Relacja kanterberyjska
I już po wydarzeniu. Dużo się tu działo, ja niewiele z tego liznęłam. Przez trzy dni trwała konferencja muzykologiczna o polskiej muzyce współczesnej, zajrzałam tam tylko na chwilę, mam nadzieję, że będzie jakieś pokłosie tego w druku. Ciekawią mnie zwłaszcza wypowiedzi nie-Polaków, mamy w Wielkiej Brytanii, jak już wspominałam, wieloletnich wspaniałych przyjaciół naszej muzyki, którzy patrzą na nią świeżym okiem.
Zajrzałam też na próbę koncertu, na który nie mogłam się wybrać, gdzie półamatorskie zespoły brytyjskie grały też m.in. polskie utwory. O ruchu CoMA jeszcze osobno napiszę, bo to bardzo ciekawe. A potem, po przechadzce, już wydarzenie finałowe: Pasja Pendereckiego w wypełnionej po brzegi (1200 miejsc) katedrze. Przyjechało na nią masę ludzi z Londynu (okołopolskich i okołomuzycznych), a z Polski dotarł minister Bogdan Zdrojewski.
Pasja wypadła świetnie. To utwór, który się nie starzeje, wciąż jest świeży i pełen młodzieńczej energii. Był pierwszy z serii i moim zdaniem najlepszy. Trudno już było ten sukces powtórzyć. W katedrze kanterberyjskiej zabrzmiał pięknie, to wnętrze ma zupełnie wyjątkową akustykę, i to w różnych jego miejscach. Trójka solistów była wyrównana, znakomita – Iwona Hossa, Adam Kruszewski, Piotr Nowacki. Entuzjazm był ogromny – owacja na stojąco (ludzie się od razu zerwali) przez równe dziesięć minut. Tu i ówdzie słyszało się polszczyznę, ale jednak większość to byli Anglicy. Świetna, bardzo życzliwa publiczność.
A wieczorkiem po High Street przewalają się tłumy naalkoholizowane jak na krakowskim Rynku. Grupka dziewcząt wrzaskliwie śpiewa dobierając się do bankomatu. Facet we wschodnim ubraniu siedzi na ziemi i nuci na przypadkowe melodie prośbę o „change”. Biegają faceci w krótkich portkach… Życie. Majowy weekend.
Jutro jeszcze troszkę czasu w Londynie. Po południu do domu. Koniec majówki.
Album z Canterbury (ciekawe, że wielu Polaków wymawia „CanteNbury”, moim zdaniem wcale się tak łatwiej nie mówi) uzupełniłam. Także o parę zdjęć z koncertu.
Komentarze
O jakie sliczne miasteczko! Nigdy nie bylam, ale kusi mnie szczegolnie to muzeum poswiecone Opowiesciom Kanterberyjskim.
Nie weszłam tam, nie miałam czasu, ale też trochę żałuję 🙂 W przewodniku Pascala piszą: „W pierwszej chwili wywołuje wrażenie kiczu, ale można się tu zapoznać z pomysłowo wystawionymi fragmentami średniowiecznego arcydzieła, przełożonego na język teatru lalkowego, wzorowanego na XIV-wiecznych żywych obrazach”. Może być zabawne.
A co Pani Kierowniczka mysli o ewentualnym wypadzie do Dulwich? I zobaczeniu czeg ostati polski Krol NIE dostal, choc sobie zamowil?
Rozkoszne jest to miejsce w Dulwich!
„Nie dostał, choć sobie zamówił” – znaczy, znowu nas deprecjonują?
Jeszcze gorzej. Nie dostał, bo nas rozebrali. A goły – wiadomo, ne zaplati.
Cholerna chciwość… 🙄
„Nie dostał, bo nas rozebrali.”
I tym sposobem określenie „król jest nagi” nabrało całkiem nowego sensu 😉
a jak wyglada „wschodnie ubranie” -turecki sweterek czy dres adidas?- 😀
Heleno,
jak ta chałupka się nazywa? Gdzieś podaiały mi sie notatki 🙁
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/RPALondon02032009#slideshow
Dobry wieczór już z domciu 🙂
Alicjo, która chałupka, bo trochę się ich pokazuje?
A przy okazji doszło do mnie, czego w Londynie nie zrobiłam. Nie zrobiłam sobie pocztówki pod Big Benem! Jest po co wracać 😉 😆
No ta chuda chałupka po prawej…
Jasne, trzeba koniecznie zrobic sobie fotke pod BB! Ja miałam zaledwie 8 godzin na Londyn, ale nabiegałam się, ze ho-ho (a nawet Hoko!).
…ah! sierotam… zamiast podać zdjęcie, podałam całą stronę…
O to biega mi:
http://alicja.homelinux.com/news/Chuda%20chalupka.jpg
Alicjo, gmachy Parlamentu? Palac Buckingham? Kensington Palace? Clarence House? London’s Arc? 😆 😆 😆
Witamy Pania Kierowniczke!
No rzeczywiście ciekawa chałupka. Ale w Londku dużo takich „dekoracji teatralnych”.
Witam meteorologa z Zachodniego Londynu 😉
Dorzuciłam ostatnie zdjątka 🙂
😆 😆 😆
Heleno,
ta chudzinka taka na ostatnim sznureczku 😉
Nie pamietam już, co tam jest, ale chyba jakieś artystyczne pracownie czy coś w tym stylu.
Nie wiem, Alu. Widzialam ja, przechodzilam obok, ale nie wiem co to jest.
Smieszne.
Aaa, Kierownictwo już na posterunku. 🙂 Zaraz mogę wypić kierownicze zdrowie powitalne, tylko sobie od siebie Chlubę Londynu przyniosę. 😆
Szanowna Pani Alicjo
Ślę ja do pani petycję nie cieńką:
o słowie „chudy” zapomnij, duszeńko.
Z powodów mojej preegzystencyji
Używać proszę słów – no wprost mecyji:
Jako to szczupły, smukły, co nieco płaski.
Podpisano: Jerzy. Jerzy spod praski.
Słyszałem niesprawdzone plotki,
że można użyć także „wiotki”
„filigranowy”, lub „drobniutki”,
aliści słownik jest za krótki,
by tyle słów w nich znalazł Jerzy,
ile mu słusznie się należy! 😆
😉
Wiotki jak witka!
A można też powiedzieć – zgrabny,
Wiotki i słodki, i powabny 😆
Aha! Nie doniosłam tu jeszcze, że w Londynie miałam okazję zetknąć się wreszcie osobiście z czymś, o czym pisałam tu:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=250
Tzn. oczywiście nie z karą od pana sędziego, ale z muzyką poważną w metrze. Np. na Hammersmith kilka godzin temu brzmiała mi wolna część z Symfonii Es-dur Mozarta… Milusio, nie powiem 😀
Bobiku
Filigranowy, a także wiotki
na mnie rzec mogą zwyczajne kmiotki.
Z kolei słówko drobny, drobniutki
Wzmaga mi tylko jerzowe smutki.
A zatem słownik w tej chwili próby
Okazał się tu – wbrew plotkom – chudy.
No dobrze. W Londynie jest dopiero północ, ale tu już po pierwszej. Pora spać. Dobranoc! 🙂
Łajza z 60jerzym. Ale i tak idę spać i nie podejmę wyzwania, zwłaszcza że chudość jest przedmiotem mojej zazdrości…
No to może mi się przyśni, że jestem wiotka 😉
Jerzy, przecież ja też o tym pisałem, że z tego słownika, jak co do czego, całkiem cienki gościo. 😉
Bobiku, ucz się od Pani Redaktor: widziała mnie, to i wie co mówi. 😆
Parę lat temu w Brukseli w metrze puszczano z głośników śliczny jazz. Jak to brzmiało w pustej przestrzeni…
Miałem to ponownie sprawdzić w środę (na okoliczność koncertu), ale z powodu jednej niepozbieranej pani kontrahentki muszę zostać i dokończyć pracę. Moja wina, bo sam zabiegałem o nią (tzn. o pracę – nie o tę jedną niepozbieraną) i do tego podpisałem umowę na projekta. A wydawało mi się, że jestem wolny jako ptak. A tak z ptaka został tylko ptasi móż…
Jerzy, Pani Redaktor miała tutaj ubaw podwójny, bo mnie też widziała. 😆
Dobranoc nieśpiącym i śpiącym,
o witkach, powabach już śniących.
O ciałach niedrżących, nadobnych,
W szaty boskich trzech gracji zdobnych.
A gdy już rano Eos się zjawi
I od koszmaru nocy was zbawi,
Nie brońcie się przed fizys swoimi.
Kochajcie je. I bądźcie czułymi.
off-topic:
Do Kierownictwa mam najwyższy szacunek, uznanie i sympatię 😀
Ależ doprawdy niezmiernie mi miło, Komisarzu 😆
I wzajemnie! 😉
Przywitała mnie właśnie na włączonej TVN24 reklama (może ją kto widział?), w której chór śpiewa Habanerę z Carmen na ulicy; jakaś starsza pani zatrzymuje się posłuchać, aż coś przejeżdża i im zakłóca. Przerywają, a dyrygent: Jakie pół ce? Odpowiedź: pół ceny 😆
Nie piszę, czego reklama, bo nie chcę robić kryptoreklamy, zwłaszcza, że nie mam żadnego powodu 😉
Czy teraz, po powrocie Kierownictwa, wszyscy muszą się deklarować, czy też Komisarz tak w ramach programu nieobowiązkowego? 😆
Komisarz tak w związku z ostatnimi pogawędkami na Komisariacie 😉
A przymusu nie ma żadnego! 😀
No to ja nic nie powiem, bo Kierownictwo, z wrodzoną sobie bystrością, na pewno i tak wie, co ja do niego mam. 😀
Też wzajemnie, Bobiczku 😆
Eeeech wspomnę dawne czasy jak to kierownictwo wracało z wojaży, to na płycie lotniska już pretorianie stali w rządku, pokłony powitalne i deklaracje wierności padały z ust i przepychanki – kto pierwszy do uszka szepnie… po czym długie wyliczanki osiągniętych sukcesów i relacje ze świata, jaki to on dzięki tej wizycie lepszy się zrobił…
A surówka w tym czasie lała się pełnym otworem piecowym, węgiel się wydobywał a na froncie walki o sznurek dla snopowiązałek odnoszono kolejne sukcesy.
Lata mijają, obyczaje pozostają 😆
Łza się w oku kręci…
😆
Jest różnica! Ja nie zapewniam, że stałam się lepsza czy w ogóle jakaś inna 😆
A w ogóle to dość zabawne, bo miałam wrażenie, że się z Wami nie rozstaję, sprawozdawałam bez przerwy, a tymczasem syndrom rozstania i powitania z Waszej strony pozostał…
Bo akcent się Kierownictwu zmienił i „r” takie bardziej z angielska… 😀
Oł, rily?
To świat odzyskiwał pion po wizytach kierownictwa, ono samo było pionowe zawsze 😆
Choć kontaktujemy się w świecie wirtualnym, gdzie żadne kordony i granice to i tu występują trudności do pokonania. Dlatego trzeba docenić sukcesy Kierownictwa w ich pokonywaniu dla naszego dobra. Nie dość, że Angole lewą stroną internet puszczają, to stawiają bariery we wtyczkach i innych końcówkach. A jak tego było mało, to na zewnątrz czekała na kierownictwo wygłodniała kontaktu z Macierzą Polonia. No a wieczorem myć się trzeba w angielskich kranach – ideał wg. wyobrażeń Polaka: ciepła woda osobno, zimna woda osobno, kraniki, dywaniki…. no ichnie dromnomieszczaństwo też do pokonania przecie… 😉
Wyspiarze stawiają bariery, to oczywista oczywistość. Ale fakt, pion trzymaLIŹmy, z wyjątkiem późnych godzin nocnych, bo trudno spać na stojąco 😉
Angole nawet korytarzy pionowych nie mają, to co tu mówić o pionowych sypialniach? 😀
Bobiku, a Ty byłeś kiedy w Angoli, że się tak autorytarnie wypowiadasz? 🙂
Hoko, z mojego komentarza wynikałoby, że byłem nawet w niejednej. 😀
Wynikałoby. Ale czy wynika słusznie, czy to tylko pułapki składni?
To pułapki niejednoznaczności, że się tak górnolotnie wyrażę. Ale gdyby ich nie było, o ileż mniej zabawny byłby świat. Że się tak znowu górnolotnie wyrażę. 😀
Lata górą Bobik,
różnie się wyraża.
Czy może to grypa?
Trza spytać lekarza…
Bobik nie ma takich umiejętności jak jednostka marynarki M/S Komisarz, żeby potrafić i po górach, i po dołach… 😆
Bobik ziemią biega,
Nie daje się grypie,
Na mięsku polega,
Oczkiem na nie łypie.
Łypie na nie oczkiem,
Ogonkiem wciąż macha
I tak się wyraża,
Że po prostu ha ha! 😀
Oj dana!
Publiczność zaspana!
Ma odpowiedź krótka:
Pobutka! 😀
Cóś słaba ta pobutka bo cisza tutaj taka jakby już wszyscy spali 🙂
Zagrzmiało, zatrzęsło i… pobutka niezabudka
nie-skuteczna
Przedwczesne spanko padnięte.
Ale ja nie grzmiałam ani nie trzęsłam… Sama dziś ziewam pół dnia. Mimo słoneczka. Ale chyba coś się w pogodzie przewala.
Z drugiej strony sama gadać nie będę, jak nikt nie gada…
Ale za to jakiś wpis może zrobię – ciekawy przyczynek dostałam…
Ja nie gadam z natury rzeczy, ale zaszczekać mogę. 😀
O, Dywan się zapełnia 😎
Może pełnia się zbliża? 😉
To może i jakieś wilkołaki się pojawią? 😉
A Pan Radca tu dziś może odpowiedzialną funkcję bramkarza pełni?
Zastępstwo jakieś? 😀
Wilkołaki to nie wiem, ale patrząc na swoje futro muszę przyznać samokrytycznie, że można mnie określić jako wilkokłaka. 🙄
Za krótki jestem na bramkarza 😉
Tak, tak… bo zupa była za słona, bo Quake był za krótki… Jak się chce psa uderzyć, to się kij znajdzie. 🙁
No to hauuuu!
http://www.youtube.com/watch?v=937A1ELVyUs
😀
No i wywołaliśmy wilka 😎
Jak chodzi o wycie, to na razie jestem jeszcze bliżej tego stadium 😆
http://www.youtube.com/watch?v=uGhTuo3ffM0&NR=1
Słodziutkie to małe! 😆
W Płytomanii poświęconej polskiemu rynkowi płytowemu red. Hawryluk zadał dystrybutorowi opery Moniuszki urocze pytanie (w dosłownym brzmieniu):
– A dobrze się ta Halka sprzedała?
Szczęka opadła, odpowiedź padła:
– A z 800 (w domyśle „razy”).
W tle dał się tylko słyszeć zduszony chichot red. J.H. 🙂
No to mamy sukces.
Wilki są w ogóle cool! 😎
Osiemset halek to z całą pewnością sukces 🙄
Widocznie przynajmniej halki nie były za krótkie. 😀
W ogóle żyjemy w krainie sukcesów. I prasy, przez którą po wydarzeniach – zwłaszcza muzycznych – przelewa się rzeka recenzji.
Po koncercie Lupu przez dzisiejszą prasę przelała się nawet jedna. Recenzja – nie rzeka. Ale pewnie ukażą się w RM i Muzyka XXI – to będzie już istny ocean – jak to p. Redaktor mówi? Recek?
Pani redaktor tak nie mówi, tylko cytuje internautów 😆
Witam! ja kilka słów o samym koncercie. Byłem, słuchałem, oglądałem. Może jednak zacznę od samej introdukcji. I to w wykonaniu naszego szanownego ministra kultury… Niestety, tak nieprzygotowanego do wypowiedzenia kilku zaledwie słów ministra Zdrojewskiego nie widziałem i nie słyszałem jeszcze nigdy! Była to całkowita kompromitacja! O ile Dyrektor Festiwalu wypadł dobrze i miło przywitał i orkiestrę NOSPR i Chór Katowicki, Camerata Silesia i artystów z Chóru FŚ, Warszawski Chór Chłopięcy oraz solistów… no i przede wszystkim profesora Pendereckiego, podziękował KATEDRZE KANTERBERYJSKIEJ (!) za organizację tego koncertu, o tyle nasz minister nie wymienił ani jednego solisty, wystepowała tylko orkietra PR i „najlepsze chóry” oraz chór, w którym „śpiewają chłopcy z całego świata”!!! Takiej bzdury nie słyszałem jak żyję! To była okazja do wymienienia NAZW wszystkich uczestników. Można było zaprezentować naszych artystów! I, co najgorsze, nie stać go było nawet na to, żeby podziękować Katedrze za gościnę! To prawdziwy skandal! Zresztą PR nagrywało całość i mam nadzieję, że podczas retransmisji w naszym radio będzie można to odsłuchać. Wstyd, panie ministrze!!! A sama muzyka? Zabrzmiało doskonale! Monumentalne dzieło, w monumentalnej, ogromnej budowli średniowiecznej powalało swoim brzmieniem. Obok mnie siedzieli jacyś Anglicy i patrzyłem, jak im się jeżą włosy na rękach, gdy orkiestra i połączone chóry razem gruchnęły forte! Zresztą większość widowni siedziała z opadniętymi szczękami, bo chyba jeszcze nigdy dotąd w tym Kościele nie było takiego koncertu. Na profesora Pendereckiego czekano tam 25 lat, bo gdy wtedy właśnie, przed 25. laty powstał pierwszy pomysł zorganizowania koncertu Requiem w tej Katedrze, nie wykazano zainteresowania. A teraz udało się i niech żałują ci, którzy tam nie mogli być. Nie jestem zawodowym krytykiem i nie mam prawa wygłaszać „profesjonalnych” sądów. ale to co napisałem jest po prostu moim prywatnym zdaniem. Koncert był wspaniały. Z niecierpliwością będę czekał na retransmisję w PR. 🙂
Witam mańka. To wszystko niestety smutna prawda. Nie wspomniałam o tym, bo było mi za ministra po prostu wstyd 👿 A podobno miał tekst do wygłoszenia, tylko nie był uprzejmy się go nauczyć. Albo zapomniał po paru kieliszkach na koktajlu poprzedzającym (a był taki, i owszem, byłam tam i on też był) i po prostu gadał, co mu akurat się na myśl nawinęło…
A dyrektor festiwalu rzeczywiście przemówił sympatycznie, i bardzo zabawnie rozpoczął: – Nie spodziewałem się, że na zakończenie festiwalu muzyki współczesnej będę przemawiał z ambony.
Pan minister też kazał z ambony. Tym przykrzej.
A z tą Pasją udało się dlatego, że NOSPR był już właśnie zaproszony na ten zamknięty koncert w Cadogan Hall. Tak więc wydarzenie, które wynikło przy okazji innego, stało się w końcu tym właściwym Wydarzeniem. Też ciekawostka swoją drogą.
Pozdrawiam!
dziękuję, Pani Doroto! Miło, że zgadzamy się co do naszego „przedstawiciela” 😉 Ale naprawdę, fajnie „łoili”… 🙂
A kiedy będzie retransmisja tego koncertu w Polskim Radio? I to byłby program II, jak moja wrodzona inteligencja mi podpowiada? 😉
Nie wiem niestety. Jak spotkam kogoś z kolegów z radia (może dziś na koncercie), to się zapytam.
dziękuję… Nieszczęścia nie będzie… I tak mam cyfrowy zapis video z tego koncertu… Zdrojewski jak na dłoni głupoty plecie… A generalnie w recenzjach w internecie wszyscy zwracają uwagę na fakt, że jak to możliwe, że > chór chłopięcy nie śpiewał z „kwitów” < ?! No… to po prostu świadczy o najwyższym poziomie, klasie i przygotowaniu tego chóru! To z mojej strony tez taka ciekawostka 🙂
z wrodzonej skromnosci (jeszcze jeden z naturalnych atrybutow naszego manka) nie wspomina ow, iz jest dumnym Ojcem jednego z sopranow (bodajze najbardziej utalentowanego) Warszawskiego Choru Chlopiecego!
maniek jr, godny podziwu mlody czlowiek, na zasadzie formuly talent+wysilek+zapal osiagnal klase profesjonalisty w wieku swiezych pietnastu lat! bravo, maniek sen, bravissimo maniek jr!!! kochamy was!
Eeeeeee tam… Taki znowu dumny nie jestem 🙂 Ale naprawdę chłopcy śpiewają zawodowo. W tej chwili to jest jeden z najlepszych zespołów tej kategorii w Europie. Tuż przed koncertem Pasji w Canterbury chłopcy śpiewali koncert w Polskim Kościele w Londynie. Śpiewali tam z chorem chłopięcym LOS Schola. To znakomity zespół! Nagrywali ścieżkę dźwiękową do np. Harry’ego Pottera, Władcy Pierścieni, Marzyciela (Finding Neverland) – muzyka Jana A.P. Kaczmarka! Zespół naprawdę z najwyższej półki. I wtedy duma mnie rozpierała! Bo nasi chłopcy w niczym nie ustępowali tamtym z Londynu. A brzmienie mieli pełniejsze, soczystsze. Pewnie, angielska szkoła śpiewania chóralnego to kolebka… I jest zupełnie inna niż nasza. Tam spiewają chłopcy z jednej szkoły, codziennie, koncerty na mszach co tydzień. Nasi mają inny system. I są z różnych szkół warszawskich. Hi hi hi… „chłopcy z całego świata” jak fanzolił min. Zdrojewski… cały czas, jak to sobie przypomnę, to mnie szlag trafia! Ale do „ad remu”… Oba chóry wykonały dwie pieśni wspólnie i, chociaż próby wspólne trwały dziesięć minut, utwory te zabrzmiały świetnie! Co tu dużo gadać… Profesjonalne zespoły. Oba! 🙂 A uznanie i chęć poznania naszego chóru i systemu pracy szefa chóru, prof. Kusiela – Moroza przez Dyrektora LOS to nie byle co… Czapki z głów, Panie profesorze! fakt, jednak jestem dumny… Ale z faktu, że mój syn śpiewa w tak znakomitym i światowej klasy ZESPOLE!
Witam Pani Doroto 🙂
Wiadomo juz coś o tym koncercie w PR? Kiedy retransmisja? Ja zapraszam na YouTube! Po wpisaniu w przeglądarkę WARSAW BOYS CHOIR i „Pasja” mozna zobaczyć i posłuchac fragmentów tego koncertu 🙂 Myślę, że miło będzie przypomnieć sobie, jak to wszystko wyglądało i brzmiało! Pozdrawiam serdecznie!