Na pianinie w Londynie
Szkoda, że tego nie zobaczę. Od 23 czerwca do 13 lipca w różnych miejscach brytyjskiej stolicy stanie 31 pianin, przymocowanych tylko łańcuchami, od razu z dyżurnymi śpiewnikami na zalaminowanych kartkach. Każdy będzie sobie mógł do takiego pianina zasiąść, zagrać i zaśpiewać. Specjalnie zatrudniony stroiciel będzie ciągle się przemieszczał od fortepianu do fortepianu i korygował strój. Akcja według projektu artysty Luke’a Jerrama, odbywająca się przy wsparciu burmistrza Londynu Borisa Johnsona, to część festiwalu Sing London, który jest właściwie wielką wspaniałą akcją edukacyjną – tu trochę przykładów z działalności. A tutaj widać, jak takie pianinko będzie wyglądało; jest też mapa rozmieszczenia instrumentów na mieście.
Mapa jest też tu, na stronie projektu, który nazywa się Play me, I’m yours – i można się z tej strony dowiedzieć, że pianinka jeżdżą już po świecie od zeszłego roku. Były w październiku w Brazylii (Sao Paulo), potem w Australii (Sydney), w Anglii były już w Bury St. Edmunds, a we wrześniu pojadą do Bristolu.
Efekt takich działań artystycznych może być oczywiście taki, ale może być też taki, taki albo taki. A to i to z Sao Paulo. Oczywiście jeśli kto ma ochotę, może zagrać na takim pianinku Chopina czy Beethovena, ale efekt pewnie nie byłby jakoś szczególnie atrakcyjny… Ja się tylko zastanawiam, jak to mogłoby wyglądać u nas? Nie mówiąc o tym, jak pianina wytrzymałyby w naszym zmiennym klimacie (w Londynie też pewnie będzie ten sam problem). Ale co moglibyśmy usłyszeć od obywateli zasiadających do instrumentów? Oj, cieniutko chyba byłoby, cieniutko. Ale kto wie? I może więcej ludzi zainteresowałoby się czynnym uprawianiem muzyki?
A może zaprosić pana Jerrama z jego akcją na Rok Chopinowski?
Komentarze
Jestem ZAAAA!!!! Cokolwiek, byle czynne uprawianie Muzyki, a nie jej mandarynowej namiastki.
TROMBY!
—
Bardzo ciekawy pomysł — chętnie bym zobaczył (ale mniej chętnie usłyszał…)! 🙂
Spoko. Ja bym zagrał coś awangardowego 🙄
Fajny pomysł. Sam to bym nie pośpiewał, ale z Królewną moglibyśmy dać recital uliczny 😉
Ale pogoda to faktycznie problem – byle deszcz może pianino mocno zniszczyć. Jak czytałem notkę to sobie pomyślałem, że może oni te pianina w jakichś podziemnych przejściach ustawiają, pod wiatami przystankowymi itp. ale na zdjęciu widzę, że bezpośrednio na ulicy. No cóż. Tak czy owak powodzenia życzę, a jak akcja trafi do mojego miasta to się przyłączę do happeningu 🙂
TROMBY dziś subtelne, ale pogodne. To dobrze, bo niebo zachmurzone i ochłodziło się…
W takim Sydney to mieli dobrze, wiadomo było, że w danym okresie deszcz nie spadnie. Podobnie w Sao Paulo. Może w Londynie będą je zabierać na noc 😯
A przy okazji na tubie można trafić na różne inne pianistyczne manifestacje uliczne. Na przykład w Barcelonie:
http://www.youtube.com/watch?v=eI7gt1I6yDM&feature=related
W Awinionie:
http://www.youtube.com/watch?v=IOZ9oFjZm8U&feature=related
Tu w Nicei:
http://www.youtube.com/watch?v=a8BwwsQso7I&feature=related
A na podobnego (może na tego samego) i ja trafiłam w Monachium:
http://www.youtube.com/watch?v=GJcVzAaEGZk&feature=related
😀
W Londynie mają teraz strajk metra więc takie muzyczne umilanie czasu spóźniającym się do pracy wydaje się być dobrym rozwiązaniem 😎
Chyba ten strajk się już skończył… A w metrze też dbają o umuzykalnienie obywatela, zwłaszcza na niektórych stacjach…
A to paryska orkiestra metrowa. Calkiem oficjalna. Z reguly na Chatelet, tam jest takie miejsce, ktore znakomicie udaje amfiteatr 😉
http://www.youtube.com/watch?v=-rGtAOmeMRk
Chyba nawet na pewno się już skończył. Co nie znaczy, że sam pomysł jest zły 🙂
Zgadza się, taka impreza odbyła się w Sydney w styczniu (lato) tego roku. A ja o tym nie wiedziałem … bo mieszkam w Melbourne i bo …. p. Dorota o tym nie napisała :(((( A czyż Sydney gorsze od Londynu??
Pozdrawiam z tymczasowej placówki w Świnoujściu. Skończył się semestr, wietrzenie głowy wskazane. Pianin na ulicach ptu óki co brak, ale za to cudnie wieje 🙂
pharlap – nie napisałam, bo nie wiedziałam 🙁 O Londynie dowiedziałam się przypadkiem.
Beato – miłego Świnoujścia 🙂
Ja też pozdrawiam z wysokiej stałej placówki na skraju miasta. 🙂
To kiedy ten zjazd ma być?
Nie wiem, czy w końcu będzie jakiś zjazd… przynajmniej w najblizszym czasie.
Ja na razie polecam jutro i pojutrze akcje Sinfonii Varsovii w ich nowej siedzibie!
Strasznie żałuję, że nie będę jutro. Muzycy orkiestrowi mają grać solo i kameralnie w różnych miejscach tej „posiadłości” (w różnych budynkach, w parku). Varsavianista Jarosław Zieliński będzie oprowadzał, będą instalacje multimedialne, także interaktywne (reżyserzy: Igor Gorzkowski, Redbad Klynstra), muzyczne zabawki dla dzieci zaprojektowane przez młodych designerów z grupy Lampo, muzyczne filmy, m.in. z tegorocznego programu Muzycznych Ogrodów. Po prostu wielki festyn.
W niedzielę w południe koncert na scenie plenerowej – już pełnej orkiestry pod batutą Pendereckiego, który potem z muzykami zasadzi w parku klon. Na to wydarzenie może zdążę przybiegnąwszy prosto z pociągu. Potem jeszcze spektakl Teatru Montownia.
Wszystko za friko 🙂
Taak, wiem, ale towarzyszę bratu w szpitalu, a mam jeszcze inne obowiązki.
Jutro jest dzień wizyty, bo dzisiaj muszę (wreszcie) popracować.
Może w niedzielę sie uda. 😉
Ja tak ogólnie to ogłaszam, bo może ktoś przeczyta i się skusi 😉
Przeczytałem, ale skusić się nie mam jak. 😀
Pani Doroto, a wie Pani coś o ‚Ogrodach Muzycznych’?
Na ich stronie od ubiegłego roku nie ukazała się żadna informacja, a w necie też wszystko dotyczy poprzednich lat. 🙁
Zmarły śmiercią naturalną?
Będą, będą, spoko. Nawet zwracali się do nas o patronat medialny. W tym roku akcenty skandynawskie, ale nie tylko. Jak będę wiedziała dokładniej, natychmiast dam znać.
A najbliższy zlot to chyba nam się sam z siebie szykuje 7 września we Wrocławiu 😉 Może do września ktoś jeszcze skusi się na Gardinera, kto wie 🙂 Zaraz jeszcze raz spróbuję zarezerwować bilet, wczoraj coś nie działało z adresem, rezerwacja wróciła.
Upiłam się świeżym powietrzem, ledwie trafiam w klawisze 😀
Dzięki!
To Jerzy LX mógłby się skusić, co to dla Niego Paryże i Szanghaje. 🙂
60jerzy już zapowiadał, że się skusi 🙂 A może też Warszawa w drugiej połowie sierpnia?
http://pl.chopin.nifc.pl/festival/edition2009/programme
Właśnie, może w Warszawie też zbierze się ekipa 😉 Ja bym się wybrała na Marca Minkowskiego, a tak to raczej nie. To chwilę przed Jarosławiem, będę całymi dniami śpiewała Machaut (trochę też z rozpaczy, że odwołali ten koncert inauguracyjny). Kto by ze mną wytrzymał 😉
Ja! Mogę się dołączyć 😉 Nawet umiem „beczeć jak korsykańska koza” 😉
A ja mogę pochrypieć 😉
Niezły będzie zespolik 😆
Jeszcze tylko takiego pianinka nam trzeba 😉
Siódemeczko 15:44
Ni Paryże, ni Szanghaje,
jakoś tak mi się wydaje…
Ale wieszczy szereg plotek,
Że stolica, tudzież Wrocek…
Moje drogie Panie,
Sir JEG siódmego – 200 procent pewności (ale sprzedaży biletów jeszcze nie ma – że o cenach nieznanych nie wspomnę). Druga połowa sierpnia – z programu aktualnie podawanego wynika moja częściowa na nim obecność (tu akurat i ceny i terminy sprzedaży podano).
Nie wykluczam zapuszczenia żurawia na hotelowego „Don Giovanniego” we Wiedniu – ale to się jeszcze klaruje.
Siódemeczko kochana: ja „LX”? Po ostatnich koncertach (i z nowymi na horyzoncie) to ja jestem zduszona „S” size.
Całe szczęście, że truskawki się już kończą, gdyż jadam je głównie na resorze śmietanowym wieloprocentowym – z basso continuo grosso zucherro. Inaczej byłbym jednak LXX.
Dni SV zazdroszczę, londyńskich piano-street-events tyż. Bo ja uwielbiam wszelką sztukę na ulicy. Ileż to już zapłaciłem większych opłat parkingowych, bo zasłuchałem się w grających na ulicach europejskich miast i placów rosyjskich (i nie tylko) akademików. I tak już jakoś dziwnie się składa, że zaznawałem częstokroć na tych placach i ulicach większych wzruszeń, aniżeli w salach koncertowych – różnych. O teatrach ulicznych nawet nie wspomnę.
Pomysł na mutację akcji w czasie przyszłorocznych Szalonych Dni – yes, yes, yes.
Po takiej deklaracji zapałałam entuzjazmem! Przy najbliższej okazji trzeba będzie sprawdzić, czy nasze kozy reprezentują tę samą szkołę beczenia. A pianinko z punktu widzenia Machaut skandalicznie fałszuje! 😉
Jerzy, wrocławskie ceny biletów już są: http://www.wratislaviacantans.pl/0029_bilety.html
Gardiner „chodzi” po stówę (I miejsca), chyba że kto chce być VIP i dostać pakiet podarunków lub zaproszenie do saloniku VIP 😉
60jerzy – jest jednak pewna różnica między XXL a LXX 😆
A co do XXL – to raczej nie ma obaw 😉
Ogłaszam protestujkę –
wypraszam sobie Wrocek, Krakówek i Warszawki, nazywajcie po imieniu jak nalezy!
A dorzucam moją ostatnio od jakiegos czasu… takich nie sieją 🙁
Nie trzeba rozumieć słów, rozumie się wszystko. Jak podawałam sznureczek, to najwyżej 😉
http://www.youtube.com/watch?v=kZSAkCdLzkg
Czy ja dobrze widzę, że się zapowiada zlot na koncercie JEG we Wrocławiu???
Waham się. Staram się zawsze być na 6-tą rano w domu, a to oznacza zarwanie nocy po koncercie. Ale, gdyby trafiło na zlot, to czekanie na pociąg o 2:30 w nocy nie byłoby takie uciążliwe…
Chciabym się dowiedzieć, czy władze państwowe poczyniły jakieś kroki w celu ujęcia świeżego powietrza, które zaatakowało i brutalnie oszołomiło Beatę? 😯
Klub Anonimowych Pijaczy Świeżego Powietrza 😉
Bobiku, mam dziwne wrażenie, że jednak coś robią. Kiedy, zataczając się z nadmiaru tlenu, chciałam wyjść na trzeci już z kolei długi spacer, nagle zaczęło gęsto kropić. Tak podejrzanie, jakby ktoś lał z jakiegoś urządzenia. Chwilowo mnie to zniechęciło, ale nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa… Możę skończy im się woda w beczce.
PAK-u: Jest nas tu bardzo bardzo dużo 😉 Niezdrowo zaczerwienione policzki, błędny wzrok i inne objawy upojenia tlenowego.
O diabli… co to sie wyprawia!
Zaraz założę stosowny klub, a co!
Też bym gdzieś zleciała…
To musi być bardzo deprymujące być VIP2 😉 Czego to ludzie nie wymyślą 🙄
A najbardziej deprymujące jest to, że liczba gwiazdek się nie zgadza 🙂 I tak SuperVip ma II miejsca i nie wiadomo kto dostaje zestaw upominków 😉
… mówię… załozyc sobie własny klub super-nad-super…
Ciekawe, bo u nas nie ma gradacji. Są Vipy, zwyczajne. Moze to nie vip-y? O jasna…, trzeba sprawdzić!
Komisarzu foma, dawaj zespół!
To pewnie specjalnie, żeby drugie poczuły się pierwszymi 😆
Komisarz na urlopie, sami sobie musimy radzić…
VIP-y… zawsze tak było na Wratislavii, że w paru pierwszych rzędach siadały super-VIP-y, w nieco dalszych – trochę mniejszego kalibru (i prasa się tam zwykle załapywała, choć zdarzały się i trudności).
PAK-u – jeżeli 60jerzy wracałby do domu (samochodem) po koncercie JEG, to mielibyście wspólny kierunek (on do Gliwic). Jeśli nie – to oczywiście nie.
Alicjo, ja też kocham tego Brela, i też kiedyś beczałam przy tym jak bóbr 😉 Co do zdrobnień miast, raczej tego się już nie wyleczy. A już kiedyś zresztą wspominałam, że każde z tych zdrobnień ma inne zabarwienie emocjonalne: Warszawka jest pejoratywna, Krakówek też (ale z cieniem sympatii), Wrocek natomiast odbieram jako zdrobnienie czułe 😀
A propos, pytałaś, co z Narodowym Forum Muzyki. Właśnie podpisano umowę o dofinansowaniu z funduszy unijnych. Ale jest jeszcze mniej przyjemna wiadomość.
A propos koncertów ulicznych, ostatnio na Placu Zamkowym entuzjazm wzbudzał dojrzały raczej pan śpiewający w duecie (sam z sobą) znane arie operowe.
Całkiem nieźle mu to wychodziło i było bardzo zabawne. 🙂
Człek był śmiertelnie poważny.
Często noszę ze sobą aparato, to pstrykam scenki.
„Ciekawy” jest komentarz pod tą drugą informacją o opóźnieniu, ktoś napisał
„na szczęście już niedługo wybory i ten koszmar się skończy … Dutkiewicza i jego urzędników”.
Wyglada na to, że nawet gdyby człek na głowie stawał, żeby zrobić coś dla innych, to dla wrogo nastawionych nic nie będzie miało znaczenia.
…dzięki za sznureczki. No to się pociagnie…A to zdjecie z wodą to nie wiem, po co pokazuja, przecież wiadomo, że gdziekolwiek we Wrocławiu kopniesz szpadelkiem, zaraz wody się dokopiesz, bo ona tuż… mecyje.
Ciekawa jestem, jak to będzie wygladało w praniu, bo projekt bardzo nowoczesny – miejsca tam ci jest, na Placu Wolności. Plus stara opera obok… no przecież jej nie wyburzą?! Oraz sąsiedzkiej Szklanki – nie tykać! Bo jak nie foma, to Mock się podkurzy, a nawet zwłaszcza nadkomisarz Mock!
A co do nazw miejscowosci, to ja mam taki „szaconek”, że nie umiem zdrabniać. Ale to moja waleta. Albo zada?! 😯
Stara zabytkowa opera będzie działała i kwitła – na pewno jej nie wyburzą 🙂
A co to Szklanka?
mt7,
ja tam sie nie znam, ale wszystkim powtarzam – fotoaparat noś i przy pogodzie!
Szklanka to był akademik Uniwersytetu Wrocławskiego „Szklany Dom” , lekutko od lewej patrząc od Opery. Męski – ja bywałam, bo tam przemieszkiwał wiadomo, kto.
Akcja jednej z ostatnich powieści kryminalnych Marka Krajewskiego (Dżuma w Breslau) toczy się własnie tam, tez tam musiał bywać, bo topografię rozpoznaje bez pudła 🙂
Dodam, że to nie są takie sobie byle kryminały. Są to bardzo dobrze napisane książki, przeczytałam wszystkie pięć 😯
Ten od „Pachnidła” wymięka przy Marku Krajewskim… 😉
No i juz nie ma tam akademika. Ani tych drzwi wejsciowych, ani pani-cerber, która pilnowała moralnosci panów po dwudziestce, tam mieszkajacych. JNie smiejcie sie, młodzi – tako to i było, ze trzena było przedstawic dowód, ze sie jest żoną mężowi, zeby zostac na noc w akademiku u rzeczonego. O narzeczonych przepisy nawet nie wspominały. Panie cerberki obłaskawiało sie stosownie 😉
Ten wystajacy po prawej, na drugim planie… Jerzor mieszkał na rogu na pierwszym piętrze. Zdjęcie jest przedpotopowe, znajdę gdzieś nowsze 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Szklany_Dom.jpg
Dzień dobry wieczór.
Ten od „Pachnidła” napisał nie tylko „Pachnidło” … warto przeczytać!
A kryminały A. Krajewskiego są „klasą dla siebie”.
Nie potrzebują porównań 🙂 🙂 🙂
…dobrześ powiedział, Moguncjuszu, a ja za malo napisałam, żeby się wypowiedzieć do końca.
Dzień dobry wieczór dawno tu nie widzianemu Moguncjuszowi 🙂
Lubię i cenię Marka Krajewskiego, choć czasem się w tych kryminałach gubię, to i owo bywa naciągane (jeśli chodzi o samą akcję), ale topograficzno-historycznie – chapeau bas!
Teraz piszą kryminały wspólnie z moim dawnym kolegą z „Polityki”, Mariuszem Czubajem. Mariusz próbuje też osobno.
Ahaaa, to tę chałupę się nazywa Szklanką! To tam był akademik? 😯 Nie wiedziałam. Pamiętam tylko, że przez lata był tam na dole sklep z ciuchami. Teraz jest Rossmann.
A ten dom, co na tym obrazku jest po prawej na pierwszym planie, ma niesamowitą podwójną klatkę schodową 😯
A po co podwójną? 😯 Żeby się więcej po schodach nachodzić? 😀
No pewnie tak. To znaczy żeby więcej osób się nachodziło. Na przykład państwo i służba. Ale przedziwne są te klatki, bo koło siebie. Muszę chyba kiedyś zrobić zdjęcie.
Szklanka na wprost,
Opera po prawej, Monopol po lewej. Zeskanuje kiedys przyzwoicie, jeszcze do tego nie doszłam 😉
http://alicja.homelinux.com/news/ala.jpg
Pani Kierowniczko,
ja „daję głos” tylko wtedy jeżeli to ma „ręce i nogi” (z mojej strony nie zawsze 😉 )
Jeżeli mogę się włączyć do rozmowy na temat, na który mam coś do powiedzenia (też nie zawsze 😉 ), to też to robię, ale naprawdę czytam Pani blog oraz komentarze regularnie i z wielką przyjemnością bardzo często bez aktywnego uczestniczenia (ale to chyba nie jest źle?).
@Alicjo,
ja twoją „..wypowiedź nie do końca…” zrozumiałem i na pewno się nie czepiam, po prostu dałem „głos” 🙂
Ja to tak zrozumiałem: A. Krajewski pisze w ten sposób, że taka osoba jak ja, która nigdy nie była w Wrocławiu, a tym bardziej w Breslau, wczuwa się w opisywane „klimaty” i czegoś sie „naumiewa”.
Przypomina mi to książki tematycznie związane z „moim” regionem autorstwa n.p. S. Chwina, P. Huelle lub G. Grassa.
No był tam akademik i narożne okno na pierwszym piętrze, mogłabym opisać historie, a historie. Na kulinarnym powinnam donieść, że lodówka tych panów to był parapet okna, gdzie zawsze słońce swieciło.
I nie *dało im sie przetłumaczyć* (cp ASzysza).
No właśnie, pamiętałam ten sklep 🙂
Zastanawiałam się, dlaczego Szklanka, bo przecież okna trochę duże, ale w normie. I myślę, że to przez te wybrzuszenia na ścianach…
Moguncjuszu! Pewnie, że nie jest źle. I wiem, że dużo osób tak czyta (i coraz więcej mi się przyznaje 😉 ). Ale skąd mam to wiedzieć, skoro się nie ujawniają? No i mogę się chyba ucieszyć na czyjś „widok”, no nie? 😀
Kojak…
nie łaz mi po piętach, bo ja czytam to samo 😉
Targam to ze soba za wodę, albo mi Przyjaciele wyślą, (ostatnio od P.Ad. „Krótka historię pewnego żartu” dostałam). Są pisarze, których nie sposób ominąć. Dopisuję do nich Myśliwskiego. Może nie pasuje wszystkim, ale ja, wychowana na Bartnikach, dokładnie czuję temat i łuskanie fasoli.
… to chyba nie chodzi o regionalizm. Po prostu, dobrze opowiedziana historia (napisana) to jest to. Huelle i Chwin piszą tak, ze ja to „widzę”, mimo ze nigdy tam nie byłam (pojadę, zobaczę, wniosę reklamacje 😉 ).
Krajobraz widzimy oczyma duszy swojej, chyba, ze faktycznie znamy, tak jak ja kawałek mojego Wrocławia, Kojak swój Gdańsk, a Kierowniczka mogłaby z zamknietymi oczami pooprowadzać tu i tam w Warszawie.
Ja i owszem, ale znam dużo lepszych varsavianistów, np. jeden mój znajomy pianista 🙂
Pani Redaktor: 22:23
Podwójna klatka schodowa była zaprojektowana dokładnie z myślą o osobnym wejściu do mieszkania dla służby i osobnym dla jaśniepaństwa – właśnie o takich klatkach schodowych dopiero co rozmawiałem we Wiedniu ze znajomą – też mieszkała w takim budynku – tyle że w Poznaniu. Ale na Śląsku takich podwójnych klatek schodowych ja nie widziałem – jeżeli są, to proszę o donos uprzejmy (celem sfotografowania, a nie zrównania stanów).
Pan Piotr Kamiński zamieścił był artykuł dotyczący Mieszczanina:
http://www.rfi.fr/actupl/articles/114/article_7944.asp
Pewnie ukaże się recenzja w Polityce, może TP i RM, ale w bieżącej prasie w rzeczy samej nie było nic zgoła. Ja tylko pozwolę sobie na uwagę.
Pan Piotr pisze:
„Mieszczanin to komedio-balet, gdzie muzyka i taniec odgrywają rolę równie ważną, jak tekst mówiony a bez nich utwór kuśtyka.”
Dochodząc do siebie po krakowskim spektaklu przypomnieliśmy, że na scenie sposób gry aktorskiej, frazowania, wymawiania poszczególnych słów, zdań, mimika Oliviera Salva w roli p. Jourdaina – jako żywo przypominały grę nieodżałowanego B. Kobieli – co tylko świadczy o genialności tamtej inscenizacji) – zatem wracając do wątku: jeżeli zagrany genialnie, to broni się bez wstawek baletowych, nawet bez muzyki. I na tym zasadza się genialność, ponadczasowość i uniwersalizm tego dramatu. Takie właśnie wystawienie wręcz wyostrza problem. I nic twedy nie kuśtyka. Natomiast rekonstrukcja jaką widzieliśmy, czy też „kompletność inscenizacji”, którą ma na myśli p. PK wymaga realizatorów i zespołu takiego, jak dopiero co widziany. I wtedy z teatru niewykuśtykowywujemy, tylko fruniemy, fruniemy, fruniemy…
Jerzu60,
tak było w Szklanym Domu, od podwórka można sie było takimi schodkami wtargnąć, ale nam, damom, nie wypadało , wszak odwiedzałysmy chłopaków i niech oni sie martwią o dogodne wejście frontowymi drzwiami 😉
Alicjo,
duszo pokrewna
polecam: „Cierpki owoc tarniny”, K. Sołonowicz-Olbrychska, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
Nie dlatego, że to jest wielka literatura (akurat tak nie jest), ale książka COś przypomina, opisuje to, co Ty chyba poznałaś w Bartnikach, ja w Opaleniu, a akcja toczy się gdzieś daleko… , … nad Bugiem, …
lubiłem takie książki (i między nami, wracam do nich i to wtedy kiedy ….)
Acha jeszcze jedno: Pani Redaktor 20:09
Zanim zdążyłem się PAK-owi zaoferować jako chauffeur, to Pani Kierowniczka (jak to Kierowniczka) – od razu sprawę zorganizowała, uporządkowała, zafiksowała. No i dobrze, bo porządek musi być 🙂
Tylko muszę poczekać z jakiś tydzień na potwierdzenie znajomego radcostwa, które dwa lata temu było ze mną na sir JEG (po którym zażądało informacji o jego ponownym występie w kraju) i jeżeli wpakuje mi się z progeniturą do samochodu, to wtedy będę miał komplet. Ale będę się starał, by PAK nie stał nocą po dworcach. I to nie tylko dlatego, że krajan, ale jak mogę w czymś pomóc, zawieźć, zarezerwować, sprawdzić – to mam od razu dobre samopoczucie.
Alicjo: 🙂 chłopaki pewnie nie w ciemię bite były, a maniery damom stosowne okazywały…
Trochę mi głupio, że tak wepchałam kogoś komuś do samochodu 😳 – ale w końcu wyszło, że OK. To nie muszę się przejmować 🙂
Wygląda na to, że na zjazdy organizuję cudze samochody (no, skoro nie dysponuję własnym…) – na zeszłorocznym bardzo nam w przemieszczaniu się (a było tego, było…) pomogła Alla.
To ta kamienica:
http://wroclaw.hydral.com.pl/000522,obiekt.html
Kamienica Sachsów. Dlatego tak dziwnie z tymi klatkami, bo to były dwie o wspólnej elewacji. Eberhard Mock tam mieszkał 😉
Widzę, że Pan Piotr zrobił mi reklamę na stronie RFI 😆
No dobra, idę spać, bo gadam tu sama ze sobą. A jutro rano do Elbląga! A właściwie od minuty już dziś.
Spoko, Pani Kierowniczko, dobry monolog jest lepszy od żadnego dialogu. 😉
Ale i monolog Kierownictwa skończył się już na tyle dawno, że chyba mi przyjdzie światło zgasić. 🙂
4545
No co wy. Sekretarz na drugim brzegu tęczy zgasi swiatło, póki co przerabia znowu Breakout, i kto mi zabroni?! No!
Nie ma mocnych …;)
Poszłabym… a jak!
http://www.youtube.com/watch?v=rYHhguqlTY0&feature=related
Hm… Władysław Nahorny?! Ten co gra, ma na imię Włodzimierz! Zawsze miał!
60jerzy:
Bardzo dziękuję! To znaczy planuję wybranie się, jeśli będzie wolne miejsce w samochodzie to z przyjemnością skorzystam.
—-
TROMBY!
Bardzo słoneczne dziś tromby. No i dobrze, bo chłodno 🙁
Przynajmniej na razie nie leje, ale po południu w Elblągu pewnie będzie 🙁 A mają być imprezy plenerowe! Moja na szczęście taką nie jest – to regularny godzinny koncercik. Artur Ruciński wybrał pieśni Karłowicza, kilka arii operowych i parę piosenek neapolitańskich i w ogóle lżejszych.
To mnie zastanowiło: wszystkie imprezy Ogrodów „Polityki” są za darmo, a ten jeden koncert jest biletowany (50 zł). Mówią, że to po to, żeby cenić tę sztukę 😉 Muzyka poważna sztuką najwyższą! (Ciekawe, czy to nie odstraszy raczej publiki.)
Oj, chlodno w Lojczyznie?
A tuta juz wczora z wieczora zrobilo sie tak wieczorno-wiosennie, choc chmura straszyla gradem. Chyba nadchodza dni kolacji nadsekwanskich. 😆
No to zadzieram kiecę i lecę. Obawiam się, że dziś nie bardzo już będę miała czas na konwersacje 🙁
O, Tereniu, to mnie cieszy 🙂
Dorotko, wracaja mi listy do Ciebie, because http://www.dnsbl.info
Czy masz jakis inny adres? Napisz z niego.
Dajcie spokój. Zimno naokoło globu. U mnie też. Gdzie to lato?! Ukradli czy co?! 😯
… a tu Kierowniczka zadziera kiecę… 😯 Moja Babcia Janina by sprawdziła, czy majtki (barchany na taka pogodę, trzeba dbać o nerki i te inne!) adekwatne!
http://www.youtube.com/watch?v=EOs2TSXTOkQ
Kiedy będzie lato, … to pytania był aktualne już parędziesiąt lat temu:
http://www.youtube.com/watch?v=uj7A2neM1QM
KoJaKu, Rudi Carrell był dla mnie zawsze pocieszającym przykładem, że nawet z bardzo wyraźnym akcentem można zrobić w Niemczech karierę. 😀
Chociaż jej niezrobienie jest jednak wiele bardziej prawdopodobne. 🙄
Bobiku, Rudi Carrell kiedyś się przyznał, że pielęgnuje ten akcent ponieważ to jest jego kapitał! I dobrze zrobił, jak i wielu innych piosenkarzy śpiewających nie w języku ojczystym 😉 😉 😉
A mozna jeszcze o „watku pierwotnym” czyli graniu na ulicach?
Bo mnie sie wydaje, ze to taka namiastka. Internet przetrzebil czytanie ksiazek. Przy okazji akademickiego lamentu na ten temat ogloszono, ze w Stanach drastycznie spadla ilosc domostw ktore byly w stanie wyprodukowac jakakolwiek muzyke. Kiedys spiewali, grali, a teraz im przeszlo.
Wiec tak mysle, ze to ten sam watek latwego pseudo uczestnictwa, ze niby natkniemy sie na fortepian idac po bulki, usiadziemy, zagramy i odfajkujemy akt tworzenia. A uczyc sie nie trzeba prawie wcale. Ze spiewem mozna tak samo, wystarczy mikrofon z komputerem, co poprawi falsz i dorobi sztuczny chor albo chocby kwartet rewelersow, ktory sie dolaczy i razem z nam zaspiewa „Ach spij kochanie”. To moze byc nastepny projekt. Zamiast stroiciela bedzie pan ktory zrestartuje ustrojstwo, jak „artysta” nacisnie co nie trzeba.
Nie podoba mi sie to splycanie absolutnie wszystkiego. Wczorajszy koncert aktorow w Opolu dobil mnie wlasnie z tego samego powodu. Czy im sie naprawde wydawalo, ze tworzyli? To juz byloby lepiej gdyby pan dyrektor artystyczny najal tramwajarzy. Moze by sie przylozyli?
NTAPNo1
Nie jest tajemnica, ze latwiej konwersowac z ekranem niz z bliznim. I nie jest tajemnica, ze rozpieszczone i oglupiale spoleczenstwo jest bardziej manipulowalne.
Cudowny, prawdziwie letni paryski wieczor. Na podworku salsa. Zapraszam. Co prawda z glosnikow, ale tancza na zywca. 😉
A w Świnoujściu wprawdzie jeszcze nie pogoda na salsę na podwórku (przynajmniej nie wieczorem), ale coraz cieplej. Dzisiaj na promenadzie już były gołe brzuchy w słońcu 😉
Poni Dorotecko, jo byk na pocątek porozkładoł pod Turbaczem 31 gęśli. Ino skąd jo telo gęśli wezme? 😀
NTAPNo1:
„usiadziemy, zagramy i odfajkujemy akt tworzenia” – te Twoje słowa moim skromnym zdaniem zdecydowanie częściej przynależą do rzeczywistości sal koncertowych niż tej przez Ciebie wpsomnianej. W moim głębkim przekonaniu jeżeli na ulicy ktoś zdecyduje się przyjąć „zaproszenie do gry” to zrobi to z pełnym zaangażowaniem. A czy trzeba przekonywać o tym, że jednak trzeba się trochę pouczyć, by zagrać – nawet prostą melodię – z przeproszeniem oburęcznie i dziesięciopalczasto? Dla mnie ten projekt nie jest spłycaniem absolutnie niczego. Jest to tylko próba otwarcia: oczu, uszu i przede wszystkim ludzi na dźwięki, muzykę i przede wszystkim innych ludzi. A festiwal w Opolu w jednym kociołku z tą ideą – raczej jakieś nieporozumienie.
Takie samo, jak – nie wiedziałem, czy o tym wspominać, czy nie – płatne ogłoszenie zamieszczone w dodatku „Co jest grane” do GW w piątek przez Nigela Kennedy`ego. Zdumiewające – począwszy od polszczyzny (chociaż to akurat jakiś rodak zapewne opracował), a na meritum skończywszy. Moja wątpliwość związana była jednak raczej z tym drugim aspektem. Intencje może NK miał dobre, ale wyszedł taki magiel, że hadko mówić.
Natomiast ja podsłuchuję sobie nagrania z Lugano „Fantazji helvetyckiej” – kompozycji M.Pletniowa. Wrażenia takie, jakby chciał w jednym utworze zdać za jednym zamachem z cztery egzaminy na wydziale kompozycji. Na szczęście nie nazwał tego „Symfonią” tylko „Fantazją” – i dzięki temu od razu i rozgrzeszył się i zaliczył. O ile w Maestoso i połowie Tranquillo składa na swój sposób hołd Ravelowi, szarpiąc się z nieuporządkowanym nadmiarem wątków (ledwie coś się zacznie, to już jest porzucane na rzecz innego), często przy tym ocierając się o banał. I gdy już wydaje się, że ulegnie mu bez reszty (banałowi, nie Ravelowi) – to Pletniow po raz pierwszy (i nie ostatni) robi do nas kpiarskie oko. By w dwóch ostatnich częściach bawić się bez reszty tematami w tempie di marcia – zrazu andante (by zapachniał nam i Szostakowicz i Poulenc), potem polka (śliczna), i na koniec szalone allegro. Jest w tym i pastisz i burleska i pogoń pogodnych tematów. Sympatyczne toto i uroczo zagrane przez Marthę Argerich i Aleksandra Mogilewskiego plus Orkiestra Szwajcarii Włoskiej. Muzyka użytkowa – jak najbardziej – ale dająca wytchnienie. A że nie dzieło – no cóż, taką miał widocznie Pletniow fantazję.
Beato: moje rezerwacyjne maile (dot. 7 września) też zrobiły szybkie hin und zurück. Chiba jinformatyki nie założyły jeszcze pocztowej krzinki. Trzeba będzie chyba w poniedziałek dzwonić. Ależ wy ludziska macie urlopów a urlopów – to do wszystkich aktualnie podróżujących lub pakujących się. I te morskije wazduchy – ja smatriu na eto zawistliwym wzgliadom. Prastitie mienia. 🙁
Jerzy Za pierwszym razem i mój mail z rezerwacją wrócił. Za drugim napisałam pod bilety@wratislavia.art.pl i już nie wrócił (taki adres jest w zakładce „kontakt, dział organizacji widowni”). Chętnie dam się zorganizować. Inna rzecz, że odzewu tez póki co brak 😉
Beato: dzięki za informację biletową – ja jak durny blondyn pisałem na wskazany przez biuro WC adres. A to jak z konserwami – jak napisano: pasztet z zająca, to znaczy, że zająca widziały kury, z których ony pasztet wypasztecono.
To ja kicam do swojej pracy i pozdrawiam z gliwickiego kurnika 🙂
Dzień dobry wieczór, jak to mawia Moguncjusz, bo czy w tę porę da się powiedzieć inaczej? 😉
Właśnie mnie dowieźli z Elbląga. Całą drogę siąpiło, w Warszawie też. Zimno jak sto diabłów. Gdzie jest wiosna, a nawet prawie lato, ja się pytam 👿
Z dialogu między NTAPNo1 a 60jerzym staję raczej po stronie tego drugiego. Bo przecież nie chodzi o to, żeby udawać, że każde twoje rąbnięcie w klawiaturę ma być ideałem. Ci, którym coś wychodzi, przeważnie już się trochę uczyli. Inni mogą zobaczyć naocznie i usłyszeć nausznie, że to może być fajne, pozazdrościć i potem samemu zacząć się uczyć. Samo bębnienie nie będzie brzmiało, jak to można zobaczyć na pierwszym z podesłanych w moim wpisie linków z Sydney. Ale widziałam też na tubie filmik, jak człowiek siada przy takim pianinie z malutkim dzieckiem i ono eksploruje klawisze. Też mu się to może spodobać!
W Wratislavii może być jeszcze bajzel niedoorganizowania 🙁
Parę zdjęć z Elbląga.
Dobranoc 🙂
Pani Redaktor:
wiosna już była, a lato się urlopowało.
Zostaje tylko dobra herbatka i kocyk + pogodna muzyka oraz czytanko. I pakowanko przed kolejną podróżą. Pakowanko ma zawsze własności rozgrzewające.
44. WC i niedoorganizowana? Litości! Toż to biuro „chodzi” cały rok! Z tym samym dyrektorem od lat bodaj czterech.
Pozdrawiam popołudniową porą.
Popółnocną chyba? 😯 😆
No dobrze. To słucham dobrej rady i idę zwinąć się w kłębek.
Ech…TROMBY w zupełnie innym nastroju, ale tak jakoś jest, gdy w plenerze grano zupełnie inny musical…
TROMBY były niedospane.
Ale, wracając do Wratislavii — chyba tam jutro przedzwonię. Do tej pory kupowałem bilety bez problemu przez internet — może i w tym roku tak będzie. Zapytam.
Hi hi… ale mi TROMBY… nikt nie wstał…
Budzik to co innego 🙄
Wstał, o 6. W pracy siedzi i usiłuje sobie przypomnieć, co to jest urlop 😉
Dzisiejsze TROMBY raczej kołysankowe były. Cóż, niedziela (nie dotyczy tu ludzi pracy takich jak haneczka). A ja udałam się w plener, z czego zdam sprawę.
Ja daleko mieszkam, więc te TROMBY muszą długo iść, zanim do mnie dojdą i mnie obudzą. 🙂
A czasem jak już dojdą, to też akurat jestem w plenerze. 😀
To już wiemy, dlaczego Bobiczek tak rano nie wstaje! Bo TROMBY długo do niego idą 😆
Das ist richtig! – jak mówią w mojej okolicy. 😀 I dlatego czasem, jak muszę wcześnie wstać, ja te TROMBY sobie wrzucam już z wieczora, żebym na rano miał jak znalazł. 😆
fajowy pomysl, szkoda, ze do nas jeszcze nie dojechal… sama bym sobie pozepolila. mamy za to wedrownego pana z wlasnym pianinem, ktory wozi je na skladanym wozzku i instaluje sie najczesciej na father demo square, albo w washington square park,a potem wygrywa na nim rzewne kawalki np. eltona johna…
Dzisiaj, oglądałam wiadomości i powiedzieli, że za rok pianina zawitają do Polski. 🙂 A natrafiłam na Twojego bloga, właśnie po obejrzeniu wiadomości, bo szukałam więcej informacji na ten temat. 🙂
Pozdrawiam.
Kaś – witam. To super wiadomość, dzięki 🙂