Londyn a tort ;-)

Tak na razie tylko parę słów, żeby było bardziej aktualnie. Wczoraj z polskich wydarzeń tutejszych zaliczyłam jedynie konferencję w ratuszu, o której wspominałam pod poprzednim wpisem. Na razie dodam tylko, że już rozkręcone pełną parę. Z drugiej ręki słyszałam o wielkim sukcesie Motion Trio, które zagrało z Nymanem w Barbican Centre i otrzymało owację na stojąco, a kompozytor powiedział ze sceny, że już wie, czego przez tyle lat brakowało Michael Nyman Band!

To teraz parę słów uzasadnienia mojego kulinarnego porównania. Jestem po raz pierwszy w tym pięknym mieście, gdzie każdą nazwę zna się z literatury, począwszy od ulubionego przez niektórych Dickensa po kryminały od Conan Doyle’a poprzez Agathę Christie po P.D. James. Chodzę sobie po nim i każdą niemal kamienicę mam ochotę sfotografować (może niekoniecznie w okolicy, gdzie stoi hotel). Architektura jego mnie fascynuje: ozdóbki, koronki, kolorki. Często wylizane, takie turystyczne, ich urok jest szczególny, są na pograniczu kiczu albo wręcz granice przekraczające. Taka architektura poczucia bezpieczeństwa.

Takich zdjęć mam na razie niewiele, pewnie zrobię ich więcej. Na razie wrzucam to, co mam. Dziś do Canterbury.