Dwaj mistrzowie, dwa światy
Piękna dwudniowa seria. W poniedziałek w Studiu im. Lutosławskiego Philippe Herreweghe z Collegium Vocale Gent w programie oratoryjno-kantatowym Bacha, we wtorek w Filharmonii Narodowej Marc Minkowski z Les Musiciens de Louvre-Grenoble w Haydnie, Glucku i Rameau. Dwie skrajnie odmienne osobowości, dwie różne atmosfery, dwa rodzaje muzykowania. Sacrum i profanum.
Herreweghe może już nie z takim blaskiem jak kiedyś, ale w skupieniu, absolutnie naturalnie, z prostotą, w sposób zrównoważony. Emocje są, ale pod spodem. Minkowski: emocje na wierzchu, radosna zabawa, błyskotliwość, elektryczność. Wieczne rozbawione dziecko, podczas gdy Herreweghe – dorosły chyba już od urodzenia.
O Herreweghe jakoś ostatnio zaczęły się pojawiać zdania krytyczne, nawet dość mocno: że nudzi, że bez wyrazu, bez dramatyzmu. Mnie zaszokowało, jak przeczytałam takie zdanie o jego nagraniu Pasji wg św. Jana. Ja jestem zdania przeciwnego: dla mnie dramatyzm jego interpretacji w tym się kryje, że wszystko jest spokojnie i dobitnie opowiedziane. Dramatyzm jest w treści, przesadne podbijanie go jest dla mnie w złym guście. I nagle pomyślałam, że, tak jak wszystko w ostatnich czasach się tabloidyzuje, tak stało się chyba także z odbiorem muzyki dawnej. A może z odbiorem muzyki w ogóle?
Za Minkowskim przecież też przepadam, i tę elektryczność jego bardzo lubię, jest to porywające, i ta jego fantazja, pomysły, pogoda ducha. Ale to dość łatwe, od razu trafia. Człowiek siedzi i się uśmiecha. Z Herreweghem chyba tak łatwo nie ma (piszę: chyba, bo do mnie i on trafia w sposób najbardziej bezpośredni). Ale kto w ten świat wejdzie naprawdę, zobaczy, że bardzo warto. Po tym koncercie czułam się jak wykąpana w krystalicznej wodzie. Po występie Minkowskiego – jak po szampańskiej zabawie.
Jedno i drugie jest niezbędne do życia. Dwa światy? Nie. Dwie strony tego samego świata.
PS. Ciekawostka. Znajomy, z którym wracałam z koncertu Minkowskiego, opowiedział mi, że na koncercie byli pp. Tuskowie. Nie afiszowali się, siedzieli sobie skromnie gdzieś tam na balkonie (bynajmniej nie w reprezentacyjnym pierwszym rzędzie). Filharmoniczne szefostwo pewno nawet o tym nie wiedziało. Znajomy, który z nimi rozmawiał, mówi, że to żona namówiła pana premiera na tę eskapadę; oboje wyglądali na zadowolonych. Żony się czasem przydają, nawet czasem do większego zainteresowania mężów kulturą…
Komentarze
Właśnie wróciłam do Poznania z koncertu Les Musiciens du Louvre i nadal mi gorąco :). Marc Minkowski to muzyczna elektrownia! Zawsze świeżo zakochany w muzyce: Wbiega z zapałem na scenę i rzuca się w wir muzyki ani na chwilę nie tracąc panowania nad tym wirem. Uwielbiam jego odwagę, zdolność do szaleństwa, połączoną z precyzją techniczną i czytelnością planów (nie słyszałam jeszcze tak „kolorowego” i wycieniowanego Haydna jak ten wczorajszy). Po Glucku i Rameau poraz kolejny uświadomiłam sobie, że Marc Minkowski to człowiek, który teatr ma we krwi (trzymam kciuki, by była mu dana dyrekcja dobrego teatru operowego). Sugestywna narracja przy Glucku – pyszności!
Bardzo ładnie Pani określiła koncert poniedziałkowy, którego i ja wysłuchałam za przyczyną radia.Kąpiel w krystalicznej wodzie…Tak, to piękne i bardzo trafne sformułowanie.
Pamiętam uwagę pani Tusk z czasu ,gdy nowy premier z żoną przeprowadzali się do Warszawy. Powiedziała, że mało mają miejsca na książki….
Miłego dnia
Należałoby panu premierowi pogratulować żony… 🙂
Co do krytycznych opinii o Herreweghu to muszę przyznać, że też się dziwię. Owszem, jest trochę powtarzalny, czasem zbytnio idzie po lini najmniejszego oporu. Ale widać jak dojrzewa — nowsze nagrania kantat (niestety, najnowszej płyty jeszcze nie mam) są dla mnie perfekcyjne, choć ze starszymi to różnie bywało. Ale krytykuje się go teraz bardziej niż kiedyś… Nie wiem, czy to tabloidyzacja. Może raczej pewna moda? Wspominałem tu kiedyś, że zdziwiły mnie recenzje kantat pod Gardinerem — póki nagrywał dla DG krytycy marudzili. Zaczął wydawać pod własną marką SDG i posypały się wyróżnienia…
‚Lubię’ Tusków, ale gdyby mnie wynajęli jako ich asystentkę PR – doradziłabym dokładnie takie zachowanie – znany numer, jak cywilizowana Europa długa i szeroka… co nie przeszkadza w jego ‚autentyczności’… PR stunts są najskuteczniejsze, gdy pasują do profilu psychologicznego wykonawców, ich spontaniczność jest prawdopodobna…
[Dla jasności: powyższe napisałam w celu krzewienia alfabetyzmu medialnego w narodzie a nie sugerowania, że Premierostwo są nieszczerzy albo wykorzystują ‚niszowe’ chwyty PR dotychczas niewyeksploatowane przez polskich polityków] 🙂
A ja spieszę dodać, że PR premiera nie wynajął mnie, żebym rzecz upubliczniała 😀 😀 😀
Dobre, warte naśladowania zwyczaje należy upubliczniać, choćby bezinteresownie, prawda? 🙂
Droga Pani Doroto,
Już się spowiadam, dlaczego mnie Bach Herreweghe’a nudzi. Bo jest różowy i śliczny. Żadnych pytań, same odpowiedzi. Całe to towarzystwo flamandzkie (plus przezroczysty Gardiner na dokładkę, z seledynowym Ewangelistą skądinąd – czy dokładnie „gdzie indziej” – genialnego Rolfe-Johnsona przed laty) podcina mu nogi, jak innym się podcina skrzydła.
U nich Bach ma tylko skrzydła, a nie ma nóg, dosłownie (to znaczy nie ma basu, grubej liny okrętowej, cumy harmonicznej, zawsze wyciszonej i wygładzonej; wiadomo, że ideologicznie oni go tym czyszczą z jego wstrętnej „germańskości”, przyznawali się do tego nieraz, jak Harnoncourt „czyści” Mozarta z Włochów) i przenośnie: anielski jest, aż mdło.
A dla mnie Bach musi sięgać od nieba do ziemi, czarnej gleby, musi być chłopski, czarnoziemny i niemiecki, wierzgać rytmem i warczeć słowem. Kiedy Bach nie jest trochę straszny i trochę brzydki, to mu czegoś brakuje. A u nich nigdy nie jest i dlatego ziewam (także od tych rozanielonych solistów).
Może właśnie dlatego teraz go bardziej krytykują, niż dawniej, bo ta gładka opcja się trochę osłuchała i wyszły jej granice. Ja tylko zgaduję.
A porównanie z Minkowskim byłoby chyba sprawiedliwsze, gdyby obaj grali ten sam, albo chociaż podobny repertuar. Ale ja i tak w Minkowskim zawsze słyszę ryzyko, wyzwanie, zagrożenie. Także w jego Bachu, do którego się właśnie zabrał. Do usłyszenia na Misteriach Paschaliach 2009, z Mszą h-moll (słyszałem w zeszłym roku, może być gorąco).
Pozdrawiam serdecznie
PK
A komu przyklaskują ci, co Herreweghe krytykują? Wydaje mi się, że to siła wyższa – w końcu nie sposób bez przerwy tego samego chwalić, choćby i prezentował najwyższy poziom, ludzie potrzebują urozmaicenia i nowinek.
Cena władzy – prywatność staje się pijarskością niezależnie od intencji i nie ma na to rady.
Państwo Tuskowie są wizerunkowo łatwi. Zachowują się naturalnie. Ich zainteresowania są autentyczne.
W przeciwieństwie do Pana Nabzdyczonego, któremu żona zdejmuje paltocik, pyłki strzepuje, krawat poprawia i tylko patrzeć jak włoży smoczek w mamlającą paszczę.
Strzepnięcie pyłka i poprawienie krawata może być urocze, byle współgrało z innymi elementami i samych zachowanie strzepytwanego krawaciarza.
A Pani Kierowniczka się sfrajerowała 😉 Za friko taki kawał roboty odwaliła… 😀
foma, nie denerwuj mnie 👿 Prywatnie może mu buty wiązać i nos wycierać, ale publiczne kwoczenie jest żenujące.
Pani Kierowniczki w nowej Polityce mało 🙁 , lubię więcej.
Witam Beatę, witam Pana Piotra – to zaszczyt gościć Pana tutaj 😀 Widzę, że Pan słucha Bacha synestezyjnie – w kolorkach…
To zadam też podchwytliwe pytanie: czyj Bach się Panu w takim razie podoba? Kto to tak wierzga rytmem i warczy słowem, wychylając się z czarnoziemu (czy w Turyngii jest czarnoziem? nie wiem…)?
Ja mogę oczywiście i takiego. Ale to inny walor i wcale dla mnie nie taki konieczny. A czasem mnie nawet razi.
A swoją drogą, gładkie interpretacje rzeczywiście się osłuchały…
Co do porównania, z mojej strony było to raczej porównanie osobowości. A tej Mszy h-moll Minkowskiego już jestem ciekawa…
Choroba, zniknął mi dłuższy tekst, bo zapomniałem wpisać kodu…
Zatem jeszcze raz, w skrócie: dzisiaj nic mnie w tym nie cieszy. Od Gardinera i Suzukiego odpadłem. Koopman od początku straszny. Wracam do: starego Harnoncourta (Msza, Mateusz, kantaty), Petera Schreiera dyrygenta (Janowa, Mateuszowa, on tam wielki, pierwsza Msza – szkoda, że na tym poprzestał), do innych staruchów odkrywanych na nowo (Mauersberger, Richter), pomimo monumentalizmu, którego chciałbym się wreszcie pozbyć. Czekam na Bacha solistycznego, wedle dowiedzionej moim zdaniem hipotezy Rifkina i Parrotta, ale zrobionego z mocą i wyobraźnią.
Co do MM: Mszę nagrywa Naive w tym roku, Pasje w drodze, także w Krakowie.
Pozdrowienia
PK
Panie Piotrze,
ale czy Herreweghe nigdy Pana nie cieszył, czy to takie bieżące znudzenie? 🙂
Wydaje mi się, że pewien obszar w interpretacji Bacha został już wyeksploatowany i wszystko, co nowe, kręci się w jakiejś zamkniętej przestrzeni – dopóki ktoś znowu nie zmieni paradygmatu.
Zresztą każdy lubi co innego – na Schreierze się kiedyś mocno potknąłem, gdy po zachwytach Stefana Riegera w „Klasyce” kupiłem sobie Pasję Janową – na szczęscie odsprzedałem bez specjalnej straty…
Mnie też się Schreier jakoś średnio podobał. Harnoncourt i owszem, ale on przecież nie taki czarnoziemny 😀
Dla mnie Harnoncourt ma wszystko, może teraz nieco zbytnio lubi monumentalizm… Ale jednak ma. Richter? Podziwiałem ekspresję, ale rozmach i romantyczny styl mnie irytował. Schreier — nieźle, ale bez przesady. Ale jedno nazwisko chodziło mi po głowie przy okazji wpisu Pana Piotra Kamińskiego z 14:00 — McCreesh. Solistyczny w Pasji Mateuszowej, lubujący się w rozrywaniu Bacha między niebem i ziemią. Jak dla mnie przesadnie — ale mi bliżej do Herreweghe’a.
Herreweghe nigdy mnie nie cieszył, zresztą w niczym tak naprawdę, a odkąd zaczął mówić różne rzeczy, w rodzaju, że całe sto pięćdziesiąt lat muzyki tzw. „barokowej” to – poza Bachem – pustynia, to jeszcze zacząłem na niego patrzeć zezem. Może dlatego, że w ogóle nie ufam psychiatrom. Choć ostatnio dałem się złapać na ślepo na jego Mszę c-moll Mozarta: zapomniałem, że taka dobra ona jest.
Mateuszowa McCreesha nie dała mi większej satysfakcji, niestety, choć wiele się po niej spodziewałem. Nie chodzi o to, żeby Bacha „rozrywać”, tylko żeby w jednym kawałku sięgał stąd dotąd („czy Pan wpław przepłynie taki staw” – no właśnie).
Harnoncourt zaczął lubić monumentalizm dopiero niedawno, stara Msza h-moll zachowała dla mnie wszystkie, imponujące zalety. Ale nie mogę się doczekać, żeby się do niego znów wzięli Niemcy, którzy się z tego dali niemal zupełnie wykolegować. Był Hermann Max (niezły!), ale jakoś w ogóle, zauważcie Państwo, nie ma niemieckiego trendu w tej dziedzinie. Kto nagrywa Kantaty? Japończyk, Brytyjczyk i paru Belgo-Holendrów. Ani jednej niemieckiej serii. Kto śpiewa Ewangelistę, odkąd Pregardien się trochę wypisał? Czy to się godzi? Ja się tylko pytam.
Pozdrowienia
PK
No właśnie, z Ewangelistami jest wieczny kłopot. Jeszcze Mark Padmore był fantastyczny – Anglik z kolei… Ale ten młody Jan Kobow, który śpiewał teraz w Warszawie – dość obiecująco brzmi. A to Berlińczyk.
I ja jestem za różnorodnością w wykonawstwie, ale bardzo przekonuje mnie czarnoziem, o którym pisze pan Piotr Kamiński. Koresponduje mi to z obrazem Bacha i jego czasów, który sobie wyrobiłam jako praktykująca germanistka ;). Po tegorocznym solistycznym Handlu w Krakowie (elektryzującym, objawiającym pełnię brzmienia), wprost nie mogę doczekać się Bacha. Przeczuwam, że Marc Minkowski tak dobierze solistów, że ta muzyka będzie miała szansę objawić pełnię swoich możliwości. A panu Piotrowi Kamińskiemu jestem nieskończenie wdzięczna za wszystko, co pisze o Marcu Minkowskim i za mieniący się świeżymi metaforami i pulsujące życiem styl!
Herreweghe kiedyś cieszył mnie bardzo a były to początki mojego zachwytu muzyką dawną. Jego koncert z „Pasją Mateuszową” sprzed ładnych kilku lat przechowuję we wdzięcznej pamięci (pani Doroto, piękne porównanie „jak wykąpana w krystalicznej wodzie”). Teraz właściwie nie słucham jego nagrań, nie potrafię w nich już znaleźć wiele dla siebie, może i dlatego, że absorbują mnie inni wykonawcy (głównie Francuzi i Włosi).
A propos Schreiera i Ewangelisty: Z tą rolą wiąże się traumatyczne przeżycie w jego karierze. Jako 19 latek miał śpiewać Ewangelistę w Pasji Mateuszowej (dopiero zaczynał uczyć się śpiewu, nie licząc dużego doświadczenia chóralnego). Podczas koncertu w Dreźnie na „Jesum” w „Ich will bei meinem Jesum” głos mu się załamał i kompletnie stracił brzmienie. Zarządzono godzinną przerwę, by sprowadzić zastępstwo (które też zresztą się nie sprawdziło, myląc w tekście Jezusa z Judaszem). Schreier mówi w jednym z wywiadów, że to doświadczenie było dla niego zbawienne, bo uświadomił sobie rolę techniki wokalnej. Koszty psychiczne tego występu były spore: Przez kilka miesięcy nie zaśpiewał żadnego dźwięku.
Kobowa znam tylko z płyt (bardzo ciekawa, solistyczna seria kantat z Kuijkenem na Accent – zapomniałem o niej, a jest warta uwagi), gdzie jest istotnie obiecujący.
Choć ja nadzieje wiążę szczególnie z Markusem Brutscherem, który ma za sobą inne, ponure doświadczenia życiowe, a teraz jest jak odrodzony. On właśnie śpiewał Mszę z Minkowskim w zeszłym roku (nadzwyczajnie), mam nadzieję, że będzie na płytach i w Pasjach jako Ewangelista, bo ma „wewnętrzną duszę”. A tego nie ma darmo.
A jak wypadla „Une Autre Symphonie Imaginaire” ? Przy calym moim glebokim szacunku do Rameau, pierwsza symfonia nagrana na CD przypomina mi troche sieczke. Natomiast wykonanie obszernej suity z „Boreadow” przez Minkowskiego i jego Muzykow lat temu ile to bylo, 5?, bylo dla mnie glebokim przezyciem.
Pozdrowienia, jrk
No bo to w jakimś sensie jest sieczka, ale bardzo miła dla ucha i przyjemnie skomponowana 😀 Jak to z sequelami bywa, mam wrażenie, że ta pierwsza jest lepsza.
Jeszcze może jestem Wam winna parę słów uzupełnienia. W pierwszej części koncertu, poza symfonią Haydna La Reine, była muzyka do baletu Don Juan ou Le festin de pierre Glucka. Nie znałam wcześniej tego dzieła poza ostatnią częścią, puszczaną dość często w Dwójce (siedząca koło mnie Magda Łoś wyznała, że bardzo ten kawałek lubi, więc często puszcza – o ile pamiętam, w wykonaniu Il Giardino Armonico). Tu Minkowski wymyślił kolejną zabawę: przed każdą częścią zapowiadał, o czym jest kolejna. Mówił po francusku, powoli, wyraźnie i ze zmysłem komicznym, np. podkreślając, że w jednej z części Don Juan jest w swym zamku SAM z sześcioma kobietami 🙂 Bardzo to wszystko było obrazowo zagrane, a już piekło, w jakie Komandor wtrącił biednego Don Juana, rozpętało się zagarniając też korytarz – pod koniec otwarto drzwi i z zewnątrz odezwał się grzmot (tzw. lastra, czyli kawał blachy, którego używa się do tego celu).
Taka sama sieczka, jak każda suita z większych utworów – jak suity z Peer Gynta czy Romea i Julii (albo Arlezjanki, co właśnie wyszła), tylko do tych ostatnich się już przyzwyczailiśmy.
Płyta i ten program (znacznie krótszy, ale za to chyba nie ostatni) to jest po prostu nagroda pocieszenia za te kompletne nagrania, których na oko nie widać. Od czasu Dardanusa Minkowskiemu nic w tej dziedzinie nie dano nagrać, choć – moim zdaniem, podobnie jak Haendla – robi to jak nikt nigdy przed nim, ani obok. Jest nam dłużny Kastora, Indes Galantes, Zoroastra, więc dzięki Bogu i za te strzępki.
Fajny numer z tą blachą piekielną za drzwiami, w Paryżu tego nie było.
Przydałaby się gdzieś Opera pod jego dyrekcją, co, pani Beato?
„(…) Przydałaby się gdzieś Opera pod jego dyrekcją, co, pani Beato?
(…)”
Opera w sensie instytucji, czy przedstawienia, inscenizacji?
Ostatnie opery (przedstawienia) Minkowskiego, o ile się nie mylę, to w Zurychu: Händel „Il trionfo del temp” oraz”Giulio Cesare” jak również: Rameaus „Les Boréades”.
Moguncjuszu, ja myślę, że Panu Piotrowi chodziło o instytucję. Bo przedstawienia wiadomo, że są. A teatr, którym by rządził… no, ciekawe, co by się tam działo 😀
Witam wieczorową porą i chciałam zadać jedno pytanie.
Czasami zastanawiam się jak się żyje mając słuch absolutny? Czy to tylko przyjemność, satysfakcja czy może też dźwięki codzienności odbieracie państwo inaczej niż tacy jak ja, pozbawieni tego pięknego daru? Może są dla państwa bardziej dokuczliwe? Może sprawiają ból?
Witam z wieczora. Tak się składa, że mam słuch absolutny. Ale nie wszyscy zajmujący się muzyką go mają.
Dokładnie rzecz biorąc słuch absolutny oznacza umiejętność określania wysokości dźwięku, czyli: jeśli słyszysz f razkreślne, to wiesz, że to f razkreślne. I za tym nie idzie jakieś inne odbieranie dźwięków codzienności. Przykrość mogą sprawiać fałsze – kiedy np. instrument, który gra melodię, jest rozstrojony w stosunku do tego, co gra akompaniament czy odwrotny, czy też może jakaś struna jest niedostrojona. To sprawia przykrość przyzwyczajonym – a takie jest nasze współczesne europejskie ucho – do stroju równomiernie temperowanego.
Kiedyś jako dziecko zostałam posadzona do pianina, które było nastrojone aż o cały ton niżej, czyli gdybym zagrała utwór w d-moll, zabrzmiałoby c-moll. Popłakałam się i odmówiłam grania. Dziś nie mam żadnego kłopotu z transponowaniem utworu – ale to już inna zdolność.
Panie Piotrze, do teatru operowego prowadzonego przez Marca Minkowskiego (koniecznie z wyłącznością na wszelkie decyzje!) wybrałabym się i na drugi koniec świata. Będę trzymać kciuki tak długo, jak okaże się to konieczne. Póki co regularnie karmię się DVD z „Platée” z Opery Garnier (i nagraniami oper na CD), niestety jak dotąd nie było mi dane przeżyć żadnego z jego przedstawień na żywo. Tak sobie myślę, że jest pan bardzo szczęśliwym człowiekiem, mogąc oglądać wszystkie paryskie produkcje. A czy w ramach tego dość jeszcze świeżego kontraktu z Naïve są przewidziane rejestracje oper? Pozdrawiam 🙂
Drogie Blogowisko!
Tak chciałam nieśmiało spytać: czy jakoś jesteśmy się w stanie porozumieć w sprawie ewentualnego zlotu? Chciałabym ocenić, co byłoby realne, i trzeba by pomyśleć o sprawach organizacyjnych…
To kto kiedy może?
(a tymczasem na ten weekend zapowiada się znów minizlot krakowski 😉 )
Pani Doroto, dziękuję za wyjaśnienie. Muszę się przyznać, że po raz pierwszy w życiu usłyszałam o istnieniu f razkreślnego! To naprawdę ładnie brzmi „razkreślne”!!!
Sądziłam, że tak rozwinięty zmysł słuchu może powodować cierpienie.
Że wszystkie dźwięki odbiera się jakby w innym natężeniu; że dąży się albo do przebywania w świecie dźwięków harmonijnych (nawet nie wiem jak to prawidłowo powiedzieć) albo pragnie się przebywania w absolutnej ciszy.
Ja, 100% przeciętności, lubię ciszę.
Re: dziewczynka
We mnie tego typu reakcja małej dziewczynki wzbudziłaby współczucie i podziw. Odmowa aż do łez, z pełną świadomością, że nie gra się w niewłaściwych tonacjach!
Pani Doroto,
proponuję Sopot w przedziale czasu 14.07. – 26.07.08, „Błękitny Pudel” codziennie o 16:00h 🙂
Bo to nie jest słuch rozwinięty na głośność, tylko na wysokość 😀
A poza oktawą razkreślną (bo to określenie odnosi się do całych oktaw) jest dwukreślna, trzykreślna, czterokreślna, pięciokreślna… a w dół mała, wielka, kontra, subkontra… poza nimi niewiele słyszymy.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Materia%C5%82_d%C5%BAwi%C4%99kowy
Wyjątkiem dla mnie jest 19.07.08r od 18:00h. Mamy spotkanie: „35-lecie studniówki i matury” 🙂
@Moguncjusz: świetnie się zaczyna! I pewnie skończy się na tym, że każdemu będzie pasował inny termin, a ja będę w miarę możliwości do Was jeździć 😆 Ale i to fajne 😉
No cóż, funkcja Kierowniczki zobowiązuje … 😉
Re: oktawy
Już się douczam!
Re: zlot
Czy na zlotach spotykają się tylko ludzie „z branży”? Pewnie tak.
Skąd! Chodzi o zlot blogowiczów, którego pomysł padł tu trzy dni temu:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=148#comment-16761
Ale coś widzę, że entuzjazm siadł… 🙁
Już wszystko wiem. To znaczy odnoszę wrażenie, że wiem. Podsumowując: w wersji „cito”: Warszawa, sobota 24 maja lub niedziela 25?! Blue Cactus? Albo Tabaca (pyszna kuchnia bałkańska).
Entuzjazm nie siadł, wręcz przeciwnie. Tylko gdzie są teraz pozostali blogowicze?!
Ale mi się udało wpisać o godzinie 00.00!
Pewnie już chrapią… 😉
Tabaki nie znam, gdzie to jest?
Pani Doroto, tym razem w sprawie słuchu absolutnego: Jak to jest ze śpiewem np. w chórze a cappella, któremu czasem przecież zdarza się za sprawą niedoskonałego elementu ludzkiego 🙂 niechcący zmieniać tonację. Bo mam kolegę z absolutem, który nie jest w stanie śpiewać, kiedy chór choćby nieznacznie detonuje. Samotnie pozostaje we właściwej tonacji… Czy to też byłaby kwestia nauki transponowania?
Ha! Wiem coś o tym… w końcu też stara chórzystka jestem 😉 Tak, jeśli o mnie chodziło, to transponowanie, i owszem. Ale u mnie to jak wajchę przerzucić 🙂
Tyle że czasem zaczynają się kłopoty. Pamiętam, jak lata temu z moim dawnym chórem pojechaliśmy na konkurs Legnica Cantat, a w programie mieliśmy jeden dłuższy, a piękny (i mało znany niestety) utwór: Stabat Mater Romana Padlewskiego. Jest tam taki moment, że muzyka się zwalnia i wycisza, jest pauza, a potem wchodzą same tenory. Trochę się rozstroiliśmy, tzn. opadliśmy w dół o pół tonu. No i owe tenory zabrzmiały w sekundach… Bo nie uzgodniły zeznań: jeden kolega, właśnie z absolutnym, postanowił poprawić tonację na właściwą, inni pozostali na tej samej wysokości… Po występie śmiechu było co niemiara, ale i tak dostaliśmy wtedy nagrodę specjalną 🙂
W Śródmieściu, metro Świętokrzyska, mała (chyba druga) uliczka idąc Świętokrzyską w kierunku Nowego Światu. Duzy lokal, z nastrojem (mieści się w piwnicach) wiele zakamarków, stoły od 4 do ok. 8-10 osób. Pewnie zestawiają je także wg życzenia. Muzyka – turecka, grecka etc. Jedzonko OK. Szukałam strony w necie ale nie znalazłam. Jeszcze poszperam.
http://www.tawernatabaka.pl/
Znalazłam. Pełna nazwa – tawerna Tabaka, a nie jak wypisywałam Tabaca! Sorry.
I ja mam wyraziste wspomnienia z legnickiego konkursu (z Chórem Kameralnym UAM). Najgorętszy moment (dosłownie i w przenośni) nastąpił kiedy wykonywaliśmy dość karkołomny choć tonalny utwór współczesny, w którym wszystko dzieje się szybko, i nagle słońce zaczęło części sopranów świecić oczy, tak że nie widziałyśmy nut :). Na szczęście szybko uruchomiłyśmy odpowiednie pokłady pamięci.
Jeśli o mnie chodzi, to biorąc pod uwagę fakt, że nikt nie chce (?) robić zlotu blogowego na Stadionie Śląskim, przestawiam się na odbiór 😉 Maj, zapewne i czerwiec, nie pasują mi. Ale jeśli coś potem w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie, Katowicach, to może może…
Już, już miałem napisać symfonię koncertującą na trójkąt i orkiestrę, ale po lekturze wpisów zrezygnowałem. Napocę się, namęczę, wydam z siebie dzieło a potem każdy będzie grał, jak będzie chciał….
Bo sprawa organizacji zlotu idzie od d… strony.
Brak analizy zapotrzebowania, studium wykonalności, harmonogramu działań, opisu trasy, zapasowej lokalizacji itd.
W celu naprawienia zaszłości i określenia czy i jak należy działać, proponuję mini-akietę (z racji przyjętej konwencji dyskusji, przyjęto formę pytań per ty):
1) Czy jesteś zainteresowany/a uczestnictwem w zlocie?
2) Jaki termin uważasz za optymalny?
3) Czy jeśli Kierownictwo określi inny termin dalej będziesz zainteresowany/a uczestnictwem?
3) Miejsce zamieszkania i czy jesteś w stanie dojechać gdzieś indziej?
4) Gdzie?
5) Gdzie nie?
6) (Miejsce na swobodną wypowiedź, może być w formie rozprawki, opisu postaci z nieprzeczytanej lektury obowiązkowej, eseju krytycznego, reportażu śledczego…)
Entuzjazm nie siadl, inni /i ja też/ pewnie czekają na propozycje gdzie i kiedy. Wydaje mi się,że Warszawa 24, czy 25 maja nie jest zlym terminem. 🙂
O, o, zainteresował mnie ten trójkąt z orkiestrą… zeenie, bez krępacji!
foma: bo ja średnim organizatorem wydarzeń jestem… Ale ankieta jest wspaniała. To może wedle tego modelu poprosimy o odpowiedzi 😀
Na razie mamy tak:
Warszawa 24 czy 25 maja: hortensja, Alla – tak, PAK – nie może, a cappella – nie wiadomo. A Moguncjusz chce w lipcu w Sopocie…
No i może dodałabym do ankiety pytanie: czego oczekujesz od zlotu 😉
@foma: widzę nadmiar czasu spędzanego za biurkiem. To się przekłada na dążenie do tworzenia ankiet, raportów i innych papierzysk 😛
@ Pani Kierowniczka: entuzjazm wcale nie siadł. Wszyscy zapewne Blogowicze czekają na odgórne wskazania jakiegoś terminu, do którego można (albo nie można) się dostosować. Pani Kierowniczko, proszę podać jaki termin Pani pasuje. Kto może ten przyjedzie, resztą obejdzie się smakiem 😉 Nie ma chyba co liczyć na 100% frekwencji – zawsze komuś nie będzie pasować…
Ja nie liczę nawet na 50 proc 😆
Ten termin rocznicowy nie byłby zły – pretekst jest.
Szkoda tylko, że nie widzę jakichś wielkich atrakcji muzycznych w pobliżu, ale nie można mieć wszystkiego…
No chyba że komuś chciałoby się pofatygować np. 7 czerwca na Ogrody Polityki w Elblągu, kiedy to Wasza Kierowniczka będzie prowadzić koncert Agaty Zubel 🙂
Quake, ale potem takie raporty i ankiety można sprawdzić w terenie… 😉
Taaa… Do Warszawy daleko, a co dopiero Elbląg…
foma, to jest jakiś argument… Wyjście w teren naszym priorytetem 😉
zeenie, pisz prędko tę symfonię, to prapremiery posłuchamy na zlocie 😆
Ja rozumiem, że niebagatelny jest też problem logistyczno-finansowy. Tj. czy podróż droga i daleka, czy nocleg i gdzie…
Z tym Elblągiem to tylko luźna propozycja była – może być ta Warszawa majowa, chyba że ktoś wymyśli atrakcyjniejsze miejsce. W końcu mogę czasem gdzieś pojechać 😉
Toć mówiłem, do Warszawy pociągi to same Inter-City jeżdżą…
No dobrze, to gdzie lepiej?
Na zboczu góry, taras z pięknym widokiem na dolinę żywiecką z jeziorem, gospodarze mili, można postrzelać wiatrówką, przy wyjeździe można się sprawdzić alkomatem, po terenie biega gadzina żywa, świeże powietrze – najwcześniej czerwiec….
No tak, oczywista oczywistość. Tzn. niekoniecznie w kwestii wiatrówki i alkomatu 😆
To znaczy, temu zeenu maj w Warszawie nie pasuje – tak mam to rozumieć?
Pani Kierowniczko, ja siedzę cicho, bo mnie zazdrość zżera, że inni się będą zlotować, z widokiem na dolinę czy bez, a ja tylko te owce. Nie dla psa ze strefy euro zloty… 🙁
To kiedy ja piesa posmyram niewirtualnie po brzuszku? 🙁
Tylko chcę zaznaczyć, że 24/25 maj to dłuuugi weekend, więc może być przeptrzebienie w szeregach…
To alkomat w maju już zajęty….
Nie wykluczam maja choć część terminów mam zajęte. Warszawa nawet blisko, ale są przeciwwskazania. Gdzie będziemy się integrować, jak nie przy stole? Dobry byłby weekend z noclegiem, kawałek miejsca do spaceru i ewentualnego tańca-blogańca oraz ustawienia orkiestry i wielkiego chóru koedukacyjnego pod batem Gospodyni….
Warszawa jest zbyt krwawa, ostatnie krople wysysa z portfeli – rzecz nie bez znaczenia.
Niech się inni wypowiedzą…
zeen,
właśnie o tym krwiopijstwie stołecznym napomykam… A gdzie Ty masz tego bace nad żywieckim? Chetnie bym do niego zajrzał.
Też bym zajrzała, ale to pewnie wytwór zeenowych marzeń…
10 min drogi na południe od Bielska. Można podziwiać widoki z terenu, posiedzieć na dworzu przy stołach, jak nastroić miejscowe koty to i kocia muzyka się znajdzie. Na wszelki wypadek gospodarz ma szafę grającą…
idę karmić małpy….
Pani Kierowniczko, proszę zajrzeć do siebie….
A jednak!
To może tam by się dało? 😀
Gdzie do siebie? 😯
na mail…no, ten służbowy….
No toć zaglądam… na razie nic nie przyszło…
Pani Kierowniczko, jak Pani będzie gdzieś w okolicach mojej strefy euro, to wezmę ozorek za pas i przylecę do Pani, choćbym miał sobie łapki zetrzeć do połowy. 🙂
Młyny Polityki mielą powoli…. a jak tam na komisariacie?
Coś chyba faktycznie nawaliło z moją pocztą. Dziwne, bo kilka minut temu przyszedł inny mail – z Łodzi, że dyrektor artystyczny filharmonii zrezygnował 😉
zeen,
Pani Kierowniczka nuty czyta z zamkniętymi oczami nawet, ale na iinncy szyfach się nie zna… Jak dla mnie, miejsce bomba. I dosc blisko do tego. I ci z północy mogą przyjechać pociągiem…
Dość blisko to z Katowic pewnie 🙁
W tym tempie to jeszcze ze dwa lata będziemy ustalać termin spotkania. A miejsce następny rok… 😉
zeenie, wysłałam maila z drugiego adresu…
To może jednak Elbląg? Jest i miejsce, i data, i Ogrody Polityki, i koncert…
To uchylając rąbka tajemnicy…
zeen zna gościnnego bacę, który za niewielkie pieniądze udostępni kącik, ognisko, barek i takie tam. Baca ów mieszka niedaleko Bielska-Białej, a tam dojeżdża całkiem sporo pociągów… Do tego pewnie jakis dowożący samochód też by się znalazł.
Pytanie się sprowadza do tego, czy a) interesuje nas sobotnio-niedzielny zlot na podbeskidziu?, b) jeśli tak, w jakiej porze roku należałoby zamówić u bacy ileś tam pokoi? c) i ile tych pokoi?
jak dotąd ni ma… ale zaczekajmy…
A baca rzeczywiście odbiera z pociągu 🙂
Właśnie a cappella napisała mi smsa – u niej z kolei rano padł Internet, a jej admin wraca dopiero wieczorem… Jakiś pech czy co 🙁
Pani kierowniczko,
odkliknąłem, proszę się przyjrzeć…
To i numer komórki się znalazł. Numer mieszkania zwykle odpowiada numerowi komórki….
🙂
Numer komórki się znalazł, bo basia pewnie przeczytała, że jest problem, i pospieszyła z wyjaśnieniami. Solidna ta nasza basia kochana 😉 Jak Zawisza…
No piękne! I ceny przystępne…
Podoba mi się pomysł. Ale na kiedy?
basia nie przeczytała, bo nie ma sieci!
Nie ma sieci u siebie, ale wiedziona obowiązkiem zajrzała do kafejki, zauważyła problem i zadziałała… 😀
Schyl głowę przechodniu,
Tu pod tym apletem
a cappella leży
Już bez Internetu…
Szał ciał i uprzeży
Blogowe balety,
Internet nie zdzierżył
Wcześniej padł niestety…
Rozmawiałem, szybko trzeba się decydować to są szanse na czerwiec…
No to już wiem, że:
ja nie mogę 6-7 (Elbląg),
a cappella krzywi się na całe lato od czerwca,
PAK chyba też nie może w czerwcu.
A reszta?
Kochani,
ode mnie do Elbląga jest ca 2000 km albo jeszcze więcej 🙁 U mnie w ogóle to jak u tego krasnoludka za siedmioma lasami, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami – wszędzie daleko 🙁 Może jednak uda mi się pojechać na jeden weekend do Polski 31.5-01.6 na zjazd mojego roku do Bukowiny Tatrzańskiej. Będzie akurat 30 lat od dyplomu. Innych terminów na razie niestety nie przewiduję 🙁
01.06 to jestem umówiony z J. Garbarkiem….
Jaka szkoda…
A my z a cappellą prawdopodobnie w niedzielę na Turbacz. Może ktoś chce się dołączyć? 😆
W czerwcu mało casu, krca bomba… Dyżur w weekend, urlop, te sprawy…
Weekendy w czerwcu:
1) 7-8
2) 14-15
3) 21-22
4) 28-29
W jakim terminie baca ma wolne pokoje?
Przepraszam, że przerywam na chwilę rozmowę na inny temat, ale chciałbym odpowiedzieć Pani Beacie.
Minkowski dwukrotnie ubiegał się o dyrekcję paryskiej Opera-Comique, dwukrotnie miał najlepszy projekt (przyznawali to nawet ludzie bardzo mu niechętni…) i dwukrotnie został utrącony na korzyść osób „zbliżonych do kręgów”.
Do Opery Paryskiej wróci po odejściu dyr. Mortiera, który dwa lata temu go wyrzucił po jego osobistym triumfie w Ifigenii na Taurydzie. Mówiąc bardzo oględnie, ukarał go za sukces.
W przyszłym sezonie prowadzi w Chatelet Boginki Wagnera, a w Theatre des Champs Elysees Wesele Figara. Jeszcze w tym sezonie Fidelia w Zurychu.
Wśród planów Naive są opery, zacznie się zapewne od Carmen.
Pozdrawiam serdecznie
PK
A może trzeba bacę odpytać na poczet września?!
Wygląda na to, że miejsce zostało znalezione… Poszukiwania daty trwają…
W najbliższą niedzielę jadę na Zgorzelec….
No to moje wciąż aktualne:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=148
Ale domawiajcie się, jakby co, to ja tam już byłem 🙂
Z bacą trza umić gadać, jak będzie ustalona ilość osób i termin to mogę pomóc…
No to proszę się deklarować… 😀
Deklaruję się: wrzesień najlepiej
Eeee… Wrzesień dla mnie nie istnieje: najpierw Wratislavia, potem w Krakowie Sacrum-Profanum, potem Warszawska Jesień. A na samym początku miesiąca zjazd u Piotra z sąsiedztwa 😀
Z doświadczenia Wam poradzę – wszystkich nie zbierzecie, nie dogodzicie datą nawet większości. 15-20 osób chętnych to już jest dobra liczba, żeby się zebrać.
Uczestnicy będą mieli za zadanie złożyć fotoreportaże dla tych, co z różnych powodów nie będą mogli wziąć udziału. I to musi wystarczyć, innego sposobu ni ma. A jak się będziecie certolić, to nigdy Wam nie wypadnie dobry termin.
P.S. Libretta dawno nie było…
Deklaruję:
czerwiec; każdy weekend oprócz soboty 7. Najchętniej 14-15.
Do Foma:
Czy czerwcowego dyżuru nie można komuś chwilowo podarować?! Współpracownikom? Szefowi? Podwładnemu?!
Dla mnie wrzesień też nie bardzo, mam wtedy bardzo pilne sprawy rodzinne do zalatwienia i będę musiala być w Katowicach i Krakowie.
Alla,
czerwiec jest dla mnie bardzo krotki, w połowie miesiąca wyjeżdzam, a dyżur (niedzielny) niestety nie jest do przerzucenia na kogoś innego…
Ja w sobotę do Krakowa i Zakopanego. Rok nie byłem i ciągnie misia do lasu. Zdjęć też trzeba zrobić na zapas.
Za tydzień w sobotę Noc Muzeów
…a pomyślał kto, że to Kierowniczka powinna podać daty, którymi dysponuje? I wtedy łatwiej można się zorientować, ile osób na którą datę, proste – wybrać tę, która pasuje największej liczbie osób.
Bez Kierowniczki chyba nie chcecie mieć Zjazdu? 😉
No to ja już nie wiem. A może urealnić się i poimprezować w Dzień Dziecka? Weekend 31 maja – 1 czerwca?
Alicjo,
ale ja Kierowniczkę już widziałem, a np. basi jeszcze nie… ;P
…to umów się z basią, foma – po co Wam asysta?
Ceregieli tyle robicie, to się wtrąciłam – ja Kierowniczkę zobaczę w innym terminie, niż Wasz Zjazd 😎
No własnie, to co to ma być w końcu za zjazd? I z kim? 😆
Obowiązkowo z Panią Kierowniczką. 😆
Ja w kwestii formalnej:
Jaki będzie program zjazdu? Ja umiem słuchać, ale nie zagram i nie zaśpiewam! Mogę zajmowac się kotami. I strzelać z wiatrówki. 🙂
W programie będzie Alla polaca (Polonez C-dur op.3 na fortepian i wiolonczelę) w transkrypcji na kota i wiatrówkę 😆
A sprzęt do grania baca znajdzie?! Czy trzeba dowieźć? Kot i wiatrówka już się boją 🙂
A Alla polaca cieszy 🙂
Sprzęt jest. Szafa gra. Fortepianu niet.
Kotów to tam troszkę jest, sądząc ze zdjęć… 😀
Alez bede Wam zazdroscic, tez pospiewalabym pod kierunkiem Pani Kierowniczki! Ale pewnie trudno sie bedzie wstrzelic w termin, z wiatrowka, czy bez 🙁
No szkoda, że nie ma fortepianu – ale nie można miec wszystkiego 🙂
Za to można przywieźć jakieś fajne płyty…
No dobra. To w takim razie wstępnie: kto by mógł 14-15 czerwca? I czy baca też by mógł nas gościć w tym czasie?
Baba, dołóż starań! Przecież żadnego wspólnego terminu jeszcze nie ma, każdy jak dotąd ma swój własny, ulubiony, wychuchany… Wybierz też sobie jakiś!
Może przypadkiem trafisz w termin Pani Kierowniczki, a ja się dostosuję. Panie będziecie śpiewać a ja i koty będziemy słuchać!
Alla, baba mieszka w Niemczech…
No, jak zwykle wpadka! Przepraszam, już milczę i nie zadaję pytań pokazujących bezmiar, ocean, a co tam, ze trzy oceany mojej bezwiedzy… Siadam do pracy. Wrócę nocą!
Ukłony dla wszystkich blogowiczów,
Dziś rozmawiałem i są szanse w czerwcu ale trzeba szybko się decydować….
14-15 czerwca dla mnie jest OK (i musi tak pozostać – i basta!)… zwłaszcza jeśli na Podbeskidziu zjawi się Pani Kierowniczka i parę Osób znanych wirtualnie przez ten roczek ze swych okołomuzycznych pasji, humorów 😛 , dowcipów…
Czas na real!!!
To może być piękny weekend!
🙂 😉 😎
foma przesuwa urlop….
Pani Kierowniczko,
Proszę rozesłać mailem po blogowiczach info: 21.06 – 22.06
Wcześniej już niestety ni ma… Zarezerwowałem i trzeba się w dwa dni zdeklarować, nie możemy ludzi blokować.
Miejsce urokliwe i atmosfera domowa, jeśli termin zbyt dużej liczbie nie odpowiada, trudno.
Czekam na info.
Mówiłem, że zeen za przewodnika 😀
Niestety, będę musiał obejść się smakiem, urlop jest nie do ruszenia i w nieco innej okolicy, ale liczę na zdjęcia i może odśpiewany przez telefon jakoś zlotowy hit, zanim trafi gdzieś do netu na stronę dla wtajemniczonych…
foma,
a nie wyrwałbyś się na jeden wieczór? Te parę kilometrów to pestka 🙂
Ja jeszcze w sprawie „sieczki”. Co innego suita z jednej opery, co innego zbieranina nawet pieknych „ramotek” z bardzo roznych oper. 5 (?) lat temu bylem zachwycony „Boreadami”, ktore slyszalem wtedy pierwszy raz w zyciu, na zywo i w ogole. Podobnie, z przyjemnoscia slucham suit orkiestrowych w wykonaniu np. Bruggena. A nagranie „Symfonii w wyobrazni” pozostawia u mnie uczucie „sieczki”. Nic nie poradze.
Rzeczywiscie, od nagrania „Dardanusa” monopol na pelne opery Rameau ma Christie. Kto o tym decyduje, jakis kabal?
jrk
zeen, wtedy to już nie będzie parę kilometrów. Gdybym bym w K. to jasne, że bym wpadł, choć na chwilę
dobijam się i dobijam….
zeen,
chociaż nie wybieram się z przyczyn obiektywnych, podeślij stronę (jesli istnieje), niech sobie chociaż popatrzę – a może mi się kiedyś przyda?
Pani Sekretarz: poszłooooooooo…..
Jeśli kto skorzysta, niech nie zapomni dodać, że to namiar od faceta, co szkolił tam syna bacy 🙂
zeen, a po takiej rekomendacji baca nie policzy nam podwójnie, żeby odkuć sobie jakieś dawne szkody…? 😉
Nie mówiłem? Mam z bacą spółkę….
zeenie,
dodam, że ceny wcale atrakcyjne. Zaporowe bynajmniej.
Czyli tyle ile za jednego pora w Kanadzie?
To już Polska taka droga dla Kanadyjczyków?! 😯
Bez przesadyzmu. 3 pory ok.3$ 😉
Wiosenno-letni nocleg to mniej więcej butelka magnum, czyli 1.5 l. chilijskiego shiraz lub merlot *Cono sur*.
Jak Ona jest Kanadyjka, to ja jestem kajakarz…..
Alicjo!
Ty piłaś kiedyś dobry Shiraz?
Ja jeszcze nie trafiłem. Najlepsze co trafiłem, to było Shiraz-Malbec – miodzio…..
Pani Fomowa była kiedyś w Shirazie, chyba nawet gdzies zdjęcia mam… Porów tam nie uprawiają.
Kochani, oczywiście zamilkłam, bo się odchamiałam (Tancredi w Warszawskiej Operze Kameralnej). 21-22.06. – na razie nie widzę przeciwwskazań. Mam nadzieję, że nic się po drodze nie urodzi… Będzie bez fomy, ale – że się tak złośliwie wyrażę – fomę to ja już widziałam 😛
No i co?
Oczywiście wolałabym, żeby było z fomą – ale skoro to niemożliwe…
Kwestia smaku. Ja lubie ciężkie, esencjonalne wina czerwone i shiraz pod to podchodzi. Nie jestem wybitną znawczynią, rzadko też zdarza mi się pić wino z wyższej półki, chyba, że ktoś postawi 😉 Z tanich – Cono Sur jak najbardziej mi odpowiada.
foma, ale winogron chyba też nie uprawiają, bo nielzia, religia nie pozwala 😉
No to wiedz, drogie dziecko – tu zwracam się do Alicji – że zrobić dobry Shiraz potrafi tylko kilku winiarzy na świecie, a i to nie każdego roku….
Alicjo,
pełna zgoda, foma to kwestia smaku, niektórzy krzywią się bardziej niż po śliwowicy. A winogrona uprawiają, ale na eksport…
Pani Kierowniczko,
„z fomą” przerobi się na „z fonią” i bedzie prawie tak samo… A złośliwość w kierowniczych ustach? A fe! I po co było to odchamianie?
Ja bym naprawdę wolała, żeby było „z”. Ale skoro było „Kierowniczkę już widziałem”, to ja też mogę, no nie?
zeenie,
teorię to ja znaju, nie darmo wysiaduję na sąsiednim blogu, pomijając fakt, że od dawna jestem absolutną zwolenniczką czerwonego wina. Kieszeń jest zaporowa. Chyba, że masz tajemnie niezaporowe zródła i rzeczywiście coś dobrego się pod tym kryje, czego jeszzce nie znam 😉
No to rzuć swoje typy .
foma,
nie załapaliście. To odchamianie polegało na nie przebywaniu w towarzystwie chamufff…..
… ja też myślałam, że na Zjazd jedzie się obcować z ludzmi, a nie ich oglądać 😉
Pani Kierowniczko, ale do mojej złośliwości można się było już przyzwyczaić. A dzisiejsza kierownicza złośliwość to ogromne zaskoczenie. Jak to powiadają w polityce, kierowniczkom wolno mniej… 😉
Jak to łatwo ludzi zaskoczyć 😆
Wszystko z sympatii 😀
Za przeproszeniem: jak sprzedam swoje typy, to co potem będę pił, hę? Kanada mi wykupi i takiego wała się napiję. Szukajta a znajdzieta….
To ja wiem, że z sympatii. Żal mi, że nie bedę, ale chłopaki nie płaczą… I poziom będzie taki wyższy, bardziej merytoryczny…
zeen,
wykręcasz się. Lepiej powiedz od razu, że tak tylko sobie pod nosem coś… Albo dawaj te typy, bo nie uwierzę, że coś wiesz!!!
Słuchajcie, nie mam dziś czasu rozdrabniać się z mailami do każdego, mogę to zrobić jutro po południu, jak już będę we Wrocku. Teraz szczypię się, jakie ciuchy zabrać, bo ranki i wieczory jednak chłodne, a tu jeszcze jaki Turbacz w planach…
To na razie tak:
ja nie mówię nie,
a cappella – u siebie, o ile zrozumiałam, dała znać, że także,
zeen – oczywiście,
a poza tym?
😀 😀 😀
foma,
Twego merytoryzmu nikt nie dogoni, jak raz próbowałem, to mnie za bolida z F1 wzięli i pytają gdzie się wsiada….
I znowu jestem. Szczerze mówiąc nie wiedziałam, że w bacówkach nocleg wiosenno-letni opłaca się butelkami 1.5 l. chilijskiego shiraz!
Istnieją jakieś bardziej przystępne zamienniki?! Jaki przelicznik? Dajmy na to na pory albo szpinak?!
Cztery pory roku… 😉
Ja bym tak na tego zeena nie liczył za bardzo, bo jak przyjedzie, to dzień zaczyna się poranną mszą, później są godzinki, potem trza różaniec, przed obiadem droga krzyżowa, po obiedzie całe 10 min. wolnego. Następnie przedwieczorne zorze, wieczorne zorze, późnowieczorne zorze i msza…..
A na końcu trza się umyć….. Paciorek i spać. Nie ma letko….
Sałatkę się z nich zrobi – pycha!
Troszkę oliwy, troszkę soli ziołowej, szczypta czarodziejskiego ruchu ręką i….. boooooskieeeee……
Ino drobno posiekać. Mniam
Cztery pory każdy chyba da radę unieść 🙂 Baca będzie miał pory na cały rok… Czy on, niewinny człowiek, o tym wie?! Jest świadom?!
Co do win: najlepsze są na Piłsudskiego a 3,80 Pln. Koniecznie na ławeczce w parku w okolicznościach przyrody. Niech kto zaprzeczy!
Alicjo,
jestem znawcą tylko dla siebie, nie zabieram głosu, czego nie wiem.
Alla,
15 porów mniej wiecej? Szpinak – zależy jaki, młody jest droższy 😉
A zeen się dalej wykręca… mówiłam, że nic nie wie?!
I jeszcze teraz na dewota się kreuje. Nawet papież się tyle nie modlił 😯
Dobra, przymuszon z lekka zapodam ekonomiczną wersję wina o smaku, za który u innych trzeba zapłacić duuuużo większe pieniądze.
Argentyna: Trivento Shraz-Malbec i drugie: Meksyk (o dziwo!): Santa Cecylia Cabernet-Malbec.
To, jak zaznaczam, są ekonomiczne: najlepszy stosunek jakości do ceny.
O wyższej półce innym razem, kiedy będę bardziej wypity…. 🙂
Trivento znam, ale nie bywa u mnie w sklepie za rogiem, trzeba kupić w sklepie we wsi, też nie zawsze bywa 🙁
I nigdy nie widziałam wina z Meksyku… poszukam w sklepie we wsi, albo smarkatym każę poszukać w Toronto. U nas dość ograniczony wybór, nawet we wsi.
Możliwe, że przeoczyłam.
Teraz Alicja poleci z jęzorem do pana Piotra i powie jaki tez zeen konfabulant jest: pije badziewie a się mądrzy….
Owszem, pijam je i sobie chwalę, bo są dobre. te lepsze, za duuuużo większe niestety pieniądze pijam rzadziej, bo tak w ogóle, to jestem zwolennikiem Sherry, ale w pierwszym rzędzie dobrej Whisky (single malt) 🙂
Tylko uważaj na Trivento: musi być Shiraz-Malbec, inne to badziewie….
O, to można być zwolennikiem i sherry, i whisky?
Ja to pierwsze owszem, to drugie nie bardzo…
Czy ktoś mógłby objasnić juryście z krwią o smaku czosnku na czym stanęło odnośnie spotkania? To znaczy konkretnie gdzie, konkretnie kiedy jest palnowane i ile by nocleg kosztował. A jakby tak maila dało radę mi podesłać to już w ogóle byłoby miodzio 🙂
No chyba, że lista uczestników już zamknięta, to wówczas się ewentualnymi fotkami zadowolę
A muzyka w winie jest, och jaka piękna…. I muzyki się słucha najlepiej przy dobrym winku. Przypominam: Piłsudskiego ‚a 3,80
Przy Whisky tysz można, wszak pije się ją powolutku, sącząc zaledwie…..
No i oczywiście jakość muzyki: najlepiej jak Bach, Beethoven, Mozart, Haendel, Schubert i inne takie nam półki nie zaśmiecają, tylko sięgamy w ciemno i wyciągamy….. Ich Troje, Dodę, Edwarda Hulewicza, Tercet Egzotyczny albo całkowity Hard-Core: Modern Talking….
Quake, na miły Bóg!
Ależ prosimy, właśnie mieliśmy coś na ząb…..
Na ząb to plomby są…
Nabzdyczonych nie pijemy…..
U nas od jakiegoś czasu spory wybór argentyńskiego wina z okolic Mendozy i podobnie jak chilijskie, nie należy do najdroższych. To meksykańskie mnie zafrapowało, bo albo przeoczyłam, albo… ale nie widziałam półek z napisem „Mexico” w sklepach winnych i mniej winnych. Baja California – to by się nawet zgadzało, winnice powinni tam mieć…
Jak nie znajdę, to polecę z jęzorem, że zeen konfabuluje, a co!
Na szczęście w dzisiejszych czasach wszystko można znalezć, a nawet kupić w internecie 🙂
zeen: myślałem, że nieprzeniknionych tyż
http://quakeblog.wordpress.com/2008/05/05/obowiazek-naprawienia-szkody/#comment-571 😉
Ty Quake lepiej umyj zęby, bo Kierowniczkę trza pić czystymi…..
Mam czyste i odkażone dodatkowo od tego czosnku 🙂
Alicjo,
nie znam meksykańskiego, również szwajcarskiego i brazylijskiego, może Ty dasz radę: tu są….
http://www.lacetto.com/
Quake, wysłałam maila 😉
*strona w budowie*, po angielsku. Zanotowałam. Spróbuje poszukać we wsi, jak nie maja, zapytać dlaczego, ach dlaczego!
P.S. Czy Wy się znowu przymierzacie do Nocy Wampirów? Mało krwawa była ostatnia?!
Wampirzcie sobie zdrowo… 😀
Alicja-policja
Z jęzorem wieczorem
Zasiadowywowywowuje.
Bo wina – dziewczyna
Tyż czasem zaczyna
A nawet je czasem próbuje.
Smakuje – dziękuje
A czasem wypluje,
Dogodzić jest czasem niełatwo
Jak wtedy dogodzić
I co wówczas zrobić
Gdy w złości obrzuci cię fatwą
Wypijesz- wciąż żyjesz
No, dajesz se w szyję
A ona się tylko podśmiewa
Czy smacznie, czy słodko
No nie jest idiotką
Wypije i wtedy zaśpiewa:
Nich żyje wolność, wolność i swoboda…….
Skoro Nobel poszedł spać
To i ja
K…. m…..
Hej, tak przed wyjściem donoszę, że Quake stwierdził, że choć termin pasowałby, a miejsce piękne, to jednak dla niego to strasznie daleko – praktycznie cały dzień musiałby spędzić w aucie, a koleją byłoby z 10 godzin 🙁 Bez radcy Kłejkiewicza i fomy – to duże straty… No i przykro, że nie byłoby akurat tego, kto rzucił pomysła… 🙁
Ale nadal chcemy?
Dalsze maile powysyłam po południu. Pa, pa 🙂
Pani Kierowniczko,
niech Pani nie upada na duchu, zawsze są jakieś pozytywy…
Będzie okazja zintegrować blogową młodzież 😉 I przygotować następców dla starej gwardii…
O, widzę że blog zakłada Wampir Air – tanie zloty. I słusznie, odrobina działalności gospodarczej w dziesiejszych czasach nie zaszkodzi. Zwłaszcza że zlatające dywany mają niejaką tradycję. 🙂
No właśnie. Ja już przećwiczyłam – czy to w życiu prywatnym czy służbowym najlepiej jest zlatywać się w okolicy metra (np. Tabaka). Pewnie o daczę bacy jeszcze żadna odnoga metra nie zahaczyła i stąd piętrzące się niemożności!
Alla,
tylko jeszcze trzeba się dostać do istniejących odnóg metra… A zeen nawet bez bacy ma dwa metry 😉
Bobiku,
czy Vampairline nie brzmi bardziej intrygująco?
foma – intrygująco, owszem, ale jak się komuś skojarzy nie z wampirem, a z wampem, to Pani Kierowniczka wszystkie dekolty będzie musiała powiększyć i karminową szminkę zakupić w ilościach hurtowych. Chyba że do reklamy wystawi się zeena – „dwa metry wampa, just try!” 😀
Lato idzie to i dekolty większe, nie widzę problemu. Zresztą w Vampairline stewardesy powinny mieć ładnie odkrytą szyję… I ślady zębów…
„Wybierz Vampairline – najlepsze ssanie!”
Foma, same wpadki! Wczoraj – tekst o Basi, dzisiaj te ślady zębów na szyi…
Lepiej zacznijmy planować kolejny zlot. Proponuję datę: 2012
Podobno do tego czasu mają w Polsce uklepać kilka ulic i łatwiej będzie dotrzeć do metra!
Czy z tą odkrytą szyją ze śladami to chodziło o szyję basi? 😯
Alla,
toć mówię, starą gwardię (czyli mnie) czas zastąpić swieżą krwią (jak widzać, proces sprawdzania jakości i przydatności idzie pełną parą…). Wczoraj wyszło tak sobie, choć to było nawiązanie do czegoś tam, widać mało znanego. Ale co jest złego w śladach zębów na szyi? Czymś się trzeba odróżniać od konkurencji…
Foma,
To ja znowu jakaś z lekka niedoinformowana. Rozbuchany proces badania jakości i przydatności?!!! Może to zawodowe…hm… skrzywienie?! Foma, jak skończysz proces badania pls, nie upubliczniaj wyników.
Alla,
taki Quake jest teraz na tapecie i jesteśmy z niego zadowoleni… Ale ok, Twoich akt nie będziemy przeciekać do mediów.
Z akt radcowskich wynika, że delikatnej konstrukcji jest pan radca. Nieco dłuższa podróż autem może nadwyrężyć jego zdrowie a dziesięciogodzinna jazda pekapem to zagrożenie życia. Wiem coś o tym, bom sam ledwie z życiem uszedł z pekapa…..
Foma,
Gratuluję Quake’owi. Ma jakość i jest przydatny.
Foma, jakoś mnie mocno zniechęciłeś do wpisywania się tutaj… więc…
serdecznie pozdrawiam, ściskam prawicę, życzę pozytywnej aury, uwielbienia u podwładnych, intuicji w interesach oraz rześkich poranków,
Niech moc będzie z Tobą,
ja znikam
Alla (polaca)
Alla….
foma to komisarz policji od nadużyć intelektualnych, zawodowe skrzywienie ma, że wszyscy są dla niego podejrzani. Prezentuje na zewnątrz surowe oblicze a prywatnie to jest do rany przyłóż…..
Wszyscyśmy przeszli przez jego cięty jęzor i teraz to nawet mu się odgryzamy, zrób to i Ty. Kiedy go będziesz kąsać, ja go zajdę od tyłu i zasunę mu porządnego kopa…
Zamiast się przejmować fomą
Napisz, że wypchany słomą 🙂
Alla, czy ty tu cos nadinterpretujesz 😯 W jaki sposob foma ma zniechecac kogokolwiek do pisania? 80
to nie 80, to jest to 😯 😉
Alla,
szkoda, żeby moja niewyparzona gęba uszczupliła Dywan Pani Kierowniczki o Twoją osobę. Widać tydzień za długi i mój humor przyciężki przez to. Jeślim Ci w jakiś sposób dokuczył, przepraszam bardzo.
Jeśli jeszcze w pożegnalnym spojrzeniu zajrzysz tutaj, to proszę, abyś przemyślała jeszcze raz swoją decyzję o odejściu, a moje komentarze po prostu ignorowała. Obiecuję też nie nawiązywać w żaden sposób do tego co napiszesz lub co w inny sposób może się sprawić Ci przykrość.
foma
Foma,
Człowieku, ty nie masz za co mnie przepraszać. Nie uraziłeś mnie. Ja po porstu nie zakładałam, że na bazie luźnych dywagacji o koncertach, winach, szpinaku i programie TV można kogoś oceniać! Jaki jest tego kontekst? Pasuje tu czy nie? Przecież Wy się wszyscy znacie; i pewnie siłą rzeczy oceniacie. To nawet jest logiczne.
Przepraszam Was wszystkich, naprawdę nie chciałam wywoływać zamieszania.
No i Panią Dorotę też przepraszam. Przecież to u niej goszczę.
Fomich zębów krwawy ślad
na mej szyi również siadł,
ale piszę wciąż na nowo,
chociaż z odgryzioną głową. 😀
Alla,
z niektórymi znamy się lepiej, z niektórymi gorzej, innych ledwie kojarzymy. Nie wszystko od razu przychodzi. Jak niedawno rzuciłem okiem na wypowiedzi sprzed roku, to aż się za głowę złapałem, że takie marmury tu były i dyganie bezosobowe. To mija… Dla jednych na szczęście, dla innych niestety.
Wypowiadać się można na podstawie czegokolwiek. Co prawda w podręcznikach sukcesu może pisać, że przydałoby się wcześniej zgłębić temat, zastanowić wewnętrznie nad słusznością własnych hipotez, przeprowadzić badania laboratoryjne, skonsultować w 3 ośrodkach naukowych (jak zagraniczne, to mogą być 2), opisać w nieczytanej prasie fachowej i dopiero na końcu upublicznyć, ale kto by się tym przejmował? Z tego co wymieniłaś, były aż 4 elementy do wyciągania wniosków (koncerty, wino, szpinak i program TV). To aż nadto. Wszak do poprowadzenia linii wystarczą dwa punkty na niej leżące, a do płaszczyzny 3. Przy 4 możemy budować już konstrukcje czasowe.
A kończąc, zamieszanie to stan naturalny i bez niego czujemy się, nomen omen, nieco wyssani i ospali…
ps. Pani Kierowniczko, przepraszam za zbyt duże zamieszanie
Alla,
ja tu nikogo nie znam i nie oceniam (no, Kierowniczkę i Alicję widziałam na obrazkach) jeno czytam i znajduję, czy to napisane mnie bawi, wzburza czy nudzi, interesuje czy przerasta, szokuje czy prowokuje (do napisania wierszyka) itd. Z różnych reakcji wnioskuję, kto ma poczucie humoru, lubi żartować (również z siebie) lub się łatwo obraża czy czuje się niezrozumiany. Większość jest dość odporna na drobne złośliwości i potrafi odpłacić pięknym za nadobne, zapewniając spore dawki wesołości i intelektualnego wyzwania. I nagle kubełek zimnej wody na tym przytulnym dywanie 😯 Alla, ty nikogo nie przepraszaj, nie sumituj się i nie tłumacz. Fomie przydzwonimy w twoim imieniu, boś mimoza, ale jak okrzepniesz, to mu sama zadmiesz w surmę 😎
passpartout,
jak Ty mi przydzwonisz, do spółki z zeenem, radcą i Kierowniczką to już Alla nie będzie miała okazji poprawić. Może choć przynajmniej ktoś świeże kwiaty raz na jakiś czas na fomową mogiłę przyniesie…
foma, kwiaty to ja miłosiernie mogę przynieść, ale na nadstawianie drugiego policzka nie licz 🙂
Foma,
buduj konstrukcje czasowe. Więcej danych do budowy znajdziesz na
http://www.makota.com.pl
Nie, żebym był taki bystrzak, ale z dobrego źródła wiem do czego nawiązał nasz komisarz w tekście z 2008-05-08 o godz. 16:00
a co przypadkowo przyozdabia kontekstem i moją wypowiedź z 2008-05-08 o godz. 14:11
Lata temu w programie „7 dni – świat”, na wieść, że poziom oceanów się podnosi, i jakieś wyspy koło Indii za kilkanaście lat zostaną zalane, Krzysztof Mroziewicz stwierdził, że on te wyspy już widział i jakoś przeboleje stratę…
W pewnym kręgu osób stało się to kultowym hasłem i trzeba przyznać, że zasadnie 🙂
Teraz widać, że Alla: 2008-05-09 o godz. 10:55 nie widziała tego programu a i Pani Kierowniczka była wtedy na koncercie 😉
O sobie już nie mówię, pewnie leżałem gdzieś zmęczony po testowaniu kolejnych beczułek czerwonego Shiraz-Malbec…..
Alla – a jak się zwracać do Ciebie?
Allu? Czy Allo? Bo nie wiem….
Zeen,
Nie mam pojęcia. Chyba „Allo, Allo”! Jestem równie farsowata, jak ten kultowy serial.
foma,
w ramach zaliczki:
http://youtube.com/watch?v=0ojXKbYFnus
Alla,
20 kwietnia już minął 🙁 choć i tak stołeczne tramwajowe torowiska odcięte są od reszty kraju, więc moja drezyna utknęłaby na przedmieściach Warszawy. Na pocieszenie zaciągnę się tabaką bez wychodzenia do tawerny.
zeen,
mieliśmy nieprzeciekać…
Bobiku,
takie delikatne stworzenie jak Ty trzeba oczepytwać delikatnie, z umiarem… Żeby jakiś Grinpies nie przyspawał mnie za karę do stojaka na rowery. Tedy drugi policzek Twój (policzek u psa? 😯 ) nie jest w żaden sposób zagrożony 😉
Uuu, drogie dzieci, jak już teraz zaczniemy się kłócić, to żadnego zlotu nie będzie, bo i po co…
A na razie mamy problem. A raczej dwa problema:
1. Czy da się zebrać jakiś sensowny komplet na czerwcowy termin – i to jest pilne, bo zeen ma bacy odpowiedzieć,
2. Czy może myśleć też o jakimś małym zgrabnym spotkanku – czy uzupełniającym, czy zastępczym, to się okaże w odpowiedzi na pkt 1 – w innym terminie, żeby mogli być też ci, co do bacy pojechać nie mogą, z pomysłodawcą, czyli Quake’iem na czele (to wtedy chyba mogłaby być Warszawa? a jak nie Warszawa, to może faktycznie jaka Łódź?)
Allo (Makotto?) – zaświadczam, że foma, choć czasem języczek (klawisz?) ma za ostry (ja też niejedno już tu przeżyłam), to w gruncie rzeczy do rany przyłóż 😀
foma, toż najłatwiej nie nadstawiać policzka, jak się go nie ma 🙂
W ramach chrześcijańskiego miłosierdzia mogę Cię pocieszyć, że nawet jeśli spoczniesz w mogile przygnieciony blogiem, to imię Twoje nie zaginie, póki żyją w północnej Afryce nomadzi ze szczepu Bororo (nie mylić z Indianami Bororo od Levy-Straussa), u których „foma” jest słowem powitalno-pozdrawialnym. Oglądałem niedawno reportaż, w którym spotkały się dwie grupy tychże nomadów i przez cały czas z wyraźnym szacunkiem rozmawiały o fomie. Na temat zeena, niestety, nie padło ani jedno słowo 🙁
Pani Kierowniczko,
dziękuję za dobre słowo i reklamę, ale jak się przyłoży mnie do rany, to ranny szybciej zgon może zaliczyć, potraktowany jadem z fomiego zęba…
Nie chcę się wtrącać, ale jako niezainteresowany obserwator widzę, że większość chętnych na do (z)lotu to stołeczni blogowicze, więc może trzeba się trzymać sieci metra? Chyba że chodzi o wspólną przejażdzkę pekapem…
passpartout,
o takie kwiaty chodziło! 🙂
Ale to miejsce bacowe takie pociągające… Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie na pewno 😀
Jeszcze parę osób się nie zdeklarowało, muszę powysyłać maile.
To może Bororo od Levy-Straussa witają się wymawiając przeciągle „zeen”?
foma, to jest myśl! Idę sprawdzić. Ale może to trochę potrwać… 🙂
foma,
moja bezszczelność nie zna granic ni kordonów gdy chodzi dobro ludzkości….
Allo, Allo!
Wielka Z swoją wielkością
Staje w gardle ostrą ością
Nie pisz też wielkiego F
Bowiem fomie to jest wbrew…
Bo niewielkość na początku
To jest efekt zamierzony
W innym rośniemy porządku
Czego efekt nieskończony…
…o czym wiedzą Indianie Bororo wzywając przy każdej okazji Twoje imię 🙂
Zeen! Zeen!
Dziś fluidy złe gdzieś krążą
I mą duszę biedną drążą
Dziś nie bajam, nie bajdurzę
Bo na siebie znów się wkurzę
W czerwcowym terminie nie mogę. Szkoda, zobaczylibyście duszę na ramieniu.
Na razie pewne jest tylko, że zeen był wodzem Apaczów, pod ksywką Es-Kim-In-Zeen. Szukać w googlu albo na tej liście:
http://www.kancoll.org/books/roenigk/Alpindx.htm
Do Indian Bororo też dojdziemy… 🙂
A czy Kim-ir-Zeen nie miał coś wspólnego z Apaczami?
http://www.ziemiaznieba.pl/file/index.php?strona=zagrozonek.&&grup=oziemi.
Kansas?
Jasne!
http://www.youtube.com/watch?v=60A1yKc2hi4
haneczko,
nie wiem na czyim ramieniu zobaczylibyśmy tę duszę, ale przypomniałaś mi jak przychodzi baba do lekarza z żabą na głowie… 🙂
foma z 13:46
Jako Sekretarz pozwalam sobie zauważyć, że rok temu nie było tu jeszcze żadnych marmurów, a tym bardziej Dywaników, a dyganie było na innych blogach, zeby łaskawie powstały i marmury, i Dywanik. Co i się stało, a niedługo rocznica 🙂
Trzymam kciuki, żeby Wam się udało zrobić ten Zjazd.
Zeena obarczcie dostarczeniem shiraz-malbec, sam się chwalił, jaki znawca – argentyńskie najlepsze, powiada, meksykańskie 😉
zeen – na moim. Ja nie takie prosię, żeby innych obarczać.
O żabie nie znam, opowiedz. 1111 – wszędzie płoty 🙁
Ja to już się boję, że nic z tego nie będzie. Teraz haneczka też mówi, że nie może w czerwcu… (a dlaczego ta dusza na ramieniu? 😯 )
To nie wiem, co robić…
Z duszą idzie chyba o to, że jakby kto Haneczkę zobaczył, toby miał duszę na ramieniu… 😆
Bom nieosłuchanie głuchawa!!!
Nie wyrwę się w tym terminie. Nie dość, że sezon to jeszcze akurat wtedy dziecko będzie wracało na Wyspy.
Temu Hoku też nie pasuje?
Co pani jest? A na to żaba:
– może mi pan usunąć to paskudztwo?
Hoko, masz to jak w banku 😀
He he, spoko, ja nie taki strachliwy… 😀
zeen, dzięki, sama chciałam 😉
Hoko, ze strachliwymi to żadna przyjemność 😀
Bawcie się dobrze, muszę policzyć papierki.
Już taka fanatyczka ze mnie…
„Bardzo to wszystko było obrazowo zagrane, a już piekło, w jakie Komandor wtrącił biednego Don Juana…”
KOMANDOR wtrącił?
BIEDNEGO Don Juana?