Gdzie jest Chopin? W nas
Kto by się spodziewał, że na Warszawskiej Jesieni będzie można autentycznie się wzruszyć, i to instalacją! A jeszcze na dodatek, że będzie miało to związek z Chopinem…
W Studiu Tęcza wczoraj wieczorem „odsłonięto” trzy okołochopinowskie instalacje stworzone przy współorganizacji Centrum Sztuki WRO, które będą czynne jeszcze do soboty, plus jeszcze kilka innych, czynnych od dziś. Instalacji w ogóle na tej Jesieni dostatek, bo jeszcze jutro otwiera się bardzo zabawna pt. qub (autorstwa Krzysztofa Knittla i Marka Chołoniewskiego) na dziedzińcu Uniwersytetu Muzycznego, a poza tym do czwartku jeszcze jest fortepian Gordona Monahana na Placu Zamkowym (jeszcze nie dotarłam).
W Studiu Tęcza najpierw wchodziło się przez przestrzeń nazwaną Mapping Chopin, a stworzoną przez Pawła Janickiego. Chodziło się po podłożu oświetlonym na niebiesko, na którym pokazywały się wzory i odzywały się dźwięki, szybciej, wolniej, zależnie od poruszania się po tym terenie ludzi. A te dźwięki – to były utwory Chopina. Najlepsza okazała się Tarantella, był też Walc a-moll, Nokturn g-moll op. 15 nr 3 oraz Etiuda As-dur op. 25 nr 1. Jakie pyszne tańce prowokowała ta zabawa! Ciekawe, że najpierw próbujemy jakoś sterować tą grającą maszyną, ale w końcu maszyna zaczyna sterować nami.
Potem przeszliśmy w głąb hali, gdzie były ustawione krzesła, przed nimi trzy ekrany, jak tryptyk, a przed tymi ekranami – fortepian Yamaha Disklavier. Taki, który, jak się zaprogramuje, to sam gra. I właśnie grał sam podczas krótkiego utworku klasyka polskiej sztuki wideo, Józefa Robakowskiego, pt. Attention: Light! 2.0 (dla Paula Sharitza). Ma toto długą historię, którą p. Robakowski opowiedział przed wykonaniem, a która jest może ciekawsza od samego utworku – najbardziej mi zapadł w pamięć obrazek, jak rzeczony Sharitz, amerykański performer, w mieszkaniu autora wymachiwał kamerą w rytm puszczanych na cały regulator mazurków Chopina – puszczanych na jego życzenie, bo chciał coś bardzo polskiego. Sam utworek polegał na tym, że Disklavier grał ostatniego mazurka, a do tego ekrany rozbłyskiwały w różnych, wciąż zmieniających się jaskrawych kolorach; było to dość nużące.
Ale w końcu doszliśmy do clou programu. Jarek Kapuściński najpierw także sam opowiedział o idei swojego utworu Gdzie jest Chopin. Przede wszystkim – jaka jest odpowiedź na tytułowe pytanie? Bo przecież, patrząc w sensie dosłownym, to Chopina nie ma. Ale gdy go słuchamy, jest w nas. I Jarek udowadnia to w przepiękny sposób. Oczywiście nie gra Chopina dosłownie, jest co prawda świetnym pianistą, ale także kompozytorem, więc na użytek projektu przekomponował sobie Preludia op. 28, ale z wielkim smakiem i w sposób rozpoznawalny. Tę indywidualną interpretację grał różnym ludziom w dwunastu miastach w krajach, gdzie Chopina się kocha, ale on sam nigdy tam nie dotarł. Kamerzyści filmowali reakcje tych ludzi, a potem – ich wyraz twarzy podczas rozmów o Chopinie. Potem to wszystko zostało poddane pracochłonnemu montażowi i dopasowaniu do muzyki. Wyszło to fantastycznie i po prostu wzruszająco. Same twarze, pokazane z bliska, uśmiech, powaga, smutek, nawet płynące łzy, ale i śmiech. Ludzie w różnym wieku, różnej płci, o różnych kolorach skóry. Ludzie, którzy w swoim przeżywaniu, a bez wątpienia były to głębokie i szczere przeżycia, byli po prostu piękni. Rozmawiałyśmy potem wracając z koleżankami do domu, że – co ciekawe – choć jest to bardzo intymny kontakt z tymi ludźmi, nie odczuwamy cienia żenady, jaka towarzyszy naruszeniu cudzej prywatności. Wielu ludzi na sali się popłakało ze wzruszenia. Ja nie, ale uśmiechałam się cały czas. Jarek przyznał się nam później, że podczas wykonania utworu (na początku Disklavier grał sam, potem kompozytor zasiadł do niego i sam grał, dopiero na koniec znów zostawił instrument sam) on też popłakuje, kiedy patrzy na tych ludzi. Bo naprawdę są piękni.
Już dziś wyleciał do Londynu, a Disklavier będzie grał w Studiu Tęcza za niego. To nie to samo, ale prawie.
Komentarze
Szlag by trafił, to co napisała i opisała PK, to kwintesencja pewnej misji do spełnienia. Te stany winny być pokazane – i powtarzane – w tzw. pasmach nawyższej oglądalności. Podobne sceny były realizowane i pokazywane kiedyś bodaj czy nie na użytek… reklamy jakiejś telefonii. Wtedy też się uśmiechałem.
Bo gdybym był na ww. instalacji, to jakem podkuchenna, poślimtałbym się bez dwóch zdań.
Do fortepianu Gordona Monahana na Placu Zamkowym podałam linkę pod poprzednim wpisem.
Zrobiłam parę zdjęć w nocy w niedzielę. 🙂
Pobutka (nie-chopinowska).
Twardziel z Pani Kierowniczki. Uświadomiłem sobie, że sam już bardzo dawno nie popłakałem się kulturalnie, chyba że ze śmiechu. Ale staruszkowie, wiadomo. Skóra z wiekiem grubieje i wzruszamy się głównie na własnym punkcie.
Disklavier to ciekawe urządzenie. Wydawało się, że pianole i ich różne rozwinięcia dość dawno odeszły do lamusa. Tu jednak można odtwarzać nie tylko nuty, ale uderzenia palców z uwzględnieniem siły. Inaczej mówiąc powielać utwór tak, jak został zagrany, nie na zasadzie rejestracji dźwięku, tylko mechanizmu jego powstawania. Ale jest pod tym mechanizmem zapis w pamięci komputera i jestem ciekaw, jak dalece niuanse wszelkie są potem oddane. Następny krok to rejestracja oraz odtwarzanie atmosfery w sali koncertowej 🙂
Dzień dobry. Dzięki, mt7, za zdjęcia – to ja już nie muszę robić 🙂 Ale obejrzeć pójdę.
Wczoraj był bardzo fajny koncert – takie drapieżne i wyraziste utwory. Trzy panie kompozytorki – Agata Zubel, Misako Mochizuki i Hanna Kulenty – i jeden pan kompozytor Carlos Sanchez-Gutierrez.
Dziś dużo różnych różności, nie tylko w ramach Jesieni, ale i towarzyszących jej targów ArtMusFair. Nie wiem jeszcze, co zaszczycę i na co będę miała siłę…
Tak jeszcze nawiązując do tego, co napisał 60jerzy. Tak – to właśnie było ważne, pokazanie, jak muzyka sprawia, że człowiek pięknieje, i to warto by pokazywać 😀
Ostatnio na billboardach, w telewizji i na ekranikach w metrze można zobaczyć tzw. reklamę społeczną z nader słusznymi tekstami: muzykowanie w grupie uczy współpracy, nauka muzyki uczy skupienia czy coś w tym rodzaju. Bardzo dobrze. Ale to może byłoby jeszcze lepsze…
Zastanawiam się, czy muzyka współczesna wzrusza i sprawia, że piękniejemy. Sięgając wstecz mogę tak powiedzieć o muzyce Mahlera czy Messiaena. Późniejsza chyba może wywołać uczucie błogości na jej wspomnienie, ale chyba sama w sobie częściej pobudza napięcie niż błogość. Może inaczej jest w przypadku słuchaczy szczególnie wyrobionych.
Rzecz dziwna, zwłaszcza w „Polityce”, która ma zaszczyt mieć PK za współpracownika. Do dzisiejszego numeru dołączono ulotkę reklamującą serię płyt z poważką. Szczególnie ciekawa jest okładka tej z Callas, z której dowiedzieć się można , że Vincenzo Bellini napisał operę …”Korsarz”. (chodzi o „Pirata” czy o Verdiego?)
1. Od kiedy zaczyna się muzyka współczesna? Npisana w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat? Trzydziestu?
2. Utwory Sikorskiego, Kotońskiego jak najbardziej wzruszają i nie pobudzają napięcia. Wręcz przeciwnie.
Nie wiem, czy wypada w takim kontekście wspominać o Góreckim, czy może w ogóle o tonalnej muzyce współczesnej.
Ale (według strony internetowej Polityki to jest jakiś Vinzenzo Bellini, więc może to nie ten od Il Pirata.
Zresztą to mały pikuś: Poczytajcie sobie ofertę konkurencji:
http://wyborcza.pl/1,95793,7174457,Najwieksze_dziela_muzyki_klasycznej_na_dwoch_plytach.html
Prawie wszystko zrozumiałem u tej konkurencji, ale dlaczego tylko Rimski-Korsakow urodził się i umarł? 🙂
W geście pojednania z Rosją? Ale z Czajkowskim też by coś zrobili.
A może wręcz przeciwnie? Wszyscy inni (kiedyś się urodzili, nieważne) są wieczni, a Ten Wstrętny Ruski umarł i już (Czajkowski, jako nieposiadajacy demaskującego „ow” w nazwisku nie został odpowiednio czujnie zidentyfikowany).
Sluchajac muzyki wspolczesnej, czuje sie jak w kuchni kiedy jestem wkurzona, i wszystkie garnki graja ten sam rytm.
Uwazam ze do muzyki wspolczesnej trza miec wyjatkowe ucho ( srodkowe) i miec zaporowa chec sluchania poteznych decybeli.
Potężnych decybeli? Ejże! Tyle cichej muzyki współczesnej jest.
Chciałam dodać że od piątku wszystkie 3 instalacje będzie można oglądać w Londynie w galerii Dilston Grove. Mamy nadzieję, że brytyczykom też się spodoba nietypowe podejście do muzyki klasycznej i Chopina. Z pozdrowieniami, Instytut Kultury Polskiej w Londynie.
Wszytko nic ! Wszytko furda !
Biorę nowy numer „Tygodnika Powszechnego” i czytam recenzję Adama Wiedemana z Sacrum Profanum – jak zwykle z zazdrością, bo ja wszystkie recenzje czytam aby płąwić się w złości bezsilnej że nie byłem , nie słuchałem itd itp (no ale człowiek jednak ma w sobie to parcie żeby nadążyć …) i wzrok mi zwekslował na felieton Klaty o gali MMA w Łodzi – tak się śmiałem , ze musiałem to wyszukać:
http://www.youtube.com/watch?v=aeVEwsWDaeA
tu już mniej się śmiałem, z pewnym takim wstydem (z cudzego nieszczęścia itd – jednak pewne opory)
Felietonu „Aria Krautwursta” nie przepiszę, ale warto przeczytać.
PS Ostatnio zewsząd atakują mnie teksty co nam muzyka robi fizjologicznie czy blogowiczów też ? (tagi do szukania „dr Bartnik”, „efekt Mozarta” itd). Mnie to fascynuje a zarazem przeraża ale o tym kiedy indziej.
Gostku, masz rację. Jak trochę pomyślałem, przypomniałem sobie co nieco całkiem współczesnych, którzy potrafią wzruszać.
A gest pojednania jest, bo Czajkowski chyba jako jedyny występuje na obu płytach. Zawsze z op. 20. Znalazłbym inny utwór na druga płytę, np. koncert fortepianowy. Przeciez starali się, jak widać, upchac kawałki najbardziej rozpoznawalne. Ale taka metoda – po jednej części – to dla mnie nie do przyjęcia. Jak tego słuchać przeskakując co chwila od kompozytora do kompozytora. To się raz da przesłuchać.
Toż PK też dzisiaj pisała, co muzyka robi z fizjologią człowieka. U jednych mięśnie twarzy do uśmiechu pobudza, innych do płaczu. A z wielką przyjemnością to czytaliśmy.
Ale która dr Bartnik? 🙂
Korsarz i pirat to właściwie synonimy przecież (wiem, wiem, że jest Il corsaro i Il pirata 😉 ). Ale skoro ustaliło się o operze Belliniego mówić Pirat, to postaram się to poprawić. Czy to w ogóle kiedykolwiek było w Polsce grane? Sądzę, że wątpię…
Adam Wiedemann – przykro mi to powiedzieć, ale w tym tekście pisze same jakieś durnoty.
Muzyka skandynawska jest wybitna.
Ale (to do Gostka) żadnym utworem Kotońskiego nigdy nie byłam w stanie się wzruszyć 😛
Ernest A. Bartnik
http://wyborcza.pl/1,94898,8403930,Dlaczego_muzyka_sprawia_nam_przyjemnosc_.html
a efekt Mozarta to ściema (podobno jednak): http://www.eioba.pl/a75291/efekt_mozarta_nie_istnieje
Ukłony nieustające dla Kierownictwa 🙂
Może chciałem powiedzieć: Sikorski wzrusza, Kotoński nie pobudza 🙄
Gwoli ścisłości, korsarze mają patenty od miłościwie panującego na łupienie wroga. Korsarz to pirat z licencją 🙂
Pirat łupi, kogo popadnie i nie ma dla niego litości, kiedy go złapie jedna lub druga strona.
Ostatnio Kotońskiego słuchałem na żywo w S1, dość dawno. To któraś symfonia była. Pamiętam, że jeśli nie wzruszyła, to na pewno zrobiła na mnie wrażenie.
W tym roku perkusiści strasburscy zagrali jego najnowszy utwór, dość bełkotliwy prawdę mówiąc…
Jeszcze a propos ulotki, tam w ogóle jest kupa błędów. Łącznie z pisownią Oistrakh (ustaliłam, że jak kogoś z Rosjan pisaliśmy od zawsze po polsku, to nadal będzie po polsku).
Witam Karolinę i pozdrawiam wzajemnie Instytut 😀
Wiedemann może pisać co chce bo ja i tak tego nie słyszałem poza jakimś jednym koncertem ale po kawałkach więc to jest taka tylko „guma do żucia dla oczu”. Wiem, że prasa nie służy do budowania ugruntowanej wiedzy tylko ograniczania obszaru niewiedzy – krytyka mi się nie wyłączyła jeszcze zupełnie.
Na marginesie: pirat pracuje na swój rachunek, korsarz na rachunek władcy (tzn bierze wojnę morską w ajencję od władzy państwowej np. monarchy). W operze Belliniego akurat jest o korsarzach żeby było trudniej ale że nie znam włoskiego to nie wytłumaczę dlaczego.
No to znaczy, że dobrze było! 😉
Dobrze było jest i będzie – nawet jak będzie niedobrze powiemy że jest dobrze i będzie dobrze, I dobrze 🙂
A dzieki korsarzom mamy oltarz Memlinga, ktory zlupiony trafil do Gdanska. Bardzo lubie takich korsarzy.;-)
Pozwolę sobie poinformować, na użytek p. maciasa1515 i innych zainteresowanych, że konieczne wyjaśnienia w kwestii Pirata Belliniego, z właściwym tytułem włącznie, znaleźć można w pewnym obszernym przewodniku operowym (t 1, s. 58), który właśnie w tym celu napisano…
We mnie nie ma Chopina, jak na razie jest Sherry Gold Barbadillo (gówno, ale przecie nie wyleję!) i Portugalczyk tani.
A, i Budweiser ciemny – pycha…
O treści żołądkowej się nie wypowiadam, bo przecie widać jak na dłoni…
A z muzycznych tematów to lubię tango przyciąga, walec na trzy pa, można powygibasysowaywać trochę.
No i wogle tu jakoś tak wyższościowo się porobiło, że nieśmiałość mnie pewna zastała.
To dalej sobie usiądę na boczku (wierzcie mi, mam niezłe boczki 🙂 ) i posłucham tej wyższej wymowy…
Zdaje się, że kol. Zeen w formie olimpijskiej… A mówiła Babunia, żeby nie mieszać!
zeen jestes milonguero? tak z ciekawosci pytam.
Co do treści żołądkowej, to mnie nauczyli pić tak, żeby było dobrze, a nie niedobrze. 😕
Jak Cię lubię Wielki Wodzu, takeś złośliwy, jak małpa… 🙂
Pan Piotr jak zwykle- delikatny i inteligentny -panie Piotrze: pozdrawiam.
Ciekawość Chiaranzany zaspokajam: jestem.
A tera we w dalszym ciągnieniu posłucham Waszej Wyższej Wymowy…
O! zeenisko
nam się objawiło,
choć twierdzi, że jest nisko,
to nam i tak miło… 😉
Wróciłam z koncertu-rekordu przegadania. Wyszłam po półtorej godziny (bez przerwy), a to dopiero były trzy części. Kolegów zapytam potem, kiedy skończyła się czwarta… No, ale pan kompozytor pisał trzy i pół roku, nie ma żartów 😐
Trzy i pół roku,
no, ból w kroku….
A jak jeszcze raz dorocisko nazwie mnie zeeniskiem, to mu tak przywalę, że się nie pozbiera…
No tak, mieszało się i ta treść faktycznie jak na dłoni… 😕
Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą – było uważać, kiedy o tym było…
A teraz spokojnie czekam na bana…
Tylko po co? 😯
Alem głupi… rzeczywiście…
Przecież wystarczy nie zwracać uwagi na to, co kto pisze…
Dziękuję za naukę.
🙂
Proszę bardzo. 🙂
Miłego samopoczucia z rana 😈
Dokument zostaje i mówi sam za siebie…
Ślicznie dziękuję tu za życzenia,
sam się nie będę wyipeeniał…
Nie wiem, czy pobutka, bo dość wojownicza, muzycznie płaska, a choć może i robi ‚fizjologicznie’ to nie z ludźmi…
Przegadanie przegadaniem, a dlaczego PK nie wspomina o koncercie, na którym zapomnieli rozstroić fortepianów? 🙄
Jedynie Maestro Estenyi uratował wczoraj wieczór, który poza tym był właściwie demonstracją produktów firmy Yamaha :evil:.
Utwór Pani Barrett na gitarę i Macintosha mnie zeźlił. Nie dość, że mało imaginatywny, to te dźwięki, które pan wydobył ze swoich instrumentów (6- i 10-strunowych) były blade, cienkie, niedosmażone. A w jedynym „normalnym” momencie, kiedy zagrał utwór Dowlanda prawie w całości, sypnął się szpetnie. Na niedouczone mi to wyglądało.
O ubiorze Pani (Zosia wśród gryki śnieżnobiałej?) już nie wspomnę, bo pewnie nie wypada.
*fortepiany
Ubiór jak ubiór, ale ten uczes w formie kocich uszków 😈
A nie wspomniałam jakoś, bo za bardzo zeźlił mnie koncert kolejny. Poprzedni, na którym był prawie minizlot, bo spotkałam nie tylko Gostka, ale i arcadia 🙂 , był po części demonstracją produktów firmy Yamaha właśnie z powodu nierozstrojenia fortepianu – oktawa miała być podzielona bodaj na 17 części, a poszło wszystko tradycyjnie, więc można powiedzieć, że nie słyszeliśmy utworów Clarenza Barlowa 👿
Elektroniki natomiast były fajne – jeden utwór Rolfa Wallina, złożony ze zwielokrotnionego brzmienia skrzypiec hardanger (bardzo lubię ten instrument sam w sobie), a na zakończenie – Lidii Zielińskiej, co do którego najpierw myślałam, że występujący na początek dzięcioł zadziobie fortepian na śmierć, ale stało się przeciwnie, a już do reszty go wypłoszyły cytaty ze Scherza b-moll Chopina, Ballady h-moll Brahmsa i III Koncertu Rachmaninowa…
Pobutka? Jakaż życiowa… mizoginizm nierzadko najbardziej skłóconych panów godzi 😈
Z życia nut 😉
High note
Genialne!
😀 Czymże by było życie bez czarnych charakterów?
Jak dla Zeena za wysoko, to co ja mam mówić. Wobec tego tylko o polityce. Informacja o Bieleckim jako kandydacie PiS na włodarza stolicy okazała się prawdziwa. Pisze co nieco na temat tej kandydatury Jacek Kowalczyk
http://kowalczyk.blog.polityka.pl/?p=92
Tak przy okazji – może ktoś wie, jak zdobyc bilety na Tango na 9 lub 10 października.
Hy hy, ano głosujcie, obywatele, na pana Bieleckiego, to wam zburzy Pałac Kultury i wybuduje pomnik przed Pałacem Prezydenckim… 😈
Życie nutek piękne! 😆
Czy to już ktoś tu nadawał?
http://www.youtube.com/watch?v=Va2YVwH5J3E&feature=related
No nie… takie pychotki tu podrzucacie, że aż się znów pracować nie chce 😆
Baryton nazywał się Carlos Ramirez i miał całkiem prawdziwą karierę. A najśmieszniejsze (?) jest to, że ten cartoon jest dzisiaj… ocenzurowany, jako „offensive” wobec społeczności azjatyckiej i African-American.
Podobnie jak parę innych arcydzieł Texa Avery’ego, np to:
http://www.youtube.com/watch?v=UCP4JghzbGM&feature=related
oraz to:
http://www.youtube.com/watch?v=5EbG8vBFKgc
Mnie się dziś tak czy owak nie chce. A dzięki tym linkom mam przynajmniej jakieś usprawiedliwienie, dlaczego nie robię tego, co właściwie powinienem robić. 😉
Oglądanie tego jutuba od Piotra mogę nawet zaliczyć do wypełniania obowiązków -w końcu powinienem wiedzieć, co w psiej kulturze piszczy. 😀
Właśnie, Szefowo, obawiam się, że publika może się nabrać na ten pewny siebie ton architekta i specjalisty od przestrzeni. He, he, he! 😆
Trzeba by może pokazać dzieła spod palcuf wyszedłe. 🙁
Nie! Błagam! Nie pokazywać! 😯
Stanisławie, jakie (które) Tango?
Bo dostatek ci u nas jest!
Pewnie, że dostatek, ale na Mrożka w Narodowym biletów niedostatek. Na 9-10 października były ponoć tylko 2 sierpnia.
Pałac Kultury się zburzy, żeby stworzyć park stosownego imienia z mauzoleum właściwym.
Inni członkowie rodziny, a zwłaszcza zasłużona powstańczyni warszawska z powstania starachowickiego, znajdą stosowne miejsca na upamiętnienie w tym pięknym parku, jedynym takim w Europie.
Był film, w którym PKiN runął chyba w noc sylwestrową. Niedawno jeszcze raz przyglądałem się gmachowi TVP i uważam, że na przyszłym Placu LK wyglądałby może lepiej niż PKiN, ale to nie znaczy, że dobrze. 3 grzyby w barszcz to lekka przesada.
Zasłużonych dla Sprawy ludzi było wielu, wielu też się potem w różny sposób zbłaźniło.
Oooo, do końca listopada nie ma biletów. 🙁
Ciekawe dlaczego?
Drodzy Dywanowicze,
Wyobraźcie to sobie – Oto wybrany zostaje preziem Warszawy ten pan. Pierwszym dekretem zarządza zburzyć PeKiN.
Wyobraźcie to sobie. Pierwszymi, którzy go zjedzą to ekolodzy od gnieżdżących się tam pustułek a potem już łatwo pójdzie (czyli nic nie pójdzie).
Stanisławie, nie wystarczy być człowiekiem poczciwym, żeby nadawać się do wszelkich funkcji.
Tu jest jeszcze jeden projekt :
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95194,6253759,szokujaca_przebudowa_kamienicy_na_klonowej.html
Już w gruzach leżą liczne posady
PANskich profmistrzów ogłady.
To pałac runął, co chłodek dawał
I cnego dochodu kawał
Lecz nam nie szkoda tego pałacu,
Który sam Stalin firmował
Bo teraz stanie na pięknym placu
TVP gmachu piękny wał
Miało byc dalej, ale już nie mam czasu
Biletów nie ma, bo sprzedają od poczatku poprzedzającego miesiaca, a popyt jest taki, że idą od razu. Na październik sprzedawali od początku sierpnia, bo był miesiąc pusty.
Czy względem „nic nie pójdzie” można na Bieleckiego głosować?
Nieeee, tego nie powiedziałem 😛
Ale wydaje mi się, że nie jest to główny powód, żeby na niego nie głosować.
Pytałem teoretycznie, bo nie mogę na niego głosować, choćbym chciał. Ale pamiętam, że po przecięciu wstęgi na TVP pisało się tutaj o Czesławie Bieleckim bardzo przychylnie choć bez aprobaty dla dzieła. Ale widać, że uzachwianie poczucia harmonii nie było incydentalne.
a kiedy będzie jakaś odtrutka od Chopina? bo już nawet pająka za oknem nazwalim Fryderyk… 🙄
Tak sie składo, ze nie wiem, cy jutro bedzie laptop na mojej holi, cy go nie bedzie. Ba fciołek zapewnić, ze bez względu na to, cy bedzie cy nie, jo jutro piknie bede pił zdrowie Poni Dorotecki. Z okazji wiadomo jakiej 😀
Foma, odporność na toksyny jest indywidualna. Jeden znosi więcej bez szkody dla organizmu, inny mniej. Może Ty wyjątkowo wrażliwy na szopenek patosu jesteś? 😉
Bobiku, szopenek patosu rozłożył mnie na łopatki 😆
Leżę na podłodze i kwiczę z uciechy. Bardzo niestosowne zachowanie, ale to Twoja wina. Potrafisz rozszczeniaczyć największego sztywniaka
Ale szopenek przecież nie zawsze się z patosem kojarzy. Czasem, a nawet wcale nierzadko. ze szczeniaczą wesołością. Ja rozumiem, że Bobik jako szczeniak podgryza drugiego szczeniaka, to jego szczeniacze prawo 😉
Przykro mi bardzo wobec chopinofobów, ale jeszcze konkurs przed nami… 🙄
Tzn. chciałam przez to powiedzieć, że mogę w październiku w ogóle nie pisać, bo przecież wyłącznie Ch. będę się zajmować, nie ma na to rady.
Owcarecku! Dzięki za pamięć, wzruszona jestem doprawdy 😀
konkurs kto najdłużej zdzierży?
Prezentacje uczestników z Polski w radiowej Dwójce nie rozpalają entuzjazmu 😐
Mojego też nie. Ale będą ciekawe ludziki ze świata.
Ja, ludzieniek powrócony ze świata, byłam na tym http://www.youtube.com/watch?v=Sz7UY5DEVhQ To, niestety, namiastka namiastki 🙁
Witam powróconą 😀 Wygląda to na bardzo ciekawe 🙂
I było, Pani Doroto 🙂 Sala szalała na stojąco, a mnie przymurowało do fotela. Bardzo mi Pani brakowało, bo muzyka i śpiew były niesamowite, a ja tylko domyślałam się 🙁 z jakiej parafii.
Ja dziś byłam tylko na koncercie bardzo zabawnego i bezpretensjonalnego zespołu – de ereprijs z Holandii. Skład kilkunastoosobowy, mieszany – parę smyczków, parę dętych, w tym saksofony i tuba (na której grała śliczna i szczupła dziewczyna), jeszcze perkusja, fortepian z przesiadką na sampler i gitary elektryczne. Utwory zgrywuśne, zwłaszcza Koncert na fisharmonię Martijna Paddinga. Pierwszy chyba w ogóle na ten instrument. Trochę cyrkowa muzyczka, wprawiała w dobry humor.
Wreszcie dziś mogę wcześniej iść spać 🙂
3 A fe! Kto wymyśla takie kody?
Pobutka.
Chyba, że dobutka…
120 lat w dobrym zdrowiu i z sutą sakiewką. 🙂
Ciekawego, satysfakcjonującego życia i wszystkiego, czego Kierownictwo sobie zażycza.
Serdeczne życzenia, Pani Dorotecko! 😀
O, to jednak ludziska pamiętają, że człowiek znów robi się o rok starszy… 😆
Kochani, mogę pojublować z Wami troszkę w środku dnia. Albo już w nocy dopiero. Teraz muszę wyjść, a wieczorkiem koncerty Jesieni. Następny wpis nie będzie o Chopinie. Ale wspomnę (to też będzie mogła być propozycja kulturalna dla Stanisława), że właśnie w Muzeum Narodowym otwarto wystawę „Chopin – ikonosfera romantyzmu”, całkiem fajną, z paroma rzeczami sprowadzonymi nawet z Luwru (Delacroix, Ingres) czy z Muzeum Życia Romantycznego (Ary Scheffer itp.), ale niektórymi atrakcyjnymi wyciągniętymi z tutejszych archiwów. Jedna tam jest ciekawa rzecz muzycznie: w „albumie berlińskim” Norwida wpisana pieśń Życzenie, ale z zupełnie inną muzyką. Gorszą, jak mi się wydaje, od tej, którą znamy, ale to ciekawostka.
Pamiętają ,pamiętają, nawet specjalnie świtem bladym przybiegają z okazji, ale skoro Kierownictwo już się zdążyło wyinduwidualizować z rozentuzjazmowanego tłumu, to ja życzenia zostawię na potem. Jak już życzyć, to w twarz, a nie za plecami. 🙂
Z pewnością MN odwiedzimy. Przesytu Chopinem jeszcze nie doznaliśmy, bo w ostatnich miesiacach praktycznie nie udzielaliśmy się kulturalnie. Ewentualnie w Hiszpanii, gdzie Szopen tak bardzo nie doskwierał. Częste czytanie o nim rodzi pewien opór, ale to może pozostałość po socjaliźmie, gdy wszystko, co było mocno nagłaśniane, budziło opór.
Jakby co, to jestem 😀
Kierowniczce – wszystkigo najlepszego w Dniu Urodzin od zaoceanicznych włóczykijów. Sto lat!
A toast wzniesiemy o stosownej porze przy wiadomym stole 🙂
Włóczykijstwu, zamorstwu i zarubieżstwu wielkie dzięki! Rubieżstwu zresztą też, a jakże 😀
Na blogu łasuchów od rana ćwierkają o Panikierowniczkowym Święcie.
Wszystkiego najlepszego, żeby ta muzyka zawsze sprawiała radość i ogólnie wielu życiowych smakołyków życzę, kwiatek załączając.
http://picasaweb.google.pl/108203851877165737961/NajlepszeZyczenia#5520422308591590690
Już po dwunastej, to i sopran może dać serdeczny głos: Plurimos annos plurimoos plurimos annos plurimoos aannoos aannoos pluurimooos!!!
Sto lat plus VAT w zdrowiu, Pani Kierowniczko! 😀
Dzięki raz jeszcze – a Nisiowa róża nieprzyzwoicie piękna 😀
f1f1 <–kod taki
Beata,
100 lat + VAT kupuję 🙂 Tak życzyć!
Gospodyni blogu najlepsze życzenia 😆
To wszystko mało. 100 lat + VAT ze wszystkimi podwyżkami, jakie nasze Słoneczko planuje. 😆
no no no, imprezka. i to z okazji.
no to zdrówko, pozdrówko i popozdrówko 😀
Fajna różyczka, nie? Nazywa się Nostalgia i wyhodował ją niejaki Tantau, wieeeeelki hodowca. Ja tak dla porządku, bo sama zawsze jak słyszę jakąś ładną a nieznaną muzykę, to nie spocznę, póki się nie dowiem, kto to zrobił. Sfotografowałam ją w ogrodach Hortulus pod Koszalinem. Jakbyście byli w okolicy, np. w Kołobrzegu, to warto odwiedzić.
To ona jest prawdziwa? 😯 😀
Jak w pysk, Pani Kierowniczko.
Zapodam dodatkowo, że pachnie bardzo ładnie.
Urodzinowe serdeczności, Kierowniczko. Wszystkiego muzycznego 🙂
Ja się muszę teraz trochę nadąć, żebym był większy, bo tym razem nie występuję tu prywatnie, tylko jako emanacja zbiorowego ducha bobikoblogu. Z najlepszymi życzeniami i z prezentem. 🙂
Popracowalim dzisiaj w ścisłej konspiracji 😀 i przetłumaczylim wiernopoddańczo paru starofrancuskich rymopisów, co odpowiednio wcześnie wpadli na pomysł opiewania chwały Kierownictwa.
Ale jakby co, to myśmy śpiewali, bobikoblog, a nie te starożytne Francuzy. 😆
O triumfalne przedmioty! Mamyż wierzyć zmysłom?
Czyli to wojownicy, czy też Senatory?
Czyli raczej półbogi albo i Cesarze?
w blasku chwały jak gwiazdy blaskiem Jej zachłysłe?
Ileż pereł i złota, czyż uwierzyć oczom ?
Czyżby to były skarby całej Ameryki?
O Pani wyższa Królom! O Triumfie wspaniały!
Które dziś ku twym progom na wielbłądach kroczą!
Paryż niegdyś ugościł największych Monarchów,
lecz urodzin tak świetnych i tak pełnych blasków,
tak wspaniale muzycznych w przeszłości nie widział,
Widać Chopin też wniósł tu swój kuszący udział.
Euterpe z nią nie równa się królewską pompą,
turkusów i diamentów, złota i rubinów,
i kluczy wiolinowych bezcennych jej szaty
pełne. Jakoż to przecie duch tak przebogaty!
***
O PanDoro złocista, O PanDorotheum!
Co z Pandorą cię łączy jedynie nazwisko!
Przyjm pokorne pokłony i wszelkie laudacje
I niechajże wypełnią całe Kolosseum.
Rzymu niechaj nie będzie spod nich widać wiele
Paryż niech się rozświetli fajerwerków smugą
Wiedeń walca niech tańczy na placach publicznych
Pekin chórem wyśpiewa niechaj swe wesele!
Złoto, purpura, błękit, kruszce i jedwabie,
Niechaj zabawią oko bystre Gwiazdy Świata;
Niechaj księżniczka w splendor obfituje zacnie,
I niech króluje wiecznie w całym swym powabie.
A stu dzielnych kunsztownie odzianych rycerzy,
Na stu rumakach godnych największego władcy
Zbrojnych jako i Amor w łuki i kołczany,
Niechaj Jej rychło w sukurs w każdej chwili bieży.
O, już to widać dary w karetach ciągnione
Przez konie najdzielniejsze na tym niskim świecie;
Lecz nawet rydwan Słońca, zaprzęg Boga Toni
Nie jest tak pięknym, cennym w porównaniu do Niej!
O Doroto, O Pani, O PanDorotheum!
Swą mądrością wypełnij nędzne serca nasze!
Najjaśniejsza nam panuj aż po kres wszechświata!
A Muzyka spod skrzydeł Twych niechaj ulata!
*
I na chwilę się w locie zatrzymują słowa,
łzy spłukują policzki, rzewnie śpiewa sowa,
a odbiorcy nareszcie mogą iść na stronę,
lecz na krótko, wracamy, impromptu skończone.
*
Jeśli honor słuchania dwóch koncertów dziennie
i pisania o Chopku z Chopkiem naprzemiennie,
jeśli muzyki miłość, która twoją głowę
wiedzie w miejsca, gdzie pachnie listowie bobkowe
i swą wonią owiewa przy dwornych pogwarkach
za kulisami ciebie, i Marthę, i Marca,
jeśli radość solistów spotykania licznych,
to krajowych, to takich bardziej zagranicznych,
jeśli natłok eventów możliwie najszerszy
sprawił, żeś zapomniała o twórcach tych wierszy,
nic to – i tak ci naszą laudację wygłosim,
bo dzisiejsza okazja aż się o to prosi.
Kiedyś nas opuszczała jak jaskółka chyża,
by lecieć do Berlina, Salzburga, Paryża,
gdyś za nic trudy miała i podłoże twarde,
byle móc z Mordechajem pośniadać w Kew Gardens,
kiedyś mężnie, bez skargi żegnała się z krajem,
by zaszczycić Pekiny i inne Szanghaje,
myśmy krzywo patrzyli na te wszystkie loty,
bomy tu zostawieni byli jak sieroty.
Lecz po każdym powrocie, co słońca promieniem,
bijącym ode wpisu niezrównanym lśnieniem,
ozłacał komentarze, wlewał ducha w posty,
że tchnienie jakiejś Siły czuł nawet agnostyk,
szczęśliwa się dla blogu zaczynała era.
Więc już nikt się za bardzo nawet nie upierał,
iżbyś cięgiem siedziała na krajowej niwie,
bo martwił odjazd, przyjazd radował prawdziwie.
*
Wołamy więc, Doroty cną widząc zasługę:
kierownicz nam, O Pani, jeszcze lata długie,
dziel z nami złote myśli i rządź twardą ręką,
tych ganiąc, co śpiewają za grubo, za cienko,
albo w klawisz nie trafią, dając po sąsiedzie,
co miał akurat pecha, żeby obok siedzieć.
A by z twej łaskawości kolejny pożytek
był, rozkaż dzisiaj podać tu jakiś napitek. 😆
Życzenia z lekka spóźnione, bo z daleka lecą, z antypoda. Jeśli tutejsze burze zerwały płatki kwiatkom, to proszę oglądać dobre intencje łodyżek.
Ja już, nie czekając zachęty, wychyliłam puchar za pomyślność Kierownictwa.
Bo kiedy mnie znowu przywiodą tu pomyślne wiatry, może być już po ptokach. 😆
Zacnego trunku bowiem nigdy nie za wiele,
A urodziny przecie niemal jak wesele.
Toasty wznośmy gromko, Dywanik do dzieła,
Żeby ta inspiracja piękna w łeb nie wzięła.
Chóralnie się zatroszczmy, głosami dźwięcznymi
Chwaląc pod niebiosy tę, co między nimi
I oktawę wysłyszy, i kwintę poczwórną.
Więc choć śpiewajmy czysto, bo inaczej… durno:
„Sto lat niechaj nam z watem Kierowniczka żyje
W szczęśliwości wszelakiej skąpana po szyję”!!!
🙂
Olsniewajaca laudacja z olsniewajacej okazji.
Pelen niecodziennej pokory znosze najłapsze zyczenia urodzinowe.
Mordka.
Oniemiałam 😯
Doprawdy, nie wiem, jakimi słowy dziękować za ten akt strzelisty 😀 😀 😀
Witam andsola w tym miejscu 😉 😀
I przepijam do wszystkich!
Zajrzałam na bobikoblog obejrzeć, jak hartowała się stal 😉 i wyczytałam, że Tereska ma koncert. Kciuki oczywiście trzymane 😀
Zahartowana stal już, na fajrant dzwonili –
bez przeszkód Kierownictwa zdrowie będziem pili. 😀
Ja piję zdrowie blogów! Życie wirtualne
czasem może być równie miłe, jak realne,
a najmilej jest wtedy, gdy dokoła świata
to, co jest wirtualne, z realnym się splata.
Czy Tereska w Paryżu, czy w Warszawie bieży,
czy w Poznaniu Beata, czy gdzieś w drodze Jerzy,
Mordka w trawach Kew Gardens, Bobiczek w Krakowie,
vesper w Łodzi, na Śląsku foma – każdy powie,
że życie blogowiska to realne życie!
Choć teraz nam zostaje wirtualne picie 😉
Tyle ode mnie w ten wieczór na razie, zaraz idę na koncerty. Pierwszy z nich zdaje się jest transmitowany w Dwójce; jednym z punktów programu jest ostatni utwór Mauricia Kagla.
ja tam piję jak najbardziej realnie. pszeniczne 😎
Wróciłam ze sklepu. Mam pilznerka. Zdrowie!
Wszystkiego najleszego dla Pani Doroty w dniu Urodzin, zdrowia i stu lat! 🙂
Mam hiszpańskie czerwone 🙂
Niech godzina, której nie ma spotyka Panią jak najrzadziej, a Pani Muzyka jak najczęściej 😀
http://lh3.ggpht.com/_rxdnqitjQpQ/THoAvWWPHII/AAAAAAAABvY/7K4FESlpsPY/kaefer_blume.jpg
ciagle dalej tej pogody ducha
brykaniem zajety rys z berlina 🙂
Wszystkiego najlepszego Pani Dorotko!!!!!
Wróciłam na ostatnie 10 minut moich kalendarzowych urodzin – jak ktoś jeszcze jest, to nalewam 😉
No to jeszcze naparsteczek a konto następnych i dobranoc 🙂
To siup i dobranoc 🙂
Z lewa świst
z prawa gwizd
oraz opon nagły pisk
Oczy w słup
buźka w ciup
no i stoisz jak ten głup
Potem ciii…
jeszcze szaa…
A pot lico ci zrasza.
Nagle: brzdęk!
Luby dźwięk
i zdarzenia tego sęk:
Wpadłszy z trasy koncertowej
piję zdrówko blog-szefowej.
No to brzdęk 😉
A co tam było ciekawego na trasie?
Pani Dorota o godzinie 18.oo zajrzała aby zobaczyć „jak hartowała się stal” -a ja mniej więcej o tej godzinie naprawdę oglądałem film „Jak hartowała się stal” ( z roku 1954, Sowkolor; jest też starsza wersja Kak zakaliałas’ stal’ – dwuseryjna. Dodam jeszcze, ze przedtem oglądałem „Poemat pedagogiczny”). Filmy te są równie obrzydliwe jak epoka, która je wydała i trzeba mieć poczucie humoru i dużo samozaparcia aby to wytrzymać. A wczoraj, kiedy chciałem posłuchać Janiny Paradowskiej w TOK FM, usłyszałem reklamę, w której na melodię : „babcia stała na balkonie, dziadek dołem maszerował” – jakaś babina śpiewała:
Kiedy jesteś bardzo wzdęta,
W brzuchu gra orkiestra dęta,
Niech cię to nie smuci,
Ulga wnet powróci,
Tylko weź Gaspartan-wzdęcia.
Najlepsze życzenia dla naszej kochanej Pani Kierowniczki, oby jak najdłużej jadła i piła bezkarnie.
Hehe, jest to ulubiona pieśń mojego dziecka. Usłyszał i natychmiast go olśnęło.
Osobiście znam jeszcze kilka cudownych pieśni reklamowych.
Oby nikomu się nie przyśniły!
Z reklam z podtekstem najbardziej kocham tę drugą o wzdęciach. Jak jesteś głodny – nie czekasz, jesz. Jak się umówisz w knajpie z przyjaciółmi – nie czekasz, zamawiasz piwo (czy cuś tam). Jak masz wzdęcia – nie czekaj…
No właśnie.
Kup se to lekarstwo o boskiej skądinąd nazwie Ulgix-Wzdęcia.
Dobranoc…
No to spóźniona… pobutka…
Choć bardzo lubię i tę wersję.
Kciuki byly nadzwyczaj skuteczne! Wielkie dzieki. Dolaczylam sie duchowo do ostatnich toastow, wiec juz porannie: Hip hip, hura!
Jeżeli tydzień żywym przecisnę
słów może parę o trasie pisnę.
Teraz by przeżyć mych klientów fochy
Muszę wykonać końskie zaloty.
Dzień dobry 😀
Zestaw z drugiej Pobutki iście gwiazdorski. Sprzed dobrych kilku lat, bo jeszcze jest Pergamenschikow… 🙁
Ach, jak ja bym chciała kiedyś Tereskę usłyszeć. Na razie muszę gotować uszy na słuchanie 81 pianistów, dołączając jeszcze dwójkę w przeddzień (Martha&Freire) i jedynkę jeszcze dzień wcześniej (Uchida)…
A propos wzdęć moje ulubione zdanie z reklamy: „Mój komfort trawienny sprawia, że nie czuję się wzdęta”.
Konia z rzędem temu, kto odkryje, w jakim to jest języku 👿
Dorotko!!!! GOTOWAC uszy? A surowe nie moga byc? O rety, juz lece wylaczyc te wode. Nie, tylko nie GOTOWANE uszy, blagam, nie…
😉 hihihihihihi
Ten podpis to oczywiscie smiejaca sie dzdzownica!
Gotować oczywiście po to, żeby nie były zbyt surowe 😉
Choć racja, surowe powinny być 😐
No juz dobrze, niech beda podgotowane. 😉
Ja nie mam najmniejszego zamiaru robić sobie śmichów-chichów z obróbki kulinarnej usz. Dla psów to jest bardzo poważna sprawa. 🙄
http://www.zooplus.de/shop/hunde/hundesnacks/vom_schwein/101517
Bobiku, dlaczego nie zaznaczyles, ze niedozwolone do lat 12? Moze dla Bobika mniamniam, ale estetycznie to jakos tak nie za bardzo…
Chociaz, jak mowia nasi przyjaciele ze Lwowa we Francji – tout est bon dans le cochon!
Ale cochon jest trefny 😐
Właśnie wróciłam z prawie wegetariańskich zakupów (niewegetariańska jest makrelka wędzona sztuk jeden). Piękne słoneczko, spacerek by się przydał, ale muszę szybko sklecić tekścik na kolumnę o PA z okazji rozpoczęcia serii płytowej 😉
Dla kogo trefny, dla tego trefny. 😉 U psów trefne to są raczej słodycze, natomiast cochonnerie – bez ograniczeń. 😀
Znam pieski, które wcinały słodycze ile wlezie…
W końcowym efekcie zwykle włazi to w tłuszczyk. 😉
Kochani, zupelnie przez przypadek i szukajac czegos zupelnie innego (jak zwykle, to juz tak mi zostalo z barwnych czasow peerelu, kiedy to czlowiek wychodzil po chleb, a wracal z papierem toaletowym, albo – co gorsza – z lampa na biurko), natrafilam na taki tekst:
http://www.johndavispianist.com/marktwain.html
Oczywiscie oczy zrobily mi sie jak spodki, bo nie wiedzialam, a mimochodem dziele sie en passant 🙂
I w dziurki w zabkach, Bobiku, i w dziurki w zabkach. Tluszczyk to jeszcze mozna wymerdac, wybiegac, wyskakac, ale zabki co? Wyplujesz? A dentysta wiadomo – sadysta!
Zdumiewająca historia z tym Twainem 😯 A od mazurków, jak widać, odczepić się nie można 😈
Osiemdziesięciu pianistów, dobry Boże… Czy Pani Kierowniczka jest pewna, że od tego nie dostaje się wzdęcia?
Znaczy dyskomfortu trawiennego.
No, jeszcze zależy, jacy to będą pianiści.
W każdym razie jeść ich nie zamierzam, więc trawienny dyskomfort mnie nie czeka 😉
Nigdy nic nie wiadomo. Osobiście słyszałam kilku wykonawców, którzy przyprawili mnie o ból żołądka. Radzę zabierać na koncerty te patentowane tabletki.
Wiesz, Dorotko, zgodnie z przyslowiem aborygenow „mazurek jest dobry na wszystko”. Troche szkoda, ten Chopin to taka dobra muzyka…
A propos kunia: wchodze cija dzisiaj do apteki wizawi, a pani aptekarka (zreszta dziwna bardzo) zaczyna mi opowiadac, ze ona to grala na pianinie, i ze grala NAWET walce Chopina (znak rozpoznawczy jakosci, oczywiscie), a najwiekszym jej sukcesem bylo to, ze jednego nauczyla sie nie patrzac na rece.
Pozalowalam, ze nie pracuje w robotach publicznych i nie dysponuje walcem drogowym.
No dlaczego tak żałujesz kobiecinie. Miała z tego fun, to i dobrze 🙂
Wiesz, jeszcze zeby to bylo „Pour Elise”…
A z tym Markiem Twainem to rzeczywiscie zdumiewajace. Wiecej takich poprosze. Musze znowu zaczac szukac po necie czegos ZUPELNIE innego.
A co sie stalo „BloguBobikowi”?
No właśnie, coś chyba z serwerem.
hakerzy przejęli blog Bobika, ot co. Od teraz będzie to blog o kotach 🙄
eee… Bobik odbił bloga. a już miałem nadzieję…
Myślę, że to Mordechaj wynegocjował z porywaczami oddanie zakładnika. 🙂 Ale ponieważ jest to kot znany ze skromności 😈 , zapewne nie będzie się tym przechwalał. Co najwyżej dyskretnie podkreśli, że już od dwóch dni nie jadł bażanta.
Spóźnione, ale najserdeczniejsze życzenia!!!!
Niestety, kotom nie udało się przejąć Bobikowego blogu, Bobik wprawdzie szczeniak, ale z jakimi zębami!!!!!!!!!!!!!!!!! Mordechaju, czy „dziurawe” futerko odrośnie?
Witam Pannę Kotę na Dywaniku 😀 Tu też zwierzątka mile widziane, a już koty jako specjaliści od muzyki… 😉