Schubert na skrzypcach Hubermana
Czy konkretny instrument może mieć wpływ na styl gry artysty? Chyba tak. W każdym razie po raz pierwszy słuchając Joshui Bella naprawdę byłam zachwycona – a nieraz bywało, że budził niedosyt, e, to tylko ładne, nie piękne…
Tym razem naprawdę było pięknie. I to zwłaszcza w przypadku najtrudniejszego chyba w programie utworu: Fantazji C-dur na skrzypce i fortepian D 934 Schuberta. Ten rzadko grany, bo trudny i technicznie, i muzycznie utwór zabrzmiał jak czysta poezja. Liczne ornamenty wariacji ze środkowej części były po prostu śpiewane. Nie było ani cienia popisu, epatowania wirtuozerią. I nie było też wrażenia „niebiańskich dłużyzn”. Niebiańskość, owszem, ale jako odlot w jakąś daleką krainę…
Także zagrana wcześniej Sonata A-dur Brahmsa była piękna: pogodna, łagodna, ciepła. Wykonana zaś w drugiej części II Sonata G-dur Griega ujmowała dyskrecją norweskiego kolorytu – nie było nic na siłę „dofolkowywanego”, jak można byłoby się spodziewać po dawnym wykonawcu bluegrass. Bardzo prosto i bezpośrednio, bez cienia kiczu, zagrał też Bell znaną Melodię Czajkowskiego, a potem powiedział: OK, no more Russian music – i wykonał Poloneza D-dur Wieniawskiego z takim przytupem i wygłupem, że można było naprawdę się uśmiać. Słusznie, bo to jedyny sposób na tę muzykę. I na koniec była transkrypcja Nokturnu cis-moll op. posth. Chopina, którą solista poświęcił pamięci zmarłej niedawno młodej polskiej skrzypaczki.
Sam Haywood, z którym grał Bell, to pianista inteligentny, ale raczej typ akompaniatora niż kameralisty; raczej nie wychodził na pierwszy plan.
Przyznam się, że cały czas jednak chodziło mi po głowie, że pewnie kiedyś, dawno temu, te utwory były na tych skrzypcach grane przez Hubermana… Nie wszystkie, ale na pewno niektóre.
Komentarze
Irena Myczka z radiowej Dwójki kiedyś poważnie coś pisała o Hubermanie – pewnie będzie wiedziała…
Pobutka.
Ciekawa strona poświęcona Hubermanowi – http://www.huberman.info/
m.in. z kompletną dyskografią.
Wczoraj w nocy gdy przeczytałam Pani recenzje to sie popłakałam, nie dość, że Schuberta to jeszcze Chopina nie dane mi było posłuchać.
Przykro, bardzo przykro. A to magiczne dla mnie miejsce na Jasnej.. już nie jest takie samo..
Ja już się nie będę emocjonalnie wyrażał, co myślę o niewpuszczeniu do filharmonii kogoś, kto się popłakał z powodu niewejścia (chociaż miejsca ponoć były). Ale tak racjonalnie: jakim trzeba być idiotą, żeby nie cenić sobie tej – no, fakt, niecelebryckiej – części publiczności, która przychodzi regularnie i z pełną świadomością, po co przychodzi, wie, kiedy nie należy klaskać, płaci za wstęp, i autentycznie przeżywa kulturę? Przecież każda instytucja kulturalna taką publiką właśnie stoi i – jeśli na miano kulturalnej chce zasługiwać – ją powinna hołubić.
Oświećcie mnie, bo ciemny jestem – czy na czele FN też stoi jakiś genialny menago, którego całą kwalifikacją jest odpowiednio usadowiony szwagier? Czy to jeszcze jakiś inny numer? 👿
Amolko, nie rozpaczaj. Każdego z nas coś kiedyś ominęło. Ja na przykład nie załapałem się na koncert Anne-Sophie. Grała wtedy komplet sonat Brahmsa. Próbowaliśmy zaparkować (żona w ntym miesiącu, więc nie chciałem autobusami się taszczyć), a tu się okazało, że cały kwartał wokół FN wyludnili, bo jakieś warzne [sic] osobystości przylazły.
Dzięki kochani jesteście 🙂
Czy to częste, że wejściówki nie są W OGÓLE sprzedawane?
W kasie o godzinie 19.00 zostało jeszcze około 100 biletów w cenie 140 i 150 zł, w związku z tym grupa osób około 20 pocałowała mosiężną klamkę filharmonii. Nie rozumiem logiki, która kierowała osobą (osobami?) podejmującą decyzję. Nie sprzedaliśmy biletów, więc straciliśmy, w związku z tym straćmy jeszcze więcej i nie sprzedawajmy wejściówek. Skoro bilety najtańsze kosztowały 80 zł, to wejściówki mogłyby kosztować na przykład połowę… Jesteśmy naczelnym (no, jednym z naczelnych) przybytkiem kulturalnym stolicy, nosimy dumnie w nazwie słowo „NARODOWA”, by nieść kaganek kultury. W związku z tym „rzućmy” ludziom zaporową cenę, tak by mało kto mógł sobie pozwolić na wejście. Miejmy głęboko w d… młodzież, studentów, osoby starsze, bezrobotne lub mało zarabiające, lub też zarabiające normalnie, ale tak często chodzące zaczerpnąć z muzycznego źródełka, że ich nie stać na kupowanie najdroższych biletów.
Czytam właśnie Paradoksy Pana Ponda Chestertona, ale postępowanie Filharmonii Narodowej chyba nie podpada, nawet Pan Pond nie podołałby logicznemu wytłumaczeniu tej historii.
Co prawda można było posłuchać początku koncertu z holu wejściowego, dźwięki muzyki dochodziły dość wyraźnie aż do „zamkniętych wrót”. Ale słuchanie Bella w pozycji stojącej, w płaszczach-kurtkach, po „policzku” wymierzonym przez panią w kasie i „u wrót Twoich stoję, Panie” nie działa zbyt korzystnie na całokształt psychofizyczny.
Łzy bezsilności pociekły mi dopiero powrocie do domu.
Jestem rozżalona jak Ślązak po przeczytaniu „raportu”. Chciałabym poznać motywację osoby decydującej. Czy to przejaw gospodarności i zarządzania Made in Poland czy tylko Made in FN. A FN wszak posiada swojego szefa odpowiadającego swoją osobą, za wszystko co się dzieje w filharmonii, także w kasach.
Czy ktoś w ogóle pomyślał, jak artysta odebrał puste miejsca na sali, bo sto wolnych foteli chyba nie może pozostać niezauważone?
Dodam, że dość często chodzę na koncerty, do S-1, do FN, zazwyczaj kupuję bilety, czasem te tańsze, ale przeważnie te droższe, bo „lubię patrzeć”, koncert postrzegam niejako w kategorii spektaklu.
A dziś się dowiaduję, że był TEN NOKTURN CHOPINA…
Ja trochę na fali tego, o czym pisze amolka. W piątek podczas koncertu (tego z Boreyką) w FN siedziałam na balkonie – rząd przed szefem działu promocji FN, któremu towarzyszył pewnien kompozytor z Krakowa (przez litość pominę nazwisko. Nie był to Penderecki). Panowie prowadzili sobie small talk, dość głośno – no, ale dopóki robili to w przerwie na przemeblowanie sceny przed Koncertem Moszkowskiego – proszę bardzo. Natomiast gadka nie urwała się również wtedy, gdy na scenie stał już Jakowicz i nastąpił ten magiczny moment tuż przed rozpoczęciem utworu… Panowie gawędzili w najlepsze. OK, muzykom na scenie nie mogło to przeszkadzać – ale może jednak trochę szacunku dla współsłuchaczy?
Nie wiem, czy pan od promocji zawiaduje przepisami dotyczącymi sprzedaży wejściówek. Ale jest również wizytówką tej instytucji – tak jak recepcjonistka odbierająca telefony w firmie.
Przejawem działalności owego menago z FN to np. powrót nader burkliwej pani kasjerki.
Ale w tym przypadku nie doszukiwałbym się celowego działania odstraszającego, gdyz nie było również biletów ulgowych. Więc to chyba jednak wymysł strony występującej.
Np. tak : „Bilety mają być po niemniej niż (były po 140), żeby sie nam prestiż przez taniość nie zepsuł”
A może JB jeszcze nie odrobił strat z metra (subwayu) ..
Wpis Amolki powinien przeczytać prof.Balcerowicz,a później jeszcze raz przemyśleć to,co mu się chlapnęło o finansowaniu kultury.
Kultura się ceni 👿
Nie myślę, lesiu, że strona występująca miała z tym cokolwiek wspólnego, chyba że uznać za to „cokolwiek” słone zapewne honorarium, jakie pobrała, i jakie filharmonia zapewne chciała sobie wynagrodzić.
Ale takie myślenie w FN jest częścią większej całości. Na czele tej całości stoi dyrektor. Po drodze jest pani od organizacji widowni. Dobrze się rozumieją i charaktery mają podobne 😈 Jak się doda dwa do dwóch, i do kolejnych dwóch, mamy to, co mamy.
xbw, schaetzchen – witam. Trudno tu coś dodać…
Pan od promocji wejściówkami się raczej nie zajmuje, ale wizytówką jak najbardziej jest.
A wejściówki – taka jest zasada – nie są sprzedawane, póki są bilety. Czyli często.
FN tłumaczy się też przepisami p-poż. Ale nie wiem naprawdę, co by komu przeszkadzało te parędziesiąt osób nawet pod ścianami. Bo więcej chyba przed kasą nie wytrzymało.
W S-1 w takich wypadkach w ostatniej chwili wpuszczają wszystkich…
To był ten Schubert:
http://www.youtube.com/watch?v=x_wQJjV2k2c&feature=related
Ręce opadają.Ci XIX-wieczni impresariowie-krwiopijcy chyba jednak lubili i cenili to,co sprzedawali.Dzisiejsi traktują wszystko jak guziki,bo też w głowie guzik maja…
PK, upierałbym się jednak przy moim ..
Idę do kasy :
– są, będą wejściówki ?
– nie ma i nie będzie. Są bilety
– poproszę ulgowy
– niestety dzisiaj nie możemy ulgowych sprzedawać !
Możliwość nabycia biletu ulgowego (jeśli osobnik spełnia) w FN istnieje zawsze (no prawie – jak się okazuje) jeżeli są wogóle sprzedawane tikety (tak jak w S1, na festiwal Becia, w kinie, autobusie czy gdziekolwiek).
Są miejsca – trzeba (jeśli się należy) sprzedać.
Jest to jak gdyby niezbywalne prawo dla okreslonych grup
A tu było inaczej – więc nie sądzę, by FN samoistnie ryzykowała against uświęconemu tradycją zwyczajowi i zapewne jakimś zapisom w jakiejś ustawie itd.
Czyli raczej jednak czynnik zewnętrzny
W tym XIX-wiecznym dzikim kapitalizmie jakoś studenci wchodzili do teatru na jaskółkę. To co my mamy teraz?
Z tym BHP to jest trochę racji. Czasy się zmieniły i już nie wolno nabić sali po brzegi, bo w razie jakiegoś alarmu ludzie się potratują (vide wypadek na koncercie Golden Life kilka lat temu).
Prostym rozwiązaniem byłoby sprzedać tyle wejściówek, ile zostało wolnych miejsc, ale część wolnych miejsc jest na pewno sprzedanych, tylko ktoś nie przyszedł. Jak to wyliczyć? Nie wiadomo, czy ten ktoś po prostu się nie spóźni.
Na pewno można też sprzedać jakąś „bezpieczną” liczbę, choć jeśli przepisy p-poż nie pozwalają na miejsca stojące w ogóle, to klops.
W starych (i w nie tak starych) czasach wchodziło się nie raz i nie trzy na tzw. bilet NBP.
Wchodziło się na próbę, a potem niechcący zasiadywało wgdzieś w kąciku do momentu rozpoczęcia koncertu.
Wchodziło się wejściem dla muzyków (od Jasnej).
Różne rzeczy się robiło, ale niektórzy nie lubią, inni nie mają nerwów, inni uważają (słusznie), że nie wypada.
p.s. (qui s’excuse, s’accuse) wszystko powyższe tylko przy braku biletów, nie z chęci niezapłacenia za nie.
Bardzo przepraszam, nawet się nie przywitałam z emocji, a ja tu pierwszy raz w formie pisemnej, bo w formie czytanej już od dość dawna, więc wchodzę jak do siebie 🙂 Zatem Dzień Dobry.
trudno, dziś w radio o 19tej Carlosa Mena i 415 z Chiarą
Łabądkowi
teraz mamy po prostu dziki XXI wieczny kapitalizm
Teraz mamy wielu młodych, wykształconych ekonomistów, którzy siadają do Excela, mielą, mielą, mielą.
Jak im wychodzi na czarno, jest gut.
Jak na czerwono, jest mal.
Zero pomyślunku o tym, co jest pomiędzy, dlaczego i po co.
No i oczywiście myślenie nie dalej niż do najbliższego sprawozdania finansowego.
A może to wszystko ma ukryty sens? Bilety w zaporowej cenie + brak ulgowych + brak wejściówek = puste miejsca -> nierentowność instytucji -> w celu zapewnienia rentowności instalujemy w instytucji operetę
(Obym nie wykrakał…)
xbw 😀
Gostku, ja pamiętam jeszcze czasy, kiedy nie wchodziło się nawet na bilet NBP, ale wręcz na bilon. Najpierw 2 zł, potem 5 zł, pomyśleć. Ale to była brzydka komuna.
PS. Dwa razy z rzędu wyskoczyła mi ta sama captcha (Z435). Chyba ktoś w pobliżu korzysta z wzmacniacza prawdopodobieństwa. Jeszcze tylko brakuje, aby było jak u klasyka: „z dnia uczyniła się noc, przydrożne głazy udawały się na przechadzkę, gwarząc o tym i owym, a wzniecany przez smoka kurz, opadając, układał się w wyraźny napis SŁUGA PANA DOKTORA”, bo wtenczas mój powyższy post też się uprawdopodobni…
Zmarł Bronisław K. Przybylski
http://cjg.gazeta.pl/CJG_Lodz/1,104407,9382824,Zmarl_Bronislaw_Kazimierz_Przybylski.html
Piszę, bo z „Ruchu Muzycznego” dowiemy się o tym nie prędzej niż za miesiąc.
Wejściówki – temat (na)rzeka…
U nas już było wczoraj.
A propos czytania i pisania, to po liczbie ściągnięć mojego pliczku widzę, że czytających jest mnóstwo. Chyba będę miał odtąd tremę. 😳
Kochani oto odpowiedż na mój wczorajszy list:
Szanowna Pani,
sprzedaz wejściówek rozpoczyna się gdy:
1. nie ma już biletów
2. mimo sprzedanej sali sa wolne miejsca i wówczas sprzedajemy tyle wejściówek ile jest miejsc wolnych
Taka jest decyzja dyrektora FN.
Z poważaniem
Wspaniały przykład urzędniczej prozy, omijający moje pytanie,
eh.
Dziękuje pani Doroto za piękną recenzję, to dobrze że choć
skrzypce mają duszę:)
http://www.youtube.com/watch?v=lfRH-JazVIg&feature=feedlik
tutaj najnowsza Anna Netrebko z roli Anny Boleyn…
dla mnie głosowo średnio, ale w postaci jej… jest coś co mnie odstrasza.
coś wulgarnego.
brak kultury ?
pytanie do ekspertów: Wg faktów… Anna Boleyn szła na ścięcie niezwykle spokojna, dumna i królewska.Skąd u Donizettiego scena szaleństwa? Czy może szaleństwo nie równa się ścięciu królowej.
Przepraszam za ignoractwo (możliwe), ale jeszcze nie zgłębiłem tej pozycji Donizettiego…
Narazie nie mogę przestać słuchać: Łucji i Lukrecji
🙂
WW
Jakosc tego co sciagnalem jest nieporownywalnie lepsza od tego co jestem w stanie z Dwojki sam zarejestrowac. Zadnej tremy, bo reszta nas ucierpi. Jedyny problem, to mus sciagniecia rozpakowacza do rar, wprawdzie demo, ale zawsze. A zysk ze spakowania mp3 jest ponizej 10%, wiec moglo pojsc gole.
Ale to miłe, że tyle osób czyta, to znaczy, że sporo osób jednak muzyka interesuje. Mnie to troszkę zoptymiściło.
Teoretycznie mogło mp3 pójść gołe, ale to taki piracki nawyk – wywieszasz coś, to zapakuj, wraży robot będzie miał trudniej. 😉 Do archiwów polecam 7z, jest lepszy i bez ograniczeń.
A bedzie ktos uczestniczyl w Kongresie Tanca?
Ja wiem, że dużo osób czyta i się nie odzywa – od większości znajomych mi osób wiem to bezpośrednio (czytuję twój/pani blog), o wielu innych dowiaduję się przypadkiem. Jak wtedy, kiedy miałam bilety na Gergieva i zgłosiła mi się cała grupa osób, których kompletnie nie znałam ani w realu, ani stąd 🙂
A Donizetti to chyba lubił, jak mu kobitki szaleją na scenie… 🙄
WW
Dziekuje. Rzeczywiscie niezly. Nie znalem tego.
7z to dobra rosyjska robota (prawie napisałem radziecka….). Zadziwiające, ile znakomitego darmowego oprogramowania dają ludziom programiści z Rosji. I zastanawiam się, czy to nie etos inteligenta rosyjskiego. Jakoś w Polsce tego nie widzę….
Pobutka — uwaga, do YouTuba nie potrzeba biletów, ani wejściówek 😉
Potwierdzam: 7z to jest charoszyj soft.
Tu wszyscy o wielkich wydarzeniach. W zapadłym Trójmieście też coś grają, ale to mało ważne. Gdyby jednak kogoś zainteresowało, wczoraj w katedrze oliwskiej odbył się koncert „Vivaldi 333”:
Nicki Kennedy – sopran
Clare Wilkinson – mezzosopran
Daniel Auchincloss – tenor
Jarosław Bręk – bas-baryton
Jan Łukaszewski – dyrygent
Polski Chór Kameralny
Wrocławska Orkiestra Barokowa
Wykonali: A.Vivaldi – Magnificat RV 610, A.Vivaldi – Beatus Vir RV 597
A.Vivaldi – Dixit RV 594 + bis Et saecula saeculorum jeszcze raz.
To był jeden z tych niezapomnianych wieczorów, gdy się wie, że warto było. Do tego za darmo. Głównie Polpharma płaciła i chwała jej za to.
Jestem zbyt mało biegły, żeby ocenić, którą z wersji Magnificat RV 610 (są trzy) wykonano.
Co do wejściówek, podobne zasady są dość powszechne, ale bywają inne i nikt tych przepisów nie reguluje, aczkolwiek mogą być ograniczenia ppoż, jeżeli maksymalna dopuszczalna liczba osób przebywających na widowni niewiele przewyższa liczbę miejsc.
Inne rozwiązania to pewien limit miejsc stojących – np. w Teatrze Narodowym i Teatrze Kwadrat. W TN do stojących zalicza się także miejsca siedzące na balkonie w sali na Wierzbowej na sztuki, gdzie z balkonu nie widać całej sceny. Odrębną kwestią są wejściówki dla pracowników teatru (własnego albo wszystkich, albo jeszcze i studentów szkół teatralnych). Właściwie wejściówki z tej ostatniej kategorii widzów się wzięły kiedyś. Bywa jeszcze tak, że w zasadzie wejściówek nie ma, ale wprowadza się je na to, na co tłum wali nieprzebrany i dyrekcja ulega naporowi. Ale przepisy ppoż są święte.
Zasada, że się nie sprzedaje wejściówek przed sprzedaniem ostatniego wolnego miejsca w formie biletu normalnego nie obowiązuje w stosunku do pracowników teatru (filharmonii, opery) i studentów na ogół. Z zasady nie ma wejściówek dla nikogo w przypadku, gdy spektakl czy koncert jest organizowany przez siły zewnętrzne, np. gościnny występ obcej orkiestry czy teatru. Wtedy na ogół nie ma też żadnych biletów ulgowych. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy obca orkiestra występuje w ramach własnego planu reepertuarowego, co też często się zdarza.
Uprawnienia są rzeczą względną. Studenci, emeryci i tp. mają prawo do biletów ulgowych, ale szanowna dyrekcja może wprowadzić limit biletów ulgowych, po wyczerpaniu którego już się więcej biletów ulgowych nioe sprzedaje. Innym dobrodziejstwem księgowych filharmonicznych i teatralnych jest sprzedaż biletów przez internet za pośrednictwem wyspecjalizowanych firm, które prawa do sprzedaży biletów ulgowych nie mają. Chcesz kupić przez internet, rezygnuj z ulgi.
Są jeszcze dobrodziejstwa w postaci biletów bezpłatnych. Prawo ich nabycia przyznaje dyrekcja według pewnych tajemniczych zasad. Z urzędu prawo do rozdzielania takich biletów posiada wydział (departament) kultury instytucji założycielskiej – urzędu miasta lub urzędu marszałkowskiego. Bilet bezpłatny ma przewagę nad wejściówkę, która nie daje prawa do określonego miejsca na widowni. Jeszcze lepsze jest zaproszenie, które na ogół opiewa na miejsca lepsze niż bezpłatne bilety. Ale bywają zaproszenia, które trzeba potwierdzać i dopiero przy potwierdzaniu ptrzymuje się miejsce, które nie zawsze musi być bardzo dobre.
Rozpisałem się, ale miałem wrażenie, że temat zajmował Dywanowiczów. Szczęśliwie na Dywan nie trzeba wejściówek, jeżeli się nie przesadzi z linkami.
Pozdrawiamy zapadłe Trójmiasto 😀
Tym bardziej jest dla mnie zapadłe, że dojazd do niego… ech. I ciągle te terminy premier wtedy, kiedy ja przyjechać nie mogę. 15 kwietnia w Operze Bałtyckiej premiera Salome. No i nie mogę być, bo nazajutrz skoro świt jadę do Berlina…
Cieszę się też, że Wrocławskiej Orkiestrze Barokowej dobrze poszło. Też nie mogę dotrzeć na żaden jej koncert 🙁
WOB grała nie tylko biegle ale i z pięknym ciepłym brzmieniem dawnych instrumentów niżej strojonych. Soliści też nie zawiedli. A chór był wręcz rewelacyjny. Berlin 13-go będzie u nas:
C.H.GRAUN – DER TOD JESU
Dorothee Mields – sopran, Joanne Lunn – sopran, James Oxley – tenor,
Thilo Dahlmann – bas, Daniel Reuss – dyrygent, Collegium Vocale Gent,
Akademie für Alte Musik Berlin
Miało być też w Warszawie, w zapowiedziach XV FB było, ale w programie nie ma i w kalendarzu AfAMB też nie ma
Ten Graun to jest bardzo piękny utwór. Kto może, niech idzie. Nie będzie żałował.
Ojejku, zazdroszczę!
Chyba trzeba będzie powiadomić Quake’a – wielbiciela Dorothee Mields. Do Gdańska ma bliżej ode mnie 🙂
Czy rozumiec, ze jak wpis do poprzedniego http://szwarcman.blog.polityka.pl/2011/04/02/muzyka-zydowska-muzyka-zydow/#comment-87844 nie poszedl do moderowania, to P.K. nie ma informacji, ze cos doszlo? A akurat potrzebuje odpowiedzi ws. M.Bieriegowskiego, bo chce do listu na Muzykanta jeszcze po NMZ i o wizycie D.Sliepowicza 13-IV w W-wie, a 🙁 jak na zlosc nawala mi indyw. kontakt z P.K., ratunku! – KKE.CBA.Pl
Mnie się bardzo podoba Wrocławska Orkiestra Barokowa, staram się na każdy koncert iść, ale do Gdańska do niestety z Wrocławia jeszcze gorzej niż z Wrocławia. I taki zabawny szczegół, że znaczną część muzyków z WOB jakoś w Arte… widziałem.
niż z Warszawy oczywista
PK rzekła niegdyś : „Ja części z Was nie widziałam na oczy..”
To może by tak jakiś zjazd Dywanu..
Np. w mieście Łódź co to prawie centralnie w PL (i w Europie chyba też)
Może by już znów wypadało, rzeczywiście 😀
Minizjazdy mamy wciąż 😉
Ale wiem, że niektórych nie zobaczę na oczy. Jak już wspomniałam, jedni są tajemniczy i tacy pozostać chcą (co szanuję 🙂 ), a inni są za daleko, w Hamerykach jakichś czy gdzie.
Karolu, w kwestii Bieriegowskiego mogę Ci odpowiedzieć tyle, że faktycznie link jest już nieczynny, jak również wszystkie ślady po starej stronie. „Midrasz” jest pismem biednym i przyjął opcję, że jeśli kogoś bardzo interesuje dany temat czy artykuł, to wyszukawszy w archiwalnych spisach treści może później zamówić i zakupić numer archiwalny papierowy. Stoją na półce i czekają na chętnych.
O Bieriegowskim jeszcze ciekawiej ode mnie pisała p. Eugenia Chazdan, całkiem niedawno.
Ale do miasta Uć dojechać to…. ujć ujć. Chociaż już są chyba nawet 2 bezpośrednie z Wrocławia…
Cicho siedzę, ale jestem 🙂
To się cieszę 🙂
A ja bylam wczoraj w Bibliotece Polskiej nad Sekwana rzeka na wspanialym recitalu klawesynowym Elzbiety Stefanskiej. Mniam, paluszki lizac!!!
A do nas zaniedługo, w maju do Wrocławia, zawita znad Sekwany Ela Chojnacka 🙂
A to fakt, na koncert festiwalowy. Bedziesz?
Postaram się być. Spotkałam się właśnie kilka dni temu z Elą Sikorą, która robi ten festiwal. Ileż ta kobieta ma energii i pomysłów – pozazdrościć. Pisze operę o pani Curie; może się wybiorę na premierę do Paryżewa 🙂
Dzień dobry.
i ja też zaglądam, choć mnie nie słychać.
Dobry wieczór,
bardzo mi miło i pozdrawiam 🙂
Z serii „wyczajone w programie”:
17 kwietnia, godz. 18.00 w Dwójce
Muzyka na Wielki Tydzień – transmisja z Gandawy
Carl Heinrich Graun Der Tod Jesu
wyk.: Collegium Vocale Ghent, Akademie für Alte Musik Berlin pod dyrekcją Daniela Reussa, soliści: Dorothee Mields – sopran, Joanne Lunn – sopran, Thomas Hobbs – tenor, tba – baryton
Czyli to, co będzie w Gdańsku 🙂
Może ktoś, prawda… tentego? 😉
Ja o tej porze będę oglądać Walkirię w Berlinie…