Kupić instrument?
W piątek minister Zdrojewski ogłosił nową kampanię społeczną. Poprzednia z tej serii rozpoczęła się latem, w sierpniu, i czasem jeszcze można spotkać na mieście takie bilboardy, jak na zdjęciach na dole tej strony (a i w telewizji były takie spoty). Dość mi się spodobała ta kampania, jeśli chodzi o przekaz; co do skuteczności natomiast trudno mi coś powiedzieć.
Tym razem od teorii pan minister przeszedł do praktyki. Teraz namawia, żeby kupować dzieciom instrumenty – może jako prezenty gwiazdkowe. Oficjalnie zapoczątkował tę kampanię na konferencji prasowej w szkole muzycznej na Miodowej. Trudno właściwie było to nazwać konferencją: minister wygłosił swoje, a ponadto zaprezentowano klip (jest on w trzech wersjach: takiej, takiej i takiej (jak widać, różnią się właściwie tylko końcówką). Klip został wyświetlony z muzyką na żywo i rozwinięty przez zespół muzyczny: kilku facetów plus grupa dzieciaków; obie grupy bawiły się równie dobrze. Ten zespół to były oczywiście Małe Instrumenty z Wrocławia, które minister usłyszał niedawno bodaj w Edynburgu i oczywiście się zauroczył, jak wielu, którzy się z tym zespołem zetknęli (ja po raz pierwszy słyszałam ich parę lat temu w Lublinie). Polecam na ich stronce zakładkę „Instrumenty”, gdzie za pomocą wajchy pośrodku obrazu można przechodzić z obrazka do obrazka, a naklikując na taki obrazek można usłyszeć brzmienie danego instrumentu. Też oczywiście lubię tych wariatuńciów i uważam, że w tym klipie mogliby się chociaż w przebitce pokazać, bo pokazują, że i dorosły może mieć z takiego muzykowania niezłą frajdę. Tutaj zresztą zespół z nieco większymi instrumentami. Ale jest ich dużo na YouTube, polecam.
No i teraz pytanie, czy taka kampania będzie, i czy może być skuteczna? Czy dzięki niej ktoś kupi dziecku na Gwiazdkę instrument? Obawiam się, że to jak zwykle przekonywanie przekonanych. Rodzice zwykle obawiają się hałasu w domu. Fakt, trzeba się przygotować na mocne czasem wrażenia…
Komentarze
Temat akurat dla mnie dość drażliwy, więc dla odmiany nawet się wypowiem 🙂
Moim zdaniem kampania trochę bez sensu. Oczywiście, przesłanie bardzo ważne, potrzebne i pożyteczne, tylko sposób prowadzenia… Wydadzą fortunę na plakaty, spoty, które i tak jeśli w ogóle coś dadzą, to bardzo niewiele. Nie lepiej byłoby przeznaczyć te pieniądze na pomoc rodzicom utalentowanych muzycznie dzieci, którzy nie mogą pozwolić sobie na instrument ze względów finansowych? Albo stworzyć jakieś sensowne imprezy dla dzieciaków, na których mogłyby posłuchać, ale i spróbować same grania na jakimś instrumencie; tak żeby rodzice mogli dowiedzieć się, czy dziecko ma predyspozycje do grania, a jeśli tak, to który instrument mu najbardziej pasuje, itd. Myślę że każdy rozsądny rodzic, który wiedziałby że jego dziecko ma świetny słuch i z powodzeniem mogłoby zajmować się muzyką, kupiłby swojemu szkrabowi jakiś instrument.
A tak nieco offtopowo, jeśli można:
http://www.youtube.com/watch?v=-tibPR9nho8&feature=BF&list=PL93633DD64F80D94C&index=49 – jako że dzisiaj mija 219 lat od śmierci Mozarta, ale i 49 od śmierci Ginzburga.
Pomysł ministra równie trafny jak ten, by wrak ze smoleńska uczynić częścią muzealnej ekspozycji. Jako dziecko miałem cymbałki, a mój brat flet – oprócz hałasu w domu nic z tego nie wynikło.
witam.
tak się składa, że i ja i moja połowica jesteśmy nauczycielami szkół muzycznych i jednym z naszych obowiązków jest przeprowadzenie rekrutacji milusińskich do naszych „zakładów pracy”, biegamy po przedszkolach i wyłuskujemy dzieciaki obdarzone słuchem, muzykalne itp. ale „zwykli” rodzice nie są zainteresowani: bo za daleko, bo trzeba by kupić instrument, bo trzeba znosić trudne początki na instrumencie, bo trzeba czasem wieczorem po dziecko pojechać przez pół miasta, bo to zabieranie dzieciństwa, wyrzeczenia… – powody mogą być różne, najważniejszym jednak wydaje się, że bycie muzykiem nikomu nie imponuje finansowo, prestiżem, stylem życia… ani sztuka nie jest ważna w życiu tych rodziców (podobnie jak w życiu coraz większego grona polityków).
efekt jest taki, że mimo, naszych starań, by frekwencja na tzw. „badaniu przydatności” (piękna nazwa) była możliwie największa, z roku na rok spada zainteresowanie szkołami muzycznymi. właściwie 90 % rodziców naszych uczniów też skończyło szkołę muzyczną, posyłają więc dzieciaki do szkoły, którą znają jako jedyną i dla nich to szkoła normalna 🙂
z tych powodów pomysł kampanii nawołującej do kupna instrumentów uważam za, powiedzmy, średni. ci, co ich nie mają nadal ich nie kupią, ci co je mają i używają – nadal będą robić swoje, a ci co traktują pianina czy fortepiany jako etażerki albo stojaki na kwiaty nadal tak je będą traktować, nie wynajmą stroiciela by jakiś zdolny, mały milusiński mógł rozwijać karierę
Wypowiadacie i moje wątpliwości 🙁
Małe instrumenty – mimo świetnych Małych Instrumentów – to przecież dziecinne zabawki. I lepiej, żeby np. komplet instrumentarium Orffa był w szkołach i żeby dzieci je na lekcjach muzyki wykorzystywały. Jasne, że na cymbałkach i fleciku można by pomuzykować, ale tylko jeśli to muzykowanie prowadzi ktoś, kto ma na to pomysł. A kasa idąca na te spoty (nie wiem prawdę mówiąc, jakiego rzędu) rzeczywiście mogłaby być lepiej wydana. Spoty jeszcze nie sięgnęły granic absurdu, jak owa osławiona kampania ministra Ujazdowskiego o kulturze jogurtu, ale…
Aśka – dzięki za Ginzburga. To był Ktoś. A poza tym lubię bardzo ten koncert Mozarta 🙂
O dyskusji w sprawie siedziby SV:
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,8770559,Obrona_muru_na_Grochowie__Mieszkancy_maja_watpliwosci.html
Szkoda, że nie uczy się dzieci w szkołach grać takich utworów Orffa jak np. ten
http://www.youtube.com/watch?v=TQ9_6W6bVoQ
Od ministerstwa już trzeci rok nie można wysępić wspomożenia na zakup fortepianu do nowej 700 osobowej sali widowiskowej w Krośnie.Są warunki,jest chętna publiczność /jechaliśmy parę miesięcy na pożyczonym/ i nic.To jak tu zachęcać zapuszczonych po względem edukacji muzycznej rodziców?Co nie zmienia faktu,że z reklamowymi hasłami zgadzam się absssolutnie!
Może to trochę populistyczny argument, ale wobec planów zniesienia ulgi podatkowej dla rodziców i opiekunów dzieci oraz podwyżki VAT na ubrania dziecięce, hasło „Kup dziecku instrument” może co niektórych poważnie wkurzyć. Co jeszcze kup? Szczepionkę zalecaną, nierefundowaną, ale za to dość nachalnie reklamowaną? Kup swój własny pobyt w szpitalu z dzieckiem, gdzie cię traktują jak piąte koło u wozu, choć odwalasz 99% roboty za personel? Kup rytmikę i gordonki w przedszkolu, bo to zajęcia dodatkowe (choć religia jest całkiem za darmo)?
Moje dziecko instrument w domu ma i na lekcje chodzi, a mimo to cała się na to „kup” zjeżyłam 👿
Ten mur coraz bardziej mi się podoba.Widzę,że koncepcja „obrony” była dokładnie taka,jak myślałam.No,ale łatwo to on u nas miał nie będzie.Nabawi się nerwicy,albo odpuści i będzie się wstydził tego,co „podpowiadacze”pod jego szyldem ulepią.
Co to są gordonki???
„Gordonki” – to określenie pochodzi od nazwiska prof. Edwina E. Gordona, autorytetu w dziedzinie nauczania dzieci muzyki. Określa się tak chyba zajęcia, na których stosuje się jego metody.
Linkuję pierwsze, co mi się nawinęło:
http://www.szkolamuzyczna.lublin.pl/gordon.html
Wygląda nieźle.To może uświadomić panu ministrowi,że jest coś,co warto odgórnie zasponsorować?A później te dzieci już same zaczną sępić instrumenty?Wiem co mówię,sama tak w dzieciństwie wysępiłam,po usłyszeniu grającej kuzynki.
Rany,ale duje!!!!!
I sypie?
Raczej co zawieje,to zamiecie.Takie,cholera,porządne!
Tu też 🙁
Jakie kup, skoro młode nawet nie wie, co to instrument?
Na tych gordonkach może się dowie?
A do każdego instrumentu powinien być podczepiony super pedagog-mistrz.Bo niestety,tylko komplet ma sens.A to dużo trudniej kupić.
W tym właśnie rzecz, łabądku. Pohałasować można na wszystkim. Garnki się do tego świetnie nadają, nie trzeba instrumentów. Instrumenty mają sens dopiero z sensowną nauką, jak się nimi posługiwać.
Chcecie zobaczyć, jakiego kota znalazłem na własnym fotelu? 😉
http://www.blog-bobika.eu/foty/19.jpg
Kurde, żeby mnie ktoś za Gomułki posłał na takie imprezy i kupił instrument. A najlepiej zabronić, zaraz wszyscy kupią na złość. 🙂
Łabądku, widziałem kiedyś, że na zakup instrumentów jest możliwe dofinansowanie z tych pieniędzy norweskich czy islandzkich, więc może by tam uderzyć?
Piękne kocię, ale pewnie wredne? 😉
Oooo, jakie fajne! 🙂
Dobr(y/a) wieczór i noc! 😀
A czy staruszkom też można kupić instrument?
To ja poproszę.
Wolę się na temat kociej wredności nie wypowiadać, bo zaraz będzie, że nieobiektywny jestem. 🙄
Ale że ktoś mi ostatnio stale coś z miski wyżera, to fakt niezbity. 👿
Jeżeli mnie ktoś ma zamier kupować instrument, to najlepiej w tym sklepiku:
http://folkfriends.com/shop/home.php
O ileż przyjemniej posiadać dulcymer, dulcjan albo bombardę, niż byle skrzypki czy flet, choćby i nieprosty. 😀
Przepraszam, że co? Siódemeczka rżnie staruszkę. Niezły numerek.
Oczywiście, powszechnie wiadomo, że koty wredne, a psy nigdy nikomu z cudzej miski nic nie wyżarły. No, same dziwice orleańskie plus armia zbawienia – taki gatunek.
I nic nie powiem o chęci zdobycia instrumentu w młodości, bo od razu czuję się jak dziecię andersenowe. PK co na ten temat wie, bo się wyżalałem kiedyś…
Ale pozdrawiam Siódemeczkę. I całość dywaniastą.
Fajny sklepik, dobrze zaopatrzony i tani. Teraz wiem, gdzie te zespoły przebrane za gumisie kupują autentyczne średniowieczne instrumenty. 🙂
Nic nie rżnę, tylko odważnie patrzę prawdzie w oczy. 😀
A jeżeli jakieś stworzenie pozywia się z Twojej, Bobiczku, miski, to raczej świadczy to o zaradności stworzenia, a nie wredocie. 😉
Też Cię, Jerzyczku, pozdrawiam, jako i całokształt z Kierownictwem.
A teraz już udaję się, pa!
Stanisławie,dzięki za cynk norweski.Zaraz napuszczę naszego nowo-starego prezydenta.Z tego funduszu ,o ile wiem,całą storczykarnię w Łańcucie zrobili.A na instrument nigdy nie jest za późno.Może nie wyczynowo,ale i taki przypadek ze Szwajcarii widziałam.Obecnie po osiemdziesiątce.Robi za kameralistę.Pianistę.Eks-pediatra.I to bez walnięcia piorunem.Tylko z dobrym polskim pedagogiem.
Sorry,to Wielkiemu Wodzowi wielkie dzięki.Nocne zamglenie!
Odpływam,bo bladym świtem na budowę.Błeeeee…
Pobutka.
Witam porannie
Zamiast namawiac rodzicow do kupna instrumentu (nie wiadomo po co, bo sam instrument po nic, chyba ze rzeczywiscie z pedagogiem [gratis, ma sie rozumiec, bo to obowiazkowo spolecznie musialoby byc] i naglym przekonaniem do celowosci posiadania takowegoz zestawu), trzeba by puszczac co jakis czas w prasie wielka nawale artykulow, jak pozytywnie wplywa czynne uprawianie muzyki na intelektualny rozwoj progenitur, jak rozwija mozgowie, leczy dysleksje, dysortografie, uczy matematyki i przedluza zywot.
Tu podac przyklady Horszowskiego, czy innego Horowitza (tez na hoho), a nie uzalac sie nad mlodo zmarlym Chopinem, czy pisac o swirusie Schumannie, przemilczec Egorova czy Sultanova, za to pokazac jakowes skany mozgowia przed i po czynnym uprawianiem muzyki uprawianiu muzyki, spiewem choralnym leczyc astme, etc…
Takie namawianie do uprawiania muzyki dla zdrowia (skoro moze byc sport to zdrowie [a przeciez wiadomo, ze to najkrotsza droga do kalectwa. Tez byc moze], to dlaczego nie mialoby byc graj i zyj) zdecydowanie skuteczniejsze by bylo. Przynajmniej bylby argument, zeby dzieciaki gonic do roboty.
Zreszta ja juz od dawna postuluje, zeby jedna godzine religii przeksztalcic w godzine nauki spiewu. Niech juz bedzie liturgicznego, ale porzadnie. I wtedy i chetni do instrumentu tez sie znajda.
Przydalby nam sie Dudamel i jakis tego typu dlugofalowy projekt.
A na jakim instrumencie gra pan minister? 🙂
Z hałasem może nie będzie tak źle, bo większość tych rodziców, którzy ulegną czarowi ministra polecą kupić kyborda jakiegoś, a na nim można w słuchawkach grać.
Inna sprawa, że klawiatury kybordowe nawet dla totalnego laika jakim jestem mają tyle wspólnego z klawiaturą fortepianu, czy nawet pianina Calisii, co Tata z samochodem.
Więcej pogadać chciałoby się, ale czas niedoczas.
Pan minister to chyba czasem na nerwach, jak każdy 😉
Tereniu, takie artykuły i owszem, czasem się pojawiają. I nawet wywierają pewien skutek. Cóż, ale to kropla w morzu. O projekcie a la Dudamel też myślały tu liczne osoby, z p. Penderecką na czele 😉 Na razie to czyste bicie piany.
Dziś zarządzam trzymanie kciuków za Tereskę, bo ma koncert w Reims, gdzie jest zapowiadana jako „erudytka chopinowska”… 😉
http://associationculturellechampagnepologne.unblog.fr/
Swoją drogą bardzo ciekawy program, chciałabym go kiedy usłyszeć.
jak ma się kupić czterdziesty ósmy samochód albo osiemnaste mazaki, to jakiś instrument może być ciekawą odmianą. tyle że z nim tak samo jak z innymi atrakcjami, jeśli się tylko podaruje i finito, żadnych wspólnych użytkowań, pomysłów na wykorzystanie do tego czy owego, okazji do własnej inwencji i pochwalenia się tym co z instrumentu wyszło, to równie dobrze można statek w butelce wcisnąć.
No otóż to.
A najlepiej, żeby i rodzic grał 😀 I takie duety rodzinne 😉
No to nie mam co żałować dzisiejszego koncertu Carli Bley – rzeczywiście będą kolędy:
http://wyborcza.pl/1,75475,8769633,Carla_Bley__Bylam_dziewczynka_z_papierosami.html
Swoją drogą gazetka mnie wpieniła. Carla w wywiadzie mówi (w największym skrócie), że kolędy są bardziej przystępne od awangardy. Natomiast w leadzie napisano, że ona jakoby mówi: wolę kolędy od awangardy. Wrrr… Autor tego leada chyba nigdy nie słyszał Carli 👿
A może Kierownictwo wybiera się na któryś z tych koncertów? 🙂
http://mrauhau24.pl/16-misierere-ensembl.html
Piękne 😆
Trzymam kciuki za Reims. Nasze dzieci w domu nie chciały grać na niczym, ale wnusia nasza brzdąka co nieco. Dobrze jej idzie na harmonijce ustnej. Gra w duecie z tatą i sama ze słuchu. Poza tym gra na kantelach i ćwiczy sobie w przedszkolu, ale w domu odrabia zadanie, czyli np. nauczyć się „Jingle bells”. Syn samouk akompaniuje na gitarze. Ale syn nabrał chęci do grania dopiero po 25. Nie żałowaliśmy na instrumenty, ale dzieci pytane, czy będą grały, zawsze odpowiadały przecząco.
Myślę, że szkoła powinnba zapewnić dzieciom możliwość sprawdzenia, czy chcą grać. Do tego instrumenty sa niezbędne. Flet prosty nie zawsze pozwoli dać impuls do grania.
Misierere swoją drogą, ale tam pod spodem jest portret Antona Mrucknera!
Dlaczego ja na to nie wpadłem?!
Miło się gawędzi, ale trzeba popracować i jechać do Warszawy. Pozdrawiam do czwartku
Gostek,
no właśnie 😆
Na tej pierwszej wariacji z Coreańczikowego filmu też się zacinam..
Potem jest jeszcze gorzej..
Bobiku, z katalogu dulcymerów znam jeszcze merów, fraucymerów i polimerów.
Widziałam Cię, lesiu, z daleka na wczorajszym koncercie, ale chyba w środku drugiej części nawiałeś 😛
Lesiu, a klezmerów to niby nie znasz? 😆
No Kierownictwo poruszyło bolesny temat…!
Wspomnienie o moim nauczycielu fortepianu.
Lekcje były wypełnione głównie graniem… gam, pasaży i Hanona we wszystkich tonacjach dur i moll. Przyznaję, że nic tak nie rozgrzewa rąk, ale czy od tego jest lekcja?! Na nic więcej w zasadzie czasu nie wystarczało. Nie chcę nawet mówić, ile razy go przyłapałam, jak przysypiał w czasie lekcji (ale zawsze się budził, kiedy zagrałam obcy dźwięk – i czasem specjalnie grałam obok i do tego forte, żeby się ocknął), niech mu ziemia lekką będzie.
W domu owszem, ćwiczyłam. Ale nikt mi nie powiedział jak ćwiczyć mądrze, a dzieciak nie zawsze sam odkryje Amerykę. Toteż siedziałam i ćwiczyłam głupio, marnując czas i nie ucząc się niczego. Rodzice na moje skargi mówili, że to dobry nauczyciel, polecony przez XY i YZ. Wymyślił pono ćwiczenia na wzmocnienie 4 i 5 palca. Ciekawe, komu je dawał, bo nie mnie. Mój 5 palec w prawej ręce wyłamuje się na wszystkie strony !! 😥
Dlatego uważam, że po pierwsze muzyka powinna wychodzić z domu, rodzice lub przynajmniej jedno muszą sami coś umieć, a po drugie potrzebni są nauczyciele z pasją, a nie chłopi pańszczyźniani (czy chłopki).
Nawet nie odwołując się do przykładu Dudamela, z bliższego podwórka: czytałam kiedyś, że za Lutra wprowadzono w dzisiejszych Niemczech śpiewanie pieśni w szkołach na rozpoczęcie lekcji, na koniec lekcji, na każdą okoliczność… Nie wspominając o śpiewaniu chorału podczas nabożeństwa. Można się śmiać z pieśni na początek lekcji, ale to naprawdę buduje kulturę muzyczną.
Pan minister nie zdaje sobie chyba sprawy, że to jedno zawołanie i seria reklam nie wystarczą! To musi być program na lata, którego nie skasuje następny minister i na który zawsze muszą być dostępne środki.
O Lutrze – pointa miała być taka, że później to zaowocowało, ten kraj wydał paru hm… niezłych kompozytorów. Ale trzeba to budować wiele pokoleń…
taaaa, grający rodzic… pani ze szkoły Suzuki też tak myśli i i zamiast jednych skrzypiec mam w domu dwoje 😀
W Polsce też kiedyś, przed wojną, na początek szkolnych lekcji śpiewano „Kiedy ranne wstają zorze” 😆 Moja osobista mamusia miała takie wspomnienia 😀
foma – o! To na kogo padło? 😉
Pani Kierowniczko, też pytanie… 😆
Bobiku, a jakże – oraz merynoski merkantylizm, Mer (Le), Mere (moja gęś) – zapewne merveille, a nawet Mary…
—–
Wysłuchałem jeszcze Mykietyna, a nawiałem podczas raniącego mi ucha Harveya.
Nawiałem, bo w tych uchach wciąż mi się kołotały 2 cudowne minuty Drei kleine Stucke Weberna (a może to były trzy minuty :-). Ale jaki kondensat.
Jak wymiary czasu i ciszy. Jak krople zene..
I fragment kwartetu na koniec czasu (a może lepiej „czasów” zważywszy na okoliczności) z pobrzmiewającymi wmontowanymi przez Cezarego flecikami – z Messiaenowskich organów w Trinite’ ?
Proszę Szanownego Dywanu, a może ktoś z fachowców, którzy tu zaglądają mógłby mi coś doradzić na 5 palec? Wprawdzie przekroczyłam już 30-tkę, ale może mimo to można go jakoś wzmocnić…?
Nieszczęśnik prostuje mi się w drugim stawie zamiast w pierwszym (albo w obu stawach, wypychając kostkę śródręcza) i zaczyna boleć od razu. Dodam, że lewa ręka całkiem OK – tu palec prostuje mi się w pierwszym stawie i mogę bez zmęczenia długo grać lewą.
Będę bardzo wdzięczna…!
Tak, Weberna kocham miłością niezmienną. Ale to buczenie i tupanie w Messiaenie średnio mi się podobało. I nie bardzo rozumiem, czemu Bauer grał kawałek skrzypcowy zamiast wiolonczelowego 😯
Dla mnie Harvey był OK. No, tyle że długi.
Bardzo Panią Kierowniczkę przepraszam za tę prywatę!
O tym palcu może wiedziałaby coś Tereska, ale niestety dziś zajęta…
A propos palców i Tereski – wie ktoś może, kiedy trzeba zacząć i skończyć trzymać? Bo w tym programie to niby wszystko jest, ale godziny rozpoczęcia koncertu za Chiny nie udało mi się znaleźć. 😯
Na afiszu jest, że się zaczyna o 20. Francuzi lubieją tak późno. Z parę godzin to pewnie ten program trwa, ale nie wiem dokładnie, ile.
@Natka 15.50.
Byłam wiele lat temu w Krynicy na warsztatach fortepianowych z moimi dziecmi.
Warsztaty prowadziła p. prof. Maria Niemira. Dużo mówiła o cwiczeniach wzmacniających palce. W domu mamy książkę Pani profesor. Podaję linkę, może się przyda?
http://www.twojamuza.pl/sklep/html/?page=shop/flypage&product_id=52
Pani Kierowniczko, instrument kupic, jak najbardziej!
Nawet, jeśli trzeba w tym celu wyjechac do NRW.
Pozdrawiam.
Kupowanie instrumentu to wielkie ryzyko. Może zaszkodzić życiu rodzinnemu. Przed wieloma laty, jako młody dziennikarz zarobiłem przyzwoitą sumkę zamieszczając korespondencję z Cypru w magazynie dla dziewcząt. Pobiegłem do sklepu muzycznego i kupiłem piekne banjo. Do tego podręcznik gry.
W domu czekała na mnie młoda żona i paromiesięczna córeczka. Gdy wpadłem do mieszkania i pokazałem nabytek obie się rozryczały. Okazało się, że miały (zwłaszcza ta starsza) zupełnie inne plany co do tych pieniędzy.
Banjo szybko podarowałem teściowi, który podręcznika nie potrzebował, bo grał na wszystkich instrumentach.
W ten sposób uratowałem małżeństwo i pełną rodzinę. Do dziś nie umiem grać na banjo. Ale nie żałuję!
Ale kasy nie odzyskałeś, Piotrze, więc i tak plany się nie ziściły… I wyszło na to, że małżeństwo zostało uratowane dzięki pozbyciu się instrumentu 🙁
Ale przecież pieniądze szczęścia nie dają!?
Gdy kupiłem patelnię to Basia nie protestowała. A patelnia ma przecież podobny kształt do banjo!
Smutno, że można mieć taką antypatię do instrumentu… 🙁 😉
Wydawało mi się, że tu piszą pasjonaci muzyki i każda forma szerzenia kultury muzycznej narodu powinna być chwalona, a tu… znów narzekanie, że źle, że MK robi to źle (bo przecież „teoretycznie” można to zrobić lepiej!), że pieniądze potrzebne są gdzie indziej, itp. itd. Czyli wg was lepiej, aby rodzic kupił dziecku grę komputerową? Czy instrument, na którym nawet nie będzie grało… albo mu się znudzi… a może nie, a może zarazi się? Bo wydaje mi się, że taka jest alternatywa (widzę to w swojej rodzinie). Bo to, że kupi prezent to wiadomo – przecież jest Mikołaj, a zaraz potem Święta!
Andruszu, po prostu między hasłem „Kup dziecku instrument” a szerzeniem kultury nie ma bezpośredniego związku. Gdyby hasło brzmiało „Idź z dzieckiem na koncert do filharmonii”, widziałabym w tym większy sens. Miłość do muzyki zaczyna się raczej od zasłuchania, niż osobistego hałasowania na jakimkolwiek instrumencie. Większość ludzi dorosłych filharmonię omija szerokim łukiem. Nawet do głowy im nie przychodzi, by pójść tam samemu, a co dopiero by zabrać dziecko. I co taki malec pocznie ze skrzypcami, skoro nigdy nie słyszał ich pięknego brzmienia, a własne pierwsze próby, co tu dużo gadać, przyprawiają raczej o ból zębów niż wprawiają w zachwyt?
andruszu, a może coś o tych doświadczeniach rodzinnych? 🙂
Off topic – wiadomość, którą dostałam dziś: film „Piotr Anderszewski gra Schumanna” będzie emitowany w TVP Kultura 29 grudnia o godz. 22:30. Emisję filmu poprzedzi reportaż z planu.
Niestety nie ma mnie wtedy w Warszawie 🙁 Może jakaś dobra dusza…hm…? 😉
Dużo w ogóle ciekawych rzeczy w okresie świątecznym się tam szykuje. Np. 30 grudnia o godz. 19 film Full Monteverdi – chyba kiedyś PAK o nim wspominał, historia miłosna opowiedziana wyłącznie madrygałami Monteverdiego.
A teraz mówię dobranoc – wstaję z rana i jadę do Łodzi. Główny cel tego wyjazdu jest co prawda wieczorem (koncert monograficzny młodego kompozytora łódzkiego Artura Zagajewskiego, na którym jednym z wykonawców będzie Dominik Połoński), ale w południe jest tam konferencja przed premierą opery Kochankowie z klasztoru Valldemossa Marty Ptaszyńskiej (wiadomo o kim 😉 ). To sobie na nią pójdę. Premiera 18 grudnia.
A ja nie pochodze z muzycznej rodziny, ale to chyba ewenement bo rodzice mnie wychowywali w muzyce. Nie wiem jak to sie stalo ale od zawsze muzyka towarzyszyla mi w zyciu. Chcialam grac na pianinie, to gralam, trafil mi sie dobry nauczyciel. Teraz juz nie grywam ale przynajmniej wiem co to jest NUTA. Od zawsze zylam swiatem baletu a pozniej teatru. Razem z rodzicami chodzilam na spektakle. Moje siostry czynnie uczestnicza w zyciu muzycznym, ja w tanecznym. Nikt w mojej rodzinie nie byl w szkole muzycznej. Dzis czuje sie bardziej muzykalna od moich sasiadow ktorzy znaja tylko rytmy z patelni. Nie umiem sluchac muzyki w sluchawkach, w tramwajach i pociagach. Moze to wyda sie smieszne ale mnie muzyka przenosi na inny poziom i tego nie da sie osiagnac sluchajac muzyki w samochodzie.
Nie wiem czy cos to da, nowa inicjatywa Ministra, dobrze ze przynajmniej probuje cos robic, bo jak tak dalej pojdzie to za 50 lat humn narodowy bedzie puszczany tylko z glosnikow.
Zycze powodzenia w realizacji planu.
vesper oczywiście ideałem były wspólne wyprawy na koncerty, wspólne słuchanie muzyki, itp. itd. ale… najpierw rodzice musieliby być muzykalni! A jak to w Polsce wygląda, to wiadomo. A właśnie teraz ci niemuzykalni rodzice kupują dzieciom prezenty! I mają wybór… wątpię, żeby dziecko chciało prezent typu „bilet do FN”. Ja namówiłem kolegę, aby córce kupił gitarę (dziecko miało ochotę na „jakiś” instrument).
Oczywiście nie myślę, że kupno dziecku instrumentu automatycznie zrobi z niego wirtuoza! Ale może chociaż zainteresuje muzyką?
Ok, podam przypadek swojej bratanicy (o sobie może kiedy indziej). Otóż jej rodzice są zupełnie niemuzykalni. Słuchają muzyki pop lub rocka. Unikają jak mogą muzyki klasycznej, bo to nuuuda. Dwie córki oczywiście wychowywane były podobnie. Ale jeden wujek (czyli ja) od czasu do czasu (bo daleko mieszkam) przy różnych okazjach wspominał coś o Vivaldim, Mozarcie, Bachu… włączał w TV jakiś kanał z muzyką klasyczną i oglądał albo słuchał takiej muzyki na swoim MP3. To zaczęło intrygować dziewczynki. Starsza córka w pewnym momencie postanowiła spróbować gry na pianinie. A że już chodziła do bardzo ambitnego gimnazjum i miała dużo nauki w szkole, a więc na pianino nie miała za dużo czasu i… w końcu zrezygnowała. Ale nawet tak niewielki kontakt z instrumentem (kilka miesięcy) spowodował u niej wyraźne zainteresowanie muzyką klasyczną. Zaczęła ode mnie pożyczać płyty… w końcu przyjechała do Stolicy i zabrałem ją do FN (I Koncert fortepianowy Czajkowskiego) – wyszła zaczarowana! I już wiem, że będzie z niej meloman, który na koncerty będzie chodził ze swoimi dziećmi 🙂
Gostek ma nagrywarkę, to może by nagrał.
Ale mój nabytek chyba też nagrywa na płytach.
Matko, tak się skupiłam na przegrywaniu z VHS na DVD, a on przecież nagrywa płytki.
Sprawdzę to jutro, bo dziś mi się już nie chce. 😉
Andruszu, rozumiem o co Ci chodzi. Obawiam się jedynie takiego efektu:
Nie wiem co kupić pod choinkę, nie wiem co kupić pod choinkę… „Kup dziecku instrument” … Ok, kupię flet. Dziecię nie wie, co zrobić z podarunkiem, pokazać nie ma kto, flet idzie w kąt, a dziecko zakwalifikowane jako niemuzykalne (wszak flet się kurzy) na żadne lekcje nigdy posłane nie zostanie. Sprawienie dziecku instrumentu, co dla nas tutaj jest oczywistą oczywistością, ale nie dla wszystkich przecież musi, nie sprawi samoistnie, że dziecko zacznie interesować się muzyką i muzykę uprawiać. Zainteresowanie trzeba najpierw nienachalnie zaszczepić, tak jak Ty to zrobiłeś, najlepiej poprzez własny przykład (w przypadku mojej córki, jak i Twojej bratanicy, ta teoria też się sprawdza). Bardzo się cieszę, że minister dostrzega wartość muzyki i chciałby jakoś dzieci do muzyki przyciągnąć. Dobrze, że robi COŚ. Tylko za „Kup instrument” musi jeszcze iść jakaś infrastruktura, że się tak wyrażę, a muzyka w szkole jaka jest, każdy widzi.
A jak nie widzi, to widział, widział.
Miał za swoje. Tylko dlaczego?
Pobutka.
O rany 😯
Cokolwiek mnie ta Pobutka zaskoczyła. Ale czy nie o to w Pobutce chodzi? 😉
Bardzo budująca historia bratanicy andrusza 🙂
Jadę do Łodzi; maluszka biorę, ale nie wiem, kiedy się odezwę, bo i życie towarzyskie jakieś chyba będzie. Na razie pozdrawiam wszystkich.
Dzisiaj o 16.55 w PR2 transmisja z La Scali – Walkiria pod Barenboimem
PPKiPTK
Aha, bo rano nie usłyszałem pod kim. To ja chyba postoję, dziękuję.
Dzien dobry,
Sympatia dla Koli Khozyainova zaowocowala b. ladnym filmikiem rysunkowo-muzycznym jednej z jego fanek:
http://www.youtube.com/watch?v=oIGSnwVHMG0
Na swoim kanale YT ma dwa dodatkowe.
Agencja Filharmonia wlasnie zawiadomila ze zawarla kontrakt z Kola, kierujac sie m.i. opinia krytykow muzycznych; bedzie pare recitali oraz nagranie CD. Gdyby czytal po polsku, napewno by sie tu uklonil 🙂
Czy ktoś z PTK wie, jak się udała Teresie Podrusz do Ręs ?
—
z E jest OK ; jest E i po dodaniu haczyka coś podobnie nosowo brzmiącego.
Ale dlaczego z A robi się On zamiast An – nie pojmuję.
Jakby było O z haczykiem to On jest w porządku, a dla An byłoby wreszcie dobre zastosowanie : WłAnczać 🙂
może DB nie jest De Best – w porównaniu na przykład z De Sabatą – ale wciąż mam do niego duży sentyment …
Posłuchamy, zobaczymy..
Fakt. W czasach kryzysu bez instrumentu dla dziecka po prostu nie sposób się obejść… Dla mnie wypowiedź ministra to po prostu chęć zaistnienia w mediach. Ja planuję córce kupić perkusję…
Mar-Jo pisze:
2010-12-06 o godz. 19:20
Dziękuję za namiar na prof. Niemirę. Też już o niej słyszałam i wiele osób ją chwali. Dopisuję tę książkę do listy życzeń gwiazdkowych…
Natko,
cieszę się, że mogłam pomóc.
Szkoda, ze Minister Zdrojewski nie napisal wprost iz edukacja muzyczna „na poziomie” to jest jeden z elementow skoku cywilizacyjnego. Chodzenie do szkoly muzycznej to nie tylko uczenie sie solfeza, ale rowniez zakup instrumentu i mozliwosc cwiczenia na tym instrumencie w domu. Ten instrument musi byc jeszcze dobrej jakosci. Edukacja muzyczna dotyczy rowniez doroslych.
Okazało się, że mam perwersyjną wyobraźnię. 😳 Walkiria pod Barenboimem wywołała przed oczyma duszy mojej straszliwe wizje,których opisywać nie będę, bo tylko tego by jeszcze brakowało. 🙄
Melduję się z Łodzi (pokój gościnny filharmonii)., witając Iwonę i Lizaper. Czy minister chciał tylko zaistniec w mediach? To pewnie też, ale ogólnie w tej dziedzinie to on chyba chce dobrze, tylko nie bardzo wie, co w tym kierunku zrobić, i próbuje po omacku. No bo on przecie od tego nie specjalista.
Ruth – wzruszający ten filmik. Fanki to jest siła 😀
Kola w Paryżu, nieustająco trzymamy kciuki. Jutro już pewnie będą wyniki konkursu.
Drodzy Państwo : dowiedziałem się właśnie, że w dniu wczorajszym odszedł na Pola Elizejskie Huguie, czyli Hugues Cuénod, 108 wiosen. Jak się okazuje, ku powszechnemu zdumieniu – był śmiertelny.
Nadia Boulanger się ucieszy.
Pozdrowienia
PMK
Jak to się mówi, piękny wiek…
Perkusja dla dziecka, godne przemyślenia. Lepsze od włosiennicy
minister Zdrojewski, więcej nie trzeba czytać bo wiadomo ze pic i fotomontaż.
Dlaczego nie zrobić orkiestr w szkołach ?
Rocznie idzie 1 mld zl na czarnych pasibrzuchów ogłupiających dzieci a na muzykę nie ma?
„Rocznie idzie 1 mld zl na czarnych pasibrzuchów ogłupiających dzieci…”
Yyy, jaśniej poproszę, bo nie bardzo czaję, o co chodzi?
Och, az spieklam raczka. To caly Dywanik trzymal za mnie kciuki? Rety, to zobowiazuje… 😉
No, podobalo sie bardzo, bardzo. To tylko dzieki Wam, kochani!
No a teraz trzymamy kciuki za natchnienie dla paryskiego jury!
Gostku, chodziło pewnie o lekcje religii
Trzymamy, oj, trzymamy 🙂
Tysiące ręc, miliony ręc, żeby się koncert udał w Reims. 😆
Bobiczku kochany, dzisiaj to raczej, zeby jury bylo natchnione, jak tylko sie da i zeby poznalo sie na Koli!
Wlasciwie jak juz tak, to przyznam sie, ze poszlam spac o godzinie, o ktorej pobutkowal PAK. Bylo bowiem super. I jakosciowo, i ilosciowo, ale zwlaszcza jakosciowo tak dalece, ze nawet nie czulem sie na pokladzie na pelnym morzu.
Za to odspiewany zostal caly wachlarz piosenek od Aznavoura po Piaf, a zakonczylismy Piekna Helena Offen-Bacha. Francuzi jednak potrafia sie bawic!
Koncert w Reims, Bobiczku, to juz się przecież odbył wczoraj 😀
Malutka łajza, ale nie szkodzi. Zabieram się szybciutko za nowy wpis 😉
Ja wiem, że koncert był wczoraj, przecież trzymałem. 😎
To było tylko podsumowanie wczorajszej akcji. 😆
foma, dzięki.
Potem do mnie dotarło. Po wczorajszej nasiadówie w dwudziestopięciostopniowej sali pełnej garniturów byłem nieco zaczadzony.
Witam serdecznie!
Ośmielę się zasugerować, że pan minister zamiast reklamować się tu i ówdzie sloganem „Kup dziecku instrument” mógłby choć odrobinę zainteresować się losem uczniów szkół i studentów uczelni muzycznych w Polsce. Śmieszne i zarazem tragiczne jest to, że na jedynym Uniewersytecie Muzycznym w Polsce nie ma np. możliwości pożyczenia instrumentu w odpowiednim stanie i zadowalających możliwościach, a studenci często nie mają możliwości pieniężnych zakupienia instrumentu który jest przecież podstawą do rozwoju umiejętności muzyka i rozwoju własnego. Mnóstwo moich znajomych ma problem, ponieważ ich instrument nie spełnia już oczekiwań, a niestety nie mają możliwości finansowych, żeby po prostu ot tak wyjąć z kieszeni powiedzmy to 10 000 zł i kupić sobie nowe skrzypce czy klarnet. Osobiście jestem w takiej właśnie sytuacji (brak funduszy finansowych), potrzebuję instrumentu nie używanego dosyć powszechnie na uczelniach muzycznych w Polsce (co nawiasem mówiąc też jest jak dla mnie paranoją) – bo instrumentu barokowego, którego żadna uczelnia w Polsce udostępnić albo nie może albo nie chce. Szczerze mówiąc już nie wiem w którą stronę mam się udać po pomoc jeśli w ogóle, bo już powoli tracę nadzieję, że kogoś obchodzi los studenta, któremu jest uniemożliwiany rozwój.
Już pomijam kwestie braku dofinansowania jak i chęci, zaangażowania władz wyższych do przedsięwzięć edukacyjnych takich jak kursy i warsztaty, na których studentom i niektórym pedagogom bardzo zależy. (Jeden przykład takiego właśnie wydarzenia nawet Pani opisała w swoim blogu…)
Może się trochę uniosłam, ale nie będę cofać tego co napisałam. Wiele się dzieje w „świecie uczelni muzycznych” i są to kwestie, które zazwyczaj nie wychodzą poza mury tych uczelni, a myślę, że szkoda. I potem nie ma się co dziwić, że kultura muzyczna u nas tak a nie inaczej wygląda. A na pewno będzie jeszcze lepiej kiedy otrzymamy w prezencie nową ustawę o zawodzie artystów.
Zaznaczę jeszcze tylko, że przed chwilą, dzięki niektórym wpisom, poczułam się ogromnie szczęśliwą osobą, ponieważ mogłam spędzić prawie 14 lat mojego życia dzień po dniu z muzyką. Nie będę twierdzić, że było łatwo, bo tak nie było na pewno, bywały wręcz chwile koszmarne, trudne, wypełnione niechęcią do muzyki, do własnej pracy i własnej osoby, ale mimo wielu przeciwności, teraz stwierdzam, że było warto.
Dziękuję, za możliwość takiej refleksji. 😉
A co do edukacji muzycznej to mogłabym mówić baaardzo bardzo wiele, ale to już może innym razem.
A Pani Dorocie bardzo dziękuję za Pani blog, za miłośc i szacunek do muzyki oraz artystów. Często widuję Panią na przeróżnych koncertach w Warszawie, może któregoś razu ośmielę się do Pani podejśc i porozmawiać…
Pozdrawiam serdecznie! 🙂
Witam i pozdrawiam wzajemnie 🙂
Oj, długo można by opowiadać o tym, co się dzieje (i jeszcze więcej o tym, co się NIE dzieje) na uczelniach muzycznych… Aż mnie czasem klawiatura świerzbi, żeby o tym napisać, i wiem, że jak w końcu się skuszę, to już zostanę totalnym wrogiem ludu 😆
Zawsze zapraszam do rozmowy, i tu, i w realu 🙂