Muzyczne bańki

Dzisiejszy – świetny! – koncert Meccore String Quartet w ramach festiwalu Trzy-Czte-Ry, a jeszcze bardziej spotkanie z artystami po nim, mogły uświadomić, w jakich bańkach muzycznych żyjemy. I że zdrowo jest z nich czasem wyjść.

Zespół sam się do tego przyznaje, ponieważ zwykle grywa repertuar klasyczny, romantyczny, wczesny XX wiek (Debussy, Szymanowski), no, jeszcze „bezpieczna” Bacewicz, a jedynym bardziej awangardowym wyskokiem był I Kwartet Pendereckiego. Takie utwory, jak III Kwartet Pawła Mykietyna i Compartment 2, Car 7 Pawła Szymańskiego, muzycy grali – na prośbę Macieja Grzybowskiego – po raz pierwszy. I przyznają, że to wejście na nieznany im wcześniej teren było dla nich bardzo cennym doświadczeniem. Słychać było, że to doświadczenie mocno przeżyli, ponieważ oba utwory zagrali znakomicie. Jakość drugiej części nie ulegała kwestii, ponieważ Kwartet smyczkowy a-moll z op. 41 Schumanna stanowi obecnie mocną część ich repertuaru – grywają go ostatnio niemal na każdym koncercie. To utwór, którego bardzo miło się słucha, choć nie jest aż tak przebojowy jak Kwintet fortepianowy, napisany w tym samym roku 1842 (już zawsze chyba będzie mi się przy nim przypominać, jak śpiewaliśmy sobie trochę jakby rosyjski temat finału jadąc samochodem z koncertu Chopiejów – dwie tłumaczki, dwóch socjologów i ja, niby poważne towarzystwo…).

Wróćmy jednak do obu Pawłów, których muzyka jest mocnym akcentem na tegorocznym festiwalu. III Kwartet smyczkowy Mykietyna sprzed pięciu lat, napisany dla Lutosławski String Quartet, należy już do okresu zabaw z czasem (przedtem był okres mikrotonów, a jeszcze wcześniej – okres „surkonwencjonalny”, czyli wpływ Pawła Szymańskiego). Chyba wszystkie jego ostatnie kompozycje opierają się na tym samym schemacie: stopniowego przyspieszania czasu. Ten kwartet również dość chytrze to robi, obracając się jednocześnie cały czas wokół powtarzającej się prostej sekwencji harmonicznej. Na rozmowie po koncercie prowadząca ją Katarzyna Naliwajek niechcący wsadziła kij w mrowisko, mówiąc o „popowości” tego utworu, co do której uświadomił ją jej syn. Na co zdumieli się zarówno muzycy Meccore, jak Maciej Grzybowski, twierdząc, że nijakiego popu tam nie słyszą. Ja akurat dziś szczególnie mocno to usłyszałam i skojarzyłam z określonym utworem, bo czasem ucho poza moją bańkę też nadstawiam, nawet przypadkiem, ale nie znając się na popie nie mogłam przypomnieć sobie tytułu; pomógł mi jednak Gostek i jego kolega Wojtek, którzy mieli to samo skojarzenie. Chodzi o Bitter Sweet Symphony zespołu The Verve: dokładnie ten sam zestaw funkcji. Jak znam Mykietyna, on popu słucha i niewykluczone, że potraktował ten utwór podobnie jak Szymański traktuje swoje własne muzyczne artefakty, by tworzyć kolejne utwory.

Bo tak właśnie jest w przypadku Compartment 2, Car 7, który powstał (częściowo) z Sarabandy z Une Suite De Pièces De Clavecin Par Mr Szymański (nawiasem mówiąc, całą suitę usłyszymy w wykonaniu Małgorzaty Sarbak we czwartek na jego monograficznym koncercie). Jednak z tego, co mówili artyści (3/4 kwartetu plus Miłosz Pękala, który grał na wibrafonie), wynikało, że podeszli do tego utworu (tak jak w przypadku Mykietyna) nie uprzedzając się, nie słuchając innych wykonań i nie znając kontekstów. Po prostu zajęli się nutami, muzyką. Ani to powiązanie z sarabandą nie byłoby pewnie dla nich istotne, ani też chyba nie myśleli o pierwotnym baletowym przeznaczeniu tego utworu, ani też nie wiedzieli o inspiracji obrazem Edwarda Hoppera (o tym zresztą w ogóle nikt dziś nie wspomniał). Jednak nawet jak nie zna się żadnej z tych okoliczności, to utwór i tak robi wielkie wrażenie.