Pluszowy tygrys
To Julio Cortazar w „Grze w klasy” podczas słynnych okołojazzowych dywagacji nazwał Oscara Petersona (grającego Oscar’s Blues) „smutnym grubasem, który miał w sobie coś z pluszowego tygrysa”. Czy pluszowy i czy tygrys? Z wyglądu przypominał raczej wielkiego pluszowego misia, i to na pewno nie smutnego (może tak było w 1963 roku, kiedy Cortazar pisał swoją książkę?). A co do jego gry, to jak dla mnie pluszu w niej nie ma (chyba że chodzi o pewną miękkość, aksamitność uderzenia), a kocia sprężystość – i owszem. A jak to kocisko biegało po klawiaturze, i z jaką radością życia…
Co tu pisać, kiedy odchodzi taki Gigant? Żal, żal, żal. Przez lata trwały starania o jego przyjazd do Polski, raz nawet było blisko, ale to było chyba właśnie wtedy, kiedy dostał zawału… Miał potem przerwę, ale wrócił i znów przez chwilę była nadzieja. Teraz nadziei już nie ma i pozostają tylko nagrania. Tylko słuchać, i słuchać, i słuchać…
I tu jeszcze z Hancockiem…
Nie miałam szczęścia słyszeć Oscara Petersona na żywo, nie mogę więc wspominać go tak, jak zrobił to w „Rzeczpospolitej” Marek Dusza, który słyszał go jeszcze dwa lata temu w Hadze. Opowiem więc w takim razie anegdotę związaną z jego sztuką.
Otóż jeden z naszych basów, śpiewak oratoryjny i operowy (Panie Piotrze, pozdrawiam, jeśli Pan tu kiedy trafi!), zaproponował mi raz podwiezienie samochodem z Krakowa do Warszawy. Było to ponad dziesięć lat temu, wracaliśmy ze Lwowa, gdzie odbyło się właśnie w katedrze pierwsze ukraińskie wykonanie Polskiego Requiem Pendereckiego. Do Krakowa zostaliśmy z kompozytorem, częścią solistów i paroma krakowskimi oficjelami dowiezieni mikrobusem; pod jednym z hoteli Pan Piotr zostawił swój samochód, do którego się przesiadłam z nim. „Mam nadzieję, że pani lubi jazz” – powiedział. Ja oczywiście wybuchłam entuzjazmem i okazało się, że mam do czynienia z jazzfanem-specjalistą. Zbierał bardzo różne nagrania, ale największą jego miłością był (i pewnie wciąż jest) Oscar Peterson, którego miał 101 płyt! W samochodzie oczywiście korzystał z kaset, skomponowanych przemyślnie specjalnie na podróż. Każdy z kolejnych utworów zapowiadał fachowo jak w Radiu Jazz (chyba nawet lepiej). Droga upływała więc wspaniale. Oscar nam grał, grał, a Pan Piotr rozwinął dużą szybkość… i nagle – jak nie zahamuje! Omal nie władowaliśmy się w tira, który wyskoczył zza zakrętu. Uff! – trzeba było zwolnić.
Wniosek: Oscara Petersona wspaniale się słucha w samochodzie. Aż za wspaniale… 😉
PS. Ten wpis miał tu wpaść już wczoraj, ale prawie w momencie jego kończenia padła mi bateria 🙁
Komentarze
Oscara Petersona wspaniale slucha sie wszedzie. Wiele razy slyszalem go przy roznych okazjach, od montrealskiego Festiwalu Jazzowego poprzez male kluby i koncerty w sali montrealskich konserwatoriow. Wielki muzyk, wspanialy pianista, a jednoczesnie ciekawy czlowiek, ktory do swego rzemiosla artystycznego podchodzil ze zdrowym dystansem.
wiecej:
http://oscarpeterson.com/news/
Pozdrawiam.
Już ten link podałam w tekście… 😀
Ja tylko tak, przedsylwestrowo i na marginesie…
http://www.youtube.com/watch?v=ynjst0PHGwI
Byłem ciekaw, czy poświęci Pani wpis O.P. Bardzo się cieszę, że tak.
To był pierwszy pianista jazzman w mojej edukacji muzycznej. Prawie całą pensję kiedyś wydałem na jego czarny krążek, jedyny, ale za to jak często grany 😉
zeen,
czteropłytowy box Oscara sciągałem kiedyś uparcie cały tydzień 🙂 Może pora przełamać sprzeciw żony, taneczne zapędy syna i zanurzyć się 🙂
A „Gra w klasy” bardziej kojarzy mi się z Milesem…
Bardzo lubiłem słuchać Oscara Petersona, ale szczególnie jego dawnych nagrań, bo były dla mnie najbardziej swingujące. Jego płyt wprawdzie nie mam, ale na okrągło słucham Radia Jazz, gdzie jego muzyka jest traktowana z sympatią. Pozdrowienia
@foma
…”Gra w klasy”.. z Milesem? … dlaczego? 🙂
Chyba bardziej z Jan(em) Garbarek(iem), albo z …???
Tereniu, Twój link nie łączy:
Napis ze strony: „This video has been removed by the user”
Szkoda, że odchodzą, ale fantastycznie, że byli.
http://pl.youtube.com/watch?v=HeXaEN55mkU 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=fjNKSkp_5dM
Przepraszam, zmienilam koniec, bo byl okrutnie i nienaprawialnie ckliwy
Przedsylwestrowo po prostu…
Posłuchałam sobie wczoraj Oscara w sporej dawce… faktycznie, człowiek odpływa-odfruwa (w muzykę, we wspomnienia).
Dobrze, że był; dobrze, że jest.
Też sobie posłuchałam. I Oscara i p.Elli i Satchmo. Muszę tu powiedzieć, że Ella Fitzgerald to moja wielka miłość swego czasu. Kolega mi dawno temu podarował płytę z jej nagraniami i tak długo ją eksloatowałam bez litości na moim „duecie”, aż płyta nadawała się tylko do wyrzucenia, a ślubny groził mi rozwodem „od jutra” Potem, gdzieś pod koniec lat 6o-tych, kiedy p.Elli przybyło i biżuterii i kilogramów, pod bidulą zawaliła się estrada, a szkody ponieśli prócz wokalistki także muzycy jej towarzyszący. Odtąd śpiewała publicznie znacznie rzadziej, a ja juz nigdy nie dorobiłam się drugiej płyty z jej nagraniami.
Jak dla mnie Peterson jest trochę za mało smętny, nie nadążam za tym graniem… 🙂 Do Tygryska nieco Kłapouchego by się zdało…
PS
Mnie to się Gra w klasy kojarzy z „chłopkiem”… 🙄
Hoko,
dlaczego z „chłopkiem”?
@KoJaK
„Grę” czytałem wiele, wiele razy, zwykle z „Siestą” Milesa w tle. I tak się jedno z drugim zlało…
foma, nie grałeś nigdy w chłopka czy co?? 😆
Hoko, może grałem, ale nie pod tą nazwą 😉
ja też posłuchałam i na jakiś czas mi wystarczy …. 🙂 … wolę tak jak Hoko jak trochę „smenci” … 😀
He he, widzę, że Pani Dorotka dała się wpuścić w konkursowy kanał… ojejku jejku… 😆
Ja dostałam Ellę od Mikołaja. Malizną pachnie. Bedą mieli, co kupować Marysi. 🙂
Zatkało się na mnie?
To odtykam:
Szczęśliwego Nowego Roku odkrywczo, ale z całego serca zażyczam Wszystkim.
Załączniki (a jakże) w dwóch odsłonach:
1. http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5149168697261418434
Zdjęcie świsnęłam ze strony producenta fajerwerków, mam nadzieję, że mi wybaczy. 🙂
2. http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5149168740211091410
a ja ciekawa jestem czy mamy na mysli tego samego Piotra – w jednej z piosenek żeglarskich Z. Maciasa wystepującego jako „to przeciez sam Piotr… mówili o nim „duży ruski” ;))))
Gamzatti – nie znam piosenek żeglarskich Z. Maciasa 🙁
Duży, to Pan Piotr i owszem 😀