Ariadna w wariatkowie
Tak, rzeczywiście w Operze Bałtyckiej drugi akt Ariadny na Naxos Richarda Straussa (czyli właściwa opowieść o Ariadnie – teatr w teatrze) rozgrywa się w domu dla obłąkanych. Ale nie wywołało to we mnie aż takiego protestu, jak się spodziewałam. Choć z mojego punktu widzenia nie było konieczne, a właściwy sens wyłaził spod szwów, bo jest tak mocny, że trudno go zagłuszyć.
Otóż mamy tu kobietę chorą z miłości, opuszczoną na zawsze, zrozpaczoną do granic depresji. (Obecność osoby w takim stanie w szpitalu jest więc poniekąd uzasadniona.) Próby pocieszenia ze strony okolicznych nimf oraz Zerbinetty nie pomagają; jedyne, czego chce Ariadna i na co czeka, to już nie powrót Tezeusza – w to nie wierzy. To śmierć.
Pojawia się mężczyzna – Bachus. Natychmiast zostaje owładnięty urokiem Ariadny i w ogóle nie zauważa jej cierpienia. Ona zaś myśli, że wreszcie przybył wysłannik śmierci, który sprawi, że zazna spokoju. Każde więc ma na temat drugiej osoby złudzenia, oboje zupełnie się nawzajem nie rozumieją, nawet się nie domyślają, co druga osoba może myśleć naprawdę – i tak już będzie do końca. Czy nie bywa tak nader często w życiu?
Narkotycznie piękna muzyka Straussa sprawia, że rzecz wzrusza nas niemal do łez, zwłaszcza gdy patrzymy na żarliwość uczuć Ariadny. Siła tej postaci – szczególnie gdy jest grana i śpiewana tak, jak przez Katarzynę Hołysz – przytłacza i zwycięża. Historia, którą nadbudowuje nad tym Marek Weiss, jest tu właściwie zbyteczna, a jednocześnie mnoży iluzję – Bachusa przed chorą Ariadną odgrywa lekarz (Patrick Bladek), jakoby w celach terapeutycznych (kto widział taką terapię? i czy to rzeczywiście terapia?). Co będzie dalej? No, ale wiemy przecież, że to bajka, teatr w teatrze odgrywany dla pewnego nuworysza, który stwierdził, że sceneria bezludnej wyspy jest „nędzna” – i tu ewentualne drugie usprawiedliwienie dla zmiany miejsca akcji.
Jednak sformatowany w ten sposób II akt prawie nie łączy się z pierwszym. A pierwszy – to wiadomo, spór między sztuką wysoką a niską, konfrontacja ideałów Kompozytora (znakomita Ariana Chris) z trywialnością zespołu Zerbinetty. W Gdańsku rzecz się dzieje w banalnej współczesnej garderobie, Zerbinetta (przechodząca samą siebie Aleksandra Buczek) jest zrobiona na Dodę (tyle że czarnowłosą), a towarzyszący jej współpracownicy to zespół rockowy z tatuażami, czubami, dredami itp. To mnie w ogóle nie razi, temat jest przecież ten sam, nie ma tu niczego innego, o czym Hofmannsthal ze Straussem by nie napisali. W II akcie Zerbinetta ze swym towarzystwem to również pacjenci domu wariatów z wizytą u współpacjentki, rozwiązani na ten czas z kaftanów; trzy pielęgniarki (nimfy) wszystkiemu asystują i pilnują, by nic się nie stało. Też to jakieś się dziwne wydaje, ale przejmująca jest okoliczność, w której Zerbinetta śpiewa swą słynną arię: wszyscy inni wychodzą, a Ariadna, jakby w transie, powoli obmywa śpiewającą koleżankę i rozbiera z całego pseudoseksownego stroiku, jakby chcąc przywrócić jej niewinność. I w gruncie rzeczy Zerbinetta – jak pod koniec I aktu – pokazuje, że nie jest po prostu panienką lekkich obyczajów, że też swoje miłości przeżywa, a że jest ich tak wiele? To dlatego, że mężczyźni są tak różni. Cóż, nie sposób odmówić jej racji… Ale wcale nie wiadomo, czy ona, choć demonstruje radość życia, nie jest na swój sposób równie nieszczęśliwa jak Ariadna, która jest wierna jednej miłości, wierna samej sobie. Gdy w zakończeniu wchodzą pozostali z Kompozytorem na czele, mamy sobie przypomnieć, że moralne zwycięstwo Ariadny symbolizuje zwycięstwo sztuki wysokiej. I to jedno jest tu pewne.
Szkoda, że ten spektakl nie będzie tu już tak szybko grany. Ale teraz trzeba trzymać kciuki za występ Opery Bałtyckiej w Szeged (7-8 listopada). Będzie transmisja – czy retransmisja – w Mezzo, warto śledzić i obejrzeć. A przede wszystkim posłuchać.
Komentarze
…no a mnie w duszy gra akuratnie to:
http://www.youtube.com/watch?v=72LinfpCk24&feature=related
I zróbcie mi co, o!
😉
Do „Ariadny” Pani Kierowniczka zachęciła bardzo (póki co do posłuchania), będzie się trzeba rozejrzeć za dobrym nagraniem (może ktoś doradzi?) W ogóle lubię się przyjrzeć każdej operze najpierw „uchem”, z librettem przed oczami spokojnie i wnikliwie posłuchać. Dlatego widzę sens również w wykonaniach koncertowych – okazuje się, że to co najistotniejsze dzieje się w muzyce i między głosami. Oczywiście o ile „dźwigną rolę”, a jak to skrajnie różnie może być, przekonaliśmy się niedawno na „Agrippinie” w Krakowie. To też było bardzo ciekawe operowe doświadczenie (bez podtekstów ironicznych) – jeden „głos” niosący dramaturgię (fakt, postać główna i wyeksponowana), ze dwa b. zaangażowane i przekonujące, reszta mniej więcej w temacie, jeden głos z innej bajki, jeszcze inny programowo obojętny (co przejawiało się m.in. regularnym spoglądaniem na zegarek).
Z ulgą przeczytalem sprawozdanie z Ariadny, pomysły reżysera nie zniszczyły opery a muzycznie przedstawienie było na wysokim poziomie. Zastanawia mnie fakt lęku reżyserów przed odczytaniem libretta takim jakie ono jest. W przypadku Borysa Godunowa prowadzi to do okropnego spłycenia, pozbawienia opery głębi i metafizyki (która w Borysie jest), i niedania niczego wzamian; aluzje do współczesności wbijane łopatą go głowy są nic nie warte i banalne aż strach.
Beato – znam kilka nagrań Ariadny, w tym są dwa świetne i dwa zupełnie nieudane (wielkie nazwiska dobrze wyglądają na papierze – ale w nagraniu nic dobrego z tego nie wynika). Te świetne to nagranie EMI sprzed 50 lat, ale brzmiące bardzo dobrze i fantastycznie śpiewane przez Elizabeth Schwarzkopf, Ritę Streich i Irmgard Seefried.Dyryguje Karajan. Drugie dobre to również EMI , dyr. Rudolf Kempe, śpiewają: Żylis Gara, Gundula Janowitz i Sylvia Geszty. Innych nagrań unikać.
POBUTKA!
Piotrze:
A diwidi? Ja zasadniczo jestem na Richarda Straussa uczulony, ale kiedyś wysłuchane z płyty (stare EMI, może właśnie Karajan?) nagranie Ariadny zrobiło na mnie świetne wrażenie. Które potem absolutnie nie chciało wrócić przy innych środkach zapisu audio-video…
Widzę, że PAK w Pobutkach przygotowuje się już duchowo do grudniowego Rinalda w Krakowie 😀 Miejmy nadzieję, że będzie lepiej niż na Agrypinie…
PAKu – nie widzialem Ariadny na diwidi, Straussa mam jedynie Dafne i Helenę Egipską – zupełnie przyzwoite przedstawienia, ale jakoś wolę tego słuchać niż oglądać. Za to Don Giovanniego i Wesela Figara mam na diwidi po kilkanaście spektakli i są wśród nich doskonałe, ktorych oglądanie to czysta rozkosz.
Pani Kierowniczko:
Do Krakowa tym razem się nie wybieram… Termin mi nie leży 🙁 Z tym Rinaldem, to tak na prawdę szukałem pewnej arii z Deborą York, ale znaleźć nie mogłem… Najpierw dlatego, że zapytałem YouTuba: „Rinaldo Carolyn Sampson” (nie wiem, co mi przyszło do głowy, że Deborah York nazywa się Carolyn Sampson…), a potem się okazało, że nie chodzi o Deborę York-instruktorkę fitnessu, w końcu wyszło, że tej arii nie ma… Był więc Daniels, a dzisiaj jest finał.
Piotrze:
Z Wesela Figara jestem zadowolony. Nawet z trzech różnych DVD. Natomiast z Don Giovannim to mam problem… Bo chyba tylko wersja filmowa mi się podobała, a jej na DVD nie mam…
Ale, ale, skoro mam tyle podpowiedzi, to może podpowiecie mi jeszcze, co mam wpisać jako nazwy konkretnych wydarzeń TOMT w GOM? 😯
Nie rozumiem 😯
A! To działka tu obecnych 😀
TOMT, inaczej sztuki performatywne, skrót od: Teatr, Opera, Muzyka, Taniec 🙂
GOM — Górnośląski Obszar Metropolitalny.
(Że też dostaję taką ankietę w pracy 🙁 😀 )
Piotrze bardzo dziękuję za zdecydowaną rekomendację 🙂 Zaopatrzę się w nagranie EMI (pewnie to pod Karajanem ze względu na Schwarzkopf) przy najbliższej okazji. Pozdrowienia serdeczne 🙂
Tymczasem pojawiła się recenzja „Godunowa” w Wyborczej: http://wyborcza.pl/1,75248,7209699,Borys_Godunow__czyli_anatomia_wladzy.html
Tak, i w „Rzepie” też:
http://www.rp.pl/artykul/9131,386242_Borys_i_nudna_reszta.html
I na Trubadurze też wielkich zachwytów nie było…
A tu jest o Ariadnie:
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/81582.html
I jeszcze tu:
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/81587.html
I tutaj jeszcze o Borysie 😆
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/81612.html
(test komentarza)
No co tam, fomecku?
Borysa mi wcięło, a chciałem przypomnieć naszą inscenizację
Tu się zaczyna 😀
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=56#comment-5037
A tutaj pozbierane przez Panią Sekretarz, bez redakcji 😉
U Alicji w szufladzie jest wersja już po redakcji Kierownictwa, ale Łotr chyba jej nie lubi, bo kilkukrotnie zniknął mi komentarz z linkiem 😐
Mam!
http://alicja.homelinux.com/news/Co_w_duszy_gra/Teksty/Przypadki%20Komisarza%20Fomy/01.Borys_na_dworcu.html
Dopiero teraz zauważyłam, że jest tam Griszka Otrepniew, a powinien być Otrepiew…
W każdym razie, zgodnie z sugestią Autorów Dzieła, Borys został wreszcie przerobiony tak, żeby uwzględnić potrzeby telewizji. 😆
Siakaś dziwna ta wersja Kierownictwa.
Było:
-A idę, dodał Verdi a jest:
-A idę – odparł Verdi…
No to ja się zapytopwywuję – wyparł się swego, czy jak….?
Jednakowoż dodać trzeba, że Kierownictwo ułatwiło czytanie lejkom…. lujkom, no, lajkom, psia krew… laikom…
Witam,
zaglądam dość często do blogu Pani Doroty, ale do tej pory nie zabierałam głosu. Dziś jednak mogę się wypowiedzieć, ponieważ w sobotę oglądałam na żywo „Ariadnę na Naxos ” w Operze Bałtyckiej. Nie wiem, czy Pani była tam w piątek czy w sobotę . Nie mam żadnego teoretycznego przygotowania muzycznego i dzieła muzyczne oceniam tylko na podstawie własnych odczuć. ” Ariadna ” podobała mi się , a zwłaszcza część pierwsza i partia kompozytora w wykonaniu Ariany Chris. Piękny głos i doskonała gra aktorska. Ta postać wzruszała mnie bardzo , bardziej niż nieszczęsna Ariadna. Ciekawa jestem, czy ta partia wykonywana jest często przez śpiewaczki, czy także przez mężczyzn.
Cieszę się, że mogłam przeczytać Pani ocenę, bo takiemu zwykłemu widzowi jak ja, potrzebne jest szczegółowe omówienie spektaklu. Mogę pewne sprawy jeszcze raz sobie przemyśleć.
Ta opera, jak i poprzednie wyreżyserowane przez Marka Grzesińskiego, jest uwspółcześniona. Czy to jest tendencja światowa, czy wystawia się jeszcze opery w sposób, że tak powiem tradycyjny ? Dotyczy to także przedstawień baletowych i muszę przyznać,że choć te nowoczesne wersje podobają mi się / np. ” Romeo i Julia ” w realiach wojny w Iraku /, to chętnie zobaczyłabym jakąś klasyczną wersję.
Dodam tylko, że w ubiegłym roku na festiwalu w Szeged główną nagrodę zdobyła opera ” Gwałt na Lukrecji ” Beniamina Brittena przygotowana także przez Operę Bałtycką. Mnie też bardzo się podobała.
A ja zapodaję, że ktoś z tego dywanu popełnił był artykuł w ostatnim Ruchu Muzycznym 🙂 – tak mi się widzi na oko, na ucho, na czuja, że ani chybi musi to być [Ustawa o Ochronie Danych Osobowych]. Nu, wsie my zdies żurnalisty… Pazdriawliaju ja was.
Do Mapap:
2009-11-01 o godz. 19:29 (rzecz dotyczy MM)
Beato droga, nagrywam z Arte i jakoś Ci przekażę.. albo wrzucę na serwer. Jakośc bardzo przyzwoita.
A ja, a ja… 🙄 🙁
Witam krystynę (czy ta sama, co na „Gotuj się”? 😀 ). Tak, Ariana Chris też była znakomita, a jej obrona (jako Kompozytora) własnego dzieła i ideałów wzruszała. Ja byłam na spektaklu sobotnim, bo w piątek przecież oglądałam w Warszawie Borysa. Kompozytor to partia sopranowa – bo jest „młody zdolny”. Za dziełem Piotra Kamińskiego podaję, że na prawykonaniu (Wiedeń, 1916) śpiewała tę rolę Lotte Lehmann. Uwspółcześnianie oper jest od dawna tendencją światową, ale wystawia się je i „po bożemu”. Muszę powiedzieć, że największym dla mnie przeżyciem ze zbliżonej dziedziny (acz nie była to po prostu opera, tylko teatr ze wstawkami muzycznymi) był właśnie wystawiony „po bożemu” Mieszczanin szlachcicem Moliera/Lully’ego w kongenialnym odtworzeniu muzyków Le Poeme Harmonique. Paru blogowiczów te wrażenia potwierdzi 😀
Właśnie miałam ogłosić, że już druga osoba na Dywaniku bywająca stała się autorką „Ruchu Muzycznego”. Kontakty są, jak to się mówi, rozwojowe – można spodziewać się dalszych tekstów 😉
Tak,jestem tą samą Krystyną.
To miło, że zasiadałyśmy na tej samej widowni,choć o tym nie wiedziałam. Ale rzeczywiście wspominała Pani, że udaje się do Gdańska.
W tym roku w Operze Bałtyckiej zobaczę jeszcze balet ” Eugeniusz Oniegin ” a w grudniu ” Wesele Figara”.
Eugeniusz Oniegin to opera 🙂
Ja pewnie się wybiorę, jak będzie jakaś kolejna premiera…
60jerzy Widzę, że przed (pod) Dywanikiem żaden artykuł się nie ukryje 😆
Wczoraj sobie pomyślałam, jak to może być, że Ty milczysz, kiedy w Arte jest MM i MdLG. No ale zawsze można oniemieć z zachwytu… A nowa płyta już jest: http://www.naive.fr/#/work/to-saint-cecilia Z pewnością chwilę to potrwa, nim trafi do Polski… Ja chyba zamówię z pewnego niemieckiego sklepu, gdzie ma być od 13.11 😉
Po tym „Mieszczaninie szlachcicem” to się lewitowało potem jeszcze parę dni 😀 W ogóle czuję się po tych wszystkich przeżyciach (bo jeszcze i po Marcu Minkowskim z Haendlem i Fabio Biondim z Vivaldim i Le Poeme Harmonique z Couperinem) przykuta emocjonalnie do Krakowa. Jak tylko łańcuch zadzwoni, człowiek biegnie na ticketonline i zamawia bilety 😆
Nim się w końcu zabiorę do pracy (tak to jest jak się przegada cały dzień, rzeczywistość i tak dopadnie wieczorem…), nie odmówię sobie jeszcze zalinkowania japońskiego plakatu Les Musiciens du Louvre: http://www.ongakudo.pref.ishikawa.jp/cgi/e_pdf/1255591170.pdf Cudny 😀
Beato, bywają dni, gdy jedyną uprawianą przeze mnie formą wypowiedzi jest milczenie. I wówczas mam najwięcej do powiedzenia.
Telewizora (a tym bardziej miednicy na dachu) nie posiadawszy – co jest wyborem świadomym, przemyślanym – trwale pozbawionym jest transmisji telewizyjnych. A w internecie jedyne co mogłem w porze transmisji oglądać to zdjęcie MM. Stąd zaniosłem swe pokutne błagania dzisiaj o 18:10. Dodam skromnie: nieustające błagania.
A co do artykułu w RM – owszem wystawiłem się przed szereg, ale w sprawie słusznej jak najbardziej. Co niech mi będzie policzone jako okoliczność łagodząca.
A co do płyty – na ww. się czeka. Podobnie, jak na zapowiedzany na jesień komplet symfonii londyńskich – ale tu już widać obsuw zdecydowany. Pewnie znowu zrobią MM w Naive promocję, jak z Mszą – gdy niemal pokątnie wypuścili do sklepów to nagranie już po Nowym Roku. Podobnie rzecz sie ma z nagraniem koncertu Sokołowa we Wiedniu (też Naive) – tego nie ma nawet w zapowiedziach. No, chyba, że Maestro niezadowolony był z nagrania – wówczas – niech to wszyscy diabli. O Zimermanie i Bacewicz nawet nie wspomnę. No, ale skoro u p. KZ niektóre gotowe nagrane rzeczy czekają na światło dzienne już 18 lat – to pół roku cóż to jest. Będzie jak znalazł może na 50-lecie śmierci kompozytorki. Jeśli w ogóle doczekamy.
Pani Redaktor: a ten Oniegin to w ogóle jaki hybryd – raz ci to opera, raz balet, raz dramat, w film też się wkabacił. Trudno, oj trudno i połapać się i ogarnąć. Przejściowo 🙂 jest operą. Czekamy na musical. Chyba, że przegapiłem.
Ten, którego wystawiają w Bałtyckiej, to jednakowóż opera – sprawdziłam w ichnim repertuarze 😀
Bacewicz… parę miesięcy temu mówiło się, że na jesieni… teraz znowu cisza… 😯
Ja powiem więcej: jeszcze 2-3 miesiące temu na stronie DG płyta KZ z muzyką Bacewicz była anonsowana. Teraz po wspomnianej zapowiedzi nie ma śladu. Patrzę na Maestro Z. z rosnącą podejrzliwością…
Zasięgnę języka u przedstawicielki Universalu. Mówiła mi o tym właśnie te parę miesięcy temu, zaraz przed ukazaniem się płyty Blechacza. No i… nic.
Uwaga, uwaga, Beato i 60jerzy, podajcie mi swoje namiary adresowo-mailowe via p. Dorota: mam już dla Was sliczne kopie wczorajszego nagrania z Arte, z M. M. naszym ulubionym. Nie wrzucam w siec , bo to ok 700mega …
Stawiam ( naiwnie?) na pocztę polską. Serdeczności.
Mapapo 🙂 AjwS (czyli: Adres już w Skrzynce). Niech Twa naïvność będzie Ci po tysiąckroć wynagrodzona 😀
Do nożek Aśćki Mapap się ścielę i z wdzięczności na swoich się słaniam (700 MB, ależ to potwór ogromny, szczęśliwie mrozy nastały to i kable zdzierżą one transmisyje). Mój adres mailowy p. Dorota posiada, którą zatem skwapliwie i kornie proszę o przekazanie P.G.
I wszystkie Panie w ów proceder transmisyjny zaangażowane – najserdeczniej pozdrawiam.
POBUTKA (wciąż Rinaldowo-Deborowa, ale obiecuję, że to ostatni raz)!
—
Jeśli chodzi o Naive w Polsce… Krótko mówiąc jestem niedowiarkiem, a w stan a-naiwności wprowadziły mnie poszukiwania pewnego Vivaldiego…
Dzien dobry! pani Doroto, proszę o kontakt do 60jerzego ( lub vice versa ), bo on tam czeka nerwowo na płytkę z filmem z Arte.. Pozdrowienia.
Dzień dobry, zaraz wysyłam.
A Naive ma nawet w Polsce dystrybutora, którego znam i który… hm… niespecjalnie się przykłada do swojej roboty (jestem delikatna, bo chcę jeszcze czasem płytki dostawać).
Mapap ma płytkę na zbyciu… 🙄
To Naive ma w Polsce dystrybutora? Szalenie dyskretny zeń człowiek.
Droga Mapap Nerowo było do 3 z groszem nad ranem, gdy miałem wrażenie, że wypłoszyłem wszystkich. Teraz już cichutko czekam.
I pozdrawiam najcieplej wszystkich – wyspanych i niewyspanych
Wiem od zaprzyjaźnionych dobrych dusz w Universalu 🙂 , że Krystian nie jest happy z nagrania (produkcji) i premiera płyty została odłożona conajmniej do stycznia.
Informacja na tyle pewna, na ile pewny jest Krystian Zimerman.
co najmniej
Przyznam się, moi drodzy, bez bicia, że ostatnio kładę się wcześniej (co zresztą tu widać) i robi mi to dobrze 🙂
Warto się wysypiać 😀
O, dzięki, Gostku, za info. Mam nadzieję, że nie odrzuci zupełnie… choć z nim nigdy nie wiadomo 🙁
Chyba raczej nie. Za bardzo mu zależy na tej muzyce.
Pani Doroto: proszę mi tu o wartościach nie mówić 🙂
Dziękuję pięknie za pomoc.
A do Fomy 09:12: jaki zbyt, jaki zbyt? Zwykła terapia skołatanych serc. Przepraszam za słowo zwykła, skoro przecież niezwykła.
Gostek: informacja jest zapewne precyzyjna, tylko nie podają stycznia którego roku…
Teraz już smętny powrót do pracy.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
No, na razie 2011. Potem zobaczymy.
2011? 😯 Nie 2010?
10, 10, przepraszam – nadto wybiegam w przyszłość!
Powtórzę – z Krystianem nigdy nic nie wiadomo… a więc tfu, tfu!
Czyż 01.01.20011 to nie piękna data na premierę…?
jerzy, skołatanych serc i zgłodniałych uszu 😉 Złego słowa nie powiem o terapii płytkowej. Jak dystrybutor sam nie chce działać, niech nie przeszkadza działać innym.
😳
01 01 20011 to niewątpliwie piękna data na premierę, ale komu się będzie chciało czekać 18 000 lat? 😀
W ostatnich dniach wagarowałem z powodu natłoku zajęć. Przeoczyłem wyjazd Pani Kierowniczki do Gdańska. A 2 razy do roku tylko bywa. W tej chwili już nie mam czasu sprawdzić, czy wizyta miała miejsce w piątek czy w sobotę.
Jeżeli w sobotę, pół biedy, bo nas już nie było, ale jeśli w piątek, to sobie nie wybaczę. A podejrzewam piątek, bo to prawdziwa premiera, choć i sobota w programie zwana jest premierą.
W sobotę, w sobotę. Można spać spokojnie… 😆
Jak tu spokojnie spać, jak PAK budzi, a Pani Kierowniczka bojowo pochwały wczesnego udawania się na spoczynek wygłasza. Wszystkie brutusy się na mnie uwzięły. 🙁
Zaraz muszę wyjść i już dzisiaj nie wrócę. Może w domu chwila się znajdzie. Bobiku, PAK budzi, gdy komputery jeszcze wyłączone, więc nie panikuj. A dlaczego pochwała snu ma w spaniu przeszkadzać? Niektórzy kłada się dosypiać, więc możesz im towarzyszyć. Tu na biurku dospać się nie da, więc zazdroszczę tym, którzy mogą po wstaniu dosypiać, jak Alicja na przykład.
Bo Alicja wszystko robi o innej porze… 😉
Najwyraźniej nikt tu nie bierze pod uwagę, że mogę być pieskiem bardzo wrażliwym, któremu sen zakłóca najmniejsza wzmianka, cień niepewności, daleki dźwięk TROMBY…
Nie wiem, czy z tego wszystkiego nie będę się musiał udać do PSYchoanalityka… 🙄
Najgorzej jest, że chodzę wcześnie spać, dlatego nie zawsze mogę wlączyć się w dyskusję. Wprawdzie chodzę wyspana 😀 , ale ile tracę. 🙁 Niestety, nie da się tego zmienić, bo przychodzi „moja” godzina i koniec. 🙂
Skoro góra nie może przyjść do Mahometa… Dyskusje mają się odbywać przed zaśnięciem i już.
Ale niektórzy bardzo lubią dyskutować w ramach oderwania się od pracy… 😉
Albo odrywają się od dyskusji, żeby chwilę popracować…
Ale ta chwila popracowania nie powinna być przesadnie długa… 🙄
Pani Dorotko,
nie wiedzialam, że można pracować tak pózno. O tej porze /~ 1 w nocy/, to na ogól nie jestem zdolna do zbudowania sensownego zdania 😀
Sensowne zdanie…, hmmm, na pewno nie o tej porze, zwykle jest zamknięte.
Pamietam, że kiedyś udało mi się zdanie, przyjęli wszystkie z wyjątkiem jednej. Miała szyjkę ukrychniętą. Cóż, byłem 50 gr. do tyłu, ale prawie się udało….
😯
Założę się, że rosyjskie przedsiębiorstwa budowlane o 1 w nocy też nie są zdolne do zbudowania sensownego zdanja. 🙄
Ale budują usilnie, choć bezsensownie…
Może i bezsensownie, ale z entuzjazmem.
…zaraz mnie cholera wezmie… Miedzy jednym rządkiem a drugim (drucianym), popatruję tutaj i czytam, że nie ma byc Otriepniew, tylko Otrepiew, wiec lecę poprawic… i… hospody pomyłuj, wykasowałam cały wpis 🙁 !!!
Normalnie wcięło całego Borysa 😯
Jak ktos to ma u siebie skopiowane, niech mi wyśle, na pewno mam gdzieś na zapasowych dyskach skopiowane, tylko nie mam czasu szukać!
A mówiłam… trzy rzeczy robione naraz to przynajmniej jedna za duzo 🙄
Ha! Kierownictwo zachowało i już wysyła 😀
Aha – Griszki nie poprawiłam. Trudno 😉
Ja z tego wszystkiego poprawiłam Otrepiewa jak należy…… no wiecie co?!
Dzięki, Kierowniczko,
nie musiałam latać po dyskotece 😉
Czy dobrze zrozumiałem, że dyskoteki dziś nie będzie?
A mogę chociaż flamenco czy inne tango? Jakieś dziwne swędzenie stóp procentowych odczuwam. 🙄
Bobiczku, myślałam, że dziś tylko sybarycisz 😉
Dla mnie taniec bezwzględnie do sybarycenia należy. Takie zboczenie. Zdarza się w najporządniejszych rodzinach, ale w nieporządnych znacznie częściej. 😀
A to mozno w okolicak północy jesce nie chrapać smacnie i być sybarytom? 😀
Każdemu według potrzeb, Owczarku 😆
pobutka (małymi literami, żeby Bobika nie budzić… ale że chór skacze i klaszcze (jakoś bardziej mi się to podoba, niż gdy śpiewa), to może i tak obudzić…)
Jeszcze ciszej nad tą trumną! Jednak mnie zbudziło! 👿
No dobrze, intencje niebudzenia jakoś tam docenię. 🙄
A może Bobik w ogóle do tej pory nie zasnął? I teraz odsypia? 😉
oderwałem się od pracy. Przedtem oderwałem się od sąsiedztwa, żeby popracować. Ostatnio zdecydowanie odrywam się od pracy, a nie odwrotnie. Proszę nie pisać, że zdanie bezsensowne, bo sens jest.
Nie wiem czy rosyjskie zdanja nadal są budowane bez sensu. Ci, którzy zbijali wielkie majątki chyba budowali sensownie, przynajmniej z ich punktu widzenia.
Ale bezsensowne zdanja nie były domeną socjalizmu. Jak przypomnimy sobie fasady stawiane przez Potiomkina, bezsens wydaje się wielki, ale dla faworyta carycy sens był. Zapewne i w czasie socjalizmu bezsensonie budowane zdanja dla kogoś sens miały.
Mogę wydać zaświadczenie na piśmie, że Pani Kierowniczka o 8.30 napisała nie tylko z sensem, ale i z głęboką znajomością tematu. 😆
Dziękuję i spieszę donieść, że owa znajomość tematu nie została tym razem organoleptycznie sprawdzona. Ot, intuicja 😉
W temacie organoleptyczności –
czy można kąsać gości?
😯
Gość pokąsany jest mniej awanturujący się…
Jak piesek jest w złym humorze,
To ząbkiem złapać cię może…
Lecz to nie casus Bobika –
Raczej nie kąsa, lecz fika 😀
Kąsan Kąsana kąsa
kąsanym Kąsanem wstrząsa
Wykąsał Kąsan Kąsana
oj’ż dana moja dana
mazureczek…
Ale potraktowany z przekąsem może się wkurzyć 🙄
O przekąskach ktoś tu kląska?
Taaak… Przyjemność to niewąska
nad fłagrasem jakimś gęsim
mówić sobie: kęsim, kęsim. 😉
w kąskach zniknęła przekąska
ze strachu, iż ją pokąska
Bobik, co tak się odgraża,
że aż przekąskę przeraża
Nikt nie kląska o przekąskach? To sobie idę. Ale na koniec drobiazg. Wczoraj w TVKultura leciała Sprawa Dantona w reżyserii Klaty z Wrocławia.
Pierwszy raz oglądałem dzieło tego podobno kontrowersyjnego reżysera.
Jedni twierdza, że geniusz i należy do nielicznych, którzy potrafią zrobić coś poruszającego. Inni, że to zgnilizna na cile polskiego teatru. Obejrzałem i zgadzam się. Z jednymi i drugimi. Szczegóły jutro.
Też oglądałam. Nie zgadzam się ani z jednymi, ani z drugimi. Geniusz to duże słowo. Klata jest gorąco-zimny, w tym spektaklu w bardzo akuratnych proporcjach. Zgnilizna jest niedobra, a to było znakomite. Tekst świeżutki i przygnębiająco aktualny. Monolog Robespierra aksamitny, z mrozem po kościach. Bardzo dobre kobiety. Świetna Marianna, uosabiająca chyba wszystko czym jest i czym staje się rewolucja.
Ciekawa jestem opinii Stanisława, szczególnie tego, co mu gnije i dlaczego.
Rozumiem, że o tym opowie nam jutro 🙂
Ja się za godzinkę wybieram na Wielkie Wydarzenie Jazzowe, którego oczywiście nie omieszkam opisać.
A jutro znikam na cały dzień – zostaję nieoczekiwanie porwana do Paryża, na podpisywanie porozumień dotyczących Roku Chopinowskiego (plus konferencja prasowa obu ministrów). Lecę rządówką (nie tylko z ministrem kultury i z przedstawicielami innych resortów, ale i z premierem, który spotyka sie z Sarko), więc trzymajcie kciuki, żeby doleciała… Wracam wieczorem i pewnie też napiszę.
Samoloty rządowe spadają niezmiernie rzadko 😎
Ale jak już, to zazwyczaj w rejonach bez Internetu 😎
passpartout, ale to jest bardzo szczególny samolot rządowy…
http://www.arbiter.pl/zdjecie/11243.Tupolew.Tu-154
Leciałam tym kiedyś. W środku czysty żywy Gierek 😯
O Boże.
Bardzo ładny samolot. W czasach Gierka też takimi latałam. Ale nie w wersji LUX 🙄
Pani Doroto, tylko spokój, wszystko będzie elegancko: i start i lądowanie. Trzymam kciuki. A w Paryżu tak nie wieje…
To Pani Kierowniczka znajdzie się w kręgach 🙄 Też trzymam 🙂 Może Gierek już wyparował?
Jeśli nie pedzioł: „Poni Dorotecko, pomozecie?”, to znacy, ze to wcale nie był Gierek 😀
W Paryżu jutro podobno będą rozdawać słońce za darmo 🙂 Udanego całokształtu 🙂
A tu chwilę śnieg popadał, ale się natychmiast roztopił. Cieplej… 😀
O kurczę, to Pani będzie jutro po dywanach i ogólnie trotuarach ściełanych aksamitnie. Ja z powodu kota nie mam dywaniczka nawet mikro, nawet tyci, co akustycznie moje zmysły stępia. Podczas gdy durny mój kot mnie traktuje jak kobierczyk, jak wycieraczkę i materac w jednym. Co skłania mnie do smutnej konstatacji, że nie on durny tylko jam żdziebko otępiały.
A czy zazdrościłbym jednego dnia w Paryżu? Jednego! Chyba nie. Smętnie by się tylko zrobiło. Jednakowoż udanej podróży jednodniówki i słońca dużo…
Dzięki 🙂 Właściwie to jadę głównie z ciekawości, jak też takie rzeczy „od drugiej strony” wyglądają… Zrobiłam nowy wpis i idę spać, bo już mi niewiele zostało 🙁
Jestem w rozterce. Miałem pisać o Sprawie Dantona, a tu PK leci z Premierem. Ale słowo sie rzekło, więc piszę.
Haneczko, rzeczywiście wyszło głupio, bo zgodność mojej opinii dotyczy zdolności Klaty do robienia rzeczy poruszających. Geniusz to słowo wielkie i nie należy nim szafować. Natomiast wiele osób wielbiących Klatę za zdolność robienia spektakli poruszających uważa go za geniusza.
Spektakl był świetny. Role damskie rewelacyjne zarówno pod względem koncepcji postaci jak i realizacji tych koncepcji. Haneczka słusznie zwraca uwage na Mariannę. Rola prawie drugoplanowa, ale Kinga Preis potrafi zrobić wrażenie na widzach. Z męskich według mnie najlepsza rola Casmilla Desmoulinsa (Bartosz Porczyk znany szeroko z serialu „Barwy szczęścia”). Spektakl poruszający i świetnie zrobiony, więc zgadzam się, że Klata takie spektakle umie robić. Tylko pytanie, co to ma wspólnego z Przybyszewską.
Sprawa Dantona jest zderzeniem racji Robespierra i Dantona podzielanych przez ludzi wokół każdego z nich skupionych. Autorka wyraźnie skłania się do poparcia Robespierra, człowieka szlachetnych idei, przeciwko Dantonowi, który te idee rozmienia na drobne z dużą korzyścią dla siebie.
Już Wajda w swoim filmie był dla Dantona troche łaskawszy. Klata jednak pokazał zupełnie własny spektakl, dla którego tekst sztuki wykreśla jedynie linię fabuły z zupełnie odmienną wymową. Świetny monolog Ropbespierra jest wygłaszany tak, żeby widz czuł w nim fałsz. Nie ma tu zderzenia racji tylko brudna gra polityczna. Widać w tym jednak klasę Klaty, bo słaby reżyser z podobnymi pomysłami nadałby Robespierrowi cechy Jarosława Kaczyńskiego a Dantonowi Donalda Tuska. Ale pozostając na dobrym poziomie Klata wyraźnie daje do zrozumienia, że mówi nie o RF tylko o współczesnej polityce.
Na scenie panuje powszechna kopulacja, na początku dosłowna pań z panami, potem symboliczna, która służy pokazaniu, że dla doraźnej korzyści politycznej jesteśmy w stanie ześwinić się bezgranicznie.
Tylko czemu ten spektakl ma służyć poza zabawą? Widzimy wspaniałe rzemiosło teatralne, z którego nic nie wynika. Wszyscy wiemy, jak brudna jest polityka. Wiemy, że doszliśmy i to prawie na całym świecie do punktu, w którym polityka stała się grą a nie środkiem do osiągnięcia czegoś dla dobra własnego kraju czy dobra ludzkości. Aż trudno pisać takie słowa. Brzmią humorystycznie i infantylnie, bo nikt ich nie jest w stanie traktować poważnie. Pokazanie tych przygnębiających prawd w teatrze w wykonaniu Klaty porusza, ale nie wnosi niczego nowego do świadomości widza. Ma podobną wagę jak kabaret.
Tymczasem ciągle istnieją wartości, które mają jakieś znaczenie dla polityków. Wyznają często racje, które można było pokazać. Gra polityczna przysłaniająca dążenia do osiągnięcia celów społecznych stała się niezbędna dla utrzymania władzy, a jednocześnie przeszkodą w realizacji tych celów. Gdyby coś z tego udało się w tym spektaklu pokazać, byłoby to coś ważnego. Oczywiście to, co o polityce sądzę, jest jednym z wielu możliwych punktów widzenia. Jeżeli punkt widzenia Klaty jest taki, że nikomu o nic nie chodzi naprawdę, to przedstawił to świetnie. Ale jest to podejście nihilistyczne. Dla mnie takie podejście kojarzy się z gniciem ideowym kultury. Jest to bardzo chwytliwe. Podejrzewam, że Zeen i Foma takiemu podejściu przyklasną, ale tylko jako znani kpiarze.
Są już wyniki festiwalu w Szeged. http://www.operacompetition.hu/english.asp
Sam finał był trochę zabawny bo Pani, która go prowadziła mówiła taką angielszczyzną, której zrozumieć się nie dało, a wręczającemu nagrodę Węgrowi pomagał w angielskim Francuz i gdyby nie strona internetowa nie wiedziałabym kto zwyciężył. Chociaż chyba niespodzianki nie było – publiczność zagłosowała na siebie.. najlepszy solista Zoltán Nyári z Węgier, najlepszy spektakl Csokonai Theatre też z Węgier. Ale gdyby festiwal odbywał się u nas i telefon zaczynał się od 048 też pewnie byśmy wygrali. Tak już jest. Nasie śpiewacy konkursowi przepadli, ale Ariana Kris (kompozytor) była rewelacyjna. No nic, tak czy inaczej miło było oglądać polską operę w Mezzo. W przyszłym roku w konkursie weźmie udział opera z Krakowa. A być może w kwietniu Ariadnę na Naxos z Opery Bałtyckiej zobaczymy w Warszawie.
Witam, Pani Beato. No tak, publiczność głosuje na swoich… ale pokazać się na pewno warto było. A Ariadna w kwietniu w Warszawie – to dobra wiadomość 🙂