Londyn a tort ;-)
Tak na razie tylko parę słów, żeby było bardziej aktualnie. Wczoraj z polskich wydarzeń tutejszych zaliczyłam jedynie konferencję w ratuszu, o której wspominałam pod poprzednim wpisem. Na razie dodam tylko, że już rozkręcone pełną parę. Z drugiej ręki słyszałam o wielkim sukcesie Motion Trio, które zagrało z Nymanem w Barbican Centre i otrzymało owację na stojąco, a kompozytor powiedział ze sceny, że już wie, czego przez tyle lat brakowało Michael Nyman Band!
To teraz parę słów uzasadnienia mojego kulinarnego porównania. Jestem po raz pierwszy w tym pięknym mieście, gdzie każdą nazwę zna się z literatury, począwszy od ulubionego przez niektórych Dickensa po kryminały od Conan Doyle’a poprzez Agathę Christie po P.D. James. Chodzę sobie po nim i każdą niemal kamienicę mam ochotę sfotografować (może niekoniecznie w okolicy, gdzie stoi hotel). Architektura jego mnie fascynuje: ozdóbki, koronki, kolorki. Często wylizane, takie turystyczne, ich urok jest szczególny, są na pograniczu kiczu albo wręcz granice przekraczające. Taka architektura poczucia bezpieczeństwa.
Takich zdjęć mam na razie niewiele, pewnie zrobię ich więcej. Na razie wrzucam to, co mam. Dziś do Canterbury.
Komentarze
Dziś wszyscy komentują wyprawę londyńską u Bobika. Jestem na kicz dość wyczulony, ale jakoś mi się wszystko, co londyńskie mieści przed granicą kiczu. Domki z kolumienkami na pewno. Fakt, że już chyba ponad 10 lat minęło od ostatniej wizyty. Może coś doszło kiczowatego.
Chodzić można bardzo długo nie tracąc fascynacji. Zaczyna się maj, czas i na Kew Gardens. Tam nie ma kiczu, chyba, że może być kicz stworzony przez naturę. Podobno PK opierała się wejściu do NG. Wyjaśniło się, że to żart. Ale według moich obliczeń powinna tam teraz być wystawa Picassa i jego inspiratorów. Czy Pani Kierowniczka ją odwiedziła?
Staram sie przeniknac tytul i dochodze do wniosku, ze to cudowna gra slow, jaka rzadko sie zdarza.
No bo tort to wiadomo – Londek à la tort
I Londek à tort – Londyn nieslusznie, albo jeszcze sliczniej à tort et à travers, czyli na prawo i lewo, bez zastanowienia.
A moze à tort et à raison – slusznie, czy nieslusznie?
A moze po prostu rzeczywiscie bez akcentu – Londyn a tort – Londyn sie myli
Cudenko, kupuje bez zastanowienia. Paris à tort a tort… 😆
O, London calling
Anglicy mówiąc tort raczej nie mają na myśli nic słodkiego
http://en.wikipedia.org/wiki/Tort 😆
Zakladam, ze gdzies tam Pani Kierowniczka ma tez nadsekwanska dusze…
😆
Bo tak od rana o deliktach. Czyzby Londyn byl poszkodowany przez Pania Kierowniczke? A moze vice Wersal?
Quake ma rację tylko częściowo. Delikt prawnikowi kojarzy się z tortem pozbawionym słodkości, ale reprezentując osobę skłonną do procesowania się, spory kawałek słodkiego tortu może sobie z tego deliktu wykroić.
Taki tort napotkała tez na swojej drodze Helena, co zupełnie nie jest tematem do żartów. Można jednak zastanawiać się, czy projektant i wykonawca krawężnika zachowali należytą staranność czyli „standard of care” przywołane w torcie Quake’a.
Vice Wersal. Nie Pani Kierowniczka tylko Helena. I poszkodowana naprawdę. Wyliczyłem, że nie może być ode mnie młodsza o więcej niż 10 lat, a tym samym takie spotkania z trotuarem są bardzo przykre.
Zastanawiam się, czy ta równoległa wizyta (w Polsce gości premier brytyjski) była pomyslana jako taka właśnie. Bo z tej strony Kanału też są poszkodowani, a konkretnie Premier rządu JKM, któremu nasz premier dołożył nie zachowując należytej staranności przy rozwijaniu wątków gospodarczych:
http://www.timesonline.co.uk/tol/news/politics/article6188555.ece
Już myślałem, że może jakieś nawiązanie http://www.youtube.com/watch?v=JV5J7GrG5wQ ale to raczej nie w stylu Pani Kierowniczki…
Stanislawie, wnioskuje z powyzszego, ze trotuar przezyl w stanie nienaruszonym, wiec poszkodowanie zaiste jednostronne 😉
Ja sadze jednak, ze chodzi o TO:
http://www.youtube.com/watch?v=ytG1zoVQbw8
A to dopiero bedzie, jak autor dowie sie, co mial na mysli 😆
Chociaz moze o TO?
http://www.youtube.com/watch?v=JnAsoX3i-ik
No to ruszamy sladami w celu zadania pytania i uzyskania wiazacej odpowiedzi
😆
http://www.youtube.com/watch?v=7sN4_7uXzNg
Tereso, jestem głuchy na twoje argumenty. A to za przyczyną naszych informatyków, którzy od tuby odcięli nas dokumentnie.
Stanislawie, to na pocieszenie…
http://www.flickr.com/photos/malona/326569392/
A informatykow w kajdany i puszczac hard rock dniami i nocami (chociaz tu akurat Pender moze okazac sie skuteczniejszy)
To mnie czeka, a Pender w tym. Piękne zdjęcie 🙂
Wykopujemy się z hotelu dopiero o 12., tak że przeszłam się jeszcze dookolnie. Trochę zdjęć powrzucam.
Świetne zdjęcia. Pani Kierowniczka ogląda dziś na żywo. Ileż tych katedr w Anglii się zachowało. Najwięcej na południu, ale te na północy, szczególnie w Ely, znakomite. A to zdjęcie sprawia trochę wrażenie, jakby zostało zrobione przez lustro, jakie są w angielskich katedrach umieszczane, żeby ułatwić podziwianie sklepień i drewnianych stropów. Ale z Canterbury lustra nie pamietam.
No i oczywiście tytuł jest grą słów, ale mam nadzieję, że Londyn się nie obrazi, bo obok a tort jest clin d’oeil 🙂
Już są następne zdjęcia w albumiku 🙂
Obejrzałem zdjęcia pani Kierowniczki. Zaczynam tęsknić. Szczegółowo przyjrzałem sie domkowi jak torcik. Dla mnie nie ma w tym kiczu. Byłby, gdyby kwiatki były sztuczne. Figura prawie kariatydowa nie w naszym stylu może, ale nawiązuje chyba do galionów. Mnie to nie razi w mieście, które było kiedyś największym portem świata.
Spędziłem w tym mieście 5 tygodni w 1967. Prawie co dzień chodziłem piechotą z Ongar Road koło metra West Brompton do biur koło Victoria Station i z powrotem. W weekendy docierałem do Baker Street, British Museum, National Gallery i City. Raz przeszedłem pieszo z Liverpool Street Station do Fulham. Takie schodzenie miasta piechotą sprawia, że się zaczyna je kochac. Bywałem oczywiście w wielu innych miejscach, ale już nie piechotą.
Londek polski w 1967 roku to było wyjątkowe bajorko. W zasadzie wszyscy byli antyrządowi (w stosunku do rządu polskiego w Polsce). Ale dzielili się na tyle odłamów, że trudno było sie w tym połapać. A nawzajem w łyżce wody by się potopili, gdyby mogli. Największe skupiska Hammersmith i Ealing.
Te podziały miały źródło głównie w podziałach jeszcze przedwojennych. Ale bywały i inne. Np. Pan Płatos prowadzący szkółkę niedzielną dla polskich dzieci korzystał z krajowych ćwiczeń gramatycznych. Nie było tam treści politycznych, ale to wystarczyło, żeby bardzo ofiarnego człowieka wykląć. Wtedy też Macież Polska uchwaliła, że polskim dzieciom w żadnym przypadku nie wolno jeździć do Polski.
Stanisławie, bardzo słusznie napisałeś „Macież” 👿
Pamietajcie drogie dziatki nie wysmiewac ojca, matki. Ale może to podświadomość w ten sposób wyraziła protest.
Miłego dnia Wszystkim życze i sie żegnam
Stanisławie, chyba nie posądzasz mnie o taką małostkowość 😯
Staszku, nie wstapilysmy na Picasso: Chalenging The Past, gdyz bylo juz za malo czasu. A to trzeba na spokojnie. Jeszcze mamy szanse. Namawiam Pania Kierownik aby sie wyprowadzila z tego hotelu u czorta na kuliczkach w Shoredich i wprowadzila sie chez moi. Ucziwe croissanty na sniadanie czy co tam i cywilizowany dojazd, tuz przy stacji South Ealing (tak, ja wiem, tu sami niemal Polacy mieszkaja, ale ja o tym nie wiedzialam, jak sie wprowadzalam).
A co do Londynu w latatch szescdziesiatych, to potrafie sobie wyobrazic. Pamietam jak rozbawil mnie tytul z owczesnego Dziennika POlskiego:
Rezimowa Filharmonia w Londynie z Czajkowskim.
I podtytul:
Czy i zabralko juz polskich kompozytorow?
A kie Poni, Poni Dorotecko, uwidzi w tym Londynie jakomsi herbatke PG
http://www.pgmoment.com/
to polecom od rozu kilka pacek kupić, bo to jest barzo pikno herbata! W Polsce niby tyz mozno dostać, ale te kupowane u nos to – krucafuks! – jakosi inacej smakujom. Pudełko wyglądo tak samo a smak inksy 😀
Może ktoś już pisał, a ja przeoczyłem — dostałem właśnie reklamówkę MET Free Playera, który (teoretycznie) pozwala słuchać i oglądać na komputerze za darmo transmisje z MET w ten weekend:
http://www.metoperafamily.org/met_player/
Nie wiem właściwie ile tak można zobaczyć, ale może ktoś zechce spróbowac.
Heleno, gościnność warta pochwały. Pewnie miałaby Pani Kierowniczka lepiej i przeder wszystkim milej. Ale czy możecie dłużej przebywać razem bez zgrzytów? Dwie tak silne osobowości? Wiem, że się bardzo lubicie i w wielu kwestiach macie wspólne poglądy, ale przy tym wszystkim bardzo silnym osobowościom może być trudno.
W Ealingu gościłem kiedyś na obiedzie u przyjaciela mojego ojca, jego kolegi szkolnego. Przed wojną był kuratorem oświaty w Białymstoku, w latach 60-tych dyrektorem departamentu polskiego w Ministerstwie Oświaty (było coś takiego). Jego małżonka nie nauczyła się języka angielskiego, bo jej społeczeństwo angielskie nie interesowało. Zakupy czyniła wyłącznie w polskich sklepach i nie oglądała TV. Słuchała radia polskojęzycznego – RWE, BBC. W londynie wówczas mieszkała od lat 22 i była osobą z wyższym wykształceniem humanistycznym.
Parzyła znakomitą herbatę z mieszanek, które sama tworzyła z czystych gatunków. Podejrzewam, że to jednak dała Anglia.
MET chyba jest do oglądania w HD, czyli po podłączeniu PC do telewizora full HD powinno się mięć i obraz i dźwięk najwyższej jakości. Jak to tylko przez internet przejdzie bez zakłóceń czasowych? Przecież najlepszy szerokopasmowy internet potrafi się zacinać. Może szerokopasmowy satelitarny zdaje egzamin, ale ja takiego nie mam.
Dopiero teraz pozwoliłem sobie obejrzeć reklamówkę wskazaną przez Owcarecka. Znam niektóre herbaty w torebkach (ostateczność raczej, ale praktyczna dla leniwych) i najczęściej polska wersja zawiera 2g a angielska 3. Rzadziej różni się sam smak nawet, czyli inną herbatę sypią do środka, albo używają papieru bardziej psującego smak.
Moja córeczka pija jogurty Danone. Ostatnio była na tygodniowej konferencji w Lizbonie i stwierdziła, że jogurty są tam niedobre. W szczegółach oznacza to, że w Portugalii jogurty Danone smakują tak samo jak w Polsce, a nie lepiej – jak we Francji.
To, że produkt pod identyczną nazwą jest zupełnie inny w danym kraju, to wiadomo. Różne są preferencje różnych nacji.
Jedni wolą rzadsze, inni gęstsze, jeszcze inni bardziej lub mniej słone.
Np. o proszkach do prania usłyszałem niedawno „oczywistą oczywistość”, że polskie proszki są mniej wydajne, bo polska gospodyni nie dopuszcza możliwości wsypania łyżeczki do herbaty proszku, bo jakże to pranie się dobrze upierze? Trzeba wsypać całą szklankę, to się dobrze upierze.
To samo dotyczy wodnistych płynów do zmywania naczyń itp.
Miałem okazję pić herbatę Dilmah w torebkach przywiezioną z Anglii. Jest to zupełnie inny produkt niż ta sama herbata Dilmah kupiona w Warszawie.
Herbata w torebkach przydaje się, kiedy nie ma czasu na rytuał czajniczkowy, albo gdzieś w trasie…
Ja nawet jak nic nie robię, nie mam czasu na rytuały 🙄
„wtedy ino siedzę…” 😀
Przyznaję się bez bicia, że też nieraz ino siedzę, czyli z torebek korzystam. Ostatnio chyba w Leclercu dostałem saszetki Williamsona ze słoniem i są całkiem niezłe.
Przypomniałem sobie, że jak ino siedze do z braku czasu nie myślę, ale może to i prawda. Ruszam do Poznania i życze Wszystkim pięknego weekendu.
A ja melduję się za powrotem na Londynu łono. Wczoraj w Canterbury miałam kłopoty z marnym WiFi oraz z baterią, którą rozładowałam z własnego gapstwa (adaptora tam nie mieli), więc zdążyłam przeczytać tylko, ale nie napisać. Teraz tylko zameldowałam sie w hotelu i idę w miasto. Napiszę więcej wieczorkiem późniejszym, po koncercie NOSPR w Cadogan Hall. Helena jest dziś zajęta, ale mam nadzieję, że zobaczymy się jutro.
U mnie to może jest u czorta na kuliczkach, ale to jeszcze druga strefa, a u Heleny na South Ealingu – juz chyba trzecia! Troszkę trzeba wtedy dopłacić do tego interesu 😉
Nie wiem, czy dotyczy, ale zwykłą przejściówkę z naszego na ichnie kupiłem w drogerii Boots chyba za 3 funcisze.
Tak, ja nawet do jednego sklepiku zaglądałam, jak sobie przypomniałam, ale im akurat wyszły. Tu w hotelu wypożyczają pod zastaw 5 funtów. Problem mogę mieć tylko (jeśli nie kupię teraz) w wieczór z soboty na niedzielę w Canterbury, ale skoro bateria się naładuje… 😉
Na razie! Lecę!
Się przyglądam zdjęciom z Londynu i widzę, pani Doroto, że jednego Pani nie potrafi: nie potrafi Pani zrobić złego zdjęcia. Dodatkowym walorem jest tu świeże oko; niby zna się dobrze te miejsca, ale jak one są ujęte. Duża przyjemność. Zabnim Pani opuści Anglię, proszę sie przyjrzeć trawnikom, niekoniecznie w Kew Gardens. A nawet poleżeć ( jeśli pogoda pozwoli) na angielskim trawniku; jak się tego doświadczy- mile się to później wspomina.
Trawniki i inną roślinność, z wiewiórkami włącznie, też Pani Kierowniczce polecałem. 😀
Mam nadzieję, że kierowniczkowe Canterbury Tales będą równie fascynujące (i pikantne) jak pierwowzór. 😆
Bobiku, też tak myślę, zwłaszcza, że wśród podróżnych nie było nikogo podobnego do naszej Pani Kierowniczki; jest więc okazja zupełnie nową opowieść, niepodobną do innych.
Bry!
Zainteresowanym podaje ostatecznie uzupełniony sznureczek do zdjęć z Afryki i spadam do zajęć polowych, póki deszcz nie pada…
09, 10, 14, 15. <– i te uzupełniłam
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/
Deszcz? U mnie dziś była burza piaskowa. Afryka to pikuś…
Kew Gardens sa dwa kroki ode mnie, Pogode zapowiadaja piekna.
??????????????????????????
Takze blisko do Rose and Crown.
???????????????
Pikuś?! Hoko…PIKUŚ?! Takiej burzy jak w Johannesburgu w kopalni złota zresztą najstarszej, to ja w zyciu nie przeżyłam! I owszem, wszelkie plagi, łącznie z gradem że hej!
Burza piaskowa… też mi coś… 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/16.Johannesburg/33.Nie%20zarty%20-%20piorun%20za%20piorunem.jpg
No to jutro Kew – robimy piknik z Meteorologiem z Zachodniego Londynu 😉 Mam nadzieję (tfu tfu), że nadal będzie Werona.
A trawki już odrobinkę dziś posmakowałam w Hyde Parku.
Trochę zdjęć różnych powrzucam, jak również zaległe z Canterbury. No i zrobię nowy wpis.
Poni Dorotecko! Do Hajd Parku to w niedziele trza! To znacy do Spikers Korner w tym parku trze w niedziele. Bo na reśte to kozdy inksy dzień jest równie pikny* 😀
* Pikny – góralski przymiotnik, od ftórego pochodzi ceprowski rzecownik „piknik”.
ERRATA
jest: trze
powinno być: trza
i ślus 😀
Ale ja w niedzielę to już wracać bede, Owcarecku 🙁
A o tej powyższej herbatce to ja pierwsze słyszę! Pewnie nie wiem, co dobre 🙂
Owczarku,
jak trzeba, to trza 😉