Porozumienie podpisane

Wczoraj przed południem w Zachęcie byłam świadkiem ważnego wydarzenia. Zapowiadanego zresztą. Ministrowie: edukacji (Katarzyna Hall) i kultury (Bogdan Zdrojewski) podpisali „List intencyjny dotyczący współpracy w zakresie upowszechniania edukacji kulturalnej”. Na który składają się punkty: „1. MEN zwiększy ofertę zajęć związanych z edukacją kulturalną w ramach nowej podstawy programowej kształcenia ogólnego. 2. MKiDN ogłosi nowy priorytet o nazwie Sztuka szkole, szkoła sztuce w ramach programu Edukacja kulturalna i upowszechnianie kultury, na który wyasygnowane zostaną dodatkowe środki finansowe. Istotą programu będzie otwarcie instytucji kultury, które w okresie wakacji staną się ośrodkami działań twórczych i edukacyjnych, umożliwiających bezpośredni, oparty na dialogu, kontakt artystów z dziećmi i młodzieżą. 3. Przyszła podstawa programowa kształcenia ogólnego wprowadzi zajęcia związane z edukacją kulturalną (…)”.

Ma być tak: w klasach I-III zajęć z muzyki i plastyki – osobnych, nie włączonych (inaczej niż dziś, co doprowadziło do fikcji i uwiądu tych zajęć) w obowiązujące dziś tzw. kształcenie zintegrowane – w sumie 75 godzin rocznie. W klasach IV-VI: muzyka – 3 godziny, plastyka – 3 godziny. W gimnazjach – po jednej godzinie, plus dwugodzinny program zajęć artystycznych do wyboru (warsztaty teatralne, szkolny zespół muzyczny, chór, warsztaty malarskie i rzeźniarskie). Wreszcie w liceum: 1 godzina wiedzy o kulturze programy rozszerzone do wyboru – historii sztuki lub łaciny i kultury antycznej (po 8 godzin) i, jak w gimnazjum, moduł zajęć rozwijających zainteresowania (2 godziny).

Dzięki temu może wreszcie wstydu nie będzie, bo jesteśmy pod tym względem na ostatnim miejscu w Europie. Przykładowo w IV klasie zajęć artystycznych w Polsce jest 37, na  Słowacji 85, w Estonii 105, a w Czechach 112. W klasach IV-VI: w Polsce 111, we Francji 270, w Irlandii 387, a w Danii 510. Fajnie…

Z dwójki ministrów więcej mówił Zdrojewski, bo projekt wiąże się z dodatkowymi finansami, które uzupełni właśnie ministerstwo kultury. Chodzi o wynagrodzenia dla nauczycieli-fachowców, a nie chałturników, którzy douczali się przez dwie minuty i już mieli dodatkowe godziny; o wspomożenie tego typu zajęć w małych miejscowościach; o wyposażenie szkół; o dofinansowanie zajęć pozalekcyjnych. Cały czas podkreślał, że te zajęcia, zwłaszcza dla dzieci, mają być jakby rozszerzoną przerwą, formą zabawy, budzeniem kreatywności.

To dobry kierunek. Ale jeśli chodzi o muzykę, brak mi tu jeszcze czegoś: nie tylko żywego muzykowania, ale i słuchania muzyki, kształtowania wrażliwości dzieci nie tylko na podstawie własnych działań, ale i zetknięcia z wielkimi osiągnięciami kultury. Może to się w programie znajdzie (oby!), na razie rzecz jest w fazie kształtowania, do czerwca ma być opracowany projekt, przyszły rok ma być pilotażowy, a od 2009/10 zajęcia mają wchodzić oficjalnie w siatkę godzin.

Prasa oczywiście się nie zachowała. W „Wyborczej” oczywiście poszli w sensacyjkę: po podpisaniu porozumienia ministrowie zaprosili dziennikarzy do jednej ze szkół, która okazała się szkołą niepubliczną zakładaną swego czasu przez obecną szefową gabinetu politycznego pani Hall. No dobra, ale co to kogo obchodzi? No i jeszcze natychmiast wypowiedź mądrali z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty: „Po co niszczyć nauczanie integracyjne? Przecież jego istotą jest włączanie plastyki i muzyki do normalnego nauczania i fachowcy z tej dziedziny doskonale sobie z tym radzą”. BREDNIE! Właśnie o to chodzi, że sobie nie radzą, że są ignorantami. Nowe idzie, stare walczy.