Ju-hu, tralala, tralala…
Wolny strzelec – dziś te słowa kojarzą się nam z free-lancerem, kimś, kto pracuje na własny rachunek biorąc robotę skądkolwiek. A przecież ta zbitka słowna pochodzi właśnie od opery Carla Marii Webera (von, jakie czasem się przed jego nazwiskiem pisze, dodał jego ojciec całkowicie nielegalnie – to była rodzina mieszczańska, ta sama z której wywodziła się Mozartowa Konstancja i jej śpiewające siostry). Wolny strzelec, po raz pierwszy wystawiony w 1821 r., uznawany jest dziś za pierwszą operę romantyczną. I doprawdy nie mam zielonego pojęcia, dlaczego w Warszawie, gdzie wystawiono go w pięć lat później, nie grano go aż od 115 lat! To przecież opera-przebój, każdy numer to kolejny hicior, od pierwszej piosenki Kiliana z chórem poprzez toast Kacpra, arię Agaty, piosenkę druhen czy opowieść Anusi o jej śnie, po chór strzelców (tytuł tego wpisu to oczywiście początek refrenu). No i jest tu wszystko, co niemiecki romantyzm ukochał: ciemny, demoniczny las, złe moce i zawierzający im młody amant, który musi przejść próbę, by zdobyć ukochaną. A jeszcze – żadnych nadętych postaci arystokratycznych, wszystko swoje chłopy (i dziewczyny) z ludu, popijający piwko w karczmie, śpiewający proste, ale wdzięczne melodie, i muzyka całkowicie odpowiadająca tym realiom: skoczna i wesoła albo liryczna, ale nie bardzo skomplikowana. Nic dziwnego, że utwór wywołał rewolucję estetyczną, melodie były śpiewane i znane w całej Europie, a i na polski romantyzm (Mickiewicz, Krasiński) Wolny strzelec miał niemały wpływ.
To, że po wojnie omijano w Polsce twórczość Webera, zapewne było związane z programową antyniemieckością – a Wolny strzelec jest na wskroś niemiecki. Sześć lat temu pojawił się na scenie Opery Wrocławskiej – dosłownie na scenie, bo teatr jeszcze nie był do końca wyremontowany i publiczność też na scenie siedziała. Po czterech bodaj spektaklach znów zamknięto gmach na cztery spusty i dopiero niedawno, już w odremontowanej sali przypomniano ten spektakl. Wystawienie tu właśnie Webera nie było przypadkowe – w 2001 r. czczono 160-lecie gmachu operowego, a Opera Wrocławska była pierwszym (choć na krótko) miejscem pracy dziewiętnastoletniego wówczas kompozytora i dyrygenta. Ja trafiłam wówczas na spektakl, w którym w roli Anusi wystąpiła młodziutka Ola Kurzak, dziś gwiazda międzynarodowa. Pięć lat później w tej samej roli widziałam jej mamę, Jolantę Żmurko, również świetną aktorsko. Rzecz wyreżyserował Marek Weiss-Grzesiński w sposób na szczęście mało wydziwiony, za to bardzo podkreślający niemieckość opery – wszystkie te myśliwskie stroje, kelnerzy-jelonki w tyrolskich gatkach itp. Bardzo wdzięczny i dowcipny ruch sceniczny zaprojektowała jego żona Izadora, wielbicielka i uczennica Jiriego Kyliana, a dyrygował Tadeusz Strugała.
Teraz wystawiła rzecz Warszawska Opera Kameralna, zapraszając tych samych realizatorów – Grzesińskiego i Strugałę. Ten najmniejszy teatr operowy w Polsce to bombonierka, do której trzeba wizję przykrawać, ale reżyser mimo to pozostawił pewne pomysły ze swojej wrocławskiej realizacji, jak zachowania chóru strzelców i korowodu druhen czy lewitujące meble w arii Agaty. Siłą rzeczy trzeba było inaczej rozwiązać scenę odlewania kul i pojawienia się złego ducha Samiela, rzecz nie działa się więc w lesie. Ostatecznie spektakl robi sympatyczne wrażenie (z wyjątkiem koszmarnie rzępolącej orkiestry), a szczególnie udane były role Anny Wierzbickiej (Agata) i Marty Boberskiej (Anusia). O tej pierwszej, jeszcze mało znanej młodej sopranistce, na pewno jeszcze usłyszymy; ta druga – wiadomo, że świetna.
Tyle relacji. Za dwie godzinki wsiadam w pociąg do Łodzi. A więc do poczytania w niedzielę wieczorem 😀
Komentarze
To do Łodzi tak długo się jedzie?? Choroba ciężka by te koleje wzięła… 😆
To się nazywa skrót myślowy 😉
Niewiarygodne… 115 lat…
(Czas kolejowej podróży do Łodzi też – ale to już mniej 😉 )
Bo u nas to ceni się przede wszystkim szybkich strzelców, taka tradycja easternowa 😉
A Warszawa zawsze miała dziwny pociąg do Łodzi 😉
Ładny mi skrót… półtorej doby…
Bry. Uzupełnione, co należy, dzięki za wytknięcie – zupełnie niezamierzenie zgubił mi sie wpis o moim rzekomym trzydniowym zaroście! Podświadomość działa!
U mnie mróz. Włosy wyprane, teraz trzeba się ogarnąć i pędzić na to szampańskie śniadanie. Wieczorem obiecują nam zawieruchę, póki co, prawie czerwone niebo od wschodu. Brrrrr…. !
Co jak co, ale przy operze wysiadam. Jeszcze przed Skierniewicami, a co tu mowic o dojechaniu do Lodzi…
W wiekszosci przypadkow nie rozumiem, co spiewaja na scenie. Jakby dubbingowali lub pokazywali napisy, no to moze jeszcze dalo by sie wysiedziec do konca.
No a jak juz trzeba umierac w operze… Przez trzy akty wyje, ze umiera, a tu nawet na koncu trzeciego ciagle stoi na scenie, dmie w miechy ile wlezie, kiwa sie, rece wyciaga do nieba, zanosi sie lamentem, ale nie umiera…
Choc nie zawsze. Fajne sa te opery oparte na motywach mitologicznych. Tam sie krew leje. Obficiej niz w filmach z Vincem NaRope. I to w jaki wymyslny sposob ! Np. taki Wagner (tez Niemczur, i tez na „w”): jatka za jatka.
Zeby jeszcze na trasie do Lodzi puszczali „Walkirie” kiedy sie pociag w kocu rozpedzi do tych 60 km/h, to przynajmniej dwie godziny jazdy zlecialy by jakos.
Alicjo, jeśli wyczuwam brak zgodności między zebranym brudnopisem, a lekturą pod wpisami gospodymi, wracam do źródeł. Trzydniowy zarost u przebranej Alicji jest kapitalny i znajdzie się w dziełach zebranych.
Czy konny zaprzęg nie byłby szybszy na tej środkowopolskiej trasie?
* Przesłuchanie Szkotów zwiniętych w okolicy Ronda Tureckiego nie przyniosło żadnych informacji, poza tym że okazali się być Szwajcarami z Bazylei w wieku od 17 do 40 lat, z zawodu bankierami, nauczycielami, studentami stale powtarzającymi „Top Secret”. Bliższa analiza jednej z flag wykazała, że nie przysłał ich Czerwony Krzyż, o co początkowo podejrzewał ich Podhalanski. Dopiero sprytny chwyt Johana (fondue z dużą dawką żubrówki) nakłonił najmłodszego z nich do wyznania, że na Rondzie miała ich oczekiwac kompania reprezentacyjna Wolnych Strzelców Podhalanskich (!) w celu wspólnych eksercycji 😯 (Johan nie wiedział, jak to będzie po polsku), a skontaktował ich ze sobą niejaki Monsieur P. również spodziewany na mityngu.
~Tak, tak moi drodzy, niniejszy odcinek należy zakończyć najpóźniej do wtorku, żeby na piątek można było opracować jednolitą wersję kanoniczną. Proszę zatem, śladem passpartout z 18:10, skupić się na sprawach krajowych. A potem komisarz Foma idzie na urlop…
Pani Kierowniczka:
Przykro mi, ale do „Wolnego strzelca” mam pecha. Słyszałem go nawet kiedyś, ale tylko słyszałem — i to pospieszeni (bardziej pospiesznie niż PKP 😉 ) w przelocie jakimś… Najlepiej z Webera to jeszcze pamiętam, jak na stateczku na Łabie (tym samym, na którym Niemcy śpiewali Schuberta), odezwał się kapitan wzywając pasażerów do zerknięcia na brzeg, gdzie widać dom, w którym Weber pisał „Wolnego strzelca”… (O ile mi się opery Webera nie pomyliły. Ale chyba nie.) Więc domek, w majowy, słoneczny dzień, przed oczami mi staje…
Ale „Wolny strzelec” to chyba opera bardzo „lokalna” — związana z konkretną kulturą (niemiecką), o wiele słabiej znana poza jej granicami…
Jacobsky:
Nie trawiłem opery, dopóki kiedyś sobie nie posłuchałem „Cosi fan tutte” z librettem w rękach. Ale Twój postulat bywa realizowany. Parę razy w operze widziałem tłumaczenia, choć ostatnio — w Operze Śląskiej na „Borysie Godunowie” realizatorom napisy się „posmurfiły”.
‚Co jak co, ale przy operze wysiadam. Jeszcze przed Skierniewicami’ – pisze Jacobsky
Groźnie… prawie jak Wokulski 😯 😉
Od niedawna zaglądam na tego bloga, więc wybaczcie głupie pytanie 😉 pod którym wpisem znajduje się początek waszego zbiorowego dzieła?
* Monsieur P. z wiadomych względów nie zjawił się, a Szkotów trzeba było w końcu wydalić poza Unię Europejską, przez co wylądowali w Szwajcarii. Pozostały po nich tylko flagi i trąbki do kibicowania, które co do jednej przekazano do policyjnego laboratorium kryminalistycznego.
Duch w zespole nieco upadł, ale ciekawość świata u Johana nie pozwoliła im popaść w odrętwienie.
W dniu, w którym Foma z Podhalańskim mieli wieczorem odprowadzić Zeenowiewa na pociąg do Sankt Petersburga, komisarz otrzymał z Paryża grubą kopertę z czerwonym napisem „TOP SECRET”. Po lekturze zasępił się, sięgnął po schowaną na specjalne okazje ukrainską wódkę miodową z ostrą papryką i wypił duszkiem pół szklanki.
Zaraz potem zadzwonił do Zeenowiewa i poprosił go o natychmiastowe spotkanie gdzieś na mieście. Zeenowiew nie pytał o powody, spotkali się po 13. Foma błądził dłuższy czas po twarzy rosyjskiego kolegi, w końcu powiedział cichym, zmęczonym głosem: – Dlaczego mi nigdy nie powiedziałeś, że masz brata w armii? I to jeszcze szychę?
Zeenowiew jakby nie zrozumiał. Patrzył zbaraniały na Fomę. Ten sięgnął jedną ręką po kryształowy kieliszek, a drugą nabrał perlistego kawioru i stwierdził krótko – masz. A co ciekawe, wiem o tym od Francuzów.
Zeenowiew wypił szybko swoją wódkę i poczęstował się tą trzymaną przez komisarza. Foma bez słowa polał kolejką, którą spełnili w milczeniu. Potem nalał następną i następną. Dopiero gdy butelka była pusta Zeenowiew odważył się zapytać – co to za jeden? I dlaczego akurat teraz?
* Komisarz Foma się zasępił. Wyglądało na to, że Zeenowiew jest szczery. Ale jeśli tak, to pozostawało wiele pytań bez odpowiedzi. Jedno jednak było pewne — brat wie o Zeenowiewie, a to znaczy, że i on jest pod dyskretną obserwacją. Komisarz Foma rozejrzał się dyskretnie dokoła, zadając sobie najważniejsze pytanie: kto tu jest obserwatorem?
* – I jak ma na imię?!
Zarzucony tyloma pytaniami Foma westchnął głęboko, pogłaskał Zeenowiewa po rękawie kaszmirowej marynarki od londynskiego krawca i szepnął: Przyjacielu, musisz być silny – Porównanie próbek waszego DNA wykazało, że masz brata-bliźniaka! Francuzi znaleźli jego ślady na butelce po gruzinskim koniaku. Jakas rozhisteryzowana paryska pianistka przyniosła ją na komisariat twierdząc, że jej polskiemu stolarzowi na pewno przytrafiło się coś złego, bo przepadł nie czekając na zapłatę. W banku danych Interpolu początkowo twierdzono, że to twoje DNA, ale sekcja informacji operacyjnej zlokalizowała cie u nas i to już od trzech dni. Sam rozumiesz, że sprawa jest szczególnej wagi. Poza tym nie wiemy, czy twój brat wie o twoim istnieniu?
~PAKu, skąd wniosek, że generał wie o istnieniu brata?
nie ma wniosku, jest domniemanie
Uzupelniwszy. Idzie zawierucha.
http://alicja.homelinux.com/news/Co_w_duszy_gra/Teksty/04.Odcinek_4_w_toku.html
Alicjo Sekretarzu Drogi, pominelas wyjasnienie spadku i diapazonu na poprzedniej stronie
Wiem, ze nabruzdzilam, ale przez Paryz nie mozna ot, tak sobie przejechac
Ciagle COS sie dzieje
* Zeenowiew nieobecnym wzrokiem błądził po zadymionej sali. A więc nie jest sam jeden na tym świecie, a jego mołojcy (a dawniej wychowawcy ze szkoły kadetow odesskich, a jeszcze dawniej ciocia Nadia z domu dziecka na Kołymie, a jeszcze dawniej niedźwiedź Misza, który ogrzewał go własnym ciałem po katastrofie smigłowca nad Syberią, póki nie odstąpił go Czukczom za wiaderko miodu) jego jedyną rodziną…
– Gdzie on jest, ten mój bratiszka? – w porywie emocji Zeenowiew strącił ze stolika kryształowe naczynie z kawiorem. Okruchy szkła, kostki lodu i resztki rybich jajeczek spadły na marmurową posadzkę, gwar przytłumionych rozmów umilkł nagle jak ucięty nożem.
passpartout:
Generał jest wysoko postawiony — to raz. Nie można dostać wysokiego stanowiska, bez sprawdzenia przez służby — to dwa. A trudno uwierzyć, by służby ukrywały swoje wnioski przed wysoko postawionym generałem — to trzy. Jak do tego dodamy, że badanie przez służby musiało ustalić tak elementarny fakt jak posiadanie brata bliźniaka — to można ukryć przed rodzicami, prze samymi braćmi — ale służby (i sąsiedzi) zawsze takie rzeczy wiedzą — to cztery.
Droga Pani. Muszę się poskarżyć, ale wczoraj w Krakowkiej Filharmonii narażono mnie na cierpienia i wściekłość. Przez pełną godziną zmuszono mnie do słuchania organowego dzieła Messiaena „Narodziny Pana”. Słucham od czasu do czasu muzyki organowej, ale myślę, że kompozycja Messiaena pozbawiona jest wszelkich walorów artystycznych i muzycznych. Poprostu nie nadaje sie do słuchania. Rozumiem kilka lub kilkanaście minut, ale pełna godzinę to za wiele, to masochizm. W drugiej częśc był Honneger, tylko 20 minut ale naprawdę dobrej muzyki. Cały koncert był „Bożonarodzeniowy” myślę, że bezdyrekcyjna Filharmonia chciała w ten sposób zabiegąć w Kurii o obniżenie horrendalch czynszów na dzierżawę sali. Pozdrawiam
~PAKu, to musisz teraz uzasadnic, dlaczego general nie odczuwal potrzeby odnalezienia jedynego krewnego? Trauma z katastrofy na Syberii? Zawisc, bo jego niedzwiedzie przehandlowaly natychmiast (za duzo wrzeszczal w gawrze)? I molojcy petersburscy byli przystojniejsi, niz jego stepowa zbieranina?
* Pietuszkin – główny naczelnik rosyjskich służb specjalnych chciał właśnie wyjść z sauny, kiedy w drzwiach stanął jego zastępca. – Telefonogram z Paryża! Francuzi wiedzą, że jest dwóch Zeenowiewow. Kwestią czasu jest tylko, kiedy bliźniacy też się o tym dowiedzą!
– Zamknijcie drzwi, bo ciągnie! Siadajcie, musimy pomyśleć, co robić?
Zastępca, w zimowym uniformie, westchnął i usiadł dyskretnie ocierając krople potu pod okularami.
– Może by im tak ponadawać imiona? – zaproponował nieśmiało.
passpartout:
Ha! I nie mogę odpowiedzieć, że po prostu, dla generała i cichego stronnika Johna B. posiadanie brata-bliźniaka po drugiej stronie barykady, to zwyczajnie obciach?
passpartout:
A może w wyniku katastrofy obaj bracia zostali naszpikowani drobinami uranu, przewożonego do fabryki bomb atomowych. Braci z trudem odratowano (w dwóch różnych szpitalach), ale obaj noszą dość materiału rozszczepialnego w sobie, by w wyniku spotkania doszło do reakcji łańcuchowej…
Oczywiście Zeenowiew-generał powinien o tym wiedzieć…
~OK, general – zly brat, ale lubi koty, choc nie waha sie nimi handlowac. Zeenowiew z Petersburga – dobry brat, stosunek do kotow – nieustalony?
Albo zostali nieodwracalnie namagnesowani: jeden ujemnie a drugi dodatnio i spotkanie grozi smiercia? Katastrofa smiglowca miala miejsce w rejonie tunguskim (?)
~passpartout,
wyjaśnienie o Zeenowiewach znakomite i jedynie słuszne. Koniec dyskusji! 🙂
PAK,
by nie robić Pani Kierowniczce aż takiego zamieszania, każdy wpis dotyczący przygód komisarza i spółki poprzedzany jest odpowidnymi symbolem. Sankcją za niesubordynację jest nieistnienie w brudnopisie u Sekretarz Alicji, czyli innymi słowy kara śmierci.
Do Teresy Czekaj:
Tereso, z której godziny te wpisy pominięte? Bo się pogubiwszy…
A gdzie się podział Podhalański?
Tereso,
paryskie przygody na blokowisku i wieży Ajfla, nie wspominając o doktorance w Paryżu [jak? skąd?] trochę zaburzają proporcje, będę musiał je nieco skrócić 🙁 ale oczywiście w materiałach źródłowych powinny błyszczeć.
nachasch: zdaje mi się, że to dzieło nie ma początku… 😉
Kryminaliści szanowni, a korektora czasem nie potrzebujecie?
Foma, mam dla was dwie wiadomości, obie złe – usłyszał komisarz Foma, gdy bez pukania otworzyły się drzwi do jego gabinetu i na fotelu dla po drugiej stronie biurka rozparł się Szef komisarza
Chyba że to wersja beta? 🙂
Jasny Gwincie, to w Warszawie już zmuszją do słuchania Messiaena? Oooo, tak źle to nawet za poprzedniej władzy nie było… 😆
Hoko:
Zmuszają w Krakowie.
Swoją drogą są miejsca, gdzie ludzie dali by spore pieniądze za możliwość słuchania Messiaena…
foma:
1. To nie sama historia, a luźne rozważania.
2. Co do kary śmierci — rozumiem. Zresztą i tak cierpię na braki czasu — w najbliższych dniach będzie mnie mniej. (Nie należy tego rozumieć jako przejście na dietę, skądinąd zalecane.)
Podobno był piękny koncert wczoraj w Toruniu by uczcić śmierć Grzegorza Ciechowskiego ….
tu link jakby ktoś chciał poczytać o tym ….
http://apropos.salon24.pl/52248,index.html
bardzo Grzesia lubiłam ….. i lubię go słuchać …. 🙂
* W tym czasie Podhalanski i Johan, sami w biurze, zajrzeli do szuflady komisarza. Wśród używanych biletów tramwajowych, magazynków do slużbowego Glocka oraz różnokolorowych spinaczy i gumek-recepturek leżała złota karta kredytowa banku Credit Lyonnaise wystawiona na okaziciela. Karta była ważna do końca grudnia mijającego roku – Ech, jakby tak znać PIN do tej karty… – westchnął Podhalanski.
– Null problemo! – Johan błysnął nieskazitelnie białymi zębami w szelmowskim uśmiechu i otworzył służbowego laptopa.
Hoko,
korektor jest nam bardzo potrzebny. Jeśli aplikujesz, to mogę podesłać Ci tekst beta, zanim trafi do Sekretarz Alicji jako wersja kanoniczna.
Tam, gdzie historia ma wyraźnie dziury coś dopisuję przy kompletowaniu materiału, ale nie zawsze jest to takie proste. Jak stwierdziła Pani Kierowniczka, kreacja zbiorowa to nie bułka z masłem i miodem.
To beczka miodu z łyżeczką dziegciu. Widzę, że trzeba sie zabrać za uzupełnianie. Teresa nie odpowiedziała, więc mozolnie muszę odnalezc, co pominęłam.
Tylko najpierw cos zjem, na głodniaka nie można.
Faktycznie, że to w Krakowie zmuszają – przeoczyłem. Ale dobrze wiedzieć, może się przeniosę 🙂
Foma, tekst beta to ja widzę na ekranie 🙂 – i od tego już mnie oczy bolą 😉 Ale korektę to ja bym proponował przeprowadzać jak będzie już jakaś całość, bo coś mi się zdaje, że tu nie tylko składnię, ale i fabułę trzeba bedzie korygować… 🙂
Wiecie co, spojrzałam na dotychczasowe plony i też już odpadam… 😆
nachasch: to nie jest oczywiście tak, jak pisze Hoko o 18.13. To dzieło ma początek. Zależy tylko, która jego część. Obecna zaczęła się pod wpisem Mozart żartowniś. Poprzednia, Wpadka w Korei – pod wpisem Podbijamy Koreę. A Borys na dworcu – pod wpisem o tym samym tytule. A propos, jak nazwiemy całość cyklu? Może Komisarz Foma i koledzy?
Jasny Gwint: przesada doprawdy. To, że Panu się Messiaen nie podoba, to nie znaczy, że jest pozbawiony wartości muzycznej. Po prostu – rzecz gustu. Jeśli chodzi o styl jego religijności, to i dla mnie jest on blisko kiczu, ale muzyka jest wielka. Oczywiście np. całego Świętego Franciszka pod rząd nie byłabym zapewne w stanie wysłuchać, ale pamiętam np. wykonanie pełnego cyklu Visions de l’Amen, które fascynowało mnie od początku do końca. I też oczywiście ważna jest interpretacja, to nie jest muzyka, którą można grać byle jak.
A co do korekty, mogę skorygować wersję kanoniczną. W końcu to ja tu robię w redaktorstwie 😉 A w piątek też ruszam w podróż, tyle że z laptopem. Najpierw do Wrocka na Rigoletta (21.12.; ma śpiewać Kurzak i Dobber!), a potem do Sopotu, gdzie lubimy z rodzinką spędzać Święta, tj, uciekać od Świąt – a szczególnie sympatyczny jest sylwester na plaży! Tam z kolei będę się wpisywać z doskoku, bo żeby złapać net, trzeba będzie się udać do hotspotu.
A na Rigoletcie z tym-że Dobberem w TW-ON ktoś był? No i moze ktoś wybiera się do Krakowa 20.12 na koncert Philippe’a Jaroussky’ego? By się pojechało ale przed Świetami nie da rady :((( Czy mamy tu wielbicieli kontratenorowego śpiewania?
Hoko,
wątek koreański doczekał się (uzupełnionej) wersji zebranej, poprawnionej. Skoro przyszło mi do głowy to szaleństwo, by powołać do publicznej działalności postać komisarza Fomy, to za jego dobre imię i otoczenie czuję się odpowiedzialny, korzystając oczywiście z pomocy: Gospodynki, która pozwala na smucie wątków i wstępną korektę wersji beta (może trzeba to jeszcze zoptymalizować i usystematyzować, zastanowimy się), Sekretarz Alicji, która zbiera owe wątki i umieszcza u siebie w brudnopisie, a następnie łaskawie dodaje kolejne wersje wersji kanonicznej [Alicjo, we Wpadce w Rozdziala XIII, akapit 3. Boordell nadal jest kobietą i pojawił się nie wiadomo skąd jakiś nieautoryzowany link], i łaskawie tu komentujących, którzy dopisują scenę po scenie, nie zawsze w jakiejś sensownie-linearnej konstelacji, często powodując u mnie ból paznokci, ale życie przecież niesie niespodzianki.
Być może w okresie świątecznym oszlifuję przygody Borysa na dworcu, a obecną, ułożoną ostatecznie historię chciałbym wysłać Alicji jeszcze przed świętami. Pracy jest sporo, a vox populi odwiódł mnie od wyprowadzania beta-komisarza gdzie indziej. Czy finalny-komisarz będzie miał jeszcze jakąś inną, rozbudowaną przystań – tego nie wiedzą nawet najstarsi indianie.
Korzystając z okazji pragnę ogłosić konkurs na imiona dla braci Zeenowiewów. Propozycję proszę składać tutaj, dla odmiany poprzedzając je symbolem % 🙂
Gamzatti,
Johan Ordnung może być wielbicielem kontratenorowego śpiewania, jeśli od tego zależy europejska racja stanu…
Pani Kierowniczko,
to ja bardzo proszę o koretkę i redaktorskie sugestie na maila, bym wersja była nie tylko kanoniczna, ale wręcz ortodoksyjna 😉
„Komisarz Foma i Koledzy” ?
Zle się kojarzy, kolesiostwo i tak dalej, a poza tym tam też są koleżanki 🙂 Może trywialnie – Przygody Komisarza Fomy?
Moja zima sprzed 15 minut:
http://alicja.homelinux.com/news/16.12.07/
% Iwan i Delfin?
I doprawdy nie mam zielonego pojęcia, dlaczego w Warszawie, gdzie wystawiono go w pięć lat później, nie grano go aż od 115 lat!
Moze następny roz fciano przedstawienie tej opery wyryktować tak piknie, ze jaz telo casu zajęły próby?
skoczna i wesoła albo liryczna
Poni Dorotecko! Jo w pierwsej kwili to przecytołek: „skocznia i wesoła albo liryczna”. To juz chyba znak, ze małyszomania mi sie udzieliła 🙂
% Piotr (Pietia) Iljicz Zeenowiew z Petersburga (Piotrogrodu)
Stepan Iljicz Zeenowiew ze stepu
bedzie latwiej zapamietac 🙂
% 😀 Akakij Akakijewicz,
Jerychon Akakijewicz. 😉
passpartout 20.56 😆 Ale Piotr Iljicz (jak Czajkowski) i Stepan ze stepu też fajne.
Alicja: no właśnie chciałam uniknąć tej trywialności… Może coś jeszcze lepszego?
foma: to co mam korygować?
Gamzatti: nawet nie wiedziałam o tym Jaroussky’im, szkoda 🙁
A do Krakowa będzie warto w Wielkanoc. Misteria Paschalia: Accademia Bizantina, Hesperion XXI z Le Concert des Nations, Les Musiciens de Louvre, Concerto Italiano, New London Consort, Le Poeme Harmonique, Europa Galante, La Risonanza. Wszystko w jednym tygodniu 😀
Pani Dorotko, to bedzie Wielki Tydzien 🙂
~ Proponuje tytul cyklu „Komisarz Foma prowadzi śledztwo czyli jak zacząć i nie móc skończyć”
Przepraszam Pani Doroto, że nie na temat …
wpisałam się u Pani Janiny i u Pana Daniela podając link do artykułu w „Przekroju” ….wpisy się nie ukazały … wpisałam potem grzecznie parę słów o tym, że te wpisy się nie ukazały …. też ich nie ma …. chyba coś dziwnego się dzieje z cenzurowaniem wpisów …. ale nic to …. na tym zakończyłam swoje blogowanie z „Polityka” …
życzę wszystkim wspaniałych Świat i cudownego Nowego Roku … 🙂
passpartout,
~ a dlaczego komisarz Foma nie może skończyć? Bo mu co chwila ktoś rzuca kłody pod nogi, eskaluje trudności, plącze tropy, wodzi za nos zapachem pierogów, oślepia sygnałami z jakiegoś nieistotnego dla akcji miasta, wodzi na manowce, wodzi na pokuszenie… To już na tytuł bardziej odpowiada mi „Komisarza Fomy przypadki i wpadki”
~Stiepan jako imię dla generała wydaje się być ok, ale Piotr dla tego z Petersburga? To zbyt oczywiste… 😉
Pani Kierowniczko,
teraz w ramach rozgrzewki „Wpadka w Korei” opublikowana u Alicji, a w przyszłości będę posyłał mailem wersję 0.5
passpartout:
Wielki Tydzień to jest przed Wielkanocą, proszę sprawdzić, Louis Aragon.
Ja ciągle w rozbiegach. Ale oko mam na rzeczy.
foma, „przypadki i wpadki” to troche defetystycznie, sugeruje niska efektywnosc Komisarza, grozi obcieciem dotacji 🙁
Alicjo,
Misteria Paschalia odbeda sie w dniach 17-24 marca 2008, prosze sprawdzic, kiedy jest Wielkanoc. Moze nie biegaj tyle 😉
To może przypadki i wypadki 😆
Jolinku! ale u mnie chyba przecież takich przypadków nie było??!! Jakbyśmy się już tu miały nie spotkać, to przykro mi, ale i tak wszystkiego najlepszego!
Wielki Tydzień, Wielkanoc, wiadomo, o co chodzi. Najpierw Wielki Tydzień, potem Wielkanoc, jedno i drugie aktualne, jeśli chodzi o festiwal 🙂
foma: korektą zajmę się jutro. Muszę sobie wydrukować, żeby lepiej się oglądało…
„Wielki Tydzien” mial znaczyc „Tydzien bogaty w wydarzenia”, taka gra slow 😉 bez sprawdzania w kalendarzu
to moze Ty nie biegaj, passpartout,bo Wielki Tydzień kojarzy sie wszystkim z Wielkim tygodniem, a nie Adwentem! 😛
Alicjo, jak zwykle musisz postawic na swoim i skojarzyc moja wypowiedz dotyczaca koncertow w marcu przyszlego roku, nie wiem dlaczego – z adwentem (czy moze chodzi Ci o nazwisko 😯 ) Mnie sie Wielki Tydzien tez przypadkowo kojarzy z tygodniem przedwielkanocnym, a tu na dodatek jeszcze te Misteria… Sama mowisz, ze jestes w rozbiegach 😉
No tak. Wydarzenia „dramatycne” (że zaowczarkuję), pół metra śniegu, a pan od pogody aż się przejęzyczył, że powinniśmy oczekiwać 25 *kilometers of snow*. Jerzoru łopata wypadła z rąk. No to niech *se* pada.
Ja tu jestem Sekretarz, passpartout – i jestem od stawiania na swoim. Skojarz to wreszcie! To ja już nie biegam, ja idę spać.
A pozbieram jutro kryminałki, o ile nie będę się musiała odkopywać spod pierzyny wcale nie puchowej Panalulkowej. Jak mi tu ktoś jeszcze o zmianie klimatu, to ja mu nogi z… !
http://alicja.homelinux.com/news/snieg.jpg
Jolinku:
Z tego co widzę, nie wszystko dobrze działa pod blogami Polityki, ale nie zauważyłem ‚cenzurowania’, tylko zwykłe ‚filtry antyspamerskie’, czasem z ludzką weryfikacją (= opóźnienia w pojawianiu się notek).
foma:
~ A ja rozumiem, że o to chodzi — John B. nie byłby tak złowrogą istotą, gdyby wątki się nie plątały; a komisarza Fomy prosta sprawa mogłaby nie zadowolić.
A co powiesz na taki tytuł:
Komisarz Foma, czyli z Borysem pociągiem przez Koreę do Kutna.
Coś dużo wpisów, ale nic albo prawie nic ad rem. Jakieś TWA?
Chciałbym nawiązując do wpisu zauważyć, że Opera Wrocławska pod koniec lat 70-tych schodziła na takie psy ja teraz Warszawska, z w. operą kameralną włącznie. Pamiętam, że na przedstawieniu Carmen, na które mnie wtedy przygnało z Warszawy, orkiestra tak fałszowała i myliła się, że zamiast bisu, dyrygent chyłkiem uciekł z fosy jak tylko wybrzmiały ostatnie takty i więcej się nie pokazał.
Teraz to co robi w niej p. Ewa Michnik zakrawa na jakiś cud. Czy to na fali sukcesu prezydenta Dutkiewicza, czy to wszystko jedna i ta sama fala?
MarkuP,
TWA to za daleko idące określenie. Niektóre wpisy Gospodynie wywołują żywą merytoryczną dyskusję, niektóre ledwie kilka słów komentarza, a inne pozostawiają dużą swobodę do samodzielnego rozwijania, na co Gospodyni łaskawie przyzwala. To wszak Jej poletko, i widocznie takich aktywnych czytelników akceptuje, a nawet może i lubi.
Każdy wpis adremowy witamy z zadowoleniem [bardzo inspirującą, acz smutną historię przywołujesz], ale jak sam zauważysz, nie do każdego wpisu można się adremowo odnieść. Nie samym Kantem żyje człowiek. A Gospodyni na każdy poważny głos odpowie, spokojnie. Poza tym istnieją tu wątki nieprzemijające, niezależnie od tego, czym Gospodyni się podzieli we wstępie. Miałeś sposobność wpaść w takim momencie; ale, co nie zabije, to wzmocni.
MarkuP,
Nie przypisujmy wszystkiego Dutkiewiczowi, bez przesady. Ewa Michnik nastała w Operze Wrocławskiej na długo (1995) przed Dutkiewiczem na miejscu prezydenta (2002), czyli za prezydentury Bogdana Zdrojewskiego. W końcu lat 70. operą tą rządził Robert Satanowski, znany jako dziwny generał, niezły impresario, a dyrygent – hmmm… Nigdy nie było wiadomo, co się stanie, jak podniesie ręce, co dobrze pamiętamy również w Warszawie. A p. Michnik została poproszona o objęcie instytucji w jej najgorszym momencie, kiedy budynek MUSIAŁ iść do remontu. Właśnie dlatego, że była znana z radzenia sobie w trudnych sytuacjach i z pomysłów na wystawianie oper w różnych nietypowych miejscach, a właśnie jacyś elektrycy ze związków zawodowych pozbyli się jej z Krakowa. Podobny przypadek miał miejsce na początku jej wrocławskich rządów, ale to twarda kobieta i świetnie sobie poradziła, z mocnym na szczęście poparciem władz miasta. Bo tam od dawna się rządzi sensownie i w sposób sprzyjający dla kultury…
Co do zawartości komentarzy, to foma już za mnie odpowiedział, chyba zrobię go rzecznikiem prasowym 😉 😆
Witam pokornie przy poniedzialku
Szymanowski w duzej ilosci wykonany przy gromkim appplauzie zgromadzonych, swoje odkaszlalam i podheblowalam drzwi. Ciagle sie nie domykaja, ale mniej. Chyba skoncza na kolek, jak w stodole. Pewne, proste i skuteczne.
Wiem, ze moje historyjki zaburzaja proporcje, prosze je skrocic, alibo po prostu wywalic. To wszystko ten Dali, a blokowisko to paryski Chinatown, ale juz nie chcialam zaglebiac sie w detale.
Taki oniryczny watek, niech poplynie z krzaczkami Sekwana do Morza Zoltego, alibo gdzie jego miejsce.
Biegne heblowac okno, tez sie nie domyka.
Alicjo, na pocieszenie, u nasz sniegu niet (na szczescie, bo tutaj nawet 2 cm to katastrofa naturalna i wszystko stoi), ale i tak kole zera i pochmurno. Wilgotno, brrr…
Przed ratuszem postawili igloo. Pewnie perspektywicznie.
PAK-u wiem, że są jakieś problemy na blogach „Polityki” … problemy tzw. techniczne … jednak te odrzuty moich wpisów były celowe bo specjalnie je wpisałam na dwóch blogach a potem odczekałam trochę czasu i wpisałam ponownie moje grzeczne uwagi na temat nieukazania się ich na forum …. widocznie taka polityka w „Polityce” …. 😀
Pani Dorotko ja wpis zrobiłam u Pani, za co jeszcze raz przepraszam, bo wiedziałam, że tu się ukaże a chciałam wyrazić swoje zadziwienie tą sytuacją …. jeśli chodzi o moje wpisy tu to mało ze mnie pożytku z wpisywania bo jak pisałam na początku jestem „czytacz” …. będę tu zglądała bo lubię Panią czytać … 🙂
pozdrawiam serdecznie Jola
Pani Kierowniczko,
a funkcja rzecznika za szybkośc czy jakość? 😉
tereso,
nie wszystkie grzyby w barszcz, ale paryski oniryczny wątek wart jest wykorzystania w innym czasie. Może trafi się jakaś akcja u Galów i Franków…
PAK,
proponowany przez Ciebie tytuł trochę zawęża zakres działania. Myślę, że trzeba będzie wymyślić go od samego początku, ale mam propozycję podsumowujące wczorajszą stylistykę:
„Wspólna Europa, czyli komisarza Fomy niezwykłe przypadki” (choć Korea geograficznie nieco miesza, ale z drugiej strony koreańskie firmy bardzo chcą działać w UE) oraz krócej „Komisarz Foma za biurkiem”
Jolinku, ja powiem szczerze, że też się dziwię. W sąsiedztwie u łasuchów też niejaka nemo 😉 skarżyła się, że jej uwagi o niewłaściwej pisowni zwrotu capo di tutti capi na blogu p. Szostkiewicza również się nie ukazały. Spytam się moich internetowców, o co tu chodzi, bo nie wiem, co w tym złego, a w podawaniu linku do „Przekroju” – tym bardziej.
A ja wracam do ” Wspaniałego Artura”. Dzisiaj, po 22.00 w TVP Kultura będzie emitowany film dokuemntalny , nakręcony w czasie Jego ostatniego pobyrtu w Polsce. Więc sobie oglądnijmy, kto ma czas i ochotę.
Jolinku:
A może chodzi o sposób linkowania? Bo nawet u Pani Doroty nie można sobie linkować dowolnie — podwójne linki wymagają specjalnej akceptacji Pani Kierowniczki. Być może tam zastosowano ten mechanizm z większą surowością?
foma:
~ Hm… „Współna Euroazja, czyli komisarz Foma i jego biurko”?
Jaruta pisze
Więc sobie oglądnijmy, kto ma czas i ochotę i jeszcze kto ma TVP Kultura. Bo ile bym nie biegał z moją anteną, to nie złapię, choćby Artur nie wiem jak głośno grał.
Jolinku, na moim blogu nie ma żadnej cenzury! Możesz pisać śmiało. A linków to się nawet trzy zmieści 😀
No, mnie na razie to tylko raz ocenzurowano – na „Niedowiary” jak się dość obcesowo obszedłem z profesorem nauk leśnych, naszym narodowym odkrywcą Smoka Wawelskiego… 😆
Ale z tych wpisów można wnosić, że na Polityce jakaś specjalna komórka funkcjonuje… 😉
PAK-u,
ja to cwana gapa jestem …. link tylko jeden … 🙂 … ten drugi wpis był bez linku i też odrzucili bo się dziwiłam, że ten pierwszy odrzucili … 🙂 było, mineło … zrazili mnie do siebie i nie bloguje tam już więcej … 🙂
Hoko 😀 fajnie jest u Ciebie ale liczyć trzeba … 😀
Kochani, rozmawiałam z internetowcami i otrzymałam zapewnienie, że w takich sprawach jak opisane przez Jolinka czy passpartout nijakiej cenzury nie ma. Blogi polityczne są oczywiście moderowane, ale kasowane są komentarze szczególnie obraźliwe (i to nie wszystkie, jak można się przekonać). To, że czasem coś wcina, jest i dla nich niezrozumiałe. Na przyszłość zachęcają do bezpośredniego zapytania ich – na stronie głównej „Polityki” trzeba na dole nakliknąć „Napisz do nas”. I napisać 🙂
Ja myślę, że moderatorowi się nie chciało czytać artykułu z linku a ponieważ nie był pewny co tam jest to na wszelki wypadek odrzucił i ok rozumiem to …
wkurzył mnie tak naprawdę ten drugi odrzut … bo nic tam nie było do odrzucenia i tylko niechęć moderatora by na forum się pojawiła informacja o odrzutach była tego powodem … myślę, że to po prostu lenistwo i wygodnictwo modera było przyczyną tego wydarzenia … 🙂
Pani Doroto dziękuję za zainteresowanie i odpowiedź … 🙂
Powiem Wam, że nieczęsto, ale czasami cos wpada w CZARNĄ DZIURĘ, zupełnie bez powodu. I nie ma się co tym martwić, wszak to tylko durna bolszaja tiochnika 🙂
Warto sobie kopie zatrzymać i próbować pózniej. Ja nie zachowuję – piszę w okienku i jak pójdzie, to dobrze – jak nie, to najwyżej powtórzę, jesli takie okropnie ważne.
A tymczasem mróz -13C i zima niczego:
http://alicja.homelinux.com/news/Zima-17.12.07/
Tym białym i gradusami chętnie sie podzielę 🙂
Pani Doroto
Korzystając z blogowego urlopu słucham sporo muzyki i trafiłem w jednym z programów na młodziutką dziewczynę z Nowosybirsaka Eteri Gvazava. . Znalazłem płytę z nagraniem Traviaty z nią i Jose Cura. Nagranie z 2000 roku. Czy wie Pani o dalszych losach estradowych artystki?
@Miś 2
Dobry wieczór.
Oficjalna strona artystki (w paru językach) … 🙂
http://www.eterigvazava.com/html/index_en.html
Pozdrowienia.
Na wsi w szkole języków nie uczyli 🙁
Ale film na dvd nagrać potrafię . Zarchiwizowałem Rubinsteina z TVP Kultura. Mam już trzy filmy.
A co z prawami autorskimi do tych filmów, Misiu 2 ?
Na mnie krzyczano za archiwizowanie tego, co darmo i legalnie… 😉
Z TVP do użytku wewnętrznego można .Tak napisali. W końcu są tunery z dyskiem . Teleekspres i Wiadomości też mogę nagrać 🙂 Korzystam z karty satelitarnej w komputerze i abonamentu też nie muszę płacić .Takie przepisy, siła wyższa.
* Po godzinie spędzonej w saunie wszystko było jasne. Zastępca Pietuszkina Skriabin odzyskawszy przytomność natychmiast rzucił się w wir zajęć. Dokładna kwerenda w archiwum akt tajnych wykazała, że niemowlęta zaginione w katastrofie smigłowca nad Tunguską, to faktycznie późniejszy zasłuzony general Stiepan Iljicz Zeenowiew zwany Dalniebojnyj Gromkogoworitiel i jego brat Piotr Iljicz zwany Tichon. Przydomki nadane zostały przez Czukczow, ktorzy rzeczone niemowlęta jakoby znaleźli w tajdze w dwóch różnych miejscach i w trzymiesięcznym odstępie czasu, Tichona dopiero przed zimą. Etnografowie wędrujący po tajdze od plemienia do plemienia i spisujący obyczaje i legendy ludow Północy zanotowali fantastyczne opowieści o niedźwiedziach prowadzących handel wymienny. Skłonność do baśniowej interpretacji rzeczywistości badacze unali za typową i wynikającą z ekscesywnej konsumpcji miodu z żeńszeniem. Chłopcy trafili do różnych domów dziecka, gdzie wyrośli na godnych dalszej kariery obywateli, a poniewaz dorastali i studiowali z dala od siebie, problem z pomyleniem braci nie istniał. Z wszytych w ubranka etykietek z imieniem i nazwiskiem pozostał ślad w archiwach i „familia” – Zeenowiew.
~ To jest blog muzyczny, wiec moim zdaniem powiesc kryminalna w odcinkach powinna nawiazywac do muzyki (od czasu do czasu) nie tylko w tresci, ale i w tytule. Proponuje tytul cyklu:
„Divertimento criminale czyli tajemnice biurka komisarza Fomy”.
Kolejne odcinki moga nosic tytul-numer np.
Divertimento op.1 czyli Borys na dworcu.
Co Wy na to?
Ja tam się nie znam na muzyce, ja tylko skrybuję, a i to ostatnio powolutku, bo ciagle coś do roboty, albo ktoś wpadnie, albo trzeba na zakupy, albo odśnieżać, albo trzeba gdzieś wyjść. Nie moglibyście wrzucić jakiś rock&roll od czasu do czasu?! Też muzyka, było nie było.
Divertimento, i jeszcze opusem Borysa dobijać…
Pozbieram jutro na brudno.
a tak z innej beczki – jakież to bogi zaniosły Panią do mojej kochanej Łodzi? Serdeczności 🙂
passpartout:
~ 1. A nie sądzisz, że gdyby wskazać na konkretną tajemniczą szufladę w biurku, byłoby lepiej?
2. I same divertimenta? Ostatni odcinek rozrasta nam się w jakąś sinfonię concertante z koncertującymi passpartout, czy Teresą Czejak, no i komisarzem Fomą 😉
~Odnoszę wrażenie, że ktoś tu chce dyrygować komisarzem Fomą bez pytania go o zdanie…
Obecnie trwający odcinek został już wzięty na warsztat i, mówiąc szczerze, brak w nim kryminalnej intrygi, raczej wychodzi obyczajowo-przygodowa historia o odkrywaniu tożsamości. Dlatego też Komisja Weryfikacyjna dokonuje uzupełnień, przesunięć i cięć. Materiał niewykorzystany tym razem, będzie wykorzystany innym razem, by mozna było gazem, czytać to raz za razem…
PAK, blagam, nie po francusku, ty sami dyslektycy w tym zabojadzkim buszu i malo kto potrafi me nazwisko przeczytac nie potykajac sie na dyftongu, o koncowce juz nie wspomne.
Please…
Dzień dobry!
Panie Sławku (zamek 2.03), ja też serdecznie pozdrawiam. Do Łodzi wpadam od czasu do czasu, zwykle pretekstem bywa premiera w Teatrze Wielkim, ale niekoniecznie. Mam jakąś słabość do tego miasta 🙂
~ Mnie się propozycja passpartout podoba, a co do postulatu Alicji (więcej rock and rolla), to mogę tylko z rzadka, po pierwsze nie czuję się za bardzo w tym mocna, po drugie główny nurt jest jednak inny. Ale od czasu do czasu, hm, czemu nie. Byle nie za często.
~PAKu, „czyli tajemnice trzeciej szuflady biurka komisarza Fomy”? 🙂
~To za długie…
~Wiem, ale PAK chcial konkretna szuflade 😆 Gdyby chcial jeszcze konkretniej, to by trzeba sprecyzowac „trzeciej od gory i blizej okna” 🙂
Teresa Czekaj:
Bardzo przepraszam za literówkę…
passpartout, Pani Kierowniczka:
~ „czyli tajemnica dolnej szuflady komisarza Fomy”?
~ OK, dolna szuflada moze byc 🙂
* Na dworze switało. Pociąg relacji Paryż-Moskwa przez Lyon i Kutno dojeżdżał własnie do Wrocławia, kiedy w wagonie sypialnym pierwszej klasy rozległ sie przeraźliwy krzyk: Mon Dieu, mon Dieu!
Zaspany konduktor wybiegł z przedziału służbowego niezdarnie dopinając mundur na niedepilowanej klacie. Przerażona pasażerka w rozchełstanym negliżu niemo wskazywała na krwawy ślad na zielonym dywanie wysciełającym korytarz i na otwarte drzwi wagonu…
jak to główny nurt jest inny … w duszy gra muzyka … nie koniecznie klasyczna …. 🙂 … dusza duszy nierówna ….. 😀
passpartout,
czyżby trup?! Nareszcie!
~to mi coś „Morderstwem w Orient Expressie” zajeżdża 😆
Ale właściwie mi to nie przeszkadza 🙂
~ ooo, to moja podswiadomosc 🙁 Czy tam tez byl krwawy slad na wykladzinie?
* Niedbale przyszyty złoty guzik od uniformu potoczył sie po wykładzinie, kiedy konduktor schylił się, by dotknąć palcem wilgotnego jeszcze śladu. Oblizawszy dwukrotnie, wytarł palec w służbową chusteczkę i autorytatywnie stwierdził: To nie jest ketchup, za mało pikantne. To mi wygląda na krew!
~Wątek parysko-pociągowy będzie uwzględniony w kolejnym odcinku.
A swoją drogą, czy to jeszcze jest blog muzyczny? Moje specjalnie dla Alicji jakiś nowy, muzyczny, nie-kryminalny wątek? Ot, choćby, dlaczego saksofon altowy tak często używany jest w okołoświątecznych piosenkach?
Co zobacze tytuł wpisu, to w duszy mi gra:
http://www.starsi-panowie.info/kabaret/kapturek-62-wieslaw-golas
No i co ja mam na to poradzić?
Tam było: u ha ha, tra lalala… 😀
* Nagły dźwięk telefonu poderwał Podhalanskiego, ktory w napięciu śledził wprawne palce Johana na klawiaturze laptopa.
– Jest robota! Musimy na dworzec, prawdopodobnie morderstwo w międzynarodowym pociągu!
Złota karta Credit Lyonnaise zniknęła wśród rupieci w dolnej szufladzie komisarza. Aspirant i jego holenderski kolega wybiegli w mdłe światło poranka.
* Juhu, tralala tralala – podśpiewywał Johan w kolejnych tramwajach, z których trzeci zawiózł ich pod sam dworzec. Podhalanski wtórował mu kontratenorem wzbudzając sympatię w młodym Holendrze, wielkim wielbicielu wysokich męskich głosów. Na peronie natknęli się na komisarza Fomę odprowadzającego Zeenowiewa na pociąg do Petersburga z przesiadką w Minsku. Na widok Zeenowiewa Francuzka z wagonu sypialnego padła zemdlona w ramiona stojącego obok konduktora. Ten zaś nie dowierzając własnym oczom wskazał na trzymany w ręku neseser ze skóry syberyjskiej antylopy i mówiąc: Generale, oto pański bagaż! – tez zemdlał. Skonsternowany Piotr Iljicz patrzył wokół nic nie rozumiejąc. Całonocna libacja z komisarzem nie sprzyjała wyciąganiu zbyt daleko idących wniosków…
Tramwaj nie darmo był zwany pożądaniem, wszak przechodził z rąk do rąk:
http://www.youtube.com/watch?v=NTRW1ZNip4o
aż trafił w końcu do Williamsa z Tennessee…
A te „Przypadki Fomisarza Komy” to będzie powieść czy opowiadanie? 🙂
tragedia grecka z wieloma perypetiami i katharsis z automatu dla wszystkich, którzy zdołają dojść osochci 😉
Katharis z automatu?
Jakoś mi się kojarzy z kałasznikowem…
Na razie wszyscy mdleją jak stare ciotki. Gdzie jest trup?!
Trup jest tu:
http://youtube.com/watch?v=mFBRacqBrzg
Ja się tam nie znam, ale tak na zdrowy rozum, trup powinien być w szafie 🙂
Alicjo, wybierz się na festiwal Szekspirowski
– a ile będzie trup?
– będzie tylko jeden trup
Hoko,
sam się zastanawiam co z „Przypadkami komisarza Fomy” en bloc (tytuł bardzo mi się podoba, wybieram go za oficjalny tytuł roboczy). Jak na razie widzę je jako ciąg zamkniętych historii w ramach większej całości i tak moderuję wersje oszlifowane. Co wyjdzie w efekcie – zobaczymy.
Btw, Hoko, czy zilustrowałbyś książkę dla dzieci, jak wreszcie uda mi się ją pociągnąć?
~Póki co mam prośbę, by na czas jakiś dać komisarzowi Fomie urlop, bo mam (subiektywnie) wrażenie przesytu. Jak odpoczniemy od przypadków komisarza, tym lepiej będą smakowały, gdy znów się pojawią. A i będzie okazja porozmawiać o muzyce…
foma,
my w Ontario też mamy swój Stratford i letnią porą Stratford Festivalwski, nie myśl sobie!
Wieczorem pozbieram wszystko do kupy, bo teraz ciągle coś i jestem od rana zabiegana, jutro Twoim rankiem będzie wszystko, co do tej pory żeście.
O, i jeszcze jedno – przepraszam, że przepraszam, ale jak kryminał, to trup musi być! A nie trupa, i to do tego teatralna. No chyba, że ktoś usmierci suflera. W Budce, oczywiście.
eeee…. , minus „wski”
…mówiłam, że z tymi Waszymi dopiskami wyjdzie jeden boordel, ale póki co, jest to brudnopis, więc…
Mam nadzieje , że nic nie pominęłam. Trupa nie widzę, trupy też nie.
Foma, mogę zilustrować, ale nie swoimi rysunkami, bo ja rysuję tylko abstrakcje, ewentualnie trochę kubistycznie, ale też krzywo… 😆 No chyba że ta książka dla dzieci będzie awangardowa…
A Was co tak wcięło? Stroicie instrumenty czy co?
Hej, hej! Właśnie wróciłam z recitalu Anderszewskiego. Coś napiszę. I szlifuję wersję kanoniczną „Borysa na dworcu” 😀
Ło mamo, to tak późno? A ja taka zadowolona, bigosik gotowię, na smażoną skórkę od słoninki ząb ostrzę, a tu jedenasta. 🙁
Pani Dorotecka też dopiero zajrzała, to ja się czuję usprawiedliwiona.
Zajrzę jeszcze, wszyscy pewnie do garów itp. się rzucili. 🙂
W TVP Kultura był film o Apolloni Nowak . Niestety przegapiłem 🙁
Edukuję się muzycznie cały czas, bardzo intensywnie odrabiam zaległości w muzycznym wykształceniu. Dzięki kierownictwu…
foma,
ten wpis nieautoryzowany „we Wpadce w Rozdzialu XIII, akapit 3. Boordell nadal jest kobietą i pojawił się nie wiadomo skąd jakiś nieautoryzowany link” – otóż ja wsadziłam ten link, bo mi się wydał na miejscu (CioCio San story), ale jakoś nie wpisał mi się tak, żeby go ze strony czytanej odtwarzać. Sam sprawdz, czy nie byłby w tym kontekście na miejscu:
http://www.youtube.com/watch?v=9pm4-UzHNf8
Nawet operowego głosu trochę jest 🙂
Mogę wyrzucić, jak dojdziecie do wniosku, ze nie trzeba. Idę robić śledzie na świeta.
~ Wiecie co, ja w ogóle nie mam zdania co do linków. Czy je zostawiać i uznawać za integralną część dzieła, czy też może je zignorować i po staroświecku opracować spójną wersję pisaną? Każde rozwiązanie ma swoje zalety, trzeba przyznać, że zaletą pozostawienia linków jest pewne artystyczne nowatorstwo 😉
Misiu2, jakże mi miło doprawdy 😀