Pierwsze konkursowe wrażenia
Minął pierwszy dzień konkursowych przesłuchań. I choć nie było jeszcze nikogo takiego, kto by mnie swoją grą – nie powiem, że rzucił na kolana, bo to nader rzadko się zdarza, ale, powiedzmy, zachwycił, wprawił w totalne zasłuchanie, to już widać, że poziom tego konkursu jest dość wysoki. Kto wie jednak, czy to nie będzie równie nużące, jak wysłuchiwanie przed pięciu lat kompletnie nieprzygotowanej młodzieży (ze stałą myślą pod spodem: po co to robią, czy naprawdę im wystarczy, że sobie wpiszą uczestnictwo w CV?). Takie słuchanie wykonań nawet niezłych, ale niekoniecznie poruszających. W ogóle, co tu kryć, słuchanie tylu pianistów w masie nie jest łatwe.
Ale ogólnie wrażenie jest raczej dobre – eliminacje były świetnym pomysłem, bo odsiane zostało to, co byłoby na konkursie żenadą. Tak więc jak dotąd żadnej plamy nie było, choć były wykonania lepsze i gorsze.
Zaimponował mi pierwszy Chińczyk. Peng-Cheng He. Na poprzednim konkursie grał jako najmłodszy (i o ile pamiętam, produkcja była obiecująca). Teraz wyszedł pewniak we fraku (śmieszne – na losowanie numerów przyszedł w stylowo podartych dżinsach) i ogromnie logicznie przeprowadził formę Barkaroli; później co prawda strasznie popędził z Nokturnem, ale etiudy były dobre. Później mieliśmy kolejne dwie powtórki z rozrywki: Marianna Prjevalskaya i Esther Park też przyjechały po raz drugi. Ta pierwsza znów jako reprezentantka Hiszpanii; zagrała ten sam Nokturn Des-dur i znów ładnie, ale reszta była jakby trochę szkolna; amerykańską Koreankę pamiętam jako osobę temperamentną i to jej zostało, ale bez pozytywnego wpływu na sens muzyczny.
Dali się zauważyć Rosjanie. Miroslav Kultyshev (II nagroda w Konkursie im. Czajkowskiego w 2007 r., pierwszej nie przyznano; jest go dużo na Tubie, ale nie w Chopinie) – typ pewniaka, świetnie czującego się przy klawiaturze, ale niestety trochę zimny, takie wrażenie odniosłam podczas Ballady f-moll, którą zagrał w sposób zdystansowany (a ja jej tak granej nie mogę znieść). Z kolei Daniił Trifonov działa wdziękiem osobistym, ale raczej szemrze niż gra (Scherzo było stosunkowo najlepsze).
Dość podobał mi się jeszcze Koreańczyk sprzed południa, Hyung Min Suh (trochę dojrzalszy i bardziej emocjonalny), a po nim Kanadyjczyk Leonard Gilbert, może nie zawsze precyzyjny, ale przynajmniej o coś mu chodziło. Natomiast było wielu pianistów, którzy zagrali nawet nieźle, ale nie czuło się w tym bluesa – po prostu odegrana rzecz. Np. Japończycy Maiko Mine, Eri Mantani i Takaya Sano czy Chinka z Tajpej Sheng-Yuan Kuan. Byli i tacy, którzy próbowali coś robić na siłę, ale bez wyczucia, jak histeryczny Francuz Antoine de Grolée (który potrafi być interesujący, ale nie w Chopinie) czy łupiący niemiłosiernie Australijczyk Jayson Gillham, próbujący ujmować urokiem osobistym blond przystojniaka. To jednak Chopinowi nie pomaga.
Ale ogólnie, jak na razie, nie jest źle.
Komentarze
Faktycznie, zapowiada sie ciekawie. Niestety nie sluchalam poranka, popoludniem ujal mnie Trifonov i w transmisji nie bylo slychac, ze szemrze.
Ta perfekcja odegranych kawalkow powala mnie na ziemie i przeraza. Odnosze wrazenie, ze wlaczysz jutro guzik i bedzie tak samo. Ale widocznie taka guzikowa epoka. Zaluje, ze nie slyszalam Kultyszeva, ale zanim przebilam sie przez obowiazki i wiazki.
Tak czy inaczej, transmisji sluchac trzeba na:
http://konkurs.chopin.pl/en/edition/xvi/online/broadcasting
Tylko okropnie trzesie obraz, nie wiem, czy tylko u mnie, czy tak w ogole.
Uslilowalam PR2, ale jakosc dzwieku jakas taka, powiedzmy, z Gwiezdnych Wojen i przestworzy. Nie dalo sie. Reszta platna.
A teraz to ja po prostu ide spac!
Kurcze, jaki to dobry kompozytor Chopin!
Słuchałam bez patrzenia 😉 Nie wszystkich, praca bardzo przeszkadza 👿 Potem ostatnia czwórka.
Najbardziej podobał mi się przedostatni, Japończyk Kotaro Nagano. Zwłaszcza w nokturnie i balladzie. Przyznaję się do wszystkiego, bo bardzo chciałabym wiedzieć, dlaczego podobał mi się niesłusznie.
Zaskoczony słuchałem opinii o Trifonowie – z popołudniowej sesji właśnie to on zrobił na mnie najpozytywniejsze wrażenie. Rozziew między głosami z sali a tych co przed głośnikiem w chałupce – to tylko dowód prosty jak dwiema różnymi rzeczywistościami są sala i transmisja. To „szemranie: kładzie się na karb fortepianu Fazioli – nie czuję się przokonany. Słyszałem Schiffa jak grał na tym instrumencie – wszystko było jak trzeba.
U mnie obraz i dźwięk były ok – ale ja puszczam dźwięk na normalne kolumny.
Dobrej nocy.
haneczko, faktycznie o Kotaro Nagano nie wspomniałam, a był niezły, grał z wyrazem. Cytuję swoje notatki: Ballada przestylizowana, wciąż jakaś linia wydobywana na wierzch, etiudy OK, nokturn ładnie 🙂
U Trifonowa naprawdę tylko scherzo mi się podobało. Po prostu jest w jego typie – lekkie i chochlikowate. Ale wszystkiego nie da się tak grać 😉
Dobranoc 🙂
Dziękuję i dobranoc 🙂
Słuchałam wyrywkowo, a to tak, jakbym w ogóle nie słuchała. Niestety, nie których spraw nie da się ze sobą pogodzić. 🙁
Wybiegając wyobraźnią w najbliższą przyszłość, która najwyraźniej będzie przebiegac pod hasłem zmagań z kłopotami zdrowotnymi dziecka, już wiem, że KCh będzie mi znany głównie z relacji Kierowniczki. W końcu nie wszystko da się nadrobić późnymi wieczorami. Ale cieszę się, że Kierowniczka sprawozdaje. Będę mogła włączać się z doskoku i przynajmniej troszkę być na bieżąco. Lubię ten Dywan i wszystkie jego Szanowne Frędzelki 🙂
A pani Nogami?
Pobutka.
Czy mogę samemu usprawiedliwić swoją nieobecność czy muszę poprosić rodziców? Już nawet w TokFM: „Instytut imienia* i Lotnisko imienia* w roku* zaprasza na konkurs*. I to wszystko w jednym zdaniu!
fomecku – nieobecność usprawiedliwiona. Do 20 października co najmniej, nie ma na to rady, Fryc rzondzi – pewnie nawet Pająk Fryderyk przeniósł się na salę Filharmonii Narodowej, żeby tam swoje snuć… Ale nie ma obawy, to się kiedyś skończy 😉
Muszę powiedzieć, że Barkarola w wykonaniu p. Peng-Cheng He ujęła mnie.
Resztę oglądałem przelotem 😉
Weekend za ładny był, żeby siedzieć przed telewizornią.
Chomikowiewiór archiwizuje z TVP Qltra, ale nie ma pojęcia, jak to na szybko udostępnić (zwłaszcza, jeśli chodzi o rozmiar pliku, bo każda transmisja trwa ponad 4 godziny, plik ma ponad 6 GB)
Jeśli ktoś zechce przekazać wskazówki techniczne, postaram się dostosować.
Martha Argerich natomiast wydawała mi się niespójna. Oglądałem tylko końcówkę I części (Brahms) i całego Bartoka. Tak bez życia. Wyjątkowo wycofana, jak na siebie.
W radiu (PR2 oczywiście) natomiast w tym tygodniu zdaje się ma być jakiś cykl o MA, tylko nie wiem, o której godzinie.
Gostek,
6 GB to najprościej kurierem rozesłać 😆
sam dźwięk pewno by poniżej 1 GB wyszedł, to może w tę stronę.
To są ca. 4,5 godziny zwykłego DVD-video. Sam dźwięk można wyssać, owszem, ale oglądanie, jak dzieci grają jest (przynajmniej dla mnie) dla mnie bardzo pouczające.
Zresztą, czy są chętni?
Nogami też tego Chopka grają? 😯
Wczoraj nikt mnie nie zachwycil. Za to dzis widzialam w Tv Pania Gospodarz.
A dzis spodobała mi sie Francuska i Ukrainka. Cos dzis jakos brak Panow. I wogle jestem zaskoczona iloscia widzow, wszystko prawie wypelnione.
W samochodzie udało mi się posłuchać Helene Tysman i Anny Fiedorowej. Tysman mnie nie zachwyciła. Jej ballada g-moll wydała mi się trochę siłą wybębniona, etiuda a-moll niby ok, ale jakoś bez werwy.
Za to Fedorowa bardzo mi się podobała, szczególnie jej ballada f-moll. Ładnie opowiedziana. W domu już załapałam się na Włoszkę, która mimo kontrowersyjnej fryzury i nie najlepszego wrażenia z etiud, pod koniec całkiem mi się podobała, szczególnie scherzo E-dur. Śledzę dalej, ile się da. Ciekawe, jak sobie dziś poradzi Paweł Wakarecy.
Temat do dyskusji:
Czy Konkurs Chopinowski można wygrać na fortepianie innym niż Steinway?
Nie mogę się zgodzić z opinią o Trifonowie, podobnie z o de Grolee. Jak dotąd Anke Pan i Gilbert zrobili na mnie najlepsze wrażenie. Pamiętając jednak doświadczenia z poprzednich lat wątpie w efekt koncowy. Jury znów da wygrać jakiemuś Blechaczowi, a pupile Palecznego będą lauretami. Pozdrawiam http://www.strefa88.blog.onet.pl
Gostku, ciekawy temat. Zobaczymy, ale efekty dźwiękowe Kawai (choć może to kwestia mojego radia i tv) były takie sobie. Jakoś zimno brzmi, wysokie tony nieprzyjemne dla ucha. Posłuchamy wrażeń osób, które słuchał na żywo lub na sprzęcie, który jako tako brzmi.
Spostrzeżenia co do dźwięku Kawai jak najbardziej słuszne. Fajnie, że takie marki jak Fazioli wkręciły się do konkursu, ale cóż… Na Kawaju coraz więcej chyba ludzi gra. Na Yamaha nikogo nie widziałem.
Tak, Gostku, jest chetna, ktora bedzie w Wwie 🙂
Dzisiaj są Imieniny Bobika.
Powtórzę tu swój wpis:
Dzisiaj Bobiczkowe święto i mojego ulubionego Franceska.
Obu Was kocham!
A Tobie, Bobiczku, życzę ton pysznej pasztetówki (mniam), tylko przyjaznych, wesołych znajomych i chyba żebyś nie stał się dorosłym Bobisławem.
Całuję i przytulam się do kudłatego łebka.
Znikam na tydzień.
Kłaniam się nisko i pozdrawiam całokształt. 🙂
Mnie Armellini podobala sie szalenie. Takie normalne granie, bez silenia sie na jakies efekty, spontaniczne. Chcialabym ja uslyszec w innym repertuarze. Ona ma dopiero osiemnascie lat!
Tak! Też mówię nie Kawajowi. Brzmi jakby miał chrypkę – szczególnie w wyższych tonach. Wolę przejrzystość Steinwaya. Nie wiem, czy używam dobrych pojęć, ale wydaje mi się, że to co z niego powstaje ma dużo większą rozdzielczość dźwiękową.
Gostku:
co do sobotniego występu: na czym miałaby polegać owa niespójność i wycofanie? W sonacie Mozarta – która chociaż najczęściej bywa grana koci-koci-cztery łapki – tu potraktowana została (zwłaszcza w pierwszej części) zgoła drapieżnie, z nerwem nader dramatycznym, z nieprzesłodzonym środkowym andante. I jeżeli ktoś był trochę wycofany – to tylko w tej sonacie i był to NF. Zaś spirytus movens tej drapieżności był nie kto inny, tylko Martha. Po prostu koń pociągowy Co do reszty – zwłaszcza w Bartoku – to był to repertuar na dwoje pianistów – o czym warto pamiętać.
Ten cykl wieczorny w radio to po prostu fragmenty biografii „Martha Argerich” O. Bellamy, dopiero co wydanej po polsku przez Wydawnictwo Literackie.
Co do fortepianu Stainwaya – Zimerman kiedyś wspominał jak testował kilkadziesiąt fortepianów w Bazylei, które miały zaklejone oznaczenia firmowe. Do finału tej selekcji pojedyncze Steiwaye ledwie się przepchnęły i nie wygrały. Prof. Tarnawska, która oglądała na sali dobór instrumentów, sama przyznała dzisiaj, że podczas tych przymiarek niektórzy „brzmieli” dopiero na Kawai. Wszystko zaczyna się i kończy jednak w rękach, umyśle i sercu pianisty. Mimo wszystko. I na szczęście.
Jak wam się podoba Claire Huangci? Jak dla mnie znakomita. Może najlepsza dotychczas.
Z dzisiejszej pierwszej części, najbardziej byłam ciekawa Claire Huangci. Rozczarowałam się, szczególnie etiudami. Ale chociaż słuchanie takiej masy pianistów, nie jest łatwe, jak napisała Kierowniczka, ale za to pożyteczne. Człowiek sobie posłucha, jak brzmi etiuda a-moll, gdy z niej wyekstrahować samą partię lewej ręki i etiudę ges-dur, gdy posłuchać samej prawej ręki 🙄
Najbardziej podobały mi się dzisiaj trzy panie – Anna Fiedorowa, Fei-Fei Dong i Leonora Armellini. Ciekawa jestem opinii Dywanostwa oraz/zwłaszcza Kierownictwa.
Claire Huangci chyba po prostu zbagatelizowala ten etap. Ona jest tak przywykla przechodzic przez pierwszy bez problemu, ze na moj gust byla po prostu nieprzygotowana. Ot, odfajkowane.
Wysluchalam bardziej lub mniej uwaznie wszystkich porannych i zgadzam sie z przedmowczynia. A przynajmniej na pytanie, kogo chcialabym jeszcze posluchac, odpowiadam w kolejnosci: Armellini, Dong i Fedorowej (chociaz ona moze najbardziej przewidywalna). To na podstawie transmisji. Na zywo – nie wiem.
Szkoda mi tego Chorwata, ktory byl tak przerazony, ze az nie wiedzial, co gra. Bo moze nie moze o wiele lepiej, ale jednak moze i moze.
60jerzy:
Dziękuję za światłe uwagi. Jak wspomniałem, obejrzałem tylko końcówkę Brahmsa i Bartoka.
Takie odniosłem wrażenie, wycofania. Muzyka nie spajała mi się w uszach. Wrażenie subiektywne.
Co się tyczy fortepianów – eksperyment byłby w pełni kontrolowany dopiero w momencie, gdybyśmy usłyszeli jednego pianistę grającego na różnych instrumentach.
Zimermanowi (już) nie wierzę za grosz w jego percepcji muzyki i brzmienia. Popadł w technomanię i właściwie ciężko wyczuć, o co mu chodzi. Na pewno wiem, że biorąc pod uwagę ilość czasu, jaką poświęca na produkcję płyt (brzmienie), prawie zawsze jestem rozczarowany. Koncerty Rachmaninowa twarde i szkliste, W Koncercie Brahmsa klaustrofobiczna panorama itd.
Gostku, mam identyczne odczucie co do Zimermana w koncertach Rachmaninowa. Moja chyba najmniej lubiana płyta i to nawet nie ze względu na interpretację, choć ta też mnie ujmuje, ale właśnie na dźwięk. Po prostu nieprzyjemny.
Chociaż trudno temu dać wiarę , ale muzyczne życie pozafryckowe nie całkiem u nas zamarło. Chociaż toczy się niezwykle dyskretnie. W Łodzi dyskretni są do tego stopnia, że w sobotę na frontonie filharmonii wisiał tylko jeden , acz solidny baner reklamujący koncert …Krzysztofa Krawczyka. Z ciszy (na ten temat) na dywaniku wnioskuję, że nikt uszu sobie nie zawracał operą , a donoszę uprzejmie, że było warto. Mimo, że bohaterowi wieczoru (i nie chodzi tu o Krzycha) zewnętrzna aura mocno zaszkodziła, miał wyraźnie problemy z oddechem i rozgrzaniem głosu. Do przerwy bywało różnie (nieudany Figaro, kogut w Donizettim, ale też bardzo ładny Bellini) , w drugiej części recitalu już tylko znakomicie. Głos brzmiał jak to zazwyczaj u Kwietnia ciepło i aksamitnie, a długie słowiańskie frazy najwyraźniej mu służą. Każda aria była też odrębną kreacja aktorską, ale to już oczywista oczywistość. Łukasz Borowicz to jest dyrygencki skarb, i nawet bez efektownej wizji (dyrygentura bywa swoistym teatrem – u p. Borowicza bardzo ekspresyjnym) fonia sprawiała uszom niemało satysfakcji. A teraz czas wrócić do szeregu i karnie włączyć dwójkę lub TV Kultura. No, może w dugim etapie. po pewnym osiewie. Albo lepiej w trzecim.
Urszulo, konkurs to już ostatnia prosta. W listopadzie i grudniu trochę odetchniemy 🙂
Hop-hop w przerwie obiadowej 🙂
kanibal – witam. Jak inaczej się odbiera na sali z głośnika… Mnie też się Huangci podobała, bo była charakterna, w etiudach to było widać (za to Ballada wydała mi się odwalona). Nie podobała mi się natomiast za bardzo Armellini. Fedorovą tez jestem średnio zachwycona. Biedna Dong tak się, za przeproszeniem, wyrypała pod koniec Scherza, że niestety chyba nie ma szans przejść dalej (a szkoda, bo muzykalna dziewczynka). Chorwat poniżej krytyki. Japoneczka, Katada, dość muzykalna, ale Fantazja f-moll taka dziewczęca, a to przecież męski utwór 😉 Niestety pewnie nie dotrwa do III etapu, a szkoda, bo to jedyna osoba, która miałaby zagrać Sonatę c-moll…
Co do Tysman i Huangci. Moim zdaniem obu dziewczynom bardzo zepsuła produkcję yamaha. Nie da się na tym instrumencie zrobić prawdziwego, pełnego forte. Tysman dlatego tak szemrała etiudy, a nawet miałam wrażenie, że ona chciała tego efektu… skończy sie jak na poprzednim konkursie, kiedy też była obiecująca, ale nie na tyle, żeby daleko zajść 🙁
Urszulo – naprawdę Kwietniowi kogut się przydarzył? Trudno uwierzyć 😯
A mnie tego Chorwata bardzo żal…
Trochę mnie to śmieszy, takie sformułowania: poniżej krytyki itd.
A przecież, jakie my mamy doświadczenia i wiedzę pianistyczną? To są młodzi ludzie, którzy i tak zaszli bardzo wysoko, bądźmy (nawet, gdy słusznie ich krytykujemy) bardziej wyrozumiali. Bo gdzie jesteśmy my, a gdzie oni… Lata świetlne.
Huangci – dla mnie bomba.
Co do Tysman i Huangci. Moim zdaniem obu dziewczynom bardzo zepsuła produkcję yamaha.
Kierowniczko, te dwie etiudy, o których wspomniałam, że było słychać albo tylko lewą rękę, albo tylko prawą, to było właśnie o a-moll Tysman i ges-dur Huangci. Czy to możliwe, że przez instrument? 😯
U Tysman sprawiało to wrażenie świadomego wyboru, zwłaszcza że w balladzie g-moll też było słychać głównie akordy lewej ręki, co brzmiało może ciekawie, bardzo współcześnie (Dywanostwo wybaczy, ale z braku znajomości materii nie znam bardziej adekwatnego określenia), ale nieco dziwacznie i trochę popowo. Ale może rzeczywiście dziewczyny trochę musiały powalczyć z tą yamahą, żeby zabrzmieć. Huangci odpuściła i poszumiała, Tysman przyłożyła i wyszło bębnienie?
Ja bym nawet nie powiedziala, ze Dong sie wyrypala. Po prostu sie zagrala, zapominajac o swiecie rzeczywistym, a to niestety jest cena, jaka sie placi. Moze jej to ujdzie. Ostatecznie nie zbilo jej to z pantalyku.
Mam w uszach poczatek koncertu e-moll w wykonaniu Ohlssona z takim zjazdem po sasiadach, ze az milo. A jednak wygral wtedy.
Ale rzeczywiscie odczucia na sali musza byc zupelnie odmienne. Tak jak nie powiedzialabym, ze Tysman szemrala etiudy, podobnie wczoraj nie powiedzialabym tego samego o Trifonowie. No, inaczej slychac, inaczej.
Wyrypała się dokładnie, bo pucle jej się poprzestawiały… Ale faktycznie nie zbiła się z pantałyku, to imponujące.
Lecę szopenić się dalej 😀
No, poprzestawialy, poprzestawialy i skrecila nie w ten korytarz, co trzeba, ale wybrnela bardzo dzielnie. Godne podziwu, tym bardziej, ze nie wygladalo na to, zeby nia to jakos zachwialo. Moze sie uda.
Może, jeśli wybaczą jej to tacy geniusze wykonawstwa jak PP czy KK 😛
Gostku, domniemywam, że chodzi o Brahmsa d-moll z Rattlem i BPh a nie B-dur z Bernsteinem i WPh. Co do tego pierwszego nagrania (a ostatniego z orkiestrą i w ogóle) w zasadzie zgadzam się – z tym zastrzeżeniem, że na żywo było fantastycznie – widziałem i słyszałem wówczas, gdy nagrywał tę właśnie płytę. Stare to już dzieje. W kwestii kf Rachmaninowa – zdanie odrębne. Z tą percepcją muzyki i brzmienia – nie wiem (a raczej nie rozumiem – taka to już moja światłość) o co chodzi. Jak gra, rozumie, czuje i słyszy muzykę KZ teraz – to sporo osób z dywanu miało okazję słyszeć i opisać w tym roku. A od czasu, gdy Wołodos obstawił się podczas nagrywania płyty lisztowskiej czternastoma mikrofonami – do płyt i transmisji radiowych podchodzę z nieufnością. Prawda (o ile istnieje) jest tylko na sali koncertowej, a w każdym jej punkcie – inna. I na tym truiźmie poprzestanę.
Wakarecy = rozczarowanie.
ad 60jerzy:
Tak, z Rattlem.
Na żywo (prawie) zawsze jest fantastycznie. Nasze uszy odbierają analogowo. Jeśli akustyka sali nie jest totalną porażką (jak np. Bacewiczowski recital Zimermana na Uniwersytecie Warszawskim – kolejny przykład, którego nie jestem w stanie pojąć. Człowiek, który tak dba o dźwięk, o niuanse gra w takiej sali), nasz mózg zawsze uzupełni drobne braki.
Natomiast na płycie musimy żyć na zawsze z tym, co uchwycił producent płyty w danym momencie. Ponieważ jestem dotknięty, na szczęście, lekkim przypadkiem audiofilii, nie mogę zupełnie nie zwracać uwagi na jakość samego nagrania.
Na wspomnianym tu kiedyś przeze mnie WTC Polliniego jest taki głuchy przydźwięk (mechanizm fortepianu?), że płyty nie da się słuchać zbyt głośno. Kiedy słucha się cicho, umykają za to inne szczegóły.
Tak więc jakość nagrania wpływa, niestety, na odbiór wykonania. Nie wszyscy mamy możliwość słuchania muzyki tylko, czy choćby w większości na żywo.
jeżeli mogę wtrącić swoje trzy grosze, to pamiętam jak przesłuchiwałem DWK I z Pollinim to doskonale słyszałem kiedy brał i odpuszczał pedał a czasami nawet samą mechanikę… niestety panowie (i panie?) z produkcji i reżyserzy dźwięku z DG są teraz (jak dla mnie) nieciekawi, ostatnio sprawdza się według mnie realizacji dla EMI, potrafią wyciągnąć świetne, naturalne brzmienie (albo tak się tylko mnie wydaje) 🙂
Z mechaniką fortepianu Polliniego coś jest nie tak, bo słychać ją także na koncertach fortepianowych Mozarta. Być może, jak Gould, Pollini wymaga takiego a nie innego ustawienia mechanizmu fortepianu, a to skutkuje słyszalną pracą mechaniki. Niestety w przypadku tej płyty (WTC) bardzo to przeszkadza w odbiorze.
Podejrzewam, że na sali koncertowej problem ten nie byłby tak bardzo widoczny (znaczy, słyszalny).
Co prawda nie mam do czynienia z takimi instrumentami jak Pollini, ale dziwi mnie fakt stukotu dźwiękowego od klawiszy. ja bym zastanowił się nad jeszcze jednym aspektem Polliniego ze wcześniejszych nagrań – strasznie łomocze, czy wręcz wbija (np. Sonaty Chopina), teraz trochę stonował (albo realizator pokręcił pokrętłami) ale tego nie idzie się tak oduczyć, jak ktoś dźwięku nie wydobywa tylko łupie to zawsze tego trochę młodego łupania mu zostanie (szczególni, że podobno Pollini jest człowiekiem upartym). Zatem zmierzając do wniosku – pewne łupanie pozostało a stosuje lepsze mikrofony i możliwie że rozstawia je inaczej niż w przeszłości (Blechacz, coś kiedyś mówił, że MP rozstawia dwa mikrofony blisko fortepianu i dwa daleko).
a co do KZ (i nie tylko) to moja znajoma (nie muzyk) ma zdolność wysłyszenia wszelkich łączeń taśmy, kompilacji i kombinowania….
Dobry wieczór 🙂 Witam osobę o długim nicku (a może by tak skrócić? 🙂 ). I Was też. Muszę teraz szybko parę słów wystukać dla gazetki konkursowej i potem wrócę na dywan.
Watro buloby moze od innej strony, w innej dialektyce, no ale jestesny tylko ludzmi (przekopiowalam, nie da sie tak napisac). To nie my jestesmy krytyczni, to weryfikuje po prostu zycie. Mlodzi ludzie, fakt. Utalentowani – szalenie (nawet wielu). Tyle ze to jak w cyrku – omsknie sie, albo nie omsknie. Jak sie omsknie – sie zwali. Jak nie – sie nie zwali.
A omsknac moze sie wiele, nie tylko palec. Omsknac moze sie glowa, noga, serce (sama bylam swiadkiem, jak kiedys po jakims konkursowym wystepie gnala karetka, by reanimowac pianiste, bo ledwie przezyl). Nasza krytyka nie jest krytyka deprecjonujaca, o, nie. Jest wypadkowa oczekiwan, rzeczywistosci i przeczuwanych konsekwencji. A muzyka peta sie gdzies w srodku 😉
Wakarecy rzeczywiscie gral spiety okropnie i pognalo go ponad mozliwosci i rozsadek. Szkoda. Coz, slawetne dziesiec minut, ktore decyduje o wielu sprawach. Wyjdzie z tego, wyjdzie, nie mam obaw.
Do Watro buloby…:
Możemy być wyrozumiali (a nie jesteśmy?!), tylko co to da? Złych, czy nawet przeciętnych artystów jest bardzo wielu. Jeśli utrzymamy ich w przekonaniu, że są świetni, zostaniemy zalani przez kolejne złe wykonania utworów wszelakich. Po co nam to? Z litości?
Udawać, że mi się podoba mogę na imieninach u cioci Jadzi. Na tym konkursie (zwłaszcza na tym!) właśnie oczekuję, że posłucham kogoś, kto zaszedł bardzo wysoko. Oczekuję wykonań genialnych. Oczekuję wzruszeń. Oczekuję uniesień.
Przecież każdy z uczestników jest potencjalnym finalistą, który podpisze kontrakt z DGG.
W powyższych słowach nie ma odrobiny sarkazmu ani patosu (dla tych, co mnie trochę znają).
Przysiągłbym, że mojemu imiennikowi podczas nokturnu trzęsły się ręce.
Jezeli o tym samym imienniku mowimy, to tak. I glowa tez. Ja zreszta w ogole uwazam, ze malo jest nokturnow, ktorymi mozna zaczynac. Bo wolne nie znaczy latwe. Wolne, a zwlaszcza chopinowskie, powinno miec miekkosc i gietkosc chinskiego (sic!) akrobaty. A jak sie wchodzi na estrade konkursowa, raczej trudno ja miec. Zanim czlowiek wgryzie sie w instrument, zapomni o konkursie, po ptokach. I ten nokturn Es-dur do takich nalezy. Bo jak sama nazwa wskazuje – powinien byc na granicy swiadomosci. A jak zaczyna czlowiek grac, jest swiadomy jak ch… 😉
Tam każdemu trzęsą się ręce! Kwestia jedna im więcej doświadczeń konkursowych (w jak najważniejszych) tym lepiej, tym większe tzw. „otrzaskanie” ze specyfiką takich występów. Poza tym wydaje mi się, że akurat tutaj jesteśmy wyrozumiali (np. paniteresa współczuła któremuś wykonawcy zbyt dużego stresu), a np. podsumowania w PR2 Polskiego Radia to ścinanie gilotyną prawie każdego uczestnika i odżegnywanie go od czci i wiary, że w ogóle śmie grać przed nimi…. ale cóż taka postawa to temat do innej dyskusji…
zgadzam się z panią teresą, Blechacz świetnie wykorzystał poprzedni regulamin – zaczął od Preludium A-dur z op.28, chwilka i już człowiek się rozluźnia na tej scenie (szczególnie w takim konkursie) i reszta już idzie! (no powiedzmy…)
Dla Pawła Wakarecego wystarczająco wyrozumiali byli już komentatorzy tvp Kultura. Usprawiedliwili każdy błąd, pochwalili zaraz po tym, jak nieco skrytykowali. Nie twierdzę, że to źle. Odrobina wyrozumiałości nikomu nie zaszkodzi. Gdyby jeszcze byli podobnie wyrozumiali dla uczestników spoza Polski … 🙄
No, nie kazdemu podobnie. Nie nalezy zapominac, ze wsrod tych mlodych ludzi sa lwy konkursowe, dla ktorych konkurs taki, konkurs siaki, nie dziwota. Jezdza z jednego na drugi, tu wyjdzie, tam nie wyjdzie, niewazne. Poza tym slychac, ze maja (przynajmniej niektorzy) o wiele wieksze doswiadczenie wielkich sal koncertowych. W przypadku Polakow powtarza sie ta sama polka – honor Chopina w roku chopinowskim. Wakarecemu nie wyszlo na zdrowie. Oby innym nie przeszkodzilo.
też prawda
Radia przestalam sluchac podczas poprzedniego konkursu. Gadajace Glowy tak sie madrzyly (znaczy albo ktos byl genialny, albo na smietnik), ze przeprowadzilam sie na TVPQltura.
No, ten Chorwat biedny byl zupelnie nieprzytomny. A jeszcze na dodatek ubral sie na Pogorelica 😉
No dobrze, dywaniątka 🙂 To zacytuję, co napisałam do gazetki konkursowej:
Pierwszy przedstawiciel polskiej ekipy wystąpił dopiero drugiego konkursowego wieczoru. Przez ten czas ustabilizowała się już średnia, w tym roku dużo wyższa niż na poprzednim konkursie (choć prawdziwych olśnień na razie brak). Czy Paweł Wakarecy jej sprostał? Z pewnością jest to pianista bardzo muzykalny, z całą masą pomysłów. Niestety jego romantyczna dusza go czasem gubi: pomysły zbytnio się piętrzą, temperament ponosi, a kończy się niestety na drobnych, ale rażących pomyłkach i poczuciu bałaganu. Niezły Nokturn Es-dur op. 55 nr 2 poprzedził zbyt rozwichrzone Scherzo b-moll i zapędzone etiudy. Ale i grający po nim sympatyczny Izraelczyk Yaron Kohlberg cierpiał na podobną przypadłość – jego również zbytnio ponosiło. To już kolejni pianiści (rzecz częściej dotyczy panów), którzy zachowują się przy klawiaturze jak nieokiełznane źrebaki.
Co poza tym w poniedziałkowe popołudnie? Drugi Izraelczyk, Nimrod David Pfeffer, pozostawił lepsze wrażenie. Rozczarowała nieco stremowana Naomi Kudo, wyróżniona pięć lat temu. Powtórnie pokazała się też w Warszawie Koreanka Soo Jung Ann; i ona nie olśniła, jak i jej rodak Kim Da Sol, nieco od nich lepsza Chinka Ching-Yun Hu i dość bezbarwna Japonka Rina Sudo.
To samo pomyślałam o Chorwacie, gdy zobaczyłam tę bluzę 🙂
Jeszcze tak wracajac do presji – w przypadku Tajpei czy innych Stanow na pewno nie bedzie lamentow nad stanem „tajpejskiej szkoly pianistycznej”. A ja juz widze przed oczyma duszy mojej. Dla mnie takie przestarzale myslenie, bo te szkoly juz sie tak zazebily, ze wlasciwie trudno je wyroznic. No, moze w skrajnych przypadkach. Ale tak naprawde, to talent, ktory powali na kolana zdarza sie raz na lata swietlne. A i to musi udowadniac przez zycie cale, ze talentu mu nie ubylo.
Wracajac do Pawla Wakarecego – odnioslam wrazenie, ze byl spiety szalenie. Jakos tak w nokturnie crescendo dramatycznie szczytowalo, co jest wlasnie dowodem spiecia wewnetrznego. Idzie sie na sile.
Spięty był jak cholera. W nokturnie to nic, dopiero w scherzu się porobiło… Zwłaszcza że to b-mollowe temu sprzyja 🙁
To jeszcze mała ciekawostka repertuarowa.
Od pewnego, chyba dłuższego już czasu (jeśli nie od zawsze – nie śledziłam 😉 ) wiadomo, że Sonata h-moll jest popularniejsza od Sonaty b-moll, a Koncert e-moll od Koncertu f-moll.
W tym roku jest już skrajnie po prostu. Na 78 osób 48 wybrało h-molla, 29 b-molla i tylko jedna – c-molla (możliwego do wybrania od tego roku). Z koncertami to jeszcze bardziej rażące: tylko 19 osób wybrało f-molla!
I, co ciekawe, część z tych od Sonaty b-moll i Koncertu f-moll to Polacy…
To prawda p. Doroto, że yamaha była złym wyborem Huangci, ona ma troche takie zacięcie prokofiewowskie, powiedziałbym nawet , że to podobne jest do Andreszewskiego, Jego grania w ogóle, to nawet u Chopina może być atutem, bo Chopin był jednak męski w swoich kompozycjach, Scherzo cis-moll to mocno obrazuje, i właśnie, żeby to pokazać to trzeba mocniejszego instrumentu niż yamaha. Mam nadzieje, że przejdzie. Warto żeby przeszła dalej. Ona przypomina mi Howarda Na bardzo. Życzę Jej jak najlepiej. Z reszty dnia tylko Naomi Kudo była ciekawa. Polak beznadziejny. Daję jednak głowę, że go przepchają dalej. Pozdrawiam http://www.strefa88.blog.onet.pl
Ja myślę, że Huangci przejdzie bez kłopotu. Z Wakarecym – nie wiem, co zrobią.
Mnie sie Claire zupelnie nie podobala. Sledze ja od lat pieciu i odkad pojechala do Niemiec gra coraz bardziej nonszalancko. Pamietam jak grala cztery lata temu (16 lat!) i obiecywala wiele, wiele wiecej.
A odnosnie sonaty c-moll – nie ma wzorcow, to i nie mozna grac ze sluchu 😉 , poza tym sie nie sprzeda 😉
i się zaczyna w PR2: jak mógł!, brak godności! itp…. no ale jak ktoś szuka czasem dziury w całym i to nawet u sław czy legend (może dla szacunku nie będę ich wymieniał), skąd się to bierze – nie wiem
Nie słucham, co wygadują koledzy. Czasem słuchać hadko.
ale o co cho… ???? micu
przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać 🙂
teraz to padło zdanie!!!
chyba dobrze, że mam jakieś własne zdanie i poczucie….. chyba…
o ot mi chodzi, że dziennikarze PR2 jak w żadnym innym kraju (w jakim słyszałem lub czytałem recenzje) kreują się na bogów pardon Bogów
Egzekutywa? Toc normalne…
A jakie zdanie padlo? Bo ja tez slyszalam przez przypadek jedno, ale wymazalam z pamieci.
A ja cenie Jej, Huangci, podejscie do rytmu, frazowania. Ma w graniu coś co lubię, bez zbytnej czułości, salonowości, w którą popada wiekszosc uczestnikow.
coś w rodzaju, że nauczanie, wielkie nauczanie idzie ze wschodu!!! 😀 też od razu wymazuję.
Ludzie, dajcie spokój, czego Wy właściwie słuchacie. To nawet nie jest ciekawe.
Zreszta niewazne. Uwazam, ze poziom konkursu jest bardzo, bardzo wysoki. Jest sporo pianistow, ktorych z przyjamnoscia posluchalabym raz jeszcze. Niektorych co prawda we wszystkim, tylko nie w Chopinie, ale raz jeszcze poprosze. Troche mnie to przeraza, bo procent sluchalnosci muzyki klasycznej spadl w ostatnich 3 latach z 7% do 6%, wiec jesli pojdziemy tym tropem i tym tempem, znajdziemy sie wstod wykopalisk archeologicznych, a skoro koncertuje jeszcze Ida Haendel, znaczy artysci sa dlugowieczni. Nie wiem, jakis rezerwat, czy co.
No bo to komu to, kurnaolek, potrzebne? I to mnie najbardziej smuci. Ze chcialabym posluchac, ale prawdopodobienstwo ociera sie o granice niesistnienia.
przepraszam to ja zacząłem temat, proszę o wybaczenie
Czy ktoś pamięta Igora Lowczyńskiego sprzed 5 lat? Czy wie ktoś co się z nim dzieje? W internecie pusto na ten temat
Pollini na koncertach i łupie i tupie, a jak się dobrze trafi – GRA. Wówczas się dzieje. Ale swego rodzaju sztuką (nie będę złośliwy i nie powiem: ruletką) jest trafić na to granie – się dzianie. Podobnie jak na komentowanym tu konkursie. Na razie czekam momentu, gdy będę mógł wrzasnąć: jeeeeest. I pomijam milczeniem chwile, gdy wyjękuję: bezguście, przygrzmocił/a, łomot. O Jezu – przed chwilą powiedziano „majestat polskiej pianistyki”. To ja idę się posilić wobec powyższego.
Errata: rezerwat nie odnosnie Idy Haendel, o, nie, ale rezerwat mastodontow, ktorzy sluchaja muzyki klasycznej i w niej sie odnajduja.
Uwaha: muzyka klasyczna znaczy rowniez Vanessa Mae i – zwlaszcza – Richard Clayderman.
„reprezentujemy majestat polskiej pianistyki”
Copyright by PR2 😯
No, wlasnie, czy ktos pamieta Igora Lowczynskiego? Pamietam, ale nie mam zielonego pojecia, ci sie z nim dzieje.
Łajza, 60jerzy 😆
vesper:
stokrotne dzięki za przecinek po słowie łajza
O, nie, vesper, prosze, nie. Szaranowicz to maly pryszcz przy zlotoustych. A czy ktos pamieta, ktory to komentator sportowy nazwal Justyne Kowalczych Chopinem biegow narciarskich?
A teraz wychodzi na to, że Konkurs Chopinowski to jedyny prestiżowy konkurs na świecie, a pianiści z Polski, poza własną tremą, dźwigają na barkach honor narodu. Ups, Narodu 😳
60jerzy – przecinki rzecz podstawowa. Jak oddechy w muzyce.
Zimoch?
No i pewnie jeszcze Krakowskie Przedmiescie. A potem dziwic sie, ze wychodza na estrade i wszystkie ruchome czesci ciala szukaja sie wzajemnie. Wiecie co, to po prostu nazywa sie mobbing! I jest karalne przez prawo.
wspaniale mi sie slucha przede wszystkim studio konkursowego
radiowej dwojki, wlasciewsze byloby to nazwac seansem
spirtystycznym. na wyzsze stopnie egzaltacji nie da sie juz wzniesc.
jak poprzednio, co wydanie wyniesc mozna z tuzin bon motów
i istotnych detali – vide za duże buty pewnej uczestniczki.
„mistrzowskie cwieczenie czyni mistrza”
„światło pedagogiki muzycznej przychodzi ze Wschodu”
itp itd
żenujace sa dwie (kosmetyczne) sprawy natury organizacyjnej:
konferansjer nie pobiera korepetycji z realizacji fonologicznej nazwisk
dominujacej liczby uczestnikow (chiny / tajwan /korea / japonia);
oraz używanie deprecjonujacej nazwy „chińskie taipej”. circa 23mln
mieszkancow tajwanu nie zamieszkuje wylacznie stolicy.
wywołałem wilka z lasu
Zimoch, tak, ZIMOCH!!!!! Zlotousty Zimoch. Zawsze uwazalam, ze to on powinien komentowac Konkursy Chopinowskie! Na zywo i w tle!
Dziwnie Go polubiłem wtedy . Jego ballada g-moll, kołysanka i nokturn to było coś co przykuło moją uwage. Grał autentycznie pomimo kilku błędów zwłaszcza w etiudzie
pani Teresko wybuchłem śmiechem, ale muszę powstrzymać się z powodu zaśnięcia reszty domowników 😀
Hy, hy, hy…
Czy polska pianistyka ma majestat?
Mnie się wydaje, że nie 👿
Na miłość boską, kto to był Igor Lowczyński???
Może inaczej się pisał?
a śmieszy mnie pan Marek ze studia PR2 kreacja na erudytę i oratora – no niestety to nie tylko trudne słowa i bogate konstrukcje 😉
Co do „chińskiego Tajpej”, tak podają również w programie. Może ta nazwa już teraz obowiązuje?
O niego chodzi?
http://en.wikipedia.org/wiki/Igor_Lovchinsky
Ooooo, już koniec audycji 🙁
a wczoraj padło po raz kolejny to samo kłamstwo, że MA szykowała się 8 lat, a NF (w wywiadzie dla radia) dokonał demitologizacji tych przygotowań, bo MA na decyzję i ćwiczenie miała tylko rok
To byl taki mlody rdzenny Amerykanin rodzony w Kazaniu, ktory gral albo bardzo pieknie, albo bardzo srednio, takie skrajnosci. Wielka osobowosc.
Ja go za bardzo nie pamiętam, tak że raczej nie był jakąś naprawdę wielką osobowością.
ale jutro kolejna audycja Obrońców Czci, Mistrzostwa, Geniuszu, Faktury, Nut Fryderyka Franciszka Chopina i Majestatu Polskiej Pianistyki
Co do Marthy, Bellamy pisze to samo – rok, z lekcjami u Stefana Askenaze.
Ja Go zapamietałem jako Igora Lofczyńskiego:) ale na jakimś forum była informacja Igor Lowczyński amerykanin z Kazania. W studiu w dwójce bardzo po nim pojechano, bodajże Miklaszewski Go bronił.
Mnie jakos zapadl. Ale to mogla byc zaleta transmisji. A moze wada. Juz sama nie wiem, ja sie tam na muzyce nie znam.
micu, czy mic tak dobrowolnie, czy pod przymusem? A moze z obowiazku?
Dzieci, drogie dzieci, w łóżeczkach czeka sen (…) jutro każdy musi rano wstać, dobrej nocy wam, chodźmy spać 😉
Tzn. ja muszę rano wstać 🙂
Dobranoc!
To kto robi za piaskowego dziadka?
ja to już wogóle nie jestem godny i dojrzały nawet wypowiadania tego słowa
zatem…
Dobranoc wszystkim! 😀
ale co dobrowolnie czy pod przymusem pani Teresko?
No ja robię. Za piaskową babcię chyba 🙄
To jeszcze dobranocka, specjalnie zwłaszcza dla Ciebie, Tereniu, i dla Kanibala (brrr, cóż za nick) 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=JsggRkdJ7tc
Mam na kasecie Jego nagranie strasznie szumi, ale wtedy komp mi siadł, tylko kaseta mnie ratowała 🙂 wg mnie grał wyjątkowo. Zle wszedł etiudą rewolucyjną , nie bardzo mu wyszły walce, ale nokturn, ballade i kołysanke grał wyjątkowo.
Kochana jestes, Dorotko.
mic – wyglada mi na to, ze sie katuje, tylko nie wiem, dla jakiej przyczyny. A godny jest, bo nie nosi na sobie jarzma, to jest godny 😉
a moze glodny?
a moze rzeczywiscie po tym drugim chopinowskim dniu nalezy isc spac.
Cieszę Cię, że podoba się mój nick 🙂 🙂 🙂 brrr
A mnie sie Majestat Polskiej Pianistyki bardzo spodobal i nie rozumiem dlaczego niektorzy kreca tu nosem.
Majestat Polskiej Pianistyki aby byl prawdziwym majestatem powinien – jak zaleca Tuskowi pani Fotyga – stac w ciemnosci i blocie na bacznosc. I zeby mu placzace wierzby szumialy – majestatowi znaczy, a nie Tuskowi. .
Ja tam nie odroznie roznych wykonan etiud czy nokturnow, ale Majestat to moja specjalnosc 😈 I know Majestat when I see one. : twisted:
To jest wszystko kwestia zwyczajnej chemii. Nadmiar związków patosu w rodzimej glebie, przepraszam, Glebie.
Niestety, proste przeoranie na to nie pomaga Trzeba jeszcze jakiegoś ostrego zajzajeru, żeby zobojętnić. 🙄
Zagadka
Czemuż to słowo „Majestat”
Zrobiło z Bloga czat ?
Bo ten Konkurs Chopinowy
Zacne tak rozpala głowy !
PS Czy ktoś zna po niemiecku się rymujące przysłowie „na świecie dzieje się dokładnie tyle żeby zapełnić wszystkie szpalty we wszystkich gazetach ?” bo nie mogę tego wygooglać – tylko tu nadzieja 😉
kod znaczący 6 e f 4
Już 7.38 – bez pobudki mi łyso brać się do roboty ;(
Oj, no rzeczywiście… 🙁
Ja też wstaję w końcu znów niewyspana, ale to dlatego, że dostałam w końcu polskie wydanie tej książki o MA i wkręciłam się w szukanie błędów. Są żenujące także w wykonaniu tłumacza. Chyba jeden z kolejnych wpisów będzie erratą. Ku przestrodze.
No to zamiast Pobutki 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=eV1174Hnr2o&feature=related
Bawcie się dobrze, wpadnę w środku dnia.
Bez pobutki zaspalam. To pewnie ten Lowczynski mnie tak ukolysal.
macias1515 google milcza jak zaklete, ale moze na Bobikblogu ktos sie znajdzie.
Chopinowskiego dnia wszystkim zycze!
Dzień dobry,
jeśli chodzi o to niemieckie przysłowie to znam taką wersję (niestety bez rymu) :
Es passiert immer genau so viel, wie in die Zeitung passt.
Pozdrawiam Autorkę tego fantastycznego bloga!
Oj, cos mi sie omsklo. To przez brak pobutki.
Dziękuję za starania 🙂
Czy jury przyznaje punkty za miny uczestników podczas gry? Te miny mnie rozpraszają.
Oli-mustonenoza jakaś.
Marudzę?
M.in. dlatego słucham bez patrzenia 😉
Nie ma czegos takiego jak chinskie Taipei. Po prostu Taipei, stolica Formosy a teraz Tajwanu.
No chyba ze ktos sobie tak zazyczyl. Jak dla mnie brzmi to dosc dziwnie, bo to sugeruje ze sa 2 albo i wiecej Taipei np w Hiszpanii.
To jak mowic z polskiej Warszawy.
„chińskie taipej” to polityczny eufemizm na republike chińska (tajwan), którego używa się przy okazji międzynarodowych imprez sportowych (olimpiada, konkurs szopenowski itp). użycie przez organizatorów nazwy tajwan byłoby potwrzą dla chińskiej rep ludowej, groziłoby bojkotem,
wystosowywaniem not dyplomatycznych i ochłodzeniem stosunków.
..formalnie rzecz ujmując zawodniczka Cheung Wai-Ching powinna
wystepowac w barwach SARC, czyli hong kongu.
Przed laty (marzec 1981 r) na miedzynarodowa konferencje naukowa organizowana przez mego bl.p. Ojca zaproszeni zostali zarowno specjalisci z Chin jak i z Tajwanu. Pierwszego dnia w audytorium stawili sie przedstawiciele konsulatu Chin w Nowym Jorku ( a moze byli z misji dyplomatycznej ONZ), ktorzy ostro zaprotestowali prezeciwko gosciom z Tajwanu. Przewodniczacy konferencji moj Ojciec najpierw bardzo uprzejmie odpowiedzial, ze to on sam decyduje kogo zaprasza do udzialu, a nawet na sale obrad i zapytal w jaki sposob znalezli sie oni w sali konferencyjnej.
Tamci swoje – o konsekwencjach. Konferencja odbywala sie w eleganckim hotelu Hyatt. Ojciec skinal na goryli przy drzwiach, ktorzy natychmiast pod raczke wyprowadzili dyplomatycznych intruzow. Jeden z chinskich uczestnikow tez opuscil sale (potem dzwonil i przepraszal, ze nie mial wyjscia), drugi pozostal. Dostal ogromne brawa. Bylam przy tym i swietnie sie bawilam.
Zadnych konseklwencji nie bylo i poltora roku pozniej Chiny zaprosily Ojca na konferencje w Pekinie, gdzie mial przedstawic wyniki swych badan. Bardzo byl tam fetowany i noszony na rekach. O Tajwanie i incydencie w Nowym Jorku nie padlo ani jednbo slowo. There you are.
No to przerwa 🙂
Witam gyongyhaju-lany, pozdrawiam wzajemnie i dziękuję za rozwiązanie zagadki dla maciasa1515 😀
Przez dobę starałam sie trzymać daleko od wszelkich mediów, więc dopiero teraz odpowiadam PK. Tak , przydarzył się, ale Kwiecień był wyraźnie chory .Ale za takiego Czajkowskiego i Rachmaninowa można by wybaczyć nawet, gdyby ich było więcej (a nie było). Czytam tak sobie dywanikowe posty i zaczynam odczuwać coraz silniejszy wewnętrzny niepokój. To może jednak TV Kultura?
Chyba pójdę teraz na obiad i wrócę 🙂
Smacznego!
Posluchalam mniej lub bardziej uwaznie calej siodemki i nie wiem, juz nic nie wiem. Bo nawet jezeli Bozhanova nie lubie, wyglada mi na piramidalnego bufona przekonanego o wlasnym geniuszu (zreszta podczas Krolowej Elzbiety takie zakulisowe sluchy chodzily), jezeli nawet jego Chopin to nie za bardzo Chopin, to jednak, kurcze, ma facet cos, co nawet w przypadku transmisji kanalowej sprawia, ze kaze sie sluchac. Mozna sie wkurzac, mozna krzywic, ale trzeba sluchac. Slusznie zauwazono, ze brak mu pokory, ale, kurcze w dziob blade, kaze sie sluchac. To samo bylo w Brukseli.
No tylko fakt, Chopka tam nie bylo.
Guillaume Masson gral jak kopia Beroffa, zaskoczyla mnie Rachel nierownoscia swego wystepu, Joasia Rozewska wyszla obronna reka (chwala i brawa), choc odnioslam wrazenie, ze sil wewnetrznych jej nie starczylo, ale to moze tylko wrazenie.
Yuma Osaki bardziej podobala mi sie na poprzednim konkursie – stracila swoje spontaniczne dziewczece przezycie, Ishay Shaer chyba pomylil sie, co do konkursu, a nasz sympatyczny Syryjczyk – jakos tak srednio.
A jak z sali? 😉
Już po. No więc odbyliśmy kolejnych osiem prezentacji i w tej chwili jesteśmy dokładnie na półmetku 🙂 Ciekawie, i owszem, ale olśnień nadal nie ma, choć może za wiele oczekuję 😉
Z naszej ekipy była już Różewska (sympatyczna, ale trochę szkolna, a z Etiudą e-moll zrobiła jakąś głupotę) i pianista polsko-syryjski Basmadji, bez egzaltacji w jakąkolwiek stronę. Po raz drugi po pięciu latach pokazała się Yuma Osaki (finalistka), tak pół na pół – nienajgorzej, ale sztywno trochę. Cyrk pokazał Bułgar Bozhanov – myślałam, że na tym koncercie na zakończenie ChiJE miał po prostu cyrkowe kawałki i dlatego tak sie wygłupiał, ale okazuje się, że on tak zawsze 😯 Gostek nazwał to mustonenozą, ale to było jeszcze gorsze, bo każdym gestem mówiło: jestem w sobie zakochany z wzajemnością 😀 Ale że sprawny jest, to fakt. Tylko co z tego wynika?
Czekałam na „małą Rachel” Cheung (z Hongkongu, i owszem), bo słyszałam ją w Dusznikach, kiedy miała 12 lat i była małą temperamentną żabcią w okularach. Teraz też duża bardzo nie jest, temperamencik jej również pozostał i myślę, że pasuje on raczej do Prokofiewa (kolega słyszał ją w Bacewiczównie i twierdzi, że super); w Chopinie czuje się chyba odrobinkę niepewnie. Ale osobowość to na pewno jest.
Izraelczyk Ishay Shaer zrobił miłą niespodziankę, dając parę bardzo rozumnych interpretacji, niestety potem troszeczkę go zawiodły nerwy. Francuz Guillaume Masson ma temperamencik i wdzięk, ale on raczej taki impresjonista.
Łajza 😀
Zadna lajza tym razem, telepastyja i tyle!
nie katuje pani Teresko 😉 przypadkowo znalazłem ciekawe haczyki na red. MD i chyba wiem skąd to poczucie majestatu narodowego
pozdrawiam serdecznie! 🙂
Ach, czyli jednak w celach majestatycznych i mesjanskich! Jak to milo, ach. 😉
i to na czele z pierwszym Mesjanistycznym Prezesem i Radiem co Ma-Ry… (pardon) 😀
Shadrin był bardzo ciekawy. Zapamiętam Go.
Khozyainow 🙂 🙂 🙂 cudo dnia.
Tia, rosyjska ekipa rokuje nadzieje.
A firma Fazioli też jeszcze musi się sporo nauczyć o budowie instrumentów – brak wybrzmienia w środku, cienke brzmienie w ogóle.
Braki słychać głównie przy forte. Kiedy fortepian gra cicho, problemy nie są aż tak rażące.
Komentarze p. Profesor Kozubek – bezcenne.
Dobry wieczór 🙂
Fazioli lepszy od yamahy, ale do steinwaya im daleko…
Dzisiejsza końcówka naprawdę fajna. Przyzwoicie Włoszka Irene Veneziano, świetny szczeniak (18 lat!) Khozyainov i na koniec niezła Japonka Watanabe. Shadrin to niestety nie to.
Włoszka miła, ale na moje stare uszy to nie ten poziom.
Watanabe bardzo się podobała w ogóle.
W studio TV Paniom Profesor podobał się chino-szwajcar. Bałem się, że się rozpłynie.
Oj, tak, nie było przyjemnie na niego patrzeć 🙁 Spodziewałam się zresztą więcej – II nagroda w Genewie, występował u Marthy na festiwalu… no cóż, pewnie nie chopinista.
Rany boskie, micu, rzeczywiście 😯
http://www.radiomaryja.pl/query.php?__s=Marek+Dy%BFewski&__a=1
ja nigdy nie rzucam słów na wiatr..
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/wiec_wyborczy_jaroslawa_kaczynskiego_we_wroclawiu_zobacz_146555.html
Buuu… 😈
zatem wiadomo skąd zapędy narodowościowe a nie uniwersalne…
Czy w naszym kraju do wszystkiego koniecznie trzeba podchodzić tak… holistycznie? Począwszy od teorii o powstaniu świata, przez religię, poglądy polityczne, na stosunku do muzyki skończywszy? Nie można być w jakiejś dziedzinie, takiej najbardziej neutralnej, zdawać by się mogło, zwyczajnym, nieegzaltowanym, normalnym człowiekiem? Męczące 🙁
szczególnie, że muzyka jest „czymś” (głupie słowo, ale nie mogę znaleźć lepszego) co ludzi jednoczy i jest zrozumiałe dla wielu, naprostszym i zarazem najbardziej wyrafinowanym środkiem komunikacji
w radio maryja jest od jakiegos czasu obok literackiego (z helena
łabonarską w roli lektorki) kącik z muzyka „klasyczną”.
ubezpieczaja sie na wypadek zarzutów, ze nie ma tam szczypty
chociaż misji.
p dyżewski ma na swoim koncie również poparcie
dla marszu grunwaldzkiego. brzmi groznie – pewnie
nie obyło się bez pochodni.
państwo się dziwią elementom narodowościowym? w końcu
to konkurs.. z flagami.
Dopołudniowi komentujący (z p. Hawrylukiem) przytomniejsi niż wieczorni.
Przyznam, że powoli głuchnę 😯 , to jednak potężna dawka. Ale Rosjanina usłyszałam jak Pani Kierowniczka 😉
No tak, wieczoru nie sluszalam, a z pierwszej polowy popoludniowych przesluchan jakos nie wynioslam zachwytow. Czyliz z czystym sumieniem musze isc spac? Wysluchawszy bezcennego studia konkursowego. Szkoda ze tylko w przerwie przesluchan. Chetnie osluchalabym tych, ktorzy mnie omineli.
Zycze wszystkim globalnie – niech wam sie nie sni Chopin, ani misja narodowa, ani Krakowskie Przedmiescie. To w przestworza, bum!
Dobranoc, zapraszam do nowego wpisu 🙂