Powrót Uchidy
Pojawiła się, zagrała i wyjeżdża. W biurze prasowym od razu nas uwiadomili, że artystka się nie zgadza na żadne wywiady. Powiem w sekrecie, że doskonale ją rozumiem. Każdy zadawałby jej zapewne te same dwa pytania: „dlaczego pani od konkursu do nas nie przyjeżdżała?” i „dlaczego pani prawie nie grała przez te lata Chopina?”. Przywykliśmy przywłaszczać sobie laureatów naszego sztandarowego konkursu i wymagać, żeby nam szopenili tu regularnie. A niektórzy z różnych powodów nie mają na to ochoty. Np. Pollini, który przez te wszystkie pokonkursowe lata jak raz się pojawił w 1977 r., to na Warszawskiej Jesieni i to z Schönbergiem… No, ale wyczyn Uchidy był już spektakularny: ani z Chopinem, ani z niczym innym…
Ja ją akurat słyszałam już prawie rok temu w Barcelonie, co zresztą wówczas Wam opisałam. Teraz było trochę jak tam: to i owo mnie zachwyciło, niejedno rozczarowało. Ale w sumie znów wrażenie ogólnie pozytywne, choć widziałam, że koleżeństwo reagowało rozmaicie.
Zaczęła od Księżycowej i wygląda na to, że ma ona z Beethovenem jakieś problemy: to samo, co pisałam z Barcelony o Sonacie A-dur mogłabym właściwie powtórzyć. Początek pierwszej części pięknie nastrojowy, potem nie bardzo mi się podobało, że melodia była właściwie schowana. Bezpośrednio potem ładne Scherzo, a finał momentami niepewny i też parę pomyłek było (ale sprytnie zamaskowanych).
Lwią część pierwszej części zajęły Tańce Związku Dawida Schumanna, cykl bardzo długi. Schumann jest bardziej „w jej typie”, bo można i zrobić delikatny bibelocik, i czasem przywalić. Przyznam się bez bicia, że chwilami odpływałam (trochę ze zmęczenia), ale momenty były przepiękne, zwłaszcza zakończenie, kiedy wszystko rozpłynęło się w ciszy.
W drugiej części Chopin. Ja uważam, że przyzwoicie. Najpierw Preludium cis-moll op. 45, które leży jej w sposób naturalny, bo stanowi prostą drogę do impresjonizmu, a ona w impresjonistach jest dobra. Potem Sonata h-moll – koleżanka żachnęła się, że pierwsza część za wolno, ja kupiłam koncepcję Uchidy, zwłaszcza że została logicznie przeprowadzona. W sumie miałam wrażenie raczej pozytywne i zastanawiałam się, dlaczego właściwie tyle czasu nie chciało się jej tego Chopina grać.
Koleżeństwo co prawda narzekało, ale publiczność ogólnie przyjęła ją owacjami. Bisy były dokładnie te same, co w Barcelonie – widać lubi je szczególnie.
Jeszcze Martha z Nelsonem, i od niedzieli do roboty. Dostałam już program – fajne zdjęcia dzieciakom zrobiono podczas eliminacji. Podoba mi się pomysł zamieszczania takich żywych zdjęć zamiast legitymacyjnych, jak było dotąd.
Komentarze
Nie zalapalem sie na Szteffena, nie mniej dostalem paru refleksji:
Podobnie jak p. S. siedze w kregu romantykow i musze przyznac, ze z tego jest ciezko sie wyrwac. Wprawdzie moje sluchanie sie ciutke poszerza, ale idzie to bardzo wolno. Nie, zeby mi to bardzo przeszkadzalo, ale do sredniej blogowiska mi jeszcze bardzo daleko.
Co do podrywania na powazke, to skojarzylo mi sie to z podrywaniem na poezje. Jak czytam Stomme, czy Pilcha, to mysle, ze ich metody dzisiaj by slabo sie sprawdzaly. Nie, zebym znal to z autopsji, ale jednak w ogolniaku na wlasna reke odkrylismy Galczynskiego, Tuwima i paru innych. Ciekaw jestem, czy mlodziez dzisiejsza zna Galczynskiego przez IPN, czy z Zielonej Gesi, czy innej dorozki.
I wreszcie, poniewaz dostalem wlasnie Polityke, „chcialem dokladnie to powiedziec co p. Kierowniczka” (ze zacytuje kolegow z pracy). Mysle, ze zainteresowanie czym innym niz tylko graniem z pewnoscia polepsza samo granie. I tu zabraklo mi w kolekcji Yo-Yo-Ma, ktory wchodzi w bardzo wiele projektow, co Mu chyba pomaga. Mnie tam sie podoba, szczegolnie w suitach Bacha i Sonatach Beethovena z Axem.
To dlaczego Go nie ma w kolekcji?
Pobutka.
Dzień dobry,
NTAPNo1 – nie ma jszcze wielu nazwisk, które sama chciałabym mieć w tej kolekcji. Powód jest banalnie prosty: korzystamy z archiwum EMI i tak krawiec kraje, jak mu materiału staje. Yo-Yo Ma też dla EMI nie nagrywa 🙂
Witam sobotnio, porannie i nadsekwansko!
Te kolekcje to bardzo cenna rzecz. Tu pojawilo sie tez kilka, z Le Mondem. Byli wielcy pianisci, byla opera, bylo troche cennej literatury (taka skarbnica filozoficzna tekstow podstawowych). Jazzik od podstaw. Moze nie sa to kolekcje najwyzszych lotow, bo na tej samej zasadzie robione – kontrakt z wytwornia i po krzyku (Le Monde zrobil to z DG), ale cenna podstawa biblioteki plytowej.
Lece, obowiazki mnie wzywaja.
Binkley nagrywał dla EMI, Pani Kierowniczko. No wiem, nie ta bajka. 😉
Tu na liście go nie ma:
http://www.emiclassics.com/artists.php
Ja i tak kombinowałam, jak tylko się dało. Np. Kremer przecież zwykle dla EMI nie nagrywa, ale okazało się, że jest berliński koncert z Marthą – no to siup 🙂 Ale też nawet niektórzy z listy byli nie do załatwienia, np. Kissin…
Nie zmarnuje się wakacyjna praca Pani Kierownik , nie zmarnuje! Zwłaszcza, że były już kolekcje GW kompozytorska i chopinowska więc Polityce zostało niejako zrobić „wykonawczą”. Z pewnością kupię wszystkich pianistów i Bernsteina ale na całość braknie mi powierzchni magazynowej, może teksty sobie doczytam gdzieś w sklepiku jakimś. Doskonała Pobudka – jak patrzę na tak młodą Uchidę to może ją trochę rozumiem że nie tęskni za taką sobą . Ta muzyka może dla niej być też jakimś ciężarem. Wydaje mi się że teraz wygląda lepiej (bardziej adekwatnie). Bardzo ją lubię jako „debusistkę” ale jako „schubercistka” jest po prostu super. Przed ostatnim występem Sokołowa w FŁ robiłem sobie resume z nagrań Schuberta i z zestawu Badura Skoda, Lupu, Brendel – jest razem z Brendlem na topie. Jeśli to w ogóle możan porównywać oczywiście.
Od poniedziałku radio przestawić trzeba na stałe na 2-kę a dzisiaj wieczorem popatrzymy na inaugurację. Także do wieczora nie przesadzam z poważką sycąc na jazzowo. Szykuje się miły weekend i niezłe zawody. Z tym że akurat co do zawodów – lubię podejście jak B. Schefer w „Scenariuszu dla aktora instrumentalnego” – „wiadomo że ktoś musi wygrać a kto to mnie już nie obchodzi” – no może nie do końca – ale każdy werdykt przyjmę z pokorą. No i z zaciekawieniem posłucham krytyk na zasadzie „czego nie usłyszałem co usłyszeli krytycy” – czyli jak zawsze. A czy się wzruszę słuchając laureata 3-go wyróżnienia nie mając jednocześnie żadnego stosunku do zdobywcy I nagrody – to już inna sprawa.
Przed Panią Kierownik duża praca – wytrwałości życzę oczekując na relacje.
PS Co do Kremera to nagrania dla EMI wyszły w serii „EMI Forte” co nabyłem lata temu bo jak nie skrzypcową muzyką mniej się zachwycam to Gidona uwielbiam – Koncert Beethovena na Melodii to była moja pierwsza płyta z poważką w wieku lat 13-tu (druga – Bacha Koncerty organowe wg Vivaldiego Oleg Janczenko i organy w Tallinie bodajże).
Binkley nagrywał dla wielu, ale najsławniejsze w serii Reflexe dla EMI, z Andreą von Ramm (która też nie żyje).
http://www.medieval.org/emfaq/performers/binkley.html
Na liście go nie ma pewnie dlatego, że nie żyje od 15 lat, seria dawno wypadła z katalogu, a firmy płytowe same nie wiedzą, na czym siedzą.
Andrea zdążyła jeszcze być gościem festiwalu w Jarosławiu. Strasznie interesująca, awangardowa osoba 😀
troche informacji nt rejestracji [STUDIO DER FRÜHEN MUSIK]
i reedycji mozna znalezc na str:
https://sonusantiqva.org/web/i/S/Studio/00.html
Ja nie chciałem, tylko tak mi się powiedziało. Teraz mam przechlapane. 😳
Jejku, dlaczego? 😯
No bo rozmowa skręciła na niebezpieczne tory. 🙂
Najlepiej będzie, jak usiądę cicho i się odezwę dopiero po tym meczu, czy jak to się nazywa. To takie z Chopinem, co nasi mają wygrać. 😉
Nasi mają wygrać z Chopinem? Znaczy Chopin ma przegrać? I mecz ustawiony? 😯
Uważam, że w takiej sytuacji Frycek powinien nie być ofiara i odwołać się do jakiejś wysokiej sportowej instancji. Albo zlekceważyć siuchty działaczy i mimo wszystko wygrać. 😈
Dobry wieczór!
Cieszę się, że udało mi się rozpocząć październik ( i rok akademicki:)) w FN i z Uchidą.
Spokój, radość i pokora – tak bym określił wczorajszy wieczór z pianistką.
Schumanna bardzo lubię i bardzo mi się podobało – tęczowa różnorodność i wyrazistość.
A Chopin, zwłaszcza w tym roku, porusza serce,aby biło szybciej.
Generalnie, może bez wielkiego entuzjazmu, ale z dużą radością i uśmiechem wysłuchałem recitalu.
A teraz inna istotna dla mnie sprawa:
Czy istnieje jakakolwiek szansa, aby w miejscach takich, jak FN czy Opera Warszawska ZAKAZAĆ wnoszenia na widownie telefonów komórkowych?
Przed rozpoczęciem koncertów pojawia się elegancki i uprzejmy komunikat w dwóch językach – niektórzy sprawdzają i wyłączają telefony,ale…
wczoraj siedziałem w dwóch miejscach na sali – w cz.1 pewna młoda studentka siedząca obok mnie cały czas pisała krótkie wiadomości tekstowe i coś pikało i pikało…
W części drugiej siedziałem natomiast na balkonie dla Specjalnie Zaproszonych Gości i tu znów…starszym, eleganckim paniom kilkakrornie zadzwoniły telefony, podczas oklasków zwrócono im delikatnie uwagę, a one..nic!
Po pierwszym bisie sytuacja się powtórzyła…a panie zacisnęły telefony w dłoniach i…nie wyłączyły.
Po koncercie kilka osób z pretensajmi i wyrzutami (‚Jest nam wstyd za panie’, ‚Dlaczego panie nic nie zrobiły!!!???’, ‚Zmarnowały nam panie cały wieczór!!’) zwróciło się do hałasujących dam.
A one na to z…krzykiem: A CO TO PANSTWU PRZESZKADZA?? NO PRZEPRASZAM, ALE NIE MOGLAM WYŁĄCZYĆ!!
Ostra wymiana zdań trwała jeszcze na schodach…
A może warto napisać petycję z postulatem zakazu wnoszenia grających urządzeń elektronicznych na widownie?
A może w szatni zostawiać telefony z okryciami, jak depozyty??
Ponieważ kilkakrotnie już obserwowałem taką niezbyt przyjemną sytuację, postanowiłem się moimi na ten temat przemyśleniami podzielic na forum z Panią Redaktor i Współczytającymi.
Wspaniałych wrażeń na Święcie Chopinowskim:)
MA i NF jak zwykle mnie zachwycili (choć ja trochę stronniczy jestem), pan 60jerzy miał kilka bardzo ładnych wejść telewizyjnych i znakomicie się prezentował na telewizorze 42′ w jakości HD 😀 a publika trochę dziwna (bez komentarza) – na „zaproszeniową” salę najlepszy jest Bartók 😈 Zdenerwował mnie widok kilku pustych miejsc, a mi odmówiono telefonicznie biletu, ehhhh
pozdrawiam wszystkich serdecznie i żałuję, że nie mogłem być na miejscu w FN 🙁
Nie miałem dostępu do aż tak wypasionego telewizora ale też mi się podobało 🙂
A ja tylko nausznie 🙁
niestety na tym „wypasionym” telewizorze było widać niezadowolone miny pewnej grupy etnicznej podczas Bartóka, ale wynagradzały to uśmiechy i minki MA 🙂
Pierwsza czesc lepsza byla…..
To odbiór muzyki odbywa się według klucza etnicznego? 😯
niestety grupa etniczna z kraju kwitnących itd. nie lubi pewnych utworów, najczęściej od początku XX wieku w górę i niestety nie ukrywają tego za bardzo; były kiedyś narzekania na S.Rattla, że do Japonii pojechał z programem złożonym z jednej symfonii Becia i muzyki już ściśle nam współczesnej
Biedny mic, może trzeba było przyjechać na wejściówkę.
Pewnie wszyscy wiedzą, ale na wsjakij pażarnyj słuczaj zapodam, że w TV Kultura można na żywo uczestniczyć w zmaganiach konkursu.
Pozdrowienia dla całokształtu! 😀
sądzę, że biedni ludzie stojący w kolejce po wejściówkę też jej nie otrzymali jak to miało miejsce na CHiJE w sumie mogłem wykorzystać pewien telefon, ale nie chciałem być namolny w stosunku do tego miłego Pana 🙂
gdzieś w Europę muszę się wybrać…
A gdyby ktoś chciał się wybierać na projekt MA do Tokio to może odwołać bilety, festiwal nie wypalił w całości. Martha zagra dwa koncerty symfoniczne: raz Chopin+Ravel i drugi Schumann+Ravel, no cóż może recitale zagra za rok 🙂
dziękuję pani mt7 za troskę, pozdrawiam
micu, była propozycja, nawet napisałam mail… poczty się nie czyta czy jak? 😯 Był wolny bilet, niestety kosztował swoje. Ale został sprzedany bez kłopotów.
Dzięki za wiadomość o Tokio, właśnie o tym rozmawialiśmy. No i już mamy jasność, że nie musimy do Tokio jechać 😉
Pyszna była zabawa, choć w pierwszej części, w utworach na cztery ręce (ta sama sonata Mozarta, co z Pires, i Rondo A-dur Schuberta), gdy Nelson grał wyższą partię, wypadał przy Marcie bladawo. Ale gdy usiadł do drugiego fortepianu na Wariacje Brahmsa, już było lepiej, a w drugiej części Sonata na dwa fortepiany i perkusję Bartóka była już super. Szkoda, że bisowali tylko jej finałem, za grzeczni byli wobec perkusistów, a podobno sami mieli przygotowane cztery bisy… 🙁
Witam Marcina D. – i popieram ten postulat w całej rozciągłości, tylko jak go przeprowadzić i wyegzekwować? 🙁
A teraz mówię dobranoc i idę do łóżeczka, bo od rana do roboty! 😀
60jerzy bidaka jedzie jeszcze do domu. Ale za to to jego pokazywali w TV 😆
Jakby kto miał ochotę i czas na śledzenie konkursu, to można go:
– albo słuchać w radiowej Dwójce,
– albo oglądać w TVP Kultura,
– albo śledzić w sieci transmisję na stronie http://www.nina.gov.pl
Pa!
Ja już z domku.
Mic-u, czytaj pocztę i wpisy – toć pisałem, byś się kontaktował (namiar wysłała PK), bo jest niespodzianka…
Natomiast po wyjściu z koncertu w sklepiku w holu kupiłem dwie nowości:
H.Schonberga „Horowitz. Życie i muzyka.” oraz O. Bellamy „Martha Argerich. Dziecko i czary”. Ponieważ po koncercie rozmawialiśmy właśnie o tym tokijskim recitalu – to naszła mnie durna myśl, by zasięgnąć informacji u… źródła. Ot, pod pretekstem zdobycia autografu MA na wspomnianej biografii. Poczekałem chwileczkę, obdarzyłem ją (znaczy się Marthę, czyli poniekąd biografię żywą) najcieplejszym uśmiechem, podziękowałem za cudowny wieczór i podsunąłem książkę. Martha spojrzała wpierw, na czym ma się podpisać i… grzecznie odmówiła. Wytłumaczyła – na szczęście również z uśmiechem – że ona nie lubi tej książki i dlatego się pod nią nie podpisze. Oczywiście przeprosiłem, ale zadałem pytanie o ten recital i czy jest szansa, że zagra go kiedyś w Europie. Powiedziała, że tego recitalu nie będzie (co potwierdza prawdziwość newsa Mic-a). Ale już odchodząc rzuciła, że może… w przyszłości…
Czyli nadzieja pozostaje. I poczucie, że zrobiłem coś wbrew sobie i coś nie na miejscu. Wbrew – bo nigdy nie chodziłem po autografy – i tę sytuację potraktuję jako absolutny wyjątek od reguły. A nie na miejscu – bo tak odbieram sytuację, gdy pokazuję komuś coś niemiłego. Tłumaczy człeka jeno niewiedza. Uwaga na przyszłość: po koncercie marsz do domu. Gdy tę chwilkę czekałem przed FN to odebrałem od paru znajomych sms-y, że niepudrowaną moją facjatę pokazali. Nie rozumiem, dlaczego – przecież sala była pełna. Nawet nie przypuszczałem, że transmisja TV jest live. I że ludzkość nie powiadomiona sama z się oglądała.
Teraz już dobranoc – czyli dzień dobry.
Pobutka.
Dzień dobry 🙂 Tak coś podejrzewałam, że nawet jeśli Martha udzieliła zgody na publikację tej książki (a musiała przecież), to nie będzie jej się podobać. Zbyt wiele jest tam rzeczy osobistych, wcześniej niepublikowanych. Ale z naszego punktu widzenia jest jeszcze coś gorszego – masa byków, zwłaszcza dotyczących Konkursu Chopinowskiego (nie wiem, jak w innych sprawach, tu jestem kompetentna raczej). Ja tę książkę czytałam już miesiąc temu po francusku, znalazłam w niej wiele ciekawych rzeczy, które wykorzystałam w tekście do płyty w naszej kolekcji. Ale ogólnie do polskiego wydawcy mam pretensję – można było znaleźć jakiegoś redaktora merytorycznego, który opatrzyłby rzecz przypisami w rodzaju: „Błąd autora. W 1980 r. przewodniczącym jury Konkursu Chopinowskiego był nie prof. Andrzej Jasiński, lecz Kazimierz Kord”. 👿
No to idę 🙂
Wczoraj w Krakowie Pan K.A. Kulka zagrał trzy koncerty, Bacha, Beethovena i Brahmsa w jeden wieczór. Nie wiem jak grał ale grał pięknie. Ostatni taki koncert w Krakowie miał miejsce w roku 1963, kiedy ten sam repertuar grał pod Markowskim Henryk Szeryng. Myślałem, że już nigdy nie usłyszę czegoś podobnego. Trzy koncerty w jeden wieczór! Dzisiejsi wirtuozi po odegraniu jednego z nich ocierają pot z czoła i nawet nie są zdolni do bisu. Stara szkoła.
No to dla zrównoważenia:
przeglądam rano kupione książki i w Schonberga „Horowitz. Życie i muzyka” widzę zdjęcie Józefa Hofmana z następującym podpisem: „Józef Hofmann – inny rosyjski pianista zaprzyjaźniony z Horowitzem…”
W tekście jest już poprawnie, ale… szlag człowieka może trafić. A przecież książka posiada swojego polskiego redaktora – ściślej rzecz biorąc redaktorkę. Konkluzja – jak w komentarzu PK z 9:55.
Stanislawie, lajza nad lajzami. Takiej minelli chyba jeszcze nie popelnilam. Po prostu nie zauwazylam.
Odnosnie pytania, czy Mickiewicz i Heine znali sie – z tego, co wiem – nie. A przynajmniej nie na tyle, zeby mozna bylo to nazwac znajomoscia.
To znaczy mogli spotkac sie przy okazji koncertow Chopina, mogli tez asystowac obaj na pogrzebie Napoleona. Mogli nawet robic zakupy w tym samym sklepie (mieszkali przy tej samej ulicy rue d’Amsterdam). Na pewno o sobie wiedzieli. Podejrzewam, ze schodzili sobie z drogi.
Zreszta faktycznie przynaleznosc do dwoch zupelnie przeciwstawnych kierunkow myslowych nie sprzyjala. Tyle ze Heine nie dal sie tak wciagnac Marksowi.
Ale wiedzic o sobie musieli. Przeciez byli w Paryzu rownie slawni.
Jedno, co wiadomo na pewno, to że Heine Chopka podziwiał 🙂
Tereniu, mam nadzieję, że biuro prasowe się do Ciebie odezwało – było obiecane 🙂
Po przedpołudniowej serii. Już widać, że ten konkurs będzie lepszy niż poprzedni – dzieciaki solidniej przygotowane. No, zobaczymy. Wpis zrobię wieczorem.
Nie, biuro sie nie odezwalo. Chcialam posluchac transmisji, ale chyba nic z tego nie wyjdzie – transmisje sa platne i mam nieforemna karte bankowa, nie chca przyjac. A w radio sygnal jest tak okropny, z przydzwiekiem i przyswistem, ze nie wytrzymuje. A przeciez sprzet mam lepszy niz piec lat temu.
Nie, no nie da sie, a tak piekne scherzo E-dur. Nie rozumiem. Poprzednio mozna bylo i ogladac, i sluchac do woli, a teraz?
No, udalo sie, ale przez strone NIFC-u:
http://konkurs.chopin.pl/pl/edition/xvi/online/broadcasting
(dowiedzialam sie, ze pianista ma potencje. To chyba lepiej, ze ma, bo gdyby nie mial…)
To różnie bywa. Jak donosiły agencje, taki Plietniow (Pletniev) na przykład…
(dobra, już wychodzę)
Wielki Wodzu, na razie nie jest to udowodnione, to moze odlozmy kamyczki
Nie wszyscy mogą żartować? A to ja przepraszam. 🙄
P.Tereso – dzisiaj Teresy imieniny – ja w kalendarzu cieniutki jestem, ale nawet jeżeli to nie ta kalendarzowo Teresa – w tym przypadku od przybytku głowa nie zaboli. Serdeczności – zaległe, bieżące i nadchodzące.
Ja dzisiejsze przesłuchania uskiteczniam dopiero od popołudnia via NIFC. Na estradzie FN zdecydowanie ciekawiej niż w studio.
Bardzo, bardzo serdecznie dziekuje. Zyczenia przyjmuje w ogolach, szczegolach, potencjach i potencjalnosciach. Serdecznosci jerzego szescdziesietnego dolaczam do precjozow. Wznosze toast, sluchacjac nokturnu Chopina naszego narodowego (kurcze, jaki to to swietny kompozytor) i dziekuja bardzo, bardzo. Od przybytku glowa w istocie nie zabolala, a zrobilo sie bardzo milo. 🙂
Wielki Wodzu, to nie o to, ze nie wolno zartowac (mile widziane takowe), tylko poki nie ma dowodow, to i lepiej nie wspominac.
Przepraszam, że nie odpowiedziałem na maila, ale byłe zawalony różnymi formularzami i przez dobre kilka dni nie sprawdzałem poczty… moja strata i tylko do siebie mogę mieć pretensje. Dziękuję ślicznie za pamięć o mnie 😀 Co do książki o kochanej MA zaczynam się zastanawiać, że jej raczej nie kupię i nie przeczytam, coś mam złe przeczucie. Co do tego, że Marthula nie da autografu na książce byłem pewny od początku. Pewnie nie z powodu złości na pana Jerzego, lecz na dziennikarzy bo ich nie znosi… Ale nie ma się co łamać, przecież sam pan widział jaka była entuzjastyczna po koncercie nocnym kiedy koczowaliśmy pod drzwiami. Na koniec przydługawego postu zasugeruję, że plany Japonii nie wypaliły z pobudek finansowych, niestety… poza tym recital sprawdziłaby raczej na pewnym gruncie (czytaj Lugano) pozdrawiam serdecznie 🙂
aa co do miłego Pana o którym mówiłem w poprzednich postach z którym się nie skontaktowałem to jeden z dyrektorów NIFC-u, oczywiście pan Jerzy również jest bardzo ale to bardzo przemiły!!
Lugano jest na szczęście trochę bliżej, ale dostać się tam… pewnie marzenie ściętej głowy…
Już w domciu. Pozwolę sobie podjeść i potem coś tu zapodam.
SMACZNEGO!!!!!!!!!!!
ja właśnie rozmyślam nad Lugano za rok, takie wakacje z Marthuhną 🙂 wcześniej ma grać z początkiem roku we Włoszech, potem chyba USA i dwukrotnie w Paryżu a 7 czerwca (chyba) w Londynie koncert Schumanna, ale to wiem wstępnie
p.s.
do Paryża i Londynu można rezerwować bilety, jakby ktoś chciał 🙂
Może by jakaś wyprawa blogowa? 😉 😆
ja bym się pisał jeżeli ze stronę finansową nie będzie krucho…
to niesamowite, aby zobaczyć jeszcze raz występ artysty na stonie tvp trzeba zapłacić, to chyba jakiś żart!
Wbrew pozorom bilety do Lugano były bardziej dostępne niż na koncert inauguracyjny KCh i sam konkurs.
Słowa Mic-a o mnie będę cytował na prawo i na lewo. Niech ci Bozia w biletach na Marthę wynagrodzi.
Wydaje mi się, że MA nie znosi dziennikarzy nie tyle jako gatunku, co tylko ich nieco zubożone wersje. I słusznie.
Natomiast dają się już zauważyć na dywanie frędzelki wyspecjalizowane w konkretnych wykonawcach i będące w tej materii najwyższej klasy źródłami wiedzy 🙂
Jak to dobrze, że dywan ma tyle frędzelków 😀