Być pianistą i kompozytorem
Oddalamy się już od konkursu, ale nie całkiem. Tereska tu mówiła, jak zajrzała na stronę Trifonova i co na niej zobaczyła – Wam też polecam. Zwłaszcza zakładkę „repertuar” i zakładkę „wideo”, gdzie można obejrzeć (jest to też na YouTube), jak gra Chicka Coreę (dobrze pamiętałam). No, a poza tym komponuje i to utwory w większości na fortepian i z udziałem fortepianu, które sam wykonuje. Ciekawe, w którą stronę skłoni się w przyszłości.
Nie życzę mu oczywiście losu innego dawnego laureata Konkursu Chopinowskiego, Andrzeja Czajkowskiego (VIII nagroda w 1955 r.), ale też Czajkowski był nieźle pokręcony przez koszmarne dzieciństwo, a później przez różne różności życiowe. Talent go ratował. Po konkursie pojechał do Brukseli, uczył się u Stefana Askenaze, a w 1956 r. wziął udział w Konkursie im. Królowej Elżbiety, na którym otrzymał III nagrodę. Ten sukces otworzył mu estrady światowe. Jeździł, grał, przyjmowano go z entuzjazmem – był naprawdę wspaniałym pianistą. Tutaj gra Mozarta (pięknie, prawda?), tutaj Szymanowskiego; na jego stronie można odsłuchać dużo na empetrójach, nawet Wariacje Goldbergowskie.
Cóż, ale kiedy zabrał się za komponowanie, stwierdził, że to jest dla niego dużo ważniejsze od gry. Owszem, wciąż dawał koncerty, przecież musiał z czegoś żyć, ale przestał myśleć o tym jako o czymś najważniejszym. Kiedy się posłucha jego muzyki, można to zrozumieć. Tak to właśnie brzmi: jak coś najważniejszego dla tego człowieka. Ale trudno mu było zdobyć sławę jako kompozytor. Po pierwsze, jego muzyka jest trudna w odbiorze, po drugie, skoro był już cenionym pianistą… Nie takie to proste. Dlatego myślę – czy każdemu dobremu pianiście, jeśli jest też dobrym kompozytorem, może być tak trudno zaistnieć jako ten drugi, skoro działa jako ten pierwszy?
Czajkowski zmarł młodo, w 1982 r., na raka. Dziś miałby równo 75 lat (urodziny 1 listopada), o dwa mniej niż Górecki i Penderecki. Z tej okazji w Filharmonii Narodowej odbył się monograficzny koncert jego utworów – pod szyldem Nowego Teatru (i patronatem Pawła Mykietyna), ale zmontowany znów przez Macieja Grzybowskiego, który sam grał we wszystkich utworach. Były to: Sonata na klarnet i fortepian op. 1 (na klarnecie Krzysztof Zbijowski), Inwencje op. 2 na fortepian, Siedem Sonetów Szekspira (z Urszulą Kryger) oraz Trio Notturno op. 6 (z Jakubem Jakowiczem i Karolem Marianowskim). Publiczność była może trochę większa niż zwykle na koncercie kameralnym, bo dopisali i znajomi Grzybowskiego, i Mykietyna oraz Warlikowskiego (z nimi samymi oczywiście). Nie będę się rozpisywać o muzyce Czajkowskiego, bo zrobiłam to swego czasu tutaj, kiedy Grzybowski wykonał na ChiJE jego II Koncert fortepianowy. Napiszę tylko, że znów zafascynowały mnie najbardziej Inwencje (słyszałam je już parę razy, ale wrażenie wciąż wielkie). Gostka też – nazwał je Wariacjami Goldbergowskimi XX wieku. No i podam jeszcze linki do Inwencji wykonywanych przez samego kompozytora, bo przez ten czas ktoś je wrzucił na YouTube. A więc: pierwsza, druga, trzecia, czwarta, piąta, szósta, siódma, ósma, dziewiąta i, dla mnie najbardziej wstrząsająca, dziesiąta.
Nie znam podobnego utworu.
Komentarze
Aha, malutkie postscriptum: na koncercie spotkałam też Mamę PA, która twierdzi, że właściwie jest już płyta z Schumannem – jej małżonek dostał ją od syna w Paryżu. To znaczy, że bardzo zaniedługo będzie na rynku. On ponoć nie może doczekać się przerwy w pianistycznym życiorysie 🙁 – bardzo jest zmęczony, strasznie rzeczywiście zajęty w tym sezonie.
Kierowniczko, dorzuciłem u siebie jeszcze jedną muzyczną ciekawostkę, bo mi się skojarzyło. 😉
Ups, to miało być pod poprzednim wpisem. 😳
A gdzie POBUTKA?
To usmiechnijcie sie:
http://www.youtube.com/watch?v=0REJ-lCGiKU
Pobutka… cóż, człowiek jakoś rozleniwiony, ale OK — zdobywca dyplomu honorowego w I Konkursie Chopinowskim (1927).
Pani Kierowniczko, wiem że to sprawa Polityczna, ale nie dałoby się coś zrobić z tymi reklamami? Już pal licho, że gdzieś tam jakiś boxik, ale żeby wyskakiwały i atakowały z marszu!@#$%^&* :/
A przy okazji gratulacje dla Szefa z okazji nagrody 😀
foma, sposób jest uber-prosty: używać firefoksa z włączoną blokadą reklam… wówczas i „Polityka” ma podkładkę zarobkową i użytkownik się nie nerwuje 😈
Nagroda? Znów jakaś nagroda? Bo onegdaj Baczyński dostał – Red J. Baczyński… Ale to wieki temu było… bodaj jeszcze przed Deklaracją Łódzką… 😐
a cappella, rzecz w tym, że dziś pendrajw z fajerfoksem (i pracą domową :/ ) leżakuje sobie wygodnie w kuchni i w pracy trzeba zadowolić się i.e. (ech te firmowo narzucone rozwiązania w zakresie oprogramowania).
Co nie zmienia faktu, że czuję się znienacka atakowany.
Maciej zagrał Inwencje wyjątkowo dobrze (w ogóle wydawał się być w dobrej formie na wczorajszym koncercie). Poza tym ja wprost uwielbiam taką muzykę – na granicy tonalności, ale jeszcze z dającą się prześledzić (przynajmniej mnie) melodią i ogólną narracją.
Pod tym względem Trio było już trudniejsze do ogarnięcia, choć też miało piękne, pastoralne wręcz elementy.
No i jeszcze jedno – po chopinowskim październiku, wczorajszy koncert posłużył jako (mocno) spóźniony deser po Warszawskiej Jesieni i bardzo skutecznie przeczyścił mi organizm z Ballad, Polo-Fantazji i Etiud.
Dzień dobry,
Maciej w dobrej formie (pianistycznej), ale nawiał po koncercie nic nikomu nie mówiąc, choć pół filharmonii czekało 😯 A ja chciałam go zapytać, czy coś może się dzieje w sprawie opery Czajkowskiego Kupiec wenecki. Bo deklarował, że namówi teatr, że już na dobrej drodze…
Właśnie stwierdziłam, że co prawda nie znam tego Kupca, ale może to mogłoby być nowe wschodnioeuropejskie odkrycie dla Davida Pountneya do Bregencji 😉 W przyszłym roku ponoć ma być jakaś nowa opera Solaris, nie pamiętam, czyja. Alek Laskowski, który usłyszał od niego tę wiadomość, powiedział: no, bardzo się cieszymy, znowu polski akcent. Pountney bardzo się zdziwił, bo był przekonany, że Lem był Rosjaninem 😯
foma, przywoływany tu Red. Baczyński powiedział Pressowi (w wywiadzie z okazji nagrody – wisiał on długo, może wciąż wisi, także na „Polityce”), że zainwestowanie przez gazety i tygodniki opinii w wersje elektroniczne okazało się finansowo nietrafione. Zatem możemy doczekać się chwili, że „atakowani” będziemy jeszcze mocniej i naprawdę perfidnie…
(albo/a potem) doczekać się też możemy deprywacji sensoryczno-cerebralnej ‚w temacie’ e-Polityki… 😉 😕
No i dzięki w imieniu Naczelnego, z którym właśnie wczoraj świętowaliśmy owo wyróżnienie. Odpowiednie łubudubu, szampan, tort i te rzeczy, i wieczne pióro w prezencie. Ta nagroda, którą dostał, to jakiś taki złoty tasak („chyba do szatkowania tekstów”) 😛
A propos Pobutki. Ten pan piłujący będzie w naszej serii za tydzień, ale niestety nie z Szostakowiczem, tylko z Brahmsem i Dvořákiem. A dziś mamy Richtera z Schumannem. I od razu errata do tekstu w książeczce – zupełnie co innego korzystać z jakichś fragmentarycznych tekstów, no i z filmu Monsaingeona, gdzie też były jednak tylko kawałki wypowiedzi. Teraz mam książkę z pełnymi wypowiedziami i wszystko weryfikuję. Tak więc np. zrozumiałam skądsiś, że poza ojcem lekcje mu w dzieciństwie dawał jakiś „harfista, przyjaciel rodziny”. To była harfistka, pochodzenia czeskiego zresztą, i była uczennicą ojca; jest jeszcze dopowiedziane, że potem wyemigrowała do San Francisco i została pierwszą harfistką tamtejszej opery.
Zrozumiałam też wcześniej, że młody Richter, kiedy wyjechał do Moskwy uczyć się u Neuhausa, nie wracał już potem do Odessy i nie widział się z rodzicami. Tymczasem owszem, przyjeżdżał tam na wakacje, aż do 1941 r. …
Może i błędów jest więcej – na razie nie zauważyłam.
Dziś też w „Polityce” jest mój tekst o konkursie, w którym nazwiska rosyjskie pisane są według polskiej transkrypcji 😛 Był o to spór, mój kierownik był tego zdania, co ja; konserwatywny w tej dziedzinie zastępca naczelnego zadecydował, że będzie tak. No dobrze, ja nie mam nic, tyle że na afiszach i płytach nigdy takiej pisowni nie zobaczymy 😆
Tu piszą, że Lemowa opera ma być w 2012 🙂 O kompozytorze pierwsze słyszę
http://presse.bregenzerfestspiele.com/en/press-conference-comissioned-works-20100223-0
jakby kto wiedział co więcej, jestem bardzo zainteresowany 🙂
Detlev Glanert – też nie znam…
Tu o nim: http://www.boosey.com/composer/Detlev+Glanert
Tu jakieś próbki operowe: http://www.youtube.com/watch?v=rJ1LAeNP7rE&feature=related
Bo ja wiem… To jest raczej dla dzieci, więc mało reprezentatywne…
„Cudownego bytowania, panie Glanert!”
Tak mi się z poletka polskiego Sci-Fi skojarzyło.
No to pasuje 😉
Żeby tylko ten Glanert nie przebił Tarkowskiego w doszukiwaniu się ukrytych sensów 😆 Ale gada niby rozsądnie, to może nie będzie źle.
Tarkowski zrobił siebie, a nie Lema.
Co za czasy – wszystko można w kompie obejrzeć 🙂
http://video.google.com/videoplay?docid=3370449932379913979#
Witam dziś krótko. Dopełniając wątek demaskatorski, zwracałem uwagę na twórczość muzyczną prof. filologii słowiańskiej Aloszy Awdiejewa z Krakowa, a tymczasem Aleksandr Awdiejew nazywa się też… 🙂 minister kultury Rosji i zaraz Zdrojewski, co obrady jury słuchał (tylko?), poleciał zameldować mu wykonanie zadania http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,8580711.html .
Ponawiam prośbę do osób, co słuchały występu lub warsztatów Janusza Prusinowskiego dla pianistów, by to z tej perspektywy opisać na mą Listę Muzykant@man.torun.pl – przyda się światu.
Tak, też bardzo się uśmiałam słuchając z rana tej wiadomości. Przyczynek do kolejnej teorii spiskowej 😆
Andrusz pytał pod poprzednim, ja odpowiadam teraz:
Opera Bałtycka w Gdańsku 26.11.2010
Lukas Geniušas Litwa/Rosja
II Nagroda i Nagroda za najlepsze wykonanie poloneza na XVI Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. F.Chopina w Warszawie (2010)
GDAŃSKA JESIEŃ PIANISTYCZNA 2010
Orkiestra Symfoniczna PFB
Kai Bumann dyrygent
Lukas Geniušas fortepian
CHOPIN dzieła wybrane (recital Lukasa Geniušasa)
przerwa
RACHMANINOW II Koncert fortepianowy c-moll op.18
Tak jest na stronie FB. Ale na zaproszeniu jest:
von Weber, Elsner, Chopin.
Ciekawe, Carla Marię znam głównie z popularnego walczyka (trochę przesadzam oczywiście) i zastanawiałem się, jakby to brzmiało w wersji fortepianowej. Całkiem przyjemnie chyba.
Ale na poważnie, to wczoraj z rana zadzwoniłem do FB i zapytałem o bilety na Geniusza, a tam konsternacja, że niby jeszcze nic nie wiedzą. A dwie i pół godziny później dostałem zaproszenie z wydrukowanym programem, jaki przed chwilą podałem. I teraz nie wiem, który jest prawdziwy. Elsner podobno ostatnio podoba się na świecie. Trudno było go nie poznać w Polsce, ale nie zwracałem tak bardzo uwagi, przyznam się ze skruchą.
Teraz w ogóle jest moda na wygrzebywanie różnych zapomnianych staroci. Niektórzy pianiści wręcz z tego żyją, jak nasi dość części ostatnio goście Howard Shelley i Jonathan Plowright.
Stanisławie, o ten walczyk chodziło? 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=ARUkVYHWPMI&feature=related
Jest na tubie dużo różnych fortepianowych wykonań.
Dlaczego teoria spiskowa? AA jest znany z powiązań ze światem przestępczym. Choćby słowa piosenki: Złodzieje, Wasia, to są twardzi ludzie i według twardych zasad muszą żyć.
Ale to mało. Na stronie Wiadomości24.pl można pzreczytać w googlowskim skrócie: Bytom. Włamywacze utknęli w okradanym kiosku. Wśród nich był Alosza Awdiejew. 🙂
Skąd uśmiech na tak przerażającą wiadomość? Bo wyszukiwarka dostała zadanie złodziej Alosza Awdejew. Blisko siebie były wiadomości o złodziejach i o Pownicy pod Baranami. A komputery dopiera zaczynają trochę myśleć.
Niestety, mam szlaban na tubę. Ale chodzi o ten, do którego ktoś z Elity (chyba) śpiewał o śnieżynce (chyba). Może to był sam Marek Kacz.
AA pochodzi z Odessy, jeżeli wierzyć temu, co przekazuje z estrady. Pochodzenie według piosenki „biograficznej” bardzo skomplikowane z krwią rosyjską, ukraińską, żydowską i cygańską.
Osobiście nie wierzę, w to co nam wmawia śpiewając jako wybitny kawalarz. Alternarywą są kaczki stało się kultowe. Nie wierzę, bo zdaje się, że nigdy na stałe nie mieszkał w Odessie. Urodził się w Stawropolu. Ale względem teorii trzeba zauważyć, że szkołę muzyczną kończył w Moskwie. Tamże studiował angilstykę, a Awdejewa po angielsku potrafi. Wszystko to jakoś się zazębia.
Ale główny dowód na koniec: Ekstradycja – szef gangu narkotycznego noszący w kieszeni polskich dygnitarzy, któremu sam kapian Halicki nie może dac rady.
Kapitan Halski chyba? 😉
Koncert fortepianowy „Yellow River” jest jednym z najlepszych, które powstały w XX wieku – w RPA bardzo popularny (czy w Polsce też?). W wykonaniu Yin Cheng-Zong – jednego z kompozytorów koncertu – nabiera innego wymiaru. Zachęcam do posłuchania niżej wymienionych nagrań, jak również innych, które znaleźć można w necie.
Część 1. „Yellow River”, 2006
Część 2. „Yellow River”, 2006
Część 3. „Yellow River”, 2006
Część 4. „Yellow River”, 2006
21 listopada w FB będzie Kevin Kenner. Bilety od 10 d0 20 zł.
Urbanie, no śliczności. A jeszcze tytuł koncertu, na którym odbyło się wykonanie: From Mozart to Mao & Beyond – palce lizać 😆
U nas to raczej nieznane. Widzę, że na tubie jest i wykonanie Lang Langa 🙂
Toż mówię, że Halski, a piszę, co palce przyniosą 😳
Tytuły części brzmią obiecująco. Tytuł do Mao lepiej by pasował, gdyby chodziło o Długą Rzekę, którą Mao ponoć przepłynął w wieku 72 lat robiąc trasę 15 km. Czy wyczyny muzyczne są porównywalne?
Odnosnie Trifonova i jego kompozytorskiej dzialalnosci- na razie nie zanosi sie, zeby sklanial sie ku poswieceniu sie pisaniu. Tak przynajmniej wynikalo z krotkiego wywiadu w TVP (chyba po 3 etapie). Mowil, ze komponowanie to dla niego „takie hobby”, no bo trzeba „sie rozluznic” po graniu 😀 Uwielbiam tego chlopaka 🙂
A co do Geniuszka w FB to Rachmaninow calkiem mozliwy, bo on go gra (o tutaj http://www.youtube.com/watch?v=kcRA5z3rt1I&feature=related )
Pozdrawiam 🙂
To Trzeci, a w Stanisławowym programie jest Drugi 😉 Ale na pewno też go gra.
Z pianistami-kompozytorami bardzo różne są przypadki. Bohater dzisiejszej Pobutki (nie mówię oczywiście o Rostropowiczu) z kolei raczej fortepian traktował jako hobby (ale i tak był świetny, skoro – mimo choroby, bo akurat trafiła mu się przykra niedyspozycja – zdołał zdobyć wyróżnienie), a już na dyplom napisał dzieło tak dojrzałe, jak I Symfonia 🙂
Rzeczywiscie! Nie zwrocilam uwagi, jakos wczesniej sluchalam tego na youtube i sie na nim zafiksowalam 🙂
Gdybym byla w Gdansku to bym sie na Kennera wybrala, bylam kiedys na jego recitalu i gral przeslicznie (wyczytalam ostatnio, ze to „najnudniejsza nagroda konkursu”, jestem nudziara moze, ale mi sie te nudy bardzo podobaja).
A jeszcze z innej (ale chopinowskiej) beczki- dopiero niedawno mi sie przypomnialo, ze na lipcowym koncercie o Ogrodach Luksemburskich slyszalam Ilye Rashkovskiy’ego (i Madoke Fukami, ale ja slabo kojaze) oraz Joasie Rozewska. No ale bez glebszych przemyslen, bo niestety w piknikowych warunkach ciezko sie wglebiac bylo.
Kenner się od czasu konkursu bardzo rozwinął – jak go niedawno słyszałam, jak grał na starym erardzie, stwierdziłam że bardzo mnie zaskoczył na plus 🙂
Pani Doroto ja też uważam, że Lang-Lang zasługuje na 1. nagrodę w konkursie na wykonanie „Rzeki Żółtej”. Ale w grze kompozytora Yin Cheng-Zonga jest coś, co nazywam ekspresją nieudawaną.
Pozdrawiam 🙂
dawno kotów nie było 🙂
http://images.cheezburger.com/imagestore/2010/10/19/76e06782-326d-4a9b-b11d-4cb5b6bb0c70.jpg
Mrrr… aż miałoby ochotę się dosiąść 😉
Eee tam, dosiąść. Ja bym raczej miał ochotę pogonić to towarzystwo, żeby w tłuszczyk nie obrosło. 😆
Kennera mam na świeżo.Bardzo dobry.W oktawach w As poszła taka husaria,”no takie cóś”,że dech zapierało.Detal,ale działa.Hi,hi, wybitnie profesjonalny komentarz…
Brawo za profesjonalny komentarz 😉
No i wydało się, że jestem bardziej kotem niż psem… 😆
Wiecie, a w Paryzu na wiosne byl taki cykl calego Chopka na starych instrumentach. I jedyny, ktory rzeczywiscie GRAL, to byl Kenner. Reszte pomine taktownym milczeniem. Wspomnienie niezatarte i szacun po kolana!
Stanisław/b>, dziękuję za informację o Geniuszku 🙂 Mógłby w W-wie zagrać, ale skoro go nie zapraszają, to spróbuję się wybrać do Gdańska.
Przepraszam, za tego bolda – niechcący mi się zrobił do końca tekstu 😳
Ja zupełnie nie w temacie, ale dziś na Filharmonikach Nowojorskich w drugiej części słychać było tylko brzęczenie kieliszków na korytarzu. Co to za pomysł, żeby bankiet urządzać, kiedy trwa koncert… Czegoś tak żenującego w Filharmonii jeszcze nie widziałam. Pomyślałam sobie, że oni jutro powinni nie zagrać.
Zapraszamy do Gdańska.
Na dobranoc coś do rozweselenia lub do sennego zanudzenia, co też przydatne:
Pijanistów wybitnych mielim wielką szafę
Ale żaden grać nie śmiał obok Wunderwaffe
Pandulf, przez całych pięć lat nikt nie wie, gdzie bawił,
Aż tu nagle na konkurs łeb wystawił pawi
Mentor z twarzą wyniosłą, choć pełną urody,
Chce talentu Pandulfa objawić dowody.
Nic to, że Wunderwaffe swój geniusz ukaże,
Wpierw pokonać nam trzeba wszystkie siły wraże
Knuje w żurach i w prasie, w Bractwa wielkiej Radzie
Obietnicą i groźbą pokot wrogów kładzie.
Kiedy tak przygotowan Pndulf grać zaczyna,
Idzie mu średnio dobrze i rzednie mu mina
Obok Geniusz, kult, Kotka, Cherubin i Trójdźwięk,
Bożydar, co swą miną powiada: obyś pękł,
Wszyscy grają, choć nie śmią, i grają cudownie,
Wunderwaffe podziwia, przyjmuje to godnie
Ale Mentor godności zachować nie umie,
Krzyczy, straszy, obraża, wywyższa się w tłumie.
Wreszcie już nie czekając, co inni jurorzy
Zapiszą w liście ocen, swój werdykt otworzy
Tymczasem do zagrania jeszcze został finał.
W finale Kult nieśmiało swój koncert zaczyna.
Chciałby grać po swojemu, jak wskazuje talent,
Lecz orkiestra ze Stwoszem inną mają skalę
Trójdźwięk wszystkie walory ukazać potrafi,
Z Fazijoli dźwięk szklisty dobywa bez gafy,
Pandulf zagrał niezgorzej, wszystkim się podoba,
Melodię, rytm struktury – w całość łączy oba,
Kotka przechodzi siebie, orkiestrę niewoli,
Śpiewnie dosyć zaczyna, nie wali dowoli,
Piana także to nie są, raczej mezzoforta,
puszcza hamulce, wali z rąk złożona porta.
Dalej nie ma co mówić, słuchać było trzeba,
I odczuwać, że jest się całkiem blisko nieba.
Lecz te wszystkie zachwyty poszły w zapomnienie,
Gdy palce Cherubina swe wydały tchnienie
A gdy tłum słuchających z wrażenia struchlały,
Wzruszeń wszelkich katalog ogarnął go cały
I ukryty wciąż aplauz zwracał się ku Słońcu,
Nie blogowy był Dywan lecz już latający
No, faktycznie Stanisław poleciał, epopeją wręcz 😆 Brawo!
A ja zaraz o Nowojorczykach napiszę.
Coraz bardziej wychodzi na jaw, że Stanisław po prostu się tajniaczył i udawał, że nie wierszykuje, a tymczasem w zanadrzu cichcem asy chował. 😆
Swoją drogą, te blogi coś takiego robią z ludźmi i zwierzętami… Ostatnio nawet Kot Mordechaj zaczął rymować, chociaż zarzekał się, że nigdy w życiu. 😯
W uzupełnieniu dodam, że moja firma, czyli Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie pozyskała niedawno cenny zbiór pamiątek po Andrzeju Czajkowskim, które przez wiele lat kolekcjonował p. Dave Ferre, amerykański wielbiciel jego talentu i biograf (przy okazji podziękowania za szlachetny gest, nieczęsty wśród kolekcjonerów i za sam pomysł, by wysłać kolekcję aż za ocean, a nie do jakiejś biblioteki w USA). Tu prowadzona przez niego strona:
http://www.andretchaikowsky.com/
W 30. rocznicę śmierci planujemy wystawę i może jakąś publikację multimedialną, z pewnością będzie to też okazja do jakiegoś koncertu.
Bardzo się cieszę, Panie Piotrze. Do tej strony odsyłałam już tu nieraz, także w powyższym wpisie. Pan Ferre też tu się swego czasu pojawił 🙂
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=199#comment-25312
O, pardon Pani Doroto za dublowanie linka 🙂
Dodam jeszcze tylko, że wśród pamiątek, które David Ferré zdobył i z którymi się bezinteresownie rozstał na rzecz BUW są m.in. oryginały dyplomów Konkursu FC z 1955 oraz Królowej Elżbiety. Już sam widok nazwisk podpisanych tam jurorów jest szalenie ekscytujący – kawał WIELKIEJ historii pianistyki XX w.! Czynimy dyskretne starania o powiększenie tej kolekcji, ale na razie o tym sza…
David Ferre był i tym razem na koncercie…
Goldie – widziałam takiego siwego pana z bródką, rozmawiającego po angielsku – to był on?
Tak, to on – rozmawiał ze mną i moim ojcem.