Muzyczne bańki
Dzisiejszy – świetny! – koncert Meccore String Quartet w ramach festiwalu Trzy-Czte-Ry, a jeszcze bardziej spotkanie z artystami po nim, mogły uświadomić, w jakich bańkach muzycznych żyjemy. I że zdrowo jest z nich czasem wyjść.
Zespół sam się do tego przyznaje, ponieważ zwykle grywa repertuar klasyczny, romantyczny, wczesny XX wiek (Debussy, Szymanowski), no, jeszcze „bezpieczna” Bacewicz, a jedynym bardziej awangardowym wyskokiem był I Kwartet Pendereckiego. Takie utwory, jak III Kwartet Pawła Mykietyna i Compartment 2, Car 7 Pawła Szymańskiego, muzycy grali – na prośbę Macieja Grzybowskiego – po raz pierwszy. I przyznają, że to wejście na nieznany im wcześniej teren było dla nich bardzo cennym doświadczeniem. Słychać było, że to doświadczenie mocno przeżyli, ponieważ oba utwory zagrali znakomicie. Jakość drugiej części nie ulegała kwestii, ponieważ Kwartet smyczkowy a-moll z op. 41 Schumanna stanowi obecnie mocną część ich repertuaru – grywają go ostatnio niemal na każdym koncercie. To utwór, którego bardzo miło się słucha, choć nie jest aż tak przebojowy jak Kwintet fortepianowy, napisany w tym samym roku 1842 (już zawsze chyba będzie mi się przy nim przypominać, jak śpiewaliśmy sobie trochę jakby rosyjski temat finału jadąc samochodem z koncertu Chopiejów – dwie tłumaczki, dwóch socjologów i ja, niby poważne towarzystwo…).
Wróćmy jednak do obu Pawłów, których muzyka jest mocnym akcentem na tegorocznym festiwalu. III Kwartet smyczkowy Mykietyna sprzed pięciu lat, napisany dla Lutosławski String Quartet, należy już do okresu zabaw z czasem (przedtem był okres mikrotonów, a jeszcze wcześniej – okres „surkonwencjonalny”, czyli wpływ Pawła Szymańskiego). Chyba wszystkie jego ostatnie kompozycje opierają się na tym samym schemacie: stopniowego przyspieszania czasu. Ten kwartet również dość chytrze to robi, obracając się jednocześnie cały czas wokół powtarzającej się prostej sekwencji harmonicznej. Na rozmowie po koncercie prowadząca ją Katarzyna Naliwajek niechcący wsadziła kij w mrowisko, mówiąc o „popowości” tego utworu, co do której uświadomił ją jej syn. Na co zdumieli się zarówno muzycy Meccore, jak Maciej Grzybowski, twierdząc, że nijakiego popu tam nie słyszą. Ja akurat dziś szczególnie mocno to usłyszałam i skojarzyłam z określonym utworem, bo czasem ucho poza moją bańkę też nadstawiam, nawet przypadkiem, ale nie znając się na popie nie mogłam przypomnieć sobie tytułu; pomógł mi jednak Gostek i jego kolega Wojtek, którzy mieli to samo skojarzenie. Chodzi o Bitter Sweet Symphony zespołu The Verve: dokładnie ten sam zestaw funkcji. Jak znam Mykietyna, on popu słucha i niewykluczone, że potraktował ten utwór podobnie jak Szymański traktuje swoje własne muzyczne artefakty, by tworzyć kolejne utwory.
Bo tak właśnie jest w przypadku Compartment 2, Car 7, który powstał (częściowo) z Sarabandy z Une Suite De Pièces De Clavecin Par Mr Szymański (nawiasem mówiąc, całą suitę usłyszymy w wykonaniu Małgorzaty Sarbak we czwartek na jego monograficznym koncercie). Jednak z tego, co mówili artyści (3/4 kwartetu plus Miłosz Pękala, który grał na wibrafonie), wynikało, że podeszli do tego utworu (tak jak w przypadku Mykietyna) nie uprzedzając się, nie słuchając innych wykonań i nie znając kontekstów. Po prostu zajęli się nutami, muzyką. Ani to powiązanie z sarabandą nie byłoby pewnie dla nich istotne, ani też chyba nie myśleli o pierwotnym baletowym przeznaczeniu tego utworu, ani też nie wiedzieli o inspiracji obrazem Edwarda Hoppera (o tym zresztą w ogóle nikt dziś nie wspomniał). Jednak nawet jak nie zna się żadnej z tych okoliczności, to utwór i tak robi wielkie wrażenie.
Komentarze
Bitter SweetSymphony = (no powiedzmy, w pewnym stopniu) Last time Toczących się kamieni, utwór, którym zaczynali swoje mityczne występy w Sali Kongresowej 🙂
Last Time mniej, bo brak jednej funkcji 🙂 ale ogólnie to popowa i także rockowa zasada, powtarzać parę funkcji w kółko – wspólna zresztą z muzyką transową i z repetycyjną…
Wczoraj w FN była osobliwa owacja na stojąco po koncercie fortepianowym Griega: wszyscy usiedli i przestali klaskać zaraz jak solista i dyrygent zeszli ze sceny ;p
No ślicznie 🙂 Prawdę mówiąc, nie wybrałam się na Vondráčka właśnie dlatego, że grał taki oklepany koncert – szkoda.
@lumos:
no właśnie żal nam go było, może miał bis przygotowany, a nawet kwiatów nie zdążył dostać 😉
Ale może dzisiaj dostanie, bo koncert odbędzie się raz jeszcze, co ciekawe, już nie w ramach Eufonii, a to oznacza, że bilety zamiast ~30-60 zł są rzędu 120 zł.
Świetnie „Morning Prayers” wypadło, więc warto.
A NCK ponownie zaraz po koncercie zdjął nagranie z YT. Znowu jakieś copyrights i umowa tylko na transmisję na żywo? Kompletnie nie rozumiem tego podejścia. Po co w ogóle finansować nagrywanie, skoro na żywo to pewnie kilkaset osób max ogląda.
W uzupełnieniu do Woytka – Bitter Sweet Symphony wykorzystuje sample z orkiestrowej wersji ww. piosenki opracowanej przez Andrew Loog Oldhama.
Tak więc III kwartet Mykietyna jest odejściem na trzeci krąg 🙂
Koncert świetny, Szymański hipnotyzujący. Jeszcze w kwestii popowości – niestety nie udało mi się dojść do głosu w trakcie dyskusji, napomknąłem tylko PK już po zakończeniu – chciałem podnieść kwestię świadomego i nie/pod/świadomego korzystania z innej muzyki w kompozycjach. Nasz świat jest tak przesycony wszelkiego rodzaju muzyką i dźwiękami, że nie jesteśmy w stanie od tego uciec całkowicie, nawet jeśli aktywnie i świadomie nie słuchamy radia („niepoważnego”) i odcinamy się od wszelakich innych mediów rozrywkowych. Gdzieś, coś w końcu nas dopadnie i zapadnie w jakiejś zakurzonej szufladce naszego mózgu, czy tego chcemy czy nie.
A nade mną i ww. Wojtkiem ciąży klątwa eklektyzmu, bo słuchamy wszystkiego – odbijamy się od tych baniek, skaczemy po nich całe życie, więc takie skojarzenia przychodzą nam w sposób naturalny 😎
Dopiero mi się wyjaśniło, że woytek = ten Wojtek 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=9YrllfAMwHI
O, tu się zgodzę. Bo w tej orkiestrowej wersji jest druga funkcja inna niż u RS, właśnie taka jak u The Verve i Mykietyna. Pomądrzę się:
Przyjmijmy tonację G-dur, jak u Mykietyna, bo najprostsza: D-C-C-G, czyli rozpoczęcie schematu od dominanty, później dwa razy subdominanta- tonika. I tak w kółko.
U RS w wersji oryginalnej jest (też sprowadzając do G-dura, choć jest w A-dur, ale dla porównania): D-D-C-G, czyli dominanta, dominanta, subdominanta, tonika.
https://www.youtube.com/watch?v=ncRkWJmRzX8
Dla mnie The Last Time jest po prostu jednym z przebojów mojej młodości. Andrew Oldham niby zrobił swoją wersję na bieżąco, ale ja wtedy gardziłam jakimiś opracowaniami, liczył się dla mnie oryginał (choć ogólnie byłam w obozie beatlesowskim, ale do RS też miałam pewien sentyment), więc nigdy się w takie rzeczy nie wsłuchiwałam. Bitter Sweet Symphony znam po prostu z przypadkowego nasłuchu, jak wiele innych przebojów, których tytułów nawet nie znam, i nawet nie skojarzyłam z Oldhamem, bo go po prostu nie znałam.
Nie jestem Wojtkiem, kolegą Gostka, ale pod eklektyzmem otaczającej nas muzyki się podpisuje 🙂 dodam, że riff Last Time miał wymyśleć Brian Jones (mimo, że pod kompozycja są oczywiście podpisani Glimmer Twins), którego kluczowa rola w formowaniu RS niknie czasem w pokroju dziejów (nie bez udziału innych członków zespołu…)
pomroce dziejów ofkors 😀
A, to jeszcze więcej się wyjaśniło co do Wojtków 😆
Niejedną imprezę się przy tym riffie przetańczyło…
Ja odeszłam od „lżejszych” (choć to może złe słowo) zainteresowań pod koniec liceum. Ale przez lata zajmowałam się grywaniem na pianinie na przerwach różnych przebojów, w tym tego (ale grywać też wolałam Beatlesów), starając się oddać możliwie dokładnie oryginał 😉
A mnie się nigdy nie chciało grać tych „lżejszych” , bo wcześnie poznawałam jazz ( na początku liceum) i byłam nim zafascynowana. Więc te parę funkcji na krzyż było dla mnie nudne . Próbowałam więc zaczynać improwizacji jazzowej, ale nieświadomie zahamował mnie w tym mój ojciec, ktory wyraził zdumienie, że gram „coś takiego”.
Niczego przecież nie zabronił, ale chęć improwizowania jakoś się skończyła.
Oczywiście jazz był już na zawsze dla mnie tym drugim ważnym nurtem muzycznym oprócz klasyki, ale jego granie pozostało gdzieś w przestrzeni. 🙂
Rodzice to potrafią czasem zniechęcić…
Mnie we wczesnym dzieciństwie ojciec stymulował do improwizacji, zresztą sama się garnęłam. Ale później rodzice się rozstali i działałam już samopas. Jazz poznałam szerzej dopiero na studiach, a rozsmakowałam się w nim właściwie już po – z pewnym sympatycznym towarzyszem górskiej wędrówki wysyłaliśmy sobie przez parę chyba lat nagrania, ja jemu barok, on mi jazz, i akurat to było coś, co tygrysy lubią 🙂
Kręcę się tu chyba trzynasty rok i dopiero teraz się dowiedziałem, że Pani Kierowniczka była „w obozie beatlesowskim”. A ja nigdy nawet nie stałem koło płota. 🙂 To wiele wyjaśnia, dlaczego w niektórych sprawach nie mogliśmy się dogadać, niewiele tego, ale bywało. 🙂
Rodzice to potrafią czasem zniechęcić… – oj potrafią, ale w moim przypadku tylko do pewnego stopnia, bo później kiedy ojciec zaczął wygłaszać bardzo niepochlebne zdanie o Swięcie Wiosny Strawińskiego, to skończył się dla mnie jego autorytet muzyczny. Stwierdziłam, że w swoich upodobaniach jest bardzo konserwatywny. Wtedy poszlam już zupełnie sama odkrywać swoje fascynacje i ulubienia muzyczne.
Hm, WW, ciekawe, o które sprawy chodzi… 🙂
Na prośbę Pawła Szymańskiego publikuję jego list do Anny Góreckiej:
Droga Pani Anno,
Pani słowa wsparcia i to, jak Pani zaznaczyła swoją postawę na koncercie w Filharmonii Narodowej 26 listopada, wszystko to wzrusza i podnosi mnie na duchu. Żałuję, że nie mogłem być na koncercie.
Miałem zaszczyt osobiście znać Pani Ojca. Dla Niego białe zawsze było białe, a czarne – czarne. Myślę, że w dzisiejszych czasach bardzo brakuje nam ludzi takich, jak On.
Najserdeczniej Panią pozdrawiam,
Paweł Szymański
Nawiasem mówiąc, Anna Górecka już wcześniej wyraziła swoje poparcie dla kompozytora na fb: https://www.facebook.com/pg/PawelSzymanskiacomposer/posts/
Ojej, które sprawy… Takie muzyczne, nie polityczne. 🙂 Czasem wychodziło, że mamy inne oczekiwania względem tego co słyszymy, po prostu. To jest całkiem normalne, tylko że podłoże się wyjaśniło.
lisek
Czy znasz tę wersję Bohemian Rapsody ? 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=9P30ckBf1wk
W sam raz na dziś – dobrej Chanuki, lisku 🙂
Właśnie dlatego wyslalam ten link dziś 🙂
Ja jestem zdecydowanie z grupy fanów Rolling Stones…i wesołych świąt Chanuki i światła i oleju wszystkim obchodzącym to piękne Święto!
A czy cenią Państwo niepoważnego pana Malickiego?
Bardzo dziekuje, wesolej Chanuki wszystkim 🙂
https://m.youtube.com/watch?v=P0Iq6XlYaWs
@Berkeley – nie wiem, czy da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie 😉
W każdym środowisku muzycznym jest miejsce na takie osoby i zasadniczo nie mam nic przeciwko takim formom popularyzowania (?) muzyki innej niż Zenek. Zdecydowanie godnym polecenia, choć niemożliwym dziś do zdobycia jest album „Varia I”.
W dzisiejszym Dużym Formacie o cenzurze w gdańskiej Akademii Muzycznej:
https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,27847222,cenzura-w-akademii-muzycznej-co-to-za-wladza-ktora-boi-sie.html
Gatunek muzyczny może nieco dalszy od zainteresowań PT Blogownictwa, ale praktyka jak widać jest uniwersalna…
Nadeszły takie czasy, że artyści muszą się zacząć zastanawiać co i kiedy muszą powiedzieć. Ci, których pesel zaczyna się na 5-6 i może kawałek 7 znają to doskonale. (Uogólniam i zapewne krzywdzę niektórych, ale trzeba): Młodsi powinni się zastanowić dlaczego im się nie chciało zawlec tyłka do lokalu wyborczego 6 lat temu. Żelazny wilk tu jest i właśnie nam wszystkim ten tyłek odgryza.
Obrzydliwe.
Co do niepoważnego pana Malickiego. Znam go jeszcze z czasów, kiedy był naprawdę porządnym pianistą-wirtuozem, znakomicie grał np. Liszta, świetny był w muzyce kameralnej, także ze śpiewakami, miał duet ze swoją byłą już dziś żoną Tamarą Granat (dziś ona duetuje już z kimś innym). Ale zarobek z tego wszystkiego był średni, artystów poważkowych jest dużo.
Próbował różnych pomysłów, bardzo garnął się do popularyzowania muzyki, a że zawsze „miał gadane” i był typem klasowego wesołka, to najpierw przekonał telewizję do robienia cyklu popularyzatorskiego bardziej na serio (nawet brałyśmy w tym kiedyś udział jako Studio 600), a potem zabrał się za te nieszczęsne programy kabaretowe. Zamarzyło mu się zostać polskim Leonardem Bernsteinem, ale jego zdaniem Polacy są na tyle „zapuszczeni” muzycznie, że tylko poprzez dowcip można do nich dotrzeć (rozmawialiśmy o tym kiedyś na potrzeby artykułu do „P”). No i dobrze, z początku bywało nawet inteligentnie, ale potem z dowcipów zaczęły się robić dowcipasy, jeszcze pojawił się jakiś seksizm i inne głupoty. Dziś nie cenię tego zupełnie. Wszystko u nas spsiało (bez obrazy dla psów), więc i to też.
Pana Malickiego w poprzednim wcieleniu – jako kameralistę – często słyszę w Dwójce. Naprawdę był dobry. U takiego Wieniawskiego zwykle puszcza się fortepian mimo uszu, bo to nic fajnego i może zaszkodzić, a Malicki umiał nawet to zagrać na poziomie.
Z zapuszczeniem Polaków akurat mam podobne zdanie, z tą różnicą, że dowcip rozumieją tylko w stylu austriacko-bawarskim. Tędy się nie dotrze z muzyką, więc nie należy próbować. 🙂
Calkiem mila ta Natalia z autocenzurujacej sie gdanskiej AM
https://m.youtube.com/watch?v=ZLcZjAQT-zM
Fajnie dziewczyna śpiewa 🙂
Obrzydliwe? Przerażające. Malutki niemyty totalitaryzm lubi prostytuować inteligencję, a ludzie „rozważni, nie odważni” służą takiej władzy za pożytecznych idiotów, jak by powiedział Lenin.
Bardzo dziękuję za Państwa opinie. Moja jest taka (a znam jego działalność tylko z Youtube, więc ograniczona jestem), że to bardzo dobry pianista, który chciał właśnie trafic muzyką do wszystkich, przez humor. I to dla mnie jest OK, tylko – nie za wszelką cenę. Niesmacznego humoru nie lubię, seksism (czy jakiś jego wariant) jest tutaj ewidentny. A już było trochę niesmacznie przez nawet te kawałki na YouTube. Kilka było fenomenalnych, naprawdę dobrych, bez żadnych niesmacznych „podjazdów”, no i pokazał się jako muzyk. I właśnie przez jego YouTube poznałam panią Tamarę Granat. Nie wiedziałam, że prywatnie to była żona pana Malickiego. Nie wiem czy w PL jest potrzeba rozpościerania doceniania muzyki poważnej, ale w USA na pewno by się to przydało. W Kanadzie był kiedyś taki program sprowadzania wybitnych kanadyjskich pianistów do malutkich osad i miasteczek, będących daleko od siedzib filharmonii etc. O ile wiem, to cieszył się wielkim sukcesem. Niekoniecznie ściągał nowych miłośników muzyki, ale potencjał zawsze był. Lubię w zasadzie wszelkie sposoby na zachęcenie ludzi do słuchania. Gawiedziarską metodą z humorem – też. Tylko nie każdemu odpowiada ten sam rodzaj humoru. Jednak pan Malicki jako pianista jest bardzo wszechstronny i utalentowany. Ja cenię inteligentny rodzaj humoru i na pewno widzę go właśnie w tych chyba starszych fragmentach na YT, jako dodatek do muzyki. Szkoda, że zszedł na psy (co jest straszne, to samo wyrażenie istnieje w angielskim – to go to the dogs), bardzo szkoda.
U nas tutaj popularyzacja muzyki “poważnej” to fortepian i pianista w tych bardziej eleganckich domach towarowych. Przynajmniej przed pandemią. Zwykle pan (ale czasem pani) i fortepian, gdzieś w okolicy schodów ruchomych. Zwykle to weselsze utwory, taneczne nawet. Zdarzyło mi się usłyszeć mazurka Chopina, uwerturę Mozarta i odę do radości też! Forma klasycznego kabaretu jest tu mało znana, oprócz telewizyjnego Saturday Night Live nie znam nic innego (ale też nie oglądam TV, więc mogę nie wiedzieć). Ja trochę uczę (nie muzyki), ale zawsze próbuję wyczuć zainteresowania muzyczne moich studentów. Nie zawsze jest to inspirujące! pozdrowienia!
W tercecie z Laskowikiem i Fedorowiczem robił Malicki fajne programy, skecze mnie tam śmieszyły, a poziom całości odpowiadał. Choć to oczywiście zależy od podejścia do takiej formy rozrywki: jednych bawi bardziej, innych mniej. Taki to był trochę kabaret dla inteligencji (pracującej 😉 ), gdybym już musiał szufladkować.
Teraz pan Waldemar ma audycję w radiowej Dwójce, można tam czasem posłuchać nader rzadkich, wyszukanych rzeczy. Chyba są też do odsłuchania 🙂
Profesjonalista. Nagrywał płyty również z samą Teresą Żylis-Garą.
Ogólnie cenię i lubię.
Tak, ona też w ostatnim etapie kariery chciała śpiewać tylko z nim.
Póki trzymał się dowcipów muzycznych, było fajnie.
Humor muzyczny jest lubiany w różnych krajach, przykładem jest międzynarodowa kariera naszej Grupy MoCarta – na zagranicę MozART Group, polska nazwa tego kwartetu smyczkowego wywodzi się od pewnego góralskiego dowcipu… ale muzyczne dowcipy mają lepsze. Ich prymariusz, skrzypek Filip Jaślar, jest synem znanego kabareciarza, więc ma kabaret w genach.
Do p. Ścichapęk- a jak nazywa się ta audycja radiowa w Dwójce z panem Malickim? Może uda mi się ją usłyszeć? Z góry dziękuję.
W moim poprzednim wpisie miało być „gawędziarzem” o p. Malickim, ale wyszło jakoś inaczej i …dziwnie.
Tak jakoś się nazywa, dowcipnie…. 😉
https://www.polskieradio.pl/8/8819,Upior-w-eterze-Waldemar-Malicki-Show
Bardzo dziękuję. Widziałam tę nazwę. Jest naprawdę całkiem dowcipna, gra dźwięków mowy. Poszukam tam pana Malickiego. Opis audycji jest ciekawy. A wspomnianą grupę Mo-Carta też znajdę.
Dziękuję uprzejmie. O Varia I nigdy nie słyszałam, ale po tytułach widzę, że to chyba muzyczne żarty, co jest bardzo fajne.
Berkeley special, podlinkowana przez GP dwójkowa strona mówi niemal wszystko – nawet tematy są podane. Dodam więc tylko, że zdarzyło mi się słuchać u Upiora kompozytorów i (częściej) dzieł, o których istnieniu nie miałem bladego pojęcia – a słucham radia nałogowo od wieeelu dziesięcioleci. Chyba też w wolnej chwili powrócę do niektórych audycji 🙂
Mam pewną rodzinną historię związaną z panem Malickim. Dla mnie bardzo smutną. Mieliśmy, w moim rodzinnym domu w Sopocie, pięknie poniemieckie pianino (marki niestety nie pamiętam). Byłam małym dzieckiem. Bardzo je lubiłam. Byłam jeszcze za mała, żeby grać, ale wchodziłam na nie, chowałam się pod nim i coś tam oczywiście brzdąkałam. W późnych latach siedemdziesiątych lub wczesnych osiemdziesiątych Mama postanowiła pianino sprzedać, by zdobyć pieniądze na segment (tak się wtedy nazywała grupa mebli pokojowych), który mogła kupić w talonie dla samotnych matek. Czasy były trudne. Pianina można było kupić tylko z ogłoszenia. Mama nie chciała pianina sprzedać byle komu, dlatego postanowiła zorganizować konkurs na kupca (obecnie powiedzielibyśmy casting). Jednego dnia kilka osób umówionych było co pół godziny i każdy musiał coś zagrać. Przychodziły, grały, a ja, choć mała, miałam łzy w oczach i wielki smutek w sercu. Nie mogłam się pogodzić z tym, że już niedługo mojego pianina nie będzie. Wśród kandydatów był też pan Waldemar Malicki i nietrudno zgadnąć, że to on wygrał. Kupił moje ukochane pianino.
Wiele bym dała, by się dowiedzieć, co się z tym pianinem stało, jeśli jeszcze istnieje. Wiele też bym dała, by je odkupić, ale pewnie jego obecny los jest nieznany.
Nigdy nie nauczyłam się grać na pianinie. W tamtych czasach, bez instrumentu, to było niemożliwe.
To jeżeli muzyczne żarty, to bardzo proszę (ze specjalną dedykacją dla Pani Kierowniczki od 50:55) :
https://www.youtube.com/watch?v=LzyR0vflpMQ
Też kwartet. Szkoda, ze zakończyli działalność, ale 35 lat to szmat czasu
@Frajde, niekoniecznie los nieznany. Do pierwszych instrumentów człowiek przywiązuje się jednak. Trzeba zapytać. A swoja droga szkoda, rzeczywiście.
PS Też jestem ostrzyknięta.
Na łące opodal krzaczka
Mieszkała Kaczka Dziwaczka.
Lecz zamiast trzymać się łąki
Szukała dobrej szczepionki.
Raz poszła wiec do tawerny :
« Dajcie mi fiolkę Moderny » !
Tuz obok była apteka :
« Poproszę Astra Zeneca ».
Udała się do dealera :
« Chciałabym dawkę Pfitzera » .
A potem, nienasycona :
« Gdzie tu dostanę Johnsona » ?
W kacie za starym śmietnikiem
Ktoś ją ostrzyknął Sputnikiem.
Martwiły się inne kaczki :
« Co będzie z takiej dziwaczki » ?
Az nagle znalazł się kupiec :
« Na obiad można ją upiec » !
Pan kucharz kaczkę starannie
Piekl, jak należy, w brytfannie.
Lecz zdębiał, obiad podając,
Bo z kaczki zrobił się zając !
Miał Wi-Fi, chip i walonki !
I takie to były szczepionki !
(podsłuchane w Internecie)
@tjc
Nie mam kontaktu, żeby zapytać. Wstydzę się trochę.
Uroczy przerobiony wiersz o kaczce.
To ja na tawernie poprzestałam, w aptece byłam wcześniej 🙂
Fajny ten francuski zespół.
Jeden z naszych blogowiczów pracuje w Astrze Zenece. Dzięki temu jeździ do centrali do Londynu i ostatnio miał możność podziwiać Sir Andrása. Pozazdrościć 🙂
Pani Frajde, koniecznie trzeba pana Malickiego zapytać o to pianino! Ja mogę spróbować, oczywiście za Pani zgodą! Na pewno dowiemy się. To nie jest tak, że posiada się dziesiątki pianin w życiu…
Pozdrawiam!
To chyba był ten koncert: https://www.youtube.com/watch?v=Xm0waR3L8hA
Do Waldka M. można napisać, e-mail na jego stronie http://www.waldemarmalicki.com/
Z Astrą jest tylko taki problem- nie wiem, czy w PL szczepiono AZ: po 4 miesiącach od drugiej dawki praktycznie poziom ochrony spada do zera. Więc przy korzystaniu z tej szczepionki lepiej dowiedzieć się co dalej robić. 4 miesiące to trochę krótko.
A mój kolega pracuje w grupie australijskich naukowców, którzy odkryli, że przeciwciała na Covid-19 zmniejszają się mniej więcej o połowę co 100 dni. Proszę zajrzeć pod tytuł Health and Science w poniższym artykule:
https://www.smh.com.au/interactive/2021/gw-australians-who-mattered/?fbclid=IwAR2eCDjhvpTzuqCXeGSuP3mkcdcdlFiFYPp4WEDLAU9VWt_ZF082raQeax0
Pozdrawiam.
@ PK i Berkeley special
Dziękuję za dobre chęci i za adres. Teraz, gdy opisałam tę moją małą traumę dziecinną publicznie, to chyba się odważę i napiszę do pana Waldemara sama:-)
@Frajde, Waldek był normalny, nie sadze, żeby nie odpisał. Czekamy na sprawozdanie (jeżeli ten mail rzeczywiście działa).
Sursum corda!
Koniecznie! I bardzo proszę dać nam znać. I jakiej firmy było to pianino, bo jestem bardzo ciekawa. I oczywiście jego losy, jeśli uda się je odszukać!
@PK, a ja się ostrzyknęłam koło akwarium, nad Biedronką w galerii. Ale nie będę dorymowywac.
@Berkeley, jeżeli ceni się instrument, jakieś łańcuszki pozostają. Dotarłam (z ciekawości i sentymentu) do potomka właścicielki mojego gaveau sprzedanego w Auxerre w 1943 r. Wiec można.
@tjc, Berkeley special
Dobrze, jak tylko coś się wyjaśni, to na pewno dam znać. Dziękuję za wsparcie:-)
Nie mam już wyjścia, skoro tyle osób zaangażowałam w moją historię:-) Jutro napiszę do pana Malickiego. Cieszę się, że mogłam to opisać, lżej mi się zrobiło na duszy. Zwłaszcza, że moja Mama już niestety nie żyje i pewnie też by się ucieszyła, że pociągnę ten temat.
Tjc: bardzo fajnie! W końcu fortepiany i pianina mogą żyć i żyć. Bardzo podoba mi się, że Pani prześledziła losy swojego pianina!
A mój japoński kolega (poznany miesiąc temu w Warszawie, kiedy to razem „polowaliśmy” na bilety), właśnie nagrał swoje wykonania wymagań II etapu KC. Ja mu bardzo kibicuję, może Państwu zechce się zerknąć. Napisał kilka słów o wizycie w PL. Nie wiem kto podsunął mu pierogi żurawinowe. Nie ja! Wspomina wizytę w ŻW- to ja go tam zabrałam !!!
https://m.youtube.com/watch?v=QIxA1aoPPz4&t=1564s
Pozdrawiam i sign off na dzisiaj!
zamiast „ostrzyknąć” wolę „zakolczykować” 😛
😆 Ja byłam wcześniej „zakolczykowana” właśnie AZ, ale jakoś nic mi się nie stało.
Sliczny wierszyk, szkoda ze nieprzetlumaczalny.
@Berkeley
Przeciwciala spadaja po kazdej szczepionce, takze po tych ktore pozostaja efektywne. Co do obnizenia efektywnosci, trzeba patrzyc oddzielnie na ochrone przeciw zakazeniu i przeciw ciezkiemu przebiegowi, to drugie obniza sie wolniej. Badania zreszta sa niedokladne z powodu coraz to nowych wariantow. Ale prawda ze AS jest najslabsza z tych trzech.
@Gostku, jakożem kobieta, jestem obustronnie zakolczykowana od wielu lat. 😉
Potwierdzam prywatną ” normalność” WM.Nie gryzie.
Skoro chwali się tu „Varia I”, to też się pochwalę:kiedy wyż.wym. płyta była jeszcze dzieckiem poczętym a raczej taśmą -matką, brałam udział w burzliwym wymyślaniu tytułów. ” The Enter-Container” i parę innych- moje ci one!
A kto nigdy nie był na koncercie WM typu ” improwizacja z komentarzem na życzenie” – niech żałuje.
ps.na temat seksizmu prywatnie ” dałam wyraz”…..no!
P. Łabądek- gratuluję poczucia humoru i inwencji. Jak wiadomo, wymyślanie tytułów wszelkiego rodzaju (nagłówków, tytułów książek) jest sprawą bardzo trudną. A jeszcze z grą słów i poczuciem humoru – niebywale trudne! Chapeau bas!
P. Lisek
Tak, oczywiście, że przeciwciała spadają, również po przebytych chorobach. Jednak spadek przeciwciał po AZ w porównaniu z Biontech jest bardzo dramatyczny: spadek jest praktycznie do zera jeżeli chodzi o ryzyko infekcji z objawami, hospitalizacji lub śmierci. Czyli osoby po AZ muszą być szczególnie uważne odnośnie następnej szczepionki: czy ma być krzyżowana z Moderną czy jak. Ważne są też względy indywidualne, więc trzeba się poradzić lekarza. Jednak już kończę przynudzanie nie na temat bo w tym nie ma żadnej muzyki! I z góry przepraszam za podniesienie tematu. Wszyscy tkwimy w tej pandemii i mamy już dosyć. Zdrowia dla wszystkich!
Na stronie Wysokich Obcasów można się bliżej przyjrzeć ostatniej koncertowej kreacji p. Anny Góreckiej 🙂
https://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,157211,27857572,anna-gorecka-protestuje-przeciwko-cenzurze-w-muzyce-moj.html
Dzięki!!! A chapeau założyć,bo zimnoooo…..
historie i życzenia…
jedni mają życzenia tuż po zalogowaniu
inni ufni życzeniom
zawartym w algorytmie
a ja trwam w swym życzeniu, i dumam o tym trwaniu,
zwłaszcza wtedy, kiedy ewidentnie cichnę…
trochę ciszy życzeniu nigdy nie zaszkodzi,
trochę czasu,
czasem czcionka skośna
choć o rok już starszy, ponoć jeszcze wciąż młody,
chcę być, jak amigo i z Amigos zostać
dziś już z miejsca dodaje, rym więc pewno marny,
dziś tak z miejsca…
(czy to słowa tylko?)
– niechby Frajda znalazła, dla nielichej swej frajdy,
zagubione w czasie swe pianinko!
🙂
Dziękuję mp/ww. Miło mi, że stałam się bohaterką wiersza:-)