Kariera z komputera
Jak się okazuje, już i w muzyce poważnej można zrobić karierę lansując się na YouTube. Miliony muzyków wrzuca swoje produkcje i czeka na odzew. Dlaczego tak duży odzew spotkał 39-letnią Ukrainkę (mieszkającą w Stanach) Valentinę Lisitsę? Proste: bo jest blondynką o długich włosach, która ładnie się filmuje, no i przebiera paluszkami – technikę palcową jakąś tam ma, a z dźwiękiem można dziś zrobić wszystko. Blondynka ma więc dziś kontrakt z Deccą, wystąpiła nawet w Royal Albert Hall (oczywiście z transmisją internetową i rejestracją, która wyjdzie na DVD). A jak jest naprawdę?
Po pierwsze: nie ma dźwięku. Już jak zagrała pierwsze akordy Koncertu e-moll brzydkim, przestrzelonym dźwiękiem, wiedziałam, że brak jej siły. I rzeczywiście, przez większość utworu szemrała tak, że prawie jej nie było słychać, choć nawet próbowała coś tam cieniować. Ale najlepszy numer zdarzył się w przetworzeniu: nagle kompletnie się wysypała i nie przerywając przez kilkanaście taktów grała jakieś fałszywe pasaże kompletnie od czapy, aż pomyślałam przez chwilę, że to może specjalnie i chce zrobić jakiś performans. No, ale w repryzie się złapała. Rozumiem, trema, nawet Martha miała tremę: przed wyjściem na scenę podobno spytała Brüggena „A co, jeśli to będzie katastrofa?”, na co on zaczął tak się śmiać, że mało się nie przewrócił. Ale tu nie o tremę szło, co zobaczyliśmy dalej. Otóż po zaszemraniu dwóch pozostałych części panienka zaczęła grać bisy jeden po drugim: najpierw Ave Maria Schuberta, potem… Campanellę Liszta (to się chucpa nazywa!), po czym wyszłam, nie mogąc zdzierżyć i natychmiast dobiegły mnie dźwięki kolejnego bisu, Nokturnu Es-dur z op. 9. No, naprawdę szkoda, że ten festiwal tak się skończył.
Jaki morał? Taki, że dziś nawet Florence Foster Jenkins nie miałaby kłopotu ze zrobieniem kariery na YouTube. Wszystko pięknie by się podrasowało i gwiazda gotowa. I jak tu wierzyć Internetowi? (Piszę to, choć sama w Internecie się przecież wypowiadam…)
Przedtem jeszcze była część impresjonistyczna, choć zagrana mało impresjonistycznie. Morze Debussy’ego było jak na mój gust zbyt konkretne, brakło zamglenia i poezji, a Dmitri Alexeev, pianista sympatyczny, jednak trochę pomyłek w Koncercie D-dur Ravela miał. Ale w porównaniu z Lisitsą to była wielka kreacja. Dwa bisy: Etiuda Gershwina i Lisztowskie opracowanie dwóch pieśni Chopina: Pierścienia i Hulanki.
Piszemy o tym, co ważne i ciekawe
Kultura na weekend. Odc. 243
Dlaczego wysiedzieliśmy w kinie na filmie o „Minecrafcie”. I co z niego wynieśliśmy.
No i po festiwalu. Bilans mimo wszystko bardzo dodatni. Kłopot tylko z salami – nader łatwo je wypełnić, zainteresowanie było w tym roku takie, że wiele osób odeszło z kwitkiem. Brak w Warszawie porządnych sal koncertowych. No i kłopot z miejscem, gdzie można grać na instrumentach historycznych – w filharmonii nie jest dobrze, Studio im. Lutosławskiego jest za małe. Stanowczo stolicy potrzebna jest porządna sala – jeśli w całym kraju można budować (Białystok, Kielce, Gorzów nawet), to dlaczego mamy być w tyle, zwłaszcza że popyt jest?
PS. Rano, o godzinie, której naprawdę nie ma, zrywam się i pędzę do Wrocka, żeby od 13. napawać się Bachem. Co oczywiście potem opiszę.
Komentarze
Znalazłem na yutubie ten nokturn grany na bis i tam nic nie jest podrasowane. Laska gra jak na imieninach u cioci, nic nie ściemniają.
Ciekawam, czy po tym były jeszcze jakieś bisy?
Można było przewidzieć efekt, skoro główne osiągnięcie to liczba wejść na youtube. Przed nikuturnem uciekłam, więc kompletnego załamania nerowego uniknęłam.
Powiedzmy, że raz w życiu, trzeba czegoś takiego doświadczyć (Chopina procentowego ubywa).
Rozumiem, że to odpowiedź na to, co napisałam pod jednym z poprzednich wpisów:

A z SL dawaliśmy sobie znaki – on odstawił pantomimę, że strzela sobie w łeb. Nie dziwię się, ale kto mógł przewidzieć, skoro solistka jest tak lansowana przez Universal? Jacek Marczyński powiedział po koncercie: „Miałem szczęście, bo Universal kilka razy mnie namawiał, żebym zrobił z nią wywiad”
No rzecz w tym, że to już nie jest jedyne osiągnięcie. Kontrakt jest faktem. Koncerty są faktem. To się dzieje naprawdę
Jeszcze widziałam z przodu mt7, nie wiem, czy też wyszła wcześniej, czy została do końca.
Nie, nie dzieje się, Nie w mojej rzeczywistości
A ja myślałam, że kontrakt z Wunderem to jest dno. Ale usłyszeliśmy pukanie od spodu…
Dobranoc. Tylko żeby nam się Lisitsa nie przyśniła. W tej strasznej fioletowej kiecce, uch…
Inne koszmary też się mogą przyśnić
Ale już nie teraz… choć… podobno jest z nim lepiej, ale czy dobrze? — Pobutka.
Na pocieche – Julia podpisala kontrakt z Decca
http://www.deccaclassics.com/gpp/index/artistmain
Czy ktoś powiedział „Florence Foster Jenkins”?
http://www.youtube.com/watch?v=xdLyL2_mFaA&feature=related
Chłe, chłe…
Mam nadzieję, że Decca nie każe Julii nagrywać arii z akompaniamentem Lisitsy na fortepianie
Ale z niej Monalizę zrobili
Dojechałam do Wrocka. Zaraz będę przemieszczać się w stronę Leopoldiny. Na pewno będzie pięknie, ale boję się, że mogę przysnąć, bo Pobutkę to ja dziś miałam o 4:15…
Zostałam do końca., bo jestem grzeczna dziewczynka, a ponadto lubię wiedzieć, co się wydarzyło, skoro jestem.
Ukochana Dyrekcja niech sobie w nic nie strzela, bo kto będzie organizował i wydawał, czasami przytulał do łona. Życie straci smak.
Wydaje mi się, że plastyczne porównanie do Florence Foster Jenkins jest bardzo trafne i dowcipne zarazem.
Zdarzają się takie przypadki.
Ciekawe, jak to dalej będzie wyglądać.
Kierownictwu macham do Wrocławia, a sama odpocznę chwilę.
Bilety Jerzyczka oddałam w ręce sympatycznej pary stojącej po bilety w długiej kolejce i przekazuję Mu wyrazy ich szczerej wdzięczności.
Ja to tak krótko, a mianowicie Ave Maria było Schuberta-tak dla ścisłości!
Kariera z komputera?
Ja trochę w innym obszarze – muzyka z komputera.
http://www.youtube.com/watch?v=uOtFR5WG9K8&feature=related
Nie kwestionujac meritum wpisu, chcialbym zauwazyc, ze przy nagraniach istnieje pomysl pod tytulem tonmeister, czyli rezyser dzwieku. O ile rozumiem, jego zadaniem jest wlasnie „wyciagniecie” fortepianu i „przytlumienie” trabki – juz po nagraniu.

Dziadkowie Gostka przyjaznili sie przez lata z J. Urbanskim, ktory opowiadel tysiace dykteryjek jak to ‚brzmialo naprawde”
Edycje nagran stosowali wszyscy, lacznie z wielkim Horowitzem, ktorego plyta z jubileuszowego koncertu w 1978 r (tego z Ormandym) jest zlepkiem kilku nagran. Oficjalna notka: For technical reasons, some portions of this album were re-recorded following the concert.
Ach Wy Obrzydliwi Zazdrośnicy
A tak serio, to Florence Foster Jenkins gwiazdą youtube’a jest od kilku lat!
A Leżniewej i trochę szkoda, bo ostatnio jak ktoś mocno wiąże się z jakimś majorsem, to obniża loty, np. Kożena.
Z niecierpliwością czekam na relację z Wrocławia!
Życzliwa
– witam. Oczywiście tak, bo Gounod to ten kicz dopisany do Bacha. Ale i tak było beznadziejne
No i nie było to oryginalne opracowanie.
Znaczy się Ellens Gesang nr 3 w kiczowatym opracowaniu?

Już kiedyś pytałem, ale co mi szkodzi. Czy ktoś zna nagranie tego Gesangu, w wersji chyba autorskiej, na sopran i orkiestrę, gdzie po części z wokalem następują dwie części instrumentalne? Taka jakby symfonia. Może to ma całkiem inny tytuł i numerek w tej wersji, naprawdę się nie znam na tym okresie. Oczywiście tekst był oryginalny, nie awemaryjny.
Pliiiz?
Ja nie znam.
Tu jako Ellens Gesang III, ale z tekstem jednak awemaryjnym (tyle, że po niemiecku). W tej „wersji symfonicznej” może jest inny. Sorry za wykonanie (w każdym razie mnie się p. Christine nie podoba):
http://www.youtube.com/watch?v=1trSdLFSRpA
No to trudno. Jestem pewien, że słyszałem kiedyś i pierwsza część była bardzo dobrze zaśpiewana, potem to już taka romantyczna sieczka.
Też mi się ta pani nie podoba, ale to jest właśnie ten tekst, który nazywam nie-awemaryjnym, czyli Walter Scott w niemieckim przekładzie, a nie dewocyjny kicz.
Nawet nie wiedziałam, że to Walter Scott

Człowiek codziennie uczy się czegoś nowego
Po prawdzie mówiąc to nigdy specjalnie nie interesowałam się akurat tym utworem. Zapewne z powodu zbanalizowania do imentu.
Rossini napisał operę La donna del lago o tym samym poemacie, może ktoś by to przerobił na wiązankę piosenek oazowych?
Ale kto by z oazowców słuchał Rossiniego
Jak ksiądz powie, że trzeba, to wszyscy.