Multikino już zaczęło
No to już po pierwszej transmisji w Multikinie – z Królewskiej Opery Walońskiej w Liège. Mieści się ona co prawda w Belgii, ale udział w spektaklu wzięli niemal sami Włosi, z wyjątkiem Alfreda – Albańczyka Saimira Pirgu, który zresztą był najsłabszym punktem obsady: wyglądał jak należy, przystojniaczek, ale w głosie miał jakąś nieprzyjemną blaszkę, choć dane ma. Świetna okazała się Violetta – Cinzia Forte: i urodziwa, i ładnie śpiewająca (wbrew nazwisku, miała też ładne piana). Wielkie brawa zebrał Giovanni Meoni jako ojciec Alfreda, Giorgio Germont. Sama realizacja (reżyser Stefano Mazzonis di Pralafera, który jest jednocześnie generalnym dyrektorem opery w Liège) estetyczna, bez prowokacji (ze dwa gołe biusty się pokazały, ale dyskretnie), ładne kostiumy. Świetnie, z ogniem prowadzona orkiestra (kierownictwo muzyczne – Paolo Arrivabeni).
Teraz minusy. Niestety jakość przekazu, jeśli chodzi o filmowanie, nie dorównuje transmisjom z Met – tamte są robione prawdziwie profesjonalnie, nie mówiąc o tym, że w przerwach można obejrzeć bardzo interesującą operową kuchnię, a DD Cinema (firma włoska, która oferuje i przekazuje te transmisje) po prostu wyłącza się na ten czas. Dźwięk – obawiam się, że jego projekcją (tu w Warszawie) zajmował się ktoś, kto niewiele wie o odtwarzaniu muzyki poważnej. Obsuwa była z napisami polskimi, które miały być, ale nie było. Po pierwszym akcie widziałam, jak jedna pani się wkurzyła i poszła sobie, „bo to takie byle co”. Przesada – byle co to nie było, no i w ogóle pierwsze koty za płoty, dobrze, że w ogóle multipleksy za takie rzeczy się biorą.
Zapowiedziano dwa kolejne wydarzenia: 21 kwietnia ma być Carmen z Macerata Opera (ale tu piszą, że to spektakl nagrany), a 23 czerwca – Aida z La Scali (też wygląda na to, że to nagranie, ale za to może być ciekawie wokalnie, zwłaszcza jeśli chodzi o rolę tytułową). Co w maju, jeszcze nie wiadomo, ale coś będzie i dadzą znać.
Komentarze
A czy głośność była do zniesienia? Bo mnie Multikino tak ogłuszyło niedawno na filmie (przez pierwsze 15 minut dosłownie trzymałam się fotela, żeby nie uciec), że bałam się wybrać na tę transmisję, bo a nuż będą gwałtu zadawać „Traviatą”. Może odważę się na którąś z kolejnych projekcji.
Ano z początku faktycznie było za głośno, ale potem ściszyli trochę 🙂 Ja usiadłam sobie na końcu sali, widać i tak było dobrze.
Szanowna Pani Doroto, w tej sprawie nie mam nic do powiedzenia, Piszę wyłącznie dla podtrzymania kontaktu blogowego z Panią. Pozdrawiam – Kroton.
„Parigi, o cara , noi lasceremo” i „Libiamo, libiamo” sprawdzają się w każdych okolicznościach. Pozdrawiam serdecznie i raz jeszcze dziękuję .za to co mi się udało. dzięki Pani Kierowniczki blogowi. Lisię się na „Carmen”. Vale!
Krotonie, babciu Barbie – też pozdrawiam!
I wszystkich innych oczywiście też 😀
A czy można niedyskretne zapytać o cenę tej rozrywki? Czy sala była pełna?
Gdzieś mi mignęła cena 50 zł, co mi się wydaje dość drogo, jak na „zwykły film” 😉
W razie problemów z jakością dźwięku myślę, że trzeba pisać do zarządu kina. Może się w końcu nauczą, jeśli całe przedsięwzięcie chwyci.
Tak, taka chyba była cena. Sala nie była pełna – może też i dlatego, że Opera Walońska jest mniej znana. Wyobrażam sobie, że na La Scalę przyjdzie więcej.
W Warszawie ponoć kino Muranów rezygnuje z transmisji Met – stwierdzili, że im to rujnuje zarobek w soboty. U nich bilety kosztowały 50 zł w przedsprzedaży, a 70 na dwa tygodnie przed projekcją, ale zwykle większość rozchodziła się w przedsprzedaży. (W krakowskim Kijowie jest taniej – do 48 zł.) Jeżeli bilety u nich kosztują po 18 zł, to wychodzi, że w tym czasie, jaki jest przeznaczony na operę, mogli zarobić zamiast tych 50 zł powiedzmy 72 zł – po dwa seanse w każdej z sal (opery są w dwóch salach – takie jest powodzenie).
Nie moge…
Czyli juz wiadomo, kim są blogowicze Pani Kierowniczki…
Peter Greenaway: — Jestem przekonany, że kino w swojej klasycznej formie umiera. Każde medium musi się odnawiać, żeby istnieć. Inaczej kończy się na takiej trupiarni jak klasyczny balet albo opera. Kto dzisiaj chodzi na klasyczne opery? Nudni burżuje z mnóstwem pieniędzy.
Linka do artykulu:
http://www.rp.pl/artykul/2,272185_Atak_na_wszystkie_zmysly.html
Pozwolę sobie nie zgodzić się z panem Greenawayem w kilku kwestiach.
Zgadzam się w kwestii betonowych fortec i bezmyślnego chrupania popcornu, ale buntuję się przeciwko pokoleniu nierozstającym się z laptopami.
Miniaturyzacja i nacisk na przenośność i wszechdostępność degraduje obraz i dźwięk. Wszędzie kompresja i obraz wielkości znaczka pocztowego.
Żaden projektor i ekran na pół ściany nie zastąpi ekranu kinowego, ani tym bardziej występu na żywo.
Jedyne, co zastąpi różne laptopy-szmopy to technologia „holodeck” („Star Trek, Next Generation”).
http://en.wikipedia.org/wiki/Holodeck
Ja bym tam chciał być nudnym burżujem (zwłaszcza z mnóstwem pieniędzy) 😀 Tym bardziej, że klasyczna opera to jednak coś dużo lepszego niż opera romantyczna 😛
A czy ja nie mógłbym by mieć dużo pieniędzy, nie będąc nudnym burżujem?
Bo Beaubique Bourgeois to by już był trochę nadmiar firlefancu. 😆
Le Bourgeois Beaubiquechien
Mieszczanin Beaubiqui’em?
Aczkolwiek w tym przypadku ładniej chyba brzmi „Der Boh-bick als Edelmann”.
Raczej Mieszczanin Psem Bobikiem 😉
Och, Greenaway. Ja bardzo oddzielam dwie rzeczy. Z jednej strony fascynuje mnie jako artysta, także w aspekcie wynalazczości jego, i bardzo mnie zaciekawiło, co też on pokaże w tym Szczecinie, żałuję bardzo, że tam nie będę. Z drugiej strony jego poglądy społeczne i na temat sztuki w ogóle, jakie czasem wygłasza, doprowadzają mnie do bezsilnego i retorycznego pukania się w czoło. Takie lewactwo zupełnie irracjonalne.
A jeszcze inną sprawą jest to, co się nie podoba Gostkowi 😉 Gosteczku, niestety, chcemy czy nie chcemy, ale akurat w tym punkcie Greenaway stwierdza po prostu fakt. Już jest pokolenie wychowane na kompresji, o nadmiernych decybelach nie mówiąc (aż strach pomyśleć, jak będzie rządziło światem pokolenie głuchych – także fizycznie, bo tak będzie za kilkanaście lat, oni ogłuchną!). Ale z laptopkiem to i ja bym się chętnie nie rozstawała (nawet myślę sobie o nabyciu netbooka, bo mojego już mi się wszędzie dźwigać nie chce), i jest wiele tego przyczyn. Z blogową na czele 😀
Ja wiem, że on stwierdza fakt. Wiem, że ludzie głuchną i ogłuchną.
Netbook jest bardzo przydatną rzeczą dla podróżujących dziennikarzy, fotografów itp., ale to „pokolenie nierozstawające się z laptopem” używa laptopów do przesiadywania w hotspocie i gadania przez Skype.
Reklama „Podziel się swoją pasją przez internet” mnie wku….. A co złego jest z dzieleniem się pasjami osobiście, do kurtyzany biedy?!
(A jednocześnie wszyscy siedzimy tu i tam i gadamy sobie na blogu o swoich pasjach….. 🙁 )
Prawda?
Przydatna rzecz ten Internet…
I nie mam poczucia, że nie dzielimy się pasjami osobiście 😆
Mnie nie udało się kupić biletu taniej niż za 70 zł.
Już nie pamiętam logiki wydarzenia, ale wyszło, że są tylko po 70.
Kino w Muranowie było pełne, nie wiem, co im się nie opłaca.
Pomimo, że odbiór był dobry, uważam cenę biletu za wygórowaną.
Ostatecznie zrealizowane w formie filmu spektakle operowe są wyświetlane za normalną opłatą.
Może jak będzie większa podaż, to ceny spadną.
„Może jak będzie większa podaż, to ceny spadną”
Znając polską mentalność i ceny na różne imprezy, śmiem wątpić. 🙁
O przepraszam, ja się ostatnio nie dzielę, co więcej, nie dzielę się przez pełnomocnika 😆
Pani Kierowniczko, a ja już się skusiłam na netbooka 😉 (nie żebym się chwaliła, bo i czym, ale przypomniało mi się, że kiedyś rozmawiałyśmy o zaletach tego urządzenia). Rzeczywiście lekutki jest. Biorę w kwietniu do Krakowa 😉
Nie byliśmy 🙁 Ta cholerna Sytuacja z zimnym wzrokiem 🙁
Beato – a można wiedzieć, jakiego? 🙂
A w ogóle to przyszło w końcu zaproszenie na katowicki Festiwal Prawykonań. Może się wybiorę na piątek i sobotę, bo w niedzielę już Festiwal Beethovenowski 🙂
Oczywiście 🙂 http://www.msi-polska.pl/index.php?func=proddesc&prod_no=1286&maincat_no=135&cat2_no=537
Też o nim myślałam 😉 Dobrze się sprawuje?
Jestem b. zadowolona, pracuję na nim prawie codziennie od trzech tygodni i jak dotąd nie znalazłam niczego, co by mi w nim przeszkadzało.
Odstrasza mnie tylko, że ma baterię trzykomorową, czyli krótki czas pracy bez podłączenia do prądu…
Tzn. jest model z sześciokomorową, ale już dwie stówy drożej…
Ja mam baterię sześciokomorową, tutaj wrzuciłam link ze strony MSI i nawet nie spojrzałam, że opisują z trzykomorową. Wersja z sześciokomorową dostępna bez problemu.
Multikino multikinem, ale dvd to dopiero był wynalazek dla promocji opery!
Przynajmniej u mnie w domu. Wychodzi na to, że to co kolekcjonowałem na winylach, potem na kompaktach trzeba zbierac po raz trzeci :-).
Bardzo podobają mi się wznowienia np serii Deutsche Gramophon….
W niedzielę zobaczyłem sobie jednak Halke Laco Adamika z Wrocławia; fajna uniwersalizacja, szczególnie „Tańce Góralskie” w wykonaniu „górali” z „gór uniwersalnych” ubrani w czarne powiewające gacie i uzbrojeni w nun- cza- ko ? Do Wrocłąwia nie miałem szans dotrzeć, a dzięki dvd tak jakbym tam był i moge wrócić jak zechcę!
No, to też jest fajne. I można sobie w każdym momencie zatrzymać i iść np. zrobic sobie herbatę 🙂
Ale w kinie jest o tyle fajne, że takiego wielkiego ekranu i głośników w domu nie masz. (Tylko trzeba jeszcze umieć ich używać…)
Lajza Minęli zawsze czujna 🙂 Nie wiem, czy w międzyczasie nie podrożały, ja płaciłam 1249 PLN (kupowałam przez Internet).
Ja też oglądam w Internecie – i widzę, że czasem cena zależy od koloru 😆 Ceny chyba ogólnie idą w górę 🙁
Tak – różowe chyba najtaniej 😆 Ja mam biały (zresztą odcień taki bliżej kości słoniowej), chciałam dla odmiany. Z tymi cenami niestety prawda – rozglądałam się przez dwa tygodnie i już wtedy podrożały.
Różowe najtańsze? No, to jest news 😀
A co do Festiwalu Prawykonań, to ja już przesyłam ukłony 🙂
A czy te różowe są z falbankami, czy z kokardką? 😀
Bobiku, do wyboru tylko „Romantyczny róż” lub „Valentine’s Edition” – z serduszkami 😉 Brak odcieni „Świński róż” i „Pasztetówkowy”.
Jeżeli przynajmniej te serduszka kurzęce, to biorę edycję walentynkową. 😀
Na mnie też walentynkowe zrobiły wrażenie. 😀
Ale dlaczego czerń jest imperialna?
Bobikowi zapodaję, że serdca są też w ‚Powiewie miłości’ kolor kości. 😆
Falbanki! To byłby hit!
Bobiku, zgłoś pomysł do producenta, będziesz bourgeois. 😉
Czarny, kudłaty burżuj, dzierżący w łapach różowego notebooka z falbankami. Sam ten obrazek się nadaje do opatentowania! 😆
Ale walentynkowy to jest biały z serduszkami! 😀
http://x-kom.pl/index.php?show_prod=34165&_ssk=&_spl=33&_ih=
I ten model akurat ma baterię trzykomorową 😉
Różowy sercowy też jest 😀
http://www.karen.pl/index.php/product/66924/Notebooki/Netbooki—nowa-kategoria-mini-notebookow/Microstar_WIND_U100_rozowy_(serca)_Valentines_Day_XPH_160GB_6-cell.html
Ale dla Bobika to chyba rzeczywiście najlepszy kolor kości z sercami 😉
Ale ten różowy wcale nie jest najtańszy… 🙁
Rzeczywiście 🙁 Jak kupowałam i porównywałam wersje kolorystyczne z tymi samymi parametrami, to najdroższy był czarny a najtańszy różowy. W dodatku widzę, że ten, który kupowałam, kosztuje już w tym samym sklepie 230 PLN drożej (po zaledwie trzech tygodniach).
Dziś dyżurowałam w robocie redaktorsko, z przerwą na elegancki obiad, po którym już nie jem kolacji (z powodu jakości i przepełnienia), więc średnio w ciągu dnia miałam czas przeczytać tu wszystko, a teraz dopiero zauważyłam słowa Komisarza:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=308#comment-40345
i dalibóg zachodzę w głowę, co też on miał na myśli? 😯 Nie dzieli się jako osoba czy nie dzieli się czymś z kimś, i co ma do tego pełnomocnik? 😯
Nie śmiałbym odpowiadać za Komisarza, ale mogę się zabawić w analizę tekstu. 😉
Słowa Komisarza odnosiły się zapewne do wcześniejszej uwagi Kierownictwa „nie mam poczucia, że nie dzielimy się pasjami osobiście”. Komisarz odparł na to, że on się ostatnio w ogóle nie dzieli, co zapewne miało związek z bezkomisarzowym marcem na Komisariacie. Ale Komisarz znikając z Komisariatu (czyli zaprzestając dzielenia się) zostawił jakiegoś pełnomocnika, który jednakowoż teksty wstawia i moderacji dogląda. Wynika z tego, że Komisarz nie dzieli się przez tego pełnomocnika.
Nawet jeżeli mój domysł nie jest słuszny, brzmi chyba nieźle. Czyli si non é vero, è ben trovato. 😀
No dobrze, ale pasjami dzielimy się tu, Komisariat jest od innych spraw i sprawek 😉 Czy chodzi o to, że Komisarz ostatnio mniej się również tu dzieli/udziela? Kto więc byłby tu pełnomocnikiem (przez którego się nie dzieli) ❓
Jak to, Pani Kierowniczko, czyżby w Komisariacie pasji brakowało? 😯 😉
A pełnomocnik, jak to w służbach, może być ściśle tajny i jego danych nawet na torturach się z Komisarza nie wyciśnie. 😉
Kierownictwo tortur nie stosuje…
A na Komisariacie jest wiele różnych fajnych rzeczy, ale żeby akurat pasja – bo ja wiem…
Może Komisarz się nie dzieli, bo akurat zajęty jest mnożeniem? 😉
😆
Widzę, że Pani Kierowniczka nadal nie docenia. A gdzie się np. pasjami wyżera pączki, pod pozorem brania ich w depozyt? Niby nie na Komisariacie? 😀
Pączki to się wyżera paszczęką 😉
Ja przyziemnie.
Na ceneo najtańsze 10″ od 1.200 mniej więcej:
http://www.ceneo.pl/;004c58+s10;022notebook.htm
Ja też nie bardzo załapałam pełnomocnika, ale objaśnienia Bobika wydają się logiczne.
Z mnożeniem podobnie. 😉
A nie, sortowane wg ceny, zaczynają się od 1.089 PLN:
http://www.ceneo.pl/;004c58+s10;0112-0;022notebook.htm
EmTeSiódemecko, zajmuję się dziś studiowaniem tej dziedziny praktycznie cały wieczór 🙂 Mam jednakowóż pewne wymagania:
1. żeby była bateria sześciokomorowa,
2. żeby przekątna ekranu była 10,
3. żeby były WindowsXP, a nie Linux.
No i wychodzi mi, że takie są najtaniej za 1.300 (w tym sklepie piszą, że towar jest „w drodze do magazynu”, więc nie wiadomo, kiedy będzie i czy wtedy nie zmieni ceny) lub 1.349.
I te najtańsze są białe 😉
A czerwoniaczki śliczne są… ale droższe gdzieś o stówę 🙁 Najtańszy 1.439. A różowy – 1.419 (ten właśnie „walentynkowy” 😆 )
Pani Kierowniczko, ja nawet próbowałam kupić w stacjonarnym sklepie w Poznaniu i co znalazłam coś w sensownej cenie i zapytałam o dostępność, to mi odpisywali, że w tej chwili nie ma „na magazynie”. Czerwoniaczek na pierwszy rzut oka też mi się podobał, ale potem głos wewnętrzny mi zaszeptał, że szybko mi się opatrzy 😉 Z tego co Kierownictwo pisze to cena różowego barwnika b. poszła w górę 😆 W każdym razie trzymam kciuki za pomyślność poszukiwań i pozdrawiam, stukając w klawisze mojego białego 😉
To powodzenia życzę. 🙂
W tych porównywarkach cen można czasami ciekawy sprzęt upolować.
To ja jeszcze tylko wrzucam zagadkę na dobranoc i szybko zmykam, bo a nuż oberwę po ogonie 😉
Pączki paszczęką pożera pasjami,
przestępców poi podłymi płynami,
paserów płynnie pakuje do paki,
paniom pobłaża ponoć…
Kto to taki? 😆
Policjant! 😆
Do czerwonego koloru mam słabość (jak to widać w moim ubranku na górze tej strony). Komórę mam czerwoną. No to by mi czerwoniaczek pasował 😉
A w jednym sklepie dołączają etuja. Może się to opłaca? Nie wiem, ile etuje kosztują.
Chyba komisarskie pełnomocnictwa przekażę Bobikowi, bo nic dodać, nic ująć, choć nieumocowany, kawał dobrej roboty odwalił 😉
Dzień dobry 🙂 Pani Kierowniczko eTuja z tego co wiem jest w zestawie, u mnie nawet o niej nie pisali, a była.
To znaczy komisarz się nie będzie już pojawiał, tylko aspirant Łowczy zamiast? 😯
No tak, dość nieporządnie te sklepy wyszczególniają, co się w zestawie znajduje. Ale to i tak nic, bo niektóre nie wyszczególniają istotnych danych technicznych i trzeba wszystko sprawdzać gdzie indziej 👿
Kaca mam po tej wczorajszej sklepowej sesji 😆
Zamiast eTui może lepsza byłaby zwykła Tuja – ekologicznie by było 🙂
Ą że by pogłębić kaca, trochę testów
http://pclab.pl/art34404.html
Ja bardzo proszę, aby nie wkurzać mnie od rana 😆
„Teraz komputer zapewniający wygodne korzystanie z sieci, poczty internetowej, komunikatorów, pracę z dokumentami i obsługę prostych multimediów, w tym gier sieciowych, można znaleźć za mniej niż tysiąc złotych.”
To jest artykuł sprzed kryzysu, drogi Hoko! 🙁
Testy to już sobie wcześniej również tu i ówdzie postudiowałam…
No, z windowsem poniżej tysiąca to ciężko. Ale do typowych zajęcić z netbookiem to wg mnie linux wystarcza – tylko trzeba się wprawić 🙄
No fakt, była taka rozmowa, ale Łowczy stanowczo odmówiła 😆
Poniżej tysiąca to już W OGÓLE nie ma. To i tak już dopłacę tych parę stówek… czy to ja mam czas się jeszcze w coś wprawiać? 🙂
Nie, no są, i to nawet w tym z nie najtańszych sklepów.
http://sklep.vobis.pl/oferta/notebooki/netbooki/875563_asus_eee_pc.aspx
Ale co som warte? Nie wiem.
Ale nie z przekątną 10… Mniejsza mnie w ogóle nie interesuje 🙂
Yhy.
Z Łindołsem pewnie jeszcze warto się zastanowić nad doinwestowaniem w dodatkowe 1 GB RAM.
Ja jeszcze do tego Brahmsa z Gardinerem na chwilkę chciałem wrócić.
Przyszło mi do głowy, że w tych poinformowanych nagraniach (zwłaszcza muzyki romantycznej) za dużo uwagi poświęca się wierności wykonania, a za mało samej interpretacji.
Wygrzebałem stare nagranie tej symfonii z Bohmem, który też dość szybko gra, a jednak napięcie wytwarza i chce się słuchać dalej.
Zaś co do jakości nagrania, to się teraz zastanawiam, że to może kwestia samych instrumentów – jelitowe struny, że takie miętkie wrażenie się ma przy słuchaniu. Faktura gęsta, to robi się miśkowato.
A propos tego Brahmsa — właśnie zauwazyłem, że ‚poinformowany historycznie’ Gardiner ma podobne tempa (w Pierwszej), jak Haitink z LSO. W Drugiej jest wręcz wolniejszy. (I w obu od Haitinka lepiej się go słucha.)
Haitink? Feeeeeeee….
Taka subiektywna ocena 🙂
Chętnie włączyłabym się w te rozważania, ale muszę iść. Dwie konferencje i zebranie pod rząd 🙁
Kierownictwo z rządem się spotyka? 😯
pod rząd.
Pod rządem, to się kopie, choć Kierownictwa dotąd o to nie podejrzewałem 😯
Może wczorajszy dyżur redakcyjny wyzwolił jakieś roszczeniowo-rewolucyjne postawy? 🙄
Mam dwa pytania.
Co to za gospodarz, co nie ma chałupy?
Co to za redakcja, co nie przydziela dziennikarzom notebooków? Przecież to narzędzie pracy jest! 🙄
Redakcja dała, ale taki, coby siedzieć na miejscu, a nie się włóczyć i na koszty delegacji narażać 😉
Przecież ja mam notebooka służbowego. Cały czas do Was z niego piszę. A czasem go przecież w podróż zabieram 🙂
To tylko taka moja fanaberia, że chcę jeździć z czymś mniejszym i lżejszym, bo nie lubię dźwigać…
Ufff! Wreszcie w domciu. Pod rządem to ja zaraz pokopię, konkretnie pod ministrem kultury (to pokłosie dzisiejszych wieści, które dobiegły mnie pokątnie), ale muszę trochę odetchnąć.
Witam wszystkich 🙂
„Pod rządem to ja zaraz pokopię, konkretnie pod ministrem kultury”
Pani Kierowniczko, tylko proszę uważać z tym kopaniem bo tzw. mądrość ludowa mówi, że kto pod kim dołki kopie… 😆
…. ten trafia do rządu…
Czy Kierownictwo przy okazji tego kopania nie mogłoby jakich Kartofli wykopać? 🙄
Bobiku, pory roku Ci się pomyliły…
kartofle Kartoflom nierówne 😉
Fakt, na wiosnę to trzeba posadzić, nie wykopać. Jeszcze skuteczniejsze. 😉
To może byśmy coś zasiali…?
Zasiać to zawsze warto, tylko żeby nie wymarzło…
Ja na razie zasiewam pomysly. Wszystko wyglada na to, ze sie przyjmuja.
Trzy dni paryskich targow muzycznych, czyli Musicory. Dzis bylo otwarcie. Padam oszolomiona. Czy wszyscy musza probowac instrumentow grajac FFFFFFFFFFFFFFFFFFFF? i Prestissssssssssssssssssssssimo?
No oczywiście. Boją się, że nikt ich nie dostrzeże 😆
Fomecku, a co jakby juz? 😀
Ja byłbym za tym, żeby zasiać parówki. Jask cudowne byłoby lato opromienione wizją bezkresnego pola parówek, do zebrania na jesieni… 😆
No i właśnie tym się, panie dzieju, różni tzw. ścierwo od dobrej roślinki – że z niego nic nie wyrośnie, a z niej może i cały zagajnik… 😉
Pani Dorotecko miła,
już któryś raz używa Pani tego dosadnego określenia, a ja za każdym razem myślę jesteśmy ścietrwojady. 🙁
😆
Coś w tym jest. Ja, przyznaję się bez bicia, także bywam ścierwojadem, bo jadam drób i ryby…
Na mój dusiu! Jo fciołek wzorem Mrożkowyk chłopów pedzieć: „Eee…” Ale jak tu pedzieć „Eee” na parówki? 😀
Tam, Owcarecku, było też „Jjiii tam” i „E, mówicie”… Ale i to do parówek nie pasuje 😆
I tu uświadomiłyście mi, moje Panie, że co roku jak się mi zwali towarzystwo na imieniny, po antipasti, zimnej płycie i tych wszystkich szykanach wjeżdżam z kolacją gorącą, patrzę na zadowolone buźki i widzę nagle jedną i … Jezus Maria. Jiri – znowu zapomniałem o wegetarianach! I w te pędy do kuchni, by coś Jiriemu spreparować gorącego nieścierwopochodnego, ale czego bym nie tknął i nie próbował, to w każdym garnku jakiś zwierzak spoczywa. Biedaczyna dostaje zawsze zimną płytę na gorącym talerzu. Może w tym roku nie zapomnę?
A co z tym nieskopanym rządem?
Uff.
Zapraszam na KAWKę.
Na razie bez cukru, ale powolutku, powolutku…
Pisze się nowy wpis, więc i o ministrze będzie 😉
A jutro Blechacz!
Pani Kierowniczko, ze ścierwa nic nie wyrośnie? A gdzie siła wyobraźni? 😯
Kilka lat temu posadziłem w wyobraźni plasterek szynki i dziś już mam tak spore stadko wyimaginowanej nierogacizny, że wkrótce drugi ogród będę musiał dokupić. Nieplewiony, żebym mógł zaprosić na kolację Koziołka Matołka. 😆
Kawa bez cukru!
Baba* bez lukru!
Obie do kitu –
dostałem wściku.
Coffe only with sugar
Women only on nuda…
Obie sweet są my dreams
Z nimi ja jestem kimś.**
Blechacz jutro? Już chyba prawie dzisiaj.
* – wielkanocna of course.
** – to tylko rym
Dla niektórych sweet dreams
wejdę nawet na gzyms,
co najwyżej mi wyms-
knie się: no, teraz ryms! 😉
Leży Bobik na chodniku,
robiąc wokół mnóstwo krzyku!
Gdyby Bobik nie sweetował,
toby teraz parówkował!
No i widzę ja ortasa
w swoim rymie – jak golasa!
Miast napisać pięknie „To by…”
poszło „toby”! Out nagrody!!!
Już od Mieszka i Dąbrówki
moje sweet dreams to parówki!
Nawet na chodniku leżąc
wrąbię jedną. Byle świeżą!
A ja za skarby nie wypiłabym słodkiej kawy.
Chociaż kiedyś w Egipcie wypiwszy, nie było wyboru, w tygielku musieli słodzić przy gotowaniu.
A raz opluwszy towarzystwo, napiwszy się niechcący cudzego zasłodzonego paskudztwa.
Oooojjjj, znam ten ból! U różnych moich klientów, zwłaszcza bliskowschodnich albo północnoafrykańskich, ale nie tylko, parzy się kawę od razu z cukrem i nie bardzo wypada nie wypić. A ja też niesłodzący. 🙁
A ja odwrotnie, niesłodzonej nie potrafię.
Bobik posadził parówkę
I nad ziemią zwiesza główkę:
Kiedy mi wyrośnie nowy
Cały lasek parówkowy?
Może sobie czekać psina,
Przecież nie jest to jej wina,
Że parówki – zimą, wiosną –
Jakoś z ziemi nie urosną…
Kierownictwo najwyraźniej
nie dowierza wyobraźni,
na przyziemność wstrętną stawia,
z ducha lotem się rozprawia…
A mnie co tam fizykalność,
racjonalność i realność
i literatura faktu?
Mnie wyrośnie nawet kaktus! 😆
Gdzie pies będzie miał kaktusa?
Na swym łebku? Na Bachusa!
Co ma kaktus do wędliny?
Przecież to są jakieś kpiny.
Też coś – napełnienie brzucha
Jako emanacja ducha…
Wszak w parówce ducha nie ma,
Mięso – rzeźni to domena! 😉
Dobranoc, Bobiczku, niech Ci się przyśni puszcza parówkowa 😆
Wiedzą wszyscy to mormoni:
kaktus nie rośnie na dłoni,
lecz dla psa to żaden temat –
rośnie mu, choć dłoni nie ma.
Również ducha z brzuchem związek,
to dla psa wprost obowiązek!
W misce jest początek rzeczy –
który pies temu zaprzeczy?
Lecz psiej myśli nurt jak rzeka
płynie, omijając człeka.
Któż nas pojmie, kto zaklaszcze
i parówkę wsunie w paszczę? 😥
Łajza ze mnie, nie zauważyłem dobrych życzeń. 😉
Spóźnione, ale szczere podziękowanie i dobranoc. 🙂
Piesek jest już całkiem duży
I zapewne się obsłuży 😆
Dobranoc raz jeszcze 😀