Lodowisko w filharmonii
Co tu dużo gadać, najbardziej obrazowym muzycznym pejzażem zimowym jest wciąż zbanalizowana do upęku Zima z Czterech pór roku Vivaldiego. Odpowiadający zimie sonet przypomina, że przecież drzewiej i we Włoszech bywały ostrzejsze zimy. Całkiem jak w tym roku… Co prawda passus związany z częścią środkową mówi o deszczu na zewnątrz (podczas gdy my z przyjemnością siedzimy przy ciepłym kominku), ale w pierwszej części drży się z zimna i szczęka zębami w reakcji na opady lodowatego śniegu…
Współcześni wykonawcy prześcigają się w onomatopejach. Żeby jak najlepiej imitować lodowatość obrazowaną na początku, grają smyczkiem przy podstawku (orkiestra) w celu wydobycia szklisto brzmiących, z lekka zgrzytliwych dźwięków, a soliści wchodzą w kontrast albo wprost przeciwnie. A jako że Vivaldi nie pozostawił szczegółowych instrukcji co do tempa, każdy zespół robi to po swojemu i można znaleźć zupełnie skrajne interpretacje: od powolnych wstrząśnień do szczękania zębami w tempie karabinu maszynowego.
Troszeczkę przykładów. Dziwny Kremer sprzed kilkunastu lat. Tu młodziutka Mutter w Cyrku Karajana i pod jego dyrekcją. Tu młodziutki Nigel, u którego solówka jest przedłużeniem zbiorowej trzęsionki. A tu dużo powolniejsza trzęsionka w wykonaniu Perelmana z Izraelczykami i Mehtą. Gil Shaham z ładnym filmikiem. A tu w anturażu karnawału weneckiego dawne nagranie I Musici. A tu szalenie ekspresyjny Fabio Biondi w pierwszym swoim nagraniu. A tej trzęsionki można dostawać też na różnych instrumentach. Na przykład na tubie, o czym mogli się przekonać obecni na koncercie sylwestrowym w Filharmonii Narodowej, a my – w kawałku – tutaj.
No to teraz zasiądźmy przy kominku…
Dziś Minkowski, a jednocześnie Gergiev. Ja o Minkowskim oczywiście tu wspomnę, a jeśli ktoś będzie na Gergievie, też zapraszam do opowiedzenia wrażeń tutaj.
Komentarze
Dodam polecany przez Beatę Accentus:
http://www.youtube.com/watch?v=AJJ_ZGe8dOM
(Niestety, coś mi się z YouTubem porobiło i nic nie słyszę.)
Cieszę się, że jakże niemodne, przestarzałe i niezgodne z obecnie obowiązującymi regułami nagranie I Musici znalazło się na liście. To moje niemowlęce wykonanie Pór, nie znudziło mi się do dziś.
Siarczyście-noworocznie pozdrawiam grono i PK!
Hej, Gostku! Wzajemnie siarczyście pozdrawiam 😀
PAK-u – Accentus świetny!
Jak się chce dobrze zagrać zimę, to trzeba wystawić muzyków na lekki wiatr przy – 5 Celsjuszach. Srogą zimę najlepiej oddadzą przy zawiei i – 25 Celsjuszach. A i dźwięk inaczej się w takim tlenie niesie, bardziej skrobie w uszy…
A dyrygent wtedy siarczyściej robi drewienkiem.
Tak, dźwięk w niskiej temperaturze i wysokim ciśnieniu niesie się świetnie tylko trzeba się cholernie spieszyć (prestissimo agitato con gelato), bo instrumenty popękają.
Polecam odspiewanie Lotu trzmiela w warunkach minuscelsjuszowych. Artykulacja perfekcyjna!
Pragnę zauważyć, iż woda świetnie dźwięk przenosi, dlatego takie jezioro łabędzie albo inszą muzykę na wodzie należy naigrywać na środku dużego jeziora a drewienko winno być wcześniej namoczone. Wodne efekty świetnie uzyskuje się przez okresowe zanurzanie muzyków – tak do 2 taktów – i wynurzenie…
To jak powinno się grać „Planety” albo „Mondo della Luna”?
Dlaczego nie można by zainicjować w muzyce kierunku action playing? Kawałki zimowe będą wykonywane na biegunie (na którym to się jeszcze ustali), następnie orkiestra zwija manatki i autostopem udaje się na Saharę, żeby tam zagrać kawałek letni, potem hop do najbliższego jeziora na kawałek wodny, itd. Kamery oczywiście cały czas podążają za. Muzykom się nie nudzi, publiczność wyje z zachwytu i nie może się doczekać następnego odcinka, sponsorzy pchają się drzwiami i oknami…
Nihil novi:
http://pl.youtube.com/watch?v=13D1YY_BvWU
Gostku:
Chyba powinno się słuchać z płyt. Płyta może być na Księżycu, czy innym Saturnie, po drodze transmisja może być radiowa, albo można laserem migać kropki.
Dziś to żaden problem.
Obserwatoriów asronomicznych u nas pod dostatkiem. Każden muzyk gra z jednym okiem w lunecie a drugim zerkając na dyrygenta, który wypatruje obuocznie.
Mondo della Luna nagrywamy późnowieczorową porą, kiedy aparatura bulgoce już zdrowo a księżyc całogębnie na tą okliczność się uśmiecha…
Gostku, ale ten Stockhausen to nie był serial. Do seriali się publiczność przyzwyczaja i po pewnym czasie żyć bez nich nie może. 😉
Ale helikopter w stringach to było coś…
Serial nie, bo Stockhausen nie bawił się w serializm. Ale sam pomysł już jest. Teraz należy go tylko twórczo (ew. tfurczo) rozwinąć.
Ależ Gostku,
Stockhausen serializm traktował bardzo serio!
serio serio?
Zgoła totalnie… tzw. serializm totalny.
Tu w wywiadzie można poczytać:
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,95158,5716299,Karlheinz_Stockhausen___geniusz_czy_szaleniec_.html
I w Wikipedii, żeby nie umieszczać więcej linek.
To prawda, Stockhausen stosował serializm totalny. Ale juz nie w Kwartecie helikopterowym 🙂
Takie macie wymagania dla artystów! A my w chórze, jak nas kiedyś we Włoszech próbowali zmusić w grudniu do śpiewania na wolnym powietrzu w temperaturze… brrr… 15 stopni (plus), to żeśmy zastrajkowali…
W Kairze przy +15 chodzą w futrzanych czapkach i kurtkach puchowych. A z tym serializmem KHS to totalna kompromitacja (moja).
Gostku,
W żadnym wypadku. Serializm a serializm totalny to jednak dwa różne serializmy są i tego pierwszego KHS: już wziął zamach, już prawie pierwszą serię nutek miał skrobnąć, jak walnął się w głowę i rzekł: w życiu tego Gostkowi nie zrobię, nie będę serialistą jakich wielu, będę serialistą totalnym! Po czym poszedł wybrać stringi dla helikoptera a dla żony barchany na zimę 😉
Oj, barchany to się przydadzą – mam nadzieję, że zeen poszedł w ślady KHS i zadbał o żoneczkę 😆
Idę na minizlocik – Beata przyjechała! Tylko 25 min. spóźnienia 😉
http://deser.pl/deser/1,83453,5981563,Zagadka__Kto_porzucil_pianino_w_srodku_lasu_.html
😆
u nas by juz dawno struny na zlom poszly…
U nas już -18. A wyjść trzeba. Zaszczękam się serialnie 🙁
Haneczko, sprobuj ten Lot trzmiela, naprawde. Bardzo rozgrzewa szczeki.
Oj Tereso, lepiej nie… Tutaj jest wieś, nie lubię, jak psy wyją. A musiałyby, biedactwa.
Haneczko, czy mam przez to rozumieć, że dla miejskich psów zgodziłabyś się śpiewać? 😯 😀
Nie Bobiczku, miejskich też byłoby mi żal 😉
Alez, Haneczko, toz to znakomita okazja. Glos niesie po rosie (i to nocnej), a teraz mroz, to i psy nie uslysza. Prawda, Bobiku z wyostrzonym sluchem?
Ehm, myślę że szczękanie zębami to raczej minimalizm niż serializm, czyż nie?
„Ja o Minkowskim oczywiście tu wspomnę”
Liczę, że Możdżer też się przy okazji załapie na wspomnienie 🙂
Tereso, wiejskie psy wszystko słyszą. Zawsze. Nawet to, czego nie ma. Był taki jeden łaciaty artysta, bardzo minimalistyczny i seryjnie nocny. Potrafił szczekać godzinami na jednej nucie (to niefachowo, ale ja profanka). Okna mamy porządnie szczelne, ale on się przebijał. Zszedł był na nosówkę i przyznaję, że było to zejście powszechnie upragnione.
Gostku, to zależy od ilości pozostałych zębów…
Ja bym była za minimalizmem. W końcu trudno zróżnicować wysokość dźwięku szczękania zębów…
Jeżeli hasło brzmi „najlepszy salceson jest u Heinza Millera, Bismarckstrasse 37”, to zawsze dosłyszę. W innych przypadkach bywa różnie. Chociaż na śpiew Haneczki szczególnie nadstawiałbym ucha. 😀
A propos minimalizmu, o dzisiejszym koncercie mam się wypowiedzieć w osobnym wpisie czy zagaić w konwersacji? 😉
Wedle uznania 😆
E tam. Wszyscy już chyba śpią albo szczękają zębami… No to konwersację odkładam 😉
Ooo, jak leśnie się zrobiło!
Ja nie spie – sle wyrazy sympatii z Okidoki 🙂
No i po zagajaniu 🙁
Niekoniecznie – jak jest do kogo, to chętnie sobie zagaję o tym i owym 🙂
Nie wszyscy spia, niektorzy dogrzewali sie w wannie
Nasza kocica dogrzewa się na kaloryferze, a szary jej zazdrości 😀
Ale jednak chyba padna, zwlaszcza ze zlazlam dzis pol mroznego Paryza, wracajac z koncertu, ktorego nie bylo, bo to osrodek kultury syryjskiej i maja zalobe narodowa ze wzgledu na Gaze. W zamian byl koktajl i wystawa kiepskich dzielsztukow. A przy powrocie bylo zimno, ciemno, slisko i pieknie.
Czy zostane wybaczona?
No co zrobić 😀
Ja to współczuję wszystkim szczękającym. Właśnie mówią w tiwi, że zmarło dziś dziewięć osób z powodu wyziębienia 🙁 U mnie tfu, tfu, ciepło, po mieście chodzę w kożuszku, w dzień słoneczko świeci, żyć nie umierać 🙂 Bardziej się boję tego, co będzie za parę dni: ocieplenie, wilgoć, ślizga glizda, zawieje i zamiecie śnieżne… 👿
haneczko, a szary się z kocicą nie mieści? 🙂
No to jak z tym zagajaniem będzie? 😉
Zagajam i zagajam. A o koncercie chyba jednak wypada zrobić wpis…
http://www.flickr.com/photos/7191427@N05/3006830170/
To na dobranoc!
A cos czuje, ze o poranku bedzie nowy wpis
Spankowe dobranoc
Pani Doroto, kaloryfer tych rozmiarów nie istnieje 😆 Dla szarego to pieśń przeszłości 😆
Jakie słodziutkie 😀
Dobranoc, Tereniu!
To taki on wielki, ten szarak? 😀
A ja na goraco i goraco dziekuje za spotkanie kulinarne przed (nie ma to jak posilek z Kierownictwem, czlowiek wychodzi wzmocniony fizycznie, duchowo a ile po drodze ucztowej przyjemnosci!), za tzw. umozliwienie czyli za wejsciowke, ktora dzis bylaby nie do dostania, za to co w trakcie czyli rozmowy w antrakcie i w ogole za caloksztalt! Dobrej nocy 🙂
No, nie powiem, rozgrzałyśmy się w Tawernie Tabaka, znanej zlotowcom… 😉
Dobrej nocy! Ja jednak robię wpis.
Kawał dachowca z niego 🙂
Jak tutaj ślicznie mówią „Wielgi, bo żerty” 😆
Dobranoc.
Co mi tam koty! Ja w taki mróz najbardziej lubię swoją kozę. Jak ją odpowiednio nakarmię, to nawet kaloryfery mogę pozakręcać. 😀
Najważniejsze, żeby i koza to lubiła 😉
Pani Kierowniczko, i koza jest zadowolona, i wszyscy mają udział… 😀
No to trzymajcie się ciepło 😀 Podobno u Was też strrraszne mrrrozy, to prrrawda?
w Dwójce leciało. A nie mówiłem, że Lech musi ćwiczyć? Improwizacje pierwsza klasa. Publika wyła. Standard 😉
Ja już dziś z rana (mojego 😉 ) mroziłem, tylko pod niewłaściwym wpisem:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=264#comment-34715
A podobno ma być jeszcze zimniej. 😯 Najstarsi Nadreńczycy może jeszcze coś takiego pamiętają, ale ci średnio starzy to już nie.
Crebs – właśnie dokładnie o tym piszę 😆
O, Bobiczku! Nie widziałam tego 🙁 To życzę Wam z kozą wytrwałości! 😉
Spoko, Pani Kierowniczko. W kozie nie ma żadnej elektroniki, to i nie ma się co psuć, a drewna mamy duży zapas. Zresztą, czy dla psa pastersko-myśliwskiego może być coś lepszego od kozy? 😉
No fakt 🙂