Mezzo forte

Mam tu wiele bardzo milych wrazen, ale raczej niewiele muzycznych. Co najwyzej, jak pisal Hoko, drobny koncert Sikorki, i to nie w Lesie, ale za oknem kuchni, gdzie wisi karmnik, albo w zaroslach okolowioskowych. No, dzis jeszcze slyszalam na spacerze kosa wsrod zabudowan Lackendorf, i dziwnie mi on zabrzmial w srodku zimowego w pelni krajobrazu. Przedziwnie pieknie, mozna powiedziec.

No i jak tu wrzucac wpis muzyczny? Wybrne w ten sposob, ze opowiem o moim wczorajszym sporze muzycznym z Dominikiem. Wszystko zaczelo sie od tego, ze czytalam mu z blogu fragmenty roznych recenzji z koncertow Zimermana, co go ciekawilo zarowno ze wzgledu na jego podziw dla artysty, jak i na osobista, mozna nawet powiedziec serdeczna, znajomosc. Przeczytalam mu m.in. zdanie napisane przez Gostka: „Natomiast zauważyłem (a mój kolega pianista się ze mną zgodził), że Zimerman w ogóle nie gra mezzo forte. Albo czad (finał sonaty), albo ambientalne piano (II część) i nic po środku. A może to tylko kwestia utworu? A może to tylko kwestia sali?”.

I tu sie Dominik zgodzil: „Tak, to prawda, Krystian rzeczywiscie nie gra mezzo forte. I ja sie z nim zgadzam. Nienawidze mezzo forte”. Tu wyjasnienie dla czytelnikow nie znajacych terminologii muzycznej (termin co prawda dosc popularny, ale czy to dzis wiadomo?): to znaczy „nie za glosno”. Zdumialam sie ogromnie, bo jak muzyk moze nie znosic jakiejs dynamiki? Dominik to uzasadnil: jest przeciwny obojetnosci w muzyce. Musza byc intensywne emocje, skrajne emocje, bo na emocjach gramy. A mezzo forte kojarzy sie mu z letnioscia, z brakiem emocji.

Tu troche sie zdumialam: a co, jak kompozytor sam wpisze to mezzo forte w nutach?  Przeciez chyba wie, czego chce. A jezeli utwor albo jego fragment ma byc taki wlasnie neutralnie obojetny po to, zeby potem prawem kontrastu przywalic? No nie, mowi, to wtedy trzeba grac piano, wlasnie dla calkowitego kontrastu. Tu zaprotestowalam znow, bo co z utworami, ktore maja szeroka palete dynamiczna? Albo ktore operuja stonowana dynamika, bo maluja wlasnie taki pastelowy obrazek, jak w niektorych preludiach Debussy’ego? Czy mozna tak po prostu zubozyc muzyke o jeszcze jeden niuans? A Dominik na to: – Ja mowie nie tyle o glosnosci, co o nastroju. Mnie sie mezzo forte kojarzy z obojetnoscia, letnioscia nastroju, a tego wlasnie nienawidze.

Skonczylo sie, ze powiedzialam: no to wrzuce to na blog, ciekawam, co czytelnicy na to 😀

PS. Jesli ktos uwaza, ze to dla niego za trudny, bo czysto muzyczny problem, ujme to inaczej: czy rzeczywiscie muzyka powinna zajmowac sie przede wszystkim skrajnymi emocjami? Moze jest w tym stwierdzeniu pewna slusznosc?