Czy będzie Lisztomania?
Rok Liszta w naszym kraju nie zapowiada się jakoś nadzwyczajnie – tak przynajmniej wynika z pierwszych oględzin internetowych. Owszem, zdarzają się na koncertach dzieła orkiestrowe Liszta, może po parę w sezonie; co do pianistów, jeszcze nie wszystkie programy recitali są znane; w ogóle zresztą rocznice lisztowskie przypadają na drugą połowę roku i wtedy może będzie trochę więcej wykonań. Kilka lisztowskich akcentów, podobnie jak mahlerowskich (bo mamy też Rok Mahlera!), pojawi się w programie XV Festiwalu Beethovenowskiego, który już jest znany. Zapewne uwzględni jubilata także Chopin i Jego Europa (tu nie mamy jeszcze bliższych danych).
Ogólnie jednak zapewne na świecie będzie się dużo Liszta grało – młodzi zwłaszcza pianiści lubią go grać. Oczywiście przede wszystkim utwory wirtuozowskie. Choć ostatnio i późny Liszt, ten najciekawszy, wraca do łask, i coraz więcej pianistów włącza go do repertuaru. Myślę, że najciekawsze w tym roku będzie spopularyzowanie tego właśnie wątku tej twórczości.
Jak dotąd, trochę za bardzo pokutował obraz Liszta-wirtuoza, gwiazdora niemal popowego. Przerysowany z absurdalnym humorem przez Kena Russella w pamiętnym filmie Lisztomania (1975), w którym do postaci głównego bohatera reżyser zaangażował wokalistę zespołu The Who, Rogera Daltreya, co daje np. takie skutki (mam na myśli oczywiście raczej drugą połowę tego klipu). To, ma się rozumieć, nie jest biografia Liszta (i nie wszystkie dowcipy tam są równej próby), ale utrwala jeszcze ten wizerunek. To było dawno, 35 lat temu, i ciekawe, czy ten film zostanie gdzieś przypomniany – jak wpisałam do wyszukiwarki „Lisztomania”, wyskoczyło mi przede wszystkim to…
Do tematu Liszta na pewno będziemy jeszcze wracać. Na razie po prostu daję pretekst, by sobie o nim i jego wykonaniach pogadać.
Komentarze
Ja by chcialam jeszcze niesmialo zaznaczyc, ze w tym roku przypada 25 rocznica smierci Tansmana…
Przepraszam, jeżeli wyjdzie podwójnie, bo coś dziwaczy. Napisałem odnośnie poprzedniego, że nigdzie tego boxa Clary nie widzę, tylko Philipsa i Westminstera. Co to za firma wydała?
PMK
Ja bardzo lubię religijne utwory Liszta na orkiestrę (choć pamiętam bezlitosną opinię PK na temat Missa Solemnis…) 🙄
Pomimo, że melodii jakiejś chwytliwej trudno się w nich doszukać, słyszę w nich prawdziwe natchnienie religijne, jak u Bacha.
Piotrze,
chodzi o to:
http://www.mdt.co.uk/MDTSite/product//4782541.htm
Cudne, tylko kurcze duzo miejsca na polce zajmuje. A scian juz nie ma.
A przeceny w Abeillemusique od srody. Do 80%.
A dlaczego czekam na akceptacje? Nabroilam?
Pewnie jakas trefna linka, bo nie sadze, zeby kurcze bylo nieprzyzwoitym czy niecenzuralnym slowem.
Na pewno jest ten box:
http://www.deccaclassics.com/cat/single?PRODUCT_NR=4782541
Ale nie wiem, czy i ile się dubluje z boksu Philipsa, bo to wszystko Universal jest.
To jest cały Philips + Decca + DG + Westminster – vide komentarze z poprzedniego wpisu.
Yhm, bo Universal przejął nagrania Westminsteru.
W rzeczy samej! Ale ostatnio rzadko robi z tych nagrań pożytek niestety…
Co do Phoenix, to kto jak kto, ale Pani powinna docenić tytuł albumu, z którego pochodzi piosenka: Wolfgang Amadeus Phoenix 🙂
@woytek:
Jakieś ochłapy się pętają tu i tam. Mnie głównie interesują wczesne nagrania Juliana Breama i Johna Williamsa.
Scherchen, Rodziński – trochę było i się zmyło…
Ja też nie wiem, czemu post Tereski nie wszedł, i to dwa razy 😯
Pablo Renato – no doceniam 😆 Zresztą na klipie pokazuje się zeppelinek z tym napisem 🙂
Wracam do „Wesela Figara” i klawesynu vs. pianoforte.
Wczoraj, oprócz Rheingold (muzycznie przygotowanego przez J.Levine – aczkolwiek prowadzonego przez Mehtę) była 2-ga część „Cyrulika Syberyjskiego” gdzie jednak na pianoforte…. Brzmiało fantastycznie
Może byłoby dobrze obejrzeć partyturę…
Wogóle było wczoraj dużo filmowego Mozarta.
A ja właściwie, poza kawałkami Rheingolda, nie oglądałam wczoraj telewizji…
Alez mnie Kierowniczka wyczula. Wlasnie jutro ten film bedzie juz mym posiadaniu. Pozdrawiam z Gergievomanii. Do jutra!
No, jutro będzie zabawa… 😀
A dziś o 21:40 w TVP Kultura film Bronisław Huberman, czyli zjednoczenie Europy i skrzypce.
Aż tak bardzo nie interesuję się Lisztem, ale czytałem, że dokumentacja dot. F. Liszta jest bardzo kiepska (w porównaniu np. do Chopina): brak jest jednolitych urtextów jego utworów, autografy są rozproszone, literatura jest skąpa. Nie ma nawet aktualnego katalogu jego dzieł: jest katalog Searle (numeracja S), ale stary i niekompletny, drugi aktualny (Muller&Eckhardt) jest dopiero przygotowywany (numeracja LW) i wątpliwe jest, że ukaże się w tym roku. Poza tym mało jest książek o samym artyście (jest chyba tylko jedna porządna biografia: Walker) oraz niewiele o jego muzyce (Searle: Music of Liszt).
Dziwne i przerażające jest to, że pierwszy biograf Chopina sam jest tak słabo znany.
Może przy okazji dywan podzieli się tutaj literaturą dot. tego wybitnego artysty? Wszelkie informacje i linki mile widziane 🙂
Nie na temat;
nie – pobutka,
ale zachwycające – w końcu jest prawosławne Boże Narodzenie
http://www.youtube.com/watch?v=JKGAiH4-2hk&feature=related
Pozdrawiam
Rok Chopina, Rok Marie, Rok Pana Hevelke… i tak w kolko, czemu ma to sluzyc? Skoro Chopin przeszedl bez „echa edukacyjnego”, w szkolach sluchaja, graja, rozmawiaja o tych postaciach? Ja jakos tego nie widze. Moze nie dostrzegam. Ale jakos Chopinem interesuja sie tylko ci co chca a powinni znac wszyscy.
Sluchalam audycji na fok fm o Marii Curie-Sklodowskiej, puenta byla taka, ze matematycy, fizyzy, chemicy sa bardziej inteligentni niz humanisci i „bardziej lapia swiat”
Zreszta wokol siebie ciagle slysze ze nie powinno juz sie ksztalcic humanistow i estetow bo nie przynosza bilansu. Czy rzeczywiscie humanisci juz sa swiatu nie porzebni?
Dobry wieczór,
bardzo to jest niebezpieczne twierdzenie. Boże, jak będzie śmiertelnie nudno, kiedy na świecie pozostaną sami matematycy, fizycy czy chemicy. No i jakaś siła robocza, bo bez niej się nie obejdzie. Ale mam wrażenie, że taki stan rzeczy nam nie grozi.
Czy Rok Chopina przeszedł bez echa edukacyjnego? To należałoby dopiero zbadać. Było wiele akcji, które dają nadzieję na odwrotny wniosek. Ale oczywiście nie wszędzie.
Odnosnie Roku Chopina i jego skutkow to czytalam artykul w „Przekroju”, miedzy innymi ze za duzo pieniedzy poszlo na Szampana… no i te znaczki Chopina w roznych strojach, na roznych przedmiotach i poslizg z Instytutem Chopina, jesli dobrze pamietam, zakonczone tym ze nowym dyrektorem jest jakis Pan, ktory umie liczyc pieniadze a Chopina lubi na jazzowo.
Sprawozdaję, że pod koniec semestru doby dziwnie się kurczą. A jeszcze trzeba kiedyś iść spać. Humaniści często nie śpią po nocach – czytają 😉
A na dobranoc boska Anja Harteros w nocnej poświacie – czarownica Alcyna, która już straciła moc:
http://www.youtube.com/watch?v=evGG5wxiDjc
Dziękuję za post p. Doroto. Osobiście jestem zdania, że czeka nas takie same zadanie względem Liszta jak Mendelssohna względem Bacha. W moim przekonaniu twórczośc Liszta ma ten sam kaliber co Bach, Beethoven właśnie. Liszt tak jak Bach kiedyś potrzebuje pełnego odkrycia, bycia w pełni na salach koncertowych i płytach najlepszych wykonawców, tak żeby nie było to wybiórcze. Późne dzieła Liszta to ciągle zagadka, tak jest z muzyką na chór i orkiestre, samą ork, organy, a także fortepian. Leslie Howard, Brenno Ambrosini do dobrzy pianiści, ale osobiście chciałbym kiedyś usłyszeć choćby takie małe wszechświaty jak RW. Venezia, Unistre S, czy też Grabe Richard Wagner w wykonaniu Sokolova, Zimermana, czy nawet Khozyainova.
Piękna Alcyna. Widzę, że dużo wrzutów na tubę się pojawiło z tego spektaklu 🙂
Czy twórczość Liszta ma ten kaliber co Bach – no, nie bardzo da się to porównywać. Ale Liszt był z pewnością twórcą wszechstronnym i wciąż jest niedoceniany w tym, co w nim najciekawsze. Może ten rok nam przyniesie trochę wielkich interpretacji, przynajmniej w nagraniach? Zobaczymy.
Dobranoc 🙂
Beato kochana, dzięki- juz myślałam , że przegapiłam tę jedną , jedyną transmisję Alciny w Tv. No, super, chyba nawet jest wszystko.. Anja Harteros – boska! Ale w roli Oberto Shintaro był lepszy, że nie wspomnę naszej utalentowanej rodaczki..:)
Uściski.
Bach i Liszt to oczywiście różni od siebie twórcy. Ale moim zdaniem tak jak istnieje polifonia Bacha, tak też istnieje „polifonia” Liszta. Ma to inne wymiary, inną estetykę, ale często to ta sama intymnośc, przeżycie, myśl. Obaj żyli w głębokiej świadomości śmierci, Bach traktował ją z oczekiwaniem religijnym, Liszta śmierć, temat śmierci fascynował. Dla odmiany Chopin śmierci się bał, zbyt blisko była z nim całe życie. To się słyszy.
Mam wielką nadzieje, że takie nagrania będą, a także prace naukowe, Liszt tego potrzebuje. Dobrej nocy.
Shintaro nie słyszałam niestety, się nie utrwalił dla potomności 🙁 Ale chyba widziałam go w Konzerthausie z mamą, na początku przerwy prawie właził na scenę, żeby obejrzeć perkusję po Rameau. Ale Oberto numer dwa czyli Alois też wymiata, zwierzątko sceniczne, ciekawe czy do października w przyszłym roku będzie jeszcze niezmutowany 😉 Te nagrania to chyba wrzuca nawet ten pan, który był na wszystkich przedstawieniach, albo na większości 😉 No chyba że było ich więcej, tych panów obsesjonatów „Alcyny”. Ściskam kochana, miłego oglądania i słuchania, ja się zapętlam po kolei na każdej arii 🙂
Ojej, Beato, nie zapętlaj się zanadto, bo to bardzo źle robi na ogon. Wiem z doświadczenia. 🙁
Bobiku, słusznie prawisz, ale to silniejsze ode mnie 🙂
To jeszcze dorzucam takiego sobie „przeciętnego” chórzystę, lat 15, z Wiednia, choć już nie nasennie, raczej nadaje się na gimnastykę poranną (ratuje tatusia): http://www.youtube.com/watch?v=lbaeHaKmMMo
Pobutka.
Nie moglam sie powstrzymac:
Popobutka:
http://www.youtube.com/watch?v=am4huQPyEI8
😀
O rety, ale news!
http://www.rp.pl/artykul/591910_Dlaczego-sluchanie-muzyki-jest-przyjemne-.html
A tu spis utworów jakich używali, żeby było się na haju muzycznie:
http://www.zlab.mcgill.ca/emotion/
Dość ciekawe gusta mają. Bacha, Mozarta, Haydna brak. Za to dużo XIX wieku.
Ale za to marketing mają świetny.
A, jest jeszcze tabelka, gdzie podane w jakiej sekundzie najdzie nas objawienie dopaminowe.
http://www.plosone.org/article/info:doi/10.1371/journal.pone.0007487#s5
Szkoda tylko, że nie podali jakie nagrania, pełny profesjonalizm. Bach V koncert brandenburski. I czas….
Nie chce mi się wczytywać jaka różnica między jedną a drugą…
Ciekawe ilu Dywanowiczom wydzieli się dopamina od tego (jest na liście):
http://www.youtube.com/watch?v=dLWXSsYJoWY
Ale de gustibus etc.
Gostku, odnotowalam nagle przyspieszenie bicia serca (z zachwianiami, takie migotanie przedsionkow). Stan przedzawalowy. To ja dziekuje za taka dooopaminowa muzyke
W tym artykule badacze dopasowywali muzyke indywidualnie do gustu kazdego badanego 🙂
A jako wzkaznik tego co najbardziej sie podoba wzieli odczucie „dreszczyku”. Wiec moze to inny dreszczyk 😀
Mnie się już uwalnia adrenalina, żeby kogoś trzepnąć w ucho… 😉
Dziwni ludzie na tym McGillu 👿
A do tego wariatuńcia Gottschalka mam słabość 😆 Był zresztą wielkim wielbicielem Chopka (Liszta pewnie mniej…). Nawet podobno przed nim grał.
Oj tak, tak. Jak Gottschalk przyjechal do Paryza, najpierw konserwatorium pokazalo swoja wyzszosc, bo uznano, ze Amerykanin nie moze byc muzykiem, a pozniej troche gral. Miedzy innymi w salonach Pleyela w 1845 roku Koncert e-moll naszego Chopka domowego. Ciekawa postac.
A tak jeszcze a propos Gottschalka, ktorego matka pochodzila z Haiti (a ktory wydziela u mnie wiecej dopaminy niz wyzej wspomniane dzielo), znalazlam swietne zdjecia:
http://www.flickr.com/photos/nygus/sets/72157620721130385/
Bo tak sie zastanawialam, czy ta biala Kreolka to nie via wojska napoleonskie. Nie wiem, spekulowac nie bede. Pewnie juz ktos to znalazl
– Alojs, światowa kariera w kieszeni
– nie mam netu w domu, więc w ramach pobutki i upozytywniania się na nadchodzący dzień posłuchałem An die Musik
lesio
niestety fizyko-chemik z zawodu
Oczywiście, że jednemu wydzieli się dopamina, drugiemu adrenalina, jeszcze innemu, wybaczcie!, rzygowina.
Mnie na tej liście zastanawiają na przykład drobiazgi:
Niektórych utworów słuchamy całych (?) – symfonia Dvoraka, sonata Beethovena, a innych konkretne części (II cz. 11 symfonii Szostakowicza)
Jazzu jest jedna pozycja 😛
lesio – ale i trochę muzyk jesteś 😉
Ta lista to w ogóle głupia i nie chce się wierzyć, że jacyś naukowcy za nią stoją. 😐
Wiesz, Dorotko, przy obecnej specjalizacji, gdzie kazdy zajmuje sie tylko swoim skwerkiem, to calkiem mozliwe. Juz nie te czasy, kiedy naukowcy odrozniali wczesnego Mozarta od poznego Mozarta.
PK dziękuję za ciepłe L-dopaminowo – serotoninowe słowa 🙂
Kiedyś …. nie mogłem się zdecydować. Zostało jak jest…
Trochę jak we fraszce Leca :
Mistyk – wystygł
wynik – cynik
Pozdrawiam PT Dywanowiczów
Czy moge sie wstawic za tymi badaczami? 😳
Lista jest nieistotna i niczego nie usiluje powiedziec, moze z wyjatkiem tego ze reakcja jest niezalezna od rodzaju muzyki. Mieli przypadkowa grupe badanych z roznych srodowisk, kazdy powiedzial co lubi i to zostalo uzyte. Aby dokladnie opisac eksperyment, w artykule musieli podac jakie bodzce muzyczne byly uzyte w tej grupie, ktora przypuszczalnie byla o wiele za mala by reprezentowac statystyczne gusta. Chodzilo tylko o to co sie dzieje ze sluchaczem gdy bardzo lubi to co slyszy, a nie o liste dobrych utworow.
Właśnie przeczytałam o tych badaniach na stronie Wyborczej („Muzyka też uzależnia”) i od razu przypomniało mi się prawo inżyniera Mamonia: „Proszę pana ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No… To… Poprzez… No reminiscencję. No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę.” 🙂
Życzę wszystkim dziś Un momento di contento
Z dopaminowym pozdrowieniem 🙂
Jednych można torturować Zarażonym Grzybem, innych Beethovenem albo czymś takim 😉 Wszystko kwestia gustu i indywidualnej odporności 🙄
Ach, ta muzyka! Jak pasztetówka
hormonów szczęścia wyzwala rój.
Jakże od tego kontenta główka,
a jak ogonek… Boże ty mój!
Dopaminowy budzi rezonans
nieszczęsna Tosca oraz jej gach,
Mózg – kiedy ona sopranem kona –
serotoniną w synapsy – bach!
Mozart mocuje się z endorfiną,
chcąc ją uwolnić prosto do krwi,
neuropeptydy pośród nut płyną
i endokrynnie od tego mi.
Tak przez hormony uszczęśliwiony
słuchałbym, słuchał, przez noc i dzień…
Jak ktoś depresją jest uziemiony,
to on jest chyba głuchy jak pień. 😉
Przez pół dnia nie miałam Internetu 👿 – ale na szczęście przywrócił mi się akurat na przeczytanie endokrynnego poematu Bobika 😆
A zaraz niestety muszę odejść od kompa. Dziś spędzam 5 i pół godziny w Operze Narodowej. Mam nadzieję, że to przeżyję 😉
A propos tej Alcyny, czy tam są wszystkie kawałki? Bo sobie bym pościągał i skleił, ale jak czegoś brakuje, to mi się nie chce. 😉
Wodzu, klejenie odpada. Cała playlista trwa 2:43 h, przedstawienie trwało, nie licząc przerwy, ok. 3:15/3:20. To i owo zostało wycięte, np. początkowe recytatywy (dalej nie sprawdzałam).
Swoją drogą człowiek, który wrzucił te pliki, był na „Alcynie” w Staatsoper trzy razy. Codziennie wystawał w kolejce po miejsca stojące już od ok. 15. Oto co znaczy kochać Haendla 🙂
No to szkoda. Ale to sobie posklejam, bo je vyborne
http://www.youtube.com/watch?v=I72__ksggzg
Beato, Wodzu : całość jest, nawet stosunkowo niedaleko, że się tak wyrażę, ale chwilowo w średniej jakości obrazu. Lepsza (HD) będzie niedługo i wtedy zajmiemy się tą sprawą. Czyli dajcie sobie Państwo spokój z klejeniem, odrobina cierpliwości.
Która i Pani Kierowniczce przyda się dzisiaj w podróży do Troi i Kartaginy. Za Berlioza ręczę, za niektórych śpiewaków też (Sylvie Brunet powinna być wspaniałą Kasandrą, jeśli Opatrzność dopisze), z reżyserią, jak wiadomo, rurznie biiiiwa.
Całusy
PMK
Panie Piotrze, czy też będę mógł się do Pana uśmiechnąć, jak już całość będzie gotowa? 😉
Oj, coś chyba się rypło : odpowiedziałem już raz, że wszystko się da zrobić w swoim czasie, a uśmiech zawsze się przyda na czarną godzinę!
PMK
Ale news!
http://tech.wp.pl/kat,1009539,title,Dlaczego-plyta-CD-miesci-dokladnie-74-minuty-muzyki,wid,13024203,wiadomosc.html
A soja droga nie wiedzialam, ze IX Becia to najdluzszy utwor swiata. Czego to sie czloweik z wirtualnej nie dowie…
No to niech się człowiek też dowie, że to jest jeden z mitów internetowych. Znaczy nie ten o długości, tylko o początkach płyty CD. 🙂
Ojej, przepraszam za tsunami literowek. Pisalam bez oczu, sorry.
1176 – zmarl Jaksa Gryfita. Czy to ten od brakteatu?
A Wielkiemu Wodzu! Chwala za instruowanie czlowieka. Czlowiek unizenie sie sklania i poklania.
Teresko, Ty mi nic nie mów o braku oczu, szczególnie wieczorem. Za dobrze pamiętam „Sandmanna” E.T.A. Hoffmanna. Tam w kółko o oczach: zasypywanych, wydziobywanych, szklanych i kradzionych…
Piotrze – no to radośnie czekamy na tę „wypasioną” wizję HD 🙂 Mam trochę do nadrobienia, bo często zerkałam do kanału (było tam fajnie), poza tym bardzo absorbowała mnie swoją osobowością sceniczną Vesselina Kasarova (podobno na rejestrowanych przedstawieniach ograniczyła to charakterystyczne wygrażanie publiczności i wygięcie w tył). W dodatku na linii mojego wzroku siedział jegomość, który podrygiwał do rytmu. Swojego niestety 😉
Wielki Wodzu, a wlasnie chcialam napisac ze gdyby prezes Sony byl zwolennikiem Wagnera, to technologia kompresowania informacji rozwinela sie o wiele wczesniej 😉
… rozwinela by sie …
lisku, fakt. Dorzucic do tego Berlioza w niektorych przypadkach, Mahlera w innych, a najlepiej byloby, jakby byl zafascynowany polnocnoindyjskimi ragami.
A znalazlam takie:
Najdłuższą symfonią świata jest Symfonia-Koncert Bogusława Schaeffera, skomponowana w 1997 r. i trwająca ponad dwie godziny. Utwór ten zdystansował dotychczasowego lidera w tej dziedzinie – I Symfonię Havergala Briana (1931).
Widze, ze Pania Koerowniczke Kon Trojanski porwal na ament!
No to ja w Morfeja, zegnam unizenie
No nie, jeszcze żyję 🙂 Co więcej, została wycięta I scena II aktu, w związku z tym spektakl skrócił się gdzieś o pół godziny 😉
Może i Symfonia-Koncert Bogusława Schaeffera jest najdłuższą symfonią świata, ale najdłuższym utworem na pewno nie jest 😀
Hehe, w długości utworów, to chyba króluje Wagner? Czy są dłuższe dzieła innych kompozytorów?
Vexations Erika Satie? 😉
http://fr.wikipedia.org/wiki/Vexations
To jest jeszcze dłuższe 😆
http://wiki.answers.com/Q/What_is_the_longest_piece_of_music_in_the_World_and_what_instrument_is_it_played_on
Dobranoc! 🙂
@Gostek Przelotem
Wczesne (oficjalne!) nagrania Breama i Williamsa można dopaść bez większego trudu (chyba pierwszy Williams na CD to nagranie z grudnia 1958, DECCA 452 173-2). Ale np. transmisje czy nagrania z sali! Na przełomie lat 1970/80 (pamięć już nie ta…) w PR poszedł Williams z festiwalu w Bergen. Taśma mi przepadła w dziejowej zawierusze, może ktoś ma?