Akcja: Animacja

Gdzieś tam w Operze Narodowej do muzyki Pendereckiego animacje Bagińskiego, dekoracje Kudlički i inne tańce-łamańce, a tymczasem w Teatrze Studio, w ramach dwudniowego święta polskiej animacji, zorganizowanego na zakończenie całorocznych obchodów jej sześćdziesięciolecia przez Polskie Wydawnictwo Audiowizualne, grał Balanescu Quartet, zespół o image’u nieco podobnym do Kronos Quartet, tyle że Kronosi są bardziej wszechstronni. Ale balansowanie na granicy muzyki współczesnej, jazzu i popu to ich specjalność. Niestety zbyt przesiąkli (zwłaszcza szef i prymariusz Alexander Balanescu, który również komponuje) stylistyką Michaela Nymana, z którym stale współpracują, a sam lider stał też równocześnie na czele Michael Nyman Band. Jak ktoś to lubi, słuchając ich jest cały szczęśliwy, ja niekoniecznie, ale na szczęście bliski mu jest również jazz i folk.

Pierwszą część koncertu wypełnił materiał z ich płyty Maria T., poświęconej rumuńskiej pieśniarce Marii Tanase, świętości narodowej; jej nagrania można spotkać na YouTube, np. tutaj – ta piosenka przy kielichu była jedną z przetworzonych przez Balanescu. Tę pieśń można skonfrontować z kawałkiem jej przeróbki przez Balanescu; towarzyszyły temu takie właśnie wizualizacje autorstwa austriackiego artysty Klausa Obermaiera. Na bis był Kraftwerkowy Model.

A w drugiej części zespół taperował pod polską klasykę animowaną z lat 60. Pod znakomite Czerwone i czarne Witolda Giersza (tutaj z angielskim komentarzem, ale kolory są nieprawdziwe, zbyt zgaszone), oryginalnie z muzyką Waldemara Kazaneckiego, podłożyli granie nymanopodobne, dynamiczne. Pod Kwartecik Edwarda Sturlisa, w którym ożywają rzeźby ze stylizowanych lamp przy fortepianie, sam Balanescu z perkusją improwizował z lekka jazzowo, co nawiązywało do oryginalnej (ale lepszej…) muzyki „Dudusia” Matuszkiewicza. Jazzowo zostały też zilustrowane Igraszki, antywojenny film Kazimierza Urbańskiego (do którego muzykę stworzył swego czasu Andrzej Markowski), a w stylu nymanowskim – Fotel Daniela Szczechury i klasyka – Tango Zbigniewa Rybczyńskiego.

Miał być jeszcze Labirynt Jana Lenicy, ale autor oryginalnej muzyki, Włodzimierz Kotoński, nie zgodził się na wykorzystanie, ponieważ tworzyli film razem, każda nutka pod każdy obrazek, a Lenica już nie żyje i nie może się wypowiedzieć, czy dopuszcza rozdzielenie tych warstw. Rozumiem to i może tak lepiej, choć sama muzyczka jest dość naiwna. Na YouTube można ten film obejrzeć tutaj i tutaj.

Polska była swego czasu potentatem animacji, i to zarówno tej dla dzieci, jak dla dorosłych – awangardowej. PWA zrobiło wspaniałą robotę wydając najpierw tę antologię, potem , wreszcie . To prawdziwe skarby, a przecież to tylko wybór. Jak to się stało, że właśnie ten gatunek tak pięknie się u nas rozwinął i dlaczego to się skończyło? Przyczyn pewnie jest wiele, ale warto się zastanowić.