Noworoczny obyczaj
Czy ja rzeczywiście jestem bardziej kompetentna od Pana Lulka, który opisał noworoczny koncert Filharmoników Wiedeńskich na sąsiednim blogu (a raczej w prywatnym upublicznionym mailu)? Ja, w przeciwieństwie do niego, nie byłam w Złotej Sali im. Beethovena w Musikverein nigdy w życiu, a on wiele razy i nawet zna ludzi, którzy dekorują tę salę kwiatami… Mogę się odnieść tylko do tego, co sama widziałam tak jak i niektórzy z Was, a także uzupełnić Lulkową relację wizualną o to, że nie tylko dyrygent Georges Pretre (pierwszy w historii Francuz; w przyszłym roku już wiadomo, że zadyryguje Barenboim) był w garniturze (w końcu koncert jest w południe, nie wieczorem), ale i orkiestrowicze mieli na sobie szare spodnie w prążki do ciemnych marynarek, a podczas jednego z bisów (Sport-Polka Josepha Straussa) na cześć przyszłych igrzysk wyciągnęli szaliki kibiców. Tak, Jaruto (a propos komentarza również na sąsiednim blogu), nie ma rady, nawet tak szacowna instytucja jak koncerty noworoczne musi oglądać się na bieg czasu i kamery telewizyjne. Mnie to nie przeszkadza. Mnie bardziej przeszkadzały różne nonsensy, jakie w tymże Wiedniu wyprawiano z Mozartem w Roku Mozartowskim, przerabiając bidaka na modłę popową w najgorszym guście. Ale Straussów w Musikverein na szczęście nikt jeszcze nie przerabia i – tfu, tfu! – mam nadzieję, że to nigdy nie nastąpi.
Bo to rytuał, a ludzie są do rytuałów przywiązani. One się zmieniają, ale tylko w pewnym stopniu. Jak śledzi się salę, widać, że ludzie są ubrani na pewno bardziej codziennie niż np. ćwierć wieku temu, coraz więcej też widać dalekowschodnich twarzy. Kiedy patrzy się na orkiestrę, widać, że tu z przezwyciężaniem tradycji jest trudniej: wciąż grają w niej prawie sami mężczyźni, kobiety siedziały jedynie przy harfie i przy ostatnim bodaj pulpicie drugich skrzypiec (żeby zająć to miejsce, zapewne musiała być lepsza od koncertmistrza – ech…). Ale program jest wciąż podobny: utwory rodziny Straussów i ich konkurenta Josepha Lannera, dużo mniej znanych – w celach poznawczych, trochę ogólnie znanych – dla przyjemności słuchania „piosenek, które już znamy”. Tradycją też jest akcent narodowy co roku inny: w tym roku francuski. Co do dyrygenta, jestem innego zdania niż Pan Lulek – raczej zgodzę się z Jarutą, która zwróciła uwagę na to, że orkiestra praktycznie grała sama. Żebyście wiedzieli, jak często tak jest… 😆 A tym razem chyba nie mieli innego wyjścia! Dyrygowanie muzyką Straussów wbrew pozorom wcale nie jest takie proste, trzeba wiedzieć, gdzie zrobić zwolnionko, gdzie zagrać szczególnie zamaszyście, takie tam różne smaczki. I to Wiedeńczycy zrobią z zamkniętymi oczami; każda inna orkiestra musi się tego uczyć, a dyrygent – jeszcze bardziej.
W każdym razie ważną częścią rytuału są bisy, wśród których musi się znaleźć Nad pięknym modrym Dunajem (ciekawe, czy za życia Straussa był rzeczywiście modry, bo dziś trzeba byłoby mówić raczej o burym) i na koniec obowiązkowo Marsz Radetzky’ego Straussa-ojca, kiedy to publiczność staje się publicznością uczestniczącą i na to czeka cały koncert (a dyrygent jej w tym pomaga). To tylko jeden taki akcent na tym koncercie, nie to, co się wyrabia podczas Ostatniej Nocy Promsów w Londynie. Ale Noc Promsów jest świętem nawet trochę już plebejskim, a Koncert Noworoczny wciąż pretenduje do wykwintności. Tym większa więc satysfakcja z uczestniczenia – człowiek od razu czuje się nobilitowany, co poprawia mu jeszcze samopoczucie w pierwszy dzień Nowego Roku.
Koncerty noworoczne nawiązujące repertuarowo do wiedeńskiego zaczynają stawać się tradycją i w Polsce – było ich trochę w różnych miejscach kraju, także w Warszawie. Chcemy zacząć rok po szampańsku, żeby przez jego resztę też dobrze się bawić. Może uda się rytuałem zaczarować los? Bywają i inne noworoczne rytuały muzyczne, np. kiedyś radio rumuńskie nadawało w noc sylwestrową IX Symfonię Beethovena – mój ojciec miał zwyczaj słuchać jej co roku. Nie wiem, czy ta tradycja istnieje jeszcze teraz, kiedy i Rumunia jest w UE…
Zaklinamy los. Robimy plany. Zaciągamy zobowiązania. Trochę to wydaje się absurdalne, bo czym się ten dzień różni od innych? Tylko tym, że sami ustanowiliśmy go granicą czegoś. Jedno tylko w przyrodzie staje się tradycją – że w Nowy Rok pojawia się mroźny wyż… Trzymajmy się ciepło!
PS. Są już zdjęcia z Sopotu w galerii: http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/Sopot
I jeszcze trochę w Pieseczkach, koteczkach: od tego zdjęcia.
Komentarze
Byl brak komentarzy z Gdanskiego Wybrzeza !
Az tu nagle jest Sopot i Hel a na Helu rózne wspomnienia. Miedzy innymi na temat Stacji Mereorologicznej. Cos na osoba notke. Piekne fotografie w czasie kiedy niema juz stonki ale zapewne jak zwykle trzymaja sie mewki.
Dziekuje Doroto, Ten wpis, to klasa zupelnie z naszej Pragi Pólnoc,
Jeszcze raz najlepszego. U nas ludzie skladaja sobie zyczenia do konca stycznia.
Panie powolutku zdobyly Wiedenskich Filharmoniow. Byly o to kilkuletnie spory. Czy skrzypaczka jest lepsza od pierwszego skrzypka. Mozliwe, ze tak. Jesli bedziesz miala czas i ochote napisz o tym jak skomplikowana jest procedura przyjmowania nowych muzykow do zespolu Filharmoników Wiedenskich. To jest przede wszystkim tajemnica ich wspanialemu sposobowi grania. Nawet wbrew dyrygentowi. zlota Sala jest czescia duzego kompleksu czesciowo podziemnego, który byl kilka lat w przebudowie i chyba wart tego aby ktos podal do publicznej wiadomosci jego historie. Do tego jednak moje pjóro jest zbyt cienkie a i nie taka fantazja.
Pirne uklony
Pan Lulek
Mialo byc na koncu:
Piekne Uklony
Pan Lulek.
O tej porze upiory nie spia i bebnia po klawiaturze.
Pani Doroto,
Sprawila mi Pani duza przyjemnosc zdjeciami z Wybrzeza. Dziekuje 🙂
Hehe,
kiedys, jeszcze za stanu wojennego (1983/84) pojechalismy na studencki oboz sylwestrowy „w druga strone”, tzn do Swinoujscia zamiast do gor, do sniegu i do nart. Bylo „gites”. Szampanskoje odpalalismy na plazy, przy akompaniamencie syren statkow na redzie i rac sygnalizacyjnych wystrzeliwanych tu i owdzie, w tym po enerdowskiej stronie. Sceneria raczej wiosenna (bylo cos ok 10 C), pijani Szwedzi szwendali sie po swinoujskich knajpach i krolowali wsrod tamtejszych „panienek”, ale sledzi nie zabraklo rowniez dla nas.
Ogolnie rzecz biorac zima nad morzem ma swoje zalety. W tym samym mniej wiecej okresie historycznym, w grudniu, znowu z uniwerku, pojechalismy do Zoppot, gdzies na poczatku grudnia. Nie bylo co robic, bo pogoda byla wszawa, ale na oczywiscie trzeba bylo odwalic pielgrzymke pod pomnik Stoczniowcow, i do Brygidy. Jankowskiego nie bylo, ale jego pomocnik powiedzial, ze na zakrystii jest Walesa i jesli chcemu, to mozemy mu przybic „piatke”. No i przybilismy, jak student elektrykowi.
Ale poza tym wialo nuda i wialo zimnym, porwistym wiatrem od morza. Na zoppotzkim molo mozna bylo sie wylozyc na zamarznietych kaluzach – nic, tylko grac w brydza w pokojach, gdzie mieszkalismy (schronisko mlodziezowe w Kamiennym Potoku), no i rozgrzewac sie.
Muzycznie nastroj zapewniala gitara i piesni patriotyczno-wojenne. Nie wiele to mialo wspolnego z koncertem noworocznym opisywanym wyzej, a taki koncert improwizowany (i podlewany) dalismy wlasnie w Swinoujsciu tamtego pamietnego Sylwestra. Stalismy na balkonie i wylismy „Mury”, „Partyzanta” i „Nie mam checi do roboty” itp, a balkon wychodzil dokladnie na zaplecze gospodarcze Komendy Miejskiej MO. Jednak nie zrobilismy wrazenia na milicjantach. Za to psy z milicyjnej psiarni rozszczekaly sie na dobre przy naszych spiewach.
Los mozna pozaklinac. Czemu nie ? Zawsze potem latwiej jest przeklinac. Ten sam los…
Parę lat temu na noworocznym poranku NOSPRu (zwykle coś koło 7 stycznia 😉 — w tym roku 6-tego), ktoś przy mikrofonie, czy może sam pan dyrygent, zasugerował, żeby zrobić kolejny koncert jak w Wiedniu — w Nowy Rok. Miny muzyków bynajmniej nie były tą propozycją uradowane 😉
Dzień dobry!
Śpiewy sylwestrowe z balkonów w latach 80. – chyba zwyczaj całej Polski… Ryczeliśmy wtedy z przyjaciółmi:
Zdechła wrona zdradziecka,
Wolności słychać zew,
Zwycięży „Solidarność”,
Bo ją prowadzi Lech…
Właśnie to sobie ostatnio też przypominaliśmy.
No i proszę, jak się zmieniło… Kałuże na molo???!!! Że już nie wspomnę o innych sprawach 😆
A nasz miły Lulek to chyba wcale nie sypia 😉
Grazyna Torbicka,ktora cenie , zachecala w telewizorze do ogladania Dody w programie Sylwestrowym-Noworocznym.Szkoda,ze nie stac jej bylo na to ,co zrobila spikerka amerykanska(corka Brzezinskiego?),ktorej kazano przeczytac w programie informacyjnym notke o Paris Hilton.
Boje sie,ze ten blog,ktory chetnie odwiedzam ,dostanie tytul najbardziej „dziwacznego” blogu kulturalnego w RP.
Witoldzie,
a co zrobiła owa amerykańska spikerka?
A propos konkursu na blog roku, to mniejsza o jaki tytuł naj ewentualnie nam 😉 przypadnie. Podejrzewam, że Pani Kierowniczka
a) ma ochotę na nowy laptop, a może nawet marzy o tropikalnych wczasach, lub
b) niekonwencjonalnie stara się poszerzyć krąg odbiorców, lub
c) poczuła w sobie żyłkę sportowca i chce się skonfrontować na ubitym polu
foma!
Wrzucila te notatke do niszczarki.
foma,
z tej trójki to może najbardziej punkt c 😆 – ale ważniejsze są dla mnie inne jeszcze punkty:
d) promocja tematyki
e) chęć, aby może zauważono, co robię, w mojej macierzystej redakcji 😉
A jak Was to bardzo śmieszy, mogę się (chyba?) jeszcze wycofać…
Pani Kierowniczko,
jak wycofać? Nie może być! Ale więcej motywacji należy w nas wykrzesać, bo czym jest generał bez armii 🙂 I do tego z niskim morale?
To Szanowna Redakcja nie docenia…? 😯 Swoją drogą uważam, że nie najlepiej wybierane są zajawki wpisów, które pojawiają się na stronie głównej Polityki.
Pani Doroto!
Ad ostatnie zdanie.
Prosze nawet o tym nie myslec.
Jezeli chodzi o nadgodziny w macierzystej redakcji przy realizacji tego blogu,to mozemy stworzyc grupe nacisku u red.Baczynskiego.
Kto sie przylacza?
Dajcie pokój Kierowniczce. Pani Dorota cierpi, jak wszyscy popularyzatorzy, na stały niedosyt uwagi przełożonych. Wiem o czym piszę – sama przez lata przedstawiana „A to nasza Koleżanka od kultury” odpowiadałam z goryczą -z marginesu kultury. Tu, rozumiecie „Wali się front! Wali się tron” , a tu harfistka ćwierkająca na dziwnej ramie; tu wybory, rozbiory, zatory, a tu spocony tancerz w niemęskich piruetach. Czasem , co gorsza, przegrywamy nawet nie z tronami i zamachami stanu, tylko rozrywką typu disco-polo.
Więc, Doroto, proszę w imieniu nas wszystkich – zarobionych po łokcie, niedocenianych i z lekka traktowanych jak niuepełnosprawni umysłowo – Nie waż się wycofywać. My Ci pomożemy (albo zaszkodzimy ) w zależności od kryteriów oceny
No to przeba określić kierunki działania i priorytety.
a) Czy głównym targetem jest Redakcja czy kapituła konkursu?
W zależności od odpowiedzi:
b) Jaki jest cel podstawowy i cele okazyjne (przyjamniej postarać się to zdefiniować)?
c) Co będzie naszą lokomotywą?
d) Czy są jakieś wartości, które w organizowanej ofensynie będziemy strzec, nawet kosztem mniejszej skuteczności efektu?
e) Jak podzielić hufce, komu przydzielić buławę?
Ależ doceniają Panią Kierowniczkę w macierzystej firmie. Co jakiś czas bywam świadkiem pochwał pod Jej adrsem. A to po wydaniu książki, a to w kwestii blogowej, a to po kolejnym wspaniałym tekście. Pewnie że mogło by to być częściej. Ale tu do pochwał stoi cała kolejka i co jedno to lepsze. A chwalący (ten kt órego błogosławieństwo czekają) – jeden.
Więc natężmy hymn na cześć DOROTY! Niech się ściga i zwyciężą !
Przed świętami „Polityka” wydała dodatek,poświęcony prezentom,przygotowany głównie przez dziennikarzy działu kultury z Anetą Kyzioł na czele. W owym dodatku,wśród różnych propozycji,były też płyty z muzyką,ale ani jednej płyty z muzyką poważną. Można odnieść wrażenie,że w dziale kultury „Polityki” tylko jedna osoba słucha muzyki poważnej.
foma pisze:
2008-01-03 o godz. 12:31
No to przeba określić kierunki działania i priorytety.
a) Czy głównym targetem jest Redakcja czy kapituła konkursu?
===============
Wedlug mnie trzeba sie skoncentrowac na konkursie, bo jak bedzie sukces w konkursie to i uscisk dloni Prezesa murowany. Zreszta po konkursie mozemy sie przeorganizowac i osiagnac cel drugi.
To strategia, teraz cele taktyczne:
1. Przed pietnastym stycznia trzeba rozpropagowac metody wysylania SMS. W Kraju nie ma problemu, ale trzeba opracowac jak SMS-y moga byc wysylane z zagranicy.
2. Trzeba sie dowiedziec, jak czesto mozna wyslac SMS z tego samego numeru (adresu).
3. Jezeli mozna glosowac wielokrotnie, opracowac sekretny znak, ktorym bedziemy sie informowac czy blogowicz w tym dniu zaglosowal, czy nie. Po tym znaku poznamy, komu trzeba dyskretnie przypomniec o obowiazku glosowania.
4. Blogowiczki nie moga sie oprzec i chwala urode p. Bartka Chacinskiego.
5. Blogowicze czytuja regularnie Przekroj i komplementuja p. Chacinskiego za kazdy artykul (mimochodem).
6. Znajacy francuski i Pan Lulek nie moga sie wprost nadziwic jakosci tlumaczen p. Bartka (rowniez w luznym kontekscie, jednakowoz nader czesto).
7. Gospodyni od niechcenia zapowiada temat nastepnego wpisu; szesc do dziesieciu blogowiczow w oparciu o Wikipedie szybko przygotowuje intelektualne komentarze na co najmniej dwa ekrany i komentuje, ze szczeka opada !
8. Wyloniona w trybie losowania (badz glosowania) najdowcipniejsza osoba rzuca na zadany temat zart, ze boki zrywac!
To tyle na poczatek.
Nie można głosowac wielokrotnie – dlatego zrobiono to sms-ami, a nie głosowaniem przez formularz na stronie. jedynym wyjściem jest więc pożyczanie telefonów od znajomych – już zrobiłem sobie listę 😀
Pan Bartek nic nie pomoże, jako że będzie oceniał tylko dziesięć pierwszych blogów, które przejdą do trzeciego etapu. A przejdą te, które uzyskają najwięcej głosów z sms-ów. Zaś podstawową grupą społeczną, która będzie brać udział w tym głosowaniu są małolaty z Onetu. Dlatego też w kontekście konkursu wspominałem uprzednio o wpuszczeniu w kanał – choć może bardziej by pasowało wpuszczenie w maliny… krótko mówiąc, marnie ja to widzę. Zwłaszcza że te małolaty to dopiero będą się telefonami wymieniać…
Promocja to też taka sobie. W kategorii „kultura” jest obecnie 150 zgłoszeń, będzie pewnie z 500, wszystkich jest 11000, a dojdzie może i do 50 000. Nikt normalny tego nie przejrzy. I nikt przeglądał nie będzie – poza małolatami z Onetu, które nie maja nic do roboty. A one na ten blog uwagi i tak nie zwrócą. To jest projekt marketingowy Onetu i niewiele więcej.
Poza tym, nawet gdyby Pani Dorocie udało się do tej dziesiątki dostać, to wątpię, żeby została wybrana – Bartek Chaciński mógłby bowiem zostać posądzony o kumoterstwo, a poza tym byłoby to sprzeczne z celami marketigowymi (a i politycznymi) przedsięwzięcia: bo wygrać powinien szary prosty człowiek, gdyż to się najlepiej da sprzedać. A że wygrywający bierze wszystko, to czy się potem zajmie miejsce 2 czy 222, nie ma juz żadnego znaczenia. I wreszcie nawet w przypadku wygranej jest to promocja wątpliwa – kto się poruszanymi tu sprawami interesuje, już tu był lub trafi tak czy siak, a kogo to nie obchodzi, zajrzy w dniu ogłoszenia wyników (albo i nie zajrzy, bo w skutek zwiększonego ruchu już po godzinie wysiądą serwery Polityki…) i tyle. Jedynym, który na tej „promocji” zyska jest organizator konkursu.
PS
To mówiłem ja: Profetysta Profesjonalista.
PS2
Obym się mylił 😀
PS3
Ale i tak dobrze, że Pani Dorota zgłsiła bloga w kategorii „kultura”, bo w kategorii „profesjonalne” toby nie miała żadnych szans…
http://sam-odlotowa-agentka.blog.onet.pl/
😆
PS4
Zagadka
Dlaczego obok kategorii „kultura” jest na Onecie jeszcze kategoria „literackie”, a nie ma np. muzyczne itp? 🙂
Hoko: dlaczego Bartek Chaciński miałby zostać posądzony o kumoterstwo? Przecież się nawet nie znamy. Znam tylko jego brata Michała, i to dość luźno, widzieliśmy się ze trzy razy w życiu w TVP Kultura.
PS3: 😆
PS4: w muzycznych to bym dopiero nie miała szans u „małolatów z Onetu” 😆
Pewnie że to Onetowa akcja promocyjna i to portal najwięcej zyska. Tu nie mam najmniejszej wątpliwości. Ale pomyślałam, że co szkodzi spróbować… Niech raz zaistnieje tam coś innego. A co!
Do licha ciezkiego !
Kto to jest ten Ban Partek, przepraszam Pan Bartek który liczy tylko sms – y. Od czasu kiedy wrzucilem w Bratyslawie do Dunaju mój Haendy czyli tak zwana komórke znowu jestem czlowiekiem. Moge sobie gadac z kim chce i nikt mi w kieszeni nie pitoli, czyli sygnalizuje przyjscie sms-u.
Prosze nie ruszac Doroty, bo ona jest nasza i juz. Jak bedzie trzeba to podesle chlopaków z ulicy 11- Listopada na Pradze Pólnoc i sprawe zalatwimy po mesku.
Osobiscie oczekuje recenzji z Balu w Operze. Bo jak nie, to albo kogos podesle albo sam napisze. Przypominam, ze ogladajac reportarz z balu nalezy jesc przed telewizozem parówki ( frankfurterkie albo z Debrecyna ) ze swiezymi buleczkami, chrzanem lub musztarda. Nie zapominajac o stosownych napitkach. O tym jednak w stosownym czasie przeczytacie w blogu Piotra z sasiedztwa
Gotujcie sie jednak i w tym blogu.
Pan Lulek
Ja mam pytanie, ktore nurtuje mnie od lat wielu — odkad ogladam koncerty noworoczne z Wiednia. Moze ktos potrafi mi odpowiedziec.
Jak sa realizowane sceny baletowe w transmisji TV? W oczywisty sposob musza byc nagrywane wczesniej. Jak wobec tego wyglada synchronizacja z dzwiekiem, ktory — przynajmniej w wersji europejskiej, nadawanej o 12 w poludnie — idzie chyba na zywo? Wydaje sie, ze tancerze tancza do rytmu.
Wersja amerykanska jest jeszcze bardziej udziwniona, bo w dodatku do baletu mamy tez dolaczone komentarze Waltera Cronkite’a. Ale ta wersja jest nadawana wiele godzin po wlasciwym koncercie, wiec jest czas na szybki montaz.
A poza tym, od dzis do bodaj 23 stycznia mozna przez WWW brac udzial w loterii. W nagrode bilet na nastepny koncert w 2009. Cena od 20 do 850 Euro, jesli sie oczywiscie wygra.
Szczesliwego Nowego Roku,
jrk
Hoko,
ale z Ciebie czarnowidz!
Dzięki za Sopot i Hel, nigdy nie byłam, to teraz byłam 🙂
-25C rano, kapkę się ociepla. Niektórzy ćwiczą to – dzisiaj już się nie odważyli.
http://alicja.homelinux.com/news/Orly_sokoly/
Lulku drogi, z jakiego Balu w Operze? Tuwima? 😆
jrk011: tu na pewno opracowana jest specjalna logistyka, np. tempa ustalane z góry, których dyrygent musi się trzymać. Tak podejrzewam. Skoro nawet tegoroczne koniki tańczyły prawie dokładnie do rytmu… Fajny zresztą byłby pewnie temat na reportaż: jak się taką imprezę przygotowuje. Ale kto by tam człowieka od kuchni dopuścił… Wzajemnie szczęśliwego Nowego Roku! 🙂
Te loterie, te konkursy… myślę, że gdyby ktoś z nas się zgłosił, miałby, chłe chłe, takie szanse jak ja na Blog Roku 😉
Panie Lulku, ja z Panem! Jako Wolny Człowiek również nie posiadam komórki 😀
Pani Doroto, Bartek Chaciński też dziennikarz, też się muzyką zajmuje – i starczy, co kogo więcej będzie obchodzić 😉
Alicjo, ja dziś od południa szukam wyłącznika mrozu, gdzieś ktoś musiał schować i z tego to wszystko 🙂
Pani Doroto, sprawila mi Pani wielką przyjemność zdjeciami z Pucka i Sopotu! 🙂
Pani Dorota wygra, jkiem Moguncjusz!
Szanowni Szampaństwo!
Przybył umyślny od Sponsora z Paryża, nie takiego znowu tajemniczego 😉
Przytargał materiały biurowe – są gumki myszki, są neonowe pisaki do podkreślania, zapasowe wkłady do ołówków, których niestety, nie da sie obgryzać, co najwyżej poznęcać się nad dyżurną gumka na końcu ołówka. Teraz, szanowni Pisarze – DO ROBOTY!!!
Sekretarz ma należycie wyposażony warsztat pracy i czeka na ciąg dalszy odcinka „Kto ty jesteś”.
Tylko sobie zarękawki nałożę…
Serdecznę podziękowania dla Sponsora za wsparcie sekretariatu. Czego foma nie może (zebrać fundusze na Fundację!), to Sponsor potrafi!
http://alicja.homelinux.com/news/Co_w_duszy_gra/Niezbednik_Sekretarza.jpg
Doroto, Kochana sasiadko!
Przeciez Twój blog poswiecony jest muzyce a nie literaturze. Literatura, a scisle biorac ortografia w szerokim tego slowa znaczeniu, czyli wstawianie wlasciwych liter na wlasciwe miejsce, to specjalnosc Pana Profesora Bralczyka, ze wspomne tylko najblizsze tytuly z calej Jego bogatej Tytulatury. U Ciebie ma grac. To, ze Tuwim popelnil Bal w Operze a Mrozek Tango niema nic wspólnego z Twoimi dociekaniami. O cóz zatem moze chodzic jak nie o Bal w Wiedenskiej Operze. Toz to niecaly kwartal. Juz szaleja disajnerki i krawcy. Fryzjerzy zastanawiaja sie, co tez wplota we fryzury balowiczek. Najwiekszy jednak stress panuje w domu Svarowski. Przeciez ich fabryka w Tyrolu przygotowuje setki ktysztalowych koron, które beda nosily debiutantki. Debiutanci we frakach albo mundurach oficerskich. Nie bede sie rozpisywal, bo Ty zapewne wiesz to wszystko o wiele lepiej i napewno piekniej opiszesz.
Dlatego ja tylko cichutka podpowiadam. Gotuj sie.
Pan Lulek
Dzieki za szybka odpowiedz:
>tu na pewno opracowana jest specjalna logistyka, np. tempa ustalane z
>góry, których dyrygent musi się trzymać. Tak podejrzewam. Skoro
> nawet tegoroczne koniki tańczyły prawie dokładnie do rytmu… Fajny
> zresztą byłby pewnie temat na reportaż: jak się taką imprezę
> przygotowuje.
Trudno w to przy najlepszych checiach uwierzyc: nawet jesli tempa zostana z gory uzgodnione, to nie ma sily, aby dyrygent byl jak maszyna i niedmiennie po ilus sekundach/minutach wszystko by sie rozjechalo. To juz raczej albo dyrygent ma monitor i dostosowuje tempo do obrazu (ale tego monitora nijak nie daje sie zauwazyc), albo odwrotnie: realizator dostosowuje tempo odtwarzania obrazu do gestow dyrygenta (tylko nie wiem, czy to sie daje technicznie wykonac). Tak czy inaczej, zagadka pozostaje.
Przy okazji, w przedwczorajszym koncercie byl taki moment (w wersji amerykanskiej przynajmniej), kiedy para tanczaca do „Blekitnego Dunaju” pod sam koniec wkracza — ewidentnie na zywo — na widownie i tam wykonuje ostatnie pas. Widownia nie byla na to przygotowana — widac zdziwienie na obracajacych sie twarzach. Taki aneks do zagadki.
Przy okazji, zgadzam sie, ze ten koncert to rytual, ale ladny rytual. Muzycznie nie ma tam chyba za wiele oczekiwac; ja sam lepiej wspominam czasy, gdy co roku dyrygowal Willy Boskovsky, ale to pewnie dlatego, ze sam bylem wowczas o dobre 30 lat mlodszy…
Czy Pan Lulek podalby link do swojego blogu?
Pozdrowienia, jrk
jrk011: Pan Lulek nie ma blogu, tylko po prostu wypowiada się często na sąsiednim u p. Piotra Adamczewskiego.
Lulku, toż ja chciałam tym Tuwimem dać do zrozumienia, że na recenzję innego Balu w Operze, tj. wiedeńskiego, najmniejszych szans nie mam… Mogłabym co najwyżej przy okazji opowiedzieć o fabryce Swarovskiego w Tyrolu, bo tam byłam. Imponująca doprawdy.
Lulek, mów mi Mańka! Ty też jesteś chłopak z Pragi?
11 Listopada to trochę ciężkie rewiry, ale to teraz, kiedyś tu było zupełnie inaczej.
To była świetna dzielnica! 🙂
Panie Lulku! Hoko! Lączmy się, ja z Wami!
Mimo sideł zastawianych na mnie w Polsce i ciągłego opierniczania, że jak człowiek cywilizowany nie posiada PRZYNAJMNIEJ jednej komórki, tak żyć się nie da! A ja na złość żyję i dopóki nie będzie to podyktowane absolutną koniecznością, ja odmawiam, nie chcę! Ja nawet nie mam automatycznej sekretarki w telefonie stacjonarnym, sama jestem Sekretarzem, uzbrojona w dodatku w te wszystkie biurowe, ślicznie kolorowe niezbędniki od Sponsora z Paryża.
Nich żyją bezkomórkowcy, ostatni ludzie wolni na tej Planecie!!!
Witam serdecznie w całkiem świeżym roku 2008 i życzę wszystkim wszystkiego najlepszego. A panu Lulkowi, Hoko i Alicji życzę także obserwacji, że miliony ludzi posiada komórki nie tracąc przy tym atrybutów człowieczeństwa.
W sprawie koncertu podzielam zdanie Jaruty i Gospodyni (linki nie działają, nie mogę odnaleźć wpisu Jaruty), że orkiestrze dyrygent nie przeszkadzał. Wyjął żółtą kartkę kiedy trzeba, kłaniał się w odpowiednich momentach, czego chcieć od niego więcej? A przygotowania do tego pokazu-koncertu to muszą trwać dosyć długo i rzeczywiście byłoby rewelacyjnie poznać je, może ktoś czytający blogi Polityki wykorzysta pomysł i nakręci dokument na ten temat.
Kawałek kopyrajta należy się jrk011 i Gospodyni.
P.S.
Kto gwizdnął wyłącznik mrozu 👿
zeen, Hoko,
wyłącznik mrozu został przerobiony na włącznik ciepła w kaloryferze.
zeen ma oczywiście rację, można być człowiekiem z komórką, nawet dwoma (druga mało używana), ale za to bez telefonu stacjonarnego.
Ja z loza bolesci (psik, prych) w sprawie nie-Zbednika
Bo wiadomo, czego Unia nie zalatwi, Polak potrafi.
Innymi slowy przykazania Sekretarza
Sekretarz ma pracowac przez piec dni w tygodniu, jak przykazano
Potem ma sie byczyc, albo przygotowywac warsztat pracy na kolejne pracowite dni (w umysle)
Dni pracy do wyboru. Moze byc po kolei, alibo i nie
Dni odpoczynku do wyboru, moze byc po kolei, alibo i nie
Sekretarz ma pamietac, ze dobry Sekretarz to Sekretarz z poLOT-em
Skutkiem czego na konsultacje Sekretarz do Lojczyzny ma przyfruwac (bo Lojczyzna do LOT-u sie nie zmiesci)
Sekretarz ma sie nie zzymac, a tekst wyzymac (w razie czego wystarczy pralka samo-Wyzymajaca)
Sekretarz ma nie pogryzac orzeszkow podczas sekretarzowania, bo to zle na linie przewodnia Sekretarza dzialac moze
Sekretarz ma zasygnalizowac wyczerpanie srodkow sekretarskich w celu uzupelnienia nie-Zbednika
etc…
Psik, prych…
Alias Happy New Year, Bonne Année, Szczesliwego Nowego Roku, C HOBbIM GODOM, etc…
2008 przed nami! Do ataku! Psik…
Na pohybel choróbskom!
I wyłącznika mrozu poszukamy. Podobno może się znaleźć po weekendzie, a może i w trakcie…
E… tam, pewnie na wywczasach w cieplych krajach, psik, prych
Ja juz znam te wylaczniki, one tylko udaja… prych…
zeenie drogi,
ja nie odmawiam posiadaczom komórek człowieczeństwa, ja tylk chcę, żeby do cholery zostawili mnie w spokoju i nie zmuszali mnie (tak!) do nabycia komórki dla ich wygody (???)!!!
Jadę na wakacje do Polski, żeby być na wakacjach, a nie targać ze sobą komórkę i być na zawołanie oraz informować o każdym moim kroku. A tutaj mi niepotrzebna, ani do pracy, ani do niczego innego.
Innym nie zabraniam, tylko zostawcie mnie w spokoju! Piszę o tym z pianą, bo niejeden raz usłyszałam, że gdybym miała komórkę, to (i tu niezliczone, nieinteresujace mnie zupełnie możliwości). Tu mnie nikt nie nęka koniecznością posiadania komórki, w Polsce niemal wszyscy. Mam koleżanke tutaj, która wróciła z Polski z podobnymi wrażeniami. Ona się ugięła, zakupiła. Jadę, powiada, tramwajem, dzwoni komóra. Gdzie jesteś, pyta dzwoniący, do którego ona własnie rzeczonym tramwajem jedzie. Tu i tu, odpowiada Ela. Zanim dojechała na miejsce, odebrała jeszcze 2 dzwonki i pytanie, gdzie jest. Cholera z takim wypoczynkiem!
Tereso, Sponsorze z Paryża!
Ty sobie zrób kurację imbirową według przepisu Heleny, albo rzuć sie w śnieg kopny, jak ten mój orzeł. Dzisiaj było -25C, to się nie odważył.
Kuracja wg. Heleny jest prosta:
Posiekany imbir (1 cm kłącza na szklanke wody) z miodem zalany wrzątkiem i „naciagniety” przez parę minut jest od lat moim podstwowym lekarstwem na kaszel i przeziębienie. Bardzo łagodzi podrażnione stany zapalne w gardle. Można dodać soku z pół odciśnietej cytryny.
Zaś podobny napar imbiru z mietą jest lekarstwem na gniecenie w żołądku i stany wymiotne. Podała mi to kiedyś chinska pielegniarka i natychmiast pomogło. Wykonać, wypić!
P.S. A jaki Wy tam kochani moi mróz macie, że poszukujecie wyłącznika do tegoż?
sissies…(czyt. w luznym tłumaczeniu: siusiumajtki)
Na rozkaz!
Za przepis na imbir tysiackrotne dzieki, zaraz zastosuje. Inna sprawa, ze uwielbiam tak prychac (byle nie bardziej) i leczyc sie na przemian grzancem i ajerkoniakiem…
Kiedy patrzy się na orkiestrę, widać, że tu z przezwyciężaniem tradycji jest trudniej: wciąż grają w niej prawie sami mężczyźni, kobiety siedziały jedynie przy harfie
O! A jo właśnie przy harfe najchętniej uwidziołbyk chłopa! A dokładniej – HARPO MARXA, ftóry był jeśli nie najzdolniejsym, to przynajmniej najśmiesniejsym harfistom w historii muzyki.
A na tym zdjęciu, Poni Dorotecko
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/PieseczkiKoteczki/photo#5151008957113795458
to jo zodnej Złotej Rybki nie widze. Widze natomiast kogoś, fto mógł te Złotm Rybke zjeść 🙂
Owcarecku – na samej „tawernie” też jest ktoś, kto mógłby raczej Złotą Rybkę zjeść:
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/Sopot/photo#5150994568973353282
Zawsze chciałam to uwiecznić i wreszcie miałam ze sobą aparat 🙂
Na mój dusicku! Jest sansa, ze ten cały krokodyl Złotej Rybki nie zjodł – bo kieby zjodł, to byłoby chyba widać, jak krokodyle łzy nad niom wylewo? 🙂
Dorota!
Jesli wpadniesz znowu do Innsbrucku, to tam przy glównej ulicy piekny sklep z krysztalami Svarowski pelen japonskich dziewczyn obslugujacych klientów z wlasnego kraju. Niektóre nawet potrafia mówic po niemiecku. Angielski za to zupelnie japonski. Kilka doskonalych restauracji i oczywiscie Zlota Kamienica. Ale najsmaczniejsza w Innsbrucku jest sauna. Ma wlasne obyczaje i chodzi sie bez wlasnego recznika bo daja na miejscu dwa przescieradla i czas pobytu jest nieograniczony a w bufecie bardzo dobre lekkie jedzenie i piwo z browaru Kaiser Bier kolo dworca glównego tuz po przebudowie.
Prawie emigrant z Dolnej Austrii
Pan Lulek ( Wujek Lulek oczywiscie )
Wiedeńczycy w ogóle potrafią z muzyką robić okropne rzeczy. Np. takie:
http://miasto-masa-maszyna.blogspot.com/2007/09/opera-toilet.html
A propos Nowego Roku i koncertów:
Sylwester jest jak antrakt. Wszyscy wychodzą do baru, piją lampkę szampana, konwersują. A po dzwonku grzecznie wracają na swoje miejsca mając nadzieję, że następny akt będzie lepszy.
Szczęśliwego następnego aktu 🙂
3M: a co gorszego w słuchaniu muzyki w klozetce od czytania tamże, co niejeden obywatel uprawia? 😆
Wujek Lulek: niestety sauna nie jest dobra na, hm, żylaki…
Ja nawet sobie chwaliłem w niektórych wucetach muzyczkę. Elegancko przykrywała różne westchnienia i inne takie 😉 A tego, co to szeregowe kabiny wymyślił, to bym gołą du….pą po nieheblowanej desce spuścił tak ze 100 m.
Te drzwi z półmetrową szparą od podłogi i ścianki boczne z takąż, masywne na całe 3 mm i koniecznie niedomykające się drzwi….
A jednak 200m. 😆
@d.sz
Good point 😉 Aczkolwiek „Nad modrym Dunajem” grane w haźlu to jednak dowcip koszarowy 😉
@ 3M,
ale jeśli spływająca woda szumi jak nurt rzeki…
Wszyystko wskazuje na to, ze blog Piotra z sasiedztwa coraz bardziej konsekwentnie specjalizuje sie w poczatkowej fazie procesu regeneracji sil witalnych, natomiast w blogu Doroty tez z sasiedztwa znaczenia nabiera odwrotna stona medalu. Finis coronat opus, chcialo by sie powiedziec. Nad pieknym modrym Dunajem ale w jego wschodniej metropoli czyli Budapeszcie wiele lat temu, jeszcze w latach osiemdziesiatych, ubieglego stulecia w poblizu Placu Moskiewskieg zalozono super nowoczesna swiatynie dumania. Nowoczesne kafelki, szklo nieprzezroczyste, nikiel i prawie wszelkie szykany. Dumac sie nie dawalo. Nowoczesna muzyka nie pozwalala. Stonowana, nastrojowa, odprezajaca. Posiedzenie odpowiednio platne, czas przebywania nieograniczony. Mozna bylo wysluchac caly koncert. Zadnej klasyki ani aluzji do modrego Dunaju. Frekwencja zadawalajace gdyz instytucja funkcjonowala kilka lat. Dawno nie bawilem w tej stolicy czyli Budapeszcie. Tak daleko nie jezdze, poza tym trzeba uiszczac winiete. Jak na moja kieszen karta wstepu zbyt droga. Jesli jednak poniesie mnie znowu do moich tesciów nie omieszkam zlozyc wizyty i wtedy sprawozdam co jest aktualnie grane.
Pecunie non olet, Wespazjan o ile sie nie myle. Czy on byl muzykalny, kto wie.
Pan Lulek
Oj, to, to, Zenecku! Ja z Tobą będę spuszczać! 🙂
Jestem trochę, a wet bardzo, nie czasowa (jak to się pisze?).
Muszę teraz sprawdzić, czy i jak będzie działał rozgałęziacz USB podłączony do rozgałęziacza. W plątaninie kabli już się zupełnie zaplączę. 🙁
mt7,
bój się Boga – z zeenem idziesz puszczać?! I oficjalnie to ogłaszasz?! Swiat się kończy…
foma,
jako prezesa fundacji powinno Cię stać na kilka słów podziekowania względem Sponsora z Paryża, który zdjął z Ciebie ciężar dotacji na biurowe wyposażenie!
Po co ja zamieszczałam to zdjęcie, no po co?!
Co za maniery, co za czasy…
Alicjo,
nie wiem co mam wiecej chwalić, czy grant, czy organizacje…
Komisarz sie szkoli, w stosownym czasie pojawi sie komunikat co i jak.
Komisarz Czapajew z forma !
Coraz lepiej. Zaczynaja od poczatku, czy co ?
Na wszelki wypadek dam sobie skrócic troche noge i melduje sie na Ministra Propagandy.
Jeszcze incognito ale chyba jednak
Pan Lulek
Ja też nad czymś tam pracowałam… 🙄
WSZYSTKO, foma, wszystko!
Nowoczesna muzyka podoba mi sie coraz bardziej !
Wymaga jednak odpowiedniego ambiente i czasu na sluchanie. W moim domu syn sasiada jest fanem mlodziezowych zespolów i gra w hokeja na lodzie. Jego mama zdecydowanie wyladniala od czasu kiedy rozstala sie z mezem i zaczela biegac maraton. Razem z innym panem ale w osobnej druzynie. Ich wspóly syn, chlopak, wspaniale rozgarniety nastolatek, biega pomiedzy obydwoma domami z tornistrem na plecach i kijem hokejowym w reku. Przydlugi byc moze opis ale chciale wprowadzic w nastrój. Mieszkaja wraz z tata pietro nade mna i ten mlody czlowiek trenuje hokej nad moja sypialnia. Akurat mnie to nie przeszkadza, bo kto tam by spal po nocach. Wlasnie wczoraj byl trening hokejowy. Odrobine jednak zbyt glosny jak na moje nerwy. Zaczalem sluchac po pólnocy audycje pierwszego programu radiowego z muzyka z dnia dzisiejszego. Rodem z Austrii ale równiez USA i Wielkiej Brytanii. Piekna muzyka. O dziwo wpadajaca w ucho od samego poczatku. Pewnie niektóre beda Ever green. Czas pokaze. Dobrze po pólnocy pukanie do drzwi. Mlody sasiad w pizamie z plyta CD w reku. Niezle to co graja ale troche juz przechodzone mówi. Sciagnalem cos lepszego z internetu. Mozesz sobie pograc. Wzialem plyte i wyjrzalem na parking. Pusto. Wszycy wyjechali. Stoi tylko mój samochód. Puchy. No pomyslalem, teraz, to mozna dac czadu. Koncert w radiu skonczyl sie. Wiadomosci a potem zapowiedz Bacha. Lubie, ale tego nie mozna grac na caly regulator. Zaczalem te mlodziezowa plyte. Zeby nie odstawac. Chalupa nie rozleciala sie ale nienajgorzej trzesla w posadach. Kotka uciekla do ogródka. Albo ze strachu albo na kolejna randke. Dobra muzyka, chociaz trudno powiedziec ze grana. Produkowana. Dalem po klawiaturze i myszy. Potem pomimo wszystko usnalem snem kamiennym do rana. Wyjezdzajac rano na zakupy spotkalem niewyspanego mlodego sasiada z hokejowym kijem w reku. Na kilka dni wraca do mamy na czas az wróca inni sasiedzi a ja nie bede juz delektowal sie nadmiernie najnowszymi przebojami muzyki wspólczesnej.
Pomimo wszystko troche niewyspany
Pan Lulek
Alicjo, u mnie jest taki mróz, że sikorkową skórkę słoniny już nie tylko dzięcioły, ale i sójki podjadają. 🙂 A do tego mam chyba drugi stopień zasilania internetem, bo coś mi strony nie chcą wchodzić…
Wszyscy zamarzliśmy…
Ale już idzie cieplejsze.
Ja dziś idę na doroczne spotkanie mojego dawnego chóru! I pewnie potem coś opowiem.
Wy tylko ogólnikami mi tu rzucacie względem tych mrozów, że niby wielkie. Jak wielkie, pytam? Bo ja Wam konkretnie – wczoraj rano było -25C, także samo przedwczoraj. Wymierna wielkość, a u Was termometry zamarzły, czy co?!
Dzisiaj jest +3C o 10:45.
Hoko, tu masz dzieciola i sojke. Sikorki grzecznie czekaja na swoja kolejke. Na termometrze -27°C a snieg pada i pada. Miedzygorze, koniec grudnia 2005, to byla zima!
http://picasaweb.google.com/don.alfredo.almaviva/Ptaszki
He he, zdaje się, że kot też czeka na swoją kolejkę… u mnie tak samo 🙂
http://hokopoko.net/trzpioty/
Pani Dorotko, ” Zlota Rybka’ rzeczywiście piękna i warta uwiecznienia. Nie wiedzialam, że tak może wyglądać rybka, 😉 . Ciekawa jestem jak weglug artysty, który stworzyl Zlotą Rybkę, wyglądal by Rybak i jego żona 😆
Hoko, swietny opis sytuacji 🙂 Na te sloninke w Miedzygorzu bylo duzo chetnych: w dzien co najmniej cztery odmiany sikorek (ubogie i bogatki, modraszka i sosnowka – taka miniaturka), roznej wielkosci dziecioly i banda sojek. W nocy zas kuny wspinaly sie na drzewo i kradly reszte. Tygodniowe zuzycie sloniny szlo w kilogramy! Ale tez zima byla pamietna i snieg lezal od listopada do kwietnia.
Wy tu tyle o mrozach, że przypomniał mi się mroźny kawał – z mieszkańcem Syberii rozmawia ktoś z cieplejszych krajów
– Podobno u was są wielkie mrozy
– E tam, wielkie, góra minus czterdzieści
– Ja słyszałem, że minus sześćdziesiąt, minus siedemdziesiąt
– A to na dworze…
Czy jak na Syberii graja na trabie, to nuty wylatuje zamarzniete, czy tylko dzwieki
Ciekawe
Pan Lulek
Alicjo, ja nie mam teromotegotam.
W Onecie dla Warszawy podawali -10 i wiatr 37 km/h.
U mnie oznaczało to tyle, że ciężkie donice i inne fruwały po balkonie, a z jakiś szpar wydobywały się wstrząsające gwizdy, drzwiczki w murze w łazience, co chwila walą w obudowę, pomimo prób zaklejenia.
Ręce mam posiekane, jakbym sprawdzała jakość tarki.
Faktycznie ma być cieplej, ale głównie chodzi o ten wiater.
Do Hoko:
Czy myślisz, że na dwunastym piętrze w Warszawie też można jakąś słoninkę? Tu latają piękne, nie wiem, chyba rybitwy:
albo co? Bardzo je lubię!
Za szybko kliknęłam.
Chodzi mi o to, że zamiast małych ptaszków mogę dostać wielkie ptaki.
Jak myślisz? Chciałabym je też trochę pofotografować. 🙂
A skąd Hoko wie, jak trzeba głosować? Na tej stronie widzę tylko terminy i nagrody oraz kategorie i takie tam…
Nikto mi nie odpowiedział 😥
Dobranoc!
Marysiu,
u nas z wiatrem było -42C, wtedy kiedy było na termometrze -25C. Brrrrrrrrrrr…!
To rybitwa, mamy takie same zarazy nad jeziorem. Trzymają się smietników przy blokowiskach. U mnie na szczęście nie ma, ale przez blokowiska swego czasu przeszłam. Nie waż się słoninki na 12-tym piętrze, bo będziesz tego żałować. Ja Ci dobrze radzę, rybitwy trzeba trzymać z daleka!
witam w Nowym Roku .. 🙂 … to prawda ten wiatr to zmora, nie lubię go … a ptaki karmione na balkonie to balkon obs …. y …. szybko się uczą te ptaszki i potem mają pretensje jak się zapomni im nasypać żarełka … lepiej je nauczyć jeść na podwórku w wybranym miejscu i tam pstryknąć im zdjęcie …. 🙂
pięknego grania w duszy życzę 🙂 ….
Dzień dobry.
@Jolinek51
„… szybko się uczą te ptaszki i potem mają pretensje jak się zapomni im nasypać żarełka …”
Wróbelki mają pretensję nie tylko za brak karmy!
Kiedyś otrzymałem na Gwiazdkę w prezencie „Małego Majsterkowicza”, piła (lejbzega), młotek, pilnik, obcęgi… coś z tym trzeba było zrobić. Po świętach natychmiast pobiegłem do Zakładów Stolarskich „Warta” na zaprzyjaźnioną stróżówkę. Pan Antoni poszukał i wręczył: odpadki sklejki i listewek. W domu rozpoczęłem budowę karmnika… po paru godzinach i paru plastrach na palcach był gotowy.
Ustawiłem go na balkonie. Od tego czasu regularnie w południe moja Mama nasypywała karmy, były to ziarenka ryżu. Wróbelki gdzieś na drzewach czatowały i momentalnie zlatywały się na naszym balkonie. Rozpoczynała się uczta połączona z wielkim krzykiem.
Kiedyś zamiast ryżu wróbelkom nasypano jakieś okruchy i resztki ciasta piaskowego. Zemsta była okrutna. Wróbelki porozrzucały bardzo dokładnie ta okruchy po całym balkonie. Ojciec tłumaczył, że szukają ukryte pod tymi okruchami ziarenka ryżu, ale ja swoje wiedziałem.
Od tego czasu nie zmieniano karty dań w Restauracji Wróbelkowej.
KM (ale długi nick, skróciłam sobie bo dziś niedziela i lenia mam) … 😀 …. pyszna opowiastka … 🙂
mt7, już odpowiadam 🙂 (o 22:30 to ja już śpię…)
To na zdjęciu to pewnie mewa pospolita – rybitwy to tylko nad morzem i raczej nie nad naszym. Nie wiem czy mewy będą chciały skubać ze skórki, ale coś „luzem” pewnie wezmą z chęcią. Na tej wysokości jeszcze chyba kawka może się zdarzyć. W miastach czasami trafiają się też ptaki drapieżne, tyle że je trudniej dostrzec – jeśli zostawisz coś na balkonie wieczorem, a rano nie będzie, to może to być sprawka jakiej sowy 🙂
Co do głosowania, to w pasku menu jest przycisk „Zasady” i tam wszystko pisze. 🙂
Czytałam zasady, ale nie widziałam żadnych szczegółów. 🙁
Popatrzę jeszcze raz.
Ptaki w zimie są dokarmiane w parkach, ale tam chodzi pełno ludzi i trudno o ciekawe obserwacje.
Zastanawiam się, może po drugiej stronie ulicy. Są pola, forty obrośnięte drzewami, w lecie da się zobaczyć zająca, lub bażanta zrywającego się nagle spod nóg, a nawet sarnę.
Może gdzieś tam wywieszać skórki ze słoninką, większe szanse na obserwacje chyba. 🙂
Czy mogę sobie skopiować dzięcioła, Passpartout?
Hoko, jesteś dziś nieczynny 🙁
Nic nie widzę o zasadach głosowania. Tylko, że SMS-em, czego też nie zauważyłam, bo myślałam o szczegółach technicznych.
Uzbroję się w cierpliwość, głosowanie od 15.01.br
A ja z innej beczki — byłem świadkiem (i jestem gotów zeznawać 😉 ) jak dzisiaj Jerzy Maksymiuk dostał medal od SPAMu — a więc znalazł się w dobrym towarzystwie 😀
mt7, prosze bardzo 🙂
PAK, a jakiego ogóra w tej beczce nie było, tylko spam? (:
mt7, zasady są rzeczywiście nie nazbyt przejrzyście wypisane. Jest jeszcze regulamin – pomarańczowy link po prawej na stronie z zasadami.
Zaś skórki wywieszane „publicznie” – możesz spróbować, ale coś mi się zdaje, że nie tylko ptaszki będą się nimi interesować… No i dobrze byłoby mieć w takim wypadku lornetkę 😀
zeen, faktycznie, coś mi się serwer zaciął, ani widu ani słychu 🙂 Czasami niestety tak bywa.
Ja bardzo przepraszam, ale SPAM to Stowarzyszenie Polskich Artystów Muzyków od pół wieku, a spam to spam od lat trzydziestu…
Czujne kierownicze oko, nie żartuj człowieku bo tu lat czydzieści, a tu już pół wieku. Ja bym tego wieka uchylił troszeczkę, może bym tam znalazł humoru kapeczkę?
Jak nie ma humoru, no to je zatrzasnąć: wieko na dwa wieki i wrzucić do rzeki 😉
…bo to wieko od tej beczki… 😉
A swoją drogą: nie zastanawia Was gotowość PAK-a do zeznań?
Nikt mu niczym nie groził, o żadnym zrywaniu paznokci nie było mowy, a ten gotowy zeznawać…. Chyba czeba go zaPAKować w tą beczkę, zatrzasnąć wieko, potrzymać troszeczkę- tak na pół wieczku, skruszeje może troszkę, co?
Ja tam wiem, że SPAM przyznał był jedną nagrodę Wiadomej Osobistości i juszszsz. A to, że tam inni sie podlizują by wyprosić jakieś cuś i z łaski na odczepnego im ktoś cuś, to co to mnie obchodzi…..
Witam wszystkich w Nowym Roku!
Właśnie przeczytałem regulamin konkursu na blog roku 2007. W kwestii głosowania wygląda to tak (pkt. G – zasady głosowań):
„1.5 W głosowaniu może wziąć udział dowolna osoba, przy zastosowaniu zasady, że z jednego numeru telefonu można oddać po jednym głosie na dany blog.
1.5.1 Po oddaniu głosu na dany blog, z danego numeru telefonu nie można zagłosować ponownie na ten sam blog.
1.5.2 Po oddaniu głosu na dany blog z danego numeru telefonu, możliwe jest oddanie z wykorzystaniem tego numeru telefonu, głosu na inne blogi.”
Wygląda na to, że trzeba będzie wysyłać smsy popierające tego bloga również z telefonów rodziny, znajomych, tudzień kolegów z pracy 🙂
Hoko!
Dobrze, że jesteś, bo już myślałem, że się Ci coś stało.
Ja nie mam komóry, więc odpadam.
Torlinie, jak nie ma mnie u siebie, to prawie na pewno będę tutaj 😀
To prawda: jak dłużej nie ma tu Hoko, to domyślam się, że pisze u siebie komentarz 🙂
Poczytuję to sobie za dużą przyjemność i zaszczyt 😀