Zapomniana awangarda

W ramach festiwalu Ad Libitum byłam dziś na pasjonującym wykładzie rosyjskiego kompozytora i muzykologa Andrieja Smirnowa z Moskwy, szefa istniejącego od 1992 r. Centrum Theremina (nie bardzo już wiem, jak to pisać, utarło się mówić o instrumencie, jak też o jego wynalazcy, Theremin, po rosyjsku nazywał się Lew Tiermien) przy Konserwatorium Moskiewskim. Centrum zajmuje salę, gdzie mieściło się Laboratorium Akustyczne, wcześniej NIMI – Instytut Badań Naukowych nad Muzykologią, jeszcze wcześniej GIM, założone w 1921 r., i tym samym odziedziczyło archiwa, które tu się znajdowały. Archiwa, w których są skarby, choć wiele z nich przepadło, a ich bohaterowie zostali zapomniani albo zajmowali się później czymś innym. Niektórych dotknęły represje stalinowskie (rozstrzelanie, łagier), inni emigrowali, jeszcze inni odsunęli się od zabronionej awangardy i dziś w ich oficjalnych życiorysach rzadko jest mowa o grzechach młodości. Przypadek Odlewni stali Aleksandra Mosołowa, kompozytora, który w późniejszych latach życia został folklorystą, jest pamiętany, ponieważ balet według tego utworu (piękny przykład repetitive music) wystawiano przed wojną na całym świecie. Jednak niemal wszystkie nazwiska wymienione przez Smirnowa słyszałam dziś po raz pierwszy.

Ze zdjęć archiwalnych (tutaj można znaleźć ich trochę) patrzą ludzie o szlachetnych inteligenckich twarzach i błysku szaleństwa w oku. To byli artyści-wynalazcy, hołdujący tezie, że sztuka musi być powiązana z nauką. Trzymali ze sobą, współpracowali, zakładali laboratoria (każde istniało gdzieś półtora roku) i pracowali szybko, jakby wiedząc, że mają niewiele czasu. Pełny obraz awangardy lat 20. i początku lat 30. wciąż jest nieznany, ale dzięki archiwom odkrywanym przez Smirnowa i jego współpracowników wiemy coraz więcej.

Arsenij Awraamow, Jewgienij Szołpo (twórca instrumentu zwanego wariofonem), Aleksander Szorin i Paweł Tager, wynalazcy zapisu optycznego dźwięku na taśmie filmowej (w 1927 r., na kilka lat przed próbami Oskara Fischingera), Michaił Ciechanowski, Nikołaj Wojnow, Borys Jankowski, twórca tzw. syntonów (jego eksperymenty przypominają te czynione w paryskim IRCAM w latach 80., czyli 50 lat później), czy też młodszy od nich, Jewgienij Murzin, twórca syntezatora ANS… może się w głowie zakręcić. A jak jeszcze weźmiemy pod uwagę wszechstronność każdego z nich… Np. Borys Jankowski był też malarzem, a Arsenij Awraamow – organizatorem wielkich performansów, np. Symfonii Syren w Baku (1922!), gdzie całe miasto posłużyło jako instrument muzyczny: poza syrenami fabrycznymi perkusję zapewniały oddziały wojskowe, silniki były werblami, a kolumny ludzi maszerowały w różnych kierunkach wykonując różne pieśni; wykorzystano też samoloty. Dzigę Wiertowa znamy jako wspaniałego awangardowego filmowca, ale przecież i on eksperymentował z dźwiękiem.

Tutaj jeszcze trochę o tym fascynującym czasie i ludziach. A tutaj płyta z odtworzonymi dziś niektórymi z utworów (nie ma tu tytułów poszczególnych ścieżek, więc podsyłam jeszcze to). Wszystko skończyło się, jak już rzekliśmy, smutno. Rękopisy podobno nie płoną, ale taśmy filmowe – i owszem. Taki Michaił Ciechanowski miał ogromne archiwum, ok. 2 km taśmy – niestety wyjechał na Kaukaz (był też etnomuzykologiem) i kiedy wrócił, okazało się, że dzieci zrobiły sobie z taśm kapiszony. Już nie mówiąc o archiwach w konserwatorium, z których także część zniszczono. Ale np. rok temu odnalazły się prywatne archiwa Jewgienija Szołpo, w dobrym stanie. Andriej Smirnow ma nadzieję, że wiele archiwów jeszcze jest do odkrycia, że uda się tę historię w większym stopniu ocalić od zapomnienia.