powinna prowokować do twierdzeń, że zupełnie nie uwzględnia ekonomii”
Jednak powinna… kultura wysoka nie zna praw ekonomii, powstała niezależnie od nich…
A od twierdzeń, że powinna się Kultura liczyć z kosztami, tylko krok do komercji, Dody, seriali TV typu Kiepscy… etc.
Bardziej do mnie przemawiają argumenty fomy.
Dobre jest też stwierdzenie, że Mozart jest najbardziej komercyjnym muzykiem na świecie: tyle tylko, że całe żerowisko go wykorzystywuje. Ależ oczywiście, że występuje mariaż kultury wysokiej i pieniądza: czemu sławy żądają tak ogromnych honorariów? przecież powinny dla przyjemności wykonywać muzykę? czemu, w sposób nieuzasadniony, wielkie wytwórnie takie wysokie ceny nakładają na płyty? bo wpychają ludziom marketing p.t. sława. I ktoś musi za to zapłacić.
Nikt nie broni kultywować kultury wysokiej. Każdy może zaśpiewać albo zagrać. Albo narysować.
I, bardzo przepraszam, ale rażą mnie argumenty o zwierzętach. Oczywiście, że jesteśmy zdecydowanie niżej od zwierząt. Zwierzęta nie kłamią i nie prowadzą masowej eksterminacji innych zwierząt. Świat zwierząt jest poza tym zamknięty mentalnie przed nami, ale względy estetyczne, połączone z funkcjonalnością biologiczną, zdają się odgrywać ogromną rolę. Popatrzcie na ubiory i tańce godowe ptaków. Może tam jest jakaś Fonteyn od pląsów?? jakiś Mozart od treli?
Wiem, że argument o zwierzętach jest niewłaściwy, ale nie chcę dzielić ludzi na ludzi i podludzi.
A dlaczego książki i płyty kosztują aż tyle? bo prezesi chcą wydawać na miękkie poduszki…
Tadeuszu, to piękne o zwierzętach 😉
Stanisławie – to jest kolejny dowód, że paru panów postanowiło cichcem zrobić nas wszystkich w konia. Miejmy nadzieję, że to się nie uda, bo jeśliby się udało, byłoby przerażające, że można coś takiego spokojnie i bezczelnie zrobić. A teoretycznie jest to możliwe do przeprowadzenia
Prezesów rozliczają z zysku, jak w każdej firmie. A symbole statusu są niezbyt kosztowne w ogólnym rozliczeniu.
Ludzie są różni. Czemu ludzie i podludzie? Są głupi i mądrzy, wrażliwi estetycznie i niewrażliwi. Sam bym protestowałbym przeciwko telewizji, czy radio, wypełnionej tylko sztuką wysoką. Problem zaczyna się wtedy, gdy się nie daje wyboru.
Sądzę, że wielu młodych ludzi (i nie tylko) zainteresowało by się bardziej skomplikowaną muzyką, gdyby jej posłuchali. Ale nacisk marketingowy jest ogromny na pewne typy kultury, stąd bierze się przymus społeczno-psychologiczny: młodzi chcą być w swojej grupie, więc wybierają narzucane, naprawdę, symbole przynależności zbiorowej. Jako że jesteśmy zdecydowanie w masie konformistami.
I są w niektórych krajach elity, u których do dobrego tonu należy znać sztukę wysoką. Ale nie u nas.
Remku, witaj. Czy to znaczy, że trzeba się już też bać o Szydłowiec? 🙁
Warszawska Opera Kameralna też jest pod marszałkiem Struzikiem, który ostatnio próbował ją upchnąć (bezskutecznie) w Ministerstwie Kultury.
@PK
Bo wczoraj oglądałem Life, serial BBC, na Blu-Rayu :-). Ciężko wytrzymać z otwartą gębą cały czas, ale podołałem. Nieprawdopodobne zdjęcia (i bohaterzy), wyobrażam sobie, ile wysiłku to kosztowało.
Natko, jak mogłaś… 😥 Dobrze, że Tadeusz za zwierzętami, czyli i za mną się ujął, bo byłbym się chyba zapłakał na śmierć.
Do strojów i tańców ptaków dorzuciłbym choć małą wzmiankę o obyczajach altanników, które przejawiają całkiem po ludzku rozumiane poczucie estetyki (mówię o przejawach, bo co one sobie tam myślą, to tylko inny altannik ich wie) i tworzą całkowicie idywidualne, za każdym razem inne dzieła, najwyraźniej z jakimś planem, jako że dzieło zniszczone czy naruszone natychmiast starają się doprowadzić do poprzedniego stanu.
A małpy uwielbiają malować i okropnie się złoszczą, kiedy ktoś próbuje w ich obrazach choćby jedną kreskę dorysować albo zmienić. Słonie też chętnie malują. No dobra, farby i sprzęt muszą dostać od ludzi, ale jak już dostaną… 😆
jeszcze o stronie PR w części dot. informacji o koncertach w S1.
Zaprzyjaźniona Pani w PR powiedziała, że wiele razy proszono informatyków o przesunięcie tej informacji tak, by była bardziej czytelna i dostepna ale ponoc im nie pozwalano.
Czyżby więc kolejne celowe działanie, by obniżyc frekwencję, by obniżona stała się argumentem ?
Pozdrawiam Wszystkich !
Blog Struzika – bardzij niż żałosny
@Tadeusz
Też jestem za szerszym wyborem. I nie powiedziałam nigdzie, że artyści powinni występować za darmo.
Pisząc, że młodzież zainteresowałaby się prawdziwą muzyką, gdyby jej posłuchali, przyznajesz mi przynajmniej trochę racji – trzeba im ją najpierw dać, żeby wytworzyć ten popyt.
Ale jeszcze raz: w idealnym świecie powinien być nieograniczony dostęp do kultury wysokiej, w prime-time i za jak najmniejsze pieniądze. Państwo powinno na to łożyć tyle, ile trzeba (w idealnym świecie). Inaczej zmienimy się w… no w co? jakieś wegetujące człowikopodobne kreatury?
I oczywiście serdecznie przepraszam wszystkie zwierzęta…
Tadeuszu, od kilku tygodni pochłaniam w kawałkach całą serię „Niezwykły świat” BBC. Buzia otwarta z zachwytu nad nieustającym tańcem przyrody 🙂
prime-time to zasób deficytowy, trzeba przekonać, że się należy bardziej niż innym
Bardzo sie ciesze z Tadeusza odpowiedzi w sprawie zwierzat (i nie z powodu wlasnego nicka 🙂 ); zgadzam sie z kazdym slowem. Pomijajac zas sprawe zwierzat, argument byl takze bardzo europo-centryczny 🙂
Nie wiem tez czy sztuka czyni ludzi lepszymi; moze raczej bogatszymi wewnetrznie.
Zbliżamy się do tysiąca 😀
Muszę Was teraz opuścić na parę godzin.
Widzę, że narobiłam sobie…
Europocentryczny — na to nie mam odpowiedzi, tu mi do głowy wkładano (jeśli to zarzut).
Beato, a jak to po angielsku 🙂 Kupuję albowiem z Amazona, wychodzi duużo taniej. Te seriale brytyjskie to sztuka najwyższego rzędu. Jaki montaż tam jest inteligentny…
Natko, a kto decyduje co jest kulturą wysoką, a co nie? Niestety zaczynają się od razu problemy demokratyczno-finansowo-psychologiczne. Tak naprawdę chyba znakomitą większość argumentów czemu, nie wiem, Penderecki lepszy od Lady Gaga (o ile pisze muzykę) można zbić.
Bobiku, moje pieski wdzięcznie, jak to damy, machają Ci ogonami! Nawet położyły uszy.
Prezesów rozliczają nie tylko z wyników finansowych. Tym bardziej marszałków. Kłopot w tym, że Struzik szuka sali dla swojej operetki, czyli jemu teoretycznie trudno coś zarzucić. To Prezes PR likwiduje studio i Orkiestrę Radiową. Ale z drugiej strony Struzik ma swoją strategię wojewódzką uchwaloną przez Sejmik Mazowiecki. W aneksie do strategii mamy wskaźniki do monitorowania rozwoju kultury. Studio koncertowe mieści się w pozycji:
teatry, kina i instytucje muzyczne
– ogółem
– liczba widzów
– liczba imprez i przedstawień
Jak widać, operetka przyniesie lepsze wskaźniki niż sala koncertowa, bo imprez i widzów będzie więcej. Radiosłuchaczy się przecież nie liczy.
Znalazłem w czeluściach internetu jeszcze jeden wpis Przyjaciela, który nie wiedzieć dlaczego nie został opublikowany na blogu marszałkowskim. Żeby choć częściowo naprawić to niedopatrzenie, zamieszczam go tutaj. 😉
Wczoraj o 7 rano Marszałek S. obudził się i zanim jeszcze zmienił gatki na dzienne, już zaczął rozmyślać, jak tu zrobić dobrze Kulturze. Inni decydenci poczekaliby z tym do śniadania, albo nawet do obiadu, ale nie Marszałek. On z miejsca zabrał się do pracy. Odkręcił zimny prysznic i wstawił Kulturę pod strugi lodowatej wody, żeby zmężniała i zahartowała się. Kultura zaraz zaczęła cienko śpiewać, co ucieszyło Marszałka, bo nabrał pewności, że ma do czynienia z Kulturą Wysoką. Tu jednak zaczął się problem. W dalszych planach Marszałek miał nakarmienie Kultury kiszonym ogórkiem, ale okazało się, że przez te jej przydużawe rozmiary łeb jej się do słoja nie mieści. Inny decydent może by się przestraszył i zaserwował Kulturze niezdrowe i obce z ducha tosty z dżemem pomarańczowym, ale nie nasz Marszałek. On postanowił znaleźć rozwiązanie na miarę Aleksandra Macedońskiego. Wyjął kosę i skrócił Kulturę o głowę, dzięki czemu kwestia niemieszczenia się do słoja natychmiast przestała istnieć, a i wysokość Kultury uległa korzystnym zmianom.
W dalszych wpisach zrelacjonuję, jak Marszałek wyprowadzał Kulturę na spacer, z dobrego serca fundując jej krótką smycz i jak załatwił jej nieograniczony dostęp do waty na patyku i grilowanych kiełbasek. Postaram się opisać to jak najszybciej, bo wiem, z jaką niecierpliwością naród czeka na wieści o dalszych dokonaniach Marszałka.
@Tadeusz
„Natko, a kto decyduje co jest kulturą wysoką, a co nie?”
Widzę pułapkę. Prawidłowa odpowiedź powinna brzmieć: demokratycznie wybrane władze.
A tu – Struzik…
Tadeuszu, w pakiecie to Wild Nature, ale nadal dochodzą nowe tytuły, których w nim nie ma. Bardzo polecam Wild China 🙂
Bry!
Piszą o Zimermanie, dlaczego nie chce grać w Polsce:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9139434,Krystian_Zimerman_nie_chce_grac_w_Polsce.html
Natko, jest to jedna z możliwych odpowiedzi. 🙂
Beato: dziękuję bardzo. Pooglądam.
Podczytałem jeszcze podpetycyjne wpisy.
A to Mazowsze jeszcze istnieje????
Kupiłem 2 lata temu płytkę z ich „hitami”, żeby się przekonać czemu mi się nigdy nie podobało. No toć to poetyka właśnie operetkowa… muzyka niby-ludowa jak z Wiednia w XIX wieku. Takie słodziutkie to, wygładzone. Wytrzymałem 3 kawałki.
O, na Mazowsze to ja mam alergię niestety. Muzyka tradycyjna odkształcona prawie nie do poznania (zamiast jednogłosu wielogłos, zamiast bogactwa skal tradycyjnych – dur-moll, zamiast instrumentów tradycyjnych – orkiestra symfoniczna), plus lukier w ilościach hurtowych.
Na szczęście – Beato – jest jeszcze festiwal muzyki jednogłosowej (ale chyba nie ludowej mazowieckiej) w Płocku – w tym roku : 8-10 kwiecień. Nie widzę jeszcze programu, ale niezależnie od – wybieram się..
lesiu, na festiwalu w Płocku jest głównie sakralna monodia (tradycyjna też). Niestety dość późno podają program. Wybierałam się już ze dwa razy, jak dotąd bez skutku. Nie planowałam wcześniej, bo nie wiedziałam, kto i co będzie, a potem życie pisało inne scenariusze.
Niepublikowane zdjęcie marszałka z innego blogu
Czy to jest zdjęcie z dnia, w którym marszałek zapoczątkował Rewolucję Kulturalną? 😈
Na zdjęciu raczej widać pokłosie rewolucji 🙄
Racja, Gostku. A przed oczami marszałka świetlana perspektywa Wielkiego Skoku Na…
No, już nie powiem na co, bo znowu będzie, że jakieś insynuacje. 🙄
Beato, dziekuję, o tym mazowiecko-ludowym napisałem tak trochę przekornie, żeby trochę chociaż odetchnąć od tych wszystkich smutnych wydarzeń…
Może do zobaczenia zatem…
A z innej beczki jak to złosliwość psie (oj, przepraszam zainteresowanych) figle potrafi płatać – jutro muszę być na ul. Św. Teresy od Dzieciątka Jezus nr 8 – znaczy pod nr 8 na ulicy itd…
na twarzy inkryminowanego dostrzegam podobny wyraz zatroskania o lud ubogi duchem
Tzn. zdjęcie przedstawia łany zboża zasianego dla ludu w miejscu wyburzonego budynku, w którym mieściła się sala S1. Jakoś tak bym to widział.
No, po prostu, jak chodzi o promowanie kultury, marszałek jest Number Łan. 😈
Festiwal Muzyki Jednogłosowej w Płocku istnieje już dość długo, bo jeszcze Studio 600 miało przyjemność na nim wystąpić 😉
Z Hildegardą czy wręcz przeciwnie? 🙂
tak, to chyba będzie jego XVII edycja.
Aż mi wstyd, że nie słyszałem wcześniej; ale też prawdą jest, że PK podczas naszej x-letniej znajomości nie wspomniała..
Beato, jakież to jest to przeciwieństwo do Hildegardy ? Bez Hildegardy ? 🙂
Chyba z Hildzią. Ta Druga z Nas Obu pewnie pamięta 😉
Tak jak piszesz, lesiu, „bez Hildegardy” 😉
Z ostatniej chwili: znalazł się jedyny sprawiedliwy, który jest przeciw petycji i w ten sposób ją uwiarygodnił. 🙂
Ale nie zweryfikował się, więc nie wiem, czy to się liczy.
Właśnie też to zauważyłam, ale podejrzewam, że to niefortunna pomyłka 🙁 Wrzuciłam właśnie to nazwisko w gugla i wyskoczył mi profil na fb, gdzie ten ktoś w ulubionych muzykach napisał: Łukasz Borowicz. Pewnie więc chciał biedak sprzeciwić się złu, więc nakliknął „przeciw”… No, chyba że to inny Krzysztof Łoszewski.
przecież wszyscy nie mogą być przeciwko psl-owemu Łanowi ?
Gostkowe zdjęcie podoba mi się – takie ładne pokłosie
Czyli nie masz wśród nas choćby jednego sprawiedliwego? 🙁
Zdjęcie zamieścił Wielki Wódz.
Wśród nas może nie ma, ale zawsze jeszcze można liczyć na nienas. 😉
Zamieściłem, ale chwała w całości należy się Ukochanemu Przywódcy.
Mam wrażenie, że jest przechył w kierunku marszałkowskim. No dywanostwo pochyliło się z troską i czułością nad wielkością zasług marszałka. Nie wolno nam jednak umniejszać zasług prezesa. Wydaje mi się, że pomijając je, czynimy mu krzywdę. A są wszakoż w tej – i nie tylko w tej sprawie – nie do przeceniania.
A tak w ogóle to cisza jakaś zapadła. Strach waści?
Nie! Dajcie tylko odpowiednie zdjęcie prezesa, to je zaraz bez lęku obszczekam. 😎
Zamiast zdjęcia:
http://www.fakt.pl/Struzik-pedzi-170-km-h-za-nasze-WIDEO,artykuly,57602,1.html
Internet jest szkodliwy. Dotąd marszałek zwisał mi obojętnie, ale jakoś tak zacząłem o nim czytać i ten wpis Przyjaciela…
(c.d.n. z powodu, że będzie drugi link)
… skojarzył mi się z tym złośliwym paszkwilem w dzisiejszej gazecie.
Potem szatan podsunął mi jeszcze szereg publikacji na temat osobistego brata marszałka, który pracuje jako proboszcz sporego kościoła w Wilanowie i dostał na tacę od brata, to znaczy chciałem powiedzieć z budżetu województwa, ładną dotację na upiększenie świątyni. 20 milionów zdaje się.
Czy ktoś zna niedrogi sklep z granatami? 👿
I jeszcze linki mi się pop…suły. Czy Pani Kierowniczka będzie uprzejma?
Z uwagą przeczytałem Państwa komentarze pełne protestu wobec planowanych zmian w Studio im. Lutosławskiego. Trochę mnie to dziwi. Ktoś napisał, że sztuka tzw. wysoka nie może być kierowana prawami komercji. Mamy przecież kapitalizm, wszystko jest komercją, coś co jest deficytem musi zniknąć. Nie ma miejsca na sentymenty. Najlepsze opery, teatry, filharmonie na świecie są komercyjne, zarabiają na siebie, gdyby tak nie było upadłyby. To proste. Problemem w Polsce jest to że my nie mamy pomysłu na rozwój kultury tzw. wysokiej, nie umiemy jej sprzedać, przyciągnąc widza, nie umiemy bo wszystko mamy trzecioligowe. POR miał wiele lat na to żeby stać się wartą uwagi orkiestrą, a jest mniej niż przeciętny. Ta sytuacja zresztą dotyka wiele obszarów życia kultularnego w Pl. Nie ma co „fochać” na kapitalizm, komercje, bo przecież tego Państwo chcieliście w 89r. ,czyż nie? 20 lat mieliście Państwo na to żeby kulturowo zrobić coś w Polsce, tymczasem to ziemia jałowa pod każdym względem.
Kanibalu, pewnie dawno Pan nie słyszał POR. Ja ostatni raz wczoraj – i zapewniam, że nie jest „mniej niż przeciętna”.
O ustroju nie będziemy tu gadać. Zwłaszcza z Panem, który jest młody i nie ma pojęcia, czym pachnie tzw. socjalizm.
Zgodzę sie jedynie z tym, że nie umiemy sprzedać wielu bardzo atrakcyjnych rzeczy. A na kapitalizmie się Pan po prostu nie zna, bo i w tym ustroju nie wszystko jest komercją. Gada Pan rzeczy niemądre. Ziemia jałowa jest dlatego, że została już wcześniej wyjałowiona, a tym, co pozostało, trudno ją użyźnić. Więc proszę się nie czepiać tych, co przynajmniej próbują.
To prowokacja intelektualna czy tylko prowokacja? Coś za dużo nieścisłości i nieuprawnionych uogólnień, Kanibalu.
(Dziękuję za poprawki. Wygląda lepiej, ale moje pytanie pozostaje aktualne.)
Pytanie o granaty? Niestety, nie znam. Pozostają koktajle Mołotowa 😉
Polska dzisiaj to taka sama prowincja jak w wieku dziewietnastym, gdyby nie odwiedzały nas nowe gwiazdy w stylu Liszta, Paganiniego, tak jak wtedy, różni tacy jak Pogorelich, Sokołov, Minkowski, to wszyscy byśmy umarli tutaj z nudy. Sytuacja Studia im. W.L pokazuje dobitnie jak wygląda nasze zapotrzebowanie na kulturę, w tym kulture wysoką. Pokazuje naszą umiejętnośc wnoszenia czegokolwiek w światową przestrzeń kultury wysokiej, a ściślej jej brak, brak umiejętności, możliwości. Nasze kino w istocie nie istnieje, ciągle żyjemy ludźmi takimi jak Wajda, Żuławski, Zanussi, ludźmi, ktorzy mieli swoje debiuty pół wieku temu (!), w muzyce nowej jest niewiele lepiej, to nie my tworzymy nowe prądy, zjawiska. Polska literatura ostatnich 20 lat, wie ktoś, co to takiego? Pytanie o POR jest pytaniem o wszystko. Zmiany potrzebne są w całym obszarze życia kultularnego.
Informacja dla miłośników Anderszewskiego: dziś w TVP Kultura o 23:15 Wariacje nt. Diabellego.
Pani Doroto jak ma się POR do choćby niemieckich orkiestr radiowych? Wobec nich to gruba przeciętność. Żeby nie powiedzieć skrajna. Nie wystarczy „coś” robić p. Doroto. Dlaczego w tamtym ustroju stać było nas na kulture, jej rozwój, a dzisiaj w systemie o wiele lepszym nie stać nas na nic? Taki Wagner, za tamtego ohydnego systemu mógłbym mojego kochanego Wagnera słuchać tu w PL, we wspaniałych, polskich wykonaniach, dzisiaj na to nie ma szans. Tu nie chodzi o negacje, chwalenie systemów, tylko trzeba pytać, co dalej z tą polską kulturą? ? ?
Można było już od dawna się tego spodziewać, ale jednak… 🙁
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80276,9143707,Zmarl_Jerzy_Nowosielski__jeden_z_najwybitniejszych.html
Zmarł Jerzy Nowosielski. Ehh i tak wymiera na naszych oczach ta nasza kultura.
Cóż, miał już 88 lat, i od bardzo dawna był chory. Ale był wielki.
Przy okazji dwie zagraniczne recenzje Bacewicz:
Andrew Clements w Guardianie:
http://www.guardian.co.uk/music/2011/feb/17/bacewicz-piano-sonata-no2-review
bardzo się podoba więc nie wiem skąd trzy gwiazdki…
kontrowersyjny Norman Lebrecht:
http://www.scena.org/columns/lebrecht/070219-NL-Cdsoftheweek.html
czy w międzynarodowym wydaniu płyty też jest tekst p. Jana Popisa?
Płyta fantastyczna, przerosła moje i tak duże oczekiwania…
Wrzucam tu bo boję się, że w stosownym wątku nikt tego nie przeczyta…
Wracając do Wagnera (ja go nie kocham, no, może szanuję go jako muzyka, bo jako człowiek był okropny), to wcale nieprawda, że za poprzedniego ustroju tak łatwo się go dało w Polsce posłuchać, i to w wykonaniu polskich muzyków. Wprost przeciwnie. Satanowski sprowadził kiedyś Tetralogię do Teatru Wielkiego ze Szwecji i to była jednorazowa sprawa. Na ziemiach zachodnich Wagner był wręcz ZAKAZANY. Kiedy p. Ewa Michnik po raz pierwszy po wojnie wystawiła Wagnera we Wrocławiu, było to już w obecnej epoce i jeszcze wtedy było to uznawane za akt odwagi.
Drogi Kanibalu,
tylko dlatego filharmoniem teatry, opery – i nie tylko te najlepsze – działają, bo nie zostały oddane li tylko prawom rynku i komercji. Dotacje na te instytucje – państwowe, landowe, miejskie – są podstawą bezpiecznego ich bytu. Na poziom zaś składa się i tworzy go cały łańcuch przyczyn – o czym można pisać elaboraty. Łatwiej chyba powiedzieć, w jaki sposób ów poziom „uwalić”. Na to czasu nie trzeba wiele. Wystarczy wytrych „komercji” lub ot chociażby jeden marszałek lub prezes. Czy przykład Wodiczki nie jest najprostszym przykładem.
Panie Kanibalu. Ktore opery, teatry i filharmonie zarabiaja na siebie, nie korzystajac z dotacji?? I JAK to robia?
woytek – dzięki, nie przeszło od razu, bo były dwa linki.
byłem przygotowany 🙂
W tym „Guardianie” to rzeczywiście chyba pomyłka z gwiazdkami.
A Lebrecht sam pisze nieprawdę. Utwory Bacewicz były za jej życia (ale i po śmierci) wykonywane w różnych krajach. Wygrała dwa konkursy kompozytorskie w Belgii. Przestała grać nie z powodu wypadku, lecz dlatego, że chciała mieć więcej czasu na komponowanie. Nie „opublikowała” opowiadań – zbiór Znak szczególny został wydany już po jej śmierci, inne rzeczy literackie pozostały w rękopisach. Jej dzieła ukazywały się w Olympii, no, ale może to nie była wytwórnia pierwszoplanowa.
Ale że płycie powinien towarzyszyć jakiś porządny esej o jej życiu i twórczości, to fakt.
Co te utwory panu Lebrechtowi przypominają, to osobny rozdział – nieźle mnie ubawił 😆
Taki jest Lebrecht, w krajach anglosaskich czytany powszechnie wśród melomanów (ma dobre pióro zresztą), ale jednocześnie odsądzany od czci i wiary za niesolidność swoich publikacji…
Droga Kierowniczko Tetralogię ze Szwecji to sprowadził jeszcze chyba dyrektor Wicherek w latach siedemdziesiątych, a Satanowski to wystawił cały cykl przy znacznym udziale polskich solistów w latach osiemdziesiątych i była to naprawdę bardzo przyzwoita produkcja, Cały cykl był w ciągu kilku lat parę razy wykonany, Byłem na większości spektakli. A w roku chyba 2008 odbyło sie koncertowe wykonanie Walkirii z Placido Domingo jako Zygmundem. Poza tym był wystawiany w Warszawie Tannhauser ze świetna acz nie wiedzieć czemu zapomniana Bożeną Betley w partii Elżbiety, oraz Holender ze wspaniałym Artyszem i Lisowską. Na Parsifala należy spuścić zasłonę milczenia. Ale wcale nie było tak żle z Wagnerem w Warszawie w latach osiemdziesiątych, Dopiero potem przszła całkowita posucha.
Tak, ale za każdym razem trzeba było układać się z władzami. Satanowski miał dobre wejścia, więc mu się udało.
Tannhausera nie widziałam (p. Betley – to już tak dawno było…), Parsifal rzeczywiście był głupawo wystawiony (w latach 90.), ale były dobre głosy. Pani Lisowska też oczywiście.
Nie bez kozery wspomniałem Bożenę Betley bo był to moim zdaniem jeden z najwspanialszych głosów jaki pojawił sie w latach siedemdziesiątych nie tylko w Polsce. Nie wiedzieć czemu tak szybko o niej wyjątkowo niesłusznie zapomniano. Nie wiem czemu nie wznawia sie jej nielicznyuch nagrań radiowych. Aria Neddy z Pajaców w jej wykonaniu wytrzymuje porównanie z najlepszymi współczesnymi jej wokalistkami.
Pierwszy raz Lebrechta coś czytałem, wciągnęło mnie. Bardzo brytyjskie, powiedziałbym. I zabawne. Na recenzję nagrań Weinberga zwróciłem uwagę. Właśnie doszły do mnie dwie płyty z jego kwartetami (kwartet Danel, CPO). Jeszcze może chwila spokoju by się przydała… wtedy po „Lecą żórawie” drugi raz jego muzykę usłyszę 🙂
Dobrze gra ten kwartet. Słyszałam go, w utworach Weinberga właśnie, zeszłego lata w Bregencji. Z pasją grają. A kwartety Weinberga świetne, choć znam tylko parę.
Kilka wyjaśnień, bo niektórych rzeczy słuchać hadko.
Wszystkie wielkie instytucje muzyczne na świecie są dotowane, albo z kasy państwowej, albo prywatnej, czyli tak czy owak z kieszeni tych ohydnych kapitalistów, bo albo wprost z ich kieszteni, albo pośrednio z ich podatków. Same nie byłyby się w stanie utrzymać, bo ceny biletów nie dadzą się przemnożyć przez 10 albo i więcej.
Kiedyś powiedziano, zgodnie z prawdą, że za każdym razem kiedy widz wchodzi po schodach Opery Paryskiej, Państwo francuskie robi mu prezent z 1000 franków. Dzisiaj ta sama opera dostaje ogromną dotację, która pokrywa wyłącznie samo jej istnienie.
Bajeczki o tym, że za socjalizmu grali w Polsce Wagnera, a za kapitalizmu nie grają, pozwalam sobie przywitać złośliwym rechotem. Za koszmarnych czasów sanacji, by zacytować Słonimskiego, Wagner należał do stałego repertuaru w Warszawie, czy nawet we Lwowie (odsyłam do książki Małgorzaty Komorowskiej). Za socjalizmu najpierw patrzano nań krzywo, jak na coca-colę i stonkę ziemniaczaną, a potem był „za trudny” dla naszych teatrów i śpiewaków. Bo kto by się tam męczył za pensję.
Nie wiem, czy Wagner był zakazany na Ziemiach Odzyskanych (pan Warlikowski twierdził we Francji, że był zakazany całkowicie za Przodującego Ustroju, ale pan Warlikowski uwielbia rżnąć za granicą męczennika z Ciemnogrodu), ale radia nawet tam można było słuchać, a radio transmitowało (począwszy od lat 70. jestem pewien, bo sam to robiłem) każdy kolejny Festiwal w Bayreuth w całości.
Sztuka jest bezcenna, ale kosztuje. Artyści albo byli na garnuszku u bogatszych od siebie, ale świadomych ich znaczenia, albo byli wolnymi przedsiębiorcami, jak Haendel i Heidegger, przy czym kapitał też się nie brał z powietrza. Nie można natomiast siać kompletnej nieodpowiedzialności za nasze pieniądze, kiedy ktoś tam sobie próbuje nieistniejącą sztukę przez pół roku (lekko licząc), bo cierpi męki twórcze, a myśl o premierze przed filistrami budzi w nim obrzydzenie. I nikt mu nie podskoczy, bo taki u nas straszliwy kapitalizm, Doda i komercja.
Może POR jest „poniżej przeciętnej”, to by jednak znaczyło, że kilku wielkich polskich artystów, którzy chcą z nią pracować i paru niezłych, światowych krytyków, zachwalających pracę tej orkiestry (na żywo i na płytach) to banda głuchych durniów. Pozwolę sobie w to wątpić.
Strasznie zimno, poza tym.
PMK
Tu też. 🙁
Panie Piotrze, na pewno nie wolno było we Wrocławiu za komucha grać Wagnera. Warszawa jeszcze jakoś przeszła, ale piastowskie Breslau nie. A czy Wagner stał się za trudny dla naszych śpiewaków… zależy, dla których, ale dla kogo nie, jechał do Niemiec. Z panią Lisowską włącznie (małżonek również tam pracował), ale i Izdebski, i Zalewski, i kilkoro innych – mało kto może wie, że Jadwiga Rappe była świetną Erdą, bo nie śpiewała tej roli w Polsce.
A Warlikowski w Paryżu to potrafił nawet powiedzieć, że poza Królem Rogerem nie ma wielu oper z facetem (avec le mec) w tytule 😆
Witam. Z calym szacunkiem, ale (i 🙂 ja to mowie), jak dyskusja w formie komentarzy do blogu jest o wszystkim, to nie starcza mi czasu, by wylapac watek. Prosilbym kompentente osoby (z Pania Kierowniczka na czele) o wyjasnienia – najlepiej od razu na Muzykant@man.torun.pl (skad zreszta odzew na fwd petycji http://petycje.pl/petycjeWydrukListaPodpisow.php?petycjeid=6614&podpis_rodzaj=1 widac od razu, tylko o weryfikacji podpisow przypomniec trzeba, a http://radio.folk.pl jakby co do mobilizowania dalej)
– na jakim etapie jest projekt i co, do kiedy trzeba robic, by nie za pozno;
– jak wygladalyby relacje miedzy dzierzawca (i jaka u roznica, gdyby byl np. 1 z wielu wynajmujacych doraznie na krocej, jak dotad jakos wielu) a radiem i innymi, co tam dotad grywali (a np. koncert z nagrywaniem cd – nie mylic z poprzednia ze studia na Mysliwieckiej – Ani Jagielskiej byl formalnie pod patronatem i z bannerami na scenie innego radia), tj. jak by sie kto mial dostosowac z udostepnieniem sali i zaplecza na termin i na to moc nie zgodzic lub nie (analogii wiele, np. Etnokino w sali widowiskowej Panstwowego Muzeum Etnograficznego) i przy okazji, co by sie zmienilo, w czym problem, by – jesli sala na Bielanach za mala, a innych w W-wie na takie jakoby nie ma – bedace w repertuarze Mazowieckiego Teatru Muzycznego im. Jana Kiepury np. recital Mariana Opani z muzyka Janusza Tylmana (ogladalem w Teatrze Zydowskim, ale moze inne skecze), czy sztuka (a dekoracje i efekty?) w rezyserii Wojciecha Malajkata (przeciez sam jest dyr. teatru, nie ma gdzie?) – mogly tam zagoscic na zasadach doraznego wynajmu sali (o ile do odbioru takich w ogole ma sens, a nie np. kafejka) ;
– czy w ogole jest wykonalne, bez trwalych szkod w podstawowym, unikalnym, w tej czesci swiata inaczej nie dostepnym wyposazeniu S-1 i zaplecza, przystosowanie go do potrzeb repertuaru MTMim.JK, czyli np. baletow i operetek, tj. instalacje mobilnych dekoracji, kurtyny, oddzielenia (kanal?) orkiestry itp. wyposazenia teatralno-operowo-baletowego (a nb na 1. „Nowej Tradycji” w III-1998 r. straznicy S-1 nie pozwalali nam tanczyc w butach, by sali nie deptac – nieprzyzwyczajeni – to para mych kolegow tanczyla boso), czyli konkretnie niech p. prezes i marszalek odpowiedza, co, jak chca tam przebudowac i jak potem-obok tego bedzie technicznie mozliwe normalne zycie S-1 i realizacja „misji mediow”, a spokojna praca pr.2 zwlaszcza;
– powtorze pytanie, bo bez odpowiedzi: wlasciwie dlaczego p. marszalek i inni decydenci-sponsorzy „nie pamietaja”, ze w W-wie jest Operetka, nazwe te mial i praktycznie bez przerw kontynuuje Teatr „Roma”, rowniez inne teatry – ale prywatne lub inaczej finansowane – sa przystosowane technicznie do takiego repertuaru, wiec jesli jest (patriotyczne? misja kultury?) zapotrzebowanie, to z nimi sie dogadac i repertuar egzekwowac.
Bardzo prosze o wypunktowana odpowiedz i plan dzialania od razu na e-mail Listy Muzykant. A propos, od jutra (2.) urodziny Chopina ze Smolnej w kosciele Wizytek – tuz pod oknem KRRiTV.
Jak komu zimno, to dla podniesienia temperatury:
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/msz-promuje-chopina-wulgarnym-komiksem,1,4190265,wiadomosc.html
No pewnie, że nie chcą komentować, bo jaki może być komentarz? Słowa już wszystkie zostały użyte…
KKE – nie ma już dawno w Romie operetki, nie jesteś w kursie. Jest tam musicalowy Teatr Muzyczny Roma prowadzony przez Wojciecha Kępczyńskiego i operetek się tam od wielu lat nie grywa.
…i jeszcze bym prosil o jakies zrodlo-uwiarygodnienie (skoro w radzie nadzorczej dalej siedzi K.Czabanski, o czym zapomnialem, bo cichszy, ale metody i atmosfera widac zostaly), ze pracownicy PR SA maja zakaz wypowiadania sie o S-1.
Oni w ogóle mają zakaz krytycznego wypowiadania się o swojej instytucji 😉 Niech ktoś z nich Ci to na ucho powie…
A Czabański, o ile się nie mylę, jest nie w radzie nadzorczej, tylko programowej.
Dobry wieczor.Jestem pierwszy raz. Dzisiaj w Superstacji u pani Paradowskiej byl minister Zdrojewski. I bylo tez o studiu S1 :). Nikt nie ogladal??? A szkoda :::)))
krystka – witam. I co mówili? 🙂
Przeczytalem, w pamieci mi sie wydawalo, ze Teatr „Roma” jest Operetki W-wskiej kontynuacja. Czy od czasu powstania musicali ktos pisze operetki? Powtorze, skoro ten teart z Bielan nazwy Operetka uzywa (Filharmonie w W-wie tez 2 mamy), to czy samym tym formalnie zasluzyl na specjalnie-„misyjne” traktowanie przez Marszalka i PR SA, czy jest formalnie komercja kulturalna 1 z wielu, a ambitny moze bywac, ale jak i inni, za swe pieniadze. Powtorze, prosze i zapraszam, by sytuacje opisac (w tym np. zwlaszcza ja nie rozumiem dokladnie tych form wlasnosciowych „dzierzawy” i alternatyw, i czym to grozi lub dalej umozliwia, oraz jak ma wtedy fizycznie wygladac S-1 lub by czy moglo bez tego itd. wyliczylem) i plan dzialania (Wodzu, prowadz! – np. http://polityka.pl/234912.read SPAMowali) na Muzykant@man.torun.pl (i uwazniej przeczytaja, niz me w pospiechu, a jeszcze – zaraz kolega slusznie wysmial – e-sms’ujac z autobusu, radio w sluchawkach – imie Rimskiego-Korsakowa pomylilem http://www.man.torun.pl/archives/arc/muzykant/2011-02/msg00085.html ), bo nie nadazam i nie ogarniam, a ladowanie w mgle grozne, nie na sciezce i kursie jestem. Dzieki!
…a to docieranie z Chopinem do niemieckiej mlodziezy (ale jak to w przekladzie na niemiecki, bo autorzy polscy i tylko taki tu?) z tvnwarszawa.pl http://m.onet.pl/_m/6c58e305268bf2488b44c0433c86ff73,35,53.jpg
😯
Bylo cos o problemach KRRiT i w zwiazku z tym minister powiedzial cos w tym sensie,ze musi rozmawiac z wladzami PR o studiu S1, bo jest niedopuszczalne,aby tam znalazla sie operetka , zwlaszcza ze zbliza sie setna rocznica urodzin Lutoslawskiego itd. Znaczy sie: wysilek Pani Kierowniczki i caledo Dywanu nie idzie na marne!!! Klaniam sie nisko 🙂
Oczywiście bez odniesienia się p. Kamińskiego do moich komentarzy nie może się obyć. Heh
Francja dotuję sztukę, ale ta sama sztuka sprzedaje się, przyciąga ogrom turystów i w rezultacie napędza gospodarkę, co koniec konców zwraca te 1000 franków/euro krotnie budźetowi Republiki. Francje omija kryzys, tylko dlatego że turysci nie „odpłyneli”. Prosta mechanika. Inwestycja z myslą zysku, czyli komercja.
Nie napisałem, że Wagnera nie gra się wcale w PL, dałem tylko do zrozumienia że Wagner z dzisiaj nie umywa się muzycznie do tego z kiedyś. A jeśli Pan nie rozumie skąd niechęć do nacjonalizmu niemieckiego tuż po wojnie, w tym do Wagnera(poza Polską także) i zestawia to z coca colą, to grzecznie bez rechotu z odcieniem złośliwości radzę ponownie zbadać swoje „zasięgi”.
krystko, dzięki! 😀
Pani Doroto większośc artystów tych największych była na swój sposób „okropna”. To przywilej wielkości. A sam Wagner, cóż , Jego biografia to osobny, także fantastyczny(w senscie ciekawości) rozdział. Ja Wagnera zaczynałem od transmisji Parsifala z Bayreuth jeszcze jako zupełnie młody człowiek, to było niby tak niedawno, tuż przed smiercią Sinopoliego i przejeciem Ringu przez Adama Fishera (sezona, dwa przed), i od tamtego czasu uwielbiam to ostatnie dzieło W, i w ogóle wszystkie Jego opery. Szczerze jednak przyznam się że moje uwielbienie kończy się na muzyce, w teatrze, scenicznie Wagner wg mnie dużo traci, tak jakby te opery były do słuchania, w mniejszym stopniu do oglądania.
Kanibal wrzucił turystykę, dotacje dla kultury, globalny kryzys i wzrost gospodarczy do jednego gara, zamieszał i wyszedł mu zupełnie niestrawny eintopf. Turystyka może finansować francuskie muzealnictwo, ale operę czy teatr? Francja inwestuje w kulturę wysoką, ale inwestuje też w kulturę popularną. To są nieco różne sprawy i nieco odmienny rządzi tym mechanizm. Inwestycje w kulturę wysoką mają we Francji taki sam sens, jak gdzie indziej.
Francja droga Vesper to jeden wielki organizm turystyczny, organizm wzajemnych powiązań i zależności. Tego nie da się na pewno przyrównać do Polski. Francja to najchętniej odwiedzany kraj. Składają się na to muzea, festiwale operowe, kultura niska, wspaniały Tour de France, teatry, produkcje muzyki dawnej, French Open. Każdy z tych elemntów jest ważny i składa się na ogólny sukces Francji, czego nie można powiedzieć o Polsce, której nie da się z tym nawet porównać, stąd takie kłopoty jak z S1.
do KKE- MTM nie używa już nazwy „Operetka”. Zrezygnował z tego członu, od kiedy dostał do użytku Scenę Kameralną na Bielanach.
Dobry wieczór!
Na fejsbuku jeden z komentarzy:”…Izban to zięć marszałka Struzika. I wszystko jest jasne” – toż to nepotyzm!
Ponad 1600 osób protestuje – i większość mówi, że podpisało petycję.
Z tym zięciem to raczej nieprawda, bo żona Izbana ma na imię Agnieszka, a córka Struzika – Katarzyna. Tak że jeśli są tam jakieś powiązania rodzinne, to raczej inne. Ktoś mi jeszcze mówił, że to jakiś dyrygent, który z operetką współpracuje i miałby tu być główny, jest zięciem Struzika, ale tego też nie wiem. Ciągle ploty, a niczego nie można się dowiedzieć naprawdę…
Pod petycją też już ponad 1600 podpisów 🙂
To dzieki, ze nie bede bledu dalej powtarzal, ale prosilbym – i jak wspomnialem, najlepiej na e-mail Listy Muzykant, by jasno i od razu zmobilizowac i ukierunkowac wszystkich, a w S-1 „Nowa Tradycja” niebawem – wyjasnic, czym sie ta forma umowy z MTMim.JK roznilaby od doraznego udostepniania sali na koncerty; czy wyobrazalne jest realizacja tego bez fizycznego naruszania instalacji S-1, w tym trwalego psucia, co tam specyficzne i przystosowane do radia, muzyki akustycznej i nagran; czy taka zmiana wlasnosci utrudnilaby i jak normalne dalsze uzywanie S-1 przez PR i gosci, jak dotychczas, tj. kto i jak decydowalby o czasie dostepnosci studia i zaplecza (a nie wiedzialem o przerobkach S-2 – jesienia chyba tam zajrzalem na chwile, gdy warsztaty pod szyldem „Nowej Tradycji” org. przez red. M.Jedruch-Wlodarczyk) ; co dokladnie robic i byle szybko.
Jutro się ma okazać, czy zarząd województwa pójdzie na to. Miejmy nadzieję, że siła przekonywania p. wojewody i jeszcze różnych osób przeważy. W „Gazecie” będzie jutro o naszym proteście, ma też być coś od pp. Beczały i Kwietnia.
Ciekawostkę jeszcze dziś usłyszałam: ponoć podczas ostatniego spotkania zarządu radia z radą programową ze strony kogoś z rady, który już coś tam słyszał, padło pytanie. Odpowiedź: porozmawiajmy może o tym już na następnym zebraniu. A na następnym zebraniu byłoby już po ptokach… 👿
Na dobranoc i na lepsze jutro Piosenka dla Marznących o tekście aktualnym wciąż
„Ustami w pąk śpiewajmy w krąg” 🙂
Beato, przy okazji – przyjeżdżam w sobotę na Prasquala 🙂
Anderszewski, który gra teraz w TVP Kultura, nie tylko grał w S1, ale i dyrygował…
Mielibyśmy oddać to …? nie…!
Już tego dyrygowania to ja wolę nie wspominać 😉 Ale sam się zorientował, że dyrygentem raczej nie zostanie. No i dobrze, nie za to go kochamy.
Kierowniczko , fajnie, to może i ja się wybiorę 🙂 Wolałabym tym razem nie ryzykować na drugie przedstawienie…
Nie chcialbym sie powtarzac, ale staralem sie pytania o S-1 jak najzwiezlej i najrozlaczniej wypunktowac, a – z oczywistym dla Sz. Dywanu uznaniem i tez nie dajac sie osobiscie zmusic do sie logowania na fujzbuku – nie mogac sie ani „przebic” przez wpisy na wiele tematow e-tutaj, ani tym bardziej rzetelnie zachecac do tego innych, bardzo bym prosil o odpowiedzi i plan dzialania na Muzykant@man.torun.pl . Dzieki. Jeszcze S-1 nie zginelo!
…i zeby ktos nie zarzucal, ze wydzierzawienie, zwiazane z tym przebudowy-dewastacje i ograniczenie dostepu pr. 2 do S-1, z festiwalem „Nowa Tradycja” sprzeczne, ostatni raz jeszcze na starej, malej scenie MTMOperetka.Pl 27-II o 12.30, co to jest polska muzyka ludowa, wylansuje http://polskilan.republika.pl – number one! Prosze na e-mail Muzykanta resume, co grozi S-1 i co robic.
…o, np. na czasie http://polskilan.republika.pl/repertuar.html Suita Mazowiecka Czerwone Jagody z elementami Chopina, a w ofercie zespolu tez tradycyjne wbijanie gwozdzi w pal (teraz juz secam?) – w MTM nauczy dzieci Tomasz Kammel, potem do S-1
Pobutka.
Droga Pani Doroto – o tym Wrocławiu nie wiedziałem, ale już w Poznaniu grali Holendra, Tannhäusera i Tristana jeszcze w latach 60. Hania Lisowska cudownie śpiewała te rzeczy, to prawda.
Mówiłem rzecz prosta nie o samej Francji (która nie dlatego dotuje kulturę, że jest turystycznym skansenem, ale dlatego, że taką ma tradycję od Ludwika XIV), ale o wszystkich krajach w ogóle i o wszystkich czasach, gdzie za sztukę się płaciło. Mit zapoznanego geniusza konającego z głodu na poddaszu to oczywiście wygodna czytanka dla postępowych dzieci, ale całej historii ludzkiej sztuki sprowadzić się do tego nie da, chyba, że w celach propagandowych.
Przypominam też raz jeszcze, że Wagnera grano w Polsce sanacyjno-kapitalistycznej więcej, niż w PRLu. Czyli cały wykład kol. Kanibala, jak słusznie zauważyła Vesper, opiera się wprawdzie na jedynie słusznym światopoglądzie, ale w zderzeniu z faktami wygląda nienajlepiej.
Co do Warlikowskiego, to zapewniał w on tym samym zdaniu, że Wagner był w Polsce zakazany „podobnie jak Chopin w hitlerowskich Niemczech”, co również jest wysoce nieelegancką bzdurą. A kiedy to sprostowałem, dostałem od dyr. Mortiera list, gdzie sugeruje on czytelnie, iż jestem nazistą.
PMK
Pani Doroto, mam nadzieję, że tym razem nie będę zasłaniał.
A propos Wagnera w Poznaniu, to pan Piotr ma rację. Jak na polskie warunki nie był on wcale takim rzadkim gościem. Holender miał trzy premiery (1922, 1937, 1956), Lohengrin też trzy (1923, 1936, 1978), Tannhäuser – a jakże – trzy (1924, 1967, 2009), dorzućmy jeszcze Parsifala (1999), Tristana i Izoldę (1968), Walkirię (1921) i Zygfryda (1926). Jak widać przed wojną rzeczywiście był grany stosunkowo często, ale po wojnie bywał również, może nie za często, ale jednak (i jak to wtedy bywało, spektakle te były długo w repertuarze), bzdurą jest więc ów „zakaz” grywania an ziemiach zachodnich, chyba że chodzi o odzyskane.
Napewno chodziło w tym zakazie o Odzyskane, pewnie dlatego, żeby nie budzić tam niemieckiego nacjonalizmu… Pewnie jakiś geniusz w KC sobie wymyślił, że jak tylko usłyszą pierwsze takty Lohengrina, to powstaną przeciwko Macierzy…
Czemu tu się dziwić, skoro za Gomułki był w radio przez jakiś czas szlaban na Kantatę o kawie, bo akurat nastąpiły przejściowe trudności w zaopatrzeniu.
PMK
Dzień dobry,
do Beaty: potwierdzili mi w teatrze dwa miejsca, więc mam jedno wolne 😉
Z tą Kantatą o kawie to prześliczne 😆
O, to ja się bardzo chętnie zabiorę z Kierowniczką! Dzięki 🙂
Przypadek „Kantaty o kawie” wymiata, podobnie jak dyrektor Mortier w swoim piśmie…
To nie była tylko zachcianka jakiegoś „geniusza” z KC. Tuż po wojnie w całej Europie była niechęć do symboli uznawanych za nazistowskie, muzyka W. w to się wpisywała. W samym Bayreuth festiwal niesmiało ruszył dopiero w 51r Parsifalem Wielanda Wagnera. W innych krajach wsrod zwykłych ludzi niechęć do tego co niemieckie, nacjonalistyczne utrzymywała jeszcze długo.
I jeszcze raz podkreslam że porównywałem Polskę z teraz i tą przed 89r, a nie Sanacje, którą tak uparcie ktoś wciska mi w usta. Za Sanacji gdyby nawet grali Wagnera jak w Bayreuth pod Boulezem to bym nie chciał mieszkać tam wtedy z oczywistych względów. Nawet gdyby mieszkał tam sam Wagner.
Hi, hi 😆
Mam pewne pytanie do Państwa, także do Pani Kierowniczki. Czy zna ktoś z Państwa osobiście Andrzeja Titkowa, albo Henryka Gajewskiego? Czy ktoś oglądał kiedyś ich filmy z lat 80ych? Albo zna filmy Mariusza Trelińskiego z tego czasu? Czy można to jakoś „zdobyć”?
Te nazistowskie symboliczne nazwiska to też był Mozart, Haydn, Beethoven. Sami Niemcy. We Wrocławiu (i innych miastach) ulice o takich patronach zostały przemianowane na słuszniejszych polskich. Mozart – Karol Lipiński, Haydn – Wieniawski, Beethoven – Karłowicz.
Co prawda znów jest ulica Mozarta i Bacha we Wrocławiu.
Te dywagacje o „zwykłych ludziach” (kto to taki? Jaka pogarda z tego idzie.) są bezsensowne. Warto przeczytać fascynującą książkę „Obce miasto” (Die fremde Stadt) Gregora Thuna. I szkoda, że tak znakomitą książkę o Wrocławiu (i Ziemiach wyzyskanych) musiał napisać Niemiec. Tam ciekawie pisze o ideologii.
Trelińskiego znam Pożegnanie jesieni (1990), dobry film, puszczany czasem w telewizji. Na Egoistów (2000) się nie załapałam, a chętnie bym zobaczyła. Pierwszego jego filmu, jedynego z lat 80. 😉 , też nie znam. Titkowa widywałam jakieś dokumenty. Nie wiem, skąd można „zdobyć” takie filmy.
Treliński oprocz Wieloryba miał też dwa dokumenty w 80ych latach. Panie Tadeusza, a w czym Pan widzi tą niby pogardę? Nie uprawiajmy jakiegoś fałszywego Wersalu, doszukiwanie się w stwierdzeniu „zwykli ludzie” pogardy to już naprawdę nadpobudliwośc. Nawet gdy nazwy ulic były zmienione, to nikt Mozarta nie uznawał za symbol nazizmu, on był nadal grany, bez obiekcji
Obiecuję, że to pierwszy i ostatni raz, ale nie mogę się powstrzymać: pod petycją podpisał się też p. Antoni Buchner!! :highly impressed:
Akcja jest naprawdę ogólnoświatowa, z najdalszych krajów ludzie się wpisują.
Jest też pewnie z połowa muzykologów z IMUW i PAN-u…
Hy hy, nie pamiętam już w którym filmie Woody Allen powiedział wychodząc z opery „Listening to all this Wagner makes me want to invade Poland”.
Egoistów można złapać co jakiś czas w jakimś Kino Polska czy innej TVP Kultura. Trzeba tylko śledzić program te-fau.
Poszło obiegiem do członków Związku Kompozytorów, więc muzykolodzy się włączyli 😉
Pokazała się też nasza Tereska 😀
Nie przesadzajmy z tą ideologią. Rzeczywiście niechęć do kultury niemieckiej po wojnie była, trudno się ludziom dziwić, zwłaszcza w tym kraju. Ale oto w 1956 r. w Warszawie, dyr. Bierdiajew daje premierę Lohengrina (jeszcze przed odwilżą), zaraz potem Holender w Poznaniu. Muzycy zdawali sobie sprawę, że nie grać Wagnera, to jakby nie wystawiać Szekspira w tetrze dramatycznym. Problem był z dwoma dziełami, tak bliskimi Hitlerowi: Śpiewakami i Rienzim. Po wojnie ich w Polsce nie wystawiono (wstyd), w Niemczech Rienziego też raczej trudno zobaczyć (ostatnie dwie głośniejsze inscenizacje były w Lipsku i Berlinie, tę ostatnią można dostać na DVD). Zwróćmy uwagę, że Straussa też nie stawia się za często (Kawaler i Salome w miarę regularnie, Elektra drugie raz dopiero, Arabella raz w latach 70. w Bytomiu, Ariadna niedawno w Gdańsku po wielu latach od poznańskich wystawień w latach 20. i 80., Kobieta bez cienia we Wrocławiu – polska prapremiera niedawno dopiero, Capriccio, Milcząca kobieta, Miłość Danae, Helena egipska – nieznane polskiej publiczności), a trudno mu przyłatać gębę hitlerowskiego nacjonalisty. Co ciekawe, po wojnie dość często pojawiały się za to Niziny d’Alberta, też ukochane przez Hitlera (Riefenstahl nawet na kanwie zrobiła mu film), ostatnio zupełnie nieznane (Berlin przypomniał bodaj w zeszłym sezonie).
Problem tkwi i twił jednak chyba w czymś innym niż ideologia.
Filmy Trelińskiego są dostępne na dvd – szukajcie w google 🙂
Panie Truman, spuść ta bania, bo już nie do wyczymania.
Nowe Bayreuth inaugurowano nie Parsifalem, ale IX Symfonią Beethovena. I nie nieśmiało, bo dano od razu Parsifala, Meistersingerów i cały Ring. W innych miastach niemieckich grano go jeszcze wcześniej.
W Stanach grano Wagnera nawet kiedy boys już walczyli w Europie z Hitlerem. De Sabata zrobił Tristana w La Scali w roku 1947, a Żyd Busch nim dyrygował w Metropolitan anno 1946 i potem jeszcze innymi rzeczami. Furtwaengler prowadził Ring w La Scali już w roku 1950. Klemperer „nacjonalistycznych” Meistersingerów zagrał w Budapeszcie anno 1949, a Beecham w alianckiej Anglii 1951 (zresztą Walkirię z BBC w roku 1946). Samosud nagrał Lohengrina po rosyjsku w radio moskiewskim w roku 1949. Długo można by tak wyliczać.
A skąd ja to wiem? Bo mi się chciało sprawdzić, co mi zajęło dokładnie 10 minut. Prawie wszystko z tego jest na płytach.
W Polsce zezwolono na Wagnera dopiero w roku 1956, czyli nie z powodu Niemców, ale w wyniku odwilży. Potem we Wrocławiu, jak słyszę, nie było wolno, ale już w Poznaniu tak.
Zapewniał Pan, że w Polsce kapitalistycznej nie grają, bo kapitalizm, a przedtem tak. Dowiedział się Pan, że w Polsce przedwojennej jeszcze bardziej go grali, a była ona kapitalistyczna. To teraz jest jakoś na odwrót, choć też niedokładnie.
Nic w Pańskim wywodzie do niczego nie pasuje, bo się on nie opiera na łatwo dostępnych faktach, tylko na tzw. „przekonaniach”. Chyba Karel Capek powiedział, że nasz język jest świetnie zrobiony, bo odróżnia „jestem przekonany” od „przekonałem się”.
A potem się Pan dąsa, jak to Panu wytknąć. Kto Pana zmuszał, żeby się tak podkładać? Przecież nikt.
PMK
No, pokazala sie Tereska, ktora usiluje przebrnac przez zaleglosci, a miedzy dyskusjami o nieskonczonosci, kotami i Wagnerem na Ziemiach Wycyckanych to nie takie proste. Maczety malo.
Tak na marginesie… Gdyby nie Franz Liszt, nie byloby Meinkampfu, bo nie byloby Cosimy i nie byloby Winifried, ktora ukochanemu papier z Bayreuth dostarczala, zeby mial na czym plody mysli swej spisywac.
a to ja wam takie futerkowe…
http://www.phantomhd.eu/m/video/?video=24
Bajka. Grunt o higiena osobista.
Takie futerkowe nie ma ani problemow egzystencjalnych, ani ideologicznych. Czysci sobie pyszczek i juz. 😉
No słodki futrzak 🙂
I cieszę się, Tereniu, że Cię (wirtualnie) widzę! 😀
Futerkowe nie mają problemów „egzystencjalnych”?!
Trza zobaczyć błagalne miny i zawodzenie codziennie rano przy misce. Toż to sama istota egzystencji zagrożona!
Swietnie wyrezyserowane. A jakie skuteczne, Gostku.
No bo czy mozna takiemu odmowic? No, powiedzcie, czy takiemu futerkowemu mozna czegokolwiek odmowic? Serce by peklo z zalosci, a poczucie winy zalalo niczym tsunami.
Że niby futrzane nie mają problemów egzystencjalnych? A któż to Teresce takich herezji naopowiadał? 😯
Mają, mają, tylko rozsądniej od ludzi do nich podchodzą. Ja to podejście kiedyś tak w skrócie ująłem:
Jeśli chodzi o Daseina
sprawa nie jest całkiem fajna,
bo co Jaspers, cały w mlaskach,
świadomością go pogłaska,
to już Hegel pełen złości
byt podpina do nicości,
Sartre po łbie wolnością wali
(ponoć na nią go skazali)
a Heidegger jęczy skrycie,
że mu czas pożera bycie.
Ja w tym nie chcę brać udziału,
bo zwariowałbym pomału –
dla mnie piękny byt jednostki
to jest obgryzanie kostki! 😈
No, trzeba przyznać, że niektórzy ludzie są Naprawdę Rozumni, do którego to wniosku doszedłem po przeczytaniu komentarza Gostka. 😀
A pewnie, że można.
Taki sam dramat odgrywa się podczas dowolnego krajania mięsa wieprzowego, którego futerkowym (miauczącym i szczekającym) nie wolno spożywać, bo jest zbyt tłuste.
Kilka mikro-łajz, ale bardzo Ci dziękuję, Bobiku, za słowa uznania.
Jejku, zaraz będzie 2 tys. podpisów 😯 😀
Czyszczenie pyszczka to nie wszystko. Warto też uczyć się języków obcych: http://www.youtube.com/watch?v=cdxfx2st1RE
Śliczne! 😆
Komu warto, temu warto. Włosi nie muszą. 😆
http://www.youtube.com/watch?v=xx9AfI9_XfE&feature=related
Dzień dobry,
na fejsbuku 1750 osób, wszyscy podpisują i potwierdzają petycję.
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95158,9142846,Nie_chcemy_operetki_w_S1.html
Ech, widzę, że poszło tym razem do Stołka, nie do głównego grzbietu (nie miałam dziś papierowej „Gazetki” w ręce). Poza tym pani Iza Szymańska się myli: pan Jacek Kozłowski jest wojewodą, a nie zastępcą wojewody.
A na problemy egzystencjalne:
http://www.discountpetmedicines.com/happy-tail-ale-beer.htm
Gostek dziś u mnie wszystkie plusy dodatnie kosi. 😆
Panie Kaminski, o ile moje wypowiedzi mogą być oparte na przekonaniach, to Pana z pewnością oparte są na insynuacjach, z którymi”podkłada” się Pan niemiłosiernie. Pan próbuje stworzyć w swoich wypowiedziach taki obraz siebie w którym zyskuje Pan możliwość poprawiania kogoś, wytykania błędów, natomiast żeby mieć taką możliwość dokonuje Pan insynuacji , wkłada mi Pan w usta sformulowania, poglądy ktorych nie użyłem. I tak oto z mojego stwierdzenia,że Wagner, jak wszystko co związane z nacjonalizmem niemieckim po wojnie, było witane niechętnie, Pan próbuje wpisać mnie w myśl,że Wagner nie był wcale grany, bo chyba temu służy ta wyliczanka, gdzie Wagner był grany, o czym ja doskonale wiem i bez 10 minutowego szukania. A o tym że sezon 51′ ruszył nieśmiało wspominał wielokrotnie w swoich wypowiedziach telewizyjnych sam Wolfgang Wagner, który miał obawę żeby nie oskarżono ich o rewizje dawnych poglądów i znaczeń, które ukuły się za Hitlera, o propagowanie ich. Dalej Pan także insynuuje mi z tą Sanacją. Porównałem dwie Polski,P an jednak dodaje mi tą trzecią. A porównałem w konkretnym celu zadania sobie pytania o mecenat nad sztuką w tych dwóch organizmach, albo o jego brak, co ma takie konsekwencje jakie ma, bo chyba nikt nie ma wątpliwości że z polską kulturą nie jest najlepiej. Tu nawet nie chodzi o system, a o mentalność. A jesli Pan nie może „wyczymać” to niech Pan nie „wyczymuje”. Miłego dnia
Panie Kanibalu, proszę się tak nie ekscytować i nie brać sobie wszystkiego do siebie aż tak bardzo! Czytam Pańskie wypowiedzi oraz Pańskich adwersarzy z pozycji obserwatora i nie dostrzegam niczego, co mogłoby / powinno skłaniać kogokolwiek do tak gwałtownych reakcji. Więcej spokoju, empatii i uśmiechu 🙂
Pozdrowienia
marek
Kanibalu, Piotr Kamiński nie opiera się na insynuacjach, tylko na faktach, któe jednym ciągiem wymienia.
Zachowuje się Pan niegrzecznie, rozumiejąc zresztą połowę z tego, co się do Pana mówi. To Pan obrzuca ludzi insynuacjami. Przykro mi, ale wygląda na to, że będę musiała Pana zbanować, jak tak dalej pójdzie.
O, to, to. Więcej uśmiechu! Zawsze to szczekam. 😀
Oczywiście popieram zdanie Marka, ale nie wiem, czy dotrze 😉
A ja jeszcze pozwole sobie zwrocic uwage na – byc moze niezamierzona, acz wielce wyrafinowana w swej delikatnosci – powyzsza aluzje Beaty 😉
Ja coś dziś mam nastrój filozoficzny…
Po manowcach ludzi wodzi
racji mania chęć niezmierna,
rzadko od niej rośnie podziw,
raczej puchnie sempiterna.
Gdy ktoś z chęcią tą się skuma,
z uszów mu się robi kasza,
miast posłuchać i podumać,
tylko sądzi i wygłasza.
Problem wtedy ma z tym człowiek,
by odetchnąć, zrobić spację
i rzec: lepiej mieć coś w głowie,
niż k…oniecznie mać tę rację. 🙄
Przypisywanie komukolwiek czegoś, jak czyni to p. Kamiński, czego nie wypowiedział, a potem punktowanie tego to nie tylko insynuacja, to komedia. Bawi mnie gdy ktoś próbuje wpychać mi w usta zdania, stwierdzenia, których nie wypowiedziałem, a pózniej sam to obala, co ja rzekomo stwierdziłem. Nie napisałem nic o zakazie grania Wagnera, ani o Sanacji, p. Kamiński przypisał mi to na potrzeby tej gry a pózniej sam obalalił to, chcąc dać dowody swej zręczności. Powstrzymam się od cierpkiej ironii, na jaką pozwolił sobie w podobnej sytuacji Oskar Wilde.
Mnie nie trzeba banować, sam rozumiem, że nie pasuję do kółek wzajemnej adoracji, czym pewnie zyska zapewne na wartości stwierdzenie o mojej niegrzeczności. Miłego blogowania p. Doroto. Pozdrawiam
Tu nie ma kółek wzajemnej adoracji, choć chyba się raczej lubimy, ale często przecież dyskutujemy, nawet bywa, że ostro – każdy ma prawo do swojego zdania. Staramy się jednak dyskutować używając argumentów rzeczowych. Pan Piotr pisał o zakazie grania Wagnera, bo inne osoby o tym pisały (w tym ja) – przecież nie Pan jeden tu rozmawia. O sanacji wspomniał z powodu kapitalizmu, tak przez Pana znienawidzonego – przecież i wówczas był. Nie widzę przypisywania niczego na potrzeby jakiejś gry.
Ciekawe, że we wszelkich wypowiedziach na temat kółek wzajemnej adoracji na ogół nie pada taka myśl: jeżeli te kółka nie są po linii śwagrowskiej czy kumpelstwa-jeszcze-ze-szkoły, to na bycie adorowanym trzeba sobie w nich jakoś zasłużyć. Wiedzą, błyskotliwością, trafnością spostrzeżeń, dowcipem, kompetencjami socjalnymi, użytecznością dla innych… Niechby to była nawet umiejętność pięknego milczenia i uśmiechania się we właściwym momencie, no – jakieś cuś. 😉
Siedzenie na celowo odsuniętej od innych kanapie i mienie za złe zwykle nie jest przez otoczenie uważane za wystarczający powód do adoracji. Nie osądzam – słusznie czy niesłusznie. Zauważam tylko pewien fakt z życia społecznego.
Nieprawdą jest, że ja nienawidzę kapitalizmu, nie optuję za żadnym systemem, system to ludzie, to od ludzi trzeba wymagać zmian, nie od systemów. Żaden system nie będzie rozwojowy, jeśli ludzie będą zamknieci w przeszłości. Widzi Pani sama, że poglad o Wagnerze nie był mój, jednak p. K odnosząc się do niego odniosl sie do mnie, jakbym to ja był jego autorem. A z tym kapitalizmem za Sanacji bym nie zartowal, to byl raczej polfeudalizm ziemski pomieszany z czyms co chcialo byc jedynie kapitalizmem. Zreszta nie w tym rzecz. Jesli moje komentarze sa rzeczywiscie problemem to prosze wybaczyc, problemu juz nie bedzie. Milego.
A teraz to niby mamy znów taki kapitalizm? 😯 Też mieszanka różnych różności…
No, ale dobrze, dajmy sobie spokój. Ile razy rozmowa schodzi na politykę, zaczyna być niebezpiecznie. A to w końcu blog poświęcony muzyce, i można kochać muzykę mając różne poglądy polityczne.
Kanibal bardzo słusznie pisał o mentalności, ilustrując ją od razu ! 😉
Tereso, aluzja wprawdzie niezamierzona, ale i tak mi miło 🙂 No, jest jeszcze możliwość, że to moja podświadomość „nie wyczymała” 😉
Wracając do Chopka w komiksie, jeszcze jedna wypowiedź:
http://polygamia.pl/Polygamia/1,94534,9147027,Szok__Chopin_przeklina__W_komiksie_.html
Mnie jedno zdumiewa. Nawet nie chodzi o to, czy Chopin przeklinał, czy nie. Chodzi raczej o to, że robi się z niego idiotę. A tego ci, co bronią takich produkcji, nie są w stanie zobaczyć.
Film Balbiny Bruszewskiej to przy tym ciasteczko… chociaż może poczekajmy, aż film będzie gotowy – ale zapowiada się łagodniej….
Niestety, znowu nie tak.
Kwestia powojennego zakazu Wagnera w Polsce to nie pogląd, ale fakt. Napisałem, jak długo (fakt – przy okazji dowiedziałem się o zakazie na Ziemiach Odzyskanych, czego nie wiedziałem) i dlaczego tak było (pogląd).
Pan odrzucił tę interpretację, przypisując ów zakaz nie widzimisię władz PRLu, ale ogólno-europejskiej, powojennej niechęci do Niemców (pogląd).
Fakty temu jednak przeczą, gdyż wszędzie, nawet w kraju tak okrutnie doświadczonym przez wojnę, jak ZSRR, grano i nagrywano Wagnera wcześniej, niż w Polsce. Grali go też artyści żydowscy.
A w politykę, Pani Doroto, wpędziła nas afera S1, wedle starej zasady, że nawet, jeśli Ty się nie zajmujesz polityką, już ona się tobą zajmie…
Pozdrowienia. Zimno wciąż jak w ojczyźnie syberyjskiego wiewióra.
PMK
Czy istnieja czyny ktore, w wypadku wykonywania ich przez kompozytora, uzasadnilyby niewykonywanie jego dziel z powodow etycznych / moralnych (pomijajac plagiat 🙂 ) ?
To tutaj znalazlam caly film:
http://www.tvnwarszawa.pl/stolica,news,ch-k-i-quot-cweloholokaust-quot-tak-msz-promuje-chopina,76040.html
Odnosze wrazenie, ktore powoli jawi mi sie jako Elbrus co najmniej (i rownie niebezpiecznie), ze na fali sprowadzania wszystkiego, co tylko sie da, od autorytetow poczawszy, do poziomu – tu juz do wyboru stokrotki, albo psie kupy, wysokosc w centymetrach podobna – za wszelka cene robi sie z tego „produkt”. Niekoniecznie komercjalny, ale produkt. Bo na fali olgolnoprzystepnosci sztuki (celowo nie napisalam ogolnodostepnosci) idealy siegaja bruku i jako takie so podawane. Prosto z bruku, wiec zbrukane. I tak ma wlasnie byc, hop, siup i wszyscy beda happy.
A to tez tak na marginesie pewnej refleksji, ktora naszla mnie przy czytaniu komentarzy na temat dziwacznej dykcji mlodszego pokolenia.
Otoz zniknelam nie dlatego, zebym sie zrazila, zbrazila, obrazila, czy wybyla. Po prostu mnie wciunglo jak nie przymierzajac tego Juntka. Mianowicie paru moich przyjaciol, nie wiem, czy to pod moim wplywem, czy na znak protestu przeciw hegemonii kulawego angielskiego postanowilo zaprzyjaznic sie z jezykiem Moliera.
Zadbalam wiec o podreczniki Wiedzy Powszechnej, ktore moim zdaniem pod wzgledem metodyki nie maja sobie rownych (choc okazalo sie, ze tak jak pojawily sie w latach 50, tak do dzis nikt nie wpadl na genialny pomysl, zeby zaktualizowac slownictwo, mamy wiec ponczoszki i elektrofony, ale to nic), a sama – jako wirtualny belfer – robie pomoce audio-troche-wizualne.
Nawiasem mowiac dzieki temu wpadlam na piosenki, ktore mogl spiewac maly Chopek, na przyklad marsz grenadierow armii napoleonskiej spiewany najpierw w bitwie pod Marengo, potem juz na wciaz. Swietne cwiczenie na nosowki na na futur proche.;-)
Coz sie okazalo – poniewaz plyna rowniez i piosenki – najlepsza i najstaranniejsza dykcje maja… Wloch Yves Montand i Ormianin Charles Aznavour. Nawet Edytka wysiada. A im pozniej, tym gorzej.
Ale nie tylko to. Otoz oczywiscie szukalam pioseneczek dzieciecych, bo to i wdzieczne, i mile. I tu kolejna siurpryza… I niech zyje Facebook. Najlepsze, rzeklabym wzorcowe wykonanie piosenek to Lucienne Verney i Quatre Barbus, czyli lata 50-60. Dykcja – super, opracowanie muzyczne bez cudowania, jest co nasladowac i trzba sie napracowac.
Potem przyszla Dorothée i Chantal Goya, to juz troche gorzej, ale te najnowsze opracowania, to juz zupelna sciema, bo z reguly spiewane przez dziecie, albo przez piszczacych i sepleniacych doroslych. Do tego falszywie.
No i tu koleczko sie zamyka. Jak ci mlodzi maja mowic poprawnie, skoro wzorce siegaja czasow ich dziadkow? No jak i skad maja to brac?
To jeszcze jak bylam mala uczono mnie rozrozniania w wymowie h od ch i u od o z kreska. Rz i zet z kropka tez sie roznilo, ale mniej. Ale juz ja tak jak babcia nie potrafie. O l z kreseczka nie wspomne, zupelnie mi nie wychodzi.
Jeszcze moglabym rozwodzic sie o potrzebnosci i niepotrzebnosci elit i o manipulowaniu tym terminem, ale juz sobie dam spokoj.
Na razie znikam koncertujaco
pa
Francja miała ostatnio ciężki zgryz na tle Céline’a, którego na szczęście nie trzeba „wykonywać”, ale który ma na sumieniu gorsze paskudztwa w tym samym stylu co Wagner, ale w nieporównanie okropniejszych okolicznościach. Poszło o to, czy i jak go „czcić”.
Mam tu tylko mądrą maksymę profesora Bardiniego: jeżeli wielbisz jakiegoś artystę, postaw się na głowie, żeby go nie poznać osobiście…
Sęk w tym, że do samego Pana Profesora ta maksyma nic a nic się nie stosowała. Prosto nie jest.
PMK
Panie Piotrze, z perelek cenzury i wyczytane we francuskiej prasie – zima 1940/41 zapowiadala sie naprawde mrozna, rzad Pétaine’a zakazal wiec uzywania terminow: zima, zimno, ogrzewanie, cala lista tam byla…
Niektorzy to maja pomysly 😉
Panie Piotrze, popieram ostatni akapit. Kochałam Saszę 😀
Do dziś mi go brak na koncertach… 🙁
„jak bylam mala uczono mnie rozrozniania w wymowie h od ch i u od o z kreska. Rz i zet z kropka tez sie roznilo, ale mniej. Ale juz ja tak jak babcia nie potrafie.”
Coś dziwnie uczyli. Jak znam opisy fonetyki i fonologii polskiej to głoski odpowiadające u/ó, ż/rz niczym się nie różnią (respectively). h/ch tylko na Wschodzie, pod wpływem ukraińskiego.
To, że obcokrajowiec będzie mówił „najczyściej” to skądinąd zrozumiałe. Dostosowuje się. Ale nie odnosiło się to do Conrada, który po angielsku mówił koszmarnie. Może po francusku dobrze, znał od dziecka.
Języki się zmieniają. Jak się posłucha nagrań inteligencji przedwojennej, to ich wymowa jest inna (do lat sześćdziesiątych w niektórych kręgach przetrwała). Mnie się tak i widzi, że może i jesteśmy świadkami jakiegoś łamania się przeszłych wzorców mówienia.
To „u” i „ó” przerobiłyśmy już z Tereską swego czasu w Paryżu, bawiąc się wymową czteroliterowego słowa na d, jakby było przez ó (bardziej buzia w ciup) 😆
Conrad Conradem – Chopin był pół-Francuzem, francuski znał z domu i lekcji, ale do końca życia ponoć zachował polski akcent…
To bardzo indywidualne jest.
A h/ch kiedyś bardzo wyraźnie się różniły. Dziś już nikt tego bluesa nie czuje. Dowodem różne transkrypcje: nie dojdę, skąd się wzięła pisownia słowa hucpa, skoro powinna być z powodu wymowy raczej przez ch. Po hebrajsku różnica jest wyraźna, są nawet różne litery.
Gostek Przelotem – nie pamiętam już w którym filmie Woody Allen powiedział wychodząc z opery “Listening to all this Wagner makes me want to invade Poland”.
„Tajemnica morderstwa na Mannhattanie„. Ale cytat brzmiał tak: I can’t listen to that much Wagner, ya know? I start to get the urge to conquer Poland.
Pani Kierowniczka, Beata (re: Prasqual): my będziemy wtedy w Bari, liczymy na recenzję, obawiamy się, że dzieło będzie prasqudne.
Zazdrościmy Bari, bo okolice obcasa piękne. No i w ogóle, mimo tego wstrętnego Berlusconiego, dużo przyjemniej byłoby teraz być w Italii. Tam na pewno nie ma w tej chwili -8 stopni 👿
Szkoda natomiast, że tym razem się nie spotkamy. Oczywiście wszystko zostanie sprawozdane.
Babilas, dzięki. Ale wydźwięk mniej więcej dobrze zapamiętałem 🙂
Wracając jeszcze do wymowy:
W Niemczech nauczyciele wymowy odradzają politykom pozbywania się lokalnego akcentu i naleciałości dialektu (co zresztą w większości przypadków i tak byłoby skazane na niepowodzenie). To część tożsamości, nadaje postaci koloryt.
W pracy nad emisją głosu (której częścią jest artykulacja) spotkam się z dwoma podstawowymi problemami. Pierwszy to zbyt duże tempo mowy. Produkcja głosu jest procesem na tyle złożonym, że obowiązuje ograniczenie prędkości. Inaczej mechanizm się zaciera i szwankuje. Koleżanka, która pracuje z przyszłymi aktorami mówiła mi, że nerwica mowy jest coraz częstszym zjawiskiem.
Drugi problem, równie poważny, to niestaranne samogłoski. Wynika to czasem ze szczękościsku, a czasem z leniwej wymowy. Coraz powszechniejszym zjawiskiem jest upodabnianie się „o” do „a” (leniwe wargi). Pięknie powiedziała Paulina (Ola) Watowa: „Samogłoska jest bowiem światłem, oddechem, życiem słowa, jego pulsowaniem”. To pod wpływem lektury „Dziennika bez samogłosek” Aleksandra Wata. Robię ze studentami zwykle takie ćwiczenie, że zapisują dowolnie wybrane długie słowo, wykreślają z niego samogłoski i próbują je wypowiedzieć. Warto to na sobie poczuć… Niech żyją samogłoski!
„h/ch” ja słyszę! Ale nie mówię.
O ile wiem, tylko inteligencja wileńsko-lwowska rozróżniała, nie warszawsko-krakowsko-poznańska. Tak pisze np. Kurzowa o języku kresów.
Z h/ch w zapożyczeniach to raczej nie ma reguły. jest chacham/Chanuka, ale Halacha/hucpa. Przy czym nie wiem niestety jakie litery hebrajskie tam są.
Babilasie, zobaczymy, usłyszymy, sprawozdamy. Ciepłego obcasa zazdroszczę 🙂
No właśnie, o>a. Czyli zaczyna się jakiś ruch samogłosek. O przedwojenne było znacznie bardziej zaokrąglone i tak mi się wydaje, że zaczyna iść do przodu (z obniżeniem się) . Dziękuję za cenne uwagi! Czyli zaczynają się jakieś dostrzegalne zmiany fonologiczne.
Regionalizm powoli i u nas się zaczyna. Ślązak-polityk teraz będzie mógł się starać mówić po śląsku. Góral – to samo.
Ja tam ubolewam nad zglajchszaltowaniem i urawniłowką naszej mowy. Niemcy, Wielka Brytania, czasem i Francja, aż miło słuchać jak każdy inaczej mówi 😉
Ja muszę odróżniać h / ch w mowie, bo gdybym nie odróżniał, to bym się inaczej nazywał. Są jacyś dziwni osobnicy piszący się przez „ch”, ale to nie rodzina. 🙂
Skoro o Saszy i o fonetyce, to przypomnę, jak się zachwycał, że moja Mama i dwie Ciocie wymawiały naturalnie i ładnie stare, dobre Ł językowe. A ja, choć się od nich mówić uczyłem, już nie umiem…
PMK
Tadeuszu, w hebrajskim sa trzy h. Jedno jak lekki wydech, mniej wiecej jak polskie h, (pierwsze h w ‚halacha’). Drugie jest mocniejsze, jak polskie ch (drugie w ‚halacha’). Trzecie jest gardlowe, np pierwsza wspolgloska w slowie ‚hucpa’.
(w slowie chacham pierwsze jest gardlowe, drugie zwykle 🙂 )
Z hucpa Amerykanski ma tez problemy, bo pozwala przez ch i h. No i odwolania sa do jidisz, ktory chyba czerpal z aramejskiego. Tak mowi Internet, czyli to musi byc prawda.
Z wymowy l/ jest chyba najwiekszym wyroznikiem starszej szkoly. Jeszcze pokolenie Lazuki umialo to wykonac, bo mieli zywe przyklady ktore mogli nasladowac lub wykpiwac. A dzisiejsza mlodziez pewnie nawet nie zalapie aluzji.
Cezura lat 70 jako gornej granicy jest chyba ogolnoswiatowa. To nie tylko piosenka francuska, ale i film, radio i telewizja wszedzie indziej. W poznych siedemdziesiatych sluchalem nalogowo BBC World Service i mimo gorszej znajomosci jezyka bawilem sie swietnie. Dzisiaj nawet oni nie maja juz tej precyzji, predkosci i dbalosci o slowo.
Lisek: dziękuję bardzo.
Czyli po mojemu:
Spółgłoska szczelinowa miękkopodniebienna bezdźwięczna
Spółgłoska szczelinowa miękkopodniebienna dźwięczna
Spółgłoska szczelinowa krtaniowa bezdźwięczna.
Z czego w polskim występuje tylko ta pierwsza 🙂
Kiedyś chciałem się nauczyć jidysz, przecież to etymologicznie dialekt niemieckiego, ale wymiękłem jak się okazało, że przede wszystkim trzeba pisać po hebrajsku. Aż jakiś Arab usiłował mnie nauczyć widząc moje męki 🙂
Z jidysz skomplikowanie, bo to i germańskie i słowiańskie i hebrajskie. I aramejski z Talmudu.
A przewodniczący sejmowego klubu PO p. Tomczykiewicz mówi z bardzo mocnym śląskim akcentem. Ja się wtedy uśmiecham z sympatią, choćby treść wypowiedzi nie zawsze mi się podobała.
NTAPNo1, jidisz czerpal i z aramejskiego i z hebrajskiego, bo oba jezyki funkcjonuja w pismach zydowskiego prawa kanonicznego; oba sa zreszta b. zblizone i w heb. jest duzo aram. zapozyczen, mozna znalesc wiele aramejskich slow (w aramejskiej pisowni) wewnatrz tekstow hebrajskich, tak jak np slowo hucpa, figurujace w talmudzie.
Tadeuszu, z jidysz to mały pikuś w porównaniu z hebrajskim, bo choć litery te same, to zapis jidysz jest fonetyczny. W hebrajskim natomiast są same spółgłoski (upraszczając) i jak się nie zna języka, a nawet jak się zna litery, a nie zna słówek (mój przypadek), zrozum tu coś, człowieku, nawet nie wiadomo, jak wymówić.
Witam w biegu (ale juz nie zdaze na organy Chopina 18.00 w kosciele Wizytek, a zaraz potem „zOpa Nowyj God” w CDQ.Pl). Wyliczylem watpliwosci w maksymalnie zwiezlych i rozlacznych pytaniach. Bym nie powtarzal niescislosci, niezmiennie, a pilnie, bardzo prosze o autorytatywny komunikat o sytuacji i mozliwym planie dzialan na e-mail Listy Muzykant@man.torun.pl . Dzieki.
O tak, stąd słynne spieranie się o wymowę tetragrammatonu (już nie wiem jak to po polsku dokładnie…). Dlatego za hebrajski nawet się nie brałem!
Przepraszam, Karolu, ale nie jestem teraz w stanie zajmować się komunikatami, bo siedzę w domu i zajmuję się inną pilną robotą. Spróbuję później dowiedzieć się czegoś, czy np. zarząd województwa już się wypowiedział w sprawie.
Tadeuszu, chyba wszystkie trzy sa bezdźwięczne. Aszkenazyjczycy wymawiaja ta gardlowa (heth) jak ‚zwykle’ ch, ale wymowa Zydow sefaradyjskich ja zachowala (jak i dodatkowe, gardlowe ‚a’).
http://en.wikipedia.org/wiki/Heth
Mam chyba jedyną w życiu okazję, żeby skorygować Piotra Kamińskiego, więc szybko z niej korzystam, bo więcej pewnie mi się nie trafi. 😆 To „przedwojenne” ł jest przedniojęzykowo-zębowe. 🙂
Bobiczku, jak właśnie przydreptałeś, to Cię zapytam: czy jako piesek obeznany z niemiecką młodzieżą możesz ocenić, co by sobie mogła pomyśleć o tym komiksie z Chopkiem (właśnie MSZ ogłosiło, że daje go na przemiał)?
A nie mogą wyrwać niektórych stron? Tylko 30 000 egzemplarzy 👿
Lisku,
nie dyskutuję, przepisałem z Wikipedii 🙂
To jest puszka z Pandorą, bo teraz pytanie o jakim hebrajskim mowa, klasyczny, współczesny, skąd, etc. etc.
Tu np. jest dyskusja fonologiczna:
http://en.wikipedia.org/wiki/Talk%3AUvular_consonant
Ale obiecuję, że poszukam w lepszych źródłach.
Tadeuszu, wiem tylko ze gdy kolega Arab usilowal nauczyc mnie prawidlowej wymowy heth (a on jest z rejonu w ktorym wymawia sie ja bardzo gleboko), naprawde podraznilam sobie gardlo 🙂
Dwa są języki, w których się tak chrapie: sefardyjska hebrajszczyzna i niderlandzki, o którym się mawia, że to nie język, tylko choroba gardła 😈
Ściągnąłem jakiś artykuł o fonologii współczesnego hebrajskiego, początek przeczytałem, bardzo ciekawy.
http://myxo.css.msu.edu/danimal/academic/The_Changing_Phonology_of_Modern_Hebrew.pdf
Jak będzie to Was ciekawiło, streszczę. To oczywiście jeden punkt widzenia…
Wieść z frontu:
Podjęcie decyzji w zarządzie województwa przełożono o tydzień. Temat operetki w studio S1 ma wrócić w kolejny wtorek. Twierdzą, że muszą przeanalizować koszta – czy im się to opłaca.
To znaczy, że dostaliśmy tydzień na zrobienie większego hałasu. Za parę dni będzie można zanieść petycję ze zweryfikowanymi podpisami pod odnośne adresy. Myślę, że p. przewodniczący Dworak już wie o liście, bo strona petycje.pl zapewne przesłała mail; pod pozostałe adresy nie, ale minister Zdrojewski, jak nam wczoraj doniosła krystka po obejrzeniu rozmowy w Superstacji, wie i jest przeciwny (ja się z nim jeszcze nie kontaktowałam). Zresztą dziś było w „Gazecie”, więc więcej osób mogło się dowiedzieć, choć w „Stołecznej” można było nie zwrócić uwagi. Szkoda, że tak się stało, ale zapewne wyparła tę notę smutna wieść o śmierci prof. Nowosielskiego.
Po prostu, wyliczylem wyzej, czego nie rozumiem lub moze byc 2-znaczne, lub bedac nie na kursie i sciezce moge nie wiedziec (ale MTM ma w http Operetka, wiec jednak) – uwzgledniajac to wszystko napisz na Muzykanta, bo i tu wiele watkow i nie moge zalecac, by kazdy wyszukiwal, i 🙂 uwazniej Cie przeczytaja ode mnie. I oczywiscie podkresl zwiazki z RCKL i NT. Dzieki! A nb wlasnie mi sie na serwerze poczta zawiesila, gdy mial dojsc poprawiony list o Martiszorach w PME, dzwonilem do Torunia, kto za tym stoi. Biegne na http://o-p-a.ru w http://cdq.pl . Pa!
A minister Zdrojewski podpisal likwidacje (opis dokladnie w blogu http://krusznia.org) DPT http://wigry.org ,tj. „odzysk” po 200 latach dla http://wane.pl , a tam w ofercie Nowej Ewangelizacji maja imprezy ze sledzikiem, a nie miejscowa sieja, i banie ruska!
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95158,9149062,Decyzja_o_studio_S1_przelozona_o_tydzien.html
Bobikowi za uszkiem podziękowanie, bo ma oczywiście rację (kto ma się tutaj znać na zębiskach i jęzorze, jak nie On?), a ja tak uprościłem z durnowatej ignorancji, bo na tych lekcjach pewnie, jak zwykle, rżnęliśmy w brydża z tylną ławką. Niezła partyjka była zresztą, jak dzisiaj patrzę…
PMK
A potwierdzenia nie dochodza. Czekam od piatku (numer kolo 1,300) i nic, wiec chyba mozna te procedure zignorowac.
No tak, ja byłem grzecznym pieskiem i w brydża nie rżnąłem. U mnie to był poker. 😈
Pani Kierowniczko, ja przedtem po przybiegnięciu natychmiast wybiegłem, ale to nawet lepiej, bo zamiast kombinować co by było gdyby, spytam domową „niemiecką” młodzież o ten komiks i zrelacjonuję. 🙂
NTAPNo1 – wklejam wypowiedź administracji serwisu http://www.petycje.pl:
Weryfikacja !!! ( Petycje.pl )
22-02-2011 ( odpowiedz )
Otrzymalismy maile (ponizsze wpisy) i na wszystkie odpowiedzielismy. Jesli nie docieraja jest to niestety po za nasza kontrola. Prosimy wyslac mail na adres pomoc@petycje.pl z naglowkiem „Weryfikacja” i w tresci podac numer petycji oraz numer podpisu. Po jego otrzymaniu podpis zostanie zweryfikowany. Prosimy sie upewnic ze mail zostanie wyslany z adresu uzytego przy jego skladaniu. Administracja http://www.petycje.pl
Dziś w Przekaziorze o 19:30 obszeeerny materiał o chopinowskim komiksie. Niezłe… coś….
Cały nakład na przemiał. Już widzę jakie ceny to osiągnie na Allegro.
Niemiecka młodzież powiedziała tak: nie jest wykluczone, że to rynsztokowe słownictwo nawet by uczniów zachęciło, żeby komiks wziąć do łapy (wiadomo, zakazany owoc nęci). Ale jeżeli fabuła niejasna i nie bardzo wiadomo, o co w tym wszystkim chodzi, to pewnie dość szybko nastąpiłoby wzruszenie ramionami i wypuszczenie komiksu z łap. Po czym młodzież zadała pytanie, na które nie bardzo umiałem odpowiedzieć: no dobrze, ale co ta cała więzienna chryja ma wspólnego z Chopinem i dlaczego niby ma go promować?
W dalszym ciągu rozmowy, kiedy stało się jasne, że komiks miał trafić do szkół, młodzież zaczęła się śmiać do rozpuku zajadów i spytała, która szkoła pozwoliłaby na to, żeby na jej terenie, z błogosławieństwem ciała peagogicznego, takie cosik rozprowadzano? Na to pytanie też nie umiałem odpowiedzieć, bo i ja sobie je wcześniej zadałem i w żadnej ze znanych mi niemieckich szkół nie potrafiłem sobie tego wyobrazić. Tak że przemiał był w gruncie rzeczy zaprogramowany i tego geniusza, który taki numer wykombinował, należałoby… No! 👿
Ten autor teraz się tłumaczy, że nie wiedział, że to ma być dla szkół, tylko myślał, że dla starszych, bo nie tylko dzieci przecież czytają komiksy.
Ale jest jeszcze coś – w TVN24 właśnie przed chwilą mówiła Gabi Lesser, niemiecka dziennikarka i korespondentka z Polski (zresztą melomanka i moja znajoma), która powiedziała, że w Niemczech przecież dzieci mają w szkole lekcje muzyki i wiedzą, kto to był Chopin, więc przede wszystkim zdumiano by się, że Polacy tak widzą Chopina. Drugim gościem był Jan Wróbel, który po raz kolejny pokazał swój poziom, chichocząc się jak głupek i broniąc komiksu, że „nie jest wykluczone, że do niektórych tylko taki język przemówi, a inny nie”. Czego nie znoszę, to tzw. fajniactwa.
Cały ten komiksowy projekt został sprowadzony do „produkcji” Krzysztofa Ostrowskiego, ale przecież tam są prace kilkunastu autorów…
Noo… trochę pani Lesser chyba przesadziła z tym wiedzeniem, kim był Chopin. Wie może młodzież gimnazjalna (a i to zapewne nie wszyscy), ale gdyby tak zadać to pytanie w Hauptschule…
Ostatnio zadałem klasie IX (15-16 lat) pytanie kto wynalazł druk. Nie wiedział nikt, choć przecież nie o żadnego cudzoziemca chodziło. 😉 Co to takiego renesans z grubsza (nawet bardzo z grubsza) potrafił powiedzieć jeden chłopak, reszta miała duże, okrągłe oczy. Nazwisko Mozart kojarzyło kilku uczniów, ale głównie ze słodyczami.
O Goethego nawet nie odważyłem się spytać, żeby nie stracić już tak do końca wszystkich złudzeń. 🙄
zapewne Państwa zainteresuje..
właśnie chciałem zachaczyć o ten „pręcędęs” berliński wymieniony w gazecie wu.
tak to bywa jak się promuje coś/kogoś kto nie potrzbuje promocji.
poza tym wysłuchałem „anasis nin” Andriessena w ost niedziele
w retransmisji z wloskiego wtsawienia tej monodramy. w skrócie,
jestem na nie.
premiera wciąż dostępna pod:
http://player.omroep.nl/?aflID=11661167
na tak, natomiast, dla Perttu Haapanena „Nothing to declare”
chociażby za ekwilibrystykę Nicholasa Isherwooda.
do wysłuchania pod adresem:
http://areena.yle.fi/player/index.php?clip=1297962398015&language=fi
libretto (w którym pada sławetna fraza „qwertyuiopasdfghjklzxcvbnm” ;D )
do przeczytania:
http://yle.fi/radio1/musiikki/konsertteja/toimistorituaaleja_ja_ihmiskauppaa_28339.html
miłego wieczoru
ps. pojutrze – CZWARTEK 20.02 – na żywo – „oresteia” Xenakisa – radio4
http://www.radio4.nl/pip-uitzending/dedonderdagavondserie/2911/
dlaczego PR2 nie puśiło produkcji z teatru-opery narodowej?
dlaczego teatr-opera nie uniemożliwił PR2 transmisji?
Buuu… 😥
No cóż, Gabi mówi pewnie z perspektywy własnego kształcenia…
O rany, tyle linek, wszystkie ciekawe, kiedy słuchać? 🙂 dzięki
No, Bobiku kochany, poprawie Ci humor, bo na compostelanskich szlakach spotkalam Niemcow moze nie krocie, ale troche. Ze tych majacych tak z pol wieku mozna sobie gremialnie odpuscic, to sie nie zdziwilam, natomiast mlodziez dwudziesto-i-letnia zupelnie mnie zaskoczyla swa wiedza na temat muzyki. Nawet pewnego wieczoru, z glupia frant, z przypadkowym studentem I roku informatyki, rownie przypadkowym szukajacym swej sciezki prawnikiem i jeszcze bardziej przypadkowym takim z dredami objadajac sie zebranymi po drodze kasztanami przygotowanymi przeze mnie (bo chlopcy chcieli je gotowac w mleku, wiec natychmiast zarzadzilam ognisko, a wyzebrane mleko od krowy wychleptalismy, szkoda przeciez gotowac) odbylismy fascynujaca dyskusje na temat muzycznych preferencji, oscylujac miedzy panami B (Brahms, Beethoven, Bach). Szczeka mi wypadla, bo zaden nie gral na zadnym instrumencie. Ot, jakies fascynacje.
Zaznaczam, ze cala trojka nie znala sie przedtem, nie pochodzila z tych samych srodowisk, ani z tych samych szkol, ani z tych samych miast.
Westchnelam ciezko i tesknie….
Dla uzupelnienia: B to bylo tylko meritum, pojawilo sie jeszcze S (Sibelius), D (Dworak), o Ch nie wspomne i o Schubercie tez nie.
Po prostu wymieklam, a chlopakow wspominam z lezka.
ponownie do KKE- MTM używa obocznie dwóch adresów: starego- mtmoperetka.pl i nowego- mtmteatr.eu
Ja też raczej miałam szczęście do takich umuzykalnionych Niemców jak Teresa. Dodam: po gimnazjum (i na / po studiach). Przedmiot fascynacji: najczęściej panowie B. i panowie Sch.
Innym b. pozytywnym zjawiskiem, na które się natknęłam, jest dobry poziom orkiestr uniwersyteckich w Niemczech. Te, z którymi miałam do czynienia, składały się w dużej części z osób, które uczyły się grać na instrumencie „tylko” prywatnie, nie miały na to papierów i szkół. Ale były wystarczająco naumiane, cały czas nad sobą pracowały, miały poważne i solidne podejście (na zasadzie: muzyka to ważna rzecz). W ogóle to z moich obserwacji wynika, że Niemcom muzyka jest szczególnie potrzebna jako taki bezpieczny wentyl do uwalniania emocji, akceptowany przez otoczenie. Niedopuszczalnie uogólniam, ale niech tam, jest prawie północ 😉 W każdym razie wielu z tych, których spotkałam, grało / śpiewało i wydawało się, że jest im to życiowo niezbędne.
Beato droga, nad Sekwana panuje nawet takie powiedzonko, ze po to, zeby zostac prezydentem Francji nalezy napisac ksiazke (moze byc i ksionzka, byle Gutenberg), a po to, zeby zostac prezydentem Germanii trzeba grac w kwartecie (tu juz Francuzi nie precyzuja, czy smyczkowym, czy detym, bo nie rozrozniaja) 😉
Atak à propos orkiestr. Lat temu krocie bylam ci ja na koncercie plenerowym w Lazienkach Krolewskich, znaczy w amfiteatrze, na koncercie symfonicznym. Wykonywala jakas orkiestra amerykanskiego colleg’u. A wykonywala… ni mniej ni wiecej, tylko V symfonie Czajkowskiego. Moze i poprzedzona, ale nie pamietam.
Siedzialam jak zakleta. Falszywie bylo jak nie przymierzajac w chopinowskim komiksie, ale ten ogien i ta pasja – bezcenne. Chyba nigdy pozniej juz nie zdarzylo mi sie wysluchac tej symfonii granej z tak gleboka i nieklamana zarliwoscia.
Zreszta nie jestem jedyna, ktora perfekcja niekiedy mierzi…
Piękny prezent na chopkowe urodziny.Czy te buraki musza się brać za Chopina?I co to ma z Nim wspólnego poza skokiem na okolicznościową kasę?A kasa akurat za rok zysku z operetki!Czy ten kretyn-decydent zapłaci za to z własnej kieszeni? Pytanie retoryczne niestety.
Pani Profesor Ewa Łętowska smakowicie się dopisała do petycji.
No, Tereso, mogę sobie wyobrazić tę orkiestrę 🙂 Chóry amerykańskich uniwersytetów, z którymi miałam do czynienia, też wymiatają. Te, które spotkałam, a było ich trochę, infekowały wszystkich wokół radością wspólnego wydawania dźwięków. Nie dawało się przed tym obronić. I duchem pracy zespołowej. A, i jeszcze imponowały niskim poziomem tremy. Znajomy Daniel, który prowadzi chyba ze trzy zespoły na amerykańskiej uczelni, prawie za każdym razem wyskakuje przed próbą z papci. Z radości, że na nią idzie. Daje temu wyraz na facebooku, a studenci komentują, też w tym tonie… I tak się wzajemnie nakręcają 🙂 Wielu z prowadzących zespoły, których spotkałam, ma taki styl, a pracują bardzo ciężko, nie licząc godzin.
Oj, zazdrość człowieka ogarnia… 🙁
No, naprawde, tamto wykonanie brzmi mi w uszach i zadni nowojorczycy mi nie podskocza. Bo tych z NiuJorku moge podziwiac, a tamtych kocham, po prostu kocham. I co mi z tego, ze blacha falszywa, a czy sadzicie, ze jak Chopek skrzykiwal amatorow na koncert, to czysto bylo?
To tylko teraz nadeszly takie czasy, ze wszystko ma isc na blueraya po wsze czasy i z wideo, wiec kazdy cwiczy i sie czai. I nic a z tego nie wynika, a wlasciwie niewiele.
Off topic:w Krośnie już drugi napad na bank w tym miesiącu.To może ten zakapior z komiksu.
A znacie lodzki chor dla nieopornych? Tez na Facebooku kipi. Mam psiapsiolke, ktora sie tam wyzywa. Tak trzymac!
E… labadku, jak dostal ponad sto tysiakow, to by mu sie chcialo az do Krosna jezdzic? Panele se walnal i celebruje. 😉
Myślę o tym narysowanym zakapiorze.
Jak żal prof.Nowosielskiego! Jego pracownia była „kultowa” na Akademii.A jego obrazy”świecą” dosłownie i w przenośni.Nie wiem,czy to prawda,ale podobno kościół z jego polichromią obecny proboszcz chce „ubogacić”!
A jak tam konferencja prasowa skłodowsko-paderewska?
Ubogacic…
Hmmm… Chor zaklada??? Jestem za, ale dlaczego watpie?
To ja tak na ziewajac dobranoc! Ouaaaaa..
A tak odnośnie paneli,to projektowałam kiedyś mieszkanie zaprzyjaźnionemu dyrygentowi.Koszt paneli przeliczył na 2x Carmen w Kopenhadze.Bardzo uczciwie zapłacona podłoga.I bardzo uczciwie poprowadzona „Carmen”.
Teraz ceny ruszyły i bez profanacji Chopina nie da rady…
Hi hi… domyślam się, któremu dyrygentowi 😉
Wrzuciłam nowy wpis, bo tu już za gęsto.
Dzieki Katko, ale z mtmteatr.eu linka „biezacy repertuar” na mtmoperetka.pl ,czyli 🙂 wazniejsza. Nie 🙁 doczekam sie ze zrodla fachowego listu na Muzykanta, a tu zaraz oddadza S-1…
Dziś o godz. 14:30 w siedzibie Polskiego Radia, z inicjatywy pracowników POR, odbyło się spotkanie muzyków oraz dyrekcji Polskiej Orkiestry Radiowej z panami Hasińskim i Bogdanowskim.
Oto zarys przebiegu tego spotkania:
– panowie H & B wyrazili głębokie niezadowolenie z faktu, że informacja o ich planach względem Polskiej Orkiestry Radiowej wyciekła do mediów, czego skutkiem była publikacja artykułu w Gazecie Wyborczej, który wywołał gwałtowny sprzeciw środowiska muzycznego i miłośników kultury;
– Polskie Radio nie chce dłużej utrzymywać Polskiej Orkiestry Radiowej w swoich strukturach ( tu smakowity cytat z p. Bogdanowskiego: „Radiu potrzebna jest muzyka, nie zespoły artystyczne na etatach”); prezesi postanowili więc szukać rozwiązań, które zdejmą z ich spracowanych barków ciężar finansowania POR, a jednocześnie – wg. nich – będą do przyjęcia dla pracowników orkiestry;
– takim rozwiązaniem ma być oddanie Polskiej Orkiestry Radiowej pod władze i do wyłącznej dyspozycji Urzędu Marszałkowskiego, czyli wykluczenie jej ze struktur Polskiego Radia (z zachowaniem nazwy);
– Polska Orkiestra Radiowa miałaby działać w bliżej nieokreślonej symbiozie z Mazowieckim Teatrem Muzycznym p. Izbana;
– Studio im. W. Lutosławskiego miałoby pozostać w stanie nienaruszonym i być dzierżawione m. in. pod działalność nagraniową i koncertową Polskiej Orkiestry Radiowej;
– Polskie Radio zobowiązało by się do zamawiania pojedynczych utworów u Polskiej Orkiestry Radiowej za z góry określoną kwotę; nagrywanie tychże stanowić by miało 1/3 działalności Orkiestry;
– kolejną 1/3 stanowiłby „sezon symfoniczny”, czyli koncerty w S1, ostatnią 1/3 – „lżejszy repertuar operetkowy” (!!!);
– panowie nie wiedzieli, że orkiestra potrzebuje dyrektora artystycznego (!!); po podniesieniu tej kwestii przez muzyków orzekli, że być może faktycznie taki ktoś jest potrzebny, a w tej sytuacji wybierałyby go władze województwa;
– na uwagę, że instytucje kultury zarządzane przez p. Struzika są w większości w fatalnej kondycji finansowej, p. Bogdanowski błysnął kuriozalną myślą, że „artyści podlegli tym władzom może nie są milionerami, ale cóż – taka dola muzyka…” (!!!!!!)
– alternatywą dla wyłączenia Polskiej Orkiestry Radiowej ze struktur Polskiego Radia ma być wg. prezesów „dalsza wegetacja, skutkująca wcześniej czy później (raczej wcześniej) likwidacją zespołu”; tak więc de facto – alternatywy nie ma;
– na artykułowane przez muzyków wątpliwości dot. możliwego obniżenia poziomu artystycznego orkiestry oraz jej wypracowywanego latami prestiżu przez zmianę profilu na „lżejszy” panowie wygłosili szereg kompromitujących uwag w stylu: „Czyli jak będziecie grać repertuar operetkowy, to nagle zaczniecie fałszować?”, ” Byłem na noworocznym koncercie MTM w Filharmonii Narodowej; ja tam się nie znam, ale dyrygował maestro Maksymiuk i chyba było czysto, a przecież o to chodzi, żeby orkiestra grała czysto, prawda?”, „Jak ludzie przychodzą na koncerty lżejszej muzyki, to znaczy, że jej potrzebują i im się podoba”, itp., obnażając tym samym swoją całkowitą niekompetencję w omawianym temacie ( w tego typu uwłaczających inteligencji wtrętach przodował zwłaszcza p. Bogdanowski)
– usłyszeliśmy także zarzut, że na kupionych przez Polskie Radio instrumentach gramy chałtury; dla niewtajemniczonych: Polskie Radio NIE KUPUJE muzykom instrumentów, 90% gra na własnych – prezesi o tym nie wiedzieli…
– panowie zauważyli, że z powodu „przedwczesnego zamieszania medialnego” wokół sprawy cały projekt może w ogóle nie dojść do skutku, bo p. Struzik się zniechęci/ obrazi przez tę „złą atmosferę”, a przecież oni chcą dla nas wyłącznie dobrze…;
Ergo: Polskie Radio chce uszczęśliwić Polską Orkiestrę Radiową pozbywając się jej.
Projekt przejęcia POR przez p. Struzika prawdopodobnie będzie poddany pod głosowanie jutro.
listka – witam. To po prostu przerażające. Ta ignorancja, hucpa, chamstwo w stanie czystym.
A kto to ma jutro głosować i gdzie? Bo podobno w zarządzie województwa to się rozmywa. Ale trzeba czuć duch. Czy chodzi o zarząd Polskiego Radia?
Wiem, że z prezesem Hasińskim ma rozmawiać minister Zdrojewski. W tym tygodniu, nie wiem jeszcze dokładnie kiedy.
Już pisałem raz:
„Bo jeżeli w ciągu 2-3 dni nie będzie powszechnego rabanu skutecznie powstrzymującego przed parafowaniem tego kuriozum, to zapłaczą (i zapłacą) gorzko wszyscy. Przede wszystkim Dwójka. Bo to ona będzie następna w kolejce do kolejnej parafki.”
oraz:
„Tu już nie chodzi o wygranie bitwy o Studio Koncertowe, o nie – bo za chwilę pojawi się kolejny owoc przemyśleń prezesa PR. Tu chodzi o doprowadzenie, by prezes przemyśliwał co innego, gdzie indziej, na swój koszt. Ewentualnie swoich znajomych.”
Pora najwyższa by miejsce osławionej już czelesty zajął p. Hasiński i został potraktowany w sposób wyartykułowany tak malowniczo przez p. Izbana. W najbardziej pijanym widzie nie byłbym w stanie wyobrazić sobie, że tak szybko i w taki sposób owoc majaczeń Hasińskiego ujrzy światło dzienne.
Przenoszę temat do nowego wpisu.