Ella forever
Książki czytam ostatnio prawie wyłącznie w metrze, ale to całkiem niezłe miejsce do czytania, zwłaszcza, że podróżuję nim codziennie co najmniej 40 minut (do pracy i z pracy); dochodzą jeszcze tramwaje. Teraz czytam przysłaną mi przez wydawnictwo Prószyński i S-ka monografię Elli Fitzgerald pióra brytyjskiego krytyka jazzowego Stuarta Nicholsona.
To bardzo porządnie zrobiona rzecz. Autor solidnie poszperał, dotarł do świadków młodości The First Lady of Jazz i różnych etapów jej kariery, do dokumentów, no i oczywiście nagrań. Opisał wszystko bardzo dokładnie, łącznie z analizą jakości muzycznej jej repertuaru, rejestrując jej wzloty i upadki, bratanie się przez lata z komercją i wielki skok w erę bopu. Jest i o dzieciństwie w nizinach społecznych w mieście Newport News w stanie Wirginia, i o tym, że najpierw chciała tańczyć, a śpiew był czymś ubocznym, i o tym, jak ciężko jej było się przebić na należne jej wielkiemu talentowi miejsce, będąc niezbyt urodziwą dwudziestolatką w Nowym Jorku, która nie miała gdzie spać i, co gorsza, umyć się. I w co się ubrać. Ale gdzie usłyszano jej śpiew, zwyciężała. Żyła wyłącznie śpiewem – życie osobiste jej się nie ułożyło, ale głos zawsze był jasny, słoneczny, trochę naiwny. To nie było śpiewanie femme fatale, to był głos radosnej dziewczynki. I ludzie to zawsze kochali, nawet wtedy, gdy obniżała loty. Ale była wirtuozką po prostu.
I w pewien sposób dziewczynką pozostała – niewinna i naiwna. Muzyka wystarczała jej absolutnie. Ella, w przeciwieństwie do wielu innych śpiewaczek jazzowych, nigdy nie miała nawet epizodu z alkoholem czy narkotykami. Jedyna jej słabość to było jedzenie – tyła nadmiernie, potem próbowała się odchudzać. Ale głos był zawsze dziewczęcy.
Jeden z jej wczesnych przebojów to stworzona przez nią samą dziecinna pioseneczka A-Tisket, A-Tasket, która odczarowała jazz w oczach pruderyjnych rodziców obawiających się erotyzmu: małe dziewczynki szalały za tą piosenką. Z ery be-bopu słynne były jej przeboje z udziałem techniki scatu, czyli improwizacji na przypadkowych, onomatopeicznych sylabach: Flying Home, How High The Moon, Lady Be Good. Bawiła się tą techniką jak dziecko – pasowało to do jej temperamentu idealnie.
Jest w książce i o trudach o wędrownego życia, i o różnych obyczajach typu mecze zespołów, i o tle obyczajowym – wszystko to sprawia, że to nie tylko opowieść o pewnej realizacji American Dream, ale i obraz epoki. Nie przeczytałam jeszcze książki w całości, ale bardzo mnie wciągnęła właśnie ta panorama w tle życia artystki. No i wspaniale, że trafiając na kolejny tytuł wrzucam go na YouTube – i zwykle znajduję! Bo Ella jest wieczna. Więc nie będę tu więcej wrzucać przykładów z jej przebojami – sami możecie tam pospacerować i to może być długi, piękny spacer.
Komentarze
Dzień dobry.
„Spacerek” przy aktywnym udziale YouTube był bardzo przyjemny i przypomniał oraz odświeżył w pamięci pewne migawki/wspomnienia, czyli często już tutaj wspominane „pocztówki dźwiękowe”.
W środę wybieramy się z Marylką do kościoła Chrystusa w Moguncji na „Officium” Jana Garbarka oraz „The Hilliard Ensemble” a w niedzielę na występ Anny Marii Jopek również w Moguncji.
Wspaniały tydzień przed nami!
Nie ma to jak zacząć dzień od pogodnego wpisu Pani Kierowniczki 🙂 Aż chce mi się biec po książkę (tym bardziej że dobre biografie lubię pasjami) i słuchać Elli. My baaaasket, my basket, my little yellow basket…
Słucham.
Kilka lat temu przeczytałem grubą biografię Elli, książka była dobrze udokumentowana ( autora nie pamiętam, ale to z pewnością nie ta) – i skonstatowałem, że są artyści, o których trudno pisać. Po prostu byli dobrymi, skromnymi ludźmi , nie byli bohaterami skandali. Ostatnio czytałem bogato ilustrowaną i dobrze udokumentowaną biografię Audrey Hepburn. Ten sam problem. Ratunkiem – i to atrakcyjnym dla czytelnika – jest umieszczanie biografii na szerszym tle – tak, jak widać jest w tej nowej książce. Co się tyczy Elli : jest cala plejada wspaniałych śpiewaczek – Bessie Smith, Carmen Mc Rae, Sarah Vaughan i inne, których słuchanie to sama rozkosz. Ale tylko słuchanie Elli daje poczucie obcowania wręcz z cudem, z doskonałością. Kupuję wszystko co nagrała Ella; ostatnio kupiłem trzypłytową edycję ELLA & LOUIS. Trzecią płytą jest PORGY and BESS – i chyba nie omylę się, jeśli powiem, że to jedno z najwspanialszych nagrań XX wieku. Równie wielkie jak IX Symfonia Beethovena Furtwanglera czy Wariacje Golbergowskie Bacha w wykonaniu Glenna Goulda.
Jak myślę o Elli, to zawsze pierwszym słowem, które mi się nasuwa, jest kryształ. Gdyby kryształy śpiewały, to na pewno robiłyby to głosem Elli. 🙂
A mnie głos Elli kojarzy się z radośnie toczącymi się jasnymi koralikami
Dzień dobry 🙂
Pewnie to nie jest ta sama biografia, co ta, którą czytał Piotr M. Nie wiem, czy słowa „dobra i skromna” dobrze charakteryzują Ellę, która wyłania się z książki Nicholsona. Owszem, miewała piękne odruchy dobra, jak np. inicjując akcje charytatywne na rzecz dzieci. Ale np. spotykając kogoś z dawnych współmuzykujących przyjaciół potrafiła go nie zauważyć, a np. widząc, jak Chick Webb, szef pierwszego zespołu, z którym odniosła sukces, uśmiechnął się do niej szeroko na próbie, kiedy zaśpiewała jakąś fajną „ewolucję” głosową, potrafiła powiedzieć „czego się tak do mnie szczerzysz”.
Mnie z książki Nicholsona wyłania się osoba, która żyła wewnątrz muzyki i rzadko wychodziła z niej na zewnątrz, stosunków międzyludzkich pielęgnować nie umiała, o publicity w ogóle nie myślała (czasem tylko się przejmowała, że np. jest za gruba i wszyscy muszą się z niej śmiać). Po prostu robiła to, do czego była stworzona. Już pierwsze zdanie tej monografii brzmi: „Ella Fitzgerald żyła, żeby śpiewać” – i reszta książki tego dowodzi. Po co jej były skandale, narkotyki, alkohol? Miała muzykę i cieszyła się nią (zauważcie, że wszystko chyba, co śpiewała, było radosne w nastroju). Nawet liczne romanse i parę nieudanych małżeństw odrzucała bez pokazywanego na zewnątrz poczucia zranienia – muzyka zawsze była ważniejsza, o nią też rozpadło się jedno z małżeństw z muzykiem, z którym wciąż jeździli – każde osobno – w trasy koncertowe, więc co to było za małżeństwo?
A co do piosenek przez nią śpiewanych, jest coś w tym, co pisze Moguncjusz, że wiele z nich to dla nas „pocztówki dźwiękowe” i zwykle przypominają nam te dobre momenty w życiu.
Taki Manhattan – czy nam nie obiecuje, że jeszcze wszystko nas w życiu może spotkać?
http://www.youtube.com/watch?v=fMy7q1sQalw&feature=related
Pieknie to Pani ujela, Pani Doroto – „zyla wewnatrz muzyki”. Byla jednoscia ze swoja muzyka i tylko muzyka byla wazna. To chyba cecha naprawde wielkich muzykow.
Dzień dobry, 🙂
jak przyjemnie jest poczytać coś ciekawego z samego rana po tak dlugiej przerwie. Tzn jestem już trochę dlużej, ale nie moglam czasem dostać się na Dywanik. Mam od czasu do czasu klopoty z internetem. 🙁
Jesli „Manhattan” jest piosenka pogodfna i optymostyczna, tio dlaczego doprowadzila mnie do placzu kiedy teraz tego sluchalam?
Hej, hortensjo! Miło widzieć ponownie 😀
Heleno – to pewnie kwestia nastroju chwili (domyślam się, że teraz raczej nienajlepszy) i momentu życia…
Heleno, do łez mogą doprowadzić nie tylko rzeczy smutne. Czasem doskonałość wykonania; zawsze słucham – no może nie ze łzami ale ze ściśniętym gardłem Ewy Podleś w Orfeuszu. Zdarzyło mi się jednak zapłakać na dośc wesołej zarzueli El Barberillo de Lavapies. Nieznana mi wcześniej pełna uroku konwencja, muzyka, młodośc i uroda wykonawców, ich werwa i świetne wykonanie sprawiły, że hamulce puściły a za nimi łzy z ócz.
I ja jestem zadowolona, że mogę bywać na Dywanie. Bylam w szpitalu i naprawdę brakowalo mi wpisów i pogaduszek blogowych. 🙂
Prawda, Piotrze. A jeszcze do łez może doprowadzić muzyka na zasadzie proustowskiej magdalenki. Kiedyś mi się zrobiło mokro w ślepiach przy jakiejś idiotycznej reklamie, tylko dlatego, że podkład muzyczny wywołał burzę wspomnień z najwcześniejszego szczenięctwa i przywołał rzeczy, dźwięki, zapachy, których już nie ma. No, magdalenka.
Hortensjo, mam nadzieję, że wypuścili Cię z tego szpitala w takim stanie, który pozwoliłby mi radośnie zamachać ogonem. 🙂
Bobik,
Na razie wydaje mi się, że jest lepiej. Ale cicho, żeby nie zapeszyć 🙂
No to macham ogonem najciszej jak potrafię. 🙂
A ja się tylko uśmiecham, ale za to potrójnie 😀 😀 😀
Dziękuję bardzo. I ja uśmiecham się do wszystkich najserdeczniej jak tylko można. 🙂
Hortensjo 🙂
No to jeszcze troszkę Elli:
http://www.youtube.com/watch?v=9n1EYeQOiAI
A ja zaraz idę na Juliusza Cezara Haendla.
Obsada gwiazdorska – Olga Pasiecznik, Anna Radziejewska, Jacek Laszczkowski… mniam, mniam 😀
Kochana Hortensjo, z pewnością Ella dobrze Ci zrobi. Mam za sobą w tym roku dłuższy pobyt w szpitalu (no i chorobę, operację i resztę) i stwierdzam, że grunt to dobre samopoczucie – a nic Ci nie zapewni tego lepiej jak uczestnictwo w tym blogu. Pierwsze dni po szpitalu są trudne, tam się leżało w łóżku i koniec. W domu, chcąc nie chcąc, wykonuje sie rozmaite czynności, które – właśnie w tych pierwszych dniach – męczą. Jednak wykonywać je trzeba i to coraz więcej. Poza tym spacery, muzyka i pani Dorota, która jest wyśmienita lekarką. Jest to bowiem osoba, która z własnej i nieprzymuszonej woli dba aby nam dostarczyć CIĄGLE coś przyjemnego lub zajmującego.
Pani Kierowniczko, to ja tego Juliusza bardzo zazdroszczę! 😉
Biedny Juliusz… jak go te Idy dorwą…
Pani Dorotko,
myślę, że podzieli się Pani wrażeniami z „Cezara”. 🙂 Także, jak Beata, zazdroszczę; już tak dawno nie bylam na żadnej operze. 🙁
Piotrze,
dziękuję Ci bardzo. 🙂
Wlaśnie dlatego tak chętnie bywam na blogu i naprawdę Was wszystkich mi bardzo brakowalo. A Pani Dorotka jest naprawdę wspanialą lekarką, doświadczylam tego nie raz. Wystarczylo, że gdy coś nie tak szlo jak myślalam i weszlam na Dywanik, posluchalam trochę muzyki, poczytalam komentarze i od razu bylo razniej na duszy. 🙂 /miala być szeroko uśmiechnięta buzka, ale zapomnialam symbolu :cry:/
A ja jestem „rozdarty”. Między Ellą a Lady Day.
To ma jeszcze czas do marca…
Do marca, jeżeli Idy idą cały czas równym krokiem. A jak przyspieszą?
Do marca to koty 😀
Na razie to Juliusza dorwała Kleopatra. A on ją. Tak jest u Haendla. Napiszę o tym oczywiście, ale nie teraz – muszę zająć się trochę robotą, zanim pójdę spać…
PA 2155 – wysłałam mail. Nie mam ochoty na konwersacje w sąsiedztwie…
Pani Kierowniczko, ale może Pani choć przez chwileczkę pokonwersuje tutaj. Jakieś małe drapanko przed snem? 😆
Hej, Bobiczku. Drapię za uszkami. Wróciłam z pięknego spektaklu, który trochę mi poprawił humor po kolejnej… nie chcę już nawet tego nazywać. Ludzie zawsze umieją sobie dokuczyć 🙁
Teraz też zajmuję się czymś, co mi humoru nie poprawia – muszę przygotować wystąpienie, które mam wygłosić na Kongresie Edukacji Kulturalnej w tym tygodniu. Na temat przyszłości tejże edukacji. Do optymistycznych wniosków na razie nie ma przesłanek 🙁
No, Pani Kierowniczko, dopóki powstają jeszcze piękne spektakle, to może nie jest tak źle, jak w gazetach piszą? 😉
Co do przyszłości edukacji kulturalnej, to ja odnoszę ostatnio wrażenie, że nowe wraca. Czyli że po okresie względnej demokratyzacji kultury znowu pogłębia się podział między nieliczną grupką konsumentów tzw. kultury wysokiej i całkiem sporą rzeszą konsumentów papki, którzy na słowo „kultura” odbezpieczają pistolet. Ale to już było przerabiane i okazało się, że wiadomości o śmierci kultury zawsze jak dotąd były przesadzone. Więc może i tym razem, mimo braków w powszechnej edukacji, coś tam ocaleje…
A drapanko zawsze miłe. Spi mi się po nim weselej, chociaż niekoniecznie więcej. 😀
Niestety, w sprawie edukacji rano zobaczyłem:
http://miasta.gazeta.pl/lublin/1,35640,5811811,Na_muzyce_nie_wszystko_gra.html
No, ale Cezar znajdzie jakiś oddział w odwodzie…
PS.
Oczywiście też zazdroszczę!
„rozdarty” między Ellą a Lady Day.
No, jednak Ella to jasna strona śpiewania, śpiew Billie Holiday spowija mrok….
A śmieszne, że akurat wczoraj (nie wiedząc o temacie blogu) puściłem Gershwin Songbbok do obiadu… 🙂
Tu jest mowa o tym raporcie, który w mniejszym zakresie omawiałam już w wydaniu papierowym:
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3357930
Dzień dobry 😀
Odnośnie wpisu: swego czasu w niedzielne popołudnia Marcin Kydryński miał audycję w „Trójce” i jednym ze stałych punktów tej audycji był kącik „Ella co niedziella” 😎 Ale nie wiem czy ta audycja jeszcze istnieje bo przestałem słuchać „Trójki”.
p.s. pozdrowienia dla Hortensji! 🙂
Też mnie słucham „Trójki” 🙂
Ale Ella do niedzielli pasuje 🙂
A Allla pasuje i do Elli, i do niedzielli. 🙂
Kydhyński przerzucił się na Sting kwadrans, czy jak to się tam teraz nazywa.
Dzień dobry.
@Gostek Przelotem
Czy „Sting kwadrans” jest reanimację „Kwadransu Rolniczego” z Jedynki z lat 60-ych (bez Kydryńskiego)?
Marcin Kyrdyński (chyba) wciąż prowadzi w Trójce „Siestę”, gdzie i Ella co niedziella, Pathologia i Stingowy kwadrans, jeśli dobrze pamiętam nazwy. Można sobie posłuchać wszystkich audycji na stronie Pilsner Urquell, pod zakładką Muzyka. Linka nie jest bezpośrednia, po drodze trzeba się wyspowiadać z wieku, bo piwny jazz nie dla małolatów…
http://www.pilsner.pl/
Tę stronę Urquella to o kant (_!_) można sobie potłuc. Nie lubię takich.
Mam natomiast pytanie techniczne nie na temat, bo jakoś nie mogę się dogrzebać:
Czy Kwartety I i II HMG na nowej płycie EMI to są nagrania z płyty CD Accord sprzed kilku lat, czy nagrali je jeszcze raz?
ZGDz.
Miałam ostatnio przyjemnosc byc na koncercie Kaji Danczowskiej . To bylo piękne wydarzenie. Nie tylko wspaniały koncert ale również sympatyczna osoba pełna pasji.. Wprawdzie to nie na temat ale chciałam zapytac gdzie moge znależć adres meilowy Pani Teresy . Pozdrawiam
Ella jest dobra na wszystko. Właśnie wysunęłam sie z Tuby ukontentowana w stopniu bardzo. Lubiłam jej słuchać kiedy występowała z Satchmo. Emanowali wtedy taką radością śpiewania,że porywali mnie w tany. Eech … kiedy to było. Pozdrawiam serdeczniue
Proszę o rozważenie:
– możliwości pomocy finansowej dla Pani Alicji Tysiąc na konto:
Alicja Tysiąc
Bank Handlowy SA
ul. Senatorska 16
00 – 923 Warszawa
PL 26 1030 0019 0109 8518 0136 2604
– możliwości przesłania tego listu do swoich znajomych. Nie naprawimy Pani Alicji wzroku, ale pomoc w opłaceniu bieżących rachunków, a może nawet w uzyskaniu dostępu do lepszych warunków mieszkaniowych jest możliwa.
Pozdrawiam najserdeczniej, Teresa
PS. Mój adres: teresa.stachurska@gmail.com .
Witam jarzębinę czerwoną. Nie wiem, o którą Panią Teresę chodzi, bo tu pokazują się dwie.
Gostku – nagrali je jeszcze raz, to jest w ogóle nagranie live z koncertu.
Teraz pędzę robić wywiad z Agnieszką Duczmal 🙂
Minęlli. Pani Dorotko, mogłam podać tylko swój, drugiej Teresy adresu nie posiadam.
Pozdrawiam Panią i Państwa.
Tak jest! Ella forever!
http://www.youtube.com/watch?v=XO2xDs4KudU
Wpuściłem „Ella” w wyszukiwarkę i wyszukało mi jej zdjęcie. 😉 Nawet ja dotąd nie wiedziałem, że psy mają aż takie zasługi dla kultury. 😀
http://www.world-of-tibetan-terriers.de/BlogTT/1824_ellaKlein.jpg
Teresko, przeczytalam ten link z Polityki, ktory laskawie podalas
http://www.polityka.pl/julka-i-my/Lead33,933,270633,18/
i jestem bardzo, bardzo poruszona. Teraz do wszystkich moich frasunkow dochodzi jeszcze los tej dzielnej i niezwyklej pani. Przedtem myslalam o niej jako o „symbolu zjawiska”, nie jak o konkretnym zywym czlwieku. I dopiero tem artylul uswiadomil mi rozmiary krzywdy.
I znow krazy mi poglowie cytat ze Szpotanskiego:
Kochaja Ludzkosc i Czlowieka,
ale czlowieka przez „C” duze –
-idee, ktora buja w chmurze,
wiec ich prawdziwy czlowiek wscieka…
Oczywiscie, ze cos poslemy obie, jeszcze dzis.
A Ty rob swoje, moj Lamedwownik. Rob swoje.
Czy nie podobna troche do Ciebie, Bobiczku ? 🙂
Spiewa na pewno tez bardzo ladnie 😀
Helenko, dziękuję. Wysłałam list do wszystkich znajomych, którzy mają pocztę mailową, w sumie 120, mając nadzieję że AT to pomoże. Zaniosłam też link nie tylko na blogi „Polityki” ale i na stronę Partii Kobiet. Podaję te dane, bo może ktoś uzna, że też może coś takiego w sprawie zrobić. Pozdrawiam serdecznie, Teresa
O, jak to jest Ella, to musi pięknie śpiewać 🙂
Do Teresy i Heleny prośba. To jest blog muzyczno-kulturalny i wolałabym na nim raczej takie tematy poruszać. Są miejsca bardziej odpowiadające poruszanej przez Panie tematyce.
Chociaż i ja mam swoje zdanie na temat Alicji Tysiąc i artykuł uważam za bardzo dobry. Ale o tym mogę porozmawiać gdzie indziej, jeśli będę miała ochotę.
Niemniej pozdrawiam serdecznie.
Quake,
🙂
Przepraszam, Pani Dorotecko. Nie zdawalam sobie sprawy, ze poruszam jakis temat. Myslalam, ze odpowiadam na apel o pomoc.
Na apel o pomoc odpowiada się pomocą, i starczy. Też przepraszam.
Jak przypuszczam Kierownictwo tuż po wywiadzie z szefową „Amadeusa”. Agnieszka Duczmal wczoraj prawie przez trzy godziny była w programie I PR, czym mnie zaskoczyła (że tak długo), bo zwykle woli pracować niż o tym opowiadać 🙂 Na próbach też nie mówi dużo, za to dyryguje tak, że wszystko wiadomo. Wczoraj podczas audycji podobała mi się rozmowa telefoniczna z Ewą Wycichowską, która analizowała, co u p. Agnieszki tańczy, mówiła o mięśniach jej dłoni, roztańczonej szyi i włosach 🙂
Przerwe na chwile moje milczenie (taki jestem nieslowny) 🙂
Chcialbym zapytac p. Dorote o wrazenia z przedstawienia „Giulia Cesare” Handla. Ja lubie chociaz kilka arii, w tym „Al lampo dell’armi” i „V’adoro pupille”. Chyba przynajmniej z tego powodu warto wysiedziec te opere.
U siebie to można nawet wyleżeć… 🙂
Tak, jestem po wywiadzie, bardzo fajnym, tylko teraz go spisać i obrobić Ewę Wycichowską też bardzo cenię i na pewno ciekawie mówiła, żałuję, że nie słyszałam.
PA2155 – o Juliuszu napiszę pewnie dziś w nocy. Teraz siedzę nad tym, o czym pisałam o 00:43…
Hoko – ale w Warszawskiej Operze Kameralnej leżeć się nie da 🙁
Były inne wykonania, ale dla mnie to jest rzeczywiście
„forever and ever”.
http://www.youtube.com/watch?v=1yKgAEkCKxY
Nawet w WOKu jakoś da się leżeć. Pytanie tylko, czy wygodnie…
Z ciekawostek Agnieszka Duczmal opowiadała wczoraj o swoim występie w La Scali. Przed próbą poszła oswoić scenę i duchy wielkich poprzedników, którzy tam przed nią dyrygowali. Dzięki temu później mogła skupić się już wyłącznie na pracy. Podczas tej pamiętnej próby kątem oka dostrzegła na widowni dwoje starszych ludzi. Później okazało się, że to przedstawiciele Towarzystwa La Scali, którzy dokonują „kontroli jakości”. Jeśli wypadłaby negatywnie, koncert by się nie odbył 😉
Ale gdzie, Gostku, gdzie? Krzesła za gęsto stoją, na schodkach zwykle wejściówkowicze siedzą na poddupniczkach…
A Summertime – to i dla mnie tylko Ella 🙂
Ładne z tą La Scalą. U mnie takich anegdotek będzie mniej…
Hm… ciekawostka, że nikomu nie przyszło do głowy, by w operze zrobić miejsca leżące – jestem pewien, że cieszyłyby się dużym zainteresowaniem 🙂
1. pod drzwiami na górze, z drugiej strony, coś tam będzie słychać.
2. pod nogami reszty
3. skulony jak kot
Akurat Summertime to tylko Janis Joplin jak dla mnie.
A nie, mnie jakoś Joplin w tym nie bierze… choć rozumiem, że może. Ale akurat nie mnie.
Mówię, pod nogami nie ma miejsca! No, chyba że się jest taki szczuplutki jak Gostek 😉 No, albo się jest kotem…
Przyznam, że lubię Joplin wykonanie prawie tak samo, ale Ella i Satchmo to je to – jak dla mnie oczywiście. Jest tam cos nieuchwytnego, czuje się ten letni wieczór amerykańskiego południa, nawet jeśli ktoś tam nigdy nie był.No, ja tak czuję 😉
Pani Dorotko, pragnę się wytłumaczyć. Apel zamieściłam w dobrej wierze. Tam na 29 m2 żyje pięć osób, a i tak na rachunki brakuje pieniędzy. AT nie ma możliwości sama sobie pomóc. To z jednej strony. Z drugiej zdarzyło mi się kiedyś, że administrator strony PK obawiał się że ja na tej stronie reklamuję „Politykę” i mi darował, i więcej się już nie obawiał, obawiała w zasadzie. Może więc i Pani zechce mi darować, czego właśnie potrzebuję.
Ale jakieś miejsca wiszące może by się znalazły, np. pod żyrandolem? Ja byłabym chętna powisieć sobie w Kameralnej (jako element scenografii) na jakimś przedstawieniu Handla 😉
Pani Tereso, oczywiście nie wątpię, ze w dobrej wierze 🙂
Wstawiłem przed chwilą skopiowany link z ilustracją leżenia w woku, ale okazał się długaśny, więc Łotrpress chyba potraktował go jak dwa i kazał czekać na akceptację 🙁
Dziękuję, Pani Doroto.
Bobiczku, śliczny obrazek, ale faktycznie link o dużo za długi, rozwaliłby blog, a nie umiem go tu podłożyć pod słówko z tekstu (jestem jeszcze w redakcji), może jak w nocy dotrę do domu, to spróbuję.
Teresko, nasze skromne bilety na przedstawienie w operze zostaly kupione 😉
chodziło mi o Panią Teresę Stachurską, a na apel odpowiem w miarę swoich możliwosci. Co do tematów muzycznych to wolę sie nie wypowiadac bo znowu będzie .. gruszko-jarzębinowo-morelowo.!
Pani Kierowniczko, wstawiłem ten obrazek na swój serwer i powinno działać.
Tu jest dowód na to, jak przyjemnie się leży w woku: 😀
http://www.zygma.de/img/Wok_Cat-2.jpg
„przyjemnie się leży w woku”
No i znowu te koty. Wszędzie koty i koty. Ale, jak widać w WOKu da się leżeć, i zdrzemąć nawet, jak przedstawienie nieciekawe.
Jarzębino, jeżeli jesteś gruszką, to przepraszam Cię za wyrażoną pochopnie na innym blogu opinię pod Twoim adresem. Chlapanie ozorem bez mocnych podstaw obciąża wyłącznie konto chlapiącego, czyli moje 🙁 😳
Bobiczku, a co Ty tam sobie gotujesz? 😀
Jarzębina jest gruszką i morelą 😉
Wróciłam z kina – czasem trzeba gdzieś pójść wyłącznie dla przyjemności 😆 Słuchajcie, słuchajcie – warto iść na najnowszy film braci Coenów! Dawno się tak nie ubawiłam. Po prostu koncert gry aktorskiej, widać zresztą, że aktorzy mieli wielką frajdę z tych ról, czasem całkowicie przeciw ich emploi, jak Clooney w roli podstarzałego i z lekka żałosnego playboya, albo Brad Pitt jako młody gej-głupek… A już Malkovich jako upadły agent CIA – pycha!
http://www.stopklatka.pl/film/film.asp?fi=29426
przeprosiny przyjęte , a pieski i kotki odłozyłam na boczki .
Helenko, jesteś wielka. Lubię Cię bardzo.
Jarzębina czerwona, dziękuję z góry. Adres podałam o 13:02, może mało czytelnie 🙂 .
Bobiku, jak się czujesz? Dostatecznie lepiej?
Pani Doroto, o Elli nie moglam sie powstrzymac, zeby sie nie wpisac – byla dla mnie zawsze wierna towarzyszka milych momentow w zyciu – i przez krysztalowy glos, i przez teksty, czesto dopiero robiace na mnie wrazenie w jej wykonaniu. A poza tym jestem jej wdzieczna za kojacy wplyw na moje dzieci, w wieku niemowlecym, bo razem z Armstrongiem, i osobno, umiala je uspic i zrelaksowac, gdy juz nic innego nie pomagalo… A najbardziej bawi mnie jej wykonanie „Mack the Knife”, gdy zapomina slow i improwizuje (koncert w Berlinie, 68) – to dopiero klasa!
Babo, to nie ja! Wiadomo, że w wokach gotują Chińczycy. Trzeba ich zapytać 😉
Tereso, dostatecznie to słowo pojemne… Ale lepiej, dziękuję! 😀
Witam, witam,
Pani Doroto, ja też uwielbiam komedie!
Bobiku! Czy mogę przygarnąc ten porzucony wok wraz z zawartością?!
PA2155 „warto wysiedziec te opere” – cudne, dotąd nie słyszałam o wysiadywaniu opery!
Hop, hop, Alllo! 😀
Ja nie wiem, czy ten wok (z zawartością) jest porzucony. Mnie się wydaje, że wszyscy go przygarnęliśmy! Jest piękny!!!
A o wysiadywaniu moim wczorajszym zaniedługo Wam napiszę 🙂
Hop, hop, Alllo, Alllo, Pani Doroto!
Takie powitanie naprawdę swietnie brzmi! Mogę je zaadoptować?!
Inne:
Będę grzecznie czekała na wpis o wysiadywaniu! Ja także sporo siedzę. Może tez wreszcie coś wysiedzę? 🙂
No to ciekawam, co… 😆
Witam M. 😀 No to niech będzie ten Mack:
http://www.youtube.com/watch?v=ouF4J45Mn5s
Wariacje na temat tekstu (po polsku) u naszego przyjaciela Hoko:
http://hokopoko.net/kryzys/#comment-3290
Pani Doroto, dziekuje bardzo za Macka, w obu wersjach, i za mile przywitanie. 🙂 Ten drugi bardziej na czasie niz zaimprowizowana wersja Elli. Zreszta ciekawe, jak za poprzedniego Wielkiego Kryzysu, ludzie wlasnie pocieszali sie kinem i sztuka. Moze i teraz beda jakies pozadane artystyczne „efekty uboczne”?
Nie ma filmu z Malkovichem, żeby żałować straconego czasu. Doskonały aktor i wydaje mi się, że nie wybiera byle jakich ról.
Och, i nie on jeden! A już powaliła mnie Frances MacDormand jako okaz kwadratowej idiotki 😆
I, jak to u Coenów, absurd coraz bardziej spiętrzany aż do totalnej demolki. Na sali bez przerwy słychać było rechot i wydobywał się on także z mojej szlachetnej buzi 😉
Myślę, ze to jest jeden z najlepszych amerykańskich filmów…. i muzyka, Moricone
http://www.youtube.com/watch?v=LFobVUhKzGc
Ooo… popłakałam się kiedyś przy tym filmie… 😥
😉
Ja tyż… i wracam od czasu do czasu do tego filmu. Mam wrażenie, ze w poprzednim wcieleniu gdzieś tam sie włóczyłam, słowo daję, takie mam wrazenie!