Wiosna: Bach na dachu

Jutro 1 maja. To dzień urodzin Aleksandra Wata (w tym roku 108). Pisarza, który swego czasu niejedno mi poustawiał w głowie. Gdzieś jeszcze w domu trzymam na pamiątkę Mój wiek wydany w podziemiu takim drobnym maczkiem, że dziś pewnie musiałabym go czytać przez lupę. A wtedy czytało się bez okularów – ech, młodość, panie dzieju…

Ta spowiedź jednego z ostatnich polskich intelektualistów dobrej starej formacji jest tak bogata w treści i znaczenia, jak było jego potwornie trudne życie z długą wędrówką po sowieckich więzieniach. Do każdego niemal kawałka, każdego wątku można się odnieść, zastanowić się nad nim. Ja poszukałam oczywiście wątku związanego z muzyką, który dobrze mi zapadł w pamięć, więc właściwie nie musiałam długo szukać.

Wat siedział wtedy na Łubiance. „Gdzieś przed Wielkanocą zaprowadzono nas na dach – nie wiem, dlaczego – pierwszy raz jeszcze za dnia, to znaczy był już półmrok, zmierzch. Jednak niebo i powietrze, przedwiośnie tu dopadało łatwiej swoje ofiary, bo byliśmy ofiarami. Więc to odczułem mocniej. Odczułem przedwiośnie, odczułem jeszcze muzykę. Wyobraź sobie, na Wielkanoc radio nadało Bacha Pasję św. Mateusza„. Później, w dopisku, stwierdził, że to nie była Pasja, lecz jedna z kantat – nie zidentyfikował, która. Jednak wtedy był przeświadczony, że to był jakiś moment zapowiadający zmartwychwstanie i połączył to intelektualnie z wiosennym zmartwychwstawaniem przyrody, ale jednocześnie własnym wyjałowieniem z soków życiowych, jakie przeżywał w więzieniu. Tak więc: odczuwał odrodzenie przyrody w Bachu, i to bardzo intensywnie, ale nie doznawał go fizycznie. „Natura zmartwychwstaje. W muzyce, którą słyszę, w tej jakiejś nadbudowie wyższej, Bóg zmartwychwstaje. Jest zgodność między mną – naturą, która zmartwychwstaje, a Bogiem, który też zmartwychwstaje. Ale ponieważ mam niesłychanie silne poczucie, że we mnie to jest diabelska pokusa – ta natura, że ona nie istnieje, że ona jest iluzoryczna, że ciało nie ma soków, że ciało nie jest naturą, ciało – nie dusza, więc Bóg Bacha nie jest Bogiem natury, jest antynaturą. (…) Pogańskie kulty Boga umierającego, zmartwychwstającego to są kulty natury. Naturmenschów. A Bach nie. I tu się powtarza, co sie często powtarza – że rzeczy na powierzchni są identyczne, ale należą do dwóch zupełnie różnych światów. W tymże Bachu słyszałem i radość ziemską, dostojną jak rodzinne życie Bacha, ale gdzie się je, pije, lubi się jeść, pić, gdzie się żyje, żyje przyzwoicie. Bach to jest religijna muzyka, ale w tym Bachu, nawet w tej Pasji, religia, wiara jest osaczona przez wszystkie możliwe wątpliwości. Wszystkie zresztą nasze zagadnienia i trudności na pewno mają lepszy język w muzyce niż w słowach”. I w późniejszym komentarzu: „Jeżeli głos ludzki, jeżeli instrumenty sfabrykowane przez człowieka, jeżeli dusza ludzka może stworzyć choćby raz jeden w całej swojej historii taką harmonię, takie piękno, taką prawdę, taką siłę w takiej jedności inspiracji: jeżeli to istnieje, jaką efemerydą, jakim niebytem jest całą moc imperium? Ta moc, która wedle pięknej kolędy polskiej ‚truchleje’. Zdanie to banalne, ale ja stary, dawno już przestałem się bać banału, tego, co krytycy nazywają banałem. Nie pomyślałem go sobie w trakcie słuchania Bacha, bo ja w ogóle nie byłem wtedy ‚myślącym ja’, słuchałem. Ale tak sobie pomyślałem, gdy przebrzmiały ostatnie akordy, z rozpaczliwą nostalgią usiłując je przywołać z powrotem w pamięci, na próżno, wiatr tylko wył na dachu Łubianki”.

Próba uchwycenia tego, co nieuchwytne, czyli przeżycia związanego z muzyką, okazała się bardzo trudna, a właściwie niemożliwa. W tym określenie istoty tego, że muzyka jest zarówno dziedziną intelektu, jak natury. Tego do końca określić się nie da. Trzeba też tu jeszcze wziąć poprawkę na to, że to język mówiony, język rozmowy (z Miłoszem), siłą rzeczy więc pętlący się.

Ale faktem jest, że przyroda się wreszcie znów odradza. A za kilka dni, 5 maja, w Warszawie w Studiu im. Lutosławskiego będzie koncert Collegium Vocale Gent, dyryguje oczywiście Philippe Herreweghe, a w programie Bach: Oster-Oratorium, kantata Also hat Gott die Welt geliebt i Himmelfahrts-Oratorium. Transmisja w radiowej Dwójce. A na razie życzę miłego tropienia odradzania się przyrody – w naturze…