Po wręczeniu Paszportów
W środku Łukasz Borowicz, z prawej Agata Zubel (fot. Tadeusz Późniak)
Kilka razy już tak się zdarzyło, że ktoś po jednej lub paru nominacjach otrzymywał w końcu Paszport „Polityki”. Naczekał się, naczekał – i się doczekał: tym większa satysfakcja. W tym roku szczególna sytuacja pojawiła się w literaturze: i dla Michała Witkowskiego (który ostatecznie Paszport otrzymał), i dla Mariusza Sieniewicza była to trzecia z rzędu nominacja.
Łukasz Borowicz po raz pierwszy otrzymał nominację trzy lata temu, właśnie kiedy wygrała sąsiadująca z nim na powyższym zdjęciu Agata Zubel. Cała trójka była zresztą wtedy mocna (trzecim nominowanym był świetny kompozytor Cezary Duchnowski, też, jak Agata, z Wrocławia, a przy tym blisko z nią współpracujący w duecie ElettroVoce), znała się wcześniej, współpracowała i bardzo lubiła. Bo Łukasz to jeden z tych młodych dyrygentów, który nie bał się nigdy muzyki współczesnej. Nie boi się chyba w ogóle żadnej muzyki. Ani mało znanej, ani za dobrze znanej, ani awangardowej, ani popularnej.
W tym roku nie odniósł może jakichś spektakularnych międzynarodowych sukcesów. Nie wygrał konkursu na asystenturę w Londynie, jak jego kolega po fachu, również nominowany Michał Dworzyński. Nie wystąpił w Carnegie Hall, jak trzeci z kandydatów Łukasz Kuropaczewski. Został w kraju i z krajem wiąże teraźniejszość i przyszłość. Ale jego temperament sprawił, że właśnie w kraju było go widać. Dyrygował na Politechnice Warszawskiej, pod Pałacem Kultury w widowisku plenerowym, w Operze Narodowej. Ale najwięcej zrobił z zespołem, który dostał do dyspozycji od marca jako – po raz pierwszy – szef: z Polską Orkiestrą Radiową. Po raz pierwszy ten zespół ma regularny sezon; grają rzeczy nietypowe, dużo nagrywają, a zespołowi bardzo się udzielił młodzieńczy entuzjazm dyrygenta, co ma zasadniczy wpływ na poziom.
Tak więc Łukasza w zeszłym roku wszędzie było pełno, gdzie się nie obrócić. I już to, że był tak zauważalny mimo elitarnej w końcu dziedziny, uznano za jego wielki sukces – dostał najwięcej nominacji od współpracujących z nami krytyków. Poczekał, poczekał i się doczekał. A teraz do roboty! – mówił nam na Paszportowej gali, zachęcając kolegów muzyków, którzy też nas odwiedzili, do współpracy (np. zeszłoroczną laureatkę Agatę Szymczewską, która wręczyła mu Paszport).
Lubi mówić i ma dużo ciekawych rzeczy do powiedzenia. Z przyjemnością czekam na rozmowę z nim – w ramach „rytualnych” wywiadów z laureatami.
Komentarze
jak dobrze, że nie wszyscy wyjeżdżają z kraju 🙂
Łukasz Borowicz dyrygował też w Katowicach — chyba w ubiegłym roku (zacierają mi się poszczególne koncerty, ale samego dyrygenta pamiętam, jak i pozytywne wrażenie, które na mnie wywarł).
Hm… pamiętam z Filharmonii, a znalazłem na blogu opis koncertu z NOSPRu:
http://pak455.blox.pl/2007/04/II-Festiwal-Prawykonan-odslona-II-klasycyzm-we.html
Jolinku:
Nie, nie wszyscy wyjeżdżają. Niektórym nawet udaje się zrobić coś dobrego, jak np. rozkręcić orkiestrę. Zresztą dzięki tej aktywności mogłem na własne uszy słuchać orkiestry prowadzonej przez Borowicza, czego o pozostałych dyrygentach-kandydatach powiedzieć nie mogę.
ERRATA:
Pod fotkom napisane jest:
W środku Łukasz Borowicz, z prawej Agata Zubel (fot. Tadeusz Późniak)
Powinno być:
Z lewej Poni Dorotecka, w środku Łukasz Borowicz, z prawej Agata Zubel (fot. Tadeusz Późniak) 😀
Powinno być Owcarku: „Z lewej Pani Dorotecka, a obok jakieś nieznane typy”. 🙂
Krótką relację z uroczystości wręczania paszportów można zobaczyć tutaj:
http://www.youtube.com/watch?v=f5dlwNzNcU4
A za zdjęcie to faktycznie ktoś powinien dostać burę 🙂
Eeetam, typy są (jak sama nazwa wskazuje) typowe – więc coś już o ich wiemy a skoro coś już o nich wiemy – to nie są nieznane 😉
Chyba nie można bardziej obrazić artysty, niż mu najpierw imputować, że nieznany a potem, że typowy… 😉 …to niby takie przewrotne i hartujące gratulacje były 🙂
Typy są w pierwszej kolejności uhonorowane, a pod zdjęciem powinno być:
„Od lewej: Pani Kierowniczka, Żyrandol, Laureat Obecny, Laureatka Wcześniejsza też obecna (fot. Tafeusz Późniak)”
Ja na ten film nie dawałam linka (jest zresztą na stronie głównej „Polityki”), bo się wkurzyłam. Laureata muzycznego jako jedynego tam NIE MA. Zrobiłam małą burzę w szklance wody, obiecali dodać, tłumaczyli się, że nie zrobili z nim wywiadu, ale mają migawkę z „wręcza”. Dobra, dobra, tak się mówi, zapomnieli. Tu brzydkie wyrazy po wiele razy…..
Podpis pod zdjęcie robiłam ja osobiście. Przecież u licha wiadomo, kto z lewej, nie? 😉
Jak się przyjrzeć, to z lewej w tle jakiś fotel…
Wanted?
Na pewno komuś śni się po nocach
O nie, foma, fotela tam żadnego nie było… z tyłu był stół bankietowy, który dokładnie swymi figurami zasłaniamy 😀
A kto się śni, przepraszam? 😉
Ted Wanted
Ten? 😆
http://www.wanted.com.pl/sherif.php
Dobranoc. Mam nadzieję, że mi się nie przyśni, czego i Wam życzę 😉
Pani Dorotko – na zyczenia nigdy nie jest za pozno. Zatem z „zaledwie” 10-cio dniowym poslizgiem przesylam serdecznosci Noworoczne. Takie staropolskie Do Siego Roku dla Pani i wszystkich, ktorym w duszy gra.
Tegoroczne wieczor i noc Sylwestowa odbiegaly od typowgo balowania po posadzkach. Dla odmiany postanowilismy spedzic je w nastoju melomana (czesciowego), Okazja do tego byl Noworoczny koncert The Australian Pops Orchestra „Vienna Waits for You”. W The Arts Centre, Hamer Hall, mieszczacym sie w samym centrum Melbourne nad rzeka Yarra. Okreslenie polozenia wazne, bo zarowno w przerwie jak i po zakonczeniu koncertu mielismy okazje w towarzystwie tlumow i przy temperaturze 36 stopni (o 12 w nocy!) podziwiac ognie sztuczne wystrzeliwane w radosci (niby) powitania Nowego Roku.
Ogolnie koncert udany – w typie slynnych koncertow tytulowych – choc ani nie oniemialam z wrazenia, ani tez nie popadlam w zachwyt. Szczegolnie podzialal na ma wyobraznie (nie tylko muzyczna) Czardasz Monti’ego w wykonaniu mlodziutkiej i przeuroczej skrzypaczki Sally Cooper. Niestety choc dlugo szukalam tu i owdzie, nie znalazlam Czardasza w Jej wykonaniu. Ale coby przyblizyc nieco wykonawczynie zalaczam linka.
Mam nadzieje iz sie spodoba Estrellita w tym wykonaniu. A co wazniejsze z ww orkiestra.
http://www.youtube.com/watch?v=qEyD2MKsncI
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
A oto sam Czardasz – w innym wykonaniu lecz jedynie z akompaniamentam fortepianu. Nie orkiestry.
http://www.youtube.com/watch?v=wmoUZf2h3ec&feature=related
ooo … a tu z orkiestra
http://www.youtube.com/watch?v=HmDePI6YpKs&feature=related
A ze u nas 42 stopnie w cieniu i nawet owadow nie sluchac, cos dla przypomnienia ich brzeczenia
http://www.youtube.com/watch?v=8AwumInm1bc&NR=1
I juz sie oddalam
Echidna
Oczywiście dla Laureata gratulacje. A dla Gospodyni naszej nieśmiertelne „A nie mówiłam?” Jesteśmy regularnie „olewani” przez naczalstwo.
Wczoraj posłuchałam i popatrzyłam na Filharmoników Wiedeńskich pod Bernsteinem i z K.Zimmermannem przy fortepianie. Nie wiem kiedy koncert ten rejestrowano, ale chyba dość dawno, bo Wiedeńczycy jeszcze w elitarnym, męskim gronie, bez kobiet i Zimmermann najwyżej u progu wieku średniego. Z fotela w sali koncertowej nie widać wielu szczegółów wykonawczych, bo nie po to się na koncert chodzi, żeby go oglądać. A w nagraniu telewizyjnym siłą rzeczy takie detale rzucają się w oczy.
Dyrygent miał chyba w chwili nagrania koncertu grubo powyżej 70-tki i z najwyższym podziwem patrzyłam na Starca bezapelacyjnie panującego nad orkiestrą, nie żałującego szerokiego gestu i energicznych znakłów. Ktoś o połowę młodszy z pewnością przykro odczułby konieczność godzinnego stania z uniesionymi rękami. To ogromny wysiłek fizyczny – a stary kokiet bawił się jeszcze w uwodzenie publiczności i kamery. Słowo daję. Nie miałam dotąd pojęcia, że p.Krystian tak znakomicie czuje romantyzm niemiecki. O technice nie mówię, bo na tym poziomie mówienie o technice jest nieprzyzwoite. Mówię o wyczuciu stylu, o żelaznej dyscyplinie wykonawczej i o umiejętności prowadzeniu dialogu z innymi muzykami. Jest tam kilka takich śpiewnych fragmentów, kiedy pianista gra motyw przewodni niby to prościutko – pojedynczymi dźwiękami w różnym układzie tonalnym, potem tremolo, potem ta sama melodia rozłożona na triole i cały czas odpowiadają mu dwa rogi. Bardzo piękne fragmenty. Później wchodzą klarnety i dopiero po chwili reszta zespołu. Szczególnie w largo mi się to podobało. Nie wiadomo dlaczego TVKultura nadaje takie koncerty o zupełnie nieprzyzwoit
ej porze. Można kochać Bethovena, Bernsteina i Wiedeńczyków, pękać z dumy nad Zimmermannem, i być w nienajlepszej formie o północy. Chciałby człek pokazać to komuś, pogadać sobie później i co? I nic, bo w międzyczasie zrobiło się naprawdę późno.
Jaruta:
Chyba to nagranie z 1989, czyli tuż przed śmiercią Bernsteina… Zresztą w nagraniu płytowym Koncerty 1 i 2 Zimerman gra sam, z orkiestrą, bez dyrygenta (i sobie poradzili!).
echidna!
A Wy nie możecie wyłączyć ogrzewania? Za bardzo hajcujecie. 🙂
Witam karnawałowe zwierzątko w Nowym Roku i też życzę wszystkiego najlepszego! 42 stopnie – nawet nie zazdroszczę, tylko współczuję…
A propos Czardasza Montiego, wpuszczałam już tu kiedyś: http://www.youtube.com/watch?v=8TAEjgZ2asw
A a propos owadów:
http://www.youtube.com/watch?v=dOhB8wQlJaA&feature=related
Chciałoby się, żeby i u nas dzieciaki tak grały… 😀
Pani Dorota się tak jakoś bardzo tajemniczo uśmiecha na tym zdjęciu 🙂
Dobrze mieć tajemnice… 😆
Pewnie patrzy na szkody wywołane tą zrobioną przez siebie burzą w szklance…
A ja mam pytanko do Gospodyni: czy już wiadomo co będzie na tej płytce, która zostanie dołączona do Polityki w przyszłym tygodniu? Domyślań się, że to będzie muzyka 🙂 Ale pytam jakie to będą konkretnie utwory.
I myślę, że przyszłotygodniowa płyta to małe zwycięstwo Pani Kierowniczki w wielkm nakładzie
„Płyta dostępna w części nakładu Polityki”
A ciekawe będzie porównanie nakładu płyty z muzyką rozrywającą…
foma: nie zwycięstwo, tylko obowiązek, który redakcja uznała bez mojego udziału, i bardzo dobrze 😀
zeen: płyta z klasyką, tak samo jak ta z rozrywką, jest dodawana do części nakładu, można kupić z płytą lub bez, więc od publiki zależy, jak to się sprzeda 😀
Będzie:
1. Mozart – Un moto di gioia (Olga i Natalia Pasiecznik)
2. Mozart – Parto, ma tu ben mio z Łaskawości Tytusa (Dariusz Paradowski, Warszawska Sinfonietta)
3. finał I Koncertu wiolonczelowego Szostakowicza (Rafał Kwiatkowski, POR, dyr. Wojciech Rajski)
4. Paweł Mykietyn – szósty z Sonetów Szekspira (Jacek Laszczkowski, Maciej Grzybowski)
5. Liszt – II Rapsodia węgierska (Stanisław Drzewiecki)
6. Brahms, opr. D. Połoński – Denn es gehet dem Menschen (Dominik Połoński, Kinga Firlej)
7. Beethoven – finał z Kreutzerowskiej (Kuba Jakowicz, Bartosz Bednarczyk)
8. Agata Zubel – Unisono II (Agata Zubel, Michał Moc, Cezary Duchnowski)
9. Chopin – Polonez As-dur (Rafał Blechacz)
10. Wieniawski – Andante z II Koncertu skrzypcowego (Agata Szymczewska, Ork. Filh. Poznańskiej, dyr. Tadeusz Wojciechowski)
Niestety brak na tej płycie Anderszewskiego. A poza tym wyszła nawet w miarę zgrabna całość…
Balszoje spasiba za prędką odpowiedź 😉
Chodziło mi o wyjściowy nakład, ale O.K. bardziej interesująca będzie sprzedaż.
Pani Dorotko, obawiam się, że ta plyta to nie dla mnie, bo po pierwsze Politykę mam w prenumeracie, a po drugie do nas chyba ta POlityka z plytą nie dotrze. Nawet chętnie bym kupila dodatkowy egzemplarz Polityki, tylko gdzie, ach gdzie? 🙁 .Trzeba będzie zalatwić z dzialem prenumeraty, aby przyslali mi , za doplatą oczywiście, dodatkowy egzemplarz. 🙂
Pytam z czystej ciekawości – co się dzieje ze Stanisławem Drzewieckim? Od czasu kiedy to obraził się na Konkursie Chopinowskim jakoś cicho o nim. Sama sobie o nim przypomniałam czytając zapowiedź o treści płyty z przyszłego tygodnia.
Hortensja:
Tak źle? Ja wiem, gdzie pytać, chociaż faktycznie, chętnie bym się dowiedział jak to będzie z prenumeratorami… W sumie mam nadzieję, skoro jako prenumerator dostałem książkę dla dzieci.
Alicjo:
Nadal tak śnieżnie? Bo jako podwójny prenumerator przesyłam obrazek z Forum (niestety, to zdjęcie a nie skan, co bardzo odbija się na jakości…):
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/7b63c1d1f694347c.html
PS.
Nie miałem na myśli pytania w redakcji, tylko zaprzyjaźniony kiosk 🙂 Myślałem, że każdy taki ma 🙂
PS(2):
Właśnie dostałem ostatni numer w prenumeracie. I płyty nr 1 nie ma. Więc muszę pilnować w kiosku.
Jest już nowa wersja filmu paszportowego, z Łukaszem 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=KhwSfriKbng
Znaczy się burza w szklance wody dała efekty 🙂
hortensjo – „do nas” to znaczy gdzie? (jeśli to nie sekret 😀 ) Może by się co załatwiło, jakby co?
Jaruto: Stanisław Drzewiecki czasem grywa z rodzicami, czasem sam, jeździ nawet po zagranicach – Japonia, Stany itp. Próbuje też trochę sił w kompozycji, choć przyznam, że poza kiedyś jakimś utworkiem fortepianowym nic nie słyszałam. Tu jego stronka: http://www.sdrzewiecki.com.pl/
Paszporty paszportami, ale są ważniejsze sprawy. Pograliśmy sobie dzisiaj z Mikołajem na gitarze. Po raz pierwszy tak porządnie. Szacuneczek proszę 🙂
PAK,
wszystko spłynęło, bo ostatnio mielismy temperatury ponad +10C, w porywach +13, a poza tym deszcze, nie tyle niespokojne ile ulewne, no i wichury wczoraj przeokropne. Nic nie szkodzi, to dopiero poczatek zimy i swoje dostaniemy w cztery litery.
foma! no no… a on co, szczypał łapką struny? 😀
Tak, paluszkami trącał struny w połowie gryfu.
Nagraj, nadaj na youtube, foma.
Inaczej nie uwierzymy 🙂
No, dla mnie bomba. A uśmiechał się?
To nie wierzcie, pewne sprawy trzeba zostawić w mniejszym gronie, niekoniecznie wrzucać do YT.
Jasne że się uśmiechał. Miko to jest specjalista dźwiękowy. Jak mu się nie podoba lecąca muzyka to wyłącza wieżę, a jak za długo nic nie leci to przychodzi, by mu coś puścić.
Piszac o Lukaszu Borowiczu i o niedoszlej asystenturze w Londynie jaka asystenture ma Pani na mysli ?
Tylko sie nie smiejcie, ale ja mam taką zagwozdkę – jeśli Wiedeńscy Filharmonicy potrafia grać , nie oglądając sie na dyrygenta, to po diabła dyrygent?!
Poza tym, na tych iluś tam koncertach, co bywałam osobiscie, muzycy zazwyczaj przewracaja kartki nut i patrzą w nie jak sroka w kość grając, a rzadko kto pozira na dyrygenta.
Ni by kierownick powinien być, ale…
A ten Lukasz to przystojny, nie powiem 🙂
Jacobsky: Mam na myśli Michała Dworzyńskiego, który wygrał konkurs Donatella Flick w Londynie na stanowisko asystenta dyrygenta (na rok) w London Symphony Orchestra.
Alicjo, czasem się zdarza, że dyrygent ma swoją koncepcję i wtedy nawet Filharmonicy Berlińscy czy Wiedeńscy muszą zagrać inaczej 😀
Hi, hi… nawet Berlińczycy czy Wiedeńczycy…
A pewnego (bardzo pewnego!) koncertmistrza Berlińczyków to ja poznałam w wieku lat czterech, październikowej nocy na weselu mojej Cioci. Tylko on jeszcze wówczas nie wiedział, że w przyszłości będzie w stanie odpowiedzieć na te wszystkie moje pytania o Karajana, Abbado, całą tę orkiestrową ‚demokrację’, itp… 😉
a cappella: Pana Daniela S.? 😀
Tak 🙂
To jak ja bym tak chciała gałązkami powywijać przed orkiestrą, to klapa?! A już myślałam, że kariera przede mną!
A serio, domyślam się, że orkiestra pod batuta najpierw ćwiczy i skrzętnie notuje sugestie tego za pulpitem. W końcu on kierownik…
Przy okazji, przypomniał mi się szwedzki film sprzed paru lat, tytuł wyparował z głowy niestety, coś z *niebem* tam było. Może ktoś pamięta, było o takim znerwicowanym dyrygencie, który po załamaniu nerwowym wyjechal na głęboką szwedzką prowincję, żeby te zszarpane nerwy ukoić. A potem założył chór we wsi i różne rzeczy wyszły na wierzch. Znalazłam:
http://movies.yahoo.com/movie/1808643940/info
Dobry film.
Alicjo:
Parę lat temu NOSPR licytował ‚miejsce dyrygenta’. Zwycięzca mógł dyrygować orkiestrą na prawdziwym koncercie 😉
Jakaś pani z Zabrza, czy Gliwic wygrała. Musiała się nauczyć jak orkiestrze nie przeszkadzać. Zagrali tak, że publiczność rozczarowana nie była.
W każdym razie jeśli powtórzą taką licytację, to dam znać 😉
Alicjo, w Polsce ten film chodził pod tytułem „Jak w niebie”. Ładny, choć końcówka kiczowata, ale widać tak musi być w tzw. filmach dla ludzi. Kiedyś, w zamierzchłych czasach tego blogu, wspominaliśmy o nim:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=8
Szkoda, ze już drugi rok paszport otrzymuje druga liga.. W zeszłym roku przegrał Groblewski, a teraz Dworzyński. Jak można porównywać wygrane konkursy w Genewie, Monachium, czy Londynie z koncertami plenerowymi pod PKiN.. Poza tym jako muzyk sam grałem z obydwoma tymi dyrygentami i różnica jest KOLOSALNA! Oczywiście nie na korzyśc laureata.. No coż, nie bez powodu jedni świetnie funkcjonują w zachodniej dżungli muzycznej i dyrygują na co dzień pierwszoligowymi orkiestrami, a inni wiążą swą przyszłośc z krajem. No comments
Ja też w zeszłym roku BARDZO żałowałam Groblewskiego 🙁
A jak się komu grało pod którym dyrygentem, to już sprawa indywidualna. Słyszałam różne zdania muzyków w obie strony, powyższe zdanie w kwestii Borowicza jest raczej niesprawiedliwe.
Przykro mi, jesli kogoś uraziłem, ale to jest moje prywatne zdanie:( Mi niestety nie udało się wyjechać, choc próbowałem i dlatego wiem, jak tam jest ciężko.. A Dworzyński przecież wystepuje też w Polsce:) Pozdrawiam Panią serdecznie! P.s.Groblewskiego tez mi było BARDZO szkoda:( Wspaniały muzyk!
Dzięki za pozdrowienia. Ja tam liczę na to, że i Groblewski się jeszcze załapie… w każdym razie bardzo bym tego chciała.
Dworzyńskiego ostatnio widziałam w Filharmonii Narodowej na koncercie poświęconym Griegowi. Było OK 🙂
a propos dyrygentów to co szanowne grono na to, ze mamy Minkowskiego zwiazanego jako „kierownika muzycznego” z Sinfonią Varsovią?
Zgadzam się, też tam wtedy byłem! Zawiódł mnie natomiast nieco solista.. A z tymi paszportami, to już chyba tak musi byc, że jest więcej dobrych kandydatów niż miejsc 🙂 jak w najlepszych zespołach. Kończe już, bo muszę poćwiczyć – może jeszcze kiedyś uda mi się zamienić mój zespół na światową orkiestrę, jak p.Stabrawie.. Dziekuję za miłą korespondencję!
Gamzatti: to po prostu rewelacja. Zamierzałam napisać o tym osobno, jakbym coś więcej usłyszała o planach 🙂
skrzypek: o koncercie Griegowskim było tu: http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=63
skrzypku,
albo Twój zespół zamieni się w światową orkiestrę i nie będziesz musiał nic zamieniać 😉
Tyż się karnie stawiam w szeregu…..
A Genewa, Monachium i Londyn – no, skrzypek ma mocne argumenta.
Chętnie bym przeczytał jakieś szersze uzasadnienia. Te przed mikrofonem – lakoniczne siłą rzeczy, nie wytarczą by odeprzeć krytykę wyboru. Występ redaktora Pietrasika przed kamerą nic publiczności nie wyjaśniał, jemu satysfakcji też chyba nie przyniósł…
Ha! Są pewne sprawy, których się na zewnątrz nie wynosi 🙂 I tak czasem za dużo mówię…
Powiem a propos tyle, co zresztą podkreślam co roku w mowie, a od czasu do czasu równiez na piśmie, że często o czyichś zagranicznych sukcesach nawet polscy publicyści nie wiedzą albo wiedzą mało:
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3357279
czy:
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3352980
Ma Pani rację! Ilu jest wspaniałych spiewaków, którzy do ojczyzny wcale nie są zapraszani, a śpiewają sobie w największych teatrach na swiecie 🙁
A to już nie takie łatwe ich teraz zaprosić. Taki Beczała bardzo chciałby od czasu do czasu zaśpiewac w Polsce, ale po prostu nie ma terminów 🙁
A w niedzielę i w poniedziałek w Operze Krakowskiej w Don Pasquale śpiewa Mariusz Kwiecień!
A czy w tej operze wyświetlają na ekranie treść libretta – w trakcie dziania się akcji? 🙂
Pani Dorotko, oczywiście, że to nie sekret. 🙂 Na glębokiej wsi, gdzie gdy się diabla uslyszy mówiącego dobranoc, to jest dobrze. Parę lat temu, gdy nastawalam, żeby się na wieś przeprowadzić, nie wzięlam pod uwagę wielu rzeczy. Dla mnie bylo ważne uciec z wielkiego miasta, bo bylam naprawdę zmęczona/ co jest dla mnie o tyle dziwne, że nawet pochodzę z wielkiego miasta/. Przeprowadzki nie żaluję, wieś bardzo lubię, żaluję tylko, że nie jest bliżej /jakieś 30 km/ dużego miasta. 😀
Hoko: w części naszych oper jest nad sceną tablica świetlna, gdzie wyświetla się polskie tłumaczenie tekstu.
W Filharmonii Łódzkiej, gdzie wybieram się jutro, żeby obejrzeć bezpośrednią transmisję z Met (opiszę, jak wrócę), pewnie czegoś takiego nie będzie. Trudno – trzeba się będzie domyślać… 🙂
Pani Dorotko, dzisiaj dzwonilam do Dzialu Prenumeraty w Redakcji. Pani, z którą rozmawialam, powiedziala mi, że się rozejrzy i zobaczy co się da zrobić; wlaściwie to /tak ja to zrozumialam/ obiecala mi, że plytę przyśle.W Dziale Prenumeraty mają też mój adres, tam można sprawdzić, gdzie ta moja wieś się znajduje – do Warszawy mam „tylko” 120 km 😆 .
PAK, ja też mam zaprzyjaznioną kioskarkę, ale jak pisalam, to jest zapadla wieś i tam plyty z muzyką poważną nie wyśle dystrybutor, bo kto w końcu tutaj doceni tę plytę. A w mieście wiadomo, sam Twój przyklad wystarcza. 😆
Pani Doroto, to dzięki Bogu! W operze byłem na tyle dawno, że o żadnych napisach nie mogło być mowy. Ale Jerzy Sosnowski pisał ostatnio na swoim blogu o Madame Butterfly i wspomniał o napisach właśnie. Otóż gdybym na coś takiego trafił, tobym niechybnie wyszedł przed czasem 😆 W Dwójce przy nadawaniu oper między aktami jest podawana treść – i wtedy ściszam radio, bo mi te historyjki działają na nerwy 🙂
Hortensjo, nie przejmuj się – u mnie na wsi to nawet kiosku nie ma… 😆
Hoko, na mojej wsi też nie ma kiosku. Po prasę muszę jechać do sąsiedniej wsi, chociaż wlaściwie to można by się przejść, bo to spacer 3- kilometrowy. Tylko, trzeba lubić chodzić. 😆
Pani kierowniczko,
Skoro MET będzie w mocno zagranicznym języku, to i tłumaczenie będzie, nie musi się Pani domyślać 😉 Tak stało na drukowanym papierze, który wpadł mi w łapy.
Dyrekcja filharmonii pomyślała: co to będzie, tylu ludzi na widowni, niektórzy nawet przyjezdni i co? Mają się domyślać?! Granda….
No i wymyślili tłumaczenie na żywo, bo tempa transmisji live nie uzgodniono.
Zatem tekst będzie wklepywany z komputera w rytm ruszających się szczęk śpiewaków.
Hortensjo, to może na tej samej wsi mieszkamy?? Ale heca… 😆
i dzielicie łącze….
🙂
Czego my się jeszcze dowiemy? 😆
Co życie wymyśla, tego czasem nawet w kinie nie wymyslą, np.:
http://deser.gazeta.pl/deser/1,83453,4829448.html
zeenie, Ty się nie śmiej, bo mam internet bezprzewodowy i z głównego łącza korzysta kilkanaście osób 🙂
Hoko, wątpię. Przypuszczam, że na tak malej wsi od razu wiadomo, kto jest przyjezdnym. Ale wszystko jest możliwe, może nie na tej samej wsi, a w tej samej gminie? 😀 .
I ja mam internet bezprzewodowy 😆
Która to część Polski? 🙂
a jak piszą z sąsiednich pokoi?
😆
hortensjo,
ile macie kotów?
😆
Hoko, wschodnia.
hortensja:
To tak jak z tymi butami z anegdoty — tam gdzie jeden nie widzi rynku, tam drugi dostrzega szansę. Ja tak kiedyś trafiłem na ‚wieś’, gdzie mogłem zdobyć zaległy numer Klasyki z CD (ktoś jeszcze pamięta), właśnie dlatego, że miejscowi nie byli chętni…
(A że w miastach wcale nie ma tak dobrze, to chyba tłumaczyć nie muszę. Co nie znaczy, że filharmonii odległej o jakieś 40 minut jazdy autobusem; NOSPRu odległego podobnie plus 10-15 minut spaceru; 50 minut do najbliższej opery; sobie nie chwalę.)
Hoko:
Czasem też się łapię za głowę, gdy śledzę libretto opery… Ale muszę przyznać, że sam operą się zachwyciłem dopiero w chwili, gdy słowa i muzyka stały się dla mnie jednością (obraz przyszedł później). Opera to sztuka totalna — ktoś ją trafnie porównuje do współczesnego filmu — i muzyka, i słowo, i obraz. Można oczywiście wybrać część, ale coś się traci.
Magię teatru stanowi to, że można zapomnieć iż coś sensu nie ma i stanowić jedność z bohaterami na scenie.
W każdym razie — tablice do wyświetlania są niezłe (o ile tłumaczenie nie spieszy się i nie spóźnia, jak było ostatnio przy mojej wizycie w operze) i są dobrowolne — trzeba spojrzeć w górę, nad scenę, by je obserwować. Kto nie chce, ten patrzy na samą scenę.
zeen, pisalam już kiedyś, nawet pytalam jakim wytlumaczyć, że lóżko jest moje. A koty są dwa 😆
o kurczę
😆
Hoko, zawołaj koty
😆
Witam wszystkich piszących o nominowanych dyrygentach! Nie będę się tu wypowiadał komu się ten paszport należał. Ma duzo racji „Skrzypek” pisząc, że na Zachodzie jest trudniej. Ale swoją drogą znam trochę Dworzyńskiego (jeszcze z licealnych lat) i przypuszczam, że on bardzo chętnie by wrócił i związał się z Polską gdyby miał tu możliwości rozwoju. On juz w liceum dyrygował lepiej niż większość poskich dyrygentów razem wziętych 🙂 Wyjechał aby robić to, co umie najlepiej i jak najlepiej, a tylko najlepsze orkiestry dają szansę, aby się tego nauczyć. Taki juz perfekcjonista, że jak nie ma widoków na pracę, która go interesuje i zadowala w 100%, to odpuszcza teren i szuka tam, gdzie ktoś go doceni. Nie miał pracy w Polsce, to wyjechał, normalne. Nigdy nie interesowały go półsrodki, ani w życiu ani w pracy. Ale wierzę, że kiedyś wróci jako szef którejś z najlepszych polskich orkiestr. Borowicza nie znam jako człowieka i nie wiem na co się nastawia. Ale możecie być pewni, że Michał dojdzie tam, gdzie sobie zamierzył – zawsze taki był..
zeen, 😆 . One mają duży ogród, poza tym, nie wiem czy przyjdą. Trzeba znać imiona, na żadne kici, kici nie zareagują, mam nadzieję 😉
Hoko, hortensjo,
ja też mam bezprzewodowy internet, bo w mojej kamienicy średnia wieku jest nieinternetowa…
hortensjo:
Tak krytykujesz brak kultury na wsi, ale w mieście… nie tylko kultura jest. Właśnie wracam z koncertu — koncert jak koncert, ale po drodze widziałem czterech dresiarzy — najpierw dwóch weszło na zaparkowany przy drodze samochód (biedny Citroen Saxo…), by trzeci mógł sfotografować jak stoją na dachu (może opublikują to w internecie?). Potem trzech podpuściło jednego by wyrwał znak „Nie deptać trawników”.
Ich było czterech, ja jeden. Ulica pusta jak okiem sięgnąć. Nie odważyłem się zwrócić im uwagi.
(Oni chyba też nie byli odważni i jak mnie zobaczyli odwołali kumpla od wyrywania tabliczki…)
Jesli chodzi o londynskich dyrygentow, to zapraszam Pania do sledzenia kariery montrealskiego dyrygenta Yannick Nézet-Séguin, szef Orchestre Métropolitain du Grand Montréal, Principal Guest Conductor of the London Philharmonic Orchestra od wrzesnia 2008, a to wszystko na dokladke do bycia dyrektorem artystycznym orkiestry symfonicznej w Rotterdamie.
http://www.yannicknezetseguin.com/
Bardzo zdolny chlopak, ma wspanialy kontakt z orkiestra oraz z publicznoscia, i nie boi sie zadnego repertuaru. Bylem pare razy na jego koncertach, w tym na jednym pod golym niebem, gdzie OMduGM grala aranzacje Y.N.-S. do muzyki popularnego piosenkarza quebeckiego Pierre’a Lapointe.
Tutaj kariera Y.N.-S. i jego wyjazd do Europy (byc moze na dlugo) nie powoduja gorzkich zali typu „wroci – nie wroci” i „dlaczego wyjechal ?” Jest normalne, ze najlepsi ida za najlepsza orkiestra i takie ruchy personalne nie beda nigdy problemem wtedy, kiedy zapewniona bedzie produkcja nastepcow. Z pewnoscia Paszporty „P” przyczyniaja sie w jakis sposob do napedzania tej produkcji.
Pozdrawiam.
PAK-u,
chyba hortensji chodzilo nie „otake” kulturę, tylko jaka orkiestra Ci pojedzie zagrać do wsi, która nie ma odpowiedniej sali i tak dali? Po wysoka kulture człek się musi udawać do wielkiego miasta, chciał-nie chciał.
A co do znaków „nie deptać trawników”, tez bym wyrwała. Nigdzie w przyrodzie, poza Polską, nie spotkałam się z takimi napisami. Trawniki się ścina na krótko, a gawiedz miejska, wiejska wychodzi tam z kocykami i pikniki sobie urządza, gra w piłę, dokazuje. I tak powinno być. A po zwierzu domowym towarzyszącym zbiera się do torebeczki te tam…
Alicjo:
1) Co do kultury na wsi — bardzo dziękuję, bo właśnie szukałem sposobu jak to wyrazić.
2) Ja rozumiem taki performance, ale… samo znęcanie się nad tabliczką, szarpanie jej, przy akompaniamencie śmiechu kibiców ma w sobie coś barbarzyńskiego, co niejako z definicji jest sprzecznego z kulturą. Planowe wyburzanie, czy usuwanie, niby też jest brutalne, ale dokonuje się w innej atmosferze i nie widać w nim dzikiej radości niszczenia.
foma, ale na wsi nie ma kamienic. A pozatym wydaje mi się, że Ty mieszkasz w tym samym mieście co PAK
PAK, ja dopiero teraz doceniam to co bylo dostępne w mieście 😉 .
Ale wracać do miasta nie bardzo mam ochotę. 🙂
PAK, na wsi wcale nie jest lepiej. Też pelno bezmyślnego popisywania się silą, gorzej, bo nie chodzi o niepotrzebną tabliczkę, jak zwraca uwagę Alicja, a o znaki drogowe. Kto zna drogę na pamięć, to brak znaku mu nie przeszkadza, gorzej z przyjezdnymi, mogą bardzo latwo zjechać w pole 😉
hortensjo, na polskiej wsi jest az 14 Kamienic 🙂 W jednej, na Dolnym Slasku, mieszka 56 osob.
hortensjo:
Różnice: domyślam się, że wieś tak bardzo nie różni się od miasta, może poza tym, że w miastach znajduje się jednak trochę ciekawych i kształcących instytucji, do których zwyczajnie jest bliżej.
Inna sprawa, że gdybym nie wybierał się na koncert, to bym rzeczonych młodzieńców nie spotkał na swojej drodze.
Znaki: w tejże okolicy kiedyś znak przesłonił zawieszony na nim biustonosz — jak ja żałowałem, że nie sfotografowałem tego co wyszło 😉 W każdym razie było to mało czytelne dla kierowców 😉 Zresztą zasadniczo znakom wcale lepiej się nie wiedzie.
Miasto i foma: póki nie zjednoczą nam miast w ramach Silesii, to mieszkamy w różnych miastach. A że są sąsiednie, i że ‚nietutejszy’ mógłby się nie zorientować kiedy przekracza ich granice, to już inna sprawa 😉
Jak to nie ma kamienic na wsi, a Warszawa..? 😉
Ha ha, odezwał się człowiek z łodzi, która nie ma nawet gdzie pływać 😉 😆
O, to lubię: zdrowy wiejski śmiech 😆
No, przewidywałam replikę w tym rodzaju 😆
Hortensjo, ja też ze wschodniej 🙂 Tylko że żadnej Hortensji to u mnie na wsi chyba nie ma – to rzadkie imię, więc pewnie by mi sie obiło o uszy. Ale może być ta sama gmina 🙂
zeenie, akurat do tej Warszawy mam nie tak bardzo daleko – znacznie bliżej niż do stolicy 🙂
Adekwatna do 12:59
To nie Wasza ta Kapela ze wsi Warszawa?
😆
Łódź zapraszam na moją rzekę:
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/MojaRzeka
Jedu takhle tábořit škodou sto na Oravu.
Spěchám, proto riskuji, projíždím přes Moravu.
Řádí tam to strašidlo, vystupuje z bažin,
žere hlavně Pražáky, jmenuje se Jožin.
Od przedwczoraj ulubiony przeboj mojej rodziny 😆
Hoko, hortensja – to mój nick. Gdy zastanawialam się jaki nick sobie wymyśleć, akurat kwitla hortensja pod oknem, niezależnie od tego pamiętalam to imię z książki czytanej w dzieciństwie. To bylo imię dalszej bohaterki, ale podobalo mi się. A ze swoim nickiem prawie że się zżylam. 🙂 Przypuszczalam, że też mieszkasz we wschodniej Polsce , bo coś napisaleś , co kazalo wysnuć taki wniosek 😉 .
passpartout – na mojej wsi kamienic nie ma. A czy wolno Cię zapytać dlaczego w swoim nicku zgubilaś „e”? Nie gniewaj się, proszę, za moją ciekawość. 🙂
Aaaa… to zmienia postać rzeczy 🙂 Trzeba by sprawdzić na ilu polskich wsiach jest bezprzewodowy internet 😀
A do której Warszawy masz bliżej?
PAK, istotnie szkoda, że nie zdążyleś zrobić zdjęcia. Efekt na pewno bylby piorunujący 😆 .
Hoko,
zakładam, że w całkiem sporej ilości, bo mój bezprzewodowy iPlus działał, gdzi odwiedzałem rodzinę na wsi po wschodniej stronie Wisły.
Swoją drogą, czy to jakieś przebłyski dekonspiracji?
O jakiejkolwiek dekonspiracji nie ma mowy – przecież widzisz jak kluczymy 😆
Taa, jak kot pod górę
hortensjo, wstyd sie przyznac, przez nieuwage 😳 i tak juz zostalo 🙂
Chyba na wielu, szczególnie tam, gdzie telefon jest na radio /takie określenie slyszlam/.
Do Wschodniej.
Cóż za radość, że tacy wrażliwi i szerokomyślący artyści jak Łukasz Borowicz znajdują uznanie w świecie dostrzegającym jedynie sukces finansowy i medialny, a tych Łukasz przecież jeszcze nie zaznał w rozmiarach dostrzegalnych dla ogółu społeczeństwa.
BRAVO, BRAVISSIMO POLITYKA!
Witaj, El Principito 😀 W końcu tu trafiłeś… 😉