Nie trzeba mieć browaru, żeby pić piwo

Ta wyrafinowana sentencja – nie zgadlibyście, czego dotyczy. Otóż p.o. członka zarządu Polskiego Radia Władysław Bogdanowski zatytułował tak swoją prezentację (w power poincie, of course) na temat: jakim znakomitym interesem dla radia publicznego jest pozbycie się zespołów muzycznych. Nie mam jeszcze kopii jego listu do przewodniczącego KRRiT, gdzie jest z grubsza to samo, ale mam dostać i wtedy napiszę jeszcze więcej.

Tu wspomnę jeszcze, że posiedzenie w Krajowej Radzie zaczęło się od krótkiej przemowy gospodarza, który zwrócił uwagę, że żyjemy w świecie, gdzie ekonomia gra swoją rolę, i że nie musimy (my ze środowiska muzycznego) wygłaszać aktów strzelistych o ważności kultury, bo to oczywiste, tylko trzeba rozmawiać w takich kryteriach, że jest problem i szukamy wyjścia. Tu wspomniany dyrektor Kufel wyłożył parę słów o sytuacji finansowej Polskiego Radia, o przychodach z abonamentu i ich spadku (ale też optymistycznie, że prognoza 385 mln zł w skali roku może zostać przekroczona aż do 415 mln).

Pan Bogdanowski następnie wyłożył swoje: zarząd PR dąży do tego, by WSZYSTKIE zespoły muzyczne znalazły się poza spółką, również Chór krakowski i Amadeus poznański. W ten sposób zaoszczędzone zostałoby 150 etatów. Tu jeszcze zaczął się rozwodzić nad „kosztami ogólnozakładowymi”, które są „potworne”, bo „nawet gdyby przyjąć znakomitego menedżera, to każda złotówka, którą przyprowadziłby do zespołu z zewnątrz, byłaby natychmiast pozbawiona 40 gr”. Podniósł też pozytywny przykład, jakim jest NOSPR, która jeszcze w 2005 r. kosztowała radio 8,5 mln zł, w latach 2006-9, gdy przeszła częściowo na garnuszek samorządu katowickiego i ministerstwa kultury, już tylko 3,5 mln, a w tym roku radio wyda na nią tylko 2 mln. Natomiast POR dał w zeszłym roku 12 koncertów normowych, 450 (?) minut nagrań, a PR wydało nań 4,1 mln zł, a muzycy i tak zarabiają żenująco mało: 1316 zł pensji podstawowej.

Zarząd w dilu z marszałkiem Struzikiem widzi następujące szanse: 1. jest partner; 2. 5 mln zł rocznie (skąd?), 3. współpraca z POR tylko na zasadzie licencji, 4. szanse na nagrania muzyki filmowej, także dla produkcji zagranicznych (zarząd, jak widać, nie ma pojęcia, że POR już zajmuje się także nagrywaniem muzyki filmowej). Żeby nie było, p. Bogdanowski wyliczył też obawy oponentów: 1. obniżenie poziomu orkiestry, 2. obsada dyrektora przez marszałka, nie przez radio, 3. zespół będzie zmuszany do chałtur, 4. w perspektywie grozi mu likwidacja. Żadnej z tych obaw oczywiście nie podziela.

Co PR deklaruje? 1. Zachowanie nazwy POR – ponieważ zlecili badania TNS OBOP i wyszło im, że marka POR jest bardzo dobrze postrzegana, 2. Przekazanie całego składu osobowego, 3. Utworzenie przy zespole rady artystycznej, 4. Powierzenie Łukaszowi Borowiczowi funkcji I dyrygenta (sic!) POR, 5. Współpraca przy projektach fonograficznych, 6. Stworzenie sezonu symfonicznego POR w porozumieniu z radą artystyczną. Studio Lutosławskiego oraz Studio S-2 (na Modzelewskiego, nie na Malczu, które jest już bezpowrotnie zniszczone) ma działać nadal, ale jeśli właścicielem orkiestry będzie marszałek, logiczne (!!!) będzie wydzierżawienie MTM obu sal, a także pomieszczeń biurowych, które „stoją puste”. Przychód byłby gdzieś ok. 650 tys. rocznie. No i koniecznie akwizycja studia, żeby było wynajmowane (sprzęt i obsługa techniczna ma być nadal w rękach techników z Polskiego Radia, ale, skoro marszałek byłby dzierżawcą, trzeba byłoby mu płacić). Tu p. Bogdanowski podał dane iście księżycowe: że w zeszłym roku w Studiu odbyło się 68 imprez koncertowych, w tym 12 z okazji Roku Chopinowskiego, i – naprawdę tak powiedział – PRZEZ POZOSTAŁE DNI BYŁO PUSTE. (To znaczy, że nagrania to jest nic – i widać, jak je panowie traktują, skoro swego czasu, chcąc pokazać wnętrze Studia panom Struzikowi i Izbanowi, wtarabanili się bez pardonu w środku nagrania jednych z naszych najlepszych śpiewaczek. To sa prawdziwi radiowcy!) Podał też, że koszty utrzymania Studia wynoszą 2 844 113 zł, a przychody z wynajmu 457 800 zł.

Nie wiem, skąd p. Bogdanowski brał dane o wykorzystaniu Studia, bo koncertów samej Dwójki było w zeszłym roku 80, a jeszcze były koncerty związane z innymi antenami i niezależne, a poza tym w Studiu się nagrywa – Jerzy Kornowicz, prezes Związku Kompozytorów Polskich, twierdzi, że trudno jest wręcz znaleźć termin, by je wynająć na koncert. Jego wypowiedź zresztą była najmocniejsza. W skrócie powiedział: „Jesteśmy dużym krajem europejskim. Zabiegi o wypchnięcie orkiestr radiowych z radia nie mieszczą się w europejskich standardach. Że my się tym tutaj zajmujemy, świadczy o tym, jak bardzo jesteśmy nienormalni, zwłaszcza nasza klasa polityczna”. Podniósł też kwestie finansowe, ale w zupełnie innym kontekście: że koszt przebudowy S-2 z Malczewskiego (na telewizję) równa się rocznemu budżetowi POR. Nie było kalkulacji, symulacji, a okazało się, że cała operacja była jedynie politycznym wishful thinking.

Wszyscy ze środowiska muzycznego podkreślali, że przypadek NOSPR jest zupełnie inny niż POR. W NOSPR na dyrektora zespołu jest konkurs. Tu jest pomysł, żeby Borowiczowi dać funkcję I dyrygenta – to świadczy o niekompetencji pomysłodawców, bo I dyrygentem to Łukasz jest już w Poznaniu, co oznacza, że dyryguje tam 4 koncertami w sezonie! Na coś takiego na pewno się nie zgodzi. Ponadto NOSPR nie zmienił profilu, a POR w MTM musiałby, przynajmniej częściowo, zmienić.

Podnoszono też zgodnie, że zatrudniając dobrego i kompetentnego menedżera można sprawić, że Studio zarabiałoby dużo więcej niż obecnie. O dzierżawie powiedział Krzysztof Knittel: z biedy można sprzedać wszystko, ale nie sprzedaje się mieszkania. Elżbieta Markowska dodała, że Studio budowało się długo, z naszych abonamentów, i dlatego słuchacze nazywają je naszym dobrem narodowym.

Podnosiliśmy też kwestię owych hipotetycznych 5 mln, których zarząd PR spodziewa się nie wiadomo skąd. Maciej Żółtowski, który swego czasu współpracował z MTM, powiedział rzecz ważną: że marszałek Struzik nie daje pieniędzy Warszawskiej Operze Kameralnej, a MTM ma co prawda już orkiestrę zatrudnioną na kontrakty, ale niektórzy muzycy przez rok nie doczekali się za pracę pieniędzy i przed sądem musieli dochodzić swoich praw. Jak można przenosić świetnie działający zespół pod zarząd niesprawdzonej firmy o kiepskiej reputacji? Ja również przy okazji spytałam p. Bogdanowskiego, skąd te 5 mln, skoro z kręgów zbliżonych do władz województwa mam informacje, że marszałek przekonuje kolegów ze swego zarządu, iż robią złoty interes, bo dostaną siedzibę dla MTM, z orkiestrą na dokładkę, za połowę wartości konsolety, w którą wyposażone jest Studio.

Po tym frontalnym ataku p. Bogdanowski odrobinę spuścił z tonu, tłumacząc, że nie rozmawialibyśmy o tym wszystkim, gdyby nie spadek przychodów z abonamentu. Jeszcze po raz kolejny powtarzając, że rzecz została przedwcześnie upubliczniona (!), powiedział: „Czy to ma być 5 mln – nie wiemy. Zobaczymy – jeśli mniej, to nas to nie interesuje. Może minister Zdrojewski coś pomoże teraz, kiedy zrobi się burza? Nie chciałbym, żeby POR się zmienił. Nie ma powodów, żebyśmy coś zepsuli. Chcemy pomóc”.

A co ze strony gospodarzy? Przewodniczący, wychodząc w środku, również zasugerował, że może lepiej wystąpić np. do ministra kultury o wsparcie. Pan Krzysztof Luft z kolei, który przejął prowadzenie obrad, podkreślił na koniec, że padła ważna deklaracja – że Polskie Radio chce zostawić Studio w tym samym kształcie – i tego należy się trzymać.