Jazz HD?
Byłam dziś na konferencji prasowej przed Warsaw Summer Jazz Days. Tutaj można przeczytać program i w ogóle dowiedzieć się więcej. Szczególnie interesująco zapowiadają się pierwsze trzy dni lipca, intensywne i gwiazdorskie – pierwszy dzień tzw. czarnego jazzu, drugi – wokalistek (zaśpiewają też razem!), trzeci – Zornowisko, a w tym po raz pierwszy skład: Zorn/Braxton/Laswell/Graves, no i Electric Masada po raz pierwszy w Polsce. (Zorn będzie w tym roku w Polsce parę razy; ma też wystąpić na wrześniowym festiwalu Shalom.) No i 8 lipca z trzema projektami amerykańsko-polskimi: Tymański Brass Ensemble z Dave’em Douglasem (program pamięci Lestera Bowie), Maria Schneider z orkiestrą sformowaną przez Krzysztofa Herdzina oraz znany nam już tutaj projekt Tykocin Włodka Pawlika z Randym Breckerem i Filharmonią Podlaską. Poza tym koncerty w klubie festiwalowym „Powiększenie”, na które wstęp jest wolny; nie wszystko jest jeszcze na stronie Adamiaka (poza Dniem Austriackim), więc uzupełnię, że będzie jeszcze kilka koncertów, w tym 9 lipca Trio Maćka Obary (o którym bywała tu mowa w pamiętnej okołojazzowej dyskusji). No i mają być dżemy po koncertach w Kongresowej.
Przy okazji pytaliśmy Mariusza Adamiaka o dalsze plany. Powiedział nam kilka ciekawostek, m.in. że w sprawie Jazz Jamboree Sąd Najwyższy dokonał kasacji poprzednich wyroków, a więc właścicielem znaku towarowego jest Ars Polona. Urząd Patentowy jest więc teraz zobowiązany do wykreślenia nazw spółek wykorzystujących słowa Jazz Jamboree, w tym tę, którą założyło PSJ. Ma na to trochę czasu, więc w tym roku jeszcze mogłyby się teoretycznie odbyć dwa festiwale pod nazwą Jazz Jamboree, każdy organizowany przez inny podmiot. Ale potem już nie.
Jak będzie, zobaczymy. W każdym razie tegoroczna jesień zapowiada się również ciekawie dla miłośników jazzu, a w listopadzie w Warszawie, tak pomiędzy koncertami Cassandry Wilson (3.11.) i Diany Krall (6.11.) Agencja Adamiaka szykuje bombę: koncert pod hasłem Tribute to Miles Davis. Będzie się on składał z trzech części: 1. Tribute to Kind of Blue – zespół pod wodzą ostatniego żyjącego uczestnika tego epokowego nagrania, perkusisty Jimmy’ego Cobba, 2. Kwartet Wayne’a Shortera, 3. Marcus Miller z Tutu. To będzie naprawdę wielki wieczór (4 listopada) i trzymajmy kciuki, żeby to się powiodło.
Możecie się – blogowicze spoza Warszawy – wkurzyć, dlaczego macie trzymać kciuki, żeby wypaliło w Warszawie. Ale jeśli projekt Mariusza Adamiaka się uda, to i Wy skorzystacie, ponieważ on chce wejść z tym koncertem – i od niego w ogóle z projektami jazzowymi – do kin z transmisjami HD na żywo, tak jak to się robi z jednej strony z operami, z drugiej – z koncertami rockowymi. Ponoć na skalę kraju 50 kin jest przystosowanych do takich transmisji; w kinach analogowych też teoretycznie można by takie koncerty pokazywać, ale nie bezpośrednio, tylko w odtworzeniu. Planowane jest wejście do miast, gdzie są festiwale jazzowe – tam może być na to publiczność.
Ciekawe, czy to się uda. Ja jestem za!
Komentarze
W pani wpisie zabrakło jednego, dla mnie bardzo ważnego wykonawcy: ART ENSEMLBE OF CHICAGO.Chyba najważniejszego w tym doborowym zestawie obok Wayna Shortera. Pamiętam,że w 2006 (bądź 2007) roku Shorter był w Polsce i reklamowano to jako jego ostatnią trasę po Europie. Na szczęście zdrowie i kondycja dopisują.
No pewnie, że Art Ensemble of Chicago to jeden z najważniejszych punktów, ale wszystko można przeczytać na stronie adamiakjazz, do której puścilam link, i nie chciało mi się wszystkiego powtarzać 🙂
Tak, pamiętam, jak ogłaszano dwa lata temu, że to ostatnia trasa Shortera, i ogromnie się cieszę, że to nieprawda. Byłam wtedy na tym koncercie – przepięknie było.
A mnie się zdawało, że Electric Masada występał w Poznaniu.
Widocznie tylko słuchaliśmy w Tubie przy okazji Zorna.
Chciałam zapytać, jak Pani udaje się przeżyć, te koszmary komunikacyjne, ale zreflektowałam, że Jelonki i Ursynów mają odmienne sytuacje. 🙁
Ja wiedziałam, co robię, kwaterując się przy metrze – to moja kolejka dojazdowa 😉
Muszę powiedzieć, że szczerze nie lubię Ursynowa, to jest dopiero ale blokowiszcze.
Ile razy tam jechałam, zawsze sie gubiłam, nie ma żadnych punktów odniesienia, żeby sobie coś w głowie przestrzennie ułożyć.
Zgroza.
I tym miłym akcentem pożegnam Dywanik, bo muszę zerwać się o porze, której nie ma w przyrodzie, wszystko bez te komunikacje. 🙁
tromby by się udało, ale nie tromby w hd (a małymi literami, co by duże Stanisława nie obudziły).
PAKu, dzisiaj mogłeś TROMBIĆ i Saksofonić, ile chciałeś. Akurat o 4:50 się obudziłem. Będzie ciężki dzień
Ale zaczął się nader przyjemnie – także od tribute to Miles 😀
Nawiązując do obecnego w powyższym nagraniu Herbiego Hancocka, rzucę Wam ciekawostkę przyrodniczą: Hancock rusza w trasę z Lang Langiem w duecie! Ten „duet egzotyczny” zagrał wspólnie w zeszłym roku na uroczystości 50-lecia nagród Grammy transkrypcję Rhapsody in Blue na dwa fortepiany i orkiestrę. Postanowili tego lata pokazać ten wyczyn w Europie, dodając Koncert na dwa fortepiany i orkiestrę Vaughana Williamsa, pod batutą naszego znajomego z Festiwali Beethovenowskich Johna Axelroda, a grać będzie za każdym razem inna orkiestra, z miasta przyjmującego. Będą też grać sami rzeczy solowe i w duecie. Do Polski nie raczą przybyć. Trasę rozpoczną na jazzowym festiwalu w Montreux (5 lipca), potem zagrają w Lyonie (6.07.), Essen (10.07.), Londynie (11.07.), Rotterdamie (12.07.), i jeszcze trzy koncerty we Włoszech: w Weronie (w Arenie!), Ravennie i Mediolanie.
Może to być zabawne. Ten Hancock to lubi eksperymenty… 😆
No to teraz pytanie.
Jak myślicie, mogą te koncerty jazzowe HD w kinach wypalić? Poszlibyście na coś takiego?
U mnie na wsi nie ma kina. A przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo, bo już dawno w remizie nie byłem. Może jakie obwoźne kino jazzowe? 🙄
😆
Ja to bym poszedł, tylko tam ani zapalić, ani wypić, to po co będę szedł….
Wypić to se można małpkę przemycić 😉
Wiem, to za mało 😆
Obawiam się, że tłumów to w tych kinach nie będzie, ale gorąco sobie życzę, żebym się pomylił. To jednak nie te czasy co 30 lat temu, kiedy to w moim rodzinnym Toruniu w długiej kolejce trzeba było stać, żeby się zapisać do klubu płytowego PSJ.
Pozdrawiam!
Ja w ogóle do oglądania koncertów na ekranie nie jestem przekonany…
To może być całkiem niezłe, jeśli to dobrze zrobić. Kiedyś tu rozmawialiśmy o filmie Scorsese o Rolling Stonesach – wrażenie jest niesamowite, jakby było się z nimi na scenie.
A tym, co do takiej formy się nie przekonali, polecam serię płyt The Best of Blue Note Records; do kupienia z „Polityką” od nr 25:
http://www.polityka.pl/bluenote/
Ja nie to, żebym koncerty na ekranie odrzucał z zasady, ale akurat jazzu najlepiej mi się słucha w zadymionej knajpce (zjawisko w Europie, a pewnie i Ameryce, coraz rzadsze), czyli byłbym skłonny podpisać się pod zeenem. 🙂
To może zrobić tak, że ci, którzy lubią na ekranie, pójdą oglądać i słuchać w kinie, a ja z zeenem myk do jakiejś knajpki, gdzie jazz grają. Jak zeen małpkę potrafi na koncert przemycić, to psa chyba też… 😆
witam!
jazz,wiec jestem 🙂
wczoraj u Bobika podalem,mile
http://www.youtube.com/watch?v=gkTUoESuQDg&feature=related
super jesien mozna pec z zazdrosci
osobiscie,na zywo lub z plyty to tak,ale na ekranie kinowym nie 😳
pozdrawiam Was 🙂
To Ryś też jazzowy 😉 pozdrawiam wzajemnie!
Widzę, że niewiele głosów za możliwością obejrzenia w kinie. Ale może gdzieś są i inne, tylko się tu nie wypowiadają…
Wiadomo, że czerwiec w Poznaniu, to Festiwal Teatralny Malta i „urodziny miast5a” czyli Piotra i Pawla. Będzie się działo :
Camila Meza Trio 6 czerwca w Blue Note Jazz Club
ii Festiwal Ethno Port 12-14 czerwca wystąpią” Mari Boine (Nowregia lud Sami), Iva Bitova – czeska skrzypaczka, kompozytorka i wokalistka, grupa TYresglobal Undergroud, Taraf de Haiduks – kapela Romów spod Bukaresztu
Haibib Kaite – gitarzysta i natchniony wokalista afrykańki (opowiadacz dziejów), Houria Aichi – śpiewaczka algierska, Joanna Słowińska i Żywołak
w Blue Note Jazz Club Kokii (Japonia) na jedynym koncercie w Polscwe
Chick Corea 23 czerwca w Aulio UAM
prócz tego koncerty – Filharminii z melodiami z filmów sf, Operetka z melodiami z gatunku
EthnoPort akurat z Maltą się nie wiąże – to osobne imprezy.
http://www.ethnoport.pl/
http://www.malta-festival.pl/pl/home/530/index.html
Dla mnie to nie są zbyt wygodne niestety terminy. Kiedy będzie pierwsza z imprez, zupełnie nie dam rady; na Coreę bym nie zdążyła, może wpadnę na końcówkę Malty, ale jeszcze nie wiem. Tam będzie wystawiona (plenerowo!) Maria de Buenos Aires Piazzolli z… Joanną Rawik w roli głównej 😯
Jeśli w środku lipca będę miała czas, wpadnę na Tzadika, interesująco się zapowiada:
http://www.tzadikpoznanfestival.pl/pl/home/2009_programme/index.html
Na szybko bym powiedział, że opera, będąc bardziej „teatralną” i „umowną”, lepiej poddaje się ekranowi.
Koncert jazzowy wymaga żywego kontaktu z artystą, a oglądanie tego na ekranie wysysa większość tej atMOsfery.
Poza tym, jeśli będzie to na żywo montowane w stylu MTV, z 3-sekundowymi przebitkami, to ja dziękuję.
Ostatnio obejrzałem sobie w TV4 (fajne rzeczy tam nadają, tylko o jakichś obłędnych porach, jak np. 3:30) dokument o Davisie z prawie całym koncertem z Isle of Wight. Jak kamera na kimś usiadła, to tam zostawała przez dłuższy czas. Można sobie dokładnie obejrzeć pocącego się Davisa, odlatującego Jarretta czy młodego Chicka Coreę, który wygląda, jakby niebardzo wiedział o co chodzi.
Tak więc, oprócz ceny, zależy mi na spokojnym montażu koncertu.
Jeżeli to miałoby być live, to raczej nie będzie montażu, bo jak?
Aha: kolega mnie powiadomił, że uruchomił internetowe radio jazzowe:
http://www.tuba.fm/index.php?id=radio&pid=wwwjazz
Proponuję ekran na poziome grount, wyszynk. dym :Skock: o będzie OK?
Ja w dymie, izwinitie, po 30 latach puszczania dymu wszystkimi otworami ciała ( 2-3 paczki dziennie) nie wyrobię w takim towarzystwie.
Albo chodzi o atmosferę, albo o słuchanie.
Nie mogę być w NY, czy innych swiatowych miastach, to cieszę się, że mogę obejrzeć i posłuchać w sali kinowej.
To jest, oczywiście, moje zdanie.
Skrót myślowy mój.
W wozie siedzi pan reżyser, czy jak mu tam i wybiera, z której kamery dać w danym momencie obraz, nawet przy transmisji na żywo. Nazywam to „montażem”.
skopałam shock, to dodam osobno, a co 😯
Ja nigdy nie puściłam z dymem ani jednej paczki, więc tym bardziej nie wyrabiam 🙁
A bo myślałem, że chodzi o skok, jak np. skok na scenę.
Sprawa koncertów jazzowych HD w kinach. Na razie jest to skazane na klęskę, głównie ze względu na nieprzyzwyczajenie ludzi do takiego odbioru koncertów jazzowych. Ale to na razie. Gdyby jednak takie seanse włączyć w ramy jakiejś większej imprezy – mogłoby się to udać. Wystarczy wziąć przykład z kina. Na przykład: znakomity film izraelski „Przyjeżdża orkiestra” w normalnych kinach nie miałby szans, podobnie jak wiele filmów dla bardziej wymagającego widza. A właśnie na takie filmy trudno zdobyć miejsca w trakcie przeglądów w Cieszynie (impreza została przeniesiona do Wrocławia ze względu na to, że wobec rosnącej popularności mały Cieszyn nie mógł sprostać najazdowi kinomanów) i innych miejscach. I na takich przeglądach, festiwalach, „latach filmowych” – właśnie film „Przyjeżdża orkiestra” staje się przebojem i filmem, na który trzeba walczyć o bilety. W podobny sposób należałoby wprowadzać Jazz HD do kin.
19,6 zł za tomik?
No, się zobaczy…
—
Czarno widzę frekwencję w kinach, ale chciałbym się mylić.
Yhm, obawiam się, że pierwszy tom w jakiejś tam promocji, a reszta po 24,99. Tytuły dość ciekawe, aczkolwiek cokolwiek mainstreamowe… 😉
A co napisał Gostek o 17:48 ?
Był urzeczony filmem. Wszystko zależy, jak rzecz jest pokazana.
Ot i cała tajemnica.
Pzdr 🙂
Pierwszy tomik 15, potem 19,99 😉
Lajza. Sloneczko wstalo, ale sie schowalo
TRO%MBY
http://www.youtube.com/watch?v=hXBeu7o9uUM
A! Czyli mam czekać do 5:45 🙂 Ale dorzucam: niech się święci 4 czerwca!
Gostku:
Pani Kierowniczka rozwiała mają wątpliwość, ale średnią cenę można było wyliczyć z pełnej ceny kompletu podzielonej przez 15 😉
Trochę jestem zajęty, a od jutra nie ma mnie przez tydzień. Zakopane, zdaję się, że w śniegu. Czuję to samo, co Gostek. Jazz to swoista atmosfera, kontakt z muzykami, czasem nawet pogaduszki w trakcie grania. A żywa reakcja publiczności on line! I clue wszystkiego – jam session. Rozumiem, że podczas imprezy jam session może nie być (nie wiem, jakie są teraz zwyczaje w tym względzie), a jeśli będzie, to nie dla byle kogo. Ale składa się to wszystko na ogólną atmosferę. Transmisja w kinie chyba by była dla mnie nie do wytrzymania.
20 PLN to jednak niezła cena. 25 już mniej. Nie wiem, jakieś takie dziwne zależności w głowie mi łażą, bo w końcu czasami człowiek na CD zostawia 70 zeta na ladzie i nie żałuje.
Jam session na JJ czy WSJD to chyba już nie ma od jakiegoś czasu.
Za to pamiętam, jak szatniarz w Remoncie mówił Lyle Maysowi, żeby poszedł do fryzjera (pośredniczyłem w tej wymianie zdań) albo jak będąc pod lekkim wpływem ochrzaniałem Joshuę Redmana, że się spóźnił do Harendy (a on jakoś chyba zbłądził po prostu). Wtedy muzycy grali na górze, na „scenie” chyba 1 metr na 3 (w kącie takie zdezelowane pianino stało). To był dopiero bliski kontakt!
Ech, takich rzeczy w kinie nie uświadczysz… 🙂
Do takich zestawów powinni jeszcze półkę dokładać i trochę przestrzeni w mieszkaniu. Wtedy i 25 zł to atrakcyjna cena…
No, przestrzeni, już nie wiem czego… płyty leżą u mnie dosłownie wszędzie bez ładu i składu, najgorzej, że wśród nich niemało dostanego chłamu (obok dostanych wspanialców), którego nie mam nawet kiedy odsortować…
Co Wy z tymi pogaduszkami i papierosami w trakcie grania jazzu? Na koncertach w Kongresowej ktoś pali czy gada? 😯 Też coś.
A w ogóle to niech się święci! Trąby z Gdańska:
http://www.youtube.com/watch?v=mIgmYLySCv0&feature=related
Perkusista jak przeżywa 😆
Ad sortowanie: codziennie brać do ręki jedną płytę (albo kilka) i odkładać na stosowny stosik. A potem myk BCM na Allegro i problem z głowy.
Ad pogaduszki + papierochy (Chatter and Cigarettes – nowy film Jima Jarmuscha): mam nagranie, z Harendy właśnie, jak Ray Brown opiernicza klientów baru (bo nie słuchaczy), że gadają zamiast słuchać.
Siekiera w jakiejś spelunce jest niewątpliwie częścią atMOsfery koncertu. Gadanie owszem, przeszkadza, ale pewna ilość tła w postaci brzęczących szklanek i rozmowy też jest częścią tejże atMOsfery.
Kongresową nawet lubię (muzycy zdaje się trochęmniej), choć zdaję sobie sprawę, że nie jest to dobre miejsce na jazz, zwłaszcza akustyczny.
tylko że w Warszawie nie ma innej sensownej sali na takie imprezy. Rozmawialiśmy już tu o tym.
Na Kongresowej może nie palą, ale na pewno gadają (przeważnie nie na temat) i filmują komórkami, co już mnie fqrvya do imentu, tysiąc jarzących się ekraników. 👿
Ja aż tak apokaliptycznie tego nie odbieram, może miałam szczęście do kulturalniejszych sąsiadów…
Nie, no może nie apokaliptycznie 😉
Taki Jarrett gdyby przyjechał od razu zrobiłby porządek z gadulcami.
Byłam, parę lat temu. Gadulców nie było 😀
He he, gdzie dwóch się kłóci, tam trzeci korzysta. W Krakowie i Gdańsku leje, a w Warszawie słoneczko 😆
Pstrykacze – won. Gadulcy – ciszej proszę i nie tak dużo. Siekiera – ma być. Bardzo dyskretne grzechotanie lodu w szklaneczkach jest w moich uszach muzyką – też ma być.
Podpisano: Bobik 😆
P.S. Najlepsze kasztany na Placu Pigalle, najlepsze dżemy w Quartier Latin, Kongresową odradzam. 😉
Wszystko, tylko nie siekiera! Bo wtedy tylko siekierę odbierasz.
Grzechotanie lodu – może być, ale niekoniecznie w tych okolicznościach. Zresztą zależy od gatunku jazzu… Ja się jakoś przyzwyczaiłam do skojarzenia z piwem 😉
W Kongresowej miałam tyle prze, prze, przewspaniałych przeżyć muzycznych (jazzowych), że mogłabym Was obdzielić i żałuję, że tego zrobić nie mogę…
No, w końcu i tu się rozpadało…
Trochę złej pogody i Warszawie się należy. Ale u nas nie pada, jak na razie. Przez okno widzę błękit, słońce i trochę cumulusów. Obejrzałem prognozę na Zakopane. Cały przyszły tydzień leje. A chcieliśmy na Boże Ciało do Ludźmierza. Tak ładnie tam śpiewają w kościele.
Chyba jazz coraz więcej ma z muzyki poważnej w obyczajach. Kiedyś wyraźnie się od nich odcinał. Może to i z brzmieniem ma troche wspólnego. Niegdyś bardzo mało było pianissima wymagającego najwyższego skupienia słuchacza, teraz bywa inaczej. Rozumiem, że profesjonaliści nie mieli prawa uronić choćby nutki, więc i tak zawsze byli skupieni. Inni pozwalali sobie na wiele luzu w odbiorze nawet słuchając wyjątkowo nabożnie ze względu na kultowych wykonawców. Jeśli ktoś powie, że nie może być równocześnie na luzie i nabożnie, to powiem, że w jazzie mogło.
Już przestało padać. A na Wawelu Te Deum. Ale czyje? Nikt się słowem nigdzie nie zająknął. Jakieś klasyczne, kawałek poleciał właśnie w TVN24.
No to lecę do firmy. U nas nieustający toast za wolność cały dzień – reklama stawia 😉
To jeszcze odpiszę Stanisławowi. Na luzie i nabożne są chociażby pogrzeby w Nowym Orleanie, o których tu kiedyś mówiliśmy. Takie połączenie jest w tradycyjnym jazzie naturalne. Ale odkąd zaczął się komplikować, odbiór się zmienia – powoli, ale jednak. I właśnie te pianissima też są pewnym znakiem: muzycy chcą przyciągnąć uwagę słuchacza. W jazzie europejskim to jest już nagminne.
Dawno nie byłem na naprawdę wybitnym koncercie jazzowym. Ewentualnie blues w wykonaniu B.B. Kinga, ale to zupełnie co innego. Dlatego bliska mi atmosfera dawnego grania. Ale przypominając sobie brzmienie utworów z ostatnich dziesięcioleci przyznaję, że to muzyka dla skupionych. Ale już Miles Davis grał cool od którego to się zaczęło.
Pierwsze toasty za wolność już za mną. Dzielne panie z reklamy przyniosły naleweczki – palce lizać! Pyszna morelówka, pigwóweczka „od wuja” i jeszcze jakaś paulinka (bo od paulinów). No, były jeszcze jakieś „Jantarskoje igristoje” i wineczka dyżurne, ale już nie próbowałam 😉
Teraz idę na ciąg dalszy na konferencję Festiwalu Mozartowskiego. U dyrektora Sutkowskiego zresztą zawsze na konferencjach sa toasty, teraz jeszcze dodatkowy powód 😉
Na zdrowie! 😀
Ciekawy pomysł ma Zamek Ujazdowski:
http://news.o.pl/2009/06/03/toast-za-wolnosc-w-csw-zamek-ujazdowski/
Co prawda samojedna, ale też wypiwszy za NASZĄ. 😉
Prawdę powiedziawszy trochę mnie przynaglił widok jednego z wiadomych braci, nic nie pomogło, wyłączyłam gadające pudło. ;(
Na zdrowie! 😀
No to już Gościu jesteś, nie Gostek 😉
Takie panie sławy z Gościem ramię w ramię a może szklaneczka w szklaneczkę 🙂
Ale ja tyż …
Kiedyś oglądam na żywo Davis’a i słyszę, że mu się zafałszowało. Jak nie wstałem, jak nie opeer wstawiłem, cały czerwony z gniewu usiadłem. I patrzajta: do końca kawałka już nie zagrał nawet jednego dźwięku!
A trzeba Wam wiedzieć, że siedziałem w domu przed tiwi a on był w Warszawie na scenie.
No i kto ma większą siłę oddziaływania, hę?
Nie ma Was?
To sam wypiję za sukces…
Szczególnie, że w tym samym dniu – już na zawsze w oczach miał będę plac Tiananmen – zdarzyło się coś całkiem innego, co mogłoby i u nas, a dzięki mądrości nie tylko i może nie przede wszystkim Wałęsy ale i dupków rządzących do tamtej pory Polską, zdarzył się cud: odstąpmy od przemocy…
i ja k…. za to piję, że wśród tylu chamów, znalazło się trochę ludzi z wyobraźnią…
Podłączam się do zeena, bo już wczoraj, choć nieco innymi słowy 😉 zapowiadałem, że właśnie za to będę pił. 🙂
Kochani, z opóźnieniem (z przyczyn tradycyjnych – koncertowych) podłączam się do Was!
Toast wzniosłam jeszcze dziś, jak wspomniałam, w Warszawskiej Operze Kameralnej. Bo choć mówiło się, że pieniędzy brak, że miasto Warszawa wypięło się w tym roku na placówkę z Warszawą w nazwie (podlega ona co prawda województwu, ale miasto zwykle dokładało) – dużo pochłonęły m.in. dzisiejsze obchody – że artyści musieli zgodzić się na obcięcie dochodów o 10 proc. (i zgodzili się, od początkujących do gwiazdy – Olgi Pasiecznik), że do Festiwalu Mozartowskiego dołożyło się tylko ministerstwo, a sponsorzy zaszyli kieszenie, to mimo to szczerze podnieśliśmy kielichy – za wolność. Za to, co się stało 20 lat temu.
A na koncercie (w ramach Łańcucha VI) główną rolę tym razem grały dzieci, więc toast miał być wzniesiony nie kielichami wina, tylko jak w Chantefleurs et chantefables Lutosławskiego:
Trois cents millions de papillons
Sont arrivés à Châtillon
Afin d’y boire du bouillon
(Robert Desnos)
Ale żadnego bulionu nie zauważyłam albo się nie doczekałam, bo już chciałam po całym dniu do domu.
Więc – zdrowie! 😀
Dobry wieczór 🙂
Czy ktoś z Blogowiczów się wybiera na koncert D. Krall? Bo ja nie chwaląc się mam już bilet kupiony 😀
p.s. pomysł pt. Tribute to Miles Davis zapowiada się rewelacyjnie 😎
Bo ja wiem? Może odnowię znajomość z Parą Dam (a właściwie tylko z jedną), która to agencja organizuje ten koncert…
Ale tak daleko nie planuję. Choć może to też byłby pretekst na minizlocik, co zawsze jest miłe 😀
No ja właśnie w kontekście jakiegoś spotkanka pytałem 🙂
Spotkać się możemy i tak 😀 Zwołać jakieś cóś…
No to jakiś Zwołujący by się przydał…
No dobra. Do listopada mamy jeszcze dużo czasu. Ja na razie rzucę pytaniem, czy może jakiś inny, wcześniejszy termin pasowałby Blogownictwu? I gdzie? Czy jednak znów w Warszawie?
Zeszłoroczny pomysł był fajny, bo było ciepło, pogoda, i można było udać się na parę różnych koncertów, takoż w plenerze. Może i teraz jakiś termin letni by się nadał?
OK, hasło zostało rzucone – teraz pozostaje czekać na odzew ze strony Blogowiczów 🙂
Lubię spotkania na Spitsbergenie… Mam tam znajomego pingwina…
E tam pingwin. Frak włożyć i już…
Trącam się kielonkiem 🙂
Etam pingwin pozdrawia i życzy elegancji w każdym calu…
Siup, drogie pingwinki!
Też się trącam. Czerwone wytrawne w kieliszku 😀
Elegancki pingwin nie zakłada nigdy nic czerwonego.
No, chyba, ż e pingwinica ma pewne problemy…
Przecież kieliszka się nie zakłada, kieliszek się opróżnia 😯
O, pszeprażam, pingwin siem wyprużnia….
A widziała kiedy wypróżnionego, hę?
Możliwe, że zeen opróżnia pingwina 😯
Jedno jest pewne, że to, co opróżnił, to nie była małpka 😆 A jeśli, to nie jedna 😉
Życie hotelowe…
Byłam dziś na konferencji prasowej przed Warsaw Summer Jazz Days
Poni Dorotecko, jeśli w najblizsym casie temperatura nie pódzie choć kapecke do wierchu, to cosi mi sie widzi, ze impreza bedzie musiała zmienić nazwe na Warsaw Autumn Jazz Days. A fto wie, cy nie na Winter? 😀
Samotny pingwin na Spitsbergenie,
jakże samotne ma wypróżnienie… 😥
Lecz gdy do picia pingwin ma zeena,
obaj nie boją się Spitsbergena. 😀
Musimy podmuchać, to może będzie cieplej?
He-he-he, he-he-he,
lato jakieś złe!
Szczypie w nosy, szczypie w uszy,
mroźnie robi się na duszy,
gdzież to globalne-e
jest ocieplenie? 😯
A wszystko przez naszego zeena,
Co mróz nam przywiózł ze Spitzbergena… 😯
Wtrącam się i dotrącam do wszystkich wcześniejszych toastów. I niech już zostanie ten 4 czerwca jako święto nasze – powtarzam: nasze, tu mieszkających, chrzaniących i perrorujących, tworzących i marnotrawiących, pamiętających i zapominających. Co było przedtem – co mogło być potem. I pamiętajmy – każdy z nas miał w tym swój udział – a jaki to niech przy kieliszeczku winka przedefiniuje w skrytości.
Ale byleby na końcu (a jeszcze lepiej i na poczatku) było radośnie. Należy się to nam. Jak bobikowi parówa, a Tulci szyneczka.
A w Staatsoperze Oniegin dzisiaj w finale tak macał kolano Tatiany (lewe), jak nie przymierzając weterynarz-ortopeda po kursie II stopnia. Jezusicku, że ściegna i wiązadła jej nie opuściły – cud jakiś. Dlatego to musiało się żle skończyć.
Pozdrawiam podmęczony dniem i radosny wolnością.
Owcarku: po co te dziwoty? Krakowska Wiosna Baletowa zawsze zaczyna się w maju a kończy we wrześniu – bywało że i w październiku.
Może i lepiej, że macał kolano Tatiany, a nie romansował z Leńskim, jak u Warlikowskiego w Monachium… 😆
Zdrowie nas wszystkich w wolności, w tym kolejnego biesiadnika 😀
Może zrobimy jakiś niedzielny spędzik w dzień w Krakowie? Wiem, że Beata będzie chętna 😀
1511, ale nie bede sprawdzac
Malo brakowalo, a bylabym sie na te dziecieta zapisala, no ale jak zwykla sie omsklo i wyladowalam na starym miescie w pierogarni. Gruba sie czuje okrutna, jako tyn pierog Babci Maliny.
Spic-bergena, ani Szpicberga (sorry, Spielberga) nam nie trzeba, mamy nasz wlasny.
Ja sie tak nie bawie i ze stolicy ulatuje w poniedzialkowy wieczor. Obrazona na Polski Maj i Polski Czerwiec.
To SKANDAL! A rzad nie interweniuje! Jak o deszcz sie modlili, mogliby i o sloneczko. Byle z lepszym skutkiem.
A na razie to nawet nie da sie piwa na tarasie wypic. A i jedno drzewko mi zlamalo przed oknem.
Jeden plus – cudowne blekitne godziny.
Nawet na TROMBY nie mam ochoty, nich PAK sie wykaze o swicie. Bojkotuje, strajkuje wewnetrznie i tyle!
To już nie wybierzemy się na żaden koncercik? 🙁
A może jakiś redyk? Owczarek udzieli fachowych wskazówek… 😀
Jutro nie mogiem, a w sobote mamusia. W niedziele PK w Krakowku, a w poniedziaek zainTeresowana w Paryzu.
Bardzo chcialam na te dziecieta, ale tak naprawde, to akurat lunelo tak, ze wymieklam i posluchalam ostatniego egzaminu pierwszaczka w Akademii. Bardzo ladnie gral. Nie tylko jak na pierwszaczka. Zwlaszcza Mozarta. Z tym Chopkiem to juz same problemy.
No a potem bylo po siodmej. Leeee
No to trudno. Za to się naparyżujemy, tylko musimy się umówić… 😉
Nieustające pozdrowienia dla Mamusi 😀
Martwi mnie tylko, że baba z opery mi jeszcze nie potwierdziła biletu prasowego. Wysłałam do niej wczoraj maila, ale nie mam jeszcze odpowiedzi…
Co tu sie umawiac. Baba z Opery niewazna. Wikt na ulicy Pan, dach nad glowa takoz, a co do reszty, to sie zobaczy…
A kwiaty, TROMBY, transparenty i Marsupilami jak w bankuniezBank-rutowanym (to drugie niechybnie od Joli z Koniem)
Umówić chociażby żebym wiedziała, gdzie i jak przyjechać 😆 Ale to już w mailu…
Zdjęcie sobie skombinuję 😉
Jezeli masz chwilke jutro w dzien, bardzo chetnie. Tak miedzy 12-14. Sorry, alem zabiegana i troche rozkojarzona.
No przeciez wyjade na lotnisko, jak inaczej…
Możemy się zdzwonić jutro, może się uda 🙂
Buźka!
Z NAJWIEKSZA, GIGANTYCZNA przyjemnoscia
a teraz pierogowy morfejek. Jutro Wielki Post. 😉
Ale pierogi są tam dobre. 🙂
Do Paryżewa się umawiają. 🙁
A w Warszawie kiedy będą zloty gwiździste. 😀
Toaściki uiszczone, tematy obgadane, można udać się w objęcia, ale jeszcze chwilę rozejrzę się.
Ale nie wiem nawet, czy to była Pierogarnia (Zapiecek), czy Pierogerria… Ja jestem zwolenniczką tej drugiej, są tam takie pyszne pieczone 😉
Ja się właśnie wciąż dopytuję, EmTeSiódemecko, o tę Warszawę. W zeszłym roku to zdało egzamin…
Mozarta znów by można jakiegoś załatwić!
Tylko oczywiście po 24 czerwca 🙂
Mnie najbardziej pierogi smakują na Bednarskiej. Pycha! 🙂
Chyba się wybiorę.
Tak, lepiej później, to i szansa na pogodę większa.
A na Bednarskiej jeszcze nie byłam 🙂
A dlatego po 24 czerwca, bo wtedy ja wracam z Paryżewa 🙂
O, gdyby zebrała się ekipa na Mozarta, to byłoby super! 27 czerwca, w sobotę, jest „Uprowadzenie z Seraju”. W razie czego: ja w ten weekend 27-28 czerwca to bym jeszcze mogła (potem przez cały lipiec jestem w Niemczech).
Pani Kierowniczka chce załatwić Mozarta? 😯 Sama? Osobiście? 😯
Ten Salieri to był, jak widać, mały pikuś… 🙄
27 czerwca mogłabym też ewentualnie polecić recital pieśni Mozarta w wykonaniu jednego z nowszych fajnych „nabytków” WOK – Anny Wierzbickiej – w Pałacu na Wyspie w Łazienkach. No, albo to Uprowadzenie…
Bobiczku!!! 😯 😆
To namawiajcie się kobietki, a ja tymczasem pośpię nieco. 🙂
mt7, to na zasadzie, że nic tak nie ożywia akcji jak trup. 😆
Chyba już moją połowę światła zgaszę… 😉
tereso:
TROMBY?! Dzisiaj?!
TROMBY po pierogach nie pasują, dlatego ich nie ma.
A na Bednarskiej nadzienia mają prawidłowe, ale ciasto za grube robią, choć na szczęście nie tak kluchowate, jak czasem bywa.
Dzisiaj szykuję się na pierogi ormiańskie pod ciechocinkiem.
A pingwin brzmi bardzo niepoprawnie. To nie żaden pingwin tyklko arktykoeuropejczyk, nawet po wspólnym piciu z zeenem, albo szczególnie po wspólnym piciu.
Gdzie bilety na listopad już sprzedają. Tylko na ile ten tribute to Miles Davis nawiązuje do jego muzyki i pod jakim względem, to znaczy, co wspólnego z Davisem w tej muzyce można się spodziewać? Ja bym się na to wybrał, a Moja Ukochana też. Na Dianę także. Moja Ukochana bardzo ją lubi. Ja nie powiem, że nie lubię, ale nie aż tak, żeby jechac do Warszawy na koncert. Ale jakby już tam być, to mogę zaryzykować. Jak byłem młody i stanu wolnego, to jeździłem wszędzie, gdzie było na co.
W domu od wieczora żałoba. Pozbyliśmy się trzydziestoośmioletniej przyczepki campingowej marki Hobby Prestige. Zjeździła całą Europę, w tym Anglię, Walię i Szkocję parokrotnie. Norewgię, Włochy (ileż razy) i Hiszpanię. O bliższych krajach nie wspminam. Ile zlotów caravaningowych europejskich i światowych. Ale prawie od trzech lat już nie było okazji pojechać. Głównie sprawa straty czasu po drodze przy krótkich urlopach. Przyczepka przegrywa z samolotem i apartamentem.
Przyszła wczoraj sąsiadka i powiada „Widzę, że od dawna nigdzie nie jeździcie, może byście sprzedali”. Krótka narada i szybka umowa. A w nocy płacz i rano poprawka. Tyle wspomnień. Jest po czym płakać.
TROMBY po pierogach istotnie niemozliwoscia sa! Wlasnie otworzylam blekitne oczeta i zastanawiam sie, czego nie zdaze, bo zaspalam. Ale chyba zdaze.
Pierogarnia byla Zapiecek, bylo luzniej i przytulniej. A pierogi ze szpinakiem. Pycha!
Na moich Kabatach też Zapiecek jest – duża restauracja, dużo większa niż ta na Świętojańskiej 😉
Na urlop rusza nam Stanisław i foma. Im i rodzinkom życzę przede wszystkim poprawy pogody…
Czy przyznanie tutaj, że się pierogi lubi, ale nie tak do obłędu, powoduje automatyczne wykluczenie z blogu? 🙄
Stanisławie, rozumiem Twój ból i współczuję. 😥 Ja też się potrafię przywiązywać do środków lokomocji. Naszego ostatniego, cudownego, stareńkiego grata już kilka razy posyłaliśmy na drogie i nieopłacalne operacje, żeby tylko nie musieć się z nim rozstać. A co dopiero uczucie do tak szacownej Przyczepy…
Czy to chodzi o tego grata, którym i ja miałam przyjemność? 😉
Dokładnie o tego chodzi, Pani Kierowniczko. 😀 To u nas już 5 taki z rzędu, a ponieważ ich już nie produkują, to staramy się temu obecnemu przedłużyć życie, na ile się tylko da. Ale o każdym kolejnym badaniu technicznym myślimy ze zgrozą. 🙄
Dziekuję za życzenia. Zarza opuszczam pracę, do domu na przebranie i w drogę.
Bobiku, dziękuję za współczucie i życzę pomyślnych badań w przyszłości
Już walizka spakowana,
Ukochana już zabrana,
i Stanisław z animuszem
„na południe – mówi – ruszę!
W Zakopanem czy w Ludźmierzu,
przy premierze, przy papieżu,
w górze, w dole, w polu, w stogu
głosić chcę pochwałę blogów,
bo to ważne są nauki!
A wy tu trzymajcie kciuki,
żebym wrócił opalony
i nie całkiem bez mamony!” 😆
O to, to, zwłaszcza to ostatnie! 😀
Po tym, jak Stanislao zamienił przyczepę na apartamenty
Fajną kurę znalazłem (tak apropo pierogów) 🙄
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/0/0d/Kura_jedwabista_(silkie)_22.jpg/453px-Kura_jedwabista_(silkie)_22.jpg
O, i się źle zalinkowało. To może tak: fajna kura
Wygląda na to, że rodzicom tej kury udało się przełamać barierę gatunkową… 🙄
O, kura 😯
Zajedwabista 😉
Świetny futrzak:
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/e/e2/Silky_bantam.jpg
Piękna! 😀
TROMBY WYBORCZE!
http://www.youtube.com/watch?v=uNaH6aVU4QY