Tańce wokół Telemanna
Zespół Holland Baroque Society jest formacją dość szczególną. Nie ma szefa, kierują nim kolektywnie cztery panie (w tym dwie świetne siostry Steenbrink – skrzypaczka i klawesynistka), a do projektów dopraszani są rozmaici ludzie. Jest teoretycznie holenderski, ale w praktyce międzynarodowy. Grywa tam i Polak, wiolonczelista Tomek Pokrzywiński, który działa również w poznańskim Arte dei Suonatori; do tego projektu, który został nam dziś pokazany, doproszono też polskiego kontrabasistę Janusza Musiała. Główną rolę jednak grali tu Słowacy: skrzypek Milos Valent (czasem zmieniający skrzypce na altówkę) oraz grający na fletach, szałamajach i cymbałach Jan Rokyta (w składzie grała jeszcze jedna Słowaczka, Dasa Valentova – zbieżność nazwisk ze skrzypkiem zapewne nieprzypadkowa); obaj grywają zarówno barok, jak i folk (a Valent nawet jazz). A to dlatego, że taki właśnie był ten projekt: barokowo-folkowy. W sam raz do cyklu, który równie dobrze jak Mazovia Goes Baroque mógłby się nazywać Mazovia Goes Folk. Ale razem.
Muzycy byli tak zachwyceni naszym Studiem im. Witolda Lutosławskiego, że wygłaszająca słowo wstępne klawesynistka oświadczyła, że na próbie słuchając tego brzmienia stwierdzili, iż chętnie zabiorą tę salę do Holandii… A potem zagrali (część z Was słyszała przez radio w transmisji, a parę blogowiczów – na sali) program bardzo szczególny. Z twórczości wszędobylskiego Georga Philippa Telemanna, który zewsząd brał melodie i rytmy, które mu się podobały, a mieszkając przez kilka lat w Polsce, na dworze w Pszczynie, i podróżując po kraju, zachwycił się słowiańskim ludowym muzykowaniem, polskim przede wszystkim (ale także np. tureckim) – wzięli najbardziej charakterystyczne fragmenty i przepletli z ludowymi melodiami z dawnych, XVIII-wiecznych zbiorów ze Słowacji, Węgier i Holandii. Były i śpiewy, i przytupy, i granie od ucha, a chwilami trudno było nawet ustalić, gdzie kończy się Telemann, a zaczyna folk. W środku jako melancholijny przerywnik był ciąg melodii z tradycji żydowskiej, ale już bez Telemanna.
Program miał tyle wdzięku, że był nagradzany wielokrotnie w środku rzęsistymi brawami, a po zakończeniu – owacją na stojąco i wymuszeniem trzech bisów. Tylko nikt tym razem nie tańczył. I jeszcze jedna dobra wiadomość: muzycy nagrali właśnie ten program w Holandii, będzie z tego płyta. Bo tak na co dzień zespół gra raczej bardziej tradycyjnie barokowo; płyty zresztą można było kupić w przerwie. Ale ten program grają od jakiegoś czasu. Ten zestaw dziś także wystąpił (pierwsze fragmenty otwierały koncert, późniejsze znalazły się dalej). Miewają też różne inne pomysły.
Jutro Schubert z lirnikiem. Na pewno będzie transowo, choć trochę obawiam się monotonii. Cóż, zobaczymy.
Komentarze
Są niesamowici, nie boją się mieszać stylów i tematów.
Pysznie się bawią, tryskają energią i radością, a publiczność z nimi.
Zanim będzie płyta, może ktoś nagrał dzisiejszy koncert, z dużą przyjemnością przywołam wrażenia. 🙂
Kierownictwo też było przyjemnie zobaczyć w naturze. 😀
Jutro też się zobaczymy 🙂 To znaczy już właściwie dziś. Dobranoc!
Jeszcze na dobranoc zabawa Milosa Valenta z innym zespołem 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=-0iJOUX2_Ng
Wczytam sie za dnia i 🙂 do mozliwej polemiki moze zacytuje na Muzykanta (jako 🙂 rozszenie-c.d. mego e-sms z metra), ale poki co z poczatku tylko uzupelnie, ze Tomek Pokrzywinski gral tez goscinnie z http://sufity.org.pl w „Herezji”. A pytanie o nagrywanie to 🙂 „posunieta” prowokacja, Piotr Matwiejczuk transmitowal. Natomiast po 🙁 niestety gdzies mi zabrali Milosa Valenta i nie zdazylem przynajmniej od Niego wziac e-mail i do zapisania sie na Muzykanta (i innych rozumiejacych) namowic.
Das’a Valentova po Mamie Czeszce czuje sie Czeszka, czyli np. nie „do videnija”, a „na schledanou”. Skrzypaczka brunetka w najbarwniejszym kubraczku, co m.in. tez spiewala „Zela trovke” w trio, jest Baskijka. (Arcy-, czy jak sie ten bas z rezonatorami na przedluzonym gryfie nazywa?)lutnista i bebnista to Wlosi. W poprzedniej odslonie „francuskiej” tez Fadiejewa i Lazarevic. A np. (z „okolic” Holandii) „Hamburg Klezmer Band”… 🙂 – w VII-2009 r. na Muzykanta opisywalem (a raczej 🙁 chcialem i dlugo potem tylko szczatkowo, bo akurat ta apokalipsa przez zmiane oprogramowania na serwerze byla), a przez te sprostowania to mnie 🙂 podpuszczasz, bym 🙂 „wyrodny”… – na Muzykanta!
Może niech zabiorą Studio do Holandii, przynajmniej się nie zmarnuje…
Tzn. podalem np. „Hamburg KB”, a nie „Amsterdam KB”, bo tam jednak tez 🙂 miejscowi
Co najmniej 1 melodia – w bisach tez – byla b. podobna do znanej (i przez rozne kapele folkowe opracowywanej) piosenki „Tancowala Maryjanka z Wickiem”. W co najmniej 1 melodii wyrazny rytm blizszy naszym (?+-) oberkom, a na pewno pozniej 1 tez na 3 chodzony (+- polonez) – w przerwie nie przypadkiem (i na szczescie! 🙂 ) Janusz Prusinowski. Akurat ta melodia na duduku, to nie byl nigun, a sasiednia. Dominowaly rytmy wegierskie, ale – w naturalny sposob (gorzej, jak sie za to obraza) – postrzegamy przez ich pryzmat tez slowackie. Natomiast wyraznie liczne byly tez ewidentne tance rumunskie rozne (i typowa dla Maramuresz technika szarpania akordow, ale na gitarze lub kobozie, a nie 🙂 arcy-lutni, i to w dodatku nie 🙂 „native player”), a co najmniej raz – nie mylic z marszami tureckimi na koncu – tez aksak bulgarski (a wlasnie na sali – obok z Instytutu Slowackiego – tez Michaela Todorova z BIK, skadinad tez 🙂 praktykujaca muzycznie, ale 🙂 te linki i jw. [sprowokowalas mnie do nielojalnosci, a fe] to juz na Liste).
„Verbunkos’a” nie dalbym rady poprawnie zatanczyc (a tydzien temu w PME podobny, ale 🙂 pod swa nazwa, Rumuni tez z Siedmiogrodu, sasiedzi), czardasze w parze trzeba, a i dosc szybko zmieniali, 🙂 zaskakujac przejsciami, i 🙂 sluchac chcialem. Do wszelkich komentarzy folkowych BEZWZGLEDNIE zapraszam na e-mail Listy Muzykant – ja Ci e-tam z filharmonia konkurencji (i to jeszcze mlodocianej, wg e-lat!) nie robie :-))). Dobranoc
Pobutka, bo i wiosennie się robi za oknem.
Na wszelki wypadek dorzucę trochę wiosny z południa Europy (no bo Argentynie ma się już ku jesieni):
http://www.youtube.com/watch?v=m295_VzkocA
PAK chyba przewidział, co puszczą na zakończenie Poranka Dwójki 😆 Dzisiaj 90. urodziny Piazzolli. Ale nie będę o nim robić wpisu (zwłaszcza że kiedyś robiłam) 😉
Po czesku do widzenia jest nashledanou, nie przez „ch”. Od hledat’ – patrzeć, widzieć.
„chętnie zabiorą tę salę do Holandii”
To jest w sumie bardzo zgrabny pomysł.
Studio się uratuje, będą z niego korzystać ludzie, którzy je doceniają, a jednocześnie będzie daleko od różnych lepkich łapek…
Kod [9dbd] – symetria spiralna.
Wyplujcie te słowa. Jakby jeszcze byli skłonni zapłacić, sprawa przesądzona. A przecież w Beneluksie, Niemczech i Francji czy prawie sąsiedzkiej Anglii mają tych sal bez liku.
Sparaw nie jest taka prosta. To prawda, że Rada Nadzorcza w wielu kwestiach ma zwierzchność nad Zarządem. Szczegółowo jest to uregulowane w statutach. Statutu PR nie znam. Zwykle jednak Zarząd może bez pytania RN o zdanie robić to, co mieści się w tzw. zwykłym zarządzie, a więc wykorzystywać majątek trwały i obrotowy do bieżącej działalności oraz podejmować zobowiązania do wysokości określonej w statucie. Na pewno w żadnym wypadku nie może majątku trwałego, w czym się mieści S1, sprzedać do Holandii ani w ogóle nigdzie. Wydzierżawienie to jest właśnie teren grząski, bo w jednych statutach Zarząd może to czynić samodzielnie, w innych musi posiadać akceptację RN. Najpowszechniej przyjęte rozwiązania: sprzedaż – zatwierdza Walne Zgromadzenie, dzierżawa – zatwierdza RN, najem według ustalonych wzorców – decyduje Zarząd.
Oprócz statutu obowiązuje (lub nie) ład korporacyjny i obowiązują dobre zwyczaje. Należy do nich, że Zarząd podejmując decyzję mieszczącą się w zwykłym zarządzie, ale odbiegającą od powszechnej praktyki lub mogącą powodować kontrowersjie, zwraca się do RN o opinię. Jednak w takich przypadkach inicjatywa leży po stronie Zarządu. Nie jest dobrze widziane, że by RN ograniczała Zarząd domagając się wyjaśnień w różnych sprawach. Może RN, a nawet powinna, kontrolować Zarząd przeprowadzając określone kontrole, ale na podstawie jakiegoś planu a nie „interwencyjnie”.
Sytuacja się zmienia, gdy do RN dochodzą sygnały, że Zarząd zamierza coś, co może narazić spółkę na straty i to nie koniecznie materialne. Zresztą i dobre imię narażone na uszczerbek może skutkować obniżeniem „wartości firmy”. Dla takiej firmy jak Polskie Radio wartość firmy ma znaczenie wręcz kapitalne. I z tego powodu RN w tym przypadku ma pełne prawo prosić Zarząd o wykazanie, że planowany ruch nie przyniesie uszczerbku większego niż wartość uzyskanych oszczędności.
Teraz Minister Skarbu. Ma pełne prawo w każdej sprawie nakazać RN sprawdzenie zasadności określonych działań Zarządu. Jako właściciel ma obowiązek dbać o to, aby majątek PR nie uległ zmniejszeniu. A zmniejszenie wartości firmy to zmniejszenie majątku księgowane w „wartościach niematerialnych i prawnych”. Jako członek RN niejednokrotnie badałem dokumenty dotyczące zamierzonych transakcji na polecenie Ministra Skarbu. Wynik był zawsze pomyślny dla Zarządu, ale też był i jet to bardzo dobry Zarząd. W przypadku PR wydaje się, że jest inaczej.
W każdym razie myślę, że w boju o Studio im. Lutosławskiego warto element „wartości firmy” poważnie wziąć pod uwagę, skoro już wysokie urzędasy do kodeksu spółek handlowych sięgają w obronie swoich zamierzeń.
Wczoraj byłem na konferencji, w której była mowa o kompletnie nowym podejściu do planowania rozwoju regionu. Postulowano odebranie tworzenia strategii rozwou województwa urzędnikom i przekazanie instytucjom badawczym i to wielu. Miałaby strategia powstawać układając się wzdłuż stwierdzanych trendów a nie w poprzek. W wielu przypadkach skutek byłby bardzo dobry. Ale dla muzyki nie specjalnie. Co zdołałem już wyczytać z raportu – rozwój klasy średniej popycha kulturę w stronę szybkiej i płytkiej rozrywki. Są w klasie średniej zachowania odmienne – wyłączanie się z wyścigu szczurów na jakiś czas dla refleksji, czasem na rok lub dwa w celu zwiedzenia świata. Te osoby wybierają kulturę wyższą, ale stanowią tak nikły odsetek, że nie mają wpływu na trendy.
Osłodzono nam te smutne refleksje bardzo dobrym jedzeniem. Jeśli ktoś ciekaw, jakie, opisałem u Łasuchów. Pól godziny później miał przy tym samym stole zasiąść do obiadu Marszałek Struzik (razem z pozostałymi włodarzami polskich województw), ale nie zdecydowałem się na poczekanie i zadanie pytania o S1. Na Długim Targu czekały już Moje Panie.
Stanisławie,
jakby padło pytanie do marszałka o S-1 w tak nieoczekiwanym kontekście, zapewne by się z lekka zakrztusił… 😆
A co do Rady Nadzorczej i zarządu – oczywiście trudno sobie robić nadzieje zawczasu, ale po prostu mniemam, że znów zagra czynnik polityczny i że stanie się jak w przypadku TVP: najpierw nowa Rada Nadzorcza, potem nowy zarząd, no, bo przecież nowe rozdanie.
Pytanie tylko, czy ten nowy zarząd nie będzie gorszy od poprzedniego, bo jakoś tak jest, że każdy kolejny okazuje się gorszy 👿 Mój Boże, jakie ja kiedyś spory wiodłam z prezesem Krzysztofem Michalskim w sprawie Dwójki, której zabierał antenę… Teraz kłaniamy się sobie niezmiernie uprzejmie spotykając się jako sąsiedzi na Kabatach (on z dostojnym psem chow-chow) 😆
Niepokojący jest przede wszystkim trend badania trendów przez wszelakiej maści instytucje, agencje, organizacje i inne takie.
Badanie opracowuje ktoś, lub kilkoro ktosiów, którzy mają bladawe lub zielone pojęcie o pewnym zagadnieniu. W Excelu mielą liczby, wychodzi im zysk taki a taki lub oglądalność taka a taka i huzia, wdrażamy nowe rozwiązanie, nie zastanawiając się w ogóle, czy są jakieś wyjątki, czy czegoś nie należałoby potraktować indywidualnie.
Wyniki takie, o jakich pisze Stanisław powyżej. Pod linijkę.
Gostku, ogólnie masz pełną rację. Wczoraj jednak było inaczej. Badania były bardzo gruntowne i nie pozostawiono ich fachowcom od badań samych w sobie. Przeprowadzał je Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową, który cieszy się moim dużym zaufaniem. W miarę możliwości uczestniczę w organizowanych przez nich Kongresach Obywatelskich, a jak nie mogę, studiuję wyniki. Uważam, że ich główną ideą jest odebranie znaczących wpływów na nasze losy urzędnikom i oddanie nam samym. Oczywiście skala możliwego przesuwania decyzji wydaje się niewielka, ale to nie tak. Każda możliwość złapania spraw w swoje ręce wyzwala kolejne mechanizmy w tym kierunku. Wicemarszałek Byczkowski w podsumowaniu konferencji stwierdził, że dostrzega szanse na udział około 3% obywateli województwa w kształtowaniu najbliższej strategii, 5% w kolejnej, a może i 25% za kilkanaście lat. Zażartował, że udział 50% pachniałby fałszem, a 100% oznaczałby ustrój totalitarny. Ja się w pełni z tym zgadzam.
Daniem głównym była ryba w dwóch postaciach. Gdyby się Marszałek Struzik zaksztusił, mogłoby być jak z Iwoną, Księżniczką.
Moja uwaga była trochę na marginesie – tak jak w tym starym dowcipie, gdzie po zatrudnieniu konsultantów, zwołaniu komisji, powołaniu rad eksperckich itp. zwolnili ciecia, żeby ciąć koszty.
Zwolnienie ciecia było wyrazem dużego rozsądku decydentów. Gdzie cięciu kosztów próbują nadać wyraz realny, straty są niepomierne. Nie dotyczy to tylko instytucji całkowicie zbędnych, które powstają wyłącznie w celu zatrudniania krewnych i znajomych oraz wyprowadzaniu pieniędzy z kasy instytucji macierzystych. Ale tam się kosztów nie tnie.
Wzrost zatrudnienia w administracji państwowej i samorządowej w ostatnich latach ma bardzo prosty powód. Przyjmowane są tam dziesiątki tysięcy wniosków o dofinansowanie unijne i do tego właśnie zatrudniono mnóstwo ludzi. Ich wynagrodzenia powinny być wypłacane też ze środków unijnych, z tzw. „pomocy technicznej” podobnie jak mój wczorajszy obiad. I nie ma się co zżymać, bo na ten cel odpowiednie kwoty iść muszą, inaczej będzie nieprawidłowość.
Ten sam problem z rosnącym zadłużeniem. Mamy formalnie od roku 2007 do 2013, ale praktycznie od 2009 do 2015 do wydanie ogromne środki unijne. Ale towarzyszy im odpowiedni udział (od 15 do 70%) środków własnych. Beneficjentami są spółki Skarbu Państwa, samorządy wszystkich szczebli, firmy prywatne i osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą. Największe projekty realizują samorządy i spółki Skarbu Państwa a także przedsiębiorstwa państwowe. Stąd rosnące zadłużenie. Nie rozumiem, dlaczego tłumaczący się z rosnącego długu tak mało o tym mówią.
Narzekajcie sobie na ustrój, nawet w sojusze możecie godzić, a ja zajmuję się tylko sprawami taktycznymi. 🙂
Nikt mi nie wierzy z podziwu godną konsekwencją, więc tylko chciałem powiedzieć, że wydzierżawienie studia S1 (czy innego studia nagrań) nie tylko nie leży w zakresie zwykłego zarządu, ale w ogóle jest zabronione według statutu PR SA. Gdyby zarząd rzeczywiście próbował wydzierżawić studio, byłaby to podstawa do odwołania zarządu i oskarżenia tegoż o kilka nieprzyjemnych rzeczy w procesie karnym. Ale co ja tam wiem. 😉
おはいお!!:-( ぎめんあさい、でも。。。 nie nadaje sie dzis do zadnego pisania, czytania, myslenia… Z relacjami z wczoraj (dzis w S-1 bedzie mniej zywiolowo, ale znany perfekcjonizm techniki Matthiasa Loibnera, choc niestety pewno tego stolika lira organizzata znow nie przywiezie) zapraszam jak naszerzej i z kazdej perspektywy na Muzykant@man.torun.pl ,i oczywiscie – po to na Sz. Dywan (i z emocji osobistych przez porownanie procedur z inna edycja na final Konkursu Chopinowskiego) co chwile zagladam, a ざねん… – がんばって!! またんえ… Nashledanou. Karol より
i zgubilem koncowke zdania: alarmujcie tez na Muzykanta o S-1.
ありがとう ございます。 ほんあっら
Dziś rano przeleciał mi koło ucha „niusik” o potrzebie reglamentacji cukru. Chłodnawo mi się zrobiło, nie powiem.
Ale teraz już wiemy, że cukier to biała śmierć, więc zmartwienia nie ma 🙂 I jest dużo zastępników.
No, fakt, że co my tam z tym naszym Studiem, cieszmy się, że nie jesteśmy teraz w Japonii… 🙁 Żebym jeszcze rozumiała, co Karol napisał 😯
Telewizji w radiu też PR SA nie ma w statucie 👿
http://prsa.com.pl/cele/
Wodzu, tu jest pełny statut Polskiego Radia:
http://www.prsa.com.pl/_doc/STATUT_2008.pdf
Który punkt świadczy o tej sprzeczności?
Tak, tak, biała śmierć.
A w KRLD jedzenie trzech posiłków dziennie miało doprowadzać do pęknięcia żołądka. 😈
Unia regulowała, regulowała, aż przeregulowała. Ograniczali produkcję, bo taniej można było zaimportować. Nota bene cukrowni było dużo na Dolnym Śląsku. Padły. Wyregulowane.
Ale… historia się nie powtarza. Będzie, ale droższy, a że wiemy, że to biała śmierć… etc.
Par. 7 ust. 1 pkt 3 lit. f, Pani Kierowniczko 🙂
きんいしないれ . Napisalem z bledami i pewno zle dobierajac (ale mi na pc prosciej, a 🙂 czytac 🙁 nie umiem) Hiragane zamiast Katakany do typu tekstu. Obudzilem sie… i :-((( – co w Osace?
Wielki Wodzu, chyba się trochę mylisz. Przywołane przepisy statutu określają, co należy do działalności spółki reprezentowanej przez Zarząd. Czyli wynajmowanie komuś sal koncertowych i studiów nagrań należy do zadań PR. Czyli znajduje się w kompetencjach Zarządu. Co innego dzierżawa. Ale Rada Nadzorcza wyraża zgodę na zbycie nieruchomości. Dzierżawy nie ma ani w kompetencjach Zarządu ani Rady. Skoro jednak Rada może więcej, czyli wyrazić zgodę na zbycie nieruchomości, tym bardziej co najwyżej na jej poziomie kompetencji może być dzierżawa. Ale skoro dzierżawa w kompetencjach RN nie jest wyszczególnionach, należy sądzić, że Zarząd może w tym zakresie decydować sam. Chyba, że odpowiednie ograniczenia są zapisane w innych aktach prawnych przywołanych w Statucie PR.
Stanisławie,
ale to można interpretować w drugą stronę, i moim zdaniem bardziej zasadnie. Mianowicie skoro dzierżawy nie ma ani tu, ani tu, a w kompetencjach Zarządu jest tylko wynajem, to dzierżawa z automatu podlega instancji wyższej, która ma prawo do „więcej niż dzierżawy”. Nie widzę powodów, by to rozciągać w dół, skoro ustawodawca przewidział dla Zarządu wynajem, a pominął dzierżawę.
Jest mały punkt zaczepienia – §7 ust.1 pkt h). Wydzierżawienie sali koncerowej na zewnątrz stanowi rezygnację z prowadzenia jednego z rodzajów działalności. Co prawda pkt h) jest złożony i dzierżawa sali nie eliminuje innych form działalności edukacyjnej i popularyzatorskiej, ale można każdy z elementów traktować jako istotny. W kompetencjach RN nie ma ztwierdzania rezygnacji z przedmiotów działalności PR, ale zwracanie się do RN o opinię przy podejmowaniu decyzji w tym zakresie należy co najmniej do dobrych obyczajów. Dla porównania rezygnacja szpitala ze świadczenia jakichkolwiek usług medycznych zapisanych w statucie szpitala podległego samorządowi województwa wymaga ustawowo uchwały sejmiku wojewódzkiego. Brak usług medycznych jest dotkliwsza niż kulturalnych, ale stwierdzając, że obie instytucje mają porównywalne misje społeczne, znaczenie pod względem prawnym jest podobne. Nadto szpital ma obowiązek świadczenia usług wpisanych do statutu. W statucie PR mowy o obowiązku nie ma, ale uważam, że wszystkie funkcje „misyjne” wpisane do statutu muszą być wykonywane i zarówno RN jak i Krajowa Rada powinny tego pilnować. To wszystko argumenty do wykorzystania.
Nie, Stanisławie, nie mylę się ani trochę. W takich sprawach raczej się nie mylę, z całym szacunkiem, i z powodu tego szacunku nie sprostuję szczegółowo Twojego wywodu, a tylko powiem, że argumenty tam przywołane są chybione, co do jednego. Zresztą nie narzucam się nikomu, tylko miałem wrażenie, że jest potrzebna pomoc profesjonalna, a nie samo wsparcie ideologiczne. 😎
To było o wpisie z 12:44.
Co do wpisu z 13:00. Tak, ale rzeczywiście jest to mały, słaby i dyskusyjny punkt zaczepienia.
Hoko jest blisko (nie ustawodawca, tylko właściciel) i można oczywiście podnosić słabszy zarzut braku reprezentacji, jeśli przyjmiemy, że rada nadzorcza może upoważnić zarząd do dzierżawienia studia nagrań. Moim zdaniem jednak rada nadzorcza też nie jest uprawniona do takiej decyzji, bowiem możliwość dzierżawienia studiów nagrań jest wyłączona przez statut.
jakem były prezes – interpretacja Hoko z 12:59 wydaje mi się właściwa – czyli dzierżawa w tej sytuacji byłaby zawarowana dla Walnego
Wszystko byłoby zgodne z tym, co pisze Hoko, gdyby nie szczegół, że RN zatwierdza zbycie, czyli coś ważniejszego od dzierżawy. Natomiast pkt f) zawiera wynajmowanie, a nie zawiera dzierżawy. Ale dzierżawa nie mieści się w działalności tylko w gospodarowaniu majątkiem i dlatego może być pominięta w tym paragrafie. Jeżeli się mylę (co możliwe), oświeć mnie Wielki Wodzu. Mam kod 1812, nie chciałbym być w tej chwili Napoleonem
Jest jeszcze możliwość niedbalstwa przy pisaniu statutu. O ile dobrze pamiętam (mogę źle pamietać) we wszystkich spółkach SP ostateczną zgodę na zbycie nieruchomości wydaje WZ czyli Minister Skarbu sam albo przez swojego przedstawiciela na WZ. Zgoda RN, o której mowa w statucie, byłaby tylko warunkiem pośrednim, zanim sprawa trafi do MS. Ale wtedy powinna być mowa o opinii a nie o zgodzie. Ale biorąc pod uwagę możliwość niechlujstwa, wszystko jest możliwe. Gdyby tak było, sprawa musiałaby się oprzeć o WZ. W spółce, w której byłem w RN, dzierżawa wymagała zgody MS, jeśli obejmowała okres ponad 10 lat.
Z przyjemnością.
Rada nadzorcza wyraża zgodę na nabycie, zbycie lub obciążenie nieruchomości – standardowy zapis, jak w prawie każdym statucie spółki. Oznacza tyle, że wyłączną kompetencją rady jest decydowanie o prawach rzeczowych, czyli własności i prawach ograniczonych. Jak by tego nie czytać, dzierżawa się w tych pojęciach nie mieści. Ustanowienie dzierżawy nie jest obciążeniem nieruchomości, bowiem nie ingeruje w prawa rzeczowe. Zbycie jest „ważniejsze” od dzierżawy w kategoriach bilansowych, ale w rozumieniu prawa cywilnego należy do zupełnie innej kategorii, więc jeśli gdzieś mowa tylko o prawach rzeczowych, to nie o zobowiązaniach i odwrotnie.
Skoro w zakresie działalności produkcyjnej, usługowej i handlowej związanej z twórczością audiowizualną, w tym eksportu i importu spółki wymienione jest tylko wynajmowanie studia nagrań, i to bez żadnej możliwości rozszerzającej interpretacji, bo ze wskazaniem numerka PKD, a dzierżawienie nie jest, mamy ściśle określony zakres zobowiązań, jakie co do onych studiów spółka może zawierać. Spółka, a więc wszystkie jej organy. Dzierżawienie studiów nagrań nie należy do przedmiotu działalności spółki.
To Wielki Wódz jest prawnikiem? 🙂
Niedbalstwo na pewno, ale stało się i trudno. Tłumaczenie „żeśmy chcieli dzierżawę, ale napisalim najem, bo to jest to samo” przejdzie na Ordynackiej, w sądzie natomiast nie przejdzie.
Czy ja coś mówię, Pani Kierowniczko? Jestem tu incognito, ale się nie wyprę, że to i owo pamiętam ze szkoły. 🙂
Dziekuję, Wielki Wodzu, za oświecienie. Tak czy inaczej Zarząd PR nie wie, co czyni. A Marszałek Struzik też powinien się zastanowić, czy ma podpisywać umowę, która może zostać unieważniona.
W tym wywiadzie przewodniczący KRRiT mówi o nowej Radzie Nadzorczej PR do końca marca:
http://wyborcza.pl/1,75478,9234980,Sufler_w_KRRiT.html
Ale boję się tego suflowania Ordynackiej. Bogdanowski jest właśnie z Ordynackiej, Hasiński z SLD.
Mozart jest dobry na wszystko
http://wyborcza.pl/1,75478,9237345,Psychodermatologia__Mozart_pomoze_w_leczeniu_luszczycy_.html
Są nagrania Mozarta, od których można dostać nie tylko łuszczycy. 😐
@Dorota Szwarcman: Zarówno (II par. 7 pkt 1 ppkt 7) „prowadzenie prac nad nowymi technikami tworzenia i rozpowszechniania programów
radiowych i innych form docierania do słuchaczy”, jak również (II par. 7 pkt 1 ppkt 4) „[…] z wykorzystaniem wszelkich kanałów dystrybucji technicznie dostępnych obecnie i w przyszłości, łącznie z prawem do wykorzystania i odtwarzania w technikach multimedialnych” wskazują na to, że wszelkie działania zmierzające do rozszerzenia dostępności oferty są prawnie dopuszczalne.
@Wielki Wódz: Rzeczywiście, (II par. 7 pkt 1 ppkt 3 lit. f) ściśle (PKD) wskazuje, że dozwolony jest wyłącznie wynajem studiów nagraniowych. Kolejne wyliczenie zawiera zezwolenie na „wynajem lub dzierżawę profesjonalnego sprzętu radiowego”, co wskazuje na rozróżnienie tych dwóch odmiennych pojęć w rozumieniu K.c. i chyba ucina dywagacje? Ktokolwiek wydzierżawi studio – złamie statut spółki ze wszystkimi tego konsekwencjami.
internauta zmienił się tym razem w inernautę i tym samym znów schował się do poczekalni 🙁
Wróciłam z koncertu. Coś nieprawdopodobnego. No, poryczałam się po prostu.
Zrobię nowy wpis.
Inernauta też brzmi ładnie i tak refleksyjnie-filozoficznie. Gdyby można zafundować sobie taki np. Inernet… A poważniej: dziękuję Pani Kierowniczce za wyjęcie z poczekalni i odkurzenie przed wstawieniem na półkę.
Matthias Loibner musiał być bardzo poruszający w swej Winterreise, a może dodał magii tej zimowej eskapadzie?
Zaraz wszystko opowiem. 🙂
Opracowywaniem , badaniem trendow, jakkolwiek to zwac zajmuja sie dzis uczeni, profesorowie projektowania. Akurat uczestniczylam w konferencji poswieconej rzemioslu artycztycznemu odbywajacym sie we srode i czwartek na targach jubilerskich w Gdansku.
I na jednym z wykladow pojawil sie wlasnie taki pan prof. ktory zaplanowal trendy w jak zrozumialam bizuteri i wzornictwie dla gdanskiego spoleczenstwa. Jego program zreszta byl dotowany z urzedu miasta. Byla to praca zespolowa, jego studenci opracowali katalog w ktorym znalazly sie takie dziwy natury jak: krasnal ogrodowy ktory byl w formie bursztynowego wisiorka, zdumialo mnie to ze takie rzeczy wogle ktos ma odwage proponowac. Trendy ktore zaproponowano byly dla mnie stare i demode, nie wiem kto bedzie sie tak ubierac czy dekorowac wnetrza.
To studio chyba lepiej by bylo gdyby trafilo do Holandi niz w rece takich….